
Filomatka
Użytkownik-
Postów
241 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Filomatka
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 10
-
Nerwica a bycie kochanym...
Filomatka odpowiedział(a) na ad2008 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Inez, mamy bardzo podobnie. Ja jeszcze czasami jestem w takim stanie, że mam wrażenie że wszystko się burzy. Momentami jest naprawdę źle, czasami jak patrzę, że zadaję cierpienie mam ochotę nieistnieć. Czuję się jakbym była toxyczna, że myślę tylko o sobie. W ataku drętwieje mi całe ciało, nie mogę się ruszyć, a mam ochotę coś mówić, pocieszyć go. Przedwczoraj miałam taki atak. W niedzielę poszłam do szkoły i cały czas miałam obrazy w głowie, wyrzuty sumienia po sobocie. Dzwoniłam do mojego chłopaka, bo wydawało mi się, że zaraz stanie się coś złego. Od kiedy nasza rodzina nas się czepiła, nie jest tak jak dawniej. Mniej się śmiejemy, mniej chyba rozmawiamy, albo ja mam tylko takie wrażenie. Częściej jest nerwowo i smutno. Czasami nie wiem jak to zmienić, co zrobić, wydaje mi się że to sytuacja bez wyjścia. Ale skoro się kochamy i chcemy być ze sobą, znaczy to że wytrwamy. Tak mi się wydaje. -
Nie zadzwoniłam, ale nic nie napisali drugi raz, więc chyba to była prowokacja. Nie mam do nich już siły Znowu była policja. Tym razem mieli informację że jestem odurzana lekami Idę dziś na komisariat, niech przestaną nas nachodzić. Podpiszę co trzeba, tylko niech nam dadzą spokój.
-
Nerwica a bycie kochanym...
Filomatka odpowiedział(a) na ad2008 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Ja się po prostu zawieszam... Nie za bardzo kontaktuję kiedy jestem w silnym stresie. Wiem że to złe, ale ja kiedyś wolałam nic nie czuć... -
Nerwica a bycie kochanym...
Filomatka odpowiedział(a) na ad2008 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Ja mam niską samoocenę, ale w związku czuję się szczęśliwa, mój chłopak chyba też. Czasami jest mu przykro, kiedy widzi, że myślę o czymś przykrym (zawsze to poznaje, chociaż nie wiem jak, wydawało mi się że umiem to urkywać) i prosi o szczerą rozmowę. Denerwuje go, kiedy uciekam od tematu, mam parę takich zachowań np. jestem smutna lub zdenerwowana a za chwilę, gdy to staje się zbyt mocne mówię, że idę do kuchni gotować, albo zmywać naczynia, albo posprzątać, cokolwiek... Wtedy chyba się na mnie złości, a nie o moje napady lęków. Teraz jest nam trudno, mamy problemy z moją rodziną, ale mam nadzieję, że kiedy się to uspokoi będzie lepiej. Z takich gorszych stanów, które mogą go jeszcze przerażać to to, że dysocjuję. Kiedy tracę kontakt z rzeczywistością on nie wie co robić, ostatnio staram się zmienić nastawienie do tych stanów, bo wstyd się przyznać, ale ja na nie czekałam, w sumie od 16 roku życia, kiedy czułam się psychicznie źle broniłam się wpadając w dysocjację. Jak nie mogłam w nią wpaść to czekałam na ten stan z niecierpliwością. Wydaje mi się, że nerwicowcy mają takie samo prawo do szczęścia jak osoby zdrowe. Warunkiem jednak jest to, żeby nad sobą pracować, rozumieć też partnera, nie zapatrywać się tylko na swoje emocje. Mój chłopak cały czas doczytuje o nerwicy, dysocjacji, stara się wiedzieć jak najwięcej - to daje efekt, wytrąca mnie z tych stanów i jest w miarę normalnie. Potrzebne jest zaangażowanie obu stron. -
Ale jak myślicie czy babci coś naprawdę jest? Nie daje mi to spokoju Boję się bardzo zadzwonić.
-
alkajda, ja też miałam tak, że w domu liczyły się tylko studia, ale patrząc teraz z perspektywy, nie są takie ważne. Ja robiłam 3 lata filologii polskiej, bez licencjatu, męczyłam się spełniając chore wymagania na mojej chorej uczelni, w końcu zrezygnowałam z nich, przeprowadziłam się do chłopaka i robię 2 lata przerwy. Mogę stracić te lata, jeśli inne uczelnie nie będą chciały mnie przyjąć, ale nie dbam o to. Robię sobie studium, jeżeli nie uda mi się przenieść na 4 rok, albo powtórzyć trzeci za 2 lata, to wezmę inny kierunek zaocznie. Najważniejsze jest zdrowie, potem przyjemność ze studiowania, a papierek to czysta formalność. Ja nie miałam zdrowia i nie miałam przyjemności to po co mi papierek? Jeżeli studiujesz, żeby zaspokoić ambicje rodziców to nie czerpiesz z tego przyjemności. Skoncentruj się na leczeniu, zrób może jakieś 2 letnie studium, a potem, kiedy sama będziesz chciała coś studiować bo cię zaciekawi, to wtedy idź. Nie warto przez studia się zabijać. Masz chłopaka, całe życie przed sobą, o którym możesz decydować więc wykorzystaj to.
-
Był czas kiedy brałam na uspokojenie, gdy miałam napady histerii w rodzinnym domu. Gdy się wyprowadziłam, nie mam już tego rodzaju historii i bardzo mnie to cieszy, bo osobiście nielubię tego leku. Po zaaplikowaniu hydroxyzyny usypiałam od razu, ale rano czułam się fatalnie, jakby ktoś mnie strzelił w głowę czymś ciężkim. Bolało mnie w okolicy skroni i miałam obraz przed oczami tak niewyraźny jak w gorączce, do tego chciało mi się stale spać i miałam suchość w ustach. Niepolecam w każdym razie. Teraz jak się zdenerwuję wystarczy ziołowa Hava.
-
Nie znam tego lekarza, ale co za różnica czy ma problemy czy nie, jeżeli chce ludziom pomóc i mu się to udaje. Ester, to co napisałaś o nim to zwykła kąśliwość. Jakbyś się czuła jakby tobie ktoś taką opinię wyrobił? Skoro inez pisze, że jej pomógł, to znaczy, że to prawda, a pisanie "jakbyś znała jego problemy to byś do niego nie poszła" jest nie na miejscu.
-
czego się boimy? Lęk przed.................
Filomatka odpowiedział(a) na mysia temat w Nerwica lękowa
Ja kiedyś miałam okropny sen i nabawiłam się lęków przed wojną... Śniło mi się że byłam na leśnej polanie, na której był tłum ludzi. Było tam dużo dzieci, każdy był dla każdego miły, czułam się tam bardzo dobrze. Nagle nadleciały bombowce i zrównały tą dolinę z ziemią. Ja jako jedyna przeżyłam, patrzyłam na tych ludzi, a w zasadzie na to co z nich zostało i płakałam. Pamiętam tylko że bardzo żałowałam że przeżyłam, lepiej zginąć niż widzieć coś takiego. Staram się nie oglądać żadnych materiałów filmowych dotyczących wojny, unikam czytania jakiś przepowiedni, rzadko oglądam wiadomości. Śmierć mnie przeraża i wolę o niej nie słyszeć, pewnie to zwykłe tchórzostwo, ale i tak mi z tym lepiej niż ze świadomością. Inna rzecz, nienawidzę ludzi, którzy robią wszystko żeby zabezpieczyć swój tyłek, prowokując wojny, w których giną w pierwszej kolejności niewinni cywile. -
Dzięki kochani, ważne jest dla mnie wasze wsparcie. Jest mi niezwykle trudno jednak walczyć przeciw komuś, do kogo czuję przywiązanie, chociaż nie mam z nimi kontaktu... Może wam się to wydać głupie, ale ja za babcią tęsknię... Jestem w rozterce, wiem że robią mi krzywdę a jednak nie mogę zapomnieć o Krakowie. Nie zmienia to faktu, że znowu działają na moją szkodę. Wczoraj dostałam smsa "zadzwoń do babci, ona źle się czuje." Sms był z komórki mojego ojczyma i był podpisany jego imieniem. Przeraziłam się chciałam dzwonić, póki niezorientowałam się, że to pisze matka. Mój ojczym przez 2 lata nie napisał do mnie smsa, jak jest coś ważnego to dzwoni. Z pisaniem ma problemy, ponieważ ma słaby wzrok i zlewają mu się litery. To napisała moja matka, podobna retoryka na dodatek. Drażni mnie to co one robią, a jednak ten sms mnie przeraził. Jak to jest możliwe?
-
bethi, ale policja była i tylko dali pouczenie Trochę się boję takich interwencji, nie mam ślubu z chłopakiem, ani zameldowania na razie, boję się że mnie od niego zabiorą... Zresztą każdy z policjantów się czepia, że nie mam stałego lekarza, bo odnotowali tą nerwicę Ja nawet pójdę do lekarza... Ale potrzeba czasu żeby znaleźć dobrego, może jutro pójdę do pierwszego lepszego... Już nie wiem sama...
-
Jest jeszcze gorzej. Przyjechała babcia z ciotką. Krzyczeli na mojego chłopaka, straszyli jego mamę prokuraturą. Robili ze mnie naćpaną, więzioną w domu, bo dostawałam napadu lęku. Tuliłam się tylko do chłopaka i prosiłam żeby nie wychodził. Przyjechała policja. Dostawałam dysocjacji, chcieli wezwać karetkę. Ciotka darła się do mnie "przez ciebie babcia umrze" i wytrzeszczała oczy. Ona jest straszna boję się jej. Prosiłam żeby zostawiły mnie w spokoju. Chciały mnie szarpać, to było okropne. Teraz panicznie boję się dzwonka domofonu. A kiedy słyszę "poczta" dostaję lęków. Podały się za pocztę.
-
Boję się być stanowcza bo się ich obawiam. Skoro parę razy przychodzi policja, mimo moich zapewnień, że jest mi tu dobrze, jaką mam gwarancję, że nie wymyślą czegoś jeszcze gorszego? To nie jest normalne, one są nieobliczalne... Policja musi reagować na każde wezwanie. Przychodzą, pytają, czy nie czuję się uprowadzona, ubezwłasnowolniona, porwana. Zawsze zadają te same pytania, powtarzając, że w każdej chwili mogą mnie odwieść do Krakowa, a ja dostaję paniki, że nas rozdzielą. Powiedziały tyle nieprawdziwych rzeczy, że policjanci myśleli że jestem niepełnoletnia i chora psychicznie, zrobiły z mojego chłopaka kryminalistę, mimo że nigdy nie popełnił żadnego wykroczenia. Jak ktoś im naopowiada tyle głupot, nic dziwnego, że stale nas nachodzą bo to brzmi groźnie. Liczyłam na porozumienie, ale teraz nie widzę sposobu. Tak jak napisałam bethi - boję się być stanowcza, zadzwonić, rozmawiać, bo nie wiem do czego one są zdolne.Poza tym naprawdę mi wstyd przed mamą mojego chłopaka, że jest takie zamieszanie.
-
Coltrane, jest jeszcze gorzej. Nieodzywam się bo pogarsza mi się stan jak to robię. Była u nas 2 razy policja kryminalna. Okazuje się, że dzwonią do nich 16 razy dziennie i wygadują różne historie (policjant nie mógł mi nawet powtórzyć jakie tyle ich było) Nie mam już siły brakuje mi motywacji do czegokolwiek. Następna może będzie telewizja? Wszystko się psuje nic nie ma sensu. Nie mam siły, mam mroczne myśli i czuję się samotna. Czuję się fatalnie.
-
Nie czytalem wszystkich postow ,moze gdzies to pisales,ale mimo zadam pytanie; czy siegales po zdanie psychologow poznawczo-behawioralnych a jesli tak to czy uczetniczyles w terapi poznawczo-behawioralnej?Jeste ciekaw ich odpowiedzi terapuetycznej na twoj problem
-
czy pedofile mają natręctwa o pedofilii?i czy...
Filomatka odpowiedział(a) na potegapodswiadomosci temat w Nerwica natręctw
Pedofile raczej nie obawiają się swoich myśli tylko wprowadzają je w czyn. Ciebie przeraziła myśl, że mogłabyś zgwałcić swojego synka, a pedofil nie przeraziłby się nią, tylko kombinowałby, jak zrobić, żeby inni nie zauważyli jego pociągu i jak zostać samemu z dzieckiem. Może brzydzisz się pedofili i gdzieś obawiasz się, że może jakiś skrzywdzić twoje dziecko. To naturalne - w dobie ostatnich informacji, że ojciec krzywdził córkę kilkanaście lat... Może tym są spowodowane twoje natręctwa? Media czasami dyskretnie wkradają się w podświadomość... -
Przyczyną niskiej samooceny często jest nieakceptacja ze strony rodziców. Jedna z psychologii zakłada (niepamiętam szczerze która, ale gdzieś o tym czytałam - chyba psychologia rozwoju), że dla dziecka rodzice są "lustrami" - oznacza to, że jeżeli oni widzą dziecko jako ładne, inteligentne, wyjątkowe - jako osoba dorosła, taki człowiek będzie odporny na krytykę innych i będzie mieć wysoką samoocenę. I odwrotnie - osoba krytykowana w dzieciństwie przez rodziców będzie pomimo chwalebnych opinii mieć złe mniemanie o sobie. Niewyczerpuje to przyczyn niskiej samooceny, ale może być jedną z nich. Drugą z przyczyn, może być odbieranie dziecka przez rówieśników. Zaczynają się problemy wieku dojrzewania - trądzik, burza hormonów, chęć podobania się płci przeciwnej. Jeżeli rodzice nie pomagają poradzić sobie nastolatkowi z tymi problemami, bagatelizują je, samoocena się obniża i może być traumą, dającą o sobie znać w życiu dorosłym. Psychologia rozwoju zwraca uwagę na traumy z dzieciństwa i wieku nastoletniego jako przyczyny niskiej samooceny. Mogą być oczywiście inne przyczyny - to tylko jedna z hipotez.
-
Ja skończę studia zaocznie, na razie potrzebuję przerwy. Strasznie dużo nerwów straciłam studiując i zarazem mieszkając w tym domu. Już mnie denerwuje ta nagonka, nie chce mi się kłócić. Idziemy spać dzwonią, sprzątamy - dzwonią, pracujemy-dzwonią, jemy-dzwonią, można dostać szału. Ja mam wyłączoną komórkę to wydzwaniają do mojego chłopaka. Powoli jednak zaczynam odżywać poprawia mi się humor Nawet nauczyłam się gotować Tutaj mam rodzinę i muszę o nią dbać. Ale czasami czuję, że tyle poświęcam myśleniu o matce i babci, że oddalamy się od siebie, to mnie przeraża. Nie cały czas, ale w czasie ataku tak jest i chwili poprzedzającej atak.
-
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
Filomatka odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
magdalorenz, jeżeli dzieje ci się to pod wpływem stresu, a gdy jesteś sama mija, to to jest od nerwicy... Mi dokucza rozluźnienie tych mięśni ale gorzej się czuję, jak nie mogę oddychać. I mam uczucie, jakbym zaraz miała stracić przytomność. W końcu się wyłączam i nic do mnie nie dociera przez chwilę. -
K., Jest różnica między martwieniem się a agresją. W zasadzie gdybym nie odeszła z domu, kto wie w jakim stanie bym była? Mnie się krzywda nie dzieje tutaj. Żyję sobie, pracuję, podejmę studium, po roku przerwy wrócę na studia... Wszystko powoli się układa poza relacjami z nimi. Czuję się bardzo kochana, w domu nigdy tak się nie czułam. Spędzam dużo czasu z domownikami, w domu odłączałam się i szłam przed komputer - taki rodzaj ucieczki. K., ja rozumiem, że matka martwi się o dziecko. Ale jeśli matka stale powtarza, kiedy z nią jestem -" wyp... z domu, bo nie płacisz rachunków i nie masz prawa się odzywać", to raczej nie podejrzewam ją o troskę. Doprowadzili mnie do mocnych ataków,one może czują się źle, ale ja chyba gorzej. Mam prawo układać sobie życie po swojemu, niektórzy wyprowadzają się z domu w wieku 19 lat na studia. Przyjeżdżają do domu na święta i 2 miesiące no i nikt nie robi z tego problemu. Jak będę mamą będzie mi zależeć zwłaszcza na dobru mojego dziecka i będę go szanować bez względu na jego wybory. Tak jak mama mojego chłopaka. Pomaga nam, żebyśmy się usamodzielnili, poszli na swoje. Ma tylko jego, a jakoś nie zatrzymuje go siłą w domu i nie pokazuje mi jaka ja jestem zła, że jej syn jest ze mną, nie mówi, że go kradnę. Bethi, nie potrafię podchodzić zimno do tego. Wczoraj napisał do mnie mój tatuś, który jakoś wcześniej się mną nie interesował (poznałam go w wieku 16 lat). Mail brzmiał jak list urzędowy, do jakiejś instytucji. Ale nieważne. Nie zamierzam się odzywać.
-
Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)
Filomatka odpowiedział(a) na cicha woda temat w Nerwica lękowa
Mnie ostatnio strasznie denerwuje rozluźnianie się mięśni podczas ataku. Kiedyś miałam tak że się spinały, zaczynały drętwieć, ale teraz kiedy są tak rozluźnione, czuję się jak z plasteliny, próbuję wstać i nie mogę. Próbuję napinać mięśnie i po jakimś czasie przechodzi, tylko nie wiem czy z powodu końca ataku, czy z tego napinania... Czy ktoś z was słyszał o dysocjacji tzn wyłączaniu się w czasie silnego stresu? Jest u mnie tak że się zawieszam i nic do mnie przez chwilę niedociera. Ma ktoś z was tak? jak sobie z tym radzicie? -
Coltrane, dobrze wyczułeś, ja nie chcę całkiem się odciąć, choć momentami wydaje mi się, że powinnam... Od czasu kiedy wyjechałam z domu, zniknęła mi np. hipochondria. Nie całkowicie, ale dopiero wczoraj od 3 tygodni miałam takie myśli, a kiedyś nachodziły mnie codziennie. Strasznie to było męczące. Ja wiem, że w dużej mierze do mojej nerwicy, czy co to tam jest przyczyniła się ta rodzina. Ja się boję cokolwiek robić, bo wydaje mi się, że na pewno zrobię to źle. Dopiero tutaj mam więcej inicjatywy, potrafię sobie wytłumaczyć, że nawet jeśli coś zawalę, to nie jest to koniec świata. Co do sytuacji teraz - wydzwania do mnie jeszcze ciotka... Dziwne, w Krakowie nawet się do mnie nie odzywała a tutaj wydzwania... One naprawdę nierozumieją, że nie chcę telefonów, że po to wyłączam komórkę. Wszystko nie jest takie proste. Nie chciałabym całkowitej utraty kontaktu, ale nie wiem jak po takiej ciszy cokolwiek odbudować. Burzy się to samo pomału, a mi się nawet nie chce tego ratować. Mam mętlik w głowie.
-
Najgorszy jest ten wstręt do telefonów Nie mogę odbierać i dzwonić, czuję się fatalnie na sam dźwięk dzwonka Ogólnie razem przechodzimy te stany, nie psuje to relacji między nami, ale męczymy się z tym. Jestem zeschizowana cały czas. Boję się, że zerwię z nimi całkowicie kontakt, bo nie zostawię swojego chłopaka, tego jestem pewna. Zależy mi bardzo na nim. Na nich pewnie też, ale jest zasadnicza różnica - on nigdy nie kazał mi wybierać między sobą a nimi, a oni stawiają mnie w takiej sytuacji. Nieznoszę też tej obłudy - jak po mnie przyjechał to się szczerzyły tak, że aż robiło mi się mdło. Nagle wszyscy się o mnie martwią i chcą żebym postępowała jak wg ich zasad, a jak byłam w dołach, źle się czułam to tylko on był przy mnie. Oni nie zwracali wcale na to uwagi.
-
Ja ostatnio próbuję się dostosować jakoś do życia, z dala od tego patogennego środowiska, które opisałam w pierwszym poście. Mam lęki, z powodu tego, że dzwonią, ale żyje mi się z dala od tego domu dobrze, poprawia mi się samopoczucie, prawie nie muszę spędzać czasu przed kompem (tam często uciekałam właśnie w komputer) Wszystko jest jakby bardziej realne, intensywne. Nie wrócę tam nigdy. Madzia, może pogadaj z mężem? Wsparcie w leczeniu jest potrzebne, a często takie zachowanie wynika z niewiedzy.
-
Wczoraj napisali mi maila, że "mam prawo wrócić do domu, ale TEN PAN(o moim chłopaku) nie ma wstępu. Strasznie mnie zdenerwował ten mail. Nie wiem, jak mogą atakować osobę, z którą chcę być zawsze, z którą czuję się szczęśliwa. Mieszkamy u mamy mojego chłopaka, ona jest dla mnie dobra i sympatyczna, nigdy nie usłyszałam od niej złego słowa. Moja rodzina zachowuje się chamsko, jest mi wstyd. Poza tym on jest spokojny, rzadko wybucha, ale wtedy dostał szału, ile można patrzeć jak po każdym telefonie od nich mam atak. Zdenerwował się jak nigdy, zwłaszcza, że oni bardzo manipulują mną przez wzbudzanie poczucia winy. Ja mam z tym wielki problem.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 10