Skocz do zawartości
Nerwica.com

Katarzynka35

Użytkownik
  • Postów

    306
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Katarzynka35

  1. Hmm, to może ona nie tyle ma nerwicę tylko depresję? Jej zachowanie z tego co opisujesz to bardziej pasuje do stanów depresyjnych - nie ma chęci i siły do niczego...to tym bardziej powinna sie leczyć.... pozdrowionka
  2. Witajcie! Brałam kiedyś też Propranolol i z tego co wiem to jest bardzo łagodny lek... to prawda jest już starej generacji, ale właśnie ma mało skutków ubocznych... ja też mam niskie ciśnienie i brałam go i było ok, moje 80 na 60 ciśnienie nie spadało specjalnie... Przy wszytskich lekach na szybkie bicia serca trzeba uważać, bo zbyt duża dawka mocno obniża ciśnienie, ale jedna tabletka Propranololu raczej nikogo nie zabije, albo połowa tabletki.... w każdym razie ja z Propranololu byłam zadowolona:)
  3. NO ja tez mam super pracę:) choc stresującą niezwykle:) Jestem.... dziennikarka...:) w sam raz zawód dla ludzi z nerwicą lękowa... Żeby było śmieszniej w pracy, jak jestem zajęta nic mi nie jest:), skupiam się mobilizuję i jest super:) Inna sprawa, że ten wolny zawód to doskonały wybór - jestem też niejako "wolnym strzelcem" i wiele rzeczy robie wówczas kiedy ja tego chcę, nie siedzę od 8.00 do 16.00 przy biurku... najśmieszniejsze jest to, że ludzie z zewnątrz mają mnie za osobę bardzo komunikatywną, radosna i uśmiechnieta, po ktorej nie widać żadnego stresu np. podczas publicznego wystąpienia... a ja myslę, że zemdleję, w głowie mam chaos, ale jakoś się mobilizuję i jest ok... no ale zawsze potem te stresy mi wychodza po jakims czasie... Ale z drugiej strony obcując z ludźmi, chodząc na różne imprezy, spotkania i konferencje muszę się mobilizować i czuję, że w ten sposób walczę i przeciwstawiam się moim lękom... przez 15 lat jakoś sobie radziłam, no ale teraz łykam moj pierwszy antydepresant...MOja rada - nie siedźcie w domach - jest mnóstwo czasu by analizować, skupiac sie na sobie, na dolegliwościach, rozczulać się nad sobą... przerabiałam to i powiem jedno - do pracy, między ludzi!!! TYlko fakt, praca musi być fajna... pozdrowionka
  4. O rany RafQ! Cztery lata sie męczyłeś zanim znalazłes odpowiedni lek? I testowałeś non stop inne?! O kurcze.... to strasznie długo... to ja miałam wielkie szczęście, bo zaraz na I wizycie u psychiatry dr mi zapisał ten efectin i po tygodniu poczułam sie fenomenalnie - tzn. wszystkie lęki i zawroty głowy minęły... NO teraz jest troszkę gorzej - tzn. właśnie się zastanawiam, czy może troszkę przestaje na mnie dzialać i czy nie poowinnam mieć zwiększonej dawki... chociaż lęków nadal nie ma, nie boje się chodzić po sklepach, nie boję się, ze cos bliżej nieokreślonego mi się stanie... czyli welafaksyna nadal działa, bo lęki mi eliminuje... tylko dokonała takiego spłycenia radości... nigdy tak nie miałam, więc w moim przypadku nie może być do powrót do depresji, bo jej nie miała, tylko nerwicę... chyba, że efectin może... wywołać dołek?? hmmm, poczekamy zobaczymy... pozdrowienia
  5. Witaj Kimini! Mama przezyła traumę, czyli walkę z poważna chorobą, na którą ludzie umierają... to oczywiście spowodowało u Niej nerwicę lękowa... u mnie też strach przed chorobą (nie na tyle powazną, bo padaczką, która notabene została źle zdiagnozowna) spowodował lęki... Co do Twojej Mamy... nie wiem skąd jesteś, ale w Poznaniu lekarze jeżdżą do pacjentów i psychiatrzy i psychoterapeuci... generalnie powinna zacząć brać tabletki, po tygodniu - dwóch lęk znacznie się zmniejszy... mówię o antydepresantach.. bo inne typu relanium uzależniają... antydepresanty też są specyficzne, ja tez sie ich bałam, wie gdy zniknął lęk poczułam się wyzwolona:) Ech, trudno tak radzić co można zrobić... cięzka sprawa, możesz spróbować drogą delikatnej persfazji... można też mniej delikatnie... powiedzieć, że masz ważne sprawy i nie możesz w danym dniu przynieść zakupów... ale to może przynieśc różny skutek... może bardzo szczera, szczera do bólu rozmowa Twoja z NIą? POwiedz, ze Ty też cierpisz, że bardzo chcesz by wreszcie zaczęłą normalnie żyć, a nie wegetować.... a może skoro siedzi przed internetem, pokaż jej nasze forum... jak zobaczy ile osób cierpi podobnie jak ona i wychodzi z tego to też zapragnie się leczyć?! Trzymam kciuki! Katarzynka35
  6. lolnik! NO racja, może byc to nerwica, ale mogą byc to też bardzo często spotykane bóle międzyżebrowe... osobiście miewam kłucia serca i jego okolicach oraz czasami wrazenie, jakby mi jakis nerw utkwił między żebrami.. no i ból kregosłupa (szczególnie piersiowego odcinka i szyjengo, ale mam zwajchowany od siedzenia przed kompem - nieprawidlowe wygięcie w przód)... czy Twoja mama ma może pracę, czy tez miała, która wymagała pochylenia do przodu - jak przed kompkiem, albo prze maszyna do szycia? owa lordoza często powoduje specyficzne bóle... pozdrawiam serdecznie!
  7. RafQ! Ja biorę co prawda efectin ale przeciez to to samo co Velafax... Ja nie miałam - na szczęśc ie- jakis fatalnych skutków ubocznych na początku, lek przyjęłąm bardzo dobrze (jedynie ziewanie, troszke potów i wielkie źrenice, ale w porównaniu do innych, ktorzy mają wymioty i jakies jazdy to było ok), ale zbliżam się do 5 miesiąca brania efectinu i mam wrażenie, że mnie za bardzo uspokokoiło... lekk został mi zapisany na nerwicę lękową i potworne zawroty na które inne tabletki nie pomagały (ale nie antydepresanty), ale wracam do rzeczy... otóż chodzę osttanio taka "znieczulona", tzn. lęki wszytskie pięknie minęły i zawroty też już po 1 tygodniu brania, ale teraz im fdłużej to obserwuję taką obojetność... dr powiedził, ze to niby normalne, że efectin wycisza negatywne emocje, ale może wyciszać też te pozytywne... i ja tak mam, odczuwam mniejsza radośc ze wszytskiego, wszytsko prawie mi "zwisa"... niby dobrze, bo się nie denerwuje tak i nie panikuję, ale nie cieszę się tak jak kiedyś z radosnyhch chwil.... zero uniesień, o libido to już w ogóle nie wpomnę.... czy to wróci do normy??? dr twierdzi, że tak, ale może ktoś ma podobne odczucia w wyniku brania wenlafaksyny, bo mimo wszytsko troszkę mnie to irytuje...
  8. Witajcie! MI lekarz kazał łykać 75 er rano przy śinadaniu - ok. 8-9.00, ale pierwszą tabletke oglądałam kilka godzin zanim wzięłam do ust, więc zamiast przy śniadaniu wziąć to skończyło się w okol. obiadku okołó 15.00 i tak zostało do dnia dzisiejszego... Ja na początku miałam napady strasznego ziewania po wzięciu, natomiast teraz obserwuję coś innego - jak się zbliża pora wzięcia tabletki to robię się bardzo senna i ucinam sobie drzemkę jak mam mozliwość... a z kolei jak już wezme efectinek to tak po 2-3 godzinach odczuwam przypływ sił... rano natomiast betka ze mnie:( ale mam niskie ciśnienie więc to dodatkowy atut tego, że czuje się zawsze po przebudzeniu jak zdechlaczek.... pozdrowionka Katarzynka35
  9. Cześć Venlectine! Głupio to zabrzmi, że się cieszę, ze też masz to spłycenie emocjonalne, ale to oznacza, że jednak to jest taki skutek uboczny... ja myślałam dlugo, że tylko ja tak mam... nawet nie potrafiłam nazwać tego, że coś jest ze mną nie tak... i tłumaczyłam lekarzowi, ze się boje, że dzieje sie ze mną coś dziwnego, ze może biorę efectin na nerwicę a dorobiłam się jakiegoś dołka, jakieś jakby depresji, bo stałam się taka właśnie jakby mniej przewrażlwiona, nie przeżywam tak jak kiedyś radości, szczęsliwych chwil - zarówno osobistych jak i tych zawodowych... taka jestem jakby za bardzo uspokojona... fajnie, że zniknęły negaywne emocje po efectinie - bo o to chodziło- nie mam lekow, nie denerwuję się szybko, ale zaczął mnie niepokoić, że pozytywne emocje po mnie też tak jakoś spływają.... Jak mnie - zakupoholiczką - nawet zakupy i buszowanie po sklepach nie "podniecają", to doszłam do wniosku, ze coś jest nie tak... a tak na poważnie... pytałam się ostatnio dr i on mnie uspokoił - powiedział, że to normalny objaw... to takie trochę spłycenie emocji - znieczulecie... efectin czy jakiś inny antydepresant wycisza negatywne emocje, ale niestety spłyca też trochę tez pozytywne... mowił, że to powinno powoli się normować, a w momenncie odstawienia zniknie zupełnie... że to jest przejściowe... No i dr prosił mnie bym się tak bardzo nie wczuwała, nie myślala o tym, że biorę antydepresanty... bo ja tam mam czasem, że myślę, że jestem na antydepresantach... mam o tym nie myśleć, że coś biore... tak od tygodnia starm się o tym nie myśleć, ze jestem na lekach, nie myśleć, co bedzie jak je odstawię i powiem szczerze, ze czuję się lepiej tzn. jakoś tak radośniej...:) Pozdrawiam wszystkich, wracam do pracy:) bo czytanie forum zabiera mi zbyt wiele cennego czasu w pracy i potem się nie wyrabiam:) miłego dnia!!!! Katarzynka35
  10. Witajcie! Melduje się jako następny niskociśnieniowiec... wiek... po "30", ciśnienie od czasw licealne straszliwe niskie... 80 na 60 zazwyczaj, za to puls był zawsze wysoki i znacznie podwyższony... Lekarz kiwali głowami, że trudny przypadek, bo jak dadzą mi tabletke typu Propranolol na zbicie pulsu, to on momentalnie obnizy mi też cisnienie... i tak było w kółko... teraz zapobiegawczo łykam sobie w sumie niemal jako placebo, bo zdaniem dr po takiej dawce puls specjalnie się nie powinien obnizyć - ćwiartke tabletki Metocard 50 mg i czuje się w jakis sposób zabezpieczona na cały dzień, pod względem szybkiego pulsu... A moje ataki, ktore kiedys miewałam były związane glownie z sercem... trochę mi zaczynało szybko bić - koło 90-100 więc ja już w stres i sama się nakręcałam i wpadałam w panike co mi jest, ze puls się podwyższe i tym sposobem sama powodowalam, ze po chwili puls mialam 150 i więcej... więc wówczas musiałam brać większa dawkę tabletki...pół godziny i było ok, ale gdy serce szalało, miałam ważenie, że zaraz mi wyskoczy, ze stanie, że nie wytrzyma tego tempa i zaraz będę miała zawał i będzie po mnie.... no i do tego wszytskie objawy paniki - pocenie, olbrzymi lek, uczucia omdlewania, uczucie zagrożenia zycia itd... A moje niskie ciśnienie jest moja wielką zmora... kawa troszkę stawia mnie na nogi, ale przy nerwicy to niewskazane... nie pije alkoholu, nie palę papierochów, jestem cherlakiem i mam fatalna kondycję fizyczna... Co prawda dr twierdza, że z takim ciśnieniem to pozyję hohoho wiele lat, ale co to za zycie... czasami wegetacja, ciągle ospala, ciągle ziewająca, slabowita, rano gehenna ze wstawaniem... kladąc się spać czuje się zdecydowanie lepiej, niz rano po 9 godzinach snu i odpoczynku... dziwne prawda... Cos chyba musi być- tzn. jakiś związek miedzy niskim ciśnieniem a nerwica.... pozdrawiam Was kochani, trzymajmy się! Paaaaaaaaa PS. Też macie zawsze zimne stópki, ręce i czubek nosa??? ---- EDIT ---- Witajcie! Melduje się jako następny niskociśnieniowiec... wiek... po "30", ciśnienie od czasw licealne straszliwe niskie... 80 na 60 zazwyczaj, za to puls był zawsze wysoki i znacznie podwyższony... Lekarz kiwali głowami, że trudny przypadek, bo jak dadzą mi tabletke typu Propranolol na zbicie pulsu, to on momentalnie obnizy mi też cisnienie... i tak było w kółko... teraz zapobiegawczo łykam sobie w sumie niemal jako placebo, bo zdaniem dr po takiej dawce puls specjalnie się nie powinien obnizyć - ćwiartke tabletki Metocard 50 mg i czuje się w jakis sposób zabezpieczona na cały dzień, pod względem szybkiego pulsu... A moje ataki, ktore kiedys miewałam były związane glownie z sercem... trochę mi zaczynało szybko bić - koło 90-100 więc ja już w stres i sama się nakręcałam i wpadałam w panike co mi jest, ze puls się podwyższe i tym sposobem sama powodowalam, ze po chwili puls mialam 150 i więcej... więc wówczas musiałam brać większa dawkę tabletki...pół godziny i było ok, ale gdy serce szalało, miałam ważenie, że zaraz mi wyskoczy, ze stanie, że nie wytrzyma tego tempa i zaraz będę miała zawał i będzie po mnie.... no i do tego wszytskie objawy paniki - pocenie, olbrzymi lek, uczucia omdlewania, uczucie zagrożenia zycia itd... A moje niskie ciśnienie jest moja wielką zmora... kawa troszkę stawia mnie na nogi, ale przy nerwicy to niewskazane... nie pije alkoholu, nie palę papierochów, jestem cherlakiem i mam fatalna kondycję fizyczna... Co prawda dr twierdza, że z takim ciśnieniem to pozyję hohoho wiele lat, ale co to za zycie... czasami wegetacja, ciągle ospala, ciągle ziewająca, slabowita, rano gehenna ze wstawaniem... kladąc się spać czuje się zdecydowanie lepiej, niz rano po 9 godzinach snu i odpoczynku... dziwne prawda... Cos chyba musi być- tzn. jakiś związek miedzy niskim ciśnieniem a nerwica.... pozdrawiam Was kochani, trzymajmy się! Paaaaaaaaa PS. Też macie zawsze zimne stópki, ręce i czubek nosa???
  11. Witajcie! Melduje się jako następny niskociśnieniowiec... wiek... po "30", ciśnienie od czasw licealne straszliwe niskie... 80 na 60 zazwyczaj, za to puls był zawsze wysoki i znacznie podwyższony... Lekarz kiwali głowami, że trudny przypadek, bo jak dadzą mi tabletke typu Propranolol na zbicie pulsu, to on momentalnie obnizy mi też cisnienie... i tak było w kółko... teraz zapobiegawczo łykam sobie w sumie niemal jako placebo, bo zdaniem dr po takiej dawce puls specjalnie się nie powinien obnizyć - ćwiartke tabletki Metocard 50 mg i czuje się w jakis sposób zabezpieczona na cały dzień, pod względem szybkiego pulsu... A moje ataki, ktore kiedys miewałam były związane glownie z sercem... trochę mi zaczynało szybko bić - koło 90-100 więc ja już w stres i sama się nakręcałam i wpadałam w panike co mi jest, ze puls się podwyższe i tym sposobem sama powodowalam, ze po chwili puls mialam 150 i więcej... więc wówczas musiałam brać większa dawkę tabletki...pół godziny i było ok, ale gdy serce szalało, miałam ważenie, że zaraz mi wyskoczy, ze stanie, że nie wytrzyma tego tempa i zaraz będę miała zawał i będzie po mnie.... no i do tego wszytskie objawy paniki - pocenie, olbrzymi lek, uczucia omdlewania, uczucie zagrożenia zycia itd... A moje niskie ciśnienie jest moja wielką zmora... kawa troszkę stawia mnie na nogi, ale przy nerwicy to niewskazane... nie pije alkoholu, nie palę papierochów, jestem cherlakiem i mam fatalna kondycję fizyczna... Co prawda dr twierdza, że z takim ciśnieniem to pozyję hohoho wiele lat, ale co to za zycie... czasami wegetacja, ciągle ospala, ciągle ziewająca, slabowita, rano gehenna ze wstawaniem... kladąc się spać czuje się zdecydowanie lepiej, niz rano po 9 godzinach snu i odpoczynku... dziwne prawda... Cos chyba musi być- tzn. jakiś związek miedzy niskim ciśnieniem a nerwica.... pozdrawiam Was kochani, trzymajmy się! Paaaaaaaaa PS. Też macie zawsze zimne stópki, ręce i czubek nosa???
  12. Oj, cięzkie pytania zadajesz.... Odpowiedzi może być wiele... Wiele zalezy od tego czy dziewczyna naprawdę Cie kocha i zechce z Toba być, mimo sprzeciwu rodziny/Ojca... Ona się Go tak boi, czy traktuje jak guru i jest w niego wpatrzona jak w obrazek? Czy zdaje sobie sprawę, że Ojciec wyrzadza Jej krzywdę? działa na Nia toksycznie...? Jest dorosła, nie ma 16 lat, swoją przyszlośc musi sama zaplanować, jesli jakies rozterki ma, może się poradzić kogoś bliskiego, ale Ci bliscy nie moga mieć na Nia tak ogromnego wpływu... Czy Ty sie tak bardzo nie podobasz Jej Ojcu? A czy Ojciej nie jest przypadkiem "zazxdrosny", ze ukochana córka oejdzie z kims innym?, że pojawił się w jej zyciu ktos ważniejszy niz Ojciec? trzymaj się, pozdrawiam cieplutko....
  13. Dzięki Jaaa! W końcu, zamiast kłocenia się, ktoś mi odpowiedział na moje pytanie o spłycenie pozytywnych emocji podczas brania efectinu:) Dzięki serdeczne, bo już się denerwowałam co się dzieje, będąć wdzięczna, że mi lęki minęły ale radość stłumiła... jeśli to w miarę czeste i normalne i inni to mają to ok:) i mam nadzieję, że odwracalne:) Rozmawiałam wiele z dr na temat efectinu - mój dr twierdzi, że to najnowocześniejszy lek i przez ostatnie lata ma w swojej praktyce najlepsze wyniki z tym lekiem ... ma pacjentów, którym 5 leków z rzędu nie potrafiło pomóc, a efectin po 2-3 tygodniach polepszał ich stan bardzo, a po miesiącu stawiał do pionu... i najczęściej zapisuje tem lek (oczywiście przy określonych objawach) bo wyleczenie pacjenci są nejlepszym świadectwem, że efectin daje efekty! Przykro mi bardzo Kuba001, że w Twoim przypadku efectin mógł przyczynić się do SLA... póki co na 100% nie znasz diagnozy, zatem trzymam kciuki, by okazało się, że ta straszna wstepna diagnoza jest zła... I proszę nie kłóćmy się - mamy się wspierać, wystarczy stresów poza tym forum... Życzę miłego i spokojnego wieczoru drodzy efectinowcy:) papa Katarzynka35
  14. Katarzynka35

    Witam!!!

    Witaj! No ja sztywnienie twary - takie charakterystyczne napiecie skóry, jakby mi ktos naciągał, drętwienie twarzy, szyi, ból z tyłu szyi i kręgosłupa to miałam najzwyczajniej od leków - długotrwalego stresu... no plus oczywiście straszne zawroty i jakbym była w innym świeci - owy matrix, bo im gorzej mi wirowało wokół to denerwoałam się coraz bardziej nakręcałam - efekt ściągało mi twarz strasznie, że też się bałam uśmiechnąc... tak chyba jest po liftingu twarzy... tak więc owe objawy moga być od lęku.... trzymajcie się:)
  15. Witajcie! NO ja też podzieliłam się w miniony czwartek podczas comiesięcznej wizyty u dr moimi obawami przed komsumpcją chemiii... i dr też mi nakazał, żebym nie wczuwała się w to, ze łykam tabletki, bo znowu pojawią sie jakies lęki... zresztą troszkę ma racje, bo po czytaniu wywodów Kuby pojawiły się... i stąd moje pytania do dr... Wiem, wiem, że "żrę" chemię, broniłam sie przed nia rękoma i nogami, ale byłam na krawedzi... nie mogłam tak dlużej wegetować... nie moglam funkcjonować... bo mialam non stop zawroty... to nie był atak raz na dzień, to było non stop kołysanie i wirowanie, sztywnienie i drętwienie twarzy... nie mogłsm tak dlużej zyć... tym bardziej, że mam odpowiedzialne stanowisko i oprócz zycia osobistego zaczęłam zaniedbywac pracę, a ona mnie bardzo mobilizuje!!! Co do tej dyskusji, mam wrażenie, że nieco rozmyła się... czy wszytscy tutaj piszący biorą efectin? Bo niektorzy piszą ogólnie o lękach, natomiast jakoś osttanio o efectinie samym mniej, a mysle, że po to sa te szczegółówe posty o konkretnych tabletkach by móc się podzielić z innymi zazywającymi swoimi obserwacjami - pozytywnymi czy też negatywnymi. Biorę efectin od 4 miesięcy, po tygodniu brania moje zawroty minęły jak ręką odjął i mieli rację Ci lekarze, ktorzy twierdzili, że zawroty są na tle lękowym. Teraz noramlnie funkcjonuję, wczoraj buszowałam po centrum handlowym po prezenty świąteczne i staram się przygotowywać do zycia bez tabletek... strasznie nie pomaga, bo jestem już wystraszona... już się obawiam odstawiania... Więc proszę nie straszmy siebie nawzajem, przecież wiekszośc z nas wie, jak niewiele potrzeba by wmówić sobie kolejne lęki... tym razem lęk w zw. z braniem efectinu... A na razie oczekuje, że ktos mi w końcu odpowie na moje pytanie w zw. z tym lekiem - odczuwam lekikie stepienie - jak to dr nazwał emocjonalne. Tzn. nie przejmuję się negatywnymi wydarzeniami, nie zamartwiam się, nie stresuję - taki tumiwisizm uprawiam, ale minusem jest też, że stępiło mi odczucia pozytywne - odczuwam taką spłycona radośc z różnych radosnych wydarzeń... przyjmuje je tak zbyt "spokojnie", dr nazwał to pewnym takim "znieczuleniem" emocjonalnym i mowi, ze to jest przejściowe... ale mam nadzieje, że Wy mi tez odpowiecie czy mieliście/ macie podobne objawy? pozdrawiam I proszę nie straszcie chorobami... wystarczy mi nerwica lękowa... katarzynka35 PS. Padły pytania czy ktoś brał efectin dłużej niż 2,5 roku. MOja znajoma bierze od 4,5 roku. Za długo - dr mówi, ale ona czuje się tak fenomenalnie, ze nie chce odstawiać bo się boi...jeździ po świecie, pracuje po wiele godzin, ma siłę i energię... ale powinna odstawić już...
  16. Katarzynka35

    DZIWNY STRACH.

    Witaj! Większośc z nas przechodzi przez leki i dziwny strach jak to nazwałaś... Trzymaj się, bedzie dobrze!!!
  17. Witam! Podobny post już napisała w innym dziale, ale tak jakoś kiepsko z odpowiedziami... Zwracam się do osób, ktore pożerają efectin, albo jakis inny antydepresant. Przez pierwsze dwa miesiące było bardzo dobrze, czułam się bardzo dobrze, teraz też jest ok, ale niepokoi mnie pewien objaw - płytsze emocje. Myślę - pewnie antydepresant mnie wyciszył, to fajnie, bo jestem spokojniejsza, wyciszona, tak szybko się nie denerwuję, mam taki tumiwisizm, ale oprócz tego, że wyciszył negatywne emocje, to wyciszył też te pozytywne! I tu mam pytanie, czy ktos ma podobnie? O co mi chodzi - ano o to, że radośc przeżywam jakoś tak slabiej, radosne, chwile, szczesliwe wydarzenia, jakieś super niespodzianki, cieszę się, ale tak powierzchownie, jakos tak plytko.... lekarz powiedzia, że to tzw. splycenie emocji podczas brania antydepresantu i za miesiąc bedzie lepiej, ale minęły już dwa i jakoś mi nie mija, nawet jest jakby gorzej... bardzo mnie niepokoi..... no bo dostaje premie w pracy - dużą, i jakiś mam zwis na to, a kiedys biegłam sobie po perfumy nowe np., dostaję kwiatki od mojego towarzysza - uśmiech, ale nie radośc z niespodzianki tak jak kiedyś... KOchani, czy macie podobnie? pozdrawiam serdecznie miłego wieczoru
  18. !Witaj Pszczółko! Jak czytam Twoje wypowiedzi, to moj lich blond włos na glowie się jeży To jakis horror! Skoro rodzice bagatelizują Twoje objawy, to idź sama do lekarza, albo na pogotowie i nie zwlekaj! Nie masz żadnej cioci, kolezanki, kuzynki, babci, nauczycielki, znajomej czy sąsiadki, ktorej moglabys powiedzieć co się dzieje i która by Ci jakos pomogła i poszla z Tobą do lekarza?! dziewczyno, nie czekaj! MOże masz zwykly niedobór żelaza, ale możesz mieć już newricę, depresję albo cos poważnego. Jutro marsz do lekarza!!! trzymaj się, proszę!
  19. witaj! a zanim zacząłeś brać Lexapro też juz Cię glowa bolała? bo jesli zaczęła boleć w momencie kiedy zacząłeś zazywać tabletki to być może to skutek uboczny w postaci bólu głowy i nie jest to idealny lek dla Ciebie... trzymaj się, napisz czy oprócz bólu głowy masz jeszcze jakie dodatkowe objawy - np. zawroty glowy, ciśnienie w uszach, drętwienie skóry twarzy, silne napięcie skóry, napiecie, sztywnienie karku, tyłu głowy, szumy w uszach.. ja tak mialam, teraz jest ok:) pozdrawiam!!
  20. Cos w tym jest, co prawda nerwicy w dzieciństwie nie mialam, ale jak tak sobie pomyslę, to nabyłam wówczas jakiegoś przewrazliwienia, ktore po latach i dodatkowych stresach nasiliło się... Dużo chyba zalezy od predyspozycji, od stosunku rodziców do dziecka, jak je wychowują... Ja w dzieciństwie dużo chorowalam na wszelkiego typu infekcje, byłam zatem anemiczna, blada, wyglądałam jak zdechlaczek - taki chuderlak... rodzice w trosce o moje zdrowie, chuchali na mnie i dmuchali... nie pozwalali na wiele, podczas gdy moi rowieśnicy robili bez kontroli co chcieli.... moi rodzice są przewrażliwieni i pewnie to przewrażliwienie przelali na mnie... było: uważaj na to, uważaj na tamto... byc może zatem taką "delikatność emocji" wynioslam z dzieciństwa... w sumie do kiedy pamietam byłam lekko wylekniona...nazbierało sie nazbierało i w końcu kiedyś przerodziło w nerwice...
  21. Witam ponownie:) Dziękuję za tak szybki odzew:) Może źle się wyraziłam, nie mialam jakis chorobliwych stanów euforycznych, chodziło mi o to, że przed braniem antydepresanta radosne chwile, radosne wydarzenia odczuwalam tak dogłębniej, czy to w pracy, w życiu zawodowym, czy w zyciu osobistym. MImo lęków radośniej podchodziłam do zycia, do wydarzeń, bardziej przezywałam - w sensie pozytywnym, teraz np. premia w pracy, awans, czy wypad z ukochanym na fajną randke na mieście przyjmuje tak bardziej obojetnie, tak chłodniej, tak mniej radośnie. Nie, że przestałam kochac prace, czy mojego partnera, kocham cały czas mocno, ale dopada mnie ten jakiś "tumiwisizm" i dlatego szukam przyczyny. Mam nadzieję, że po prostu efectin wyciszając moje negatywne emocje, lęki paniczne, wyciszył również te pozytywne... mam wielką nadzieje, że to jest normalne zjawisko i wszytsko wróci do normy. Na razie mnie to trochę niepokoi, bo czuję się niekomfortowo, stąd moje pytanie do Was kochani, czy tez mieliści taki "skutek" uboczny... pozdrawiam kochani, dzieki za odpowiedzi:) Katarzynka35
  22. Witam serdecznie! NUrtuje mnie od kilku tygodni pewien objaw. Otóż w lipcu dostałam na moje silne zawroty spowodowane nerwicą lękową antydepresant - efectin. Po tygodniu zazywania lęki, makabryczne zawroty, i szereg innych objawów zniknęło. BYłam super szczęsliwa, zaczęłam wreszcie normalnie funkcjonować. Ale taka radośc, że czuje się wreszcie normalnie trwała jakieś dwa miesiące. Teraz - za tydzień minie 4 miesiąc brania efektinu - obserwuję dziwny objaw- spłycenie emocjonalne. Mam wrażenie, ze antydepresant zniszczył lęki, wyciszył ogromnie, ale też dokonał jakiegos spłycenia emocjonalnego- fajnie, że nie mam negatywnych odczuć ale jakby tych pozytywnych też zdecydowanie mniej! Albo inaczej - slabiej je odczuwam! Radosne wydarzenia, szczęsliwe chwile, rzeczy, ktore kiedyś wywoływały u mnie niemal euforię, teraz odczuwam zdecydowanie słabiej, prawie jakos tak obojętnie... Pytałam dr co to może być - powiedział wlaśnie, że to takie spłycenie emocjonalne, wyciszenie emocji i że to minie... minęły prawie dwa miesiące, czasami jest lepiej, ale czasami bardzo mi dokucza ten taki "tumiwisizm", taka obojetność... Czasami mam wrażenie, że biorąc antydepresant na lęki, dorobiłam sie jakby lekkiego "dołka"... Mam nadzieje, że to minie i wszytsko wroci do normy, ale czy dopiero wówczas jak przestane brać afektin? Rozmawiałam ze znajomą, ona brała anafranil i też mówiła, że podczas brania wiele rzeczy było jej obojetnych, nie emocjonowała się tak, do wszytskiego podchodziła ze stoickim spokojem... Trochę mnie to martwi, trochę przeszkadza i czuję, że cos jest nie tak... O libido nie wspomnę, bo też zerowe... Mam pytanie kochani - mieliście taki podobny objaw podczas brania antydepresantu? Takie spłycenie emocji??? Pozdrawiam wszystkich, miłej niedzieli:)
  23. Witaj Kasiu000, moja Imienniczko:) Dzięki za słowa otuchy:) Tak, wiem jesień nie wpływa pozytywnie na samopoczucie, czekam z utęsknieniem kiedy minie, albo spadnie śnieg:) Martwi mnie po prostu, ze biorąc antydepresant na nerwicę, dorobiłam się jakby teraz dolka... to dosyć dla mnie dziwne i nurtujące, idę za kilka dni na comiesięczna wizyte u dr więc go przepytam... ale wiecie jak to jest z dr, czasem ma więcej czasu i chetnie odpowiada, a czasami jak tlum w poczekalni to widać, że za bardzo czasu nie ma:( Do mojego - mimo, że ponad stówę kosztuje wizyta- wala tlumy, w poczekalni zawsze tlok... Dla mnie generalnie cały czas jest szokiem, że na nerwicę dostałam antydepresant... wystraszyłam się, że mam depresję, dr, ze to taka nowoczesna metoda leczenia lęków- antydepresanty... Dotychczas bylam nieuświadomiona w tym temacie... człowiek z depresja kojarzył mi się stereotypowo - nie wychodzący z pokoju, leżący ciagle w łóżku człowiek, ktorey nie ma siły nawet wlosów umyć... wszystko mu "zwisa", a okazuje się, że wlaśnie pojmowalam to stereotypowo... być może, że mimo, że lęki w sumie mam od ponad 15 lat, leczyłam się z bardzo dobrym skutkiem - do pewnego momentu - homeopatycznie, miałam 2-3 letnie bardzo dobre okresy, bez żadnego ataku... A teraz ten efectin:) Przyjemnje niedzieli dla wszytskich:) pozdrowionka dla efectinowców papa
  24. A, teraz rozumiem, bo podobnie jak Kasia000 też w zwątpiłam, czy teraz bierzesz, czy nie bierzesz... czyli masz kolejne podejście do efektinu... a teraz tez od razu bierzesz Grubciu dawkę 225 mg czy mniejszą? Piszesz, ze Tobie pomogły na lęki i samopoczucie te tabletki... Ja depresji nie miałam, tylko nerwice lękową i dr mi zapisałam typowo na lęki, leki zniknęły - tak jak dr zapowiedział - już po tygodniu a nawet wcześniej, i tak jest nadal, lęków nie mam, ale mam wrażenie jakbym lekką depresję chwyciła:( co prawda nigdy nie miałam czegos takiego, ale jestem ciagle zmęczona, spłycona emocjonalnie- jakos mniej radosna, fajne chwile odbieram tak bardziej "płytko", generalnie taki "tumiwisizm"... i to mnie martwi, pytam się więc i pytam wszytskim czy to taki skutek może byc efektinu, ze nagle w 3 miesiącu brania pojawiło się zmęczenie, wieczna sennośc i brak sily? nic mi się nie chce, jakos mniej rzeczy cieszy - tzn. cieszą, ale inaczej... Może efektin likiwdując negatywne emocje zlikwidował też jakość odbierania pozytywnych? Chyba depresji nie można się nabawić, biorąć efektin na nwrice lękową??? Trzymaj się Grubciu- mam nadzieję, że efektin znowu Ci pomoże i będzie ok!!! miłego wieczorku dla wszytskich efektinowców papa Katarzynka35
  25. Witajcie! Oj, Kuba nieźle mnie natraszyleś z tym efectinem... Mam nadzieję, że U cIebie wszystko będzie ok i skończy się cała historia dobrze!!! Życzę Ci tego... zgadzam się z Tobą, że psychotropy to chemia i świństwo, a;e czasami nie ma alternatywy... wiem jak się czulam przez kilka miesięcy - zawroty non stop, nie zycie a wegetacja - dlatego po wielu wedrowkach po lekarzach różnych specjalizacji, kiedy nie miałam już siły i kasy - poszlam w końcu - z oprami rzecz jasna do psychiatry - i zaczęłam łykać efectin - choć biłam się z myślami przez trzy dni od wykupienia... ale myśl, zeby koszmar się skończył wygrał z tym, że efectin to chemia i zaczęłam lykac tableteczki.... Kiedy po tygodniu zawroty zupełnie minęły i inne objawy byłam najszczęśliwszą osoba pod slońcem a efektin pokochałam za jego dzialanie... Teraz po 3 miesiącach patrzę troszkę inaczej na wszystko - czuję się dobrze, lęków nie ma, ale nie mam siły, jestem non stop zmeczona i senna... nie wiem czy zalapałam jakiś dołek od efectinu, czy takie mogą być skutki uboczne, czy jedienna depresja, czy jakaś anemia (musze iść na badanie krwi), ale boję się... boje się, bo czytam duzo i widzę, ze wiele osob jest efectinem zachwyconych ale duże jest też grono osób, ktore na niego bardzo źle reagowały i ktore nie mogly go odstawić, albo wracały do niego po kilku mirsiącach... Niby nie uzaleźnia, ale cięźko bardzo się go odstawia... Mam tak barwne i niesamowite sny, że czasami się martwię co ten efektin mi w mózgu wyrabia... Wierzę, że może on spowodowac jakieś fatalne następstwa, jakieś choroby, bo niby do końca nie jest zbadany dokladnie... ale mam nadzieję, że Kubo to stwardnienie zanikowe boczne to zła diagnoza i okaże się, że to "tylko" nerwica... pozdrawiam i trzymma kciuki za wyniki gazometrii! Katarzynka35
×