Bo mam dystans do siebie, do tego co robię i co mnie otacza. To jest śmiech na pogrzebie, nikt nie powiedział, że te mają być smutne, kwestia religii. Mam się dołować jak wszyscy? To nie dla mnie, już się dość nasmuciłem w tym życiu. No i gdy nie czuje się nic poza zmęczeniem fizycznym można sobie pozwolić na żarty i humor.
Tak jak moje wspomniane przez Tośkę w innym temacie dachowanie. Samochód poszedł na żyletki, mogłem pójść siedzieć, a stres by nie pomógł, i jak już mówiłem zawsze wiem co robić. W ciągu kwadransa samochód był wyciągnięty, ktoś już jechał z moim wydzwonionym kolegą do szpitala, a my poobijani z kumplem stwierdziliśmy, że "no ku*wa, 9,5 na 10 za styl".
Nie zamierzam się smucić tylko dlatego, że jest mi ciężko. Bo można wszystko, chociażby olać pracę i pójść spać. Zawsze jest wyjście. Gram kartami, które dostaję najlepiej jak umiem, więcej nie mogę zrobić.