-
Postów
2 519 -
Dołączył
Treść opublikowana przez DEPERS
-
Wiadomo, że niektórym te leki uratowały życie, tak jak mi to lata temu zrobiła wenlafaksyna, ale tak na prawdę to najwięcej mi dała analiza mechanizmów dlaczego tak się dzieje, a nie inaczej, dlaczego inni interpretuja daną sytuację w całkiem inne od siebie sposoby. Zagłębiem się też w mentalność, nawyki i oczywiście jak manipulować ludźmi:) jak ich podprogowo nakłonić do tego żeby zrobili co chcesz, za hipnotyzować ich, choćby pisaniem postów na forum:) i to działa:) uratowałem tu jedno życie na innym akurat wątku, a to już sukces . A wracając do paro, to dzisiejszy dzień odnotowuje jako całkiem udany, nie było sedacji, ani razu nie zaziewałem, nie było muła, było trochę hihów, ale i musiałem zdecydowanie sprowadzić na ziemię jednego delikwenta:) jest całkiem całkiem, ale jest też ok 25mg sulpi. Miałem normalny apetyt którego na 40 mg nie miałem wcale i jakoś mi fajnie ten dzień minął
-
No to mamy coś wspólnego. Ja znowu ludzi postrzegam jako białe kartki i pozwalam im się kolorować. Do każdego dystans i izolacja od siebie. Tak mam odkąd mi pamięć sięga. Lubię wojnę na argumenty i stawianie pod ścianą, zaganiać ludzi w kąt najlepiej lubię konfrontację sam na sam:), a właśnie duży poziom serotoniny mnie wyjaławia i jest taka próżność która mi nie pasuje, stąd też mikro dawki żeby tylko samopoczucie bujnąć bez zamuły
-
Sulpi świetnie na agresję działa, bo dzięki niemu ona nie powstaje, a na ssrajach ona jest tylko zasypywana serotoniną, dlatego też dla mnie neuroleptyk to lek, a ss, sn, to tylko tłumiki emocjonalne które nie leczą zaburzeń tylko je tłumią wysokim poziomem serotoniny który akurat mi nie jest potrzebny
-
Wiesz, że za lęk i agresję odpowiada adrenalina, tylko indywidualna interpretacja wybiera jedno, albo drugie. Ja to np interpretuje, że jak coś jest nie tak po mojej myśli to wybucham i ciężko mam to stłumić i to jest moje zaburzenie i kamień milowy, bo ja mam trochę inny światopogląd i predyspozycje genetyczne do tego żeby ten świat widzieć inaczej. Po prostu urodziłem się z gównem i nie dopuszczam praktycznie nic z zewnątrz, bo już mam taki charakter zjebany i też pewnie nigdy nie będzie u mnie do końca dobrze
-
Bo na paro trzeba stoczyć wewnętrzny bój i na siłę przełamywać tą niechcicę, ale ja na 40mg nie miałem niechcicy, tylko byłem chronicznie zmęczony, osłabiony, apatyczny, to nie było lenistwo i tak wytrzymałem ok roku na tej dawce. U mnie też mirta mogła potęgować grawitacyjną moc paroksetyny. I dodam, że byłem zmęczony, a ze snem i tak był problem, bo mi się po niej spać nie chciało, wręcz przeciwnie czułem jakby płonął i drżał mi układ nerwowy, a mimo tego byłem zmęczony, dziwny stan
-
Na depersonalizację działa trochę sulpiryd, stąd też i go biorę, paro DD poprzez sedację to pogłębia jeszcze bardziej. Dlatego też minimalna dawka paro u mnie i do tego też subtelna sulpirydu obecnie, znaczy od wczoraj. Mirtę biorę tylko na sen. Brałem jej po 150mg i nie czułem po niej, ani poprawy, ani pogorszenia
-
Właśnie zastanawiające jest to, że leki imputują taki stan. Takie emocjonalne przeciąganie liny, niby leki coś działają i ciągną w jedną stronę, a zaburzenia stoją po drugiej stronie i ciągną w drugą stronę, powodując takie rozchwianie i to już w wielu przypadkach to dostrzegłem, że nie ma na to niekiedy nic istotnego wpływu co by to wywoływało
-
Nie pójdzie, bo ja wszystko biorę pod uwagę i nie podejmuje pochopnych decyzji:) a ja miałem się własnie Ciebie zapytać czy Twój stan nie pogarsza się właśnie wtedy Musiałbym prześwietlić dwa ostatnie miesiące postów i wszystko by się wyjaśniło. Daty pewnie by się pokryły:) Ja czuję się dziwnie spokojnie, niepokojące to jest
-
Hmmm, pisałem, że jej nie skreślam jak reboksetyny i escitalopramolu. Wiesz co jak się nie czuje do końca dobrze po standardowych kombinacjach i z dużym starzem konsumpcji leków to ja zaczynam szukać sam za pomocą dedukcji i eliminacji żeby było lepiej i wybieram to co z leków mi potrzebne, zresztą to są subtelne dawki i te dwa leki eliminują swoje skutki uboczne które są nie akceptowalne przeze mnie, bo bez sensu chodzić cały czas pezyyebanym tak samo jak pobudzonym bez celu. Ja chcę jasny, spokojny umysł i ja to osiągnę, bo ja tak chcę:) Ciekawy przypadek bo we dwoje macie podobne jazdy i tak na przemian piszecie, że jest słabo, a za chwilę jakbyście byli inną osobą już z doświadczeniem i doradzacie, że to przejdzie. No obroty o 180 stopni w ciągu 24h. Ja też tak miałem, ale ja byłem tego świadom kiedy było źle wiedziałem, że będzie i tak lepiej, a u Was to jest tak, że jednego dnia macie wrażenie, że to bezsensu, a drugiego już w innej osobie czujecie się lepiej i udzielacie rad. I to jest właśnie ciekawe, bo to tak jakby leczenie imputowało niestabilność osobową, , bo to już nie emocje
-
Jak ja czytam Wasze posty, to jedno poprawia nastrój drugiemu i na odwrót. Za chwilę Ty napiszesz, że jest słabo, a Szczebiotka, że spokojnie to minie. Wy jesteście obydwoje w takiej samej sytuacji, wzloty i upadki i ciągle przeżywacie to samo, a po chwili jakbyście mieli inną świadomość. ciekawy przykład niestabilności
-
Nie ukrywam, że to moja własna kombinacja, obmyślana tak, żeby było subtelnie tego i tego, żeby jeden eliminował sidy drugiego przy minimalnej utracie potencjału. To już takie szlifowanie diamentu. U mnie musi być trochę wyciszenia, ale nie sedacji bo to już zupełnie co innego. Ja chcę być spokojny, ale nie zamulony. Mieć jasny umysł, ale bez pobudzenia hi hi wymagający jestem, ale jak ma być na prawdę dobrze to musi być wszystko dobrze zgrane, nie za dużo nie za mało - homeostaza:)
-
Dlatego tak jest bo paroksetyna na siłę podnosi serotoninę i przysypuje nią jak mi się wydaje w Twoim przypadku wysoką adrenalinę. Ja ssrajów nigdy za leki nie uważałem, bo ich działania tylko na siłę maskują objawy choroby która i tak cały czas jest i ją tak jak ja np odczuwam. Neuroleptyki to są prawdziwe leki i przy nich choroby nie czuć, a SSRI to jak branie ibupromu na zepsutego zęba, niby coś pomaga, ale nie leczy
-
Dygotka:) co się dzieje, lęki, złe samopoczucie? Ja nigdy stabilny na srajach nie byłem, nawet na wenlafaksynie jednego dnia odrywałem się od ziemi, a na drugi dzień już myślałem, że będzie dobry Jezu, a nasz Panie. Dopiero neuroleptyk wprowadził stabilność, ale on mocno zwarzywnia i faktycznie stabilizuje, ale na tryb obojętności, a nie dobrego samopoczucia. Teraz mam zielone światło i startuje z 10mg paro, zobaczymy czy mnie wgniecie w ziemię, ale mam też neuroleptyk na podparcie. Teoretycznie 50mg sulpirydu, ale to jest kapsułka z proszkiem więc pomyślę, żeby to rozdzielić na 50/50 , bo 50 mg już zwarzywnia, a mniejszych dawek nie ma, a szkoda bo może by stabilizowało i znosiło sedację paroksetyny. No nic wypróbuję tych mikro dawek i zobaczę czy coś będzie lepiej niż na samej paroksetynie i samym sulpirydzie. Spróbuję wyekstrachować coś pozytywnego z tego połączenia:)
-
To czy możesz to zapytaj lekarza, czy w Twoim przypadku ona jest stosowna, bo może niektórym podkręcić lęk na początku i spowodować misz-masz w emocjach i nie będziesz wiedział co zrobić. Moim zdaniem jak i Chestera wenlafaksyna jest lepsza z tym, że tak nie seduje jak paro bo w wyższych dawkach rusza też norę i dopę, którą najlepiej czuć przy 300mg, ale też wysoki stosunek serotoniny ją trochę przytłacza i tu już trzeba nauczyć się korzystać z potencjału leku obserwując siebie i wyuczać sobie nawyki które z czasem wchodzą w krew. Jeśli chodzi o przeskok z paro na wenle, to możesz mieć parę dni wytrzeszczu i potów jeśli chodzi o fizyczne boty, a w psychice może nasilić się lęk, ale nie koniecznie bo paro może jeszcze działać, a potencjał przeciwlękowy wenlafaksyny w tym czasie zacznie robić robotę i będzie bezkolizyjnie. Napewno coś się zmieni w psychice i musisz być na to gotowy i nie wpadać w panikę
-
Tak, że jednego dnia brałem 40mg paro, a na drugi dzień już 150mg wenli. Jedyne co to trochę wytrzeszczu, tak ze dwa dni, ale nic więcej. Jak z wenli wchodziłem na paro, to ta sama kombinacja tyle, że na odwrót i delikatne zapy tylko odczuwałem po paru dniach. Wenlafaksyna silniej blokuje transport serotoniny niż paroksetyna, do tego trochę noradrenaliny i subtelne blokowanie dopaminy, daje efekt mniej sedujący niż paro, która mnie niestety wgniata, ale jej nie skreślam, bo coś tam mi pomagała. No zrobisz jak uważasz za stosowne, zawsze możesz lekarza poinformować, że już długo jesteś na jednej dawce, a nie ma efektu terapeutycznego
-
Nie ma leku który stłumi tylko lęk, bynajmniej mi się tak wydaje. Ona depresji też nie leczyła w żaden sposób, tylko tłumiła te negatywne znaczy wszystkie emocje, wysokim poziomem serotoniny. Nie spotkasz raczej leku który wyeliminuje tylko lęk, bo zrobi to i owszem, ale kosztem, a to sedacji, a to apati, albo spadek libido, to są leki które pomagają tłumić emocję, a to, że tłumią lęk to jest właśnie tego efekt. Lęk=emocja, dobry humor=emocje. Nic nie zadziała wybiórczo nie naruszając innych procesów powstawania tych emocji. Ooo, takie jest moje zdanie. Leki solo, to słabo sobie radzą, zazwyczaj miksy i dobór odpowiednich dawek dopiero w miarę pomagają i jeszcze trzeba umieć potencjał tych leków wykorzystać, ale tego to już trzeba się nauczyć z czasem:)