Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przemek_Leniak

Użytkownik
  • Postów

    359
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Przemek_Leniak

  1. Tak wrócę do tego CBT... o słabości założenia podstawowego już pisałem CBT usiłuje wpływać na dwa z trzech elementów swego założeniowego kołowrotka to jest na myśli i na zachowania co ma pono pomagać w radzeniu sobie z emocjami... Samo założenie na którym się CBT opiera jest dość jednak słabe Czy aby na pewno emocje kierują naszym zachowaniem? Przecie zachowaniem samego psychoterapeuty nurtu CBT tym zachowaniem które podejmuje w trakcie naszej terapii kieruje całkiem coś innego niż jego emocje - jest to zachowanie wyuczone i sprowadzające się w większości do odruchów podejmowanych często wbrew emocjom. Podobnie i nasze zachowania wynikają z różnych przyczyn - nie jesteśmy zdeterminowani naszymi emocjami jak chciałby to widzieć nurt CBT także i emocje wcale nie wynikają z myśli większość emocji jest reakcja znacząco myśli wyprzedzającą myśli z kolei są wytworami naszego mózgu pojawiającymi się w naszej świadomości które hmm wydaje się pozwalają nam zachować spójność świata który obserwujemy - są jego interpretacją słowną czy obrazową czy jeszcze inną np symboliczną a skoro da się powiedzieć z jakimś sensem to co napisałem powyżej to samo założenie CBT jest jeśli nie błędne to co najmniej nieścisłe i uproszczone zatem i cała zbudowana na nim teoria jest wątpliwa co najmniej... No dobrze idźmy jednak dalej - czy da się wpływać na myśli i zachowania tak by kontrolować również emocje? Hmm np czy nie przestraszymy się niespodziewanego hałasu dzięki temu że będziemy sobie coś tam wczesniej optymistycznego myśleć albo hmm robić powiedzmy przysiady no przecie nie nic nam tu nie pomoże zatem CBT a skoro nie pomoże w tak prostej sprawie czemu miałoby pomóc w lęku przed tłumem czy czymkolwiek innym? Moim zdaniem nasze emocje nie zmienią się ani my ich inaczej nie odczujemy co najwyżej możemy je tłumić w świadomości albo wypracować odruchy z nimi sprzeczne - tylko czy to aby bezpieczne? brak prawidłowej reakcji na lęk może nas kosztować życie przecie Czy idąc dalej wplyw guru jakim stara się być i jakim żąda żebyśmy go postrzegali psychoterapeuta CBT będzie miał na nas trwały wpływ czy też wpływ ten zniknie wraz z ustaniem patologicznej relacji guru-potulny uczeń No i na koniec czy naprawdę psychoterapeuta CBT zasługuje na bycie w naszych oczach tym guru Czy samo to że chce byc tym guru nie powinno nas ostrzegać że coś tu nie halo mocno. No spójrzmy na psychiatrę czy on chce być naszym guru? a fizjoterapeuta czy chce bezwarunkowego zaufania? przecie nie i jeden i drugi ma dla nas propozycje zostawiając nam autonomie i decyzyjność i chyba dlatego im ufamy bo wiedza rózni sie od presji dość ewidentnie i tak to circa widzę krytycznie
  2. To jest dość dojrzałe podejście... propos lęku - ja zrobiłem sporo by tak się u mnie nie skończył nieudany pobyt na oddziale dziennym i jak pisałem w dużej mierze się to udało ale mam jakąś rezerwę przed zaufaniem Z moich doświadczeń ogólniejszych wynika ze wsparcie psychologa jest cenne - i całkiem wymierne... Propos religijności zasadniczo jestem dość wierzący acz heretycko niewatpliwie na pewnym etapie choroby poczułem potrzebę spowiedzi i religijnego czy duchowego zajęcia się jednym z problemów - konkretnie mojej zgody na to że zrobię komuś krzywdę nie planu takiego działania wcale ale po prostu zgody na to że w obronie własnej (nawet gdy będzie ona działaniem niekoniecznie racjonalnym i zdrowym) zrobię coś czego w sumie nie akceptuję nie widzę bowiem możliwości by temu zapobiec ale jakoś się nie mogę do tego zebrać - może choroba mnie znieczuliła religijnie a może nie spodziewam się że mi to ulży? tak czy inaczej jest jak jest tak ogólnie nie ufam autorytetom nie czuje potrzeby by ktoś przejmował nade mną kontrolę a gdy czuję to niestety odpowiednich osób zwyczajnie nie ma mogę doceniać kogoś za coś ale to co doceniam musze najpierw zobaczyć reklamą trudno mnie sobie kupić manipulacją podobnie choć cóż jak każdy inny oszust sam tez daję się oszukać może tylko trudniej niż inni... Czy powinniśmy mieć ślepe zaufanie i starać się je mieć? nie sądzę że trzeba się starać wbrew doświadczeniom własnym - to byłoby mocno odrealnione byłby to masochizm pzdr
  3. No to jest moja słabość pisze tak jak się nauczyłem przez lata bycia politykiem czyli hmm tak by to przemawiało do ludzi ale w sumie też trochę chcę wywołać dyskusję nie ufając za specjalnie swoim własnym osądom sprawy są one bowiem przesadzone z założenia - tak się bowiem nauczyłem by przekraczać linię bezstronności to wywołując sprzeciw zachęca do dyskusji Liczę na inny ogląd z tym że nie na przepychankę errystyczną do czego doszło tu z kokeshim - bo to jałowe zupełnie a na inny ogląd po prostu innymi słowy wiem że moje myślenie może być błędne i najprawdopodobniej gdzieś jest a ja tego nie dostrzegam To w ogóle nie jest proste dostrzec swe własne błędy i ocenić ich wagę niestety nie mam innego aparatu niż własne przemyślenia nie dysponuję wiedzą w temacie psychoterapii (no może z wyjątkiem pewnych technik manipulacji stosowanych również w polityce) ani psychologii nie mówiąc już o psychiatrii tylko tym zatem mogę się posługiwać czym dysponuję pisząc i myśląc zdobywam pewną wiedzę ale jest ona dość ogólna jednak jakoś jednak własną opinię musze sobie wyrobić gdybym tego nie spróbował zostałbym na etapie albo apriorycznej akceptacji albo post traumatycznego odrzucenia psychoterapii oba wyjścia wydają mi się być nieodpowiednie z jednej bowiem strony potrzebuję pomocy i być może mógłbym ją w psychoterapii faktycznie znaleźć z drugiej wiem już że może to być dla mnie niebezpieczne musze więc zważyć ryzyko i poznać za i przeciw na tyle na ile umiem to ocenić nie bronię przy tym nikomu tu bronić psychoterapii przed moją krytyką szanuję zdania które mówią że komuś pomogła poczuć się lepiej i właściwie trochę na takowe czekam z nadzieją acz hmm nie powoduje to że zaniecham szukania dziury w "całym" - choćby dlatego że widziałem już ze całe jest dziurawe i to mocno kwestia kolejnych prób to trochę kwestia masochizmu kto bowiem raz się sparzył na zimne nawet dmucha pzdr
  4. No cóż czasem tak właśnie o sobie myślę i hi hi znam kilka osób nawet tu na forum które by się z tym zgodziły
  5. dziś nad podziw nieźle - widac kto rano wstaje temu... lepiej
  6. Wiesz ja poniekąd robię to właśnie co i Ty czyli zastanawiam się nad sensownością terapii po zresztą dość nieprzyjemnych doświadczeniach początkowych krytyka nie wynika z jakiejś mojej szczególnej wiedzy @Catriona ma rację że ja się zupełnie na tym nie znam tyle że jest powód dla którego musze się zastanowić nad sensownością jakichś ponownych prób z psychoterapią i w tym zastanawianiu się krytyka bardzo mi pomaga to taka technika po prostu krytykując coś obnażasz tego słabe strony a kiedy je już znasz możesz zwrócić uwagę czy ma to coś także strony dobre i wtedy podjąć świadomą decyzję czy z danej rzeczy korzystać czy też nie moje apriorycznie dobre podejście do psychoterapii zostało zburzone zatem, zamiast apriorycznego musze wypracować przemyślane pzdr Jest jeszcze jeden powód dlaczego piszę iż "Złożoność psychoterapii jest jednak jedynie złudzeniem - po to fabrykowanym byśmy wierzyli w jej rzekomą skuteczność." Jest nią reklama psychoterapii która jest bardzo specyficzna i cóż oczywiście istnieje po to byśmy w skuteczność psychoterapii wierzyli. Specyfika tej reklamy jest warta osobnego omówienia. Tak na szybko zwrócę jedynie uwagę że psychiatria takiej reklamy nie potrzebuje -bo? cóż bo jej skuteczność jest po prostu jej reklamą pzdr
  7. Złożoność psychoterapii jest jednak jedynie złudzeniem - po to fabrykowanym byśmy wierzyli w jej rzekomą skuteczność. Dowody skuteczności czegoś mogą być banalne - znajdujemy choćby jednego pacjenta którego konkretny problem został rozwiązany dzięki psychoterapii i mamy dowód Tyle że jest z tym żenujący nieco (a przynajmniej żenujący niektórych) problem. Fizjoterapia jest może nie tak złożona jak psychoterapia a na pewno nie tak obrośnięta pustą gadaniną a jednak jej skuteczność jest mierzalna. Nie budzi też specjalnych wątpliwości że aktywizacja mięśni czy uzyskanie ruchomości stawów ma swe źródło w fizjoterapii bo możemy porównać pacjentów jej poddanych i tych z niej nie korzystających i zobaczyć różnicę. Pacjent chodzi sprawnie albo nie chodzi ma ruchome stawy albo nie ma. Dlaczego to taki problem w psychopterapii? Warto się nad tym zastanowić. Co do CBT - czyli pomysłu na terapię poznawczo behawioralną - jest on następujący najpierw jest założenie (nie żaden wynik badań naukowych nad tym zjawiskiem tylko założenie wzięte zupełnie z sufitu) że jest powiązanie między naszymi myślami, emocjami i zachowaniami i to dość konkretne bo zakłada się w CBT że myśli wywołują emocje, a emocje wpływają na nasze zachowania a zachowania wzmacniają myśli i że jest tu miejsce na skuteczną modyfikację tego nadal rzekomego (bo to wciąż założenie) kołowrotka I jeśli to założenie jest błędne błędne jest i całe CBT . Co więcej jest tez błędne także wtedy kiedy okazałoby się że nie da się skutecznie modyfikować naszych myśli manipulacją psychoterapeutyczną. A także wtedy gdyby okazało się że wpływ guru jakim również w CBT pozostaje terapeuta jest nietrwały... I chyba w kilku jeszcze przypadkach ale jak pisałem to za trochę bardzo fajny argument! znajomość mechanizmów funkcjonowania mózgu to jedno ale widzimy także po prostu efekty jego pracy i po tych efektach już możemy coś ocenić np psychiatrię ale już nie psychoterapię usunięcie objawu lekami jest obserwowalne po prostu - natomiast cóż właściwie robi psychoterapia co byśmy mogli zaobserwować? co do pojęcia zdrowia - owszem jest ono dyskusyjne i uznaniowe WHO promuje taką definicję - Zdrowie to stan pełnego fizycznego, psychicznego i społecznego dobrostanu, a nie tylko brak choroby lub niepełnosprawności. i mnie się ona całkiem podoba jako w sumie zupełnie nieosiągalna
  8. Ok posypuję głowę popiołem 5 słów za wiele - mogę spokojnie kokeshiego ignorować I tak już dalej uczynię Co do nurtów psychoterapii i ich rzekomego zbadania - nie nie żaden nie jest tak naprawdę weryfikowalny a zatem o żadnych wiarygodnych badaniach skuteczności mowy być nie może wrócę tu do linkowanego już wywiadu z dr. Tomaszem Witkowskim "Co by pan zatem radził osobom chcącym skorzystać z pomocy psychoterapeuty? Po pierwsze, pamiętać, że psychoterapia może zmienić jego system wartości. Dlatego radziłbym wybierać takich psychoterapeutów, którzy są bliscy światopoglądowo. Po drugie, pacjent i terapeuta powinni ustalić konkretny cel terapii, a nawet wstępnie określić długość jej trwania – np. 10 czy 20 sesji. Innymi słowy, podpisać, mówiąc językiem biznesowym, kontrakt, w którym zostaną ustalone podstawowe zasady współpracy obydwu stron. Jeśli więc mam np. fobię i boję się jeździć środkami komunikacji miejskiej, to po pół roku terapii mam wsiąść do autobusu, tramwaju czy metra. Bez babrania się w całym życiu, wracania do dzieciństwa czy analizowania snów. Po trzecie, szukałbym psychoterapeuty poznawczo-behawioralnego, bo ten kierunek opiera się na podstawach empirycznych i ma udowodnioną naukowo skuteczność. Oraz, co ważne, zakłada pomoc pacjentowi w jak najkrótszym czasie. W pierwszym tomie „Zakazanej psychologii” starałem się obszernie napisać, co psychoterapeuci powinni robić, a czego nie, by wykonywanie ich zawodu było etyczne." To dość prosty test skuteczności jaki każdy może przeprowadzić -= mamy problem i oczekujemy że bez jawnych czarów marów w wyniku ponoć skutecznego działania psychoterapii go będziemy mieć rozwiązanego. Nad tym czy Witkowski ma rację pisząc że poznawczo-behawioralny kierunek psychoterapii ma cokolwiek udowodnionego to bym się mocno zastanowił... I myślę że warto to zrobić ale to może za troszkę jednak co też ty nie powiesz? ok to jaka skuteczność ma analiza snów w psychodynamicznym nurcie i czemu służy? oświeć mnie bom ciemny zaskocz mnie i podaj te statystyki skuteczności
  9. Propos szklanej kuli Na tym to w sumie polega że wyssane z palca teorie są tym do czego sposobami stricte manipulacyjnymi psychoterapia usiłuje ludzi chorych dopasować Brak wiedzy o funkcjonowaniu mózgu czy szerzej OUN brak oparcia w potwierdzone wiedzy psychologicznej za to dobre rozeznanie w freudystowskiej czy dowolnej innej mitologii to to co przede wszystkim trzeba zarzucić psychoterapii. Również sama “relacja terapeutyczna“ czyli to że psychoterapeuta kreuje się na guru jest patologiczna Twierdzenie że ktoś po 1200 godzinach pierduł wie jak powinniśmy funkcjonować psychicznie jest oczywistą bzdurą. Szklaną kulę wróżki będziemy traktować raczej jako zabawę ale szarlataństwo psychoterapeutyczne mamy skłonność traktować na poważnie. I nie dość że tracimy czas który moglibyśmy poświęcić na zdrowienie to jeszcze możemy sobie zaszkodzić jak każdą inną psychomanipulacją. Bo psychomanipulacje działają - kto z nas nie uległ reklamie, nie stał się ofiarą oszustwa lub nawiązując do obecności merytorycznej kokeshiego nie uległ tandetnej propagandzie?
  10. to już nieco wiekowy artykuł ale dobry https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/1541325,1,ciemna-strona-psychoterapii-czy-psychologowie-to-pseudonaukowcy.read
  11. Tak w ogóle to ten nurt psychoterapii nazywa się dynamiczny ale hmm zajmują się oni tak istotnymi sprawami jak analiza snów w sumie szkoda że nie wróżą jeszcze z ręki albo ze szklanej kuli Sennki egipski rulez w tym paradygmacie... o przepraszam Die Traumdeutung a nie egipski no ale przynajmniej nie kryją się nijak ze swym freudyzmem to akurat jest zupełnie jasne że chodzi tu o te stare bujdy starego dobrego kokainisty Freuda
  12. Tak powiadasz? to zacytuję " II Psychopatologia - 138 godzin Prezentowana jest w ujęciu różnych perspektyw teoretycznych z wiodącą - psychodynamiczną, wraz z propozycją strategii terapii. Wprowadzenie (4 godziny) Psychozy (26 godzin) Zaburzenia osobowości (56 godzin) Zaburzenia charakteru (12 godzin) Perwersje (6 godzin) Zespoły lękowe (20 godzin) Zaburzenia jedzenia (6 godzin) Uzależnienia (4 godziny) Nadużycia, przemoc, uraz (4 godziny)" pomijając kwestię "ujęcia róznych perspektyw teoretycznych z wiodąca psychodynamiczną" - co jest jednak bełkotem to jednak jest to ciekawy program i stanowczo chyba wykraczający poza to co opisałaś no chyba że sa to zajecia ze spania i chrapania Zastanówmy się czy psychoterapeuta powinien się choćby ogólnie orientować w objawach i mechanizmach chorób psychicznych? bo może nie? może wystarczą mu reguły settingu i techniki psychoterapii czyli w sumie 10 godzin nauki Ja mam wrażenie że wiedzy psychoterapeutów wykraczającej poza owe 10 godzin jest zwyczajnie nie widać a może się dobrze ukrywają a jednak coś wiedzą? a może coś więcej umieją niż widać? może jak mówią jest głębokie i szerokie tymczasem zsettingowany pacjent jest maltretowany technikami manipulacji w imię paradygmatu psychoanalitycznego czyli hmm pewnego rodzaju bóstwa dostatku dla psychoterapeutów
  13. och dlatego tak Was lubię że macie ten inny punkt widzenia plusika za suchary notuję - doskonały bon mot
  14. ja lubię kobiety i lubię na nie patrzeć ale podobają mi się też dzięcioły napisz czy i jak bardzo lubisz szpinak
  15. tak pogodziłem się jest to już dla mnie naturalne to pogodzenie się wynika w sumie z obserwacji śmierci innych czasem z towarzyszenia temu dość dawno już to nastąpiło ale nadal mijając się ze śmiercią mam te ciarki to doprawdy wyjątkowa kochanka
  16. No troszkę przemyślałem Twój wpis. Subiektywne odczucie poprawy jest oczywiście ważne. Ważniejsze jest jednak to co piszesz o uświadomieniu sobie swoich motywacji i w miarę bezpiecznym weryfikowaniu przekonań. Wrócę jeszcze do tego bo to jest dość wymierna korzyść faktycznie terapeutyczna. Natomiast hmm piszesz o czymś dalej co nazwałbym poczuciem zaopiekowania się tobą. Ktoś poświęca ci uwagę czujesz się słuchany... To także istotne Natomiast wspomniałeś o relacji rodzic-dziecko - to nie jest dobra relacja terapeutyczna lecz relacja patologiczna jednak. Zacytuję tu jeszcze ten fragment: Oboje piszecie o potrzebie opieki jaka odczuwa pacjent psychiatryczny i ja się pod tym podpisze bo też odczuwam taka potrzebę. Tyle że relacja rodzic -dziecko czy nauczyciel-uczeń to nie jest dobra relacja terapeutyczna. Sama opieka o czym wspominałem gdzie indziej jest domena pielęgniarstwa Pielęgniarstwo nie idzie jednak w relacje rodzic-dziecko a odwrotnie Odwrotnie znaczy stara się akcentować nie podległość pacjenta a jego podmiotowość, autonomię i służebną wobec pacjenta rolę opiekuna. Służebność nie oznacza przy tym przejęcia za pacjenta wszelkiej odpowiedzialności a tylko wspieranie go czy zastępowanie go tam gdzie jest to niezbędne. Podobne zasady ma psychologia kliniczna ale nie psychoterapia. Lekarza pielegniarkę czy psychologa będzie interesował wasz stan bo tak jest skonstruowany ich zawód. Psychotreapeuty nie interesuje on zaś w najmniejszym stopniu - również z powodu takiej a nie innej konstrukcji tego zawodu. To że psychoterapeuta was "słucha" i robi wrażenie empatycznego jest jedynie sztuczką stricte techniczną. Pokarze to na przykładzie by lepiej wam to wyjasnić. Kiedy rozmawiacie z lekarzem on słuchając was zbiera potrzebne mu informacje które analizuje pod tym kątem jaki go interesuje i dostajecie od niego w zamian po pierwsze jego ocenę czyli diagnozę a po drugie propozycje konkretnego leczenia Lekarz was słucha a nie jedynie słyszy dlatego otrzymujecie konkretną i bywa przydatną odpowiedź. Dlatego też lekarz was dopyta gdy brak mu jakiejś istotnej informacji. Psychoterapeuta robi coś zupełnie innego - traktuje słuchanie was zupełnie instrumentalnie. Kiedy zadaje wam pytania otwarte zupełnie nie interesuje go co odpowiecie a jedynie to żebyście zaczęli coś mówić. Nie zbiera on żadnych informacji treściowych bo są mu do niczego zupełnie nie potrzebne Nic bowiem wam nie może na ich podstawie zaoferować. A nie może bo nie ma po temu żadnej wiedzy ani żadnego instrumentarium. Psychoterapeuta owszem słyszy (acz nie zawsze) ale nie słucha. Możecie mu mówić o swoich lękach lub objawach ale on nic dla was w zamian nie ma. Funkcja tego słuchania psychoterapeuty jest inna niż w przypadku lekarza. Nie mając wiedzy ani narzędzi psychoterapeuta nic wam nie może dać zwrotnego. Może jednak i to właśnie robi posiedzieć i posłuchać robiąc przy tym wrażenie że to co mówicie ma jednak jakieś znaczenie. Techniki robienia tego wrażenia są dość proste i znając je można się nieźle bawić obserwując pracę psychoterapeutów. No ale wróćmy do tego co pisaliście o potrzebie bycia wysłuchanym - tak jak najbardziej ten czysto techniczny zabieg słyszenia co mówicie przez psychoterapeutę zaspokoić może potrzebę bycia wysłuchanym jaką ma pacjent i to już samo w sobie jest korzystne (bo została zaspokojona potrzeba) a dokładniej to jest protetyczne. Poza tym zaspokojeniem potrzeby bycia wysłuchanym ma to jeszcze inną funkcję całkiem realną. Otóż mówiąc zazwyczaj mówimy o czymś dla nas ważnym a mówiąc o rzeczach ważnych werbalizujemy potrzeby i problemy (trochę to masło maślane). No ale inaczej jest gdy nawet mamy wewnętrzną świadomość problemów i potrzeb a inaczej gdy sami się słyszymy jak o nich mówimy - werbalizacja po prostu pomaga wiele rzeczy sobie uświadomić a przez to samemu przepracować. No i tak to gadanie do psychoterapeuty ma właśnie głównie funkcje autoterapii paszczowej. Psychoterapeuta może stosować wspomniane już techniki udawania że słucha np takie jak powtarzanie tego co powiedzieliśmy własnymi słowami (w bogatszej wersji we własnej interpretacji) To choć jest prostym chwytem też ma czasem korzystne funkcje bo protezuje informację zwrotną a w wersji bogatszej pozwala spojrzeć na własny nasz problem od nieco innej strony... Empatyczność psychoterapeuty także jest kwestia techniki ale również odpowiada na nasze potrzeby także tu nie ma się czego za specjalnie znów czepiać. Pozostaje jednak problem niewłaściwej acz lubianej przez psychoterapeutów relacji podległości. No niestety nie jest to fajne bo buduje w pacjencie oczekiwania niemożliwe do realizacji i obniża jego skłonność do samoopieki a czasem buduje patologiczną zależność Zabezpiecza jednak psychoterapeutę - pozwala mu łatwiej grać rolę zwyczajnie
  17. Ale ja mam w dupie po prostu kwestię tego czy jestem sprawiedliwy wobec tej grupy zawodowej. Tak mam w dupie jak opisana psychoterapeutka i cały niestety zespół tego oddziału miał mnie. Daje takie świadectwo o tym co widzę jakie uczciwie wobec siebie dać mogę. W tamtej sytuacji by poradzić sobie z nią dość dużo zrobiłem. Po pierwsze pogadałem sobie o tym z telefonem zaufania gdzie zresztą usłyszałem sporo o biednej psychoterapeutce która mogła się faktycznie przestraszyć i narobić syfu... po wysłuchaniu tych solidarnościowych pierduł otrzymałem jednak dość sensowne rady co jako pacjent zrobić powinienem. Jak wspominałem już ex post poszedłem najpierw do psychologa w Centrum Interwencji Kryzysowej a potem do znanej mi od dawna psycholog w gminie Zadbałem o siebie z dobrym dość skutkiem. Nie mniej na moje postrzeganie psychoterapeutów bedzie to miało już zawsze wpływ. Twierdzę że mogą być zdecydowanie szkodliwi i to nadzwyczaj łatwo. Co więcej sądząc z wątku w jakim piszemy nie jest to obserwacja i stanowisko odosobnione. Hmm ująłbym to sumarycznie tak To my jesteśmy pacjentami potrzebującymi pomocy a nie psychoterapeuci Kiedy otrzymujemy zamiast niej chłam nie mamy żadnego obowiązku dopatrywać się w sobie winy za ów chłam Mamy zwyczajnie prawo do tego byśmy otrzymali profesjonalna pomoc I za każdym razem gdy się tak nie dzieje mamy również prawo głośno o tym mówić
  18. Hmm to że byłem akurat w dobrym stanie to była okoliczność bardzo szczęśliwa jednak no do jasnej ciasnej nie może chyba tak być że pregabalina przyjmowana przez pacjenta chroni go przed teoretycznie terapeutycznym działaniem psychoterapeuty Szkody jakie może spowodować ignorancja i nieprofesjonalizm takich szamanów naprawdę mogą być poważne Nikt nie idzie po pomoc psychiatryczną by poczuć się gorzej przecie Tymczasem jesteśmy traktowani jak przedmioty właśnie dlatego że zajmują się nami ludzie bez niezbędnych kwalifikacji Głupia jak głupia - na pewno nieprofesjonalna i niekompetentna. Ale w powyższej sytuacji poza tym że spotkałem kogoś takiego zetknąłem się również z "solidarnością" zespołu terapeutycznego skierowana przeciwko jednak mnie To już systemowa patologia niestety. Tak pomóc nikomu zwyczajnie nie można ale ciągnąć kasę z NFZ na takie coś się jak widać udaje... No nic z prób naprawy świata zrezygnowałem juz jakiś czas temu Bardziej interesuje mnie jak w tak funkcjonującym systemie znaleźć pomoc której po prostu potrzebuję?
  19. Owszem choć akurat nie psycholodzy a właśnie psychoterapeuci. gdzieś to chyba zresztą nawet opisałem ale mogę opowiedzieć raz jeszcze w ostatnim zaostrzeniu choroby planowałem udać się na oddział zamknięty nie doszło do tego ale dostałem na izbie przyjęć nowy lek który bardzo poprawił moje bieżące funkcjonowanie korzystając z okazji chciałem jednak się gruntowniej podleczyć i poszedłem na oddział dzienny Była w tym taka idea że owszem fajnie że leki ale bez rehabilitacji czy właśnie terapii ciągle jestem w tym samym miejscu U mnie dość jasne są przyczyny choroby - w sensie tego co do niej doprowadziło i co ją zaostrza To okoliczności w dużej mierze ode mnie niezależne ale w dużej mierze nie oznacza że całkowicie. Niestety choroba powoduje że nawet tego co mógłbym zrobić nie jestem w stanie zrobić Bo każda próba w tym kierunku powoduje zaostrzenie objawów. Są to objawy dość mocno mnie niepokojące i mające postać psychotyczną - tak jak natrętne myśli mordercze dotyczace czasem bardzo konkretnych osób. W rozmowach z psychologiem uzyskałem radę by najpierw jednak zająć się chorobą jako najistotniejszym w tej chwili problemem. Tak więc jestem sobie na tym oddziale dziennym - uczciwie pracuję nad sobą uczestnicze w zajeciach etc etc No i w którymś tam momencie (a wcale nie szybko bo po ok 3 tygodniach) przychodzi moment kiedy na psychoterapii mogę wreszcie opowiedzieć o moich problemach czyli tym z czym na ten oddział przyszedłem No to opowiadam o tych myślach morderczych i... Słyszę od psychoerapeuty coś co mnie wyrzuca z butów dosłownie czyli że kłamię konfabuluję kreuję się na kogoś kimnie jestem i do tego grupa tez mi nie wierzy w związku z czym powinienem się zamknac i to przemyśleć. ale nie żeby był to koniec - było zabawniej bo psychoterapeutka słysząc mój opis objawu który wystapił jakieś pół roku wcześniej odbiera ten opis jako moją groźbę wobec niej i wprost mówi do mnie tak "Nie życzę sobie żadnej relacji z panem". Postanowiłem ten wypadek omówić na takim codziennym raporcie oddziału do czego doszło po kilku dniach. Psychoterapeutka wyparła się sytuacji. Zespół olał problem. A ja dałem sobie spokój z tym oddziałem dziennym i poszedłem w tepędy do psychologa w CIK by choć trochę zapobiec skutkom tego pokazu profesjonalizmu i psychoterapii dla mojego zdrowia. Co się zresztą nawet udało. No i teraz tak byłem pacjentem oddziału dziennego psychiatrycznego gdzie miałem się podleczyć Sam oceń czy psychoterapeuci podpadli mi słusznie czy może to ja robię z igły widły pzdr
  20. dobry argument! bardzo dobry nawet! tego nie będę mógł potraktować lekko bo to jest istotne faktycznie i hmm przekonujące jednak musze to przemyśleć
  21. No bo zawód nie jest wcale taki znów fajny po pierwsze kasa - nie czarujmy się 64 tys za te 1200 godzin (czasem nieco więcej) to jest jednak sporo po drugie cóż za tę kase dostajemy jednak szczątkową wiedze merytoryczną ale oczywiście i dyplom który pozwoli nam sobie to odrobić (taką mamy nadzieję) czy jednak na pewno pozwoli? nfz płaci circa 200 za godzinę i tyleż to kosztuje na rynku to sporo ale gdzie tam temu do prywatnej wizyty u psychiatry która może kosztować 850 zł Ile godzin zrobimy dziennie? powiedzmy 6 i zainkasujemy te 1200 dniówki czyli circa 24 tys miesięcznie koszty by się nam zwróciły po 3 miesiącach niby... więc ok pewnie warto pytanie jak my psychicznie to zniesiemy - trzeba jednak być mocno gruboskórnym a jest tylko gorzej gdy faktycznie chcemy komuś pomóc to nie jest praca z prostymi pacjentami mającymi proste problemy praktyka to całkiem coś innego niż warunki idealne można się dość szybko wypalić kiedy się widzi nieskuteczność czegoś co miało być takie super i kasa może nam nie wystarczyć
  22. Zasadniczo nie krytykuje tu psychologii Jest to co prawda nauka niemedyczna ale jednak nauka - konkretnie taka która bada procesy psychiczne człowieka w kontekście kulturowym - bada dzięki naukowym w miarę metodom oraz temu że my swoje procesy psychiczne wyrażamy albo paszczą albo naszymi wytworami albo zachowaniem. Ponieważ bada to formułuje również wnioski robi opisy np naszych typowych i nietypowych procesów psychicznych. W rezultacie psycholog pracując z nami jest w stanie rozpoznać nasze odstępstwa od normy czy przeciętnej a nawet zasugerować nam jakie zmiany powinniśmy wprowadzić by do tej normy powrócić. To jest realnie pomocne i nie chodzi tu jedynie o to że nas ktoś wysłucha robiąc zatroskaną minę. Także i terapia grupowa ma ewidentne zalety choćby takie jak mnogość interakcji i informacji zwrotnych o tym jak jesteśmy postrzegani my nasze problemy czy nasz sposób myślenia. Poza tym jednak bycie ród ludzi chorych którzy pracują nad sobą bardzo motywuje. Krytykuje jedynie psychoterapię jako proceder udający terapię jedynie.
  23. Tak sobie pomyślałem że mając fatalne doświadczenia z procederem psychoterapii podejmę się jej krytyki Psychoterapia nie wzieła się znikąd wymyślił ja Freud Już tu niejaki Popper cały dorobek Freuda opisał niegdyś jako wzorcowy przykład pseudonauki argument którego użył jest taki "konstrukcja (Freudyzmu) jest taka, że jest on w stanie „wyjaśnić” każdy fakt i nie da się w związku z tym wymyślić dla tej teorii eksperymentu lub choćby obserwacji, która byłaby w stanie ją obalić." Moimi zdaniem jest to argument słuszny i zasadniczo odnosi się do wszelkich postfreudyzmów czyli także wszystkich obecnych "uznanych naukowo" nurtów psychoterapeutycznych. Obecnych "uznanych naukowo" bo było wiele różnych nurtów tak odjechanych że pomijając kwestię ich faktycznej niefalsyfikowalności uznano je za zyskredytowane. Dla przykładu Terapie hipnotycznej regresji do przeszłego życia Aroma- i koloroterapie Terapia zazdrości o członek (pomysł samego Freuda) etc (za długo by wymieniać) Tyle że hmm powyższe wyjdzięte z mody nurty psychoterapii niczym się zasadniczo od "uznanych naukowo" nie różnią A przede wszystkim nie różnią się skutecznością Poważnie - leczenie waszej psychiki za pomocą dźwięku gongów będzie mieć podobna skuteczność do dajmy na to nurtu behawioralno-poznawczego Jedno i drugie przede wszystkim zajmie wam czas -a zgodnie z badaniami sam jego upływ odpowiada za 40% skuteczności terapii ( a powazniej mówiąc to te 40% to czynniki pozaterapeutyczne czyli niezależnie od udziału w terapii) w jednym i drugim wypadku nawiążecie "wieź terapeutyczną" - czyli bijący w gongi bezie tak samo udawał jak psychoterapeuta że was rozumie i jest pełen empatii - a to kolejne 30% skuteczności terapii wasza nadzieja na to że gongi lub psychotreapia pomoże wam to kolejne 15% ostatnie 15% to wreszcie same techniki psychoterapeutyczne (lub dźwięk gongów) no i teraz tak psychoterapia ma właściwie jaka skuteczność? kto znajdzie odpowiedź zasłużył na pączka cóż bowiem znaczy skuteczność? i tu zaczyna się typowa juz blablologia której skrót jest circa taki nie wiadomo co znaczy skuteczność i jaka jest ale liczy się że ludzie sa zadowoleni i płacą dobrze i owszem 75% ofiar psychoterapii jest zadowolona co nie znaczy wcale że cokolwiek zdrowsza w każdym razie na to czy jesteście zadowoleni z gongów czy z psychoterapii to kwestia na którą same gongi lub psychoterapia ma jedynie 15% wpływ Skoro jednak tak to dlaczego jest jak w tym artykule? https://swps.pl/centrum-prasowe/informacje-prasowe/35962-wiekszosc-polek-i-polakow-chce-regulacji-psychoterapii2 Ano dlatego że mylimy psychoterapię z podobnie brzmiącą fizjoterapią Ta ostatnia jest jednym z zawodów medycznych i dziedziną naukowa psychoterapia zaś oczywiście niczym takim nie jest jest współczesnym szamaństwem ściemą za dużą kasę ok zapraszam do dyskusji oczywiście
  24. no nie aby być psychoterapeuta wystarczy dyplom magisterski z czegokolwiek np archeologii i 1200 godzin nauki czyli circa semestr szkolny potem jeszcze stricte komercyjny egzamin i jedziesz z robieniem głupa z chorych ludzi i dlatego tak ta żenada wygląda jak wyglada 9 lat nauki - rozśmieszasz mnie pzdr
  25. hmm no to ci zazdroszczę... ale faktycznie w tym co piszesz coś jest bo wcale nie zawsze rozwiązaniem sytuacji jest zwiększenie dawki nasze choroby są niestety długoterminowe a nie każde pogorszenie samopoczucia w tym czasie jest zaostrzeniem choroby ja mam jakieś nieszczęście do psychoterapii chyba bo nie trafiłem jeszcze na coś mi dającą ale choruję niecałe 3 lata dopiero i pewnie sporo przede mną bo za specjalnie w zdrowieniu się nie posunąłem
×