-
Postów
359 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Przemek_Leniak
-
No ja nie wiem tak naprawdę co z tą psychoterapią? Tak się zastanawiałem nad tym co napisałaś i przyszedł mi do głowy przykład chirurgii. Kiedyś była to dziedzina dość makabryczna - głównie się odcinało kończyny i będąca właściwie poza ówczesną medycyną. Dziś jest medycyną pełną gębą i robi się nią prawdziwe cudeńka. Co do tego doprowadziło? Ano np aseptyka, antyseptyka, anestezja, rozwój wiedzy o mechanizmach w których chirurgia ma zastosowanie... Daleka jest droga od faceta z piłą który najszybciej jak można ucinał nogę do pracującego laparoskopowo współczesnego chirurga czy kardiochirurga robiącego zabieg na sercu przez wejście w pachwinie np. angioplastykę wieńcową Taka sama droga może czekać i psychoterapię Nie sposób tego przewidzieć chyba...
-
Coś mi sie przypomniało z mojej praktyki jako technika wety. W temacie błędów medycznych. Kiedyś zaobserwowałem że pies nie sika od doby - w rezultacie pies został zacewnikowany w trybie na szybko okazało się że niepotrzebnie całkiem Czyli błąd mój - albo źle zaobserwowałem albo sikał tylko nie dostałem o tym informacji od kolegów albo nerki mu tak pracowały akurat. Tak czy siak wykonano procedurę niepotrzebną i tylko ja byłem temu winien. Czasem bywa jednak gorzej np. robi się niepotrzebną laparotomię - znam taki przypadek a to już poważna operacja jest z dużym ryzykiem Błędów nie da się jednak uniknąć - mimo starań one zawsze występują.
-
Znaczy hmm co niszczy nam życie i zdrowie psychiatra? Moim zdaniem jednak choroba. A psychiatra jest posłańcem niosącym złe wieści. Ale pozostaje problem błędnych diagnoz rzecz jasna... Eksperyment Rosenhana wykazał że https://pl.wikipedia.org/wiki/Eksperyment_Rosenhana jest możliwe i to bardzo możliwe postawienie diagnozy choroby psychicznej osobie zdrowej i na odwrót zdiagnozowanie zdrowia u chorego To spory problem. Dowód na słabość psychiatrii - acz 1972 to wciąż dominacja w USA psychoanalizy jako metody leczenia więc najbardziej obciąża to właśnie freudyzm
-
Na przykładzie znanych efektów CBT : "Efekty terapii poznawczo-behawioralnej (CBT) to m.in. lepsza kontrola emocji (takich jak lęk, smutek, złość), zwiększona samoświadomość (rozumienie własnych myśli i przekonań) oraz nabycie praktycznych umiejętności radzenia sobie z trudnymi sytuacjami." lepsza kontrola emocji - nawet większa umiejętność ich przeżywania jest niewątpliwie korzystna zwiększona samoświadomość -na pewno jest również ważna dla chorych nabycie praktycznych umiejętności radzenia sobie z trudnymi sytuacjami - to już miód na serducho bo to w końcu nasz problem ... to nie są rzeczy nieistotne ale czy są mierzalne? myślę że tak tyle że metod użył bym raczej socjologicznych do ich pomiaru poza samoświadomością rzecz jasna bo kontrola emocji i praktyczne radzenie sobie wyjdzie w kontaktach z innymi przede wszystkim czyli np. terapia powinna poprawić relacje rodzinne prowadząc do ich intensyfikacji i pogłębienia tak powinni to odczuć inni członkowie rodziny niż chory -nich stosunki z chorym winny się pogłębić i polepszyć a to można zbadać ankietą oczywiście to co wspominaliście czyli pierwotny brak asertywności chorego i późniejsza asertywność da inny efekt w ankietach członków rodziny czyli trzeba by dwu ankiet poprzedzającej terapię i następującej po niej oraz towarzyszącej temu zewnętrznej oceny stosunków rodzinnych za każdym razem samoświadomość też myślę dałoby się zbadać - np na podstawie wzorcowej reakcji na jakiś bodziec i wyjaśnienia chorego dlaczego pomyślał czy postąpił tak a nie inaczej przed i po terapii powinno być widać różnicę jakościową w tym wyjaśnieniu hmm to dałoby się zbadać na sensownych grupach badanych przy okazji wyczytałem u Witkowskiego że tak jak pisała @Catriona jest sposób na podwójnie ślepą próbę w badaniach psychoterapii - jest nią terapia placebo to pozór psychoterapii po prostu - pozwalamy pacjentowi mówić ale nie kierunkujemy jego aktywności lub kierunkujemy ją w sposób maksymalnie chaotyczny wtedy owszem każdy badany wie że uczestniczy w terapii ale nikt nie wie która terapia jest badana do tego jedna w założeniach nie powinna dać efektów skomplikowana to metoda ale jednak osiągalna
-
o fajne!
-
Ja sobie myślę że jesteśmy po tej samej stronie - w sensie że każdy tej terapii jednak potrzebuje być może każdy inaczej ale jednak w ogóle bym tematu nie podjał gdybym nie myślał na poważnie o psychoterapii i hmm w pewnych rzeczach nie jestem wcale przeciwny psychomanipulacji nawet jeśli daje efekt jest warta uwagi np przy myślach samobójczych przy manii przy fiksacji na omamach i halucynacjach no ja ketaminę znam z drugiej wyłącznie strony jest obciążająca mocno podsypiane nią zwierzeta nie mniej zyski mają wyraźną przewagę nad kosztami swoją drogą mając do niej swobodny dostęp nigdy mi do głowy nie przyszło jej spróbować jako powiedzmy środka psychoaktywnego ani trochę... jestem starym hipisem wielu rzeczy próbowałem niegdyś może mnie to znudziło ogólnie, ale na ketaminę bym uwagi nie zwrócił nawet trochę tak jak na heroinę - biorąc pod uwagę opisy doznań ale i widząc na żywo skutki (nawet te krótkoterminowe) jednak nigdy nie spróbowałem żadnej heroiny kokę kwas różne dziwne grzybki czy marychę po której niestety rzygam jak kot (czasem nie, ale przewidzieć kiedy tak, jest nie sposób) nawet i morfinę (którą się kiedyś dość nawet skutecznie usiłowałem znieczulić ostatecznie) ale nie żaden kompocik jednak czy inne brownie albowiem są masakryczne w widoku z zewnatrz całkiem jak ketamina
-
To co piszesz jest rzeczą która mnie frapuje - bo dobra zjechać psychoterapię nie jest trudno z pozycji naukowych jak Witkowski czy jak ja pacjenckich a jednak skoro psychoterapia funkcjonuje ima klientów znaczy odpowiada na jakieś potrzeby i coś realnie daje może my to źle mierzymy dla przykładu nie pasuje mi nawet ta moja krytyka do tego co obserwuję coś tu umyka. No ale w określonych warunkach również ma znaczenie lecznicze pisujący tu psychiatra zrobił podcast o ketaminie ona wywołuje dysocjację która w rezultacie obniża ryzyko samobójstwa to rzecz nie do przecenienia lepiej być rozpirzonym niż martwym chyba tu się nie będziemy spierać?
-
No wiesz są tu zaszłości stricte historyczne Psychoterapia tak w ogóle jest pomysłem Freuda i w jego psychoanalitycznym wydaniu została zdaje się niemal całkowicie zdyskredytowana - choć ma kontynuatorów właśnie w psychodynamicznym nurcie współczesnej psychoterapii Stąd do tego nurtu należy odnosić wszystko co wiemy o szkodliwości metod Freuda. Natomiast kilka nurtów psychoterapii wynikło z odrzucenia bujd psychoanalizy przez samych psychoanalityków I dotyczy to np. CBT oczywiście. Pytanie czy jednych bujd nie zastąpiono po prostu innymi? Moim zdaniem konstrukcja paradygmatu psychoterapeutycznego powinna być stricte naukowa - w sensie głównie procesu konstruowania założeń weryfikacji ich etc etc To dawałoby zdecydowanie inną jakość Tak nie jest - mamy różne teorie i założenia różnych twórców różnych nurtów które nie są obrabiane naukowo. Owszem wynikają z jakichś spostrzeżeń tych ludzi ale nie podlegając krytyce i weryfikacji są tylko wiecznymi hipotezami. A przecie psychologia neurobiologia psychiatria dają wystarczająca ilość materiału i metodologię do obróbki takich hipotez i budowy z nich prawdziwie naukowych teorii - teorii falsyfikowalnych. Takie teorie są podstawą nauki - póki się ich nie sfalsyfikuje oczywiście i tak też winno być w psychoterapii Napisałaś coś dla mnie ciekawego No takie fora jak to czy zaburzeni są bardzo ciekawym zjawiskiem samopomocy chorych Ale nie wylewałbym jeszcze całej psychoterapii z kąpielą jeszcze poszukajmy tych pozytywów w niej - jakoś czuję że tu jeszcze się da sporo powiedzieć pzdr
-
Z tą empatią jeszcze - może ja ją źle rozumiem Bo to nie jest tak że ja się wewnętrznie nie przejmuję stanem zwierząt czy nawet że zachowuję chłód - nie. tyle że przekazując im sygnały staram się użyć zachowania (które jest w sumie językiem) dla nich zrozumiałego. czyli jak chcę przekazać kotu że jestem przyjazny to go nie przytulam (choć koty to lubią nawet ale to już wysoki poziom przyjaźni) tylko mrużę do niego oczy, w kontakcie dotykowym z nim mruczę odstraszając pchrykam etc Z psem znów inaczej muszę okazać swe emocje - w każdym razie nie w naturalny dla człowieka sposób. Co do uczuć zwierząt w sensie jak je odczuwają to niestety nie wiele jesteśmy w stanie powiedzieć w temacie - komunikacja z nimi jest niestety mocno ograniczona. Ale niewątpliwie wykazują lęk radość da się rozpoznać ich wyluzowanie albo napięcie - inaczej niż my to okazują natomiast i rzecz w tym okazywaniu własnie. może to jest tak że my źle okazujemy empatię zwierzętom po prostu znaczy w sposób którego one nie znają i muszą się dopiero nauczyć bo hmm zwierzęta się dobrze uczą ludzkiego języka niewerbalnego - nawet nad podziw dobrze werbalnego zresztą również np psy są dzięki temu wspaniałymi opiekunami osób chorych na padaczkę bo umieją bardzo wcześnie rozpoznać symptomy ataku Tak czy siak kwestia posiadania uczyć to coś innego niż sposób ich okazania. Jak człowiek do nas mruży oczy czy mruczy to nie całkiem łapiemy o co mu chodzi a kot to rozumie Człowiekowi lepiej okazać jednak emocje po ludzku Witkowski który jest psychologiem w swej pierwszej przynajmniej książce w ogóle odradza psychoterapię a w zamian jej proponuje po prostu nic Ja mam inne podejście bo patrzę jako jednak pacjent i jak do tej pory znalazłem jednak jakieś pozytywy psychoterapii i zamierzam jeszcze ich poszukać bo bez tego krytyka nie była by krytyką po prostu. Odnośnie eklektyzmu to Witkowski go krytykuje raczej a mnie się on raczej podoba, do psychologów jestem zaś dobrze nastawiony - znów kwestia własnych doświadczeń. Mnie praca z psychologiem pomaga bardzo realnie i hmm mógłbym opisać w czym i jak nawet. Terapia grupowa jest mi znana i do niej mogę się szerzej odnieść - ma wyraźne plusy i wyraźne zagrożenia w mojej opinii.
-
Ja w ogóle nie cenię zbyt empatii - prawdę powiedziawszy uważam ją za chorobę nawet. Bierze się to poniekąd z mojego zawodu. Sporo się dziś mówi o tak zwanej empatii do zwierząt ja to widzę jednak jako pewien koszmarny trend do traktowania zwierząt jak ludzi i przypisywania im ludzkich emocji zachowań motywacji a nawet myśli. Mój zawód polega na nawiązywaniu ze zwierzętami pewnych krótkotrwałych zazwyczaj relacji. Nie ma to jednak nic wspólnego z empatią - musze przekazać zwierzęciu zrozumiałe dla niego sygnały które pozwolą mi bezpiecznie wykonać moją pracę a zwierzęciu się niezestresować skomunikować się znaczy z pacjentem iprzekazać powiedzmy że znak pokoju To jakby rodzaj języka obcego niewerbalnego którym musze się posłużyć - jest on inny dla każdego gatunku zwierząt Inaczej idzie to z psem a inaczej z kotem a jeszcze inaczej z koniem czy krową... Najbardziej ludzkie są świnie ale tez jest to bardzo dalekie od kontaktu z niemym... W niczym to nie przypomina objawów empatii ale działa korzystnie i skutecznie Natomiast empatia jaką widzę wobec zwierząt jest jakimś koszmarem emocjonalnym od strony ludzkiej i lękiem przed nim zwierzęcia No mniejsza - rozumiem oczywiście że empatia między ludźmi szczera czy zagrana buduje pewną więź ale nie jej oczekuję lecz profesjonalizmu. Konflikt z psychoterapeutą mnie dziwi - po cóż on niby? Ja w ogóle jestem dość otwarty - nie mam problemu z mówieniem o sobie ani o emocjach które czuję ani o historii ani o myślach no jakoś tak po prostu Staram się być szczery w miarę konkretny - owszem czasem daję się ponieść dywagacjom co jest chyba moją wadą (ale lubię siebie ogólnie i uważam że ja to najlepsza z możliwych wersji mnie). Chyba bardziej mi zależy żeby usłyszana była istota problemu o którym mówię i z którym nie daję sobie rady niż by ktoś okazywał mi empatię. ( a może żebym ją mógł wypowiedzieć? sam nie wiem) Cieszą mnie rady i zazwyczaj je wypróbowuję. Do spraw staram się podchodzić chłodno i intelektualnie choć jestem dość emocjonalnym człowiekiem Próbuję przemyśleć strategię działań i wybrać słuszną (czyli tę którą za taką uważam). Emocje lubię ale im nie ufam bo zwykle mi nie pomagają... No dobra dobranoc i dobrych snów wszystkim
-
No i ja bym jednak chciał do tego się odnieść dość konkretnie Napisałaś tak Mierzalność zmian w korze przedczołowej i hipokampie u osób z depresja i po CBT nic nam nie mówi o kierunku tych zmian (czyli czy są pozytywne czy negatywne) ani o ich skali - mówi jedynie że dają się zmierzyć I dlatego to nie jest dowód na skuteczność CBT po prostu. Znów nic nie dowiadujemy się o naturze tej zmiany. I dlatego to nie jest dowód na skuteczność CBT po prostu. No i tu sięgnę do tych badań " W badaniu przeprowadzonym w klinikach badawczych w 3 uniwersyteckich ośrodkach medycznych w Stanach Zjednoczonych wzięło udział łącznie 452 dorosłych pacjentów ambulatoryjnych z przewlekłą lub nawracającą MDD. Pacjentów przydzielono losowo do grupy leczonej wyłącznie ADM lub do grupy leczonej terapią poznawczą w połączeniu z leczeniem ADM. Leczenie kontynuowano przez okres do 42 miesięcy, aż do wyzdrowienia. (...) Terapia poznawcza w połączeniu z leczeniem ADM zwiększa tempo powrotu do zdrowia po MDD w porównaniu z samymi ADM, przy czym efekt ogranicza się do pacjentów z ciężką, nieprzewlekłą depresją." no cóż tu nie badano jednak CBT a CT Co ciekawe założono na wstępie że CT i ADM mają taką samą skuteczność stosowane niezależnie od siebie ale odwołano się w tym założeniu do badań z 1981 które twierdzą że "W praktyce ogólnej terapia poznawcza okazała się skuteczniejsza niż leczenie farmakologiczne" realy ??? Nic tu rzecz jasna nie ma o nawrotach depresji - sorrki ale jednak dokonałaś konfabulacji no to znówsięgamy do tych badań meataanaliza ta "Celem tego przeglądu było zapewnienie kompleksowego przeglądu metaanaliz badających skuteczność CBT. Zidentyfikowaliśmy 269 badań metaanalitycznych i przejrzeliśmy z nich reprezentatywną próbę 106 metaanaliz badających CBT pod kątem następujących problemów: zaburzenia związane z używaniem substancji psychoaktywnych, schizofrenia i inne zaburzenia psychotyczne, depresja i dystymia, choroba afektywna dwubiegunowa, zaburzenia lękowe, zaburzenia somatoformiczne, zaburzenia odżywiania, bezsenność, zaburzenia osobowości, gniew i agresja, zachowania przestępcze, ogólny stres, niepokój spowodowany ogólnymi schorzeniami, przewlekły ból i zmęczenie, niepokój związany z powikłaniami ciąży i żeńskimi schorzeniami hormonalnymi.Dodatkowe przeglądy metaanalityczne miały na celu zbadanie skuteczności terapii poznawczo-behawioralnej w leczeniu różnych problemów u dzieci i osób starszych. Najsilniejsze poparcie dla terapii poznawczo-behawioralnej istnieje w przypadku zaburzeń lękowych, zaburzeń somatoformicznych, bulimii, problemów z kontrolą złości i ogólnego stresu. W jedenastu badaniach porównywano wskaźniki odpowiedzi pomiędzy terapią poznawczo-behawioralną a innymi metodami leczenia lub stanami kontrolnymi. W 7 z tych przeglądów terapia poznawczo-behawioralna wykazała wyższy wskaźnik odpowiedzi niż warunki porównawcze, a tylko jeden przegląd wykazał, że terapia poznawczo-behawioralna miała niższy wskaźnik odpowiedzi niż metody porównawcze. Ogólnie rzecz biorąc, baza dowodowa terapii poznawczo-behawioralnej jest bardzo mocna. Konieczne są jednak dodatkowe badania w celu zbadania skuteczności terapii poznawczo-behawioralnej w randomizowanych badaniach kontrolowanych. Co więcej, z wyjątkiem populacji dzieci i osób starszych, nie zgłoszono żadnych metaanalitycznych badań terapii poznawczo-behawioralnej dotyczących określonych podgrup, takich jak mniejszości etniczne i próby o niskich dochodach." nie wykazała nic z tego co twierdzisz Także przepraszam Cię ale musze stwierdzić że nadużyłaś zaufania swych czytelników ewidentnie. Mnie to ryba ale wiesz wiarygodność to zwyczajnie rzecz która się traci łatwo pzdr
-
Chciałbym do tej wypowiedzi wrócić skoro poszukuję pozytywów w psychoterapii Był to pierwszy mocny argument na rzecz pozytywów psychoterapii w tej naszej dyskusji. Tak sobie myślę że psychoterapia może faktycznie dać to poczucie bycia słuchanym poczucie pewnych zmian mniejszego stopnia utrudnień w codziennym funkcjonowaniu i oczywiście doraźnego wsparcia. Czy to ważne w zdrowieniu - myślę że tak. Poczucie może być niezależne od wad psychoterapii na co zresztą sama psychoterapia wskazuje Jeśli Guru nie jest zbyt napastliwy ani też obojętny a zwyczajnie życzliwy to czemu miałby nie posłuchać nawet tylko imitując empatię? Samo to powinno już dać ten efekt. Człowiek czujący się zrozumianym i wysłuchanym poczuje się jednak nieco lepiej i pewniej. Uświadomienie sobie czegoś z kolei zalezy od tego czy jest to autoproces czy rzecz wdrukowana manipulacją Jeśli Guru jest hmm mało aktywny manipulacyjnie można coś sobie samemu uświadomić werbalizując myśli a nawet dostrzec jakieś schematy myślowe. Oczywiście może się też zdarzyć nietypowy psychoterapeuta mający jakąś wiedzę przydatną i się nią łamiąc zasady psychoterapii dzielący - to zmieniałoby postać rzeczy całkiem. No jest w każdym razie myślę jakaś szansa na takie zdarzenia - czy duża nie umiem ocenić intuicyjnie sądzę że to kwestia przypadku a szanse na to są jak 1/3 stosunku wykształconych odpowiednio psychoterapeutów do tych bez kompetencji fachowych
-
Ogólnie rzecz biorąc możemy owszem stwierdzić że zdrowienie czy zdrowie jest niemierzalne ale wtedy niemierzalna jest także skuteczność metod leczenia No ale skoro da się policzyć jakoś np skuteczność pregabaliny w leczeniu lęku (wynik w Skali Lęku Hamiltona stosuje się jako przykładowy miernik) to tak też można by mierzyć skuteczność psychoterapii Oczywiście nie ma tu siły na podwójnie ślepą próbę ale i tak możliwości obiektywizacji wyniku po prostu są Trzeba tylko chcieć. czyli coś źle zrozumiałem? oki mogę nie kontynuować - to dla mnie w tej chwili w sumie raczej poboczna sprawa Nasze stanowiska są inne ewidentnie a każdy może sobie je swobodnie ocenić jak uważa Nie rozumiem zarzutu że prezentuję cokolwiek ze swoich przemyśleń jako analizę naukąwą lub taki dowód Gdzie niby? i Teraz nie wiem czy zignorować twoje tezy i manipulacje czy się do nich odnieść jednak? Proszę ułatw mi zadanie i po prostu to raz jeszcze napisz. Mogę zrobić tak jedno jak drugie. No i ja się z Tobą tu zgodzę tyle że nie ma nurtu psychoterapii który by też miał taki paradygmat
-
Co do zdrowienia - to dobry argument. Ja może mam jakiś tu punkt odniesienia bo ujawnienie się choroby to konkretny moment i sytuacja stanowiąca cezurę u mnie między jako takim zdrowiem czyli samodzielnym radzeniem sobie w życiu a chorobą czyli czasem jednak niepełnosprawności ale oczywiście nie każdy z nas tak ma jak ja. Odnośnie informacji o weryfikacji badań opieram się całkowicie na tekstach Witkowskiego i nie mam powodu by mu nie wierzyć. Prawo nie jest blisko psychologii ale też jest nauką społeczną i ma te same problemy które opisał Witkowski a prawo jest mi nadal może nie bliskie co hmm nadal mnie interesuje - szczególnej jego filozofia i socjologia. Stawiasz mi spore zadanie. Zacznę od uwag administratora - no przecie w subiektywnych z natury rzeczy wypowiedziach nie przedstawię pełnej rzeczywistości naukowej - nie oczekuj tego bo to jest niemożliwe. Nie mam tez zamiaru nikogo do niczego zniechęcać - stąd za każdym razem gdy zachodzi taka potrzeba informuję lojalnie że nie mam specjalnej wiedzy o psychoterapii. Natomiast skoro jako administrator oczekujesz odniesienia się szczegółowego do kontrargumentów oki - mogę to zrobić i nawet zrobię to chętnie bo to może być pouczające dla mnie samego. Do roboty zatem. Nie słyszałem ani o doktor miłości ani o innych których wymieniasz. Moja nieufność do psychoterapii nie wynika ze znajomości patologii psychoterapii ani nawet z przykrych osobistych doświadczeń (choć te ostatnie mają może jakiś wpływ na zjadliwość krytyki - ale zazwyczaj jestem także zajadłym krytykiem nawet gdy dokonuję samokrytyki. Moja nieufność wynika z 5 punktów które opisałem chyba dość jasno ale ok powtórzę 1.z braku kompetencji psychoterapeutów do zajmowania się problemami psychicznymi - wynikający ze szczątkowej ich na ten temat wiedzy 2. ze słabych założeń i teorii psychoterapeutycznych czyli kiepskiej jakości paradygmatu coś co jest już w założeniach błędne - nie ma prawa zadziałać w praktyce 3. z wady samego podejścia psychoterapeutycznego czyli uzależnienia skuteczności psychoterapii nie od jej faktycznej efektywności od wiary w jej skuteczność osoby poddawanej psychoterapii (skoro od początku musimy wierzyć ze tak będzie to i ex post wierzymy że tak było nawet wtedy gdy brak jest realnych efektów.) 4. z zagrożenia wynikającego z apriorycznej pozycji psychoterapeuty jako rzekomego eksperta - efekt Guru 5. z założenia psychoterapeutycznego że głównym powodem zaburzeń psychicznych jest konstrukcja wewnętrzna osoby chorej - czyli faktycznego przerzucenia winy za chorobę na chorego Z tego wynika moja więcej niż nawet nieufność bo to są wprost sformułowane zarzuty jakie jako pacjent stawiam psychoterapii Owszem jeden z moich ale jednak nie argumentów tylko twierdzeń jest generalizacją i choć generalizacja jest metodą erystyczną to jednak potrafię jej użycie obronić Używam generalizacji konkretnie to raz w 1 punkcie pisząc że psychoterapeuci nie mają kompetencji do zajmowania się problemami psychicznymi - oczywiście mogą istnieć również kompetentni Tyle że ja jako osoba chora nie mam szans ich wyszukać i tego tyczy się akapit "Jestem chory i potrzebuję pomocy a nie zdrowy i gotów do poszukiwań (skądinąd niepotrzebnej mi wtedy) "dobrej" pomocy fachowca. O tym trzeba pamiętać - nie trafiamy do psychoterapeuty w takiej formie i mając taką wiedze by go mieć możliwość sprawdzić. To właśnie powoduje że nadużycia obciążają całą tę branżę i ją w sumie dyskwalifikują jako formę pomocy dla osób chorych." Generalizacja ta dotyczy jednak konkretnej sprawy - wykształcenia kierunkowego psychoterapeutów i tylko w tyej sprawie można by mówić o konfrontacji z jakimiś danymi Jednak nie podajesz danych o statystykach dotyczących wykształcenia psychoterapeutów tylko dane o tym że rzekomo "po terapii CBT u osób z depresją występują mierzalne zmiany w aktywności kory przedczołowej i hipokampa" Cóż ma piernik do wiatraka? no ciekawe stwierdzenie dziesiątki tysięcy publikacji z różnych dziedzin (psychologia, psychiatria, neurobiologia), które pokazują skuteczność CBT - niestety jest ono fałszywe - np. przeglądowe metabadanie bibliometryczne policzyło 6 652 RCT w obszarze zdrowia psychicznego (autor: Chen i in., 2023) — to dobry punkt odniesienia dla szacunku całej kategorii RCT psychiatrii/psychologii. Całkowita liczba RCT psychoterapii opublikowanych globalnie w latach 1900–2025: ≈ 5 000 – 15 000. Doliczmy do tego drugie tyle na też quasi-randomizowane i kontrolowane próby i mamy zakres 10 do 30 tys w latach 1900–2025 - oczywiście to dla całej psychoterapii w tym okresie a nie tylko CBT i nie każde z tych badań dało wynik że jakakolwiek psychoterapia była skuteczna Mowa o dziesiątkach tysięcy badań potwierdzających rzekomo skuteczność CBT jest jak widać po prostu manipulacją polegającą na zmyśleniu danych. ok będę to kontynuował skoro tego oczekujesz ale chwilowo przerwa pozdrawiam
-
Tak propos takich myśli jest taki wątek na innym forum im poświęcony https://www.zaburzeni.pl/post80676.html?hilit=Myśli mordercze#p80676
-
No tak to jest cała kupa argumentów. Owszem jest tak że i fizjoterapeutę trzeba sobie znaleźć dobrego i nam pasującego bo są różni. Jednak jest tu jednak zasadnicza różnica - fizjoterapia działa czy w nią wierzymy czy nie czy nawiążemy "relację terapeutyczną" czy nie I tego samego trzeba oczekiwać od skutecznej psychoterapii. Bezkarność psychoterapeutów to mi mało przeszkadza akurat - myślę że opinia o nich podobnie jak o np. sprzedawców cudownych garnków dla emerytów, jest wyrabiana przez nich samych i tak czy inaczej poniosą konsekwencje tego co robią. Nie moja to jednak sprawa - nie czuję misji prokuratorskiej. Brak wiedzy jednak czy zwyczajne olewanie mnie jako pacjenta po prostu dyskwalifikuje i psychoterapeutę i akceptujący go solidarny z nim zespół. Jestem chory i potrzebuję pomocy a nie zdrowy i gotów do poszukiwań (skądinąd niepotrzebnej mi wtedy) "dobrej" pomocy fachowca. O tym trzeba pamiętać - nie trafiamy do psychoterapeuty w takiej formie i mając taką wiedze by go mieć możliwość sprawdzić. To właśnie powoduje że nadużycia obciążają całą tę branżę i ją w sumie dyskwalifikują jako formę pomocy dla osób chorych. Nie rozumiem czemu nie miałbym krytykować manipulacyjnych metod psychoterapii - same w sobie są szkodliwe i nieetyczne i jak najbardziej muszą podlegać krytyce. Zresztą nie ma rzeczy nie podlegających krytyce po prostu. Psychoterapia jest biznesem jak np marketing sieciowy i ma te same cechy sekty i religii co MLM tyle że w odróznieniu od MLM wymaga wysokiego kapitału poczatkowego no i MLM czasem oferuje użyteczne produkty... I bynajmniej nie jest tak że jeśli odrzucamy psychoterapię to i psychiatrię To jest dopiero manipulacja To równie sensowne co powiedzieć że odrzucając astrologię odrzucamy fizykę kwantową. Podobnie możemy krytykować metaanalizy indywidualne badania, dane neurobiologiczne i wszystko inne Tak to działa w prawdziwej nauce że wszystko podlega krytyce i sprawdzaniu - tak funkcjonuje np. fizyka i dlatego się rozwija właśnie tak dynamicznie. W odróżnieniu od paranauki która jedynie produkuje kupę bzdetów których się nie krytykuje i nie weryfikuje. Podajesz kilka badań więc ok które z nich zostało powtórzone zweryfikowane przez inny zespół jakie mają recenzje te badania i gdzie można przeczytać ich krytykę? Co nam daje wiedza załóżmy że byłaby potwierdzona kolejnymi badaniami albo choć kolejną analizą danych źródłowych o tym że "że po terapii CBT u osób z depresją występują mierzalne zmiany w aktywności kory przedczołowej i hipokampa" czego jest to efekt? słuszności założeń CBT efektywności metod czy może tego o czym pisałem czyli odwrócenia uwagi pacjenta od jego życia i choroby? Aby potwierdzić skuteczność CBT trzeba by wykazać że co najmniej duża cześć jej pacjentów po prostu zdrowieje tylko że jakoś nie ma takich badań a przecie to nietrudne psychoterapeuta może prowadzić anonimowe statystyki można je zbierać i badać i nie będa to wtedy próbki kilkunastoosobowe kiedyś tak zrobiono z psychoanalizą co opisuje zresztą Witkowski i co i utajniono wyniki 3 tys. raportów wysłanych przez praktykujących psychoanalityków bo dawały podobno mylny obraz... Taka to sytuacja jest niestety To super. Jak możesz opisz sprawę będzie to dla nas cenne. zaraz a to my tego nie umiemy? to jest dla mnie zupełna nowina - jak ja przeżyłem 53 lata nie umiejąc samo się regulować nie rozumiejąc swojej radości czy smutku i nie dając sobie w życiu rady? No wiesz bądźmy jednak poważni... albo o regresję albo o wnioski z marzeń sennych albo o jakąkolwiek inną rzecz która dany nurt sobie wymyślił jako cel nowe wzorce reagowania to CBT akurat i tylko CBT nic jednak nie wskazuje by CBT było lepsze od całkowiciew absurdalnej psychodynamicznej Bardzo cenię twój wpis bo jest próbą podjęcia dyskusji zdecydowanie merytorycznej nie mniej nie ustrzegasz się powtarzania tekstów reklamowych i zawartych w nich manipulacji to do niczego nie prowadzi bo owszem mogę te manipulacje zbić i obnażyć jak na wstępie to przykładowo robię ale to nadal bicie piany a nie refleksja nad psychoterapią Co działa w psychoterapii i jaki ma to mechanizm? Po co stosowana jest psychomanipulacja? Wreszcie czemu mimo tak ciekawej metody zwyczajnie nie zdrowiejemy? Oto są pytania No niestety i owszem. Propos tego po tym jak opowiedziałem w końcu o tym objawie w czasie pierwszego pobytu na oddziale dziennym - jeden z pacjentów skomentował to tak "wiesz chyba powinieneś pójść do psychiatry" - i wszyscy się roześmialiśmy. Zanim coś się dowiedziałem o myślach morderczych musiało minąć jeszcze kilka miesięcy i bez przypadkowej wypowiedzi psychiatry która mnie nie przyjęła na oddział zamknięty na ten temat i pociągnięcia go w ratunkowej rozmowie z psychologiem po odejściu z drugiego pobytu na oddziale dziennym do dziś bym nic nie wiedział i się tym zamartwiał A tak hmm wiedząc jaka jest funkcja tych myśli czyli po co mózg je produkuje i fiksuje się na tym makabrycznym dość temacie mogę sobie wyluzować z obawami że coś takiego zrobię Tak się po prostu dzieje w sytuacjach kompletnej bezradności i poczucia zagrożenia że mózg podsuwa takie rozwiązania celem wywołania wrażenia sprawczości (jakiejkolwiek sprawczości) Walka z takimi myślami nie powoduje że one znikną - trzeba im dać przelecieć przez świadomość bez obaw o ich realizację same znikną jak zły koszmar dobrze przy tym jest znaleźć miejsce bezpieczne i przyjazne - co zdecydowanie pomaga a jeszcze lepiej się w nim czymś konstruktywnym i wciągającym zająć dobrze jest też brać pregabalinę likwidującą objawy lękowe (czy coś innego co tam lekarz wymysli)
-
Tak propos ratowania życia - no to jest moim zdaniem całkiem realne.
-
Tak na marginesie wspomnienia o psylocybinie W przypadku każdego leku przed podaniem go waży się zalety i wady i podaje się zazwyczaj gdy zalety przeważają Nawet więc gdy mamy do czynienia "jedynie" z odwróceniem uwagi chorego mającego myśli samobójcze to jest to wskazanie do podania takiego leku. Ogólnie w medycynie robi się sporo by pacjent jednak żył Nie mam innego celu niż samemu się zastanowić nad przydatnością psychoterapii mnie samemu. Krytyka choć wygląda na działanie wrogie i tak ja odbieramy kiedy jest kierowana do nas samych zasadniczo zupełnie nie jest działaniem wrogim. Czasem tak to w życiu jest że coś wygląda na jakieś a jest inne... Celem krytyki nie jest zohydzić to co krytykujemy i to nawet wtedy gdy jesteśmy w tej krytyce mocno przesadni zgryźliwi czy złośliwi. Celem krytyki jest znalezienie i wskazanie słabości braków błędów i tym podobnych rzeczy, ale także pozytywów. To daje możliwość doskonalenia. I hmm tak jest całkiem na poważnie. Np. kiedy źle wykonuję swoją robotę jako technik wety i ktoś mnie skrytykuje nawet bardzo ostro (a szczerzę mówiąc wolę by mi powiedział że coś s/cenzura/iłem niż głaskał kotka za pomocą młotka - bo lubię jasny przekaz zwyczajnie) to ja mam szansę się poprawić i robić daną rzecz dobrze albo lepiej - wyeliminować to co jest błędem Owszem w trakcie jak mnie zjebuje to mi nieco mi niefajnie ale jestem dorosłym już chłopcem i mam do tego dystans zwracam uwagę na sedno a nie na entourage Czasem człowiek zjeby zwyczajnie potrzebuje - np. wtedy gdy ulega błogiemu samozadowoleniu... Moja ex jest technikiem wety tak jak i ja i to powoduje że dostęp do krytyki zawodowej mam zasadniczo zawsze A że ją lubię to hmm...
-
Tak na tym moim przykładzie czy nie jest okropniej mieć myśli mordercze (a wtedy dotyczyły one zupełnie konkretnej osoby - nastoletniej dziewczyny) których się boisz niż ulegać dowolnym bzdetom wciskanym ci manipulacją przez Guru? Moim zdaniem okropniej jest mieć te mordercze myśli. Acz wtedy akurat tego mechanizmu Guru od bzdetów nie zaobserwowałem zupełnie - nie było bowiem okazji za specjalnie o sobie opowiedzieć więc i nikt mi nic wciskać nie zdążył. Tak przy okazji powodem mojego odejścia z oddziału wtedy było inne zmęczenie. Zmęczenie tym stanem skupienia uwagi na słuchaniu innych - to także jest wyczerpujące. Oraz to że czując się lepiej - pomyślałem "no kurdę dam radę" O tym że nie dam przekonałem się dużo później - nie da się bowiem wrócić do życia w którym występują czynniki zaostrzające chorobę bez wiedzy i umiejętności jak sobie z nimi radzić i sobie dać radę. Hmm sekta znaczy cię zniechęca... No mnie nieco również - a szczególnie obecność w niej Guru bez żadnych kwalifikacji. Dlatego wolałbym by psychoterapeuci byli jednak dobrze wykształceni i mieli wiedzę o chorobach psychicznych ich mechanizmach objawach i skutecznych sposobach w jakie pacjent może sobie poradzić. Czyli by ich kompetencja opierała się na w miarę możliwości solidnych podstawach a nie dmuchanych teoriach z sufitu. Ba wolałbym by nie było Guru lecz asystent zdrowienia mający umiejętności manipulacyjne i owszem ale stosujący je tak jak fizjoterapeuta do usprawniania pacjenta - usprawniania dającego wymierny efekt. Natomiast mechanizm sekty występuje w różnych okolicznościach - wcale niekoniecznie niebezpiecznych Dla przykładu chcemy nauczyć się rysować i idziemy na poświęcone temu zajęcia I tam mamy Guru który nas rysowania uczy... Oczywiście ten Guru faktycznie umie rysować i może nas czegoś nauczyć i dlatego odnosimy z tego korzyść w postaci tego że się rysować nauczymy Taki Guru nam niestraszny nawet jak jest osobiście dupkiem i narcyzem
-
Pisząc powyższe przyglądam się efektom mojego pierwszego pobytu na oddziale dziennym. Trafiłem tam w złym stanie - miałem odczucie znajdowania się stale w klatce, widziałem tunelowo, mało i powoli reagowałem na bodźce zewnętrzne, zmagałem się z pojawiającymi się szczęśliwie od czasu tylko do czasu myślami samobójczymi i zdecydowanie częściej natrętnymi myślami morderczymi - co do których mocno bałem się że je zrealizuję, spałem po 16-18 godzin na dobę i byłem tym bardzo zmęczony - zupełnie brakowało mi nadziei na polepszenie tego stanu. Przyjście na oddział dzienny było zmianą mojej sytuacji codziennej - odciągało mnie dosłownie od mojego zwykłego życia i samej choroby. Zasadniczo jednak miałem taki cel by opowiedzieć o tym co czuję wewnątrz i jakoś to poukładać poszukać rozwiązań. Do samego opowiedzenia nie za bardzo doszło - nie pomnę już ile tam spędziłem ale ze dwa tygodnie i nie było okazji nic specjalnego o sobie i chorobie powiedzieć. O poukładaniu i znalezieniu rozwiązań problemów w ogóle mowy nie było. A jednak mój stan się z dnia na dzień poprawiał - czułem się coraz lepiej. Znikło uczucie bycia w klatce i tunelowego widzenia, ustąpiły niepokojące myśli, poczułem się zdecydowanie pewniej. Sama konieczność innego ustawienia dania powodowała że spałem mniej. Cóż zadziałało w ten sposób skoro leki brałem te same co wcześniej? Co się zasadniczo zmieniło? Otóż sądzę że to że podszedłem do sprawy poważnie czyli np słuchałem uważnie i ze skupieniem tego co mówią inni ludzie o swoich problemach - spowodowało odwrócenie mojej uwagi od choroby Dało wytchnienie i pozwoliło odpocząć. Codzienna gimnastyka interakcje z innymi pacjentami także. Motywująco działało patrzeć na to że ludzie z podobnymi lub innymi całkiem problemami starają się sobie pomóc. Tak więc owszem ani o krok się nie posunąłem w leczeniu swojej choroby nie dowiedziałem się niczego na jej temat ani żadnego problemu nie rozwiązałem to jednak w krótkim terminie (no nie tak krótkim bo kilkumiesięcznym jednak) poczułem się subiektywnie lepiej. Byłem w stanie funkcjonować. Moja choroba nie uległa jednak zaleczeniu nawet i wróciła za te kilka miesięcy z owszem mniejszą nieco siłą ale wróciła I co ciekawe byłem wobec niej podobnie bezradny jak wcześniej. Kiedy więc tak sobie to wspominam to przypisując tamto polepszenie jednak po prostu odwróceniu mojej uwagi od mojego życia i mojej choroby - widzę jego pewne zalety. no bez przesady - nasze choroby są zdecydowanie jednak okropniejsze a w końcu z nimi walczymy
-
Systemowa manipulacja psychiką ofiary jaką jest co do swej zasady psychoterapia i konieczny w niej mechanizm Guru - potulny uczeń - to nic innego jak obraz działania sekty Nawet bez najszkodliwszych jej działań takich jak narobienie nam jako pacjentom kłopotów osobistych czy rodzinnych działa to tak że nasz czas jest zajmowany zupełnymi bzdetami robiącymi pozór leczenia. To tak jak w sekcie gdzie ktoś zajmuje twój czas zupełnie ci niepotrzebnymi treściami odciągając cię od twojego życia. Potencjalnie taki mechanizm jako odciągający cię od twojego życia więc również od choroby mógłby dać jakiś efekt po prostu odwracając twoja uwagę i fiksację na chorobie. Chorując psychicznie trudno jest nie traktować jej ze śmiertelną wręcz powagą. Jej objawy są upierdliwe tym bardziej że modyfikują nie tylko twoje postrzeganie ale i bieżącą świadomość. Kiedy masz Guru i on coś tam ci wdrukowuje to odwraca to Twoją uwagę od choroby np. kierując ją na wydumane całkiem problemy twej rzekomej nieświadomości czy rzekomych niewłaściwych wzorców myślenia czy na rzekomy rozwój osobisty albo cokolwiek innego. Nie leczysz się obiektywnie rzecz biorąc ale pozornie mniej chorujesz - twoja uwaga jest bowiem zajęta tymi dowolnymi bzdetami. To zaś daje pewien oddech od choroby. Pytanie czy taki mechanizm jest jakoś bardziej pomocny w faktycznym leczeniu choroby Czyli trwałym zmniejszaniu lub likwidacji jej objawów Naprawie jej mechanizmów lub likwidacji jej przyczyn? Albo czy może jakoś usprawnić funkcjonowanie osoby chorej? Czy jedynie udaje że to robi? Mam tu duże wątpliwości. Myślę że odwrócenie uwagi od choroby samo w sobie może być korzystne ale zupełnie nie wymaga mechanizmów sekty. Wypracowanie bowiem niezależnych od bycia w tej sekcie czyli posiadania tego Guru który odwraca uwagę mechanizmów pozwalających się oderwać od fiksacji na chorobie byłoby skuteczniejsze Użycie zaś mechanizmu sekty prowadzi do uzależnienia od niej - używamy bowiem jednak zewnętrznej używki która czasem szkodzi nam bardziej niż sama choroba pierwotna przy okazji poczytałem badania o skutkach przyjmowania psylocybiny i one są podobne do powyżej tu opisanego mechanizmu sekty psychoterapeutycznej - efekty psychodeliczne także po prostu odwracają uwagę od choroby
-
Tu mam poważne braki ale znam coś węgierskiego niby dziecięca piosenka ale tu w wykonaniu dość słynnych Gruzinek a tu 3 wersje w zależności od regionu w którym mieszają Węgrzy 1 to wWęgry 2 to Mołdowa 3 to Rumunia i Szeklerzy z Transylwanii piosenka jest tak stara że pewnie średniowieczna a jest o tym że idzie wiosna i że wszystko będzie się kochać - a są napisy angielskie nawet czasem sobie to nawet śpiewam w wersji czysto madziarskiej a szczególnie wczesną wiosną
-
Tak prawdę mówiąc to wolę jednak dynamiczniejsze basowe kawałki niż tamto o np to o czym to jest to pojęcia nie mam a chyba że ciemno jest i głośno za to to jest o tym że To Dziwne co się stało z potomkami Czingis Hana -Yuve Yuve Yu znaczy dziwne dziwne magia akwolitów taka
-
no taak słucham Twoich - fajne kurczę ma głębię też mi nieznane swoja droga lubisz basy? To Piraci z Karaibów oryginalnie a tu panowie się popisują rzecz jasna bass bobby ma spore możliwości wokalne co bardziej widac np tu to nisza ale czasem lubię
-
oj jest!!!! To jak mogę to wrzucę coś co lubię i chętnie posłucham teraz piosenka jest o tym że jak się czegoś nie zrobi to przylecą ptaszyska i zeżrą nam ziarno - tak circa about z innej beczki lubię też to piosenka to ramol straszny (tekst jest z okresu między 1683 a 1700) ale głos Shirley Colins tu jest dla mnie boski takie wykonanie angielskich ballad chyba lubię najbardziej może tylko troszkę bardziej lubię to ale to dla odmiany nowinka z 1969