-
Postów
197 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Fuji
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 8
-
Dziękuję Ci. Może i mój czas nadchodzi. Może robię fajne rzeczy... Uciekłem w robotę. Nie dwa a trzy etaty teraz ogarniam. Jeden to praktycznie sam tehnologię tworzę i się staram jak tylko mogę. Druga robota mega odpowiedzialna. Jedna przynajmniej taka w której odpoczywam. No ale te moje starania się jakby celu nie miały. Tak jakbym szedł nie wiadomo dokąd. Przestałem cokolwiek nawet kupować .... bo po co? Zbliża się urlop a tego się boję. Mam w planie wsiąść w samochód i jechać przed siebie. Ja się psychicznie trzymam. Tylko czuję się niechciany. Nawet tutaj czuję jakbym zawadzał. Ja się będę trzymał. Mnie już nie da się tak złamać jak kiedyś, oj nie. Nawet miesiąc temu cwaniaczka takiego w pracy pogoniłem. U mnie taka pustka jakaś w środku i to boli. Reszta działa.
-
Czy jest dalej sens? Nie jestem potrzebny. Czy kiedykolwiek byłem? Nawet się zastanawiam czy tu przychodzić. Mój czas minął nie zaczynając się. Nie wiem co mam zrobić.
-
Nie wiem jak się czuję. Tak naprawdę nie zdaję sobie sprawy kiedy może nadejść grom z jasnego nieba. Staram się być czujnym. Nie czuję zmęczenia bo ciągle pracuję. Nawet teraz siedzę i coś robię. Naprawdę jest mi trudno stwierdzić swój stan bo praca tłumi myśli. Boję się przystanąć na moment. Urlop się zbliża. Boję się tego strasznie.
-
Jeśli oddychasz to znaczy, że masz o co walczyć. Nie walczą ci już mają swoją mogiłę. Ich czas się zakończył. Czasami zmiana nadchodzi jak grom z jasnego nieba. Nie lubię w sumie tego durnego słowa "walka". My nie mamy walczyć. Walczyć można przeciwko komuś. Jeśli mamy sami ze sobą problem to walczymy przeciwko sobie samemu? My mamy sobie pomóc.
-
Ja się nie leczę. Właśnie ta robota zaczęła nadawać jakikolwiek sens mojemu życiu. To tam wiele traum zniknęło. Jak zaczynałem to od razu zauważono, że robię to jakbym to cale zycie robił. Cokolwiek nie kazali to robiłem bezbłędnie. Nawet na jakim egzaminie egzaminator zapytał skąd ja jestem. Myślał, że jakiś specials czy coś lol. Zdziwił się jak mu powiedziałem, że jestem nikim. Analizuję wszystko sam i staram się zrozumieć skąd to się wzięło i jak sobie z tym radzić. Krok po kroku do przodu i już. Sporo przeszedłem i w relacjach z ludźmi już jest lepiej właśnie przez to co robię. Nie zmienia to faktu, że uciekłem w pracę a prywatnie to wracam i albo śpię albo w sufit się patrzę rozmyślając nie wiadomo o czym. Zmarnowałem swój czas i tego żałuję. To mnie gryzie najbardziej i myślę, że na tym polu to psychiatrzy nie pomogą. No bo co by mi powiedział? Czas mi cofnie? Nie zdajecie sobie sprawy jak proste życiowe sprawy mnie ominęły.... takie rzeczy jakie by nie przyszły wam do głowy. Jakby w szkole, tak jak teraz pewnie jest, ktoś zauważył problem to by się coś dało z tym zrobić. Teraz jest większa świadomość i wiedza w tym temacie. Nikt dawniej tego nie analizował i się nie zastanawiał czego jest tak czy tak. Niby kilka lat później a już było inaczej. Po to tutaj też i jestem bo sobie czytam i analizuję. Teraz to ja niosę czasami pomoc niż jej potrzebuję. Jak wynajdą maszynkę do podróży w czasie to pierwszy wsiadam i naprawiam co trzeba.
-
Nie.... bez problemu. Ja tylko prywatne życie mam puste. Nie umiem w tej materii działać albo taka karma. Ja działam naprawdę tak profesjonalnie jak tylko potrafię. Powiem Ci tak.. Ja to jestem nikim. Są naprawdę osoby w tej materii lv hard i wierz mi, że jak mam z nimi kontakt to psychicznie stwierdzam, że ze mną to jest idealnie. Wiesz ilu ludzi ma właśnie przez to problemy w życiu prywatnym..... ale radzą sobie w życiu jakoś. Jak oni to ogarniają to nie wiem. Mam traumy z dzieciństwa jak każdy ADHD tak samo a każdy wie z czego to wynika. Mi jest naprawdę tylko prywatnie ciężko. Samotność taka.... czasami tak mi przykro i smutno.... dlaczego? Nie wiem
-
A bo ja wiem.....? Różnie to bywa. Toksycy mnie unikają bo przestałem się z nimi cackać. Osoby wykrozytujące ludzi trzymają się z daleka bo nie pozwalam sobie na takie gierki. Moja druga praca jest naprawdę niebezpieczna i skutki drobnego błędu mogą kosztować ludzkie życie. Tu nie ma miejsca na błędy. A co masz zrobić jeśli osoba którą się opiekujesz aż się trzęsie ze strachu, ma problemy manualne albo dysfunkcje fizyczne które utrudniają zadanie? Trzeba atmosferę rozluźnić, porozmawiać i przygotować do działań. A kierownik jeszcze przed akcją mnie wziął na bok i zwrócił uwagę na to żebym się nie rozgadywał i skupił. Kurła! Później już kipiał jak próbował gwiazdorzyć a jego działania szły jak krew w piach. Na końcu wyszło jak moja grupa nie dość, że wytrwała do końca w pełnym składzie to jeszcze była najbardziej zadowoloną ekipą. Do każdego człowieka trzeba podejść inaczej. No ale mój " dowódca " działa jak służbista. Kij w d...pie, niby żartuje ale to tak niezbyt działa jak trzeba. .... bo ja to człowiekowi się staram pomóc z całego serca. Jeśli ktoś to docenia to bardzo mnie to cieszy. Przykro mi jest wtedy jak ktoś tych starań nie docenia. Czas wszystko zweryfikuje. Co ma być to będzie. Wszystko idzie w dobrym kierunku mimo mojego wewnętrznego stanu z którym się zmagam. Zawsze będę się starał jak tylko mogę pomagać na tyle ile potrafię.
-
Dziwną sytuację miałem. Bardzo dziwną. Byłem na szkoleniu pewnej grupy ludzi. Spory tłum i przydzielono mi grupę osób. Cały dzień obciążających zajęć. Dla mnie fizycznie i psychicznie bardzo ciężki dzień. Słuchali się dobrze i robili wszystko tak jak trzeba. Takich jak ja było siedmiu i każdy miał grupę. Nie kontrolowałem co się dzieje u innych bo każdy robi swoje. Na końcu dnia zdjęcia i podziękowania... I tu zaskoczenie aż mi się głupio zrobiło. Nikt, ale to nikt nie poszedł a nawet nie chciał tego robić tylko moja grupa... Aż w szoku byłem nie okazując go. Grupa z którą byłem przebiegła żeby sobie zrobić pamiątkowe zdjęcia z jak to powiedzieli......"najlepszym instruktorem " Poryczę się chyba lol
-
Ja podobnie..... chociaż wczoraj spotkało mnie coś bardzo dziwnego i zdaję sobie sprawę, że ludzie z którymi byłem nie myśleli tak o mnie. Wręcz przeciwnie. Ale w głowie siedzi co siedzi .....
-
Bo widzisz... lękamy nieznanego. Coś co nie jest nam znane a może nam przynieść jakąś korzyść z automatu odrzucamy. Wolimy tkwić w złym ale znanym. To jakby iść drogą pełną dziur i każdego dnia wpadać do wielkiej dziury z której ciężko wyjść. Obok oczywiście znajduje się piękna nowa droga ale nie wiemy dokąd ona prowadzi więc idziemy dawnym szlakiem. Każdego dnia pokonujemy tą samą drogę wiedząc, że wpadniemy do tej dziury. No ale to jest moja dziura, wiem co jest na dole i wolę się przygotować na wyjście z tej mojej dziury niż iść nową ładną drogą. Najgorsze to ponieść się panice. Ostatnio byłem na takim szkoleniu gdzie jasno wytłumaczyli jak działa lęk i jak nad nim panować w sytuacji ekstremalnej. Najgorsze to dać się ponieść strachowi. Podczas ataku paniki należy się zatrzymać, wyciszyć i zdać sobie sprawę z danej sytuacji i iść dalej bez namysłu. Robić swoje. To tak w dużym skrócie bo akurat szkolenie miałem z zakresu psychologii człowieka i jego zachowań na polu walki. Akuratnie ten sposób wykorzystują podczas szkolenia jednostek specjalnych i wyspecjalizowanych służb. To dosyć złożony proces ale byłem w szoku jak on działa. Marnujemy życie bojąc się go. Trzeba iść i być.... zwyczajnie być. Słabszym pomagać i nie dać się złamać. Strach się rozprzestrzenia bardzo szybko. Trzeba uczyć mózg nowych zasad gry. Przechodzimy wiele traum. Ja się zastanawiam jaką traumę noszę skoro mój mózg dzieciństwo wymazał prawie do zera. Co się musiało stać, że nie pamiętam?
-
No aż tak kolorowo nie jest . Znaczy, że żyje to już można uznać za sukces. Ale ile cierpienia mnie to kosztowało później to Bóg jeden tylko wie. Zastanawiam się czy nie lepiej wtedy było zniknąć....odciążyć społeczeństwo. Bez mojej osoby na bank byłoby lepiej innym. Sam nie wiem co myśleć o tym. Jedno wam powiem, że nie trzeba mieć peleryny i supermocny a można być bohaterem który ratuje świat, mały świat każdego z nas. Jakaś siła czuwa nad każdym człowiekiem. Widocznie coś jeszcze do zrobienia tutaj mam. Paradoks polega na tym, że nie wiem co Czasami się boję i nikt o tym nie wie. Pójdę sobie do lasu, usiądę na szczycie góry i poleci łza jak nikt nie widzi. Ujdzie ze mnie zła emocja i wracam żyć dalej. A wtedy..... siedziałem tak samo tylko w domu i wracać nie zamierzałem.
-
Nie było to pytanie do mnie ale na moim przykładzie. Dzięki forum żyję. Dzięki komuś stąd jeszcze piszę te słowa. Czy mnie to zmieniło? Jak nigdy nic. Czasami coś niepozornie zwykłego zmieni życie a nawet je uratuje.
-
Dokładnie tak. Nie ma innej opcji i nic lepszego. Robisz co chcesz i kiedy chcesz. Są i minusy bo samotność i w moim przypadku to zarzynanie się robotą z każdej strony. Mój przykład jest zły bo ja jestem tak jakby mnie nie było. Życie na swoim jest na tyle ryzykowne, że nie wiadomo po jak długim czasie Cię znajdą.....
-
Witaj, działaj i wyjdź z tego. Teraz przy takich możliwościach to się da z tego wyjść. Ja nie miałem takiej opcji i już przepadłem. Znaczy tak nie do końca.... zaciąłem się i sam się staram. Czy mi się to udaje.... pewnie tak bo jeszcze tutaj jestem. Miło, że jesteś.
-
Kogo możemy nazwać przegrywem? Czy my jesteśmy w stanie siebie czy kogokolwiek tak nazwać? My patrzymy na ludzi sukcesu i momentalnie w głowie nam się rodzi myśl o przegranym życiu. Tak naprawdę my tego nie wiemy czy Ci z pierwszych stron gazet są wygranymi. Czy Robin Williams był przegrywem? Czy Matthew Perry jest przegrywem? Czy ktokolwiek tutaj jest przegrywem? Nikt tu nie jest przegrywem. Każdy ma swoją drogę którą przechodzi. Radzimy sobie z tym lepiej lub gorzej. Ale żyjemy i się staramy. O sobie kilka lat temu pisałem, że jestem przegrywem. Jak można nazwać człowieka który w życiu nie przeżył nic?..... no może tylko chwilowy epizod się gdzieś trafił. Innej nazwy nie ma na takiego kogoś. Ale po coś tu jestem na tym świecie. To, że nie jestem nikomu potrzebny już wiem. Kwestia po co tu jestem..... Ehhhh. Nawet pisać nie mogę....
-
Witaj witaj. Zaburzenia lękowe są bardzo wyczerpujące psychicznie. Mam nadzieję, że szybko z tego wyjdziesz. Staraj się jak możesz bo jak nic z tym nie zrobisz to naprawdę będzie źle. Wpłynie to na Twoje życie tak bardzo, że nie będziesz chciał w lustro spojrzeć.
-
Stresuję się. 48h wyjazd. Miałem się nie angażować, zrezygnować. No i co? Jadę, znowu jadę. Ehhhh a co mi zależy.... Tyle mi zostało, że tam się ktoś ze mną jeszcze liczy bo jestem ciężkim przeciwnikiem. Ciąży mi ta presja. Ludzie patrzą mi na ręce i wyniki. No to dwa dni w lesie z dala od czegokolwiek....
-
Skąd ja to znam. I tak życie przeminęło. Czy żyłem? Nie żyłem. Życie w lęku i traumie to nie życie. Wszystko przemija. Zdarzenia, ludzie, pojawiają się i znikają. Coś trwa dłużej a coś szybko znika zostawiając wspomnienie. Czy jest sens się martwić jak wszyscy skończymy w dole? Smutek, depresja... to wszystko skutek tego, że coś idzie nie po naszej myśli. Wszechświat ma to gdzieś i nie słucha tego czego chcemy lub nie chcemy. Tyle traum nosimy... jesteśmy poranieni z bliznami za którymi się chowamy. Ehhh......
-
Nie ufać nikomu....
-
Nawet nie wiem jak się czuję. Staram się już puścić lejce i niech się dzieje co chce.
-
Wybiorę tą opcję. Znajomy tak robił. Oddajesz im, robią. Do tego czasu masz auto zastępcze i już. Masz mieć zrobione i finito. Emocjonalnie mnie to rozwala. Ja dbam o rzeczy aż do przesady. W samochodzie można jeść z podłogi, wszystko zrobione na wysoki połysk a tu widząc takie coś to aż człowiekiem trzęsie z nerwów. Siedzę od wczoraj struty i się martwię co tu zrobić. A już kryzys mijał... to nieeeeee musiało czymś dowalić. Za mało nerwów mam.......? Szlag mnie trafi jak tego nie zrobią. Ma być identycznie i nic mnie to nie obchodzi.
-
A co tam zaszło... to co już drugi raz mam. W tym poprzednim aucie też tak miałem ale było śladu. Babka mi wjechała w tył jak zatrzymałem się przed przejściem dla pieszych na światłach. Wrąbała mi się w tył. Szlag mnie trafia na coś takiego. Ja uważam i jestem bardzo pedantyczny. Człowiek dba a tu jeb. Ja każdą ryskę widzę, woski nakładam i pilnuję żeby wyglądało jak spod igły a tu taki zonk. Nie wiadomo jak to teraz ogarnąć. Wezwałem policję i to wszystko. Co dalej to jutro się postaram coś dowiedzieć. Klapa wygięta, zderzak tak samo uszkodzony, listwa chromowana na zderzaku, belka zderzaka lekko ugiętą. No dla mnie to totalna masakra. Wszystko musi być wymienione na nowe. Raz mi też babka przywaliła w poprzednie auto ale śladu nie było a w aucie co we mnie wjechało to zderzak i błotnik poszedł. Najgorsze, że świeżo sobie klapę zrobiłem pod kątem konserwacji, nałożyłem ceramikę , wszystko naprawdę było zrobione na lustro... Jak to zobaczyłem to mnie szlag jasny trafił. Nawet nie wiem co mam teraz zrobić
-
Nic. Tylko co jak mi auto uszkodzili.... Nawet nie mogę być zły! Czort wie co będzie....
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 8