Skocz do zawartości
Nerwica.com

alicja_z_krainy_czarów

Użytkownik
  • Postów

    723
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez alicja_z_krainy_czarów

  1. @carlosbueno nie zrozumiałam błędnie. Zresztą niepotrzebnie udzielam się w tym wątku. Po prostu nie sądziłam, że na forum ludzi z zaburzeniami przeczytam coś o tym, że samotne matki to gorszy sort kobiet do "randeczek" i "łatwiej je wyrwać". Te samotne matki radzą sobie lepiej w relacjach damsko-męskich niż 3/4 wypowiadających się w tym wątku. Zresztą jedną rzeczą jest wyrwanie kogoś. Inną utrzymanie związku, co z "chorym" umysłem może okazać się trudne i można kogoś zranić. Ale o tym się nie pisze w tym wątku :).
  2. Ale relacje międzyludzkie nie są odzwierciedlone w statystykach. Poza tym statystyki... Pan X zarabia 5 tysięcy, pan Y 1 tysiąc i według statystyki średnia pensja to 3 tysiące. Może przywołujesz jakieś dane przeprowadzone przez CBOS, nie mam pojęcia, ale nie dosyć, że takie sondaże są niemiarodajne, to w teorii i w praktyce nasze wymagania do partnera wyglądają inaczej. Już to pisałam w tym wątku. Jak dwójka ludzi się pozna, coś zaiskrzy, to człowiek jest w stanie przełknąć więcej rzeczy. No chyba że facet nosi sandały. Tego się nie da przełknąć ;p. Seks to potrzeba fizjologiczna. Nic dziwnego że odczuwasz popęd. Brak popędu jest nienaturalną sytuacją (oczywiście nie mówię tutaj o dewiacjach, aseksualizmie; mówię o zwykłym człowieku). A dlaczego Cię to tak interesuje, że pani X idzie do łóżka z jakimś szalonym bad-boyem? Ogólnie to każdy ma prawo iść do łóżka, z kim chce, tak sądzę, a fakt, że pan Y ma więcej panienek, to nie oznacza, że Tobie zabraknie. A fakt, że tam jak piłeś, imprezowałeś, to niby miałeś więcej kobiet, wynika tylko z tego, że byłeś widocznie bardziej wyluzowany. Popracuj nad sobą, a dopiero później twórz relacje - przynajmniej ja bym tak zrobiła. Nie masz nawet 30 lat, z tego co pamiętam. Jaki "upływający czas"? Chcesz seksu, to znajdź panienkę na seks. Chcesz związku, to znajdź taką do związku. Chodzisz na terapię? Trzymam kciuki. Nie katuj się tą robotą. Jeszcze jesteś młody. Uwłaczające. Aha. Posiadanie dziecka jest uwłaczające. I najgorszy sort. Serio, nie wiem, jak takie teksty mogą sobie o tak przechodzić na forum. Aby było jasne - ja dzieci nie posiadam, że mnie to tak osobiście uraża. Po prostu nie wiem, jak można, samemu będąc w jakimś stopniu pokrzywdzonym, tak się wypowiadać o innej jednostce ludzkiej - żyjącej, czującej, myślącej. Ale rozczaruję Was, Panowie. Znam samotną matkę, która poznała milionera i jeżdżą na wakacje na Wyspy Kanaryjskie. U mnie w rodzinie jest samotna matka i też nie miała większych problemów z poznaniem fajnego faceta. Także no, dla Was najgorszy sort, a dla innych niekoniecznie :). Myślę, że najgorszy sort to coś takiego jak ja - nie piszę tego, żeby się nad sobą użalać, tak sądzę - czyli hipochondria, nerwica, stany lękowe, masakra w głowie - a nie, do jasnej cholery, kobieta, która jest matką.
  3. Ale mnie dowaliło lęczysko, ja Cię nie mogę. Przeżyłam jakoś lot samolotem, choć myślałam, że już po mnie, bo parę razy wydawało mi się, że spada, a teraz znowu myślę o tych nieszczęsnych cyckach i dostałam jakieś napadu lękowego. Teraz i tak na USG nie za bardzo, bo jestem przed okresem, ale coś mnie boli z lewej strony piersi, pod pachą, macam się jak głupia i czasami wydaje mi się, że coś tam jest. Niech to szlag trafi, naprawdę, marzę o spokojnie przeżytym tygodniu, marzę po prostu. Na kolonoskopię też powinnam się zapisać, ale na razie nie mam siły.
  4. Ech, nie wiem, jak to jest, że czytając Twoje posty najpierw odczuwam niesamowite wkurzenie, a później w sumie Ci współczuję ;). W takim razie jesteś dobrym materiałem na faceta, wzbudzasz jakieś emocje ;p. Także o ile nie jesteś trollem - w Twojej wypowiedzi zdenerwowało mnie zdanie o samotnych matkach. Mamy XXI wiek i ludzie często się - niestety, no bo jest to nieobojętne dla dziecka - rozchodzą, znajdują nowych partnerów. A przedstawiłeś to tak, jakby samotna matka miała brać wszystko, co jej się nawinie. No Twoje problemy z kobietami są na pewno spowodowane niskim poczuciem własnej wartości. Moja rada? Popracuj nad tym - nie wiem, afirmacje, terapia? Mów sobie, jaki nie jesteś zaje... Zajefajny, a w końcu można po setnym dniu w to uwierzysz. Twoje "przywary" są błahe. Mój kuzyn nie skończył studiów z lenistwa, ma ojca z problemem alkoholowym i ma świetną dziewczynę, przecudowną, ciepłą, normalną, życzliwą, śliczną, nielecącą na kasę, która na dodatek skończyła studia, z którymi on sobie nie poradził. Wzięli ślub niedawno i ona jest w niego zapatrzona jak nie wiem co. Tyle że - nie znam Cię, piszę to na podstawie postów - różni się od Ciebie pewnością siebie i podejściem. A pracuje w sklepie chyba ze sprzętem sportowym, więc nie podbił szczytów tego świata. Twoje ograniczenia są w Twojej głowie - jasne, po moich postach można zauważyć, że ja mam nieźle narąbane w tej głowie, ale nie widzę w każdym samcu kogoś, kto chce mnie tylko przelecieć. A takich też wielu spotkałam - seks, seks i seks. Seks jest oczywiście ważny, ale dla mnie nie stanowi bazy znajomości. Dajże spokój z tymi kompleksami, pozbądź się tego podejścia, że kobieta = wróg. Skoro dobrze Ci się gadało na badoo, bo tinder to moim zdaniem średni portal, to spotkaj się z jakąś normalną, fajną dziewczyną, nie jakąś Jessicą, na kawę, ubierz się dobrze, wyperfumuj, nie myśl od razu o seksie, tylko podejdź do niej jak do człowieka. W dzisiejszych czasach ludzie się przez neta poznają, nie ma w tym nic złego. I postaw jej tę kawę, może nie będzie chciała nawet, nie dlatego że 'laski lecą na kasę", ale dlatego że tak wymaga kultura (tak, jak ja kogoś gdzieś zapraszam, to za niego płacę). Nie myśl o "podchodach", ale o normalnym poznaniu drugiej osoby, wyluzuj trochę. Jak pierwsza nie będzie tą, to przecież może być druga, trzecia, dziesiąta. Najgorsze, co można zrobić, to popaść w taki marazm - wszystkie kobiety są złe, beznadziejne. Serio, młody jesteś. Rozumiem, ojciec alkoholik boli, ma się różne spięcia, napięcia, ale to nie oznacza, że nikt Cię nie pokocha. Bezzębny Zenek z budowy może mieć fajną żonę, to Ty nie możesz? I pomyśl o zmianie pracy, może jakiś kurs, cokolwiek, bo widać, że to zajęcie nie zaspokaja Twoich ambicji najzwyczajniej w świecie. A jak robimy coś poniżej naszych możliwości, to frustracja rośnie. A co do wątku, to ostatnio ja się czuję samotna, natomiast nie chodzi o seks, cokolwiek, faceta, przyjaciół, po prostu te moje wewnętrzne napięcia nie dają mi funkcjonować.
  5. Ale nie masz wpływu na to, co puszczają w mediach. Też dostaję ciarek, ale ja: nie oglądam telewizji, nie czytam z reguły wiadomości, odcinam się. Oczywiście unikanie nie pomoże, problem jest, ale przynajmniej nie robię sobie gorzej. Rozumiem Cię, ale jeśli się teraz nie zatrzymasz z tym zgrubieniem, to możesz skończyć jak jedna użytkowniczka, która nie wierzyła diagnozie 20 lekarzy. Nie warto robić tego sobie i swojemu otoczeniu. Poza tym co za wartość ma życie w nieustannym lęku? Tak czy siak umrzemy, ale można przeżyć życie, a można je przewegwtować. Co do mnie, śnił mi się oczywiście rak piersi. Wczoraj coś mnie bolało pod prawym żebrem. Dzisiaj pacha, pierś, ale w sumie okres się zbliża. Ale walę to, w tym roku postaram się każdego dnia czuć lepiej.
  6. Wydrukuj sobie tego posta. Jak następnym razem będziesz się zastanawiał, dlaczego kobiety dają Ci kosza, to będziesz miał wszystko jak na dłoni. PS: „tance godowe” - Twoje zdanie, poznawanie się - określenie na to innych ludzi. A jak się chce seksu od razu, bez rozmowy, no to wiadomo, gdzie się udać :).
  7. Nie wiem, czemu to zdanie pada tak często w tym wątku. Większość młodych ludzi jest zdrowych, a chorzy - szczególnie na raka - to odosobnione przypadki.
  8. Co lekarz kazał zrobić? Zapomnieć. Skorzystaj z tej rady i się zatrzymaj w tym momencie, zanim wydasz kilka tysięcy na nieistniejącą chorobę. Kilka tysięcy, stracony czas, stracone nerwy. A pewnie że możesz bardziej odczuwać ciało, jak o tym myslisz. Nie słyszałaś o treningu Schultza? Ta relaksacja właśnie polega na większym odczuwaniu danych partii ciała. Chyba zdrowszy psychicznie ;). Ech, też Wam życzę wszystkiego dobrego i przede wszystkim spokoju. Staram się trochę wyluzować, ale średnio mi nie wychodzi. Po powrocie do domu mam dużo roboty, a więc nie będę miała czasu myśleć o fikcyjnych chorobach, chociaż pewnie znajdzie się chwilka na podświetlanie swojego gowna w toalecie ;).
  9. @zestresowana1990 keep relax, kiedyś miałam ciagle upławy. To nic takiego, biologicznie normalna sprawa, nie objaw chorobowy. Tak samo to, że Cię zakuło w prawym boku, to może być nerwobol. Moja przyjaciółka coś takiego miała. A mnie się już nawet nie chce pisać, co mi chodzi po głowie. Nie mam siły na tę hipochondrię. Niby teraz zwiedzam, ale nagle złapie mnie jakiś skurcz, pierś zaboli i czarne scenariusza gotowe. Ale i tak jest mi lepiej niż było.
  10. @zestresowana1990 miałam wszystkie objawy, które wymieniłaś, a hemoglobina wyszła mi w górnej granicy normy ;). Bardzo słabo się czułam. Poza tym anemia może mieć wiele przyczyn.
  11. @Sabina7052 @zestresowana1990 @stworzonabyzyx dzięki, uspokoiłyście mnie. Ja w sumie nic tam nie czuję, ale tak ten dziwny dyskomfort mnie wkurza. NO I NIE WSZYSTKO JEST WYCZUWALNE RĘKĄ !!! @zestresowana1990, kawa na wiele osób działa "przeczyszczająco". U mnie kawa, fajka = toaleta. Jeśli jesteś "nerwowa", to już w ogóle. U mnie np. w tych sprawach lepiej, jak wyjechałam, a jak jestem w pracy, to jest tragedia. A niby niczym się nie stresuje. Ale to się nie zmieni u Ciebie, bo za bardzo się na tym skupiasz. U mnie też nie zresztą. Musiałabyś naprawdę ostro nad sobą popracować - pewnie z terapeutą, psychiatrą - żeby zniknęły u Ciebie takie obawy o jelita. Wydaje mi się, że sama nie jesteś w stanie przestać tego analizować. Ale rozumiem Cię, bo też Cię boję. Jakie badania masz zrobione? Zrób sobie jakieś, żeby Cię uspokoiły. Pomyśl - rok się już męczysz? To zrób sobie takie postanowienie, że przestaniesz się męczyć. Żadna choroba się nie objawia samą sraką. A poza tym to raczej normalne, że raz jest normalnie, a drugi raz nie, bo ten pokarm nie zdąży się pewnie uformować. Jednak pomyśl o czymś, co zabije Twój lęk w tym obszarze na zawsze, żebyś nie musiała kolejny rok myśleć o takich rzeczy. Może masz szybką przemianę materii ;p. Wiecie, ja mam w ogóle dosyć życia tak w ciągłym stresie, napięciu. Nawet nie chodzi o wymyślanie chorób. Wiecie, siedzę, trzęsę tą nogą, zawsze zamartwiam się na zapas. Niczego bardziej nie pragnę niż jakiejś pomocy, ale to szukanie terapeutów mnie tak męczy. Dla kogoś może to brzmieć jak wymówka, ale jak ja mam zostawiać taki hajs miesięczne, to chcę kogoś dobrego, kto mnie w krótkim czasie naprostuje, a nie wyłudzał ode mnie hajs przez dwa lata. Chcę się wziąć do porządnej pracy nad sobą, bo jak mam tak żyć, to już lepiej nie żyć wcale. Mam dosyć tego, że każda pierdoła sprawia, że jestem spięta. Za to ostatnio jakoś nie boję się śmierci.
  12. U mnie święta w miarę ok. Napiłam się trochę wina - nie za dużo, żeby nie mieć lękowego kaca. Nie myslalam o raku, do toalety chodzę raz dziennie. Małe mam wkretke na piersi. Dziewczyny, bolały Was kiedyś piersi? Mnie bolą od czasu do czasu plus pacha, nie jest to jakiś super ból, ale jednak. Macam się jak głupia i nic nie wyczuwam. Nie jestem w Polsce, po powrocie się przebadam, ale już się boję, bo koleżanka mojej kolezanki umarła na raka piersi w moim wieku :|. Będę się badać co rok albo pół, śle najgorszy jest ten pierwszy raz :(. piszę z telefonu, także sory za ewentualne błędu.
  13. Jak długo chodzisz na terapię? Jak długo bierzesz leki? Torbiele na jajnikach to nic takiego. Ma je połowa kobiet. Tutaj Ci nic nie doradzę, powinnaś skonsultować to z ginekologiem, ale nie martw się tym i niech Ci to nie zabiera radości z ćwiczeń. Co to oznacza, że "jesz dziwnie"? Mogłabym się podpisać pod wieloma Twoimi słowami - nerwica, zaburzenia odżywiania, problemy z żołądkiem, u mnie też z jelitami. Większość shorzeń, które opisujesz, takie jak zapalenie żołądka może mieć etiologię w psychice. Nie poradzę Ci, co zrobić z nerwicą, bo sama nie znalazłam złotego środka. Staram się ucinać myśli, nie pozwalać im się rozwijać. Czasami jakieś medytacje. Staram się nie denerwować, co najczęściej nie wychodzi. Co do zaburzeń odżywiania, to Ty - i tylko Ty - jesteś moim zdaniem sobie pomóc. Pomyśl - czy waga jest wyznacznikiem czegokolwiek? Czy jest wyznacznikiem Twojej urody, wartości? Są kobiety piękne w rozmiarze 34, a są i w rozmiarze 42. Trzeba się pogodzić z jakąś swoją tam naturalną wagą. Ja się pogodziłam, że moja naturalna waga nie jest 50 kilo. I tak jak Ty, czasami do tej pory mam myśli - a może schudnąć? Ale nawet jeśli zdecyduję się na zrzucenie 3 kilo, to nie mam zamiaru znowu się katować, wymiotować. Ale choć ogólnie mam szczupłą sylwetkę, wiem, że np. w świecie modelingu byłabym grubasem i jakoś się już z tym pogodziłam. Trzeba sobie tutaj poukladać w głowie. Mnie pomogły ćwiczenia fizyczne (nie w formie 4 godzin jak kiedyś, ale jakiś ruch, który sprawia przyjemność). Teraz mam wysportowaną, nie chudą, ale też nie grubą sylwetkę i dobrze się ze sobą czuję w tej sferze. Ale tutaj moim zdaniem nie ma złotego środka, każdy musi znaleźć coś dla siebie.
  14. Nie zginęłam w katastrofie lotniczej ;)!!! Życzę wszystkim wesołych świat, choć trochę się spóźniłam. I ZDRÓWKA PSYCHICZNEGO, bo fizyczne wszyscy macie ;).
  15. Tak w sumie szkoda, że ten wątek jest zaśmiecony religijnym spamem i dyskusjami o istnieniu - nieistnieniu Boga. Ja tak sobie pomyślałam, że w sumie było mi lepiej, kiedy wierzyłam. Niekoniecznie nawet w samego Boga, ale jak interesowałam się prawem przyciągania - w sumie nadal się interesuję, nawet jeśli dla kogoś to ma być śmieszne - to też było mi lepiej. Sądzę, że człowiek - a wypowiadam się za siebie - potrzebuje jakiejś duchowości. Z punktu widzenia biologicznego, antropologicznego ta duchowość wydaje mi się sensowna. Nie mówię, że to ma być forma zinstytucjonalizowanej religii. Jak straciłam wiarę, to straciłam jakoś trochę sens życia. Nie potrafię jej odnaleźć na 100%. Jakiś czas temu byłam w kościele, akurat odebrać babcię, nie na mszy. Poczułam dziwną emocję, której dawno nie czułam. Dla mnie same rozważania, czy coś istnieje, czy nie, nie mają sensu. To nie jest sfera dysputy intelektualnej. Tego "czucia" nie da się opisać - ktoś to określi złudą, psikusami umysłu. Jednak ja tego czucia już nie mam tak dogłębnie jak kiedyś. Raz poczułam, ale zazwyczaj kościół to już tylko dla mnie budynek. A wszelkie dyskusje opierają się właśnie na tym. Pytałam się wielokrotnie, różnych osób - dlaczego wierzą? I to nie były jakieś argumenty na miarę Alberta Einsteina. To było coś prostego, trudnego do opisania słowami - jak ktoś mi powiedział, że wykonuje jakąś pracę, patrzy na swoje ręce i "czuje" tego Boga. Ktoś, kto nigdy czegoś takiego nie doświadczył, uśmiechnie się z politowaniem, ale... Kim my jesteśmy, żeby oceniać drugą osobę? Dlaczego w XXI wieku uważamy, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy i mamy prawo mówić z całą pewnością, że coś jest, a czegoś nie ma? Skoro Bóg jest jak krasnoludek, to dlaczego nikt nie prowadzi długich rozmów o istnieniu krasnoludków? Niektórzy ludzie będą mi się zawsze kojarzyć z mędrcem z "Romantyczności" Mickiewicza. Nie wiem, chyba w kolejnym roku chcę jakoś odkryć jakąś duchowość. Raczej już niestety nie po drodze mi z katolicyzmem, ale chciałabym, żeby moje życie miało trochę tej refleksji. I uważam, że owszem, wiara czyni cuda - choć czasami to jest po prostu cud wewnętrzny.
  16. 1. "Pani radiolog powinna opisać" - ale nie opisała, więc z punktu widzenia DIAGNOSTYCZNEGO to jest zupełnie nieistotne? Oni ZOBACZYLI tę tkankę, nie ma szans, żeby jej nie widzieli na rezonansie. Po protu nawet jej nie przyszło do głowy, żeby ją opisać, bo tam NIC nie ma. Lekarz na gastroskopii nie opisał mi np. motylicy, fikcyjnego narządu, który właśnie wymyśliłam, ponieważ nie istnieje. Tak samo Twój mięsak. To co lekarz mógł opisywać? 2. Uważasz, że w Google informacje są bardziej rzetelne niż u ludzi, którzy skończyli studia medyczne, zdali niezliczoną liczbę cholernie trudnych egzaminów, staż? Skoro oni Cię nie uspokoili, to do kogo chciałabyś się wybrać? Do dr House'a, bo oni nie potrafili powiązać dwucentymetrowej wypukliny z rakiem? 3. Nie mówię, że jesteś złą matką, jeśli tak odebrałaś moją wypowiedź. Absolutnie. Po prostu sądzę, że jak mamy dzieci, to warto się skupić na nich, bo dzieci czują, widzą więcej niż dorośli - wiem po sobie w dzieciństwie, jak wyczuwałam przeróżne nastroje. Jakbym miała dziecko, to po prostu byłoby dla mnie ważniejsze niż ja. Ale no, może łatwo mi się wypowiadać, bo nie mam dzieci i pewnie nigdy nie będę mogła sobie pozwolić na posiadanie ich. 4. "Ja nie chce żeby coś zostało przeoczone w końcu od tego zależy moje życie." - dlatego umów się do dobrego terapeuty :). Jak nie ma u Ciebie w mieście, to dojeżdżaj. Posłuchaj sobie nagrań z tego "innego" forum. Twoje życie zależy od wypukliny na kolanie? Od tego zależy? I tak nie uwierzysz, że nic tam nie ma, nawet jak Ci powie wybitny specjalista. A jak uwierzysz, to znajdziesz inną atrakcję. Jeszcze będziesz się śmiać z tego i tego Ci życzę. Szkoda życia na to wszystko. Ja teraz żałuję, że nie spałam tyle nocy przez pieczenie żołądka, bo bałam się, że przecież mi wrzody pękną. Wrzody, których nie miałam nigdi nie mam. Przecież i tak któregoś dnia umrzemy, niezależnie od tego, czy się będziemy stresować czy nie. @mloda_hipochondryczka tak, to normalne, że coś Ci tam gdzieś na ciele wystaje. @Doriis palisz elektronika, to możesz kaszleć, wypluwać flegmę. Bez sensu się pytać ludzi, którzy nie palą o takie rzeczy, a większość osób w tym wątku prowadzi pewnie żywot godny mnichów . Ja np. jeszcze nie kaszlę dużo i nie pluję flegmą, ale mój wujek już tak i raczej nie ma raka płuc, choć jego płuca nie są w idealnym stanie, no bo jara fajki, pakę dziennie, od 30 lat. A może masz po prostu infekcję? Może jedzenie Ci zaszło? Powodów może być bilion trylion. W tym wieku rak jest agresywny. Mnie też bolą plecy, klatka piersiowa, czasami mi promieniuje do lewej ręki. Ale ja się całkiem serio zastanawiam, czy nie mam jakiegoś problemu - błahego, ale jednak - z sercem w bardzo dużym wysiłku. @nerwa wiesz co, moim zdaniem normalny, dbający o zdrowie człowiek po prostu dostaje skierowanie od lekarza i idzie na badanie. Nie podejmuje sam decyzji w tym zakresie, czy ma to sens, czy nie. Moim zdaniem powody do robienia kolonoskopii są błahe, ale jeśli się nie boisz panicznie badań, to bym je zrobiła. W końcu dała skierowanie. Ja się po prostu panicznie boję każdego badania, dlatego tak zwlekam. Bóle podbrzusza kojarzą mi się z fazami cyklu.
  17. @nerwa to co Ci w ogóle lekarz wpisał we wskazaniach do badania? Przecież musiał coś tam zanotować, a kłucie z lewej strony nie wydaje się sensownym powodem, żeby robić tak inwazyjne badanie, jakim jest kolonoskopia. Mnie chirurg dał po tym, co powiedziała o krwi, natomiast teraz już wiem, że to były buraki. W sumie z perspektywy czasu bawi mnie to, jak drżącym głosem mówiłam o tym interniście. Jednak ja z innych powodów chcę zrobić kolono. @Doriis moim zdaniem też w nerwicy jest ważne, żeby coś robić - a więc bez ironii, brawo, że nawet wstałaś i zrobiłaś ten sernik. Ja czasami nie mogłam się zmotywować do zrobienia najmniejszej pierdoły. Trzeba działać i nie myśleć. Najgorsze, co można zrobić, to popaść w marazm i oddać się lękowi. Czy ma to znaczenie, co uznaję za objawy raka płuc =D? Nie jestem lekarzem. Natomiast sądzę, że kaszel, długi, utrzymujący się bez infekcji to taki sygnalizujący objaw, że coś nie tak z naszym systemem oddechowym. A nawet to nie musi być, chorób płuc jest więcej niż tylko raczysko. Natomiast wszelki ból, który raz się pojawia, a raz znika, kłucie itd. to często są nerwobóle. Mnie czasami kuje w absurdalnych miejscach. Ogólnie rak płuc raczej nie boli, wiele raków podobno nie boli, dlatego nie tak łatwo się je wykrywa ;p.
  18. @WrazliwyP dziękuję Ci bardzo za obszerną wypowiedź. Trochę się uspokoiłam na punkcie jelit po tym, co napisałeś - żołądkiem się nie martwię, bo chociaż mi doskwiera, to miałam gastroskopię. Dla mnie z kolei to badanie było arcynieprzyjemne, ale nie miałam na nie żadnego znieczulenia, trwało 3 minuty dosłownie. Jednak rozumiem, że Ty mogłeś mieć fobię z tym związaną. Dobrze że jesteś zdrowy - bo w sumie to, co Ci wyszło, szczególnie refluks, miało związek z nerwami - i że miałeś odwagę cywilną, żeby się przebadać. Co do Twoich opisów znieczulenia ogólnego, to ja jestem prawie pewna, że kolono chcę sobie zrobić na żywca. Martwi mnie jedynie, że to badanie jest dłuższe niż gastroskopia i że w trakcie lekarz mi powie, że mam raka ;p. Z dziadkiem mam tak samo jak Ty. Jednak tutaj ważny jest też wiek przodka, a nie sam fakt, że miał raka. Jeśli był po 60, to mały wpływ tutaj genetyki. Mój akurat miał 40 lat. @nerwa jak masz na znieczuleniu ogólnym, to ja na Twoim miejscu - jeśli nie masz lęku - zrobiłabym tak. W końcu każdy znosi to inaczej, a poza tym i tak ktoś Ci na kolono musi towarzyszyć, czy będziesz miała znieczulenie, czy nie. To wymóg wręcz konieczny, przynajmniej w moim mieście. Ja się z kolei boję znieczulenia ogólnego, więc to jest główny powód, dla którego nie chcę "odpłynąć" kompletnie. I nie ma co się pytać innych o wrażenia. Moja przyjaciółka mnie podirytowała, kiedy stwierdziła, że jej facet przeszedł to badanie obojętnie, więc nie boli. Są ludzie, których boli, są tacy, których nie boli. Regułą tutaj nie jest masa ciała wcale. Powiem Ci, że gdyby moja gastroskopia trwała z 15 minut - miałam to badanie nawet bez znieczulenia gardła - to byłoby dla mnie chyba nie do przeżycia, bo ja się dławiłam tą rurą. @zakazana88 to, co napiszę, może nie będzie miłe, ale na początku powiem - rozumiem Cię. Sama mam różne lęki. Jednak proszę, nie wymyślaj sobie. Przecież nie skończyłaś medycyny, a Twoje zgrubienie widzieli lekarze. Rezonans obejmował również ten obszar, bo nie jest tak, że mogli Ci ominąć prześwietlenie tego konkretnego fragmentu ciała. Po prostu nic tam nie wykryli, to jest tkanka tłuszczowa - zapewne. Odwiedzisz 100 lekarzy i się nie uspokoisz. Pomyśl, że normalni ludzie przecież na początku idą na badania i ewentualnie jak im coś złego wyjdzie, to się martwią. A nie dokonują już absurdalnej diagnozy na samym początku. Przecież już odwiedziłaś ortopedę. Pisałaś o dzieciach, mężu. Ty też @Doriis. Pomyślcie dziewczyny, że za rok, dwa lata będziecie miały do siebie pretensje, że w czasie świąt myślałyście o fikcyjnych dolegliwościach, a nie o swoich bliskich. Warto chociaż dla nich się "ogarnąć", wstać z łóżka (leżenie w łóżku znam doskonale, ale to w niczym nie pomaga, wręcz przeciwnie), przygotować się do świąt. To, co napiszę, jest banałem, ale czasami trzeba poudawać szczęście - i w końcu udawanie może zmienić się w prawdziwą emocję. Nie wiem, co lubicie robić, ale po prostu zaangażujcie się w jakieś zajęcie, które Was pochłonie w 100% i postarajcie się być dla tej rodziny. Ja poszłam na zakupy, nawkurzałam się, teraz się muszę spakować- i oczywiście tak jak Wy, mam paniczne lęki o zdrowie, ale teraz są dalej ode mnie. Macie dla kogo żyć. Nie umrzecie przez te święta. Ba, nie umrzecie po nich. Tak jak Ty, @Doriis mam takie bóle przy łopatce, czasami drętwienie ręki. Chodziły mi po głowie płuca, ale moim zdaniem akurat nowotwór płuc daje inne objawy. To mogą być nerwobóle. Ja np. prowadzę bardzo aktywny tryb życia, a i tak mnie plecy pobolewają. Mam pracę siedzącą i wiem, że też to może być od złego siedzenia.
  19. Co tam u Was, samopoczucie przed świętami dobre ;p? Wszystko przygotowane? @zakazana88 daj spokój. Pół śliwki. To jest tkanka tłuszczowa. A poza tym w "Chirurgach" mówili, że mięsak bardzo boli, a ja im wierzę ;p! To, że czujesz ucisk, akurat nie dziwi. Pomyśl o swojej ręce przez minutę. Będziesz ją czuła intensywniej. Ja jutro z rana mam lot i już myślę o tym. Wobec tego faktu wszystkie choroby pozostają dla mnie niegroźne. Kupiłam jakieś ziołowe tabletki na uspokojenie, ale nie wiem, czy mi pomogą. Wczoraj je wzięłam i nie wiem, czy mnie odprężyły, bo później piłam wino z koleżanką. Oczywiście pojawił się temat raka, a jakże, moja koleżanka powiedziała optymistycznie, że wszyscy pewnie będziemy go mieli. Pocieszyła mnie. Najgorsze, że lecę sama, więc nie mam, kogo złapać za rękę i szarpać, jak mam to w zwyczaju robić. Chciałam już jechać autobusem, ale mój ojciec zaśmieszkował sobie, że musiałabym już wyjechać tydzień temu ;p. Jedynie natrętnie myślę o tym, że powinnam przebadać sobie piersi. Żałuję, że nie mam sprzętu do USG w domu. Może zakupię takowy? To byłaby świetna inwestycja. Można byłoby codziennie robić USG. A i znowu dzisiaj odkryłam ciemnobordowy odcień w wiadomo czym - taki sam, przez który dostałam histerii kilka miesięcy temu i poleciałam do internisty, i chirurga, a wcześniej płakałam całą noc. Cóż, powiązałam fakty, że i wtedy, i teraz opiłam się sokiem z buraków. W ogóle znalazłam psychologa, u którego chcę rozpocząć terapię, tyle że przyjmuje w godzinach mojej pracy. Zastanawiam się nad wymknięciem na godzinę bądź ewentualnym przedstawieniem wymówki, że może chodzę do innego lekarza (np. fizjoterapeuty) i za to zostanę po godzinach. Chcę iść konkretnie do tego gościa, bo jego strona mnie urzekła. Nie wiem, ale jakoś to ogarnę. W sumie trochę optymistycznie na to patrzę. Może mi się uda to pokonać. Zrobiłam sobie też test ze skali lęku na jego stronce. No, mój wynik był imponujący
  20. Ja jednak radziłabym Ci, żebyś sobie dała spokój z tym zgrubieniem. Skoro na rezonansie nic nie wyszło - tak jak napisała @nerwa - widzieli to. Ale znajdziesz coś innego. Nie wiem też, na ile w ogóle to Twoje zgrubienie jest duże. Nie wiem, ile ma cm? Przecież mięsak to ultra, ultra, ultra, ultra.... ultrarzadki nowotwór. Jednak to nie "Dr House" ani "Chirurdzy" ;p. Masz dla kogo o siebie walczyć - nie, nie o fikcyjne zagrożenia, ale o to, żeby wydobrzeć psychicznie. Weź to pod uwagę. @Doriis nie będę rozkminiać papierosów, nie mam siły teraz, zresztą w wątku ktoś mi napisze, że jestem hipokrytką, ale tak, palę dłużej i więcej od Ciebie. Wbrew temu, co się uważa, palacze owszem umierają na nowotwory, ale częściej innych narządów niż płuca. Bo przecież palenie to nie tylko rak płuc ;p. Wpływ elektroników na zdrowie nie jest zbadany i warto mieć to na uwadze. Dowiemy się za 200 lat. Ale nie, nie masz raka płuc. Nie zdążyłby się rozwinąć w takim czasie. Często mam kucia w klatce piersiowej, bałam się o swoje płuca przy infekcji, ale zaufałam interniście jedynie po słuchawkowym badaniu, że płuca mam zdrowe. Oczywiście też mam jazdę na płuca, ale jak nie palę, to nie kaszlę. Możesz mieć zwyczajny kaszel palacza. Jak palacz, który jest młody, dostałby chorobę X, to uwierz mi, że nie od tego, że akurat palił. To za krótki okres po prostu. Chyba że jarał 10 paczek dziennie. Co nie zmienia faktu, że palenie to głupota. Piszę to głównie do siebie. Tyle że mi niby "pomaga" na stres.
  21. No wiadomo niby, że nerwy to jelita, że jelita to drugi mózg, to, co napisałeś @Anonymous to prawda. Jednak u mnie najgorszy jest ten strach przed badaniami. Zazdroszczę latającym po lekarzach. U mnie to taki lęk, że jak teraz się umówię, to będę przeżywać przez ten cały okres do badania. Jednak walę to, po nowym roku muszę sobie zrobić kolonoskopię, usg piersi i usg jamy brzusznej (choć to mnie tak przeraża, że chyba pójdę tylko po lekach na uspokojenie). Wtedy mogę pracować nad swoją psyche. A tak to nie mam pewności, że sama psychika daje mi takie objawy. Zuzanna Łapicka odeszła - w wieku 64 lat, ale to i tak wcześnie - i tak sobie myślę, że może mam polipy i jak ich teraz nie usunę, to zmienią się w wiadomo co. A zrobię sobie kolonoskopię i będę miała spokój na 10 lat - chociaż oczywiście jak będą nieprawidłowości, a jestem pewna, że będą, to będę zmuszona powtarzać. Przeczytałam jeszcze, że rak jelita to śluz właśnie ech.
  22. @zestresowana1990 no właśnie ja nie wiem, co to jest. Przeczytałam o niedrożności jelit, po głowie mi też chodzi trzustka i niewydolność tegoż organu. Nie wiem. Już nawet nie panikuję, tylko sobie myślę "kurde, chyba jednak coś jest nie tak po prostu w Twoim organizmie". Nie no, w nocy się nie budzę, żeby pójść do toalety chyba że na siku, bo dużo piję wody przed snem. Ostatnio w ogóle źle sypiam, ale mnie budzą jakieś natrętne myśli w nocy. Ja znam chłopaka z ostrym IBSem, nie będę opisywać jego dolegliwości na forum, bo pewnie sobie nie życzy, ale rzeczywiście są intensywne i nic mu fizycznie nie dolega. Natomiast ja czasami też co chwilę latam do toalety, ale też zawsze wiązałam to z tym, że palę i piję dużo kawy. Jak unikam i jednego, i drugiego, to czasami się zmniejsza. Ale po głupim leku - IPP - np. poszłam do toalety 7 razy jednego dnia. Natomiast martwi mnie konsystencja, kolor, wszystkie te obrzydlistwa, które opisałam... To raczej nie jest wątek śniadaniowy . Zgagi to ja miałam trzy miesiące codziennie prawie. Troszkę mi przeszło. Piję ocet jabłkowy na czczo (nie jetem fanką Zięby) i mi się polepszyło. Zgagi są typowo z nerwów, nigdy ich nie miałam, ale upierdliwe to bardzo. Tzn. nigdy przed hipochondrią ;p.
  23. @zestresowana1990 No ja się właśnie nie boję aż tak jelit, tzn. trochę tak, ale teraz mniej, ale bardziej trzustki albo wątroby. Dzisiaj podświetliłam latarką i widziałam jakieś białe elementy xd które mam od długiego czasu i już sama nie wiem, czy to śluz po prostu, czy pasożyty (ale z drugiej strony żadnych innych objawów nie mam), czy jem dużo ziaren. Nie mam pojęcia, ale przeczytałam jakiś artykuł i znowu boję się o mój zacny narząd na t ewentualnie doczytałam, że to może być zapalenie jelit, niedrożność albo IBS, ale oczywiście to ostatnie, najoptymistyczniejsze, jest dla mnie najmniej prawdopodobne w tym momencie . Ahhh, piękny początek dnia. Też macie takie coś czy nigdy? Jestem obleśna!
  24. Nie, to ja ogólnie jestem raczej ekstrawertyczką i lubię przebywać z ludźmi. Ale po prostu im nie ufam. Plus nie przeszkadza mi też robienie samej jakichś rzeczy, ale zdecydowanie lepiej czuję się z kimś. Co do budowania znajomości, mam podobnie. A co do tego kłucia, które opisujesz, to też je mam. Ale w objawach w ogóle jest napisane, że trzustka to kucie w prawym boku - a nie w lewym. Myślę, że takie kucia są nieistotne. O trzustce myślę najwięcej w toalecie, poza już trochę mniej. Co do wartościowania zaburzeń psychicznych, chyba jak coś przeżywamy, to uważamy, że to jest naj, naj i tyle . Dla mnie chyba najgorsze są wkręty egzystencjalne, w sensie nie takie normalne, ale takie, które atakują mnie w tramwaju i zmiatają z nóg. Ale ogólnie każdy lęk jest przerąbany, każda depresja jest koszmarem. Niestety. W czasie miesiączki i przed nią to jest akurat całkowicie normalne. Ja zawsze mam nasilone dolegliwości w tym okresie. Teraz napiszę coś obrzydliwego - przynajmniej w trakcie człowiek nie szuka raka, bo krew . Widzę, że zły dzień pod względem toaletowym. U mnie również. Właśnie, czekam na wynik @zakazana88. Ja wróciłam do fajek, zauważyłam, że mnie uspokajają, ale chcę je odstawić, nie ze względów hipochondrycznych. Muszę to zrobić, już PRAWIE mi się udało i znowu. Szlag by to trafił. W poniedziałek wylatuję - JEZU, SAMOLOT - więc mam nadzieję, że rzucę w trakcie wyjazdu i w pracy nie dam się namówić już na ani jednego. Podświetlam co prawda swoje produkty toaletowe latarką, ale staram się nie nakręcać aż tak bardzo. Nie do końca mi się udaje, ale są to pojedyncze myśli. Lepiej jest mi trochę. Tzn. nie idealnie, bo budzę się codziennie po 3 i nie mogę zasnąć, ale to nie jest najgorsza wkrętka.Nawet na tą bezsenność puściłam sobie "Chirurgów", swego czasu mój ulubiony odmóżdżacz, ale musiałam przewijać prawie cały odcinek. Jak ja to kiedyś oglądałam ze stoickim spokojem? Teraz każdy serial medyczny to dla mnie trauma. Ale najgorsze jest to, że nawet myślę sobie, TERAZ OK, nic mi może nie być, ale i tak mnie dowali za jakiś czas. Za trzydzieści lat. Ba, nawet za czterdzieści. A może wcześniej? Muszę rzucić te fajki. Audrey Hepburn paliła trzy paczki dziennie i nie umarła najlepiej :|. Ja nie palę nawet całej dziennie, ale to i tak źle, że w ogóle to robię.
  25. Wypuścili mnie wcześniej z pracy a czas mi w robocie szybko zleciał, bo miałam dużo pracy. Teraz sobie pójdę potańczyć i do sauny <3.
×