-
Postów
2 519 -
Dołączył
Treść opublikowana przez DEPERS
-
U mnie wszystkie sraje i srnaje powodowały nie tyle problemy, co jakieś tam przepełnienia, bulgotania, gazy. Wenlafaksyna i bupropion to leki które orają wątrobę bardziej niż dragi. Na wenli mam zawsze podwyższone alt i to znacznie. Za pośrednictwem serotoniny kierowany jest ruch robaczkowy jelit, cała perytrastyka, więc ingerencja za pomocą leków w jej poziom wpływa także na układ pokarmowy i metabolizm. Jedni to odczuwają, a inni nie zauważają. U mnie akurat wenla to powoduje sranie, ale ja dużo piję wody:)
-
Na mirtcie się nie tyje jak się nie obżera. Ja ją biorę prawie 7 lat, dzień w dzień nie opuściłem żadnej tabletki i nic nie tyje. Nie żresz, nie tyjesz. Po mianserynie po dwóch tygodniach zamuła w ciągu dnia przechodzi i jest wręcz KOP. TLPD orają sercę, ale mają moc np wenlafaksyna nie ma polotu do anafranilu i gdyby nie problem z sercem to na pewno na nim bym jechał, aż by się wypalił
-
Ja na reboksetynie prawie zdechłem, ten lek to pomyłka systemowa, niedopracowana, stara. Po niej nie miałem aktywacji, po jakimś tygodniu brałem śmiertelne dawki mirtazapiny, żeby na chwilę zasnąć. Mózg pobudzony, a ciało wrak, zero siły fizycznej, wrrr, źle ją wspominam i nigdy do niej nie wrócę. No i ze dwa tygodnie jeszcze dochodziłem po niej do siebie, a czułem się jakbym się zatruł jakimś radioaktywnym pierwiastkiem
-
Wenla to akurat mnie zamula najmniej. Sny są kosmiczne:) apetyt rośnie jak zaczynasz się stabilizować, raczej ona nie ma wpływu na objadanie, po prostu je się normalnie i nie zaburza smaku tak jak robiła mi to paroksetyna. Jak staje to lux, a że można długo to jeszcze lepiej, aby była z tego przyjemność:) co do wyciszenia myśli to u mnie akurat średnio jej to wychodzi w dawce 150mg
-
Samą ją bierzesz, czy dojadasz jeszcze coś do niej? 150mg to nie jest nawet połowa dawki maksymalnej, ale to jest sprawa indywidualna, może po prostu nie jest dla Ciebie. Ja obecnie jestem na 150mg , ale poczekam jeszcze dwa tygodnie, zobaczę jak będę się czuł i ewentualnie podbiję trochę jak nie będzie porządnego efektu. Na wenli zawsze czułem wewnętrzne napięcie, na srajach też, tylko neuroleptyki luzują, ale w głowie jest pustka. Wenla to jedyny lek na którym nie boli mnie żołądek i kawa smakuje:)
-
Tak, ja wiem:) mam swoje typy leków i połączeń i z nich korzystam. Są wzloty i upadki, ale to w końcu życie. Anhedonia kojarzy mi się z piekłem realnym. Najgorszy stan, bo nie ma się żadnych emocji, ale ma się świadomość o ich istnieniu
-
Tak, depresja ma wiele twarzy, najgorsza jaka mnie spotkała to anchedonia, bo wtedy nic Cię nie relaksuje, nie ma ulubionego miejsca, nie masz przyjemności z niczego, nic Cię nie cieszy, po prostu jesteś ogołocony ze wszystkiego, nawet nie ma negatywnych emocji, po prostu pustka i wewnętrzne cierpienie bo wiesz, że może być lepiej. Depresje powracają tak jak i lęki bo one mają swoją pamięć, szlaki utrwalone i nawet jak się cofnie, to wystarczy, że jedna myśl przeskoczy i zainicjuje przetarcie autostrady, która była tyle, że przysypana piaskiem. Toteż nawroty bardziej turbują, bo już droga jest wykorytowana wcześniejszym epizodem
-
Nawrót to emisja, odwrót to remisja:) myślę, że odpowiednio dobrane leki solo bądź w miksie brane ciągiem w depresji robi najlepszą robotę. Jak Ci się poprawia to nie zawsze jest znak żeby zmniejszać, albo odstawiać bo w większości przypadków poprawia się od systematyczności brania leków i wtedy zazwyczaj już się myśli, że oooo nie no te leki to mi już nie są potrzebne nie zdając sobie sprawy, że jest lepiej właśnie dzięki nim, ale to tylko moje spostrzeżenie wydedukowane z doświadczenia:) musiałem do Ciebie zajrzeć:)
-
Ok dwa miesiące byłem na 10 mg paro, ale to żadna dawka, takie zawieszenie czułem, ale dziw, że nie sedowała. Wróciłem do wenli bo ostatnie dwa lata do niej podjadałem sulpiryd i nawet bedąc na 300mg byłem znużony i uświadomiłem sobie, że to właśnie on doprowadził mnie do takiego stanu pół anchedoni, ciągle było mi jakoś źle, ale nie depresyjnie tylko tak po prostu kiepsko się czułem, zero pociechy, kiedy nawet na depresji to miałem przebłyski normalności, chcicy, a ostatnio nic. Tak więc wróciłem na razie do 150 mg już tylko z mirtą, ale zero neuroleptyków, bo one koszą całe działanie LPD, bynajmniej w moim odczuciu i jak na razie to w miarę bezkolizyjna instalacja
-
No szukaj, ja też jestem toporny, ale u mnie niekiedy cel uświęca środki, ale to moje osobiste takie tam ja mam spore doświadczenie z zajadaniem leków i obserwuje swoje reakcje na każdą dawkę i kombinacje lekowe. No i niestety jestem odcięty od dopaminowców bo mam migotanie przedsionków, to już ta grupa mi odpada, duloksetyna raczej też, bo ona zapewne tętno znacznie by mi podniosła, bardziej niż wenlafaksyna , więc zostają mi wenla i ssraje do wyboru
-
No zrobisz jak uważasz, musisz obserwować siebie. Z depresją jest ciężka sprawa, bo ona ma wiele definicji i kształtów. Ja po lekach to tylko nie czuję doła depresyjnego, ale z samopoczuciem to jest tak średnio. Ciężko jest znaleźć panaceum na wszystko nawet w różnych połączeniach leków, żeby była i motywacja i spełnienie i samopoczucie jednocześnie. Wszystko musi być w odpowiednich proporcjach i uwalniane w danym momencie, bo noradrenalina na sen jest nie potrzebna w dużej ilości, a leki wybiórczo na emocje nie działają tylko na stałe podnoszą poziomy neuroprzekaźników. Serotonina-zamuła, noradrenalina pobudzenie i wrażliwość, dopamina motywacja i odczuwanie spełnienia, ale wszystko to daje efekt jak jest wywołane emocjami, a leki w nienaturalny sposób trzymają ich wysoki poziom. Niekiedy to ratuje życie, ale np ja nigdy na lekach nie czułem się naturalnie, zawszę czuje to napięcie w układzie nerwowym wywołanym przez leki, ale bez nich jest jeszcze gorzej bo wszystko widzę w czarnych barwach więc nimi się ratuje
-
No na tą fobie to wenlafaksyna to jest średnia raczej bo nie blokuje wazopresyny, a czytałem, że ona w dużej mierze odpowiada za kontakt z ludźmi. Paroksetyna to skutecznie robi. I jak już bierzesz 300 mg to i noradrenalina znacząco rusza, a ona też odpowiada za wrażliwość , a im wrażliwszy tym mniej pewny siebie i skromny, to też raczej będzie powodowało wycofanie ze społeczeństwa, a nie chęci poznawania. Może na 150 się lepiej czułeś bo aż tak noradrenalina nie była podwyższona, tylko na samej serotoninie było lepiej. Ja na wenlafaksynie pewność siebie to czułem tylko na dawkach samemu serwowanych, ale to też zbytnio sensu nie miało bo było mocne spłycenie emocjonalne. Zależy co od niej oczekujesz, bo ona może wcale nie być na Twoją przypadłość, nie każdemu odpowiada jej działanie. Ja ją biorę bo czerpie z niej to co akurat mi potrzebne
-
Rano bierzesz? I jak długo jesteś na tych 150mg? U mnie ze snem też lipa, ale u mnie to z nim zawsze jest lipa, coś mi się uszkodziło chyba i nie chce mnie przełączyć w sposób fizjologiczny na tryb spania, tylko mirtą wymuszam. Ja na 150 mg chyba z piąty dzień i jak nigdy poty mnie zalewają, dziwne bo dawka wcale nie taka duża żeby noradrenalinę bujać, a jednak mnie zalewa może chwilowe przy instalacji i przejdzie, tak to standard, jakieś drżenie, napięcie w głowie, natłok myśli i takie tam inne