Skocz do zawartości
Nerwica.com

alicja_z_krainy_czarów

Użytkownik
  • Postów

    723
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez alicja_z_krainy_czarów

  1. Jeszcze zacytuję to. Jak mi mężczyzna wchodzi wiadomo gdzie, stawia na piedestale, to od razu czuję jakieś "meh". Lubię komplementy, ale szczere i w granicach rozsądku. Dopiero facet, który właśnie podchodzi do mnie jak do równorzędnej osoby, ma u mnie szanse :).
  2. Pochodzę z specyficznej rodziny. Moi rodzice mnie wspierali od pewnego okresu w moim życiu, natomiast miałam naprawdę koszmarne dzieciństwo (szczególnie w czasach przedszkolnych), co spowodowało, że owszem, jako dziecko i może nastolatka nie do końca radziłam sobie w kontaktach społecznych. Z czego czerpałam wiedzę, co jest normalne - i teraz wydaje mi się, że moja świadomość na temat relacji jest rozwinięta? Przede wszystkim z różnych książek. Czytałam naprawdę bardzo dużo, najczęściej fabularne, i dzięki temu widziałam, jak ludzie się zachowują. Z filmów również, ze szkoły. Wspierała mnie również moja babcia. Zresztą też kocham swoich rodziców, mimo tego że zapewnili mi swego czasu koszmar. Teraz radzę sobie dobrze. Nadal trudno mi się z kimś zaprzyjaźnić czy zaufać, szczególnie że ostatnio moja przyjaciółka, którą znałam 14-lat potraktowała mnie no źle, ale nie mam ogólnie problemu z tym, żeby się zachowywać "normalnie". Owszem, miałam ciągotki do toksycznych relacji, nie tylko damsko-męskich, ale ucinam je zawsze. Na szczęście tak dużo ich w moim życiu nie było, większość to zdrowe znajomości. No ale ja się z tym wcale nie kłócę, że steruje nami biologia w pewnym zakresie. Ale nie tylko sama biologia. Ale jak człowiek nie ma partnera i odczuwa popęd seksualny, to powinien jakoś go zaspokoić. W przeciwnym razie na randki to już się by chodziło, tylko myśląc uporczywie o seksie. Poza tym jak ktoś się z nikim nie spotyka przez długi okres, to można mieć długie miesiące abstynencji seksualnej. Mężczyźni też potrafią gadać różne rzeczy, żeby się przypodobać. To normalne, że jakaś kobieta tak mówi, bo nie chce być odbierana za pustą. Jest ten żenujący program - "Ślub od pierwszego wejrzenia" - moja guilty pleasure, gdzie "psychologowie" plotą bzdury, że dla kobiet wygląd tak się nie liczy, nie jest ważny. Skoro gadają takie bzdury w telewizji, z przyklaśnięciem "świata nauki", to nic dziwnego, że jakaś kobieta może czuć się winna, że zwraca uwagę na wygląd. Wtedy jest odbierana za pustą. To może ja to opiszę z drugiej strony. Jak byłam na portalu tematycznym pewnym, to gdzieś z 80% wiadomości dotyczyło seksu. Zdarzało mi się, że faceci oskarżali mnie, że "ciekawe jak wyglądam na żywo", a ja nie przerabiam swoich zdjęć. Każdy na pierwszym spotkaniu wprost pokazywał mi, że oczekuje ode mnie stosunku seksualnego. Takich oryginałów nie poznałam w całym swoim życiu. Nie jestem materialistką, ale jeden facet postawił mi "kolację", którą sam zjadł, a na drugim spotkaniu mi to wypomniał. Inny, już na dalszym etapie, prosił mnie o zmywanie naczyń w swoim domu i ukrywał przede mną, że ma dziewczynę. A, jeszcze przepraszam, powiedział mi, że jestem "pojebana", dlatego że miałam pretensje, że nie powiedział mi o dziewczynie. Jak skończyłam z nim znajomość, to jeszcze dzwonił do mnie kilkanaście razy (nie odbierałam). Byłam w sumie przerażona - wcale tutaj nie koloryzuję. Jeszcze inny miał ciężką depresję, ale to nie jego wina, więc nie będę osądzać jego zachowania - natomiast też ukrywał przede mną, że jest nadal w związku ze swoją toksyczną byłą dziewczyną. Poza tym wiele razy było tak, że ktoś widziałam, jak bardzo oczekuje ode mnie seksu. Ogólnie to na żywo nie poznawałam takich oryginałów, zdziwiło mnie, że tacy mężczyźni w ogóle istnieją, ale jakoś to, że jestem ładna, inteligentna nie uchroniło mnie przed takimi typami. Nie angażowałam się w te znajomości, poza jedną, natomiast nie polepszyło mi to nastroju. I co, że chcieli się ze mną spotykać, to jakieś uhonorowanie dla mnie? Że mi powiedzieli, że jestem ładna? Traktowali może jak swoją maskotkę? Jak miałam etap, że byłam nauczycielką - w liceum i w szkole zaocznej - to wszyscy faceci (w przypadku liceum to dzieci, bo w szkole zaocznej uczyłam starszych od siebie) się do mnie ślinili, nie słuchali tego, co mówię, głupie uśmieszki. Często zresztą spotykało mnie to, że moja osoba nie była odbierana poważnie. Że mężczyźni chcieli mnie wcisnąć w kategorie "głupszej", choć oczywiste było to, że po prostu intelektualnie ich przerastałam. Nie liczyły się dla nich moje emocje, odczucia - a jestem nadwrażliwa, więc owszem, trzeba ze mną ostrożnie. Nie wspomnę tutaj o propozycjach seksu w toalecie, tego, że jak kiedyś wracałam do domu, facet chciał mnie zaciągnąć do samochodu czy takich kwiatkach. Mam mnóstwo przykładów w życiu. Ogólnie to w ciągu ostatnich 3 lat mojego życia spodobał mi się jeden mężczyzna, ale też tak naprawdę nasza znajomość jest dziwna. Jednak z jego strony przynajmniej mogę liczyć na to, że okazuje mi szacunek i docenia mój intelekt, co nie zmienia faktu, że i tak pewnie to dla niego dodatek do moich cycków i tyłka. Oczywiście poznałam go na żywo, przez Internet nie mam zamiaru nikogo poznawać, bo znowu to zapewne będzie jakiś psychol. Dlatego być może, jak napiszesz do jakieś normalnej dziewczyny normalną wiadomość to wcale nie musi posyłać Cię na drzewo. A jak będziesz zachowywał się w miarę normalnie - np. nie mówił jej obrzydliwych rzeczy o jej fizjonomii, nie wypominał, że kupiłeś jej herbatę za 5 złotych - to uwierz mi, że możesz ją zszokować. A nie przytaczasz taki dosyć skrajny przykład, gdzie podejrzewam ta kobieta nie miała zbyt dużo do zaoferowania. Trzymaj się. Twój post pokazuje dokładnie zaprzeczenie tego, co panowie próbują tutaj przeforsować. Wystarczy być kobietą i wszystko samo się układa. W Twojej wypowiedzi widać przede wszystkim niską samoocenę. Powinnaś nad nią popracować. To może jest banał banałów, ale wtedy nie będziesz tak kurczowo obawiać się o wierność drugiej strony i o wiele innych rzeczy. Musisz czuć się ze sobą swobodnie i bezpiecznie, bo inaczej nie poczujesz się tak z nikim innym. Nie myśl też o sobie w kategoriach, że nie masz czym zainteresować, bo widać po samym sposobie pisania, że masz intelekt, też zapewne urodę, skoro cieszyłaś się zainteresowaniem. Nie martw się, to normalne, że Ci się nie chce pisać. Mnie się nie chciało, a nie mam fobii społecznej. Po prostu nie znałam tych osób, a więc trudno, żeby rozmowa mnie pociągała. Też wolę starszych mężczyzn - i to sporo starszych, a nie o kilka lat. To nic złego :).
  3. Zaręczam. I wcale nie musisz robić sobie kolonoskopii, jak Ci morfologia wyjdzie dobrze. Przy chorobach jelit - nawet takich jak Crohn - hemoglobina wychodzi niska. Zresztą zdaj się tutaj na lekarza, opowiedz o tym wszystkim, bo ja medycyny nie skończyłam. Ja się bardzo słabo czułam przed morfologią, a okazało się, że nic mi nie jest. Zapisz się do psychiatry albo psychologa, bo tak się nakręcasz na te biegunki, że naprawdę sama nie dasz rady przestać o tym myśleć. Pomyśl logicznie - czy mąż śmiałby się z Ciebie, jakby się obawiał, że Ci coś dolega? Jakby widział, że chudniesz, jesteś słaba? Czy chcesz, żeby Twoje życie kręciło się wokół toalety? Sram tak samo jak Ty, ale trzeba z tym walczyć, żeby po prostu to nie rządziło nami. Najlepiej spłukiwać wodę, nie analizować. @zakazana88 poszłaś do 30 lekarza, to "coś" tam znalazł. Tyle że to "coś" okaże się niczym, co zobaczysz za te 2, 3 tygodnie. Tylko pomyśl - co wtedy? Co będziesz wtedy robić? Dalej szukać, drążyć?
  4. Różnie. Czasami promieniowanie do kręgosłupa, czasami za mostkiem, czasami w nadbrzuszu. A miałam robioną gastroskopię i nie mam nic podejrzanego w żołądku. Przy lepszej diecie - żarcie na parze - nic mi się nie poprawiło. A pojechałam do Anglii, jadłam tłusto i nic mnie nie piekło. Ech współczuję Wam. Ale zróbcie te podstawowe badania i zajmijcie się później zdrowiem psychicznym, bo to wszystko jest tylko w Waszej głowie. Piszę to do wszystkich.
  5. Bierzesz leki, nie? To chyba masz coś na uspokojenie? Jak długo lecisz? Ja po prostu wsiadam w samolot i staram się odliczać sobie czas. Np. wiem, że za dwie godziny będzie lądowanie, to mówię za tyle minut 9, a to już niedaleko do 10. Nie patrzę się w okno, odwracam wzrok. Czytam książkę i co chwila sprawdzam, która jest godzina. Racjonalizuję - mówię sobie, że załoga jest spokojna, to nie mam się czego obawiać. Zachowuję się też jak psycholka. Lekkie turbulencje - chowam głowę w rękach, zaczynam się modlić, choć nie robię tego na co dzień. Ogólnie boisz się latać? Mnie też znowu piecze brzuch. A już myślałam, że się tego pozbyłam, jak wyjechałam, bo mi przeszło, co jest dziwne, bo jadłam tak syfiasto jak nigdy nie jem. A tutaj znowu wróciło, choć odżywiam się o niebo lepiej. Najgorzej mnie piecze w pracy. Natomiast tego, o czym piszesz, nie analizuję, bo mam okres. Ale ostatnio napiłam się soku z buraków i znowu byłam przerażona przez kilka minut, dopóki sobie nie przypomniałam, że go wypiłam.
  6. Nie ubieram się skromnie, więc może miał prawo tak pomyśleć ;p? Ale nie lubię disco polo i jestem oczytana ; ). I to: Ok, wyrwalibyście super dziewczynę. Miłą, bardzo ładną, ale w sumie nic by Was nie połączyło tak "głębiej" w czasie konwersacji. Gadka szmatka jak o pogodzie, jakichś pierdołach, ale nic głębszego. Ile by Wam sprawiał przyjemność ten "związek"? Tydzień? Miesiąc? Może pół roku - choć w to bardzo wątpię? Albo jesteście super przystojni (mój były był bardzo przystojny, ale naprawdę bardzo i miał ciężką depresję) i laski na Was lecą? Poprawiłoby Wam to nastrój? On miał taką samą depresję, jaką miał, nawet jeśli miał duże wsparcie (np. ode mnie). Może mu to sprawiało przez jakiś czas przyjemność, ale był w końcu znudzony tym - jak wszystkim innym - że dziewczyny na niego lecą. Jak się jest zaburzonym albo ma się "specyficzną" inteligencję, a ja taką mam, o czym słyszałam, to trudno się tak po prostu z kimś dogadać, związać. Z większością osób nie mam ochoty wchodzić w takie relacje, nie chodzi o to, że przebieram w facetach i patrzę, ile mają kasy, jak wyglądają, ale po prostu nic mnie z nimi nie łączy i nie mamy o czym rozmawiać.
  7. No właśnie. Byłam w życiu na kilkudziesięciu randkach, z czego bliższą znajomość miałam ochotę nawiązać z 3-4 facetami może. Zabronisz im? Zawsze możesz chodzić w opasce, skoro Cię tak razi, że ktoś może być otyły i szczęśliwy, a także chodzić po ulicy. Ewentualne przytyki - nie, nie napisałam tego, bo jestem gruba. Jestem szczupła. Ja patrzę też na wygląd. A to akurat zabawne. Ja nigdy nie mam pretensji, że ktoś patrzy na mój wygląd, jak mnie poznaje. A na co ma patrzeć, skoro mnie nie zna? Od jednego faceta nawet usłyszałam, że zanim mnie poznał bliżej, to jak mnie zobaczył, to pomyślał, że jestem głupiutka i też jakoś mnie to nie uraziło. A to rzeczywiście szczyt marzeń - pójście do klubu i wyrywanie pierwszych lepszych facetów. Też możesz się ładnie ubrać, pójść do klubu i poznać jakieś kobiety. Jak czytam ten wątek, to zaczynam się bać, czy nie mam jakichś stalkerów w pracy.
  8. Oczywiście, że wiedza teoretyczna jest istotna, natomiast nie musisz czytać żadnych podręczników, zanim wejdziesz w związek :). Mamy tutaj inną opinię i chyba bez sensu dyskutować. Oczywiście, musimy mieć jakieś pojęcie o egzystowaniu w społeczeństwie, jakieś maniery czy takie rzeczy, ale nabywamy je naturalnie wraz z rozwojem w społeczeństwie. Miałam w życiu kilka związków. Moim zdaniem najważniejszy jest unormowany stan psychiczny, natomiast - bo twierdząc, że tylko to, stwierdziłabym, że całe forum nie ma prawa być w związku - tutaj jak się źle czujemy, mamy nerwicę, depresję, ważne jest niezrzucanie naszych problemów na drugą osobę. Nie oznacza, że mamy tutaj nie zwierzać się komuś czy udawać fantastyczne samopoczucie, ale po prostu nie wysysać z kogoś energii. Mnie to spotkało, czego nie chcę opisywać na forum, bo już to przerobiłam, ale nie czułam się dobrze wówczas. Jak jesteś też w kimś zakochany, to jest inaczej, nie patrzysz racjonalnie. Nie możesz nawet patrzeć np. na kobietę, którą kochasz, tylko racjonalnie, tylko seksualnie, jak naukowiec. To jest głębsza emocja. To oczywiście mój subiektywny punkt widzenia. Tak i to też mnie bardzo stresuje. Życzę Ci jednak, żebyś i wydobrzał psychicznie, i ułożył sobie życie, które Cię satysfakcjonuje. I żebyś poznał odpowiednią kobietę, przy której być może porzucisz ten skrajnie scjentyczny punkt widzenia w przypadku relacji damsko-męskich. Ja mam za dużo energii, w takim razie ile razy dziennie powinnam się masturbować ;p? Co do reszty treści o masturbacji męskiej, to się nie wypowiem. Nie mam opinii i nie uważam, że ma to jakieś większe znaczenie. Będę się nadal upierać, że pojedynczym :). Kobiety tak samo zwracają uwagę na wygląd jak mężczyźni. Zinterpretowałam Twoją wypowiedź - może błędnie - jako nieszczęśliwe zakochanie, sympatię do kogoś. Dlatego napisałam, że na tym świecie istnieje wiele dopasowanych do nas osób, a nie tylko jedna, dwie, więc nie warto się takimi rzeczami specjalnie przejmować.
  9. Cóż, dziewczyny, być może powinnyście nadać sobie nicki z rodzaju "zrelaksowana" czy "spokojna" ;p? U mnie żołądek znowu daje się we znaki, drobne pieczenia, a jakże, ale miałam już gastroskopię, więc w sumie o to jestem spokojna. Reszta mnie jakoś przestała boleć - a że się dziwnie załatwiam to akurat nie jest dla mnie nawet już "dziwne" - oczywiście zakuje coś w lewym, coś w prawym boku, ale chyba takie kucia ma każdy. Nie wiem, nadal się i tak boję. Czuję się codziennie spięta i napięta, jakby jakaś katastrofa miała nadejść, a przecież prowadzę w miarę spokojne życie, a na pewno nie tak stresujące, żeby się tak nakręcać.
  10. Też tak mam, ale ja się dodatkowo boję badać. Jednak zmusiłam się do przebadania, jednak nie wszystkiego, co mnie niepokoi. Jednak idę do psychiatry. Wzrokowiec to ktoś, kto przyswaja wiedzę najlepiej przez zmysł wzroku, a nie ogląda się za spódniczkami. To chyba oczywiste, że liczy się i charakter, i wygląd. Nie musi Ci się podobać klasycznie przystojny mężczyzna, ale pocałowałabyś i przytuliła kogoś dla siebie obrzydliwego, odpychającego? Odpychający może być też sam czyjś zapach, charakter... Ale wygląd również. Kiepska analogia, ale skoro idziemy tą drogą, to chciałbyś, żeby operował Cię chirurg z 20-letnim doświadczeniem czy ktoś, kto przeczytał 100 podręczników do medycyny? Doświadczenie na temat relacji damsko-męskich nabywa się w praktyce. Nie wiesz, jaki Ty będziesz w związku, dopóki w niego nie wejdziesz. Myślę, że elementy, które wymieniłeś, pomagają przy stresie, ale nie przy zaburzeniach lękowych. Być może to wynik u mnie "ogólnego nieuporządkowania życia". Nie wiem, idę do psychiatry w przyszłym tygodniu. Kobiety też się masturbują. Ale Ty myślisz, że otoczenie się zmieni, to wnętrze się zmieni. Nie do końca tak jest - i na pewno nie zawsze, szczególnie jak ktoś ma dużo swoich "issues". Nie wiem, ja się nie czułam nigdy gorsza/ brzydsza od żadnych aktorek - w normalnych filmach czy w takich, które wymieniłeś. Co najwyżej ktoś oglądając takie filmy bez żadnej refleksji, może mieć błędne wyobrażenie o seksie.
  11. Najlepiej czerpać z własnego doświadczenia :). Czego nie przyznają? Że jak widzą faceta, który im się podoba, to głupieją, jak to określiłeś, a ja bym to nazwała raczej pożądaniem? Ja przyznam, natomiast w moim typie nie są wysocy, wytatuowani faceci z zarostem. Mam zupełnie inny typ i owszem, jak widzę swój typ, to może i "głupieję". Czego? W sumie to wszystkiego. Ogólnie cierpię na hipochondrię, wydaje mi się często, że zaraz umrę, odczuwam napięcie w różnych sytuacjach - np. jadę tramwajem, rozmawiam ze znajomymi i telepię nogą, odczuwam to wewnętrzne napięcie - boję się o swoich bliskich. W sumie to wielu rzeczy się obawiam. Ćwiczę 5 razy w tygodniu, jak mam czas, to codziennie. I to gdzieś tak od 5 lat. Nie piję energetyków obecnie, piję kawę, ale jak ją odstawiłam w fazie najgorszego lęku, gdzie w ogóle mało co przyjmowałam, to nic mi to nie pomogło. Po kawie czuję się lepiej rano, mam bardziej jasny umysł. Powiedzmy, że mamy poziom lęku od 1 do 10. 1 to błogi spokój, a 10 to stan, gdzie wydaje się, że masz zawał, oblewają Cię zimne poty, ledwo oddychasz, dostajesz hiperwentylacji. Ja przez większość życia funkcjonuję gdzieś na poziomie pewnie 6/7, ale kiedyś tego nie widziałam. Potrafiłam - odnosząc się do tematu wątku - np. spać obok faceta, którego kochałam, z którym byłam, i nadal odczuwać w nocy jakiś dziwny lęk, przerażenie. W czasie ataku lękowego mam 9, wydaje mi się, że zostanę zaraz unicestwiona. No to widzisz, że to jest wpływ Twoich doświadczeń. Myślę, że powinieneś zdecydować się na terapię, ale to oczywiście tylko moja opinia. Nie wiem, skąd bierzesz te statystyki ;). Większość facetów, których znam, jest dosyć wybrednych, nawet jeśli nie mają ku temu powodów i raczej zwróci uwagę na te 15%, a nie 85%.
  12. Dziękuję. Masz rację. Przejmuję się pierdołami niepotrzebnie. I tak przełożyli mi wizytę o tydzień, bo pani pomyliła się przy rejestracji i zapisała mnie na 18:30, a doktor o tej kończy pracę. Czyli wizyta za tydzień, ale nie odwołam. Staram się wyluzować chociaż przed snem. Zazwyczaj słucham jakichś podcastów relaksacyjnych.
  13. Dosyć odważne biorąc pod uwagę, że nie wiadomo, jak ja wyglądam . Może tak > ? Nie przejmuj się, każdy ma takich osób co najmniej ze sto!
  14. Tak, jak mam dni płodne, to mam ochotę kopulować nawet z bezzębnym Mirkiem spod sklepu ;p. @Xonar masz jakaś tam swoją wizję tych relacji damsko-męskich. Ja mam inną. Może jestem idealistką, nie wiem, ale dużo moich relacji, relacji moich znajomych pokazało mi inną wizję związków niż to, o czym Ty piszesz. Czasami zdarzają się interesowne kobiety, zdradzający faceci, toksyczne znajomości, ale czasami zdarzają się historyjki niczym z filmów Disneya. Sama miałam w życiu naprawdę magiczne chwile. Życzę Ci jednak, żeby Twoje doświadczenia życiowe to zreflektowały tak, że może nie będziesz do tego tak scjentystycznie podchodził. Nauka to jedno, ale człowiek to trochę bardziej skomplikowane zwierzę i te tańce godowe nie są takie proste jak u pawianów ;). Nie wiem, może potrzebujesz duchowej podróży do buddyjskich mnichów, może wyjechać w Bieszczady, może po prostu odpoczynku i mniej niechęci do siebie? Współczuję Ci, jak czytam Twoje posty, ale z drugiej strony wiele rzeczy negujesz. Nie zakładaj, że terapia trwałaby 10 lat i że nic by Ci nie pomogła, że nic Ci nie pomoże, że nigdy nie będziesz szczęśliwy. Warto zawsze mieć nadzieję. Dopóki żyjesz, możesz coś zmienić. Co do szczęścia, co napisałeś o ludziach, podróżach itd. - wiesz, ja sądzę, że szczęścia się trzeba po prostu nauczyć. Sama żyłam dosyć szczęśliwie przez kilka ostatnich lat. Padł taki cytat w Bojacku (tak, oglądam czasami animacje), że szczęście polega na tym, że udaje się, że jest się szczęśliwym, a później zapomina się, że się udaje. Myślę, że coś w tym jest, nawet dużo, bo moje życie było lepsze, kiedy cieszyłam się z najmniejszych głupot. Zresztą może łatwiej mi pisać/ mówić, bo ja na pewno nie mam depresji, odczuwam emocje, cieszę się, tylko mnie z kolei wykańcza chroniczne napięcie i lęki.
  15. Miałam w sumie już nic nie pisać, bo nie wiem, czy mi to pomaga i widzę, że moje posty są często jakoś opacznie rozumiane, ale tak mnie stresuje ta jutrzejsza wizyta u psychiatry, że nie mogę sobie z tym poradzić. Aż mam ochotę ją odwołać jak sobie wyobrażę, że mam komuś opowiadać o tym wszystkim, to będzie dla mnie mega poniżające, jeszcze o swoim dzieciństwie, życiu. Nigdy nie byłam u psychiatry, jako dziecko tylko u psychologa. W sumie trochę mi było już lepiej, miałam dużo pracy w piątek i wczoraj, nie myślałam o chorobach, dlatego sobie tłumaczę "a może jednak tego nie potrzebuję", ale wiem, że tak, bo nawet jak mam spokojny dzień, to czuję jakieś takie napięcie. Mam nadzieję, że dostanę skierowanie na terapię, bo zbieram sobie na wkład własny do mieszkanka i tak średnio mam do wydania 400 złotych miesięcznie na pogadanki :(.
  16. Z mojej strony również EOT. Natomiast słowo wyjaśnienia. Z naszej dwójki to Ty jesteś niemiła, oceniająca i niegrzecznie się wypowiadasz. Nie zmieni tego 10 emotek. To, co napisałaś, jest zwyczajnie złośliwe, łącznie ze zwrotami, że ja coś "próbuję" i się niby niegrzecznie wypowiadam. A jakbyś może przeczytała moje wypowiedzi ze zrozumieniem, to doszłabyś do wniosku, że się ze sobą zgadzamy - w tym że ja uznaję, że doraźne branie leków może pomóc, Ty jesteś przeciwna, czego ja nie neguję. Po prostu jak masz rzeczywiście hipochondrię, to dobrze wiesz, że pójdziesz na morfologię i znajdziesz sobie inne badanie. To miałam na myśli. A nie oceniam Cię i nie twierdzę, że masz brać leki. Ty natomiast mnie w swojej wypowiedzi oceniłaś i podsumowałaś, a w tym momencie nie potrzebuję takiego "wsparcia".
  17. Ale na czym polega nasze inne podejście? Przecież przyznałam Ci rację. Leki nie leczą same w sobie, konieczna jest terapia. Ale to psychiatra stwierdza nerwicę, kieruje na terapię (na NFZ) itd., decyduje, czy leki są wskazane. I też napisałam, że NIE chcę brać leków, ale może będę po prostu zmuszona w tej sytuacji, w której jestem. No nie jest z Tobą dobrze - co w tym mało motywującego? Nie skrytykowałam Cię, stwierdziłam fakt. Mam napisać, że "nie martw się, fakt, że boisz się pobrania krwi, jest całkowicie normalny i naturalny"? Że powinnaś starać się o dziecko? Pójście na morfologię czy jakieś badanie nie sprawi, że pozbędziesz się nerwicy. Sama poszłam, przemogłam się i dało mi to chwilową ulgę. Zresztą dobrze wiesz, jak to działa. To, że nie mam słodkopierdzącego stylu wypowiadania się nie oznacza, że jestem zła/ wkurzona/ agresywna/ forsuję swoje zdanie. Jestem po prostu szczera i tyle.
  18. Wybacz, że będę nieuprzejma - ale co z tego wynika? Co z tego, że znasz kogoś, kto bierze leki? Każde zaburzenie jest inne. Może ktoś miał CHAD, gdzie farmakoterapia jest wskazana. Może ktoś miał ciężką depresję i potrzebował tej serotoniny. Przy "zwykłej" nerwicy raczej nikt nie bierze leków bez przerwy przez kilkanaście lat. Tak samo mogę napisać, że leki są super, bo moja matka brała i w sumie z nerwicy się jako tako wyleczyła. Mój pradziadek palił całe życie mocne fajki i umarł w wieku 96 lat - to oznacza, że papierosy nie szkodzą? Takie wnioskowanie jest nielogiczne. Oczywiście że leki nie rozwiążą sprawy. Przy nerwicy najbardziej wskazana jest terapia w nurcie poznawczo-behawioralnym. A poza tym leki i terapia za przeproszeniem gówno dają, jeśli ktoś nad sobą samodzielnie, sam jeden nie pracuje. Nie wiem jak Wy, ale ja nie jestem w stanie nad sobą pracować, dopóki nie wygłuszę swoich objawów fizycznych. I zobaczę, co mi w ogóle powie psychiatra. Z tego, co piszesz, to wcale nie jest u Ciebie dobrze. I ja Cię nie zachęcam do brania leków, absolutnie, ale zdrowy na umyśle człowiek nie odczuwa paraliżującego lęku przed zrobieniem głupiej morfologii, że tak przywołam opis z poprzedniej strony. Żeby nie było - ja przy morfologii podałam numer telefonu do swojej matki, bo bałam się, że do mnie zadzwonią - ale zdaję sobie sprawę, że to nie jest zdrowe. I oczywiście, że NIE CHCĘ brać leków. Kto chce brać leki na banię? Podejrzewam, że nikt.
  19. Nie ja stwierdzę, czy będę brać leki. Przecież jak idę do dentysty, to nie ja stwierdzam, czy trzeba wyrwać zęba, czy można tylko założyć plombę. Czuję ciągłe napięcie, podobnie jak wiele z Was, więc jaki mam wybór niż skierować się do specjalisty? Nie chcę tak żyć. Nie potrafię sobie już sama z tym poradzić. Ja na Twoim miejscu najpierw bym się próbowała wyleczyć, a dopiero później planowała dzieci. Pomyśl, czy ze swoim obecnym stanem będziesz w stanie się kimś opiekować i poświęcić 100% uwagi. Moim zdaniem jak się ma dzieci, to powinno się skupić na nich i stawiać wyżej od siebie, ale może jestem idealistką. Nerwica może wrócić, ale zaleczyłabym ją przed staraniem się. Nie mów, że komukolwiek żyłoby się lepiej bez Ciebie. W końcu Twój mąż chyba nie wybrał Cię bez powodu. Oprócz hipochondrii na pewno masz swoje cechy - nie wiem, inteligencję, poczucie humoru, ciekawe zainteresowania, poglądy, jakieś ciepło - które tworzą Twoją osobę. A nie tylko nerwicowe fazy, z których się wyleczysz.
  20. Trudno uwierzyć, że nie jesteś trollem. Ogólnie jak masz prasę, powiedzmy, bardziej wymagającą to nie jest ukierunkowana zazwyczaj tylko na kobiety albo na mężczyzn - np. "Pismo". Powinnaś znać, jeśli lubisz czytać. Z kolei w "Women's health" i "Men's health" artykuły są na podobnym poziomie. W "Wysokich obcasach" często były ciekawe felietony, nie wiem jak teraz, bo dawno nie czytałam. Mamy też taką prasę niskich lotów, brukowce, "lekkie" gazety i takie czasopisma są i dla kobiet, i dla mężczyzn. Ogólnie masz jakieś bardzo zacofane poglądy, trudno mi uwierzyć, że nie robisz sobie żartów - powiedziałabym dziewiętnastowieczne. Możesz nie lubić kobiet, jasne, to ma swoją nazwę nawet - mizoginia - ale kobiety są naukowcami, odkrywcami, pisarkami, muzyczkami, lekarkami, a i pewnie - sprzątaczkami, sprzedawczyniami itd. Kobiety i mężczyźni się od siebie różnią, jasne, tak samo kobiety się różnią od innych kobiet, a mężczyźni od innych mężczyzn. Trywializm. Wiele osób miało jakieś trudne doświadczenia w domu rodzinnym. Ale to nie oznacza, że nie można zamknąć za sobą przeszłości i że ma to determinować Twoje relacje z mężczyznami. Dziękuję, ale to nie ja - aktorka, Emma Roberts.
  21. Ja się zapisałam prywatnie do psychiatry i idę, bo się po prostu wykończę. W poniedziałek. Moja matka doładowała mnie pozytywnie, mówiąc, że czego oczekuję - weźmie kasę i nie będzie się mną przejmował. Może i tak, ale pierwszy raz w życiu w ogóle rozważam przyjmowanie leków, żeby poczuć się w końcu jakoś normalnie. Ciągle mnie coś boli z lewej strony, jakby pierś od pachy. Ciągle to macam i nic tam nie czuję. W sumie to chyba mój największy lęk w tym momencie. I w ogóle mam jakiś taki niekontrolowany lęk, który się nasila i spada.
  22. Ale ładnie napisane. @LostStar jestem w Twoim wieku i jakoś nie czuję się jak wiekowa babcia (poza swoimi jazdami rzecz jasna). Powinnaś zmienić swoje podejście. Mam koleżankę z tego rocznika, która całe życie nie miała chłopaka ani żadnych doświadczeń seksualnych z mężczyznami, a kogoś poznała w tym roku i jest całkiem szczęśliwa. Zdaję sobie sprawę, że pewnie Ci tej bliskości brakuje, ale jeśli nie zmienisz podejścia, to moim zdaniem mało w tym obszarze zdziałasz. Ludzie po 40, ba, po 50 poznają kogoś i nie narzekają, że są na to za starzy. To desperacja odstrasza każdego - i desperację da się wyczuć. Wydajesz się mieć bardzo niską samoocenę i nad tym także powinnaś popracować, zanim zaangażujesz się w jakąkolwiek relację romantyczną. Doczytałam gdzieś, że nikt się do Ciebie nie odzywał na portalu. A zamieściłaś zdjęcie, jakiś ciekawy opis? Są fora tematyczne, literackie, czytelnicze. Poza tym każdy ma jakieś wymagania, ale nie każdy napotkany mężczyzna musi być tym "jedynym". Można się z kimś spotkać po prostu na kawę czy herbatę i zobaczyć, co z tego wyjdzie. Cóż - i człowiek nie wie, czy się śmiać, czy płakać, że w XXI wieku ktoś może coś takiego napisać ;). PS: też lubię "X-menów".
  23. No to właśnie może warto zacząć wchodzić w jakieś relacje i później się wypowiadać. Bo tak pierdzielić to można sobie całe życie. To tak jak ja bym pisała o tym, jak się chodzi po Księżycu, chociaż nigdy nie byłam w kosmosie. Nie denerwuję się. Po prostu polemizuję z poglądem, jakoby wchodzenie w relacje wyglądało jak zakupy - kto ma najwięcej kasy, ten kupi najlepszy "towar". Jak się facet zakocha w samotnej matce, jak się kobieta zakocha w facecie bez ręki, to przestają być ważne takie rzeczy, że ktoś ma dziecko, a ktoś nie ma ręki. Takie osoby nie mają "trudniej" - po prostu mogą mieć mniej kandydatów, ale powodzenie nic nie daje tak ogólnie życiowo. Tutaj wiem, co mówię, bo ja akurat mam powodzenie u płci przeciwnej i nic mi to nie daje, oprócz tego że mężczyźni są dla mnie mili i pomocni, bo najczęściej czuję się samotna, nawet będąc z kimś na randce. Oczywiście nie ze wszystkimi. A z kolei jak ktoś mi się podoba, to odczuwam wewnętrzne napięcie i lęki. Także dla Ciebie to jest powszechny fakt. A w rzeczywistości ja np. nie znam samotnej matki, która nie byłaby w związku. A kalekiej psychiki nie widać od razu. Co nie zmienia faktu, że osoby z zaburzeniami potrafią niesamowicie ranić - i o tym się jakoś tutaj nie pisze, choć tego dotyczy forum. Tutaj ponownie z własnego doświadczenia, bo niczego tak źle nie wspominam jak związku z facetem, który cierpiał na depresję. Ale w sumie to takie moje wieczorne dywagowanie ; ).
  24. W takim razie na pewno nie guz w jelitach, bo byłoby na czarno, czerwono ;p.
  25. Mnie bolą piersi ciągle ostatnio, ale jestem przed okresem. I jakoś pod pachą z lewej strony. Ale dopiero jak się przebadam, to się uspokoję w tym obszarze. A jelita to standardowo!
×