Skocz do zawartości
Nerwica.com

carlos

Użytkownik
  • Postów

    568
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez carlos

  1. Ja to w wypadku silnych lęków mam takie uciskanie i wiercenie w brzuchu, no i zazwyczaj goni mnie wtedy do toaletki
  2. Ale zanim posłuchasz diagnozy koleżanki,że to nerwica, po badaniach jakby wyszły ok, wybierz się do psychiatry. On DIAGNOZUJE.
  3. Ze związkami mam identycznie. Straszne utrapienie dla mojej partnerki jak i dla mnie z tym zaufaniem.
  4. Lekarz ma obowiązek zaproponować Ci leczenie szpitalne, jeżeli masz myśli samobójcze. Powiedziałaś mu, że chciałabyś odebrać sobie życie, to wystarczy. Nie musisz być chora psychicznie, by mieć takie myśli. Norma że przy takim stresie występują takie chęci. Wtedy on dla zabezpieczenia Ciebie, abyś nie zrobiła czegoś głupiego proponuje Ci szpital. Mój robił to kilka razy, sam mówił mi, że nie chce aby rodzice mieli do niego pretensje w razie jakbym zrobił coś głupiego. Temu też pewnie pytał o ten przymus... Sama zresztą w obawie przed tymi myślami chciałaś pjechać do szpitala... Ja Ci nie powiem czy dobrym pomysłem było w nim nie zostawać... Ja całe wakacje siedziałem na depresji i potem rok szkolny ( płakałem raz w szkole na praktykach, to mnie do domu zwolnili ). Mimo, że chory i prześladowany przez własny umysł, pokonałem to wszystko i zdałem maturę na całkiem dobrych wynikach. Brałem jeszcze do tego leki, których działania nie odczuwałem za bardzo. Co do matury pamiętaj, skup się na zadaniach. Wątpię abyś umiała płynnie skupić się jednocześnie na tym co czytasz i musisz napisać, i na tym co Cię tam w myślach prześladuje. Rób zadanka jak gdyby nigdy nic, poradzisz sobie z pewnością. Wierzę w Ciebie, mi się udało więc Ty też dasz radę.
  5. Ja raz Ci tłumaczyłem, że raczej czytanie teorii nic Ci na ten temat nie da. Teraz poczytasz o kółku,a później nakręcony znów przyjdziesz napisać tu posta by się lepiej poczuć, ale to nakręci Ci podświadomość i znów będziesz się bał. To jest mniej więcej błędne koło. I nie to, że Cię wyganiam z forum tylko daję dobrą radę, bo z forum trzeba umieć korzystać, a jak sam miałem ciężki okres to pisanie non stop mnie nakręcało ( zarówno jak rozmowy z mamą czy bliskimi/znajomymi ). Z tego co widzę Ty to robisz i dziwisz się później, że się źle czujesz. Spróbuj pożyć trochę bez nerwicy, zajmij się czymś a nie cały czas wałkujesz teorię, która tak czy siak problemu nie załatwi -> to byłoby zbyt łatwe. A na temat... Moje błędne koło polega na tym, że wkręcam sobie nierealność otoczenia, bezsens życia. Mam wrażenie, że życie jest niewytłumaczalne i szukam odpowiedzi na pytanie skąd to wszystko. Jak to jest, że czuję, że myślę. Ten fakt, że to robię przeraża mnie. Zaczynam się nad tym zastanawiać, wgłębiać w to co odczuwam. Czuję strach, coraz większy, zaczyna mi bić serce, zaczyna mnie gonić do toalety ze strachu, zaczyna mi kręcić coś w brzuchu, jakby świderek taki. Zaczynam się niekiedy pocić, ale cześciej robi mi się duszno. Wszystko i każda myśl wtedy jest dla mnie "dziwna" i mi dokucza, jedocześnie nakręcając mnie do takiej potęgi strachu, że mogę to nazwać atakiem paniki, a i nie jestem już w stanie poukładać własnych myśli, a na dobicie i zamknięcie koła dobija mnie fakt, że się boję, że tak już zostanie. Wszystkie procesy typu myślenie, pamięć, życie... wszystko co sobie przypominam budzi we mnie lęk. Bez powodu, po prostu fakt, że żyję mnie przeraża i tyle. Przeraża mnie to, że muszę żyć, że życie to gra bez wyjścia, przez którą przejść musisz i nie możesz jej wyłączyć, a nawet jakbyś próbował ją wyłączyć, to problem zostanie... Niekiedy dochodzą jeszcze do tego mrowienia głowy i uczucie, jakbym miał maskę na twarzy, pod skórą. Wówczas uciekam do komputera, do gier, staram się o tym nie myśleć, tylko że jak od niego odejdę to wszystko wraca ze strachem łącznie. Nie mam pojęcia jak na razie jak sobie z tym poradzić. Tłumaczenie sobie na wszelkie sposoby nie zawsze mi pomaga. Chciałbym to rozwiązać, bo mnie to męczy prawie od 2 lat. Nie daje mi to spokoju i nie pozwala czerpać z życia. Nie stać mnie na indywidualną terapię, grupowa mi pomogła na czas terapii o tyle, że nie zwracałem uwagi na ten problem. Szkoda mi, że moje życie ucieka mi przed nosem jak przecież wiem, że jestem normalny i nie muszę się czegoś takiego bać, a mimo wszystko jednak to robię. Smutno mi trochę jak o tym myślę. Żałuję, że mnie coś takiego spotkało. Wiem jednak i wierzę w to, że jak coś sobie człowiek był w stanie wkręcić, tak i jest w stanie to odkręcić. Życzę tego Tobie i całej reszcie nerwicowców, abyście poodkręcali swoje problemy :) Pozdrawiam
  6. Ten temat to zupełnie nic nowego. Mieliśmy już wałkowane na forum, bo niektórzy młodzi pojawiają się tu z nerwicą właśnie po paleniu marihuany, która jako czynnik spustowy wydobywa na wierzch tego typu zaburzenia. Sam jestem tego przykładem, cierpię już prawie 2 lata. Dodatkowo na logikę człowiek może się domyślić, że jeżeli jego wyobraźnia płata mu figle na trzeźwo i się boi, to co dopiero będzie kiedy zapalisz i Twoja wyobraźnia dostanie jeszcze mocniejszego kopa? Marihuana pogłębia stany, czyli wpędź się w panikę od myślenia po niej, to zobaczysz dopiero atak paniki. Sam właśnie dostałem na zjaraniu ataku. Jazda jak tzw "Bad Trip", nie polecam lękowcom ani depresantom bawić się w jakiekolwiek używki ( nawet alkohol, po którym może być ciężko z panowaniem emocjami ), ale próby na własną rękę. Niektórzy piszą, że po alko czują się ok. Ja mam odwrotnie. Pozdrawiam.
  7. Miałem podobnie i to bardzo. Jakoś w kwietniu dostałem ataku paniki w szkole i od tamte pory bałem się w niej siedzieć. Matura zbliżała się już wielkimi krokami. Tak prosty egzamin, a mimo wszystko strach ogromny, ale nie przed tym czy zdam czy nie, tylko przed tym czy nie zwariuje na sali i nie zdam przez to! Z każdym dniem na myśl o maturze ten lęk przychodził mi do głowy i był coraz mocniejszy. Już myślałem o podwojeniu dawki leków w dzień matury nawet... Lekarz mi to odradził, bo nigdy tego nie próbowałem i mógłbym tam spać. Tak czy owak na maturę postanowiłem pójść i przynajmniej spróbować niż zostać w domu i czuć się z tym gorzej, że stchórzyłem + reakcja rodzicow, bliskich i znajomych... Już wolałem atak paniki czy coś takiego. Chociaż byłoby zrozumienie, że próbowałem. Zaczęło się kiedy wszedłem na tę salę, a na ironię losu, bo ja mam po prostu "cudowne" szczęście w życiu wylosowałem miejsce na samym środku sali ( a chciałem to najbliżej wyjścia ). Jedni się śmieją, drudzy siedzą, następni dopiero dochodzą, a ja czułem się na sali jako ktoś, ktos ma na niej największy problem psychiczny, którego nikt z nich nie był w stanie sobie nawet wyobrazić, a co dopiero przeżyć. Największy strach złapał mnie kiedy babka zaczęła do mikrofonu prosić o ciszę, o to by każdy już usiadł itp. Wtedy ssałem już drugą tabletkę validolu, ale co tu ziołowy lek bez recepty jest w stanie pomóc. Serce mi bije, czuję strach, gorąco mi, mam wrażenie, że zaraz narobie w gacie i mnie w brzuchu wierci. W dodatku czuje się, jakbym był we śnie bo derealka wtedy też dobija i boje się nawet tego, że istnieje i myślę. Myślę, że rozumiecie co mam na myśli. Przechodziła jedna z pań nadzorujących no to jej powiedziałem, że mam problemy gdy jest dużo osób na sali ( bo nie wiem mam derealizację muszę wyjść ) i że przy tłumie i stresujących sytuacjach łapią mnie lęki i może być tak, że będę musiał wyjść w razie co. Zapytałem czy jest taka możliwość to mnie zaprowadziła do przewodniczącej i ona mi powiedziała, że tak. Ja już zacząłem się zastanawiać ile razy w razie co będę musiał wyjść. No nic to zająłem się nakręcaniem siebie na pozytywną stronę mocy. Mówię "Muszę skupić się na zadaniach i jak najszybciej je zrobić". Czekałem na arkusz w tym strachu, który nagle po prostu zniknął i tu albo działanie zomirenu w zestawie z chlorprotixenem i lerivonem, albo po prostu się sam uspokoiłem, bo też wmawiałem sobie, że będzie dobrze, że piszę egzamin tylko i że żyję, istnieję i muszę to napisać. Nie pamietam dokłądnie co tam myślałem. No ale prędko zabrałem się za zadania, skupiając się na nich. Oczywiście strach wrócił ale lżejszy, taki lęk wolnopłynący i myśli wracały spowrotem na mój lękowy tor, ale ja na siłę tam czytałem te zadania itp. Kolejna ironia losu polegała na tym, że w tekście źródłowym z egzaminu pisemnego z j.polskiego było na temat hipnozy bodajże. I oczywiście było napisane o tym jak hipnoza itp leczy ludzi z nerwicami, depresjami itp... Ja tu się staram oderwać od myślenia o tym, a mi tu o tym sami wypisują heheh. No nic zrobiłem polski jak najszybciej ( miałem 59 % - nie byłem z siebie dumny )i wyszedłem - lęk minął., ale powracał bo wiedziałem, że na następny dzień piszę kolejny egzamin. To było w ubiegłym roku szkolnym. Resztę matur zdałem już na dosyć wysokich wynikach prócz wosu. Na pisemnym angielskim w małej salce nie czułem się najlepiej. Chciałem napisać jak najszybciej, w połowie pracy pomyślałem, że muszę wpierw list napisać w razie jakbym nie wytrzymał i uciekł to oddam to co mam i raczej zdam. Napisałem wszystko i wyszedłem pierwszy, uff. :) Potem w czerwcu miałem powtórkę z rozrywki, kiedy to czekał mnie 2 częściowy egzamin zawodowy :/ Nie ma co się zastanawiać i nakręcać przed maturą. Idź tam ,bierz zadania i skupiaj się na nich, czytaj to co jest napisane. Wtedy zaczniesz zajmować się na zadaniach, bo podzielność będzie i tak zajęta na tyle,że nawet jeśli będzie strach, to nie wielki bo zadania Ci go będą wymazywały :) Idź, czytaj zadania, wykonuj i mimo wszystko NIE WYCHODŹ. Na koniec jak napiszesz będzie Ci wisiało czy Ci się coś stanie czy nie, więc lęku nie będzie to sobie sprawdzisz raz jeszcze zadanka Ja tak miałem.
  8. Nikt Ci diagnozy nie wystawi tu na forum, bo nie od tego jesteśmy. Tak czy owak objawy typu pocenie się, lęki przed ludźmi, "gula" w gardle wyglądają na nerwicowe. Martwi mnie jednak tylko to z tą krzywdą i nożem w plecach, ale to też może być jakiś zwykły rodzaj lęku... Niewątpliwie musisz przejść się do psychiatry, on postawi diagnozę. Pozdrawiam
  9. Depresji możesz łatwo dostać na wskutek stresu powstałego przez objawy nerwicowe. Wtedy masz "rozrywkę" x 2.
  10. Żeby być jak roślina, to musiałbyś jeść naprawdę znaczne dawki leków. O to się nie martw gregory i zrób jeden ważny krok. Staraj się nie szukać w internecie tego co Ci jest i czytać o objawach nerwicy, tylko trzymaj się wersji, że ją masz i tyle. Czytając będziesz się tylko nakręcał ( chiwlowo uspokajał, a potem źle czuł )
  11. carlos

    Nerwica a związek

    To tak bardzo ciekawy temat, ale widzę, że nie wiele osób się w nim udziela. Mam nadzieję, że ktoś napisze mi co o tym sądzi, bo sam nie jestem w stanie tego poukładać, potrzebuję waszej pomocy kochani. Od pół roku rozmawiam ze swoją kobietą przez internet. Dzieli nas dosyć duża odległość ( ok 800 km ) Od 3 miesięcy razem. Na te święta ona była gotowa przyjechać do mnie i to zrobiła. Cierpię na zaburzenia lękowo-depresyjne lub po prostu nerwica lękowa z depresją jak kto woli. Mam 21 lat i nie ukrywam, że w tym wieku mi to nadzwyczajnie przeszkadza. Zanim się spotkaliśmy miałem wrażenie, że przez tę nerwicę nic nie czuję do swojej kobiety, że ją okłamuję mówiąc Kocham... Podejrzewam, że umiecie sobie wyobrazić jak to jest, kiedy macie ciągle obsesyjne lęki, więc wyobraźnie sobie jak to jest, że przy każdym słowie kocham czuje się jakby cios od sumienia, które mam nadzieję i tak myślę, że jest błędnie oszukiwane przez nerwicę. Bałem się, że ją tylko wykorzystam... Ale za wiele sobie naobiecywaliśmy, zresztą zależy mi na niej i jest to tak wspaniała kobieta, że będąc z nią bez miłości miałbym pewnie więcej szczęścia, jak z jakąś idiotką ( bo zazwyczaj w takich się zakochiwałem do tej pory), która by mnie raniła mimo, ze bym ją kochał. Mimo wszystko nie chciałem jej o tym mówić, ranić jej i nie powiedziałem, ale będę musiał to zrobić. Jak czytałem w tym temacie, kiedy choroba bierze "górę" sami nie wiemy co czujemy i ja też tak mam... Bałem się, że jak przyjedzie to lęki egzystencjalne/derealizacyjne nasilą się do tego stopnia, że nie będę w stanie nic robić oprócz oglądania TV lub spania, w dodatku sumienie z wyżej opisanego punktu mnie męczyło, czyli megamix lękowo depresyjny na starcie. Jednak powiem wam, że jak przyjechała czułem się lepiej. Była tu 2 dni i tyle funkcjonowałem normalnie, bez lęków. :):) Troszkę z początku były ale przeszły. Dbałem o nią, adorowałem ją, szukałem okazji by pocałować i ciągle patrzałem jej w oczy, piękną twarz i cudowny uśmiech. Kiedy spotkaliśmy moich znajomych to siedziała obok mnie, ale jakbym o niej zapomniał. Może po prostu pochłonęli mnie wówczas znajomi, że chwilowo jej nie widziałem obok siebie. W domu u rodziny podobnie, chociaż tam ją widziałem taaaak, ale ja się wstydzę przy znajomych i rodzinie okazywać komuś czułość to pewnie dlatego. Tak przez 2 dni i bałem się, że nerwica dalej mnie blokuje, ale mimo wszystko zachowuję się jak zakochany i teraz najdziwniejszy moment, który mnie zmieszał, bo nie sądziłem, że tak w ogóle będzie. Kiedy wstaliśmy rano i jechaliśmy na peron, doszło do mnie, że ona wyjeżdza i jej nie będzie przy mnie. Od tamtej pory zaczęły lecieć mi łzy, a kiedy wsiadła w pociąg i pojechała rozkleiłem się normalnie jak dziecko. Płakałem całą drogę do domu ( z pół godziny ). Dodatkowo pewien człowiek przechodził obok mnie 2 razy i patrzał jak ja płaczę idąc, a później widząc mnie drugi raz 15 minut później robiłem to dalej. Płakałem i płakałem, że ona jedzie już do siebie, że znów odchodzimy do swoich własnych rzeczywistości, że teraz znów trzeba poczekać na kolejne spotkanie, ale podczas tych łez widziałem to i byłem pewien, że to tą kobietę kocham i chcę z nią spędzić resztę życia. Łzy tęsknoty głównie, ale i szczęscia we tle. Dałem jej szczęscie, a ona dała je mnie, tylko czy to możliwe, że ta nerwica działa tak, że prawie całe te przyjemne uczucia mi odbiera? Płakałem jeszcze po przebudzeniu, niedawno i teraz dałbym radę. Powiedzcie mi zmieszanemu emocjonalnie, czy takie oznaki mogą świadczyć o tym, że ją naprawdę bardzo kocham i dzięki niej pokonam to świństwo zwane nerwicą lękową z depresją?? :) Ona mówi, że czuje się kochana, że widzi w moich oczach ten blask i jak na nią patrzę, to wie, że jestem w niej zakochany. Dla niej jestem gotów brnąć do przodu, nie poddam się, zaszliśmy już za daleko. Jeśli ktoś przeczyta ten długi post to dziękuję, ale ja mam problemy z wyrażaniem się krótko. Musiałem to z siebie wyrzucić, aby ktoś mnie wysłuchał i mi coś powiedział... :) Pozdrawiam
  12. Ja miałem nieco podobny problem do Ciebie, z tym że ja zachorowałem na nerwicę na koniec 3 klasy, dosłownie dzień po zakończeniu roku szkolnego, no w sumie można jeszcze by to nawet zaliczyć do zakończenia roku jakby się uparł. A co do szkoły, naprawdę mnie niszczyła. Niemili ludzie, okropni nauczyciele, arogancka klasa, mało fajnych osób. Żałowałem, że tam poszedłem, bo wówczas nie miałem nawet nikogo tu z kim mógłbym wychodzić... Byłem sam z komputerem w domu. Dopiero z 2 kolegami zacząłem wychodzić, ale zakończyło się na używkach ( marihuana ), które doprowadziły mnie aż tu i spowodowały wybuch mojej nerwicy. Mogłabyś zmienić szkołę, ale to jest w Twoim stanie również szokujące przeżycie... Nie wiadomo jaka będzie następna klasa do której byś poszła, zastanawiałaś się? Może być nawet i gorsza, ale to jest kwestia powiedzenia "ryzyk fizyk". Ja rozumiem, że Twoja klasa może być naprawdę zje****. Sam to doskonale rozumiem ,bo wiem jacy są młodzi ludzie. Musisz być jednak gotowa na to, że taka jest właśnie rzeczywistość i tacy są ludzie w Twoim otoczeniu. Wieczne uciekanie przed nimi nie zawsze jest dobrym pomysłem, walka jeszcze gorszym. Byłoby naprawdę miło, gdybyś nauczyła się po prostu ignorować tych ślepych na życie przygłupów, znalazła pośród tych niewielu fajnych osób kogoś, z kim mogła byś nawiązać dobry kontakt. Nie wiem w której jesteś klasie? 2? Może daj sobie jeszcze trochę czasu, lub chociaż dokładnie i starannie to przemyśl, obgadaj z kimś. :) Myślę, że podejmiesz odpowiednią decyzję. :) Pozdrawiam
  13. No mi lekarz na grupową jak się pytał czy chcę chodzić mówił, że nie ma tu jakoś, że musiałbym prywatnie po dużych kosztach chodzić na indywidualną. I ja mam to samo co Victorek. Trzymam się, póki co się uspokoiło no ale jakoś od 10 minut się popsuło.
  14. Monika ja byłem na terapii grupowej, ale to nie to samo co indywidualna. Kiedyś pojdę na indywidualną, tylko potrzebuję pracy i kasy, norma. Dokładnie Victorek dokładnie, a ja jeszcze ciągle na siłępróbuję z tym walczyć, a jak myślę o tym to szukam czego się boję, ale po prostu pada myśl "Jestem i widzę" i już czuję strach. Znam logiczne, teoretyczne znaczenia życia itp ale no kurde to ni pomaga. Takiego to głupawe jenyyyy. Wiem, wiem, marudzę, ale przyszła moja kolej na kryzys kochani. Wolałbym z tym problemem być sam, ale dobrze jest czuć, że ktoś inny ma tak jak my... :)
  15. Victorek a w Tobie też wspomnienia ( powiedzmy z przed momentu lub minionego dnia ) wywołują lęk? Bo ja tak czasami mam. Kiedyś z początku to w ogóle nie mogłem sobie ani nic przypominać ani wyobrażać naprzód bo już czułem lęk. MYŚLENIE budzi u mnie lęk, ale nie w sensie myślenie konkretne tylko ogólne jako myślenie. Jak siędzę przy kompie to jest zazwyczaj spokój, dopóki znów na to nie wpadnę. ( Boże ja orzumiem, że jestem normalny ale tego nie czuję przy tym myśleniu. Mam nadzieję, że nie popadnę w obłęd jakiś. Najgorzej jak wtedy lęk objawia się fizycznym silnym strachem i aż w brzuchu kręci i za przeproszeniem chce się "srać" z powodu jestestwa no głupota totalna. Robi się jeszcze dodatkowo gorąco, schle czasami w gardle i odrazu nawet głód przechodzi heheh. Ostatnio to miałem jeszcze wrażenie, że zwymiotuje. I fizyka nakręca psychikę a psychika fizykę i tak w kółko. Buuu, jakby to pokonać. No myśle nad tym półtora roku już przeszło i nie mogę na to wpaść. Jak przestać myśleć o jestestwie i je zaakceptować?
  16. Ehh ja to już nie wiem jak to pokonać. Za każdym razem jak o tym myślę i o życiu, o myśleniu to mnie przebija uczucie nierealności i fałszu. Przy tym rodzi się lęk i za moment czuje się tak, jakbym nie istniał i miał oszaleć. Nie umiem tego wyrazić słowami... Najgorsze jest to, że po takiej wkręcie nie mogę się na niczym skupić i przestać o tym myśleć. Boje się iść spać, bo rano i wieczorem gdy leżę jest najgorzej... Boje się, że po przebudzeniu będę tak zdziczały, że posotanie mi całe życie w izolatce;/ I tak miałem teraz po drzemce i mimo że wiem, że to wyobraźnia to nie znam na to sposobu bo to się od wkrętek czuje;/ A szukam na to już przeróżnych wytłumaczeń i wiem, że jestem normalny , ale nie umiem tego pokonać. ( To jest najgorsze. Tak się wkręcić... i dalej to robić i nie umieć zapomnieć, bo jak pomyślę o czymś innym i wrócę do tego to jest gorzej. Jak już dochodzi do mega lęku, to mam wrażenie, że to już koniec, chociaż przez prawie 2 lata się nie podłamałem, to czemu niby teraz? Nie mam pojecia, porypany ten umysł. Będę w tym trwał. Nie mam wyboru... :)
  17. Jeżeli Ci się uda stokrotka to olewać to jak tylko się da. Niech sobie będzie to uczucie, skup się na czymś innym. To najlepsze lekarstwa myślę. Sam teraz z reguły, nawet teraz jak piszę nie czuje się najlepiej. W miarę podobnie co Ty z tym kontrolowaniem itp, tylko, że ja się boję rzeczywistości. Czuję nieustający też lęk... Idę do kuchni to zaczynam myśleć o tym i lęk. I teraz ciągle o tym myślę, ciągle rozkminiam to co widzę i czuję przed tym lęk. Teraz, to mnie przechodzą duszności. Jest mi tak gorąco na całym ciele, że zaraz się chyba rozbiorę do rosołu. Teraz jeszcze na domiar złego od tego wszystkiego zaczyna mnie ściskać w głowie i momentami mam uczucie jakby "zawrotu", chociaż ja to nazywam "uderzenie w jaźń". Tylko to wytrwać, nic więcej. Kiedyś dałem radę, męczę się już prawie 2 lata z tym i nie potrzebowałem szpitali/srali itp. Tylko wytrwałość! :)
  18. carlos

    Lęk przed światem...

    Aha to taki lęk... No podobna sprawa mi również doskwiera, ale mam chęci się uczyć i brnąć w świat. Tylko czuję przed nim, przed myśleniem o nim lęk... objawiający się również fizycznie i dosyć silnie psychicznie.
  19. A mnie z reguły teraz znów nękają myśli. Jestem znowu nieźle nakręcony przez własną wyobraźnię. Dziś rano śnił mi się koszmar... jak katowano ludzi i po tym jak wstałem zaczął mi narastać lęk. Musiałem iść położyć się do telewizora oderwać od mysli, ale gdy zamykałem oczy, próbowałem zasnąć to znów myślenie mnie dobijało, a serce biło tak szybko... Aha i w głowie miałem takie uczucie jakby nie z tego świata, taki odlot mocny. Pewnie napad derealki, no nie wiem. Aczkolwiek traumatyczne i teraz podobnie się czuję... Nawet nie chcę mysleć co dalej. Już myślałem, że albo się ubiorę i wyjdę z domu ze strachu, albo wezmę tabletkę, albo zadzwonie na pogotowie, ale jednak wykrzyczałem sobie, że jestem normalny i nie potrzebuje ani tabletek i szpitali i przeszło i zasnąłem... ale niepokój dalej jest i to dziwne uczucie lęku. I jak zaczynam myślec o życiu, o ludziach, świecie... analizować co widzę, to narasta. Czyli generalnie jak się na tym skupiam... Sam się nakręcam, ale nie mogę tego wyrzucić jakoś z podświadomosci kurcze, a tak bym chciał... to klucz do mojego sukcesu!
  20. U mnie z reguły koledzy, koleżanki czy przyjaciele tego nie rozumieją. Widzę to po ich minach, gdy im o tym opowiadam. No tylko ten jeden co jest chory na schizofrenię może mieć jakieś pojęcie... Matka rozumie po części, bo sama przechodziła , ale też mi gada, że przesadzam... Ciotka rozumie też bo przechodziła... No a moja kobieta? Nie rozumie wiadomo, ale chce i mnie wspiera. Też boje się, że moja nerwica zniszczy moje relacje, związek i wszystko, ale ja jej na to nie pozwolę.
  21. Irc zawsze był fajną sprawą. Szkoda tylko, że tak mało ludzi.
  22. Mój dzisiejszy dzień -> Kiepski. Nie czuję pozytywnych emocji...? W dodatku chodząc po ulicy czy jeżdząc tramwajem między ludźmi obok lekkiego lęku towarzyszy mi ból... i jak tak jadę tramwajem lub idę przez ulicę, to mam ochotę usiąść i złapać się za głowę, bo to jest takie dosyć dokuczające. Co dziwne ten problem egzystuje prawie zawsze, gdy idę SAM. Idę z kolegą czy z kimś to znika. Pewno jakieś powiązanie z samotnościa, nie wiem. Aczkolwiek jak idę i w jakiejś szybie uda mi się rozpoznać moją twarz, to sam widzę strasznie skruszoną minę i czuję ją. Ma ktoś tak?
  23. Ja myslę, że mógłbyś się wybrać do jakiegoś psychologa. Opowiedz dokładnie o swoim problemie. My tu diagnoz staramy się nie stawiać, bo jesteśmy pacjentami a nie lekarzami. Dla mnie jednak wygląda to na zaburzenia lękowe, przynajmniej jest taka możliwość. Masz jakieś niepokojące lękowe epizody, które sam zauważasz. Opisujesz nagłe uczucie strachum, pocenie się, przemyślenia, myśli... Myślisz o tym ciągle, ale to nic dziwnego, ja myślę już półtora roku ^^. To są właśnie objawy lęku, ale nie podłamuj się i nie myśl odrazu, że masz nerwicę, bo tego nie powiedziałem. Może to jakiś stan "przejściowy", ale nie zwlekaj z tym sam i nie czekaj, aby się przekonać, tylko wybierz się do jakiegoś psychologa. Możesz z NFZ jeśli jesteś ubezpieczony. Pamiętaj, aby o to jak najprędzej zadbać i się wybrać do specjalisty!
  24. Ja też miałem takie wrażenie, ale jak przyszło co do czego, to poszło jak z płatka.
  25. Angel_be ja byłem w tej samej chorej sytuacji. Nie powiem Ci w co dokładnie się wkręciłem i czego się bałem, abyś przypadkowo tego samego nie miała. Tak czy owak, zdałem maturę, zdałem wszystkie próbne matury. Nie ma czego się bać, a co do skupienia, staraj się uczyć częściej , skoro nie możesz na dłużej jak godzinę... częściej po godzince. A jak wejdziesz w rymt to się nawet nie skapniesz, że uczysz się już ponad dwie! :)
×