Skocz do zawartości
Nerwica.com

KasiaMi11

Użytkownik
  • Postów

    174
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez KasiaMi11

  1. Ło matko Laguna!Może ja też już mam jakąś przyjaciółkę w łóżku,a nic o tym nie wiem Ostatnio to mój juz się nawet przestał pytać czy mnie głowa boli.Namiestniku my kobiety to wszystko wiemy,ale w chwili obecnej to mi się nawet zmuszać nie chce,normalnie wieczorem padam na pysk minuta i odjeżdżam,a na wszelkiego rodzaju męskie zaczepki reaguję ....wrrrr zębami
  2. Cześć,witam się pięknie.U mnie jeśli chodzi o tę sferę życia jest absolutnie do d...y.Nie odczuwam w ogóle potrzeby zbliżenia.Martwię się o męża,no bo ile można chłopa trzymać na dystans.
  3. Witaj Natalio,twoje objawy są mi bardzo bliskie.U mnie 5-lat temu zaczęło się własnie przełykiem.Teraz zmagam się z dusznościami i bólem za mostkiem.Swoja historię opisałam juz wcześniej,kiedy dołączyłam do szanownego grona Nerwusów.Ja też niedługo zaczynam terapię,bo bardzo chcę znowu życ normalnie.Daguś zapisałas się już na psychoterapię?Witam rownież OlęAxe-Ola psycholog czy psychiatra?
  4. LucidManku,patrz a ja myslalam zupelnie o czym innym,fe ale jestem niegrzeczna...
  5. No właśnie LucidMan podtrzymuję pytanie Nieboszczyka co masz na myśli pisząc jak się nie wystrzelam?
  6. Dzięki bardzo LucidManku!ty moj pierwszy psychologu w sieci Sorrow ja ci pożartuję z moich obrzydliwych kruków !Pozdrawiam
  7. WitamMój wczorajszy dzień był do dupy i ranek tak samo.ZA mostkiem mnie boli ,oddychac nie mogę i jest mi niedobrze.W nocy na dyżurze połknęłam tranksenę i jak dzisiaj dojechałam do domu zrobiłam tak samo.Tylko ozdrowienia cudownego nie czuję.Chce mi się tylko trochę spać.No i oczywiscie myśli są zawaliste-zawał,wieńcówka,zawał,wieńcowka.I tak mi się we łbie kotłuję.Mogłam zrobić sobie w pracy 48 ekg to może byłabym spokojniejsza,pozdawiam.
  8. Isj,LucidMan no co Wy a do moich wodno-kruczych snów to nikt nie zajrzał i nic mi nie napisał buuu Proszę mnie szybciutko uświadomić bo jeszcze wpadnę w nerwicę..hi,hi
  9. Cześć dziewczynki!Wiesz Daguś ja chyba też przestanę wchodzić do Misi.Z moim zrytym beretem,jak to żartuje mój mąż nie nadaję się do tego.Tak bardzo podziwiam matkę Michaliny,czytam czasem jej pamiętnik.To bardzo mądra życiowo kobieta.Ja podobnie jak Ty ,Daguś myslę że nie udzwignęłabym takiego ciężaru.Modlę się często-nie daj mi Panie broń Boże spróbowac tak zwanej życiowej mądrości-bo ja po prostu sobie nie poradzę.Po wyniki badań też chodzę jak na ścięcie.I mam taki ciągły niedosyt.Zrobilam jedne badania ,a juz myślę że może jeszcze coś dorobic byłabym pewniejsza.Tak jak w chwili obecnej,cierpię z powodu dolegliwości za mostkiem,zrobilam szereg badań,ktore powiedzmy są nawet w porzadku,ale ja mam dalej swoje objawy,ktore wskazują na chorobę wieńcową.Lekarze uspokajają ,że jestem trochę za młoda(mam 34 lata)ale ja się cala trzęsę.Wiem ,że pewność uzyskałabym dopiero po koronarografii,ale to zbyt ryzykowne badanie ,żeby sobie zrobić ot tak.W dodatku kardiolodzy patrzą juz na mnie jak na stwora z kosmosu.A jedna stara kardiolożka,gdy idę do niej z moim ekg do odczytu to drze gębę na caly korytarz-proszę nie zapominac ,że pani ma NERWICĘ.Żeby ta stara głupia baba wiedziała jak ja bardzo chcę zapomnieć ,że mam nerwicę.Choćby na parę chwil!Karolinko a Tobie powiem tak,ja sama uważam ,ze nie mam problemów,tzn.mam kochanego męza,dwóch wspanialych synów,pięknych mówię Wam mieszkanie,pracę,która może nie jest dobrze platna,ale daje mi satysfakcję.Moi rodzice są jako tako zdrowi ,pomagają nam w związku z dziećmi,mogę spokojnie udać się na 12-o godzinny dyżur,bo wiem ze dzieciaczki mają najlepsza opiekę.Jestem ponoć fajną kobitka,mam przerwę między jedynkami(miałam miec takie udane życie)jestem duszą towarzystwa,nigdy nie byłam nieśmiała,nigdy nie stałam z boku niczego,ludzie sami do mnie lgna jak muchy do lepu.Kocham ludzi i oni kochaja mnie,tylko co z tego....Czego mi brak,dlaczego tak cierpię?Dlaczego ciagle się boję,że coś mi jest,że moje dzieci zachoruja ,że nagle umrze mi mąz ,moi rodzice...?Już chyba nigdy nie będę "normalna".Rozżalilam się dziewczynki Pozdrawim Was,trzymajcie się mocno,chociaż pewnie do wieczora nasza pani nerwica zaatakuje jeszcze nie raz.
  10. Witam!Dagi ja też zetknęłam się z historią małej Michaliny,bardzo ,bardzo to przeżyłam.Mało tego ,co jakiś czas wchodzę do Domu Misi i czytam o chorych dzieciach,wyję jak bóbr i przez godzinę nie nadaję się w ogóle do życia.Mój mąż bardzo się denerwuje,że czytam takie rzeczy w moim stanie psychicznym.Oczywiście nad swoimi dziećmi też się trzęsę i zawsze podejrzewam to co najgorsze.Kiedy mój maluszek ma zwykły katar ja oczyma duszy widzę już zapalenie płuc co najmniej.Co do hipochondrii.U mnie to jest tak jak u Ciebie.Ostatnio wariowało mi serducho,więc zrobiłam ze sto razy ekg,dwa razy holtera i echo.nic groznego mi nie wyszło,ale mnie cały czas pobolewa za mostkiem,promieniuje do łopatki i lewej ręki.Tak więc zawał przerobiłam.Kiedy jest mi duszno,podejrzewam płuca,albo krtań.I tak ze wszystkim.Kiedy pięć lat temu pierwszy raz zetknęłam się z nerwicą,miałam zaburzenia połykania i zaciśnięte gardło.Wtedy przerobiłam z połowe chorób neurologicznych i raka przełyku.Ja bardzo długo nie moglam uwierzyć w to że za moje dolegliwości odpowiadają nerwy a nie choroba.Teraz powinnam być już jakby mądrzejsza w tej dziedzinie,ale gdzie tam,gdy tylko zaczęly mi się dolegliwości znowu zaczęlam łazić po lekarzach.Powinnam od razu zapisać się na terapię.tylko że mój mózg też mi podpowiada-uważaj żebyś czegoś nie przeoczyła.Tak bardzo się boję że umrę i nie zdażę wychować moich dzieci.I coraz mniej wierzę że z tego gówna jakim jest nerwica można się całkowicie wyleczyć
  11. ojej ale ciekawe rzeczy piszecie.Kiedyś w dobrych czasach śnilo mi się dużo pięknych snów.Teraz boję się śnić,bo sny zrobiły się jakies takie symboliczne i niekoniecznie miłe.Często mam sen o rzece,jest to chyba nasza poczciwa Wisła,taka siwa z wirami,a ja stoję na brzegu i patrzę jak ona płynie,czasem rzucam do wody kolorowy wianuszek taki sobótkowy i obserwuję jak odpływa.Inny motyw z moich snów to kruki,czarne wielkie okropne.Nienawidzę tych ptaków w rzeczywistości.Mialam sen,że moj kolega,który zmarł tragicznie siedział u mnie na balkonie,a ja szłam przestraszona przez duży pokój na ten balkon,żeby go wygonić.Kiedy dotarłam w końcu na ten balkon na barierce siedział okropny kruczysko,machnęłam ręką i powiedziałam-sio ciebie juz tu nie ma.Kruk odleciał,ale mi chodziło pewnie o tego kolegę.
  12. boję się śmierci.A mam z nią do czynienia zawodowo.
  13. LucidMan właśnie dzisiaj zapisałam się na psychoterapię do centrum pomocy psychologicznej w moim mieście.Wizyty platne 80 zł.za 50 min.sesji a kolejki że ho,ho.Termin mam dopiero na 22 marca.Ktoś pytał o tranksene,otóż czasem sięgałam po nią dorażnie,mnie osobiście ona trochę wycisza,znosi uczucie takiego wewnętrznego napędu.Niestety nie jest to panaceum na wszystko to co się ze mną dzieje.Uważam że nam nerwicowcom potrzebna jest profesjonalna psychoterapia,a uspokajacz może być stosowany tylko doraznie i jako środek wspomagający.Duskfall ja także uważam że moje objawy wskazują na problem natury fizycznej,przecież mnie naprawdę boli w klatce,istota tylko w tym że za ten ból odpowiada nie serce tylko głowa.Tego chcę się trzymać i w to wierzyć,mam dosyć łażenia po doktorach i wyszukiwania chorób.Ciągłych myśli a może to to ,a może tamto,muszę uwierzyć że to nerwy i zająć się leczeniem duszy bo inaczej zwariuję
  14. U mnie sprawa wygląda następująco.Juz od rana,kiedy wstaję czuję swoje ściśnięcie w klatce i nie mogę wziąć swobodnego ,głębokiego wdechu.Nieraz oprócz tego nie mam innych objawów i tak sobie zipię i ziewam cały dzien.Ale czasem jest tak że pojawia się ogromny ,niczym niewytłumaczalny lęk i poczucie zagrożenia,niepokój w klatce piersiowej,nosi mnie normalnie nie jestem w stanie usiąść ani się położyc.Nie mogę poprostu niczym się zająć,a do tego dochodzi kołatanie serca albo uczucie duszności.Nieraz też robi mi się słabo i mam uczucie że za chwilę padnę.Kiedy jestem w pracy np.przy zabiegu operacyjnym skupiam się tylko na pacjencie,albo zaczynam rozmawiać z lekarzem,żeby tylko odwrócić uwagę od swoich myśli.Robię wtedy wszystko bardzo skrupulatnie i przesadnie dokładnie,żeby tylko zająć ręce i myśli czym innym.Ostatnio kiedy dopadło mnie w oddziale,a nie miałam już naprawdę nic do zrobienia,połknęłam tranksen i zrobiłam sobie herbatę.siadłam na tyłku,jeszcze przez jakis czas telepały mi się nogi a potem poczułam że swobodnie mogę rozmawiać i nie mam tego napędu durnego w środku.
  15. Witam wszystkich serdecznie!Oj dawno, dawno mnie tutaj nie było.Nie oznacza to jednak, że w cudowny sposób ozdrowiałam,bynajmniej.Drugi rzut nerwicy pojawił się u mnie w listopadzie 2007,objawy są troszkę inne niż poprzednio.Wcześniej miałam zaburzenia połykania,ściśnięte gardło,kołatanie serducha,ale o tym już pisałam.Tym razem zaczęlo się dusznościami,uczuciem cięzaru w klatce piersiowej,ciąglym wdychaniem i ziewaniem,do tego serce ma jazdę do 146 uderzeń na min.A od jakiegoś tygodnia boli mnie za mostkiem,promieniuje do łopatki i lewej ręki.Klasyczne objawy wiecie jakiej choroby ,nie muszę wymieniać jej nazwy Oczywiście kardiologów to zaliczyłam już z pięciu-ekg tysiąc razy,holter dwukrotnie,echo też.W między czasie pulmunolog-rtg klatki piersiowej,spirometria,testy alergiczne,morfologia,elektrolity,nawet układ krzepnięcia!Nie mogę powiedzieć ,że zupełnie nic nie wyłapano.Mam wypadanie płatka zastawki mitralnej,przy którym można mieć napadowe tachykardie,dławienia w gardle,ale z tym trzeba nauczyć się żyć i nie jest to jakieś straszne zagrożenie.Ponoc co trzecia osoba to ma i nawet może o tym nie wiedzieć.Tak więc badam się,znowu chodzę od Kajfasza do Judasza a mi ciągle jest żle.Pomocy nie ma.A jeszcze jeden pan internista zaprosił mnie na gastroskopię bo może to przepuklina rozworu przełykowego,mam już dość wszystkiego,a najbardziej samej siebie i tych swoich dolegliwości.Wiem że najlepszy i najpewniejszy obraz stanu mojego serca uzyskała bym robiąc sobie koronarografię,ale to inwazyjne badanie i w tym wieku raczej się na nie nie zdecyduję.Pozostaje mi tylko miotać się między moimi dolegliwościami i życ z tą cholerna niepewnością czy to nerwica,czy żołądek a może wieńcówka.Jestem już bardzo zmęczona,moi drodzy.Tak bardzo chciałabym obudzic się rano bez jakichkolwiek objawów zdrowa i wypoczęta.Pozdrawiam Was serdecznie. [*EDIT*] A i jeszcze dodam,że od dziś łykam tranksene 5mg,muszę choc na chwilę wytłumić głowę,bo czuję że mnie rozniesie.Wcześniej przyjaciółki wyciagały mnie na spotkania z alkoholem,powiem szczerze na początku pomagało,poprostu czułam się rozluzniona,ale jakis czas temu złapałam się na tym,że rano robię sobie drinka żeby bez lęku wyjść z domu.Zaprzestałam bo nie chcę za chwilę mieć następnego problemu.
  16. Witam!No lastday teraz się znacznie poprawiłeś!Nawet zmiękłam w środku czytając Twojego posta.Niewątpliwie masz rację co do tego myślenia.Wykonuję setki zajęć jak automat,ale mój głupi łeb cały czas przetwarza jedną rzecz-nerwicę.Chyba jakoś nieskładnie napisałam.Ja ciągle myślę o tym co będzie dzialo się ze mną w ciagu dnia.Czy będzie lepiej z oddechem,czy serce będzie miarowo pracować,czy zasnę wieczorem normalnie itd.Wygląda to trochę tak jakbym chciała kontrolować całą siebie,wszystkie procesy w moim organizmie te zależne i te niezależne od naszej woli.Nawet jak czasami wydaje mi się że jest prawie dobrze,to nagle pojawia się w głowie pytanie-a jak to nie nerwica tylko wieńcówka,albo rak pluc...i już jazda zaczyna się od nowa,cięzki oddech i niemiarowe serce.No i kółeczko się zamyka.Troszkę mnie jednak rozgryzłeś Lastday z tym myśleniem Pozdrawiam,pa
  17. Witam kochani.Ja szczególnie mocno pamiętam imprezy służbowe.Siadamy do stołu,wjeżdża obiad.Wszyscy zaczynają jeść,smakują,chwalą jadło,a ja patrzę w talerz,zaciśnięta na maksa.''jedz'',''dlaczego nie jesz?'',o kurka przecież nie będę zapijać rosołu wodą na oczach tylu ludzi.Dopiero po dwóch'' szybkich''bylo odrobinę lepiej,przynajmniej towarzystwo przestawało gapić się na mnie.Ale to ustąpiło,teraz nerwica gnębi mój uklad oddechowy i szarpie sercem,nienawidzę jej!
  18. Witam kochani!Własnie niedawno skończylam czytać tę część związaną z oddychaniem.Popłakałam sobie troszeczkę,wzruszyłam się bo to tak jakbym momentami czytala o swoich objawach.Ciężko w klatce i te ciągłe wdychanie,cały czas mam wrażenie że wykonuję na siłę wdech,a i tak ''do końca ''swobodnie nie oddechnę.Ziewam naokrąglo,az mi głupio bo co sobie pomyślą ludzie którzy na mnie patrzą.Natomiast nie zgadzam się z wypowiedzią pana lastday.Człowieku mi w tym wszystkim nie towarzyszy żadne lenistwo,jak ty to napisałeś.Jestem aktywna zawodowo,dokształcam się i mam dwoje małych dzieci.Są dni,tygodnie że nie mam czasu się nawet w dupę podrapać.I tak się sklada że ja doskonale wiem czego chcę od życia.O sobie możesz pisać co chcesz,ale nie mierz wszystkich swoją miarką.
  19. Hej,hejJa podobnie jak Michaldziwolong jestem nowa na forum.Mój znak zodiaku to koziorożec.Czasem myślę że w życiu jestem taką upartą kozą.
  20. Witam moi mili!SZUKAMPOMOCY79 Ciebie witam szczególnie miło.Czy wiesz,że ja myślałam że nie znajdę ludzi z takimi samymi objawami nerwicy jakie ja mam?Sądziłam że moja nerwica jest szczególnie ciężka i dziwna.Jak już uwierzyłam że moje dolegliwości mają charakter nerwicowy to zaczęłam się trochę wadzić z Panem Bogiem i prosić-Boże zamień mój ściśnięty przełyk na nerwowy żołądek albo utykającą nogę bo z tym sobie poradzę,a jak nie będę jadła to umrę. Ale byłam głupia kochani prawda?
  21. witam kochani!Chyba masz rację Inez3 że to moje leczenie było za krótkie.Myślałam iż 'to coś'było tylko epizodem w moim życiu,a tymczasem okazalo się zupełnie inaczej.Przyjaciółka nerwica wróciła i to w jeszcze lepszym wydaniu.Jedynie co to oszczędziła teraz moj przełyk i usiadła sobie w innym miejscu.Tak czy siak muszę coś z tym robić bo czuję się fatalnie a tak nie da się żyć.
  22. Witam wszystkich bardzo serdecznie!Od bardzo dawna czytm Wasze forum ,ale nigdy nie miałam odwagi napisać Aż chciało by się napisać że wreszcie nadszedł ten dzień...Ale od początku.Jestem 33 letnią kobietą ,spełnioną życiowo i zawodowo.Mam wspaniałego męża i dwóch zdrowych synków,oraz dobrą pracę.Nie powinnam nic więcej wymagać od siebie i od życia,jak tylko dziękować Bogu że wszystko jest naprawdę ok.Cztery lata temu w tragicznych okolicznościach zginął nasz przyjaciel i wtedy to sie zaczęło....Jego żona przebywała po tym zdarzeniu w naszym domu,po prostu nie miała wtedy nikogo bliższego niż ja i mój mąż.Zrobiło mi się słabo,serce gnało ze 300 na godzinę,myślałam ze odlecę.Nie odlecialam,przybiegła moja mama podała mi krople walerianowe i przeszło.Jakiś czas pózniej zakrztusiłam się jedząc krupnik,to znaczy nawet nie to że się zakrztusilam,tylko miałam odczucie że ta zupa przesuwa mi się po przełyku milimetr po milimetrze ,a ja boję się że za sekundę się zadławię i umrę.Parę dni póżniej nie łykałam juz niczego,gardło miałam ściśnięte,jak gdyby ktoś z tylu dusił mnie łańcuszkiem i zaczął się horror.Ponieważ pracuję w służbie zdrowia podstawowe badania takie jak morfologia,elektrolity i rtg klatki piersiowej zrobiłam od razu-wyniki czyste.Czepiłam się serca,ponieważ do tego wszystkiego czułam się słabo.Holter,ekg,echo serca wszędzie w porządku.Ja tym czasem jadłam niewiele,zapijając kęs chlebka litrem herbaty,chudłam męczyłam się i było fatalnie.Wykonano mi rtg przełyku, podwójną gastroskopię i skopię przełyku,wszędzie choroby brak,a ja byłam juz wykończona fizycznie i psychicznie.Chodzilam od Kajfasza do Judasza każdy rozkładał ręce,a moje dolegliwości trwały nadal.Wyglądałam jak szkielet,było mi słabiutko,a gardło ściskała olbrzymia gula...i lęk,lęk który był ciągle...że umrę...już teraz,zaraz...a przecież mam takie malutkie dziecko!!!Płakała nade mną moja mama i mój tato,mój synek błagał-mamusiu zdrowiej chodzmy pobiegać,wez rowerek!Jeszcze raz kardiolog,internista,potem neurolog-nic choroby brak.A ja tak bardzo chciałam zjeść!Jadła bym wszystko warzywa ,owoce,mięso ,słodycze wszystko!!!Potem nastąpił przełom,mój ordynator zaprosił mnie na rozmowe i zasugerował mi,że za moje problemy odpowiada głowa i że powinnam udac się do psychiatry.Udałam się,opowiedziałam uczciwie wszystko po kolei,usłyszałam w odpowiedzi dwa pytania czy jestem mężatką i ile mam dzieci.Padła diagnoza-nerwica lękowa. Dostalam leki - coaxil i tranksenę i to wszystko.Wizyta trwala cztery minuty.Wracałam do domu,na chwiejnych nogach i myślałam,Boże drogi jakie nerwy,jak coś czego nie widać, czego nie można wybadać ,dotknąć moze byc przyczyną mojej udręki.Znacznie bardziej realnym wydawał mi się fakt iż mam raka przełyku,dlatego nie połykam.Proszę sobie wyobrazić,że ja normalnie pracowalam,w dyżurach,sama podawałam ludziom silnie działające leki dożylnie,ja musialam być przytomna,musiałam skupiać się nad tym co robię.Pomogły mi moje przyjaciółki,wyciągały mnie na imprezy,serwowały alkohol,pomogło po paru drinkach zjadłam kiełbaskę z grilla i nie kontrolowałam jej połykania.Wkrótce potem zaszłam w drugą ciąże,nerwica usnęła.zapomnialam o niej zupełnie.Jadłam ,piłam,urodzilam drugiego zdrowego synka,poł roku było dobrze.Wrócilam do pracy i jazda zaczęła się od nowa.Tym razem ścisnęło mi klatkę piersiową,jest mi słabo,ciągle myślę że zemdleję,serce tłucze się jak chce.Jest zle,znowu się badam,chodzac od Kajfasza do Judasza.Cierpię mam dolegliwości fizyczne a wszyscy w otoczeniu patrza na mnie jak na wariatkę(chodzi mi o medyczne towarzystwo)Tak łatwo powiedzieć nerwica i zostawic człowieka bez pomocy.Marzy mi się profesjonalna psychoterapia,tylko naprawdę profesjonalna a nie rzezbienie w gównie za niemałe pieniądze.Pozdrawiam Was kochani pa
×