Skocz do zawartości
Nerwica.com

namiestnik

Użytkownik
  • Postów

    5 107
  • Dołączył

Treść opublikowana przez namiestnik

  1. namiestnik

    zadajesz pytanie

    I tu i tu lubię boso. Ale zawsze mam jakieś wrażenie, że tam jest brud i mi się do nóg przyczepi heh :) Nie możesz oswobodzić się z natrętnej myśli - co robisz?
  2. Ja dość długo brałem w dawce 50 mg. Nie pamiętam ile czasu - ale wiele tygodni i prawie nic. Dopiero podwyższenie dawki coś dało.
  3. namiestnik

    zadajesz pytanie

    Słucham muzyki. Będę kontynuował ten ciekawy wątek uczuć i marzeń. A więc: Gdy jestem zły/zła? PS. Zielonooka - wracaj na chat! :) My tylko się wygłupiamy!
  4. Też mam przeczucie, że wróci. I mam takie też, że potrzebuje pomocy. Ale powiem Wam jedno - psycholog po przejściach IMO jest lepszy od takiego co nie miał problemów. Wie coś z własnego doświadczenia. Oczywiście potrzeba do tego elastyczności - wiadomo - każdy z nas jest inny i to co pomogło jednej osobie niekoniecznie będzie dobrym lekiem dla innej. Z innej strony - każdy jakieś problemy ma. Garvil - a Ty z Wawy jesteś? Będziesz na spotkaniu 19-tego? Fajnie by się było poznać osobiście :)
  5. Tzn. jeżeli wszystko jest ok, a lekarz każe brać to lepiej brać. A jak będzie mówił o odstawianiu to odstawiaj. Trzeba zaufać. Zawsze można wrócić. W każdym razie ten lek po dłuższym czasie zostawia trwały terapeutyczny efekt (i oczywiście to jeden z wielu które tak mają). Ja biorę Setaloft - jego tańszy odpowiednik.
  6. namiestnik

    zadajesz pytanie

    Ostatnio kaptur... Ale zazwyczaj czapka. Co robisz gdy ktoś Tobie wmawia, że myślisz/czujesz inaczej niż jest naprawdę? Nawet gdy to mało ważne? Razorbladerka_ - mały bym chciał - ale taki proporcjonalny do moich rozmiarów :) Czyli tak na pół palca - max na palec. :) I koniecznie jakiś geometryczny - nie pająk czy coś. A w ogóle to szczęściara z Ciebie:
  7. To pewnie zależy od przypadku. Są trwałe skutki brania leków. Medycyna czasami też na 100% nie wie. Zasadniczo leki typu Asentra są po to by dawać właśnie stałe skutki terapeutyczne. Choć brać je czasem trzeba bardzo długo.
  8. Dobrze robisz. :) 3 dni to mało. :) Bierz i daj się rozkręcić sertralince. Być może przy 50 wogóle poprawy nie będzie, a dopiero jak zwiększysz dawkę. Na mnie działa super, życzę by i na Ciebie tak działała.
  9. Nie wiem jak było za pierwszym - ale za ostatnim to było nas trochę. Z 10 luda na oko.
  10. No cóż - ESTER chyba sobie poszła więc nie będę polemizował. Nie ma też w takim razie potrzeby zakładania tematu ESTER i jej problem. Chyba, że po to by uporządkować wątek. Choć swoją drogą zastanawiam się czy właśnie wypłoszyliśmy kogoś z dużymi zaburzeniami, kogoś kto trolluje, a może to prawda, że jest psychologiem (o zgrozo!!!). Z tego co pamiętam sprzed miesięcy to pisała, że nie ma żadnych problemów i jest tu tylko z racji swojej profesji i zainteresowań. Ech no już sam nie wiem. No ale to ja już tak mam, że zawsze rozkminiam czy przypadkiem komuś nie zrobiłem źle. Anyway - jak ma cierpieć wielu forumowiczów i tych co czytają a którzy zrezygnują bo ktoś tam powiedział, że to zła z natury placówka (zła jak Rid? ) to może tak lepiej.
  11. Ester - co do stanu umysłu to proponuje się nie wypowiadać bo nie masz ku temu uprawnień. Wątek ten jest nie po to by oczerniać oddziały zajmujące się leczeniem. Jeżeli to tylko Twoja opinia niczym nieuzasadniona to wszystko się zgadza. Jesteś dokładnie taka jak Garvil pisze. Zadowolona? A śmieszne to będzie jak dostaniesz np. wezwanie do sądu. Ale nie dla Ciebie. Piszesz o kimś źle nie podając argumentów więc nie wymagaj by inni znajdowali kontrargumenty na Twoje "argumenty". Ale co ja będę mówił jak do przedszkolaka. Uważasz, że są nie ok to napisz dlaczego. Proste? Jeżeli masz problemy z pamięcią to możesz wrócić parę postów wcześniej i przeczytać co pisałaś na temat Dolnej poza tematami narcystycznymi. Natomiast jeżeli to nie kłopoty z pamięcią a trollowanie to po prostu wypisz się z tego forum bo tu nie ma miejsca dla trolli. Swoją drogą jak widzę jak się do mnie zwracasz i do innych na forum to bardzo współczuję Twoim pacjentom. O ile w ogóle masz pacjentów - bo naprawdę trudno mi uwierzyć, że taka osoba może być psychologiem. [Dodane po edycji:] A tak ogólnie ESTER to często zdarza Ci się stosować takie chwyty poniżej pasa i urażać innych ludzi? To co robisz jest bardzo nie fer i na takim poziomie nie będę z Tobą dyskutował. O ile Ci pacjenci prawdziwi (o zgrozo) to im też tak dajesz popalić? Hmmmm jeżeli ktoś kto siebie nazywa psychologiem takie sposoby wyrażania uczuć wobec drugiej osoby stosuje to się absolutnie nie dziwie, że część osób ma takie negatywne podejście do psychologów - bo mogli na takiego trafić. Bym polecił Tobie dobrą terapię gdzie możesz się przy okazji nauczyć jak komunikować się z ludźmi. Ale, że sam tam chodzę, a mam nadal dość niską odporność psychiczną więc wolałbym nie. Może jak skończę terapię.
  12. No i to na dwojaczki :) [Dodane po edycji:] Kurcze - a może mnie ktoś na przegląd podwozia zaprowadzi
  13. Ester ja się tu wtrące do ostatniego akapitu. To na Tobie spoczywa konieczność udowodnienia złej opinii o Dolnej. Podaj konkrety. Narazie ich brak.
  14. To Ty pracujesz teraz? yhmmm A gdzie? A tutaj to w takim razie w jakiej formie jesteś? I czy po godzinie 19 wykazywanie się zdrową formą dyskusji już nie obowiązuje? To forum dla nerwicowców. Jest tu też wiele osób z innymi zaburzeniami. Myślę, że nikt się nie pogniewa na kogoś kto jako psycholog umie podejść do problemu. Ale zupełnie nie wiem w jakiej formie widzisz tu siebie? Chcesz tu być pacjentem? Pracą zajmować się jak piszesz nie. A może trollem? Co znaczy według Ciebie pooceniać? Bo jeżeli to ma być nie praca to chyba tylko trollowanie zostanie? Bo na oceny profesjonalne, poparte argumentami to myślę, że wiele otwartych oczu tu czeka. Swoją drogą zadziwiasz mnie, że pracujesz jako psycholog do 19, a po 19 stajesz się tak niezrównoważona. Anyway, póki nie dostarczysz przekonywujących dowodów na placówkę z Dolnej to nie dość, że mieszasz tylko ludziom tym co się Tobie jedynie wydaje to w dodatku sama pisząc, że jesteś psychologiem a prezentując jak trudno z Tobą dyskutować psujesz opinię psychologów ogólnie. Piszesz, że nie jesteś psychologiem 24 h na dobę. Ale chyba 24 h na dobę jesteś człowiekiem? Jeżeli policjant napisał by, że po 19 już nie jest w pracy więc może kraść to byłoby to dziwne prawda? Choć niestety i tak się zdarza. Zwróć uwagę też, że fakt, że jesteś psychologiem nie zwalnia Cię od zachowania poziomu dyskusji. Wręcz przeciwnie - powinnaś zachować go tym bardziej. I tym bardziej merytoryczny. Widzę, że masz konflikt z Garvilem. Choć dziwi mnie, że mając taką wiedzę jaką ma psycholog nie potrafisz tego konfliktu rozwiązać. A patrząc obok jest tak właśnie jak pisze Bunny. Nie wiem czemu stawiasz się wyżej od kogokolwiek tu i co Ci daje prawo do złośliwości zamiast merytorycznych wypowiedzi. Postaraj się proszę przyjąć wszystko ZE SPOKOJEM. To z czym się nie zgadzasz wyjaśnić, to z czym się zgadzasz..... sama wiesz co się robi w takich przypadkach prawda? Albo może porozmawiaj o swoich problemach z komunikacją z Twoim psychologiem. Taka rada. [Dodane po edycji:] Podkreśl teraz słowa które wykazują jakąś merytoryczną wartość. Ew. dodaj je tutaj niżej. Zwróć uwagę, że Garvil swoje zdanie uzasadnia. Zwróć też uwagę, że niestety od słowa "za sprawą" można w pełni tą wypowiedź odnieść do Ciebie. Nie wiem czy krzywdzisz pacjentów - bo być może masz takie zwichrowanie, że np. w pracy jesteś profesjonalna, a po niej wręcz przeciwnie - starasz się wykazać totalną amatorszczyzną. Może... ja nie wiem. Ale może niestety takie same poglądy masz w pracy. A swoją drogą to czemu wchodzisz tu i piszesz o terapii na Dolnej skoro już jesteś po 19 - czyli nie powinnaś pisać o pracy? Coś sama sobie przeczysz. Przemyśl sprawę i odpowiedz (lepiej później a lepiej) co i jak z Tobą. I jako kto chcesz tu występować. Bo wręcz można by pomyśleć, że to teoria spiskowa by mącić ludziom w głowach by mieć więcej pacjentów. Ale nie wiem czy pracujesz prywatnie czy inaczej. I czy zależy Tobie na pacjentach. Ja bym na Twoim miejscu (jeżeli wolno mi radzić) skupił się tu na poświęceniu chwili czasu na pomocy innym (jako autoreklamę) i cieszenia się z większej ilości pacjentów w np. prywatnej praktyce (oczywiście o ile efekty będą dobre i wszystko wypali). Acha i z tą krytyką Dolnej musisz bardzo uważać. Bo słowa które mówisz to już podchodzą pod zniesławienie. Można sobie narobić mnóstwo problemów. Choć ja osobiście nic nie mam - bo odbieram to tak, że mówisz to emocjami a nie głosem rozsądku.
  15. ESTER - to do Ciebie się odnosi - niezależnie co myślisz o innych to zamiast ich oceniać i stosować złośliwości spróbuj mówić merytorycznie. Potraktuj to jako próbę przed pracą - bo zapewniam Cię, że niejeden pacjent będzie wyprowadzał z równowagi (lub tak może się Tobie wydawać) - a jak wtedy zaczniesz bawić się w docinanie i złośliwości to ... no sama pomyśl - czy to będzie jakakolwiek terapia? A może właśnie z kimś tak reagującym miał do czynienia Garvil i stąd ma takie sądy. Ja życzę trafienia na dobrego terapeutę. Ale z własnego doświadczenia wiem, że różnie z tym jest. Cóż jak w każdym zawodzie.
  16. Ej! To akurat pasuje, jak o 18 zaczniesz jechać to będziesz w sam raz.
  17. namiestnik

    zadajesz pytanie

    Tak. Możliwa. Gdzie pojechać - gdzie bardzo, bardzo daleko? PS. Ja chciałem tylko taki zmywalny... coś ala kalkomania dla dzieci. :) Tylko nie różowa. A czarna i prosta geometryczna a nie jakieś kwiatuszki. Ja prosty facet jestem.
  18. Ej! Nie jestem modem - ale bardzo bym prosił o merytoryczną dyskusję a nie obrzucanie się złośliwościami.
  19. A różnie jest. Ja mam swoją panią psycholog i jest dobrze. Ale poprzedni psycholog - choć bardzo mi pomógł to faktycznie miał czasem taką (nieuzasadnioną) pewność siebie, że przeczył nawet faktom.
  20. namiestnik

    Czarnulek

    czarnulek19, piszesz w temacie o utrzymaniu się, pracy i rencie. Przejdź do stosownego tematu i opisz więcej o sobie. Leczysz się? Z czym dokładnie jest problem?
  21. Może dodam tu o swoim przypadku. Miałem firmę. Niestety w końcu było tak źle, że byłem na minus w wyniku jej pracy a nie na plus. I to nie w wyniku złego prosperowania a z tego powodu, że nie byłem w stanie funkcjonować. Ciągle przekładałem spotkania z klientami, nawet jak miałem nóż na gardle i wiszące od dawna rachunki. Każda rzecz której się podejmowałem wydawała się nie do zrobienia. Zresztą mocno mnie dobiło, że wspólnik mnie wy...ł i kosi niezłą kasę na moich projektach (a ch... mu w d.). I to też takie deprymujące, że jak było dobrze z kasą to się dałem wydymać, a potem jak padłem to... ehh. No więc na własną rękę nie szło. Bo jak żyć gdy czasami przez miesiąc realnie pracowałem kilka dni a co miesiąc składka na ZUS do zapłacenia. I ciągle stres, że ktoś coś będzie węszył (a jak trzeba to wiadomo - w pl na każdego paragraf się znajdzie). Zawiesiłem - by nie płacić składki. To nie miałem się jak leczyć. Dzięki pomocy z zewnątrz dostałem ubezpieczenie i leczę się teraz. Ale już nie założę tu działalności. Myślę o założeniu firmy w UK. Jak mogę pracować to pracuję, a jak nie to nie. Tam ogólnie obciążenia finansowe są proporcjonalne do zarobków. Więc jak mniej zarobię to mniej muszę odprowadzić do urzędów. Więc nie ma obawy, że zarobię mniej niż muszę składki zapłacić. To duży ciężar z głowy. Ale jest wtedy kolejny problem. Leczenie. Poradzę sobie z przelotami do PL i opłatami za transport. No w każdym razie muszę. Ew. zawsze mogę polecieć na kredyt. Ale nie będę miał tu ubezpieczenia innego niż EKUZ na nagłe wypadki. I co wtedy? Nie czuje się na tyle z angielskim by tam chodzić do psychiatry i psychologa i w tym języku wypowiadać niuanse swojego życia, skoro nawet w moim natywnym polskim nie jestem w stanie. A na prywatne leczenie to nie będzie mnie stać. Czuje się trochę jak jakiś wybryk natury. Wyrzutek społeczeństwa. Może dlatego nie widzę sensu dbania o siebie. Może dlatego niespecjalnie uważam co robię. Bo może byłoby lepiej gdybym zginął niż wegetował i szarpał się jak teraz po to tylko by myśleć na co mi starczy a na co nie. Co z tego, że nie muszę wynajmować. Że mam własne mieszkanie. Opłaty muszę płacić. Wiem... że mógłbym sprzedać i wziąć coś mniejszego, albo mały domek na wsi. I na jakiś czas starczy - ale co potem? Nie chce zresztą roztrwonić tego co uzyskałem wtedy gdy mogłem normalnie pracować i dużo zarabiać. [Dodane po edycji:] Ja się utrzymuję sam. O ile to można nazwać utrzymywaniem się. Szarpię się okropnie. Od miesięcy nie miałem zaplanowanego dnia wolnego. Pracuję nawet dziś. Choć czuję się fatalnie. By zrobić coś co kiedyś robiłem w dwa dni to teraz czasami pół miesiąca nie starczy. Jasne, że można szukać pracy. Szczególnie teraz gdy można robić to przez neta. Łatwo wysyłać daleka. Trudniej gdy musisz wyjść i spotkać się z kimś osobiście a masz jeden z tych dni w których jest to niewykonalne. Albo pracować akurat w danym dniu w którym idąc do kuchni nie pamiętasz po co tam poszłaś prawie za każdym razem. Każdemu wydaje się, że jego przypadek jest ciężki. Jednak jak widać po forum jeden normalnie żyje, co najwyżej ma niekomfortowo w jakichś sytuacjach, a inny nie umie wstać z łóżka. I to wcale nie z lenistwa. Oczywiście najwięcej przypadków jest pośrodku. Mi się wydaje, że mój przypadek wcale nie jest najgorszy. Jednak widzę po swoim życiu, że kiedyś brałem projekt i robiłem. A teraz .... wszystko zależy od przypadku. Bo nawet nie umiem zawsze przewidzieć jakie będą kolejne dni. Reasumując - człowiek bez nogi może szukać pracy jako listonosz. Tylko może się nie udać znaleźć. A jak zacznie na własną rękę (bo to może zawsze) to się okaże, że to co inni osiągają z łatwością przez pierwsze dwie godziny pracy, to on osiąga od rana do późnej nocy, zostawiając część pracy na niedzielę i słuchając od swoich klientów jak bardzo źle pracuje. A potem okazuje się, że pensja za te dwie godziny po potrąceniu tego co zawalił nie starcza prawie na nic. I musi ze wszystkim kombinować przeżyć. Więc stąd pytanie - jak sobie radzicie - do osób tych który muszą SAMI siebie utrzymać oraz bardzo wyraźnie spadła ich możliwość zarabiania? A jednocześnie nie są zatrudnieni u stryjków, cioci, znajomych, na posadce gdzie ktoś wykaże pozytywną odpowiedź na roszczeniową postawę typu - kiedyś to był najlepszy pracownik, a teraz ma problemy, więc nie zwalniajmy go - niech robi ile może. Bo to wyjątki.... I to nie tak powinno wyglądać. [Dodane po edycji:] czarnulek19, to nie za bardzo dobry dział. Anyway witamy. Przejrzyj forum i napisz tam gdzie się pisze o podobnych problemach. Pozdrawiam.
  22. A gdyby nie rodzice to z czego byś się teraz i wcześniej utrzymywała? Masz na opłaty za mieszkanie i szkołę. Pozostaje zarobić na ciuchy i jedzenie + jakieś ekstrawagancje i już. A to co innego niż utrzymać siebie. Masz faceta który na Ciebie zapewne zarobi. Czyli ogólnie gdyby nie pomoc z zewnątrz to lipa by była? No i ile razy zawieszałaś w ZUS działalność? Bo widzisz - przynajmniej mój oddział (podobnie jak ogólnie orzecznictwo ZUS) nie dopuszcza innego niż sezonowe plus przypadki nadzwyczajne (nie ze względu na chorobę). Zresztą jak zawieszasz to nie masz wtedy ubezpieczenia więc.... [Dodane po edycji:] Nie chce Cię tu Madzia ganić. Ale to pytanie jak rozumiem do osób które mają naprawdę ciężko i nie są w stanie codziennie chodzić do pracy. Albo w niej pracować. Przy czym jednocześnie MUSZĄ się jakoś utrzymać. A praca to nie dorobienie na swoje wydatki.
  23. A to już osobna sprawa. Jak ktoś świadomie nie chce to jest to tylko problem dla społeczeństwa później. Choć niestety podobnie wygląda sprawa z kimś ciężko kalekim który szarpie się, chce całymi siłami coś zrobić i nic... ktoś powie - co ja za bzdury piszę, że podobnie. No cóż.. podobnie z punktu widzenia społeczeństwa. Bo co z tego, że ten ktoś coś robi, skoro efektów brak. No jest iskierka nadzieji - bo z różnych chorób można wyjść albo nauczyć się z nimi żyć. Będąc głuchym można nauczyć się migowego. Niewidomy też może znaleźć swoje miejsce w którym będzie mógł żyć pracować. A człowiek kadłubek bez kończyn może nawet malować obrazy. Choroby psychiczne mają to do siebie, że można z nich wyzdrowieć i potem żyć jak każdy inny. A kończyny nie odrastają. Gorzej gdy to trwałe otępienie umysłowe czy coś podobnego. Wtedy często do końca życia ktoś jest skazany na wegetację, albo co dużo lepsze jakąś pracę która tak naprawdę jest głównie terapeutyczna - gdyż często nawet nie pokrywa kosztów jej samej, a już zazwyczaj kosztów życia, egzystencji. Temat trudny. W sumie łatwo zrozumieć, że ktoś kto ma problem pomimo którego jest w stanie pracować ma problem ze zrozumieniem tego kto już nie może. Szczególnie jak na pierwszy rzut oka nic po nim nie widać. A będzie tak zawsze gdy znamy kogoś tylko wtedy gdy ma swe dobre dni.
×