
doi
Użytkownik-
Postów
584 -
Dołączył
Treść opublikowana przez doi
-
Duży problem z depresją i nieumiejętnością radzenia sobie w życiu zawodowym
doi odpowiedział(a) na Pablo123 temat w Pozostałe zaburzenia
Ja mam wrażenie jakiejś gry. Jasne jest, że przy takim stawianiu sprawy nie ma wyjścia. Jest to sytuacja bez wyjścia, totalny brak ruchu. Bezradność. Ale ludzie coś podpowiadają, a ty wszystko odrzucasz. Sprzedajesz im swoją bezradność i oczekujesz jak król rozwiązań, bo sam jesteś bierny, ale masz komfort, że inni przychodzą do ciebie i coś ci chcą dać. Sam nic nie musisz i nic nie robisz. Czy to jakiś twój schemat z przeszłości? jakiś sposób na kontakt z innymi? Jakiś sposób na funkcjonowanie z rodzicami? Jak innym sprzedajesz bezradność, to za moment skontaktujesz się z ich złością, frustracją lub z bezustannymi dawcami- coś ci to robi? Było już tak? I dowolnie możesz się też złościć na tych, co nie dają rozwiązań (terapeuci). No jasne, że nie dają takich jak ty chcesz, bo to kwestia twojej głowy a nie okoliczności. Ja myślę, że twoja opowieść jest opowieścią o bezradności i sposobem zarządzania złością. To, że byłbyś szczęśliwy gdybyś mógł a nie możesz, więc nie jesteś szczęśliwy. Zabraniasz sobie sięgnąć po cokolwiek- oprócz nieosiągalnego. W ten sposób zawsze pozostajesz "czysty", dobry", "sprawny", bo nie kontaktujesz się z porażką i własną aktywnością. Jak dla mnie to jest schemat depresji - przekierowana złość, niemożność działania, podjęcia ryzyka, paraliż, poczucie bezradności i pławienia się w niemożności, zewnątrzsterowność, oczekiwanie że ktoś coś zrobi. Nadal upieram się przy sensownej psychoterapii, ale to już oczywiście twój wybór. I to tylko moje skojarzenia i odczucia, ale może się przydadzą. -
Jestem tak beznadziejna ze sama w to nie wierze
doi odpowiedział(a) na beznadziejnosc temat w Uzależnienia
Jest tak jak piszesz. Nie doszłaś jeszcze do mechanizmów, do dzieciństwa. Jest jeszcze ta fundacja (odezwali się?) i poszukaj może terapii on line? Bulimia, współuzależnienie- to symptomy, pod nimi jest coś więcej. Żyjesz kimś innym, nie sobą- w tym co piszesz widzę pewien mechanizm: jak ten ktoś jest, to żyjesz, jak nie ma - to umierasz, ale jak jest to się z nim zlewasz a potem buntujesz na to zlanie, zatracenie siebie - teraz jest bunt na zlanie z nim. Zdrowy odruch, ale samej będzie ci bardzo trudno (pewnie jest). Obrazowo ujmując: rzygając (bo to twój symptom) próbujesz się tego balastu, tego uzależnienia, ucisku, nadmiaru, tego swojego nie-istnienia/jego istnienia pozbyć. A depresja to bunt psyche, która wreszcie chce być zauważona z jej problemami. Al-anon pomoże ci znaleźć jakiś grunt, ludzi, dać siłę, ale to nie terapia. Są tez książki o współuzależnieniu i mechanizmach przemocy, może coś znajdziesz dla siebie, jak sie trochę uspokoisz? Daj znać jak było na mityngu. -
Ja nie jestem seksuologiem. Przecież Karta nie jest dla czterolatków. To co piszesz dzieciak powinien usłyszeć od rodziców, jeśli taka rzecz wypłynie. Nie chodzi o to by zachęcać, ale by powiedzieć- nie czuj sie z tym źle, jest ok, nie jesteś "brudny", "grzeszny", "nieczysty".
-
Duży problem z depresją i nieumiejętnością radzenia sobie w życiu zawodowym
doi odpowiedział(a) na Pablo123 temat w Pozostałe zaburzenia
Ja nie znam. W twoim przypadku (żeby sie dowiedzieć czemu) pomyślałam o psychodynamicznej. Ale możesz też spróbować poczytać, żeby obwąchać się z tematem. Np. o Cieniu, o wyparciu, o neurotycznym lęku. Pomyśl też jak to było w dzieciństwie, czy ci ta sytuacja czegos nie przypomina. Do kogo się zwracasz jak sobie zabraniasz rozwoju, zmiany? Komu to robisz? czego ci zabraniano? Ja tez pomyślałam, ze frajdę masz z odmawiania sobie, z tego, ze nie możessz osiagnąć. Może coś o prokrastynacji cie zainspiruje. Na szybko jest coaching. Może ktos inny cos podpowie. -
ja mówię o tym, że jest analogia pomiędzy jednym a drugim, taki sam sposób zarządzania. A oburzają się środowiska ultraprawicowe, w tym PiS. Więc jednak mówimy właśnie o tym. O polityce.
-
Duży problem z depresją i nieumiejętnością radzenia sobie w życiu zawodowym
doi odpowiedział(a) na Pablo123 temat w Pozostałe zaburzenia
@Pablo123 Tak, i tutaj normalnie by ktoś odpuścił. Pomyślałby:" nie ma ruchu, zajmę się czymś innym, świat jedno zabiera drugie daje". Ty tego nie robisz. Z jednej strony piszesz "tego nie mogę" a z drugiej "nie mogę tego puścić, nie obchodzi mnie nic innego". Sam sobie zakładasz kleszcze trzymając się kurczowo akurat tego a nie dając szansy niczemu innemu. To jest w warstwie nieświadomej, nie robisz tego specjalnie. Takie niespełnienie, wydaje mi się, nie jest przyczyną depresji a jej rezultatem a także rezultatem pewnej sztywności i zewnętrzsterowności (ja się nie zmienię, to wy macie coś zrobić). Wymyślasz sobie coś czym możesz się dowolnie ranić i dołować, bezpiecznie tego nie realizować i przeżywać po tym żałobę. Ale tak myślę, że może dobrze byłoby jednak posłuchać terapeutów i spojrzeć głębiej co sobie taką sztywnością robisz i po czym taka żałoba. Wymaga to pewnego otwarcia, zdolności do konfrontacji ze sobą, tak. -
Duży problem z depresją i nieumiejętnością radzenia sobie w życiu zawodowym
doi odpowiedział(a) na Pablo123 temat w Pozostałe zaburzenia
Ja mam wrażenie, że nie dajesz sobie ani innym żadnej szansy. Zwłaszcza sobie, bo twoja pasja jest bezpieczna- nic tu nie musisz zrobić, bo wszystko jest niemożliwe, ale rajcujesz się tym, że przecież byłbyś świetny. "Za późno" jest taką formułą którą mówisz "gdyby nie okoliczności to byłbym kimś, a tak, to sami widzicie...". Warto się zastanowić wobec kogo prowadzisz taką grę "chcę, ale nie chcę" i komu chcesz udowodnić, że jesteś kimś ale bez żadnego wysiłku, bo "zły świat" (pieniądze, terapeuci, otoczenie) nie pozwalają. To bardzo bezpieczne: w marzeniach odnosisz sukces, masz pasję, ale w realu zawsze możesz powiedzieć, że jest niemożliwa, przy czym zostajesz męski i bezkompromisowy :). -
Myślę, że warto zapoznać się z dokumentem źródłowym a nie powielać dezinformację PiSu, który robi to dla doraźnych politycznych korzyści dla siebie. Potem warto pomyśleć własną głową, bo dokument nie mówi przecież o uczeniu niemowląt masturbacji ale o akceptacji rozwoju, także w tym wymiarze. Masturbacja dziecięca jest faktem rozwojowym takim jak rozwój równowagi czy mowy. Dzieci po prostu to robią i nie jest to ani złe ani dobre, a znaczenia temu nadają dorośli, zwłaszcza spanikowani ci, którzy masturbację łączą (błędnie) ze złem, z religią etc, etc. Nie ma żadnego zagrożenia w tym, że z seksualności i innych orientacji seksualnych niż przyjęte zdejmuje się łatkę "nieczystości", "zła" czy "grzechu". I uczy (dzieci na progu dojrzewania), że seks wiąże się z przemocą i że mają prawo reagować gdy ktoś ich intymność naruszy. A PiS buduje obraz wroga, kolejnego" żyda", geja skojarzonego z pedofilią (co jest fałszem), żeby na tak zbudowanego kozła ofiarnego przekierowywać społeczne niezadowolenie (oczywiście z nagonki wykluczeni są księża). PiS idzie za przykładem Rosji, w której nagonka na środowiska gejowskie jest stałym elementem politycznej gry.
-
@refren Skoro ład istnieje, jest bóg i jest tak ładnie, czemu chcecie zmusić siłą ludzi do podziwiania tego piękna? Czemu oni was nie chcą z tą naturalnością, ładem i pięknem? Skoro człowiek ma rozum czemu bezrozumnie doprowadził do zniszczenia planety funkcjami biologicznymi i bezmyślnym rzekomo rozwojowym rozpłodem? Czemu ludzi rzekomo uduchowionych tak bardzo boli seks innych- nawet perwersyjny? Ja nie twierdzę że płeć jest kwestią opinii i że w poniedziałek jest tak a we wtorek inaczej - ale to czucie, plan wyobrażeniowy (ego, Ja, iluzje) i symboliczny (kultura, spojrzenie Innego, fantazje) są ważniejsze niż natura. Bo, widzisz, przypuszczam, że nie s.rasz na ulicy. Jasne, ego dąży do pewnej spójności - ale to psyche /gender/społeczne/nieświadome jest kołem zamachowym by ruszyć biologię (np zmienić płeć) a nie na odwrót. Zwierzęta nie stawiają pytań, nie podważają płci, nie są niespójne, a rola płciowa pokrywa sie ze społeczną, nie są oddzielone od rzeczywistości. Człowiek jednak tak (mowa, wyobrażenia, projekcje). Więc nigdy nie będzie spójny, pełny, nie będzie całkowicie utożsamiał sie z rolą, nawet płciową, ani nie będzie zwierzęcym efektem działania hormonów. Bo jest jednostkowy, podmiotowy i ma wybór, nawet jeśli wybiera nieświadomie. Ma wątpliwości. Tu jest chyba szkopuł- wyście własną wolność i wybór (niespójność, niepewność) przykryli figurą boga i to- z lęku- próbujecie narzucic innym łącznie ze swoim wyobrażeniem o świecie. Dla mnie człowieczeństwo to nie natura, ład i wymyślony bóg, ale lęk z którego rodzą się takie demony jak chrześcijański bóg zabijający syna, oddzielenie, niespójność i niepewność. Ty piszesz o tym, że biologia jest realnym i że nie można od niej odejść. I ok, ja uważam jednak, że do realnego nie da się dojść nijak (chyba że jest niemożliwą do nazwania traumą). Musisz człowieka sprowadzić do bezmyślnego, pozbawionego indywidualności, mowy i fantazji zwierzęcia, żeby twoja wizja miała sens. Nie chodzi mi o to, że "człowiek to korona stworzenia"- a raczej o to, że jest pomyłką natury, pęknięciem, niespójnością między tym co biologiczne a symboliczne (kulturowe, jednostkowe). Jest szaleńcem, tak jak piszesz, ale poza szaleństwem nie istnieje. Wprowadzając to co nazywasz "bożym ładem" czy "naturą" zabijasz człowieka, jego istotę, różnicę.
-
Jestem tak beznadziejna ze sama w to nie wierze
doi odpowiedział(a) na beznadziejnosc temat w Uzależnienia
Nie musi ci być wstyd i jeśli możesz- nie kop siebie. Strasznie siebie kopiesz- a to co się dzieje, jest poza twoją wolą. Obwiniasz się za wszystko - co jest częścią zjazdu, kryzysu, objawem. Z tego co piszesz żyjesz ciągle w jakichś dziwnych związkach, jakoś dziwnie to funkcjonuje. Leki i psychiatra tak, i mogą z czasem cię ustabilizować, nie odrzucaj. Ale faktycznie terapia i kontakt z kimś profesjonalnym może pomóc. Jest pomoc psychologiczna on-line, czasem przez skape, po polsku, poszukaj w necie. To jest namiastka, ale jest. Może tam gdzie mieszkasz są jakieś grupy wsparcia? Wypytaj o wszystko psycho. Spisz sobie pytania, masz czas przygotować się do wizyty. Jak nachodzą cię myśli samobójcze, zadzwoń do kogoś, napisz coś na kartce, jak się czujesz, czemu, co chciałabyś zrobić, o czym marzysz. Pisz sama do siebie. Napisz do dziecka. Pisz tutaj. To że piszesz że jesteś "beznadziejna" to objaw choroby, nie rzeczywistość. Masz na nosie wykrzywiające okulary. Bo taka to choroba. Nie możesz się obwiniać za np. ból wątroby tak samo jak za ból duszy. Czerp siłę z tego, że jesteś mamą, że jutro masz wizytę, że chciałabyś się zmienić, ze chcesz żyć inaczej. Bo przecież tego bardzo chcesz, skoro walczysz. -
No, dobra, niech będzie, graj muzyko. Ja nie do końca kwestionuję. Bo samiec i samica mają coś innego między nogami, prawda? I ja się zgadzam, pominę już tutaj biologiczny fakt, że zwierzaki czasem lubią seks dla samego seksu i przemocy, że lubią wojnę dla wojny i że tworzą sobie homoseksualne pary jak nie są zajęte prokreacją, oraz taki fakt, że zdarzają się osobniki homo sapiens, które głowę mają baby a między nogami wyposażenie męskie lub odwrotnie i są z tego powodu nieszczęśliwe. Więc "identyfikacja z płcią biologiczną" odpada jako definicja męskości/kobiecości, bo biologia płata tu figle przeróżne. Ale w związku z tą twoją oczywistą naturalnością mam pytanie- czemu nie s.r.asz na ulicy? Wydalanie jest bardzo naturalne, można to zrobić w każdej chwili, wyposażenie biologiczne jest, ulica to nie twoje "gniazdo" i go nie zanieczyścisz- więc czemu tego nie robisz? Prokreacja rozwojową to może była :), bo w przypadku przeludnienia staje się nierozwojową. I co z religijnym celibatem wtedy? Przecież bezżenni mężczyźni i niepłodne kobiety kultur przeróżnych siedzące w skupiskach kompletnie bez sensu (z punktu widzenia twoich biologicznych i rozwojowych funkcji) twierdzą że to właśnie rozwojowe jest i duchowe. Co do nieświadomego- Freud chciał żeby to była biologia - zgodnie z XIX wiecznym naturalizmem w jakim wzrastał. Ale nie jest, co wiadomo. Czy małpa ma nieświadome? Czy ma język (symboliczne), czy umie nazwać i wyprzeć co nie- kulturowe? Nie. Mam wrażenie, że twoja definicja człowieczeństwa to tak naprawdę definicja małpowości. Trochę mało, trochę za prosto. Tak, mamy wyposażenie zwierzaka ale i nimi - na nasze nieszczęście - nie jesteśmy. I wracając do tematu wątku: ludzki seks musi być więc związany z tabu (wyparciem, zaprzeczeniem, ograniczeniem, zakazanym-czyli kulturą) a nie z rują- żeby był dla człowieka seksem, żeby miał sens, żeby podniecał, żeby mu się chciało, żeby miał na ten temat fantazje, żeby je przemieszczał na fetysze etc, etc. Małpie się chce jak ma ruję i biologicznie ma to sens i pewnie biologicznie ma też z tego frajdę. Ale nie ma erotycznych fantazji i ta ją odróżnia od człowieka. Pozwól człowiekowi być "rozwojowym" i uczynić prokreację "biologiczną", podległą rui - wtedy odechce mu się na amen, bo nie funkcjonuje na poziomie biologicznym a symbolicznym. (PS. dlaczego np. kobiety niezdolne do zajścia w ciążę uprawiają seks? Po co? Nie mają wyposażenia więc dlaczego? Co nimi powoduje?) I się zrewanżuję- biologia jest pociągająca jako wyjaśnienie świata, ale coś -czyli sedno-po drodze gubi. Już przez to przechodziłam,dzięki.
-
To oczywiste. Ale dodaj do tego takie naturalne zjawiska jak homoseksualizm czy transseksualizm. I kulturowe wyrazy tego. I dodaj do tego różnice indywidualne, np to z czego się śmiejesz, że kobiety maja kumpli i chodzą na strzelnicę. No, są takie. To nie jest takie proste jak w katolickich wizjach "prawa naturalnego". To że kobieta jest zdolna do rodzenia dzieci nie oznacza że ma je mieć . To jest już kwestią kultury (i w niej np wątku religijnego, np celibat lub pochwała wielodzietności). Nie oznacza także, że będzie się dzieckiem opiekować. To też jest kwestią kultury. Bo formy opieki nad dziećmi są przeróżne w kulturach. Tak samo jak "matkowanie". Np u Aborygenów matką jest każda kobieta z klanu wobec każdego dziecka z klanu. Jest klan, grupa a nie biologia. Biologia nie gra też specjalnie roli przy ojcostwie, bo jak stwierdzić ojcostwo? Stąd w średniowieczu np waga wuja w wychowaniu syna, wuj był pewny, ojciec nie. Owszem, można powiedzieć, że matka nie jest tym samym co ojciec, ale znów mówimy o prymacie kultury- bo są pary homoseksualne wychowujące dzieci, gdzie jedna strona jest "bardziej ojcem" a druga "bardziej matką". Akurat w naszej kulturze dominująca wartością jest (powinna być) wartość własnego życia i własnych wyborów. Co też oznacza, że nie każda kobieta spełni swoja biologiczną rolę. I dobrze. Człowiek nie jest "biologiczny", nie funkcjonuje na poziomie biologii. Jest kulturowy i z nieświadomego. Funkcjonuje na poziomie symbolicznego, narracji a nie realnego. To co "naturalne" może być wypierane, wstydliwe lub objęte tabu albo też wspierane- i to jest człowieczeństwo, to wyparcie, to ześliźnięcie się w kulturę. Ale jak chcesz sobie wierzyć w swoje to twoja sprawa.
-
Nie do końca. Podaj w takim razie jeden obowiązujący wzorzec ogólnoludzki męskości/kobiecości. Zawsze- jako podmiot kultury- będziesz podawał swój wzorzec jako "normalny" i "ogólnoludzki". Wszystkie inne- jako "nienormalne", "obce". Tak to działa. Gender to nie to, że płeć można zmieniać dowolnie, bo to akut=rat tak, jest bzdurą, ale to, że kobiecość/męskość przejawiają się w sposób kulturowy, zmienny, relatywny.
-
Tak, na mapie kulturowej Ingleharta-Welzela Japonia jest bardzo wysoko na osi wartości racjonalizmu (i w połowie wartości wolności i samo-ekspresji). Kobiecość/ męskość jest jednak kulturowa a nie biologiczna, czyli nie można powiedzieć że gdzieś jest "męskość/kobiecość" jako ogólnoludzki wzorzec, natura. I nie wiem też czy jest do końca kultura w której nieświadome /wyparte nie przyjmuje jakiejś formy kulturowej. Człowiek rozgrywa nieświadomością siebie, więc nie może być takiej kultury. W Japonii jest to np. manga, przebieranki, godzille, demony etc. Seks jest jak mecha, na odległość, z przemocą ale też jest i sugestia erotyczna, niedojrzałość lolitek i zmaskulinizowanie walczących bohaterek (Ghost in the Shell mi się przypomniało i Motoko). Fakt, Wschód to zupełnie inna wrażliwość, inne kody.
-
Błagam o pomoc , nerwica czy coś innego ? Moja historia
doi odpowiedział(a) na xD_ temat w Nerwica lękowa
Psychiatra może też skierować na terapię, zgadzam się, że by się przydała. Jeśli będzie gorzej w międzyczasie idź do psychiatry/terapeuty prywatnie. Tak jak piszesz trudno żyć. Terapia nie jest gwarancją zmiany, ale daje jakąś szansę. Powodzenia -
Być może ma to związek z buddyzmem, gdzie nie ma obsesji na punkcie seksu jako grzechu a seks pozamałżeński (mężczyzn) był akceptowany kulturowo. Ale Japonia jest przeludniona dramatycznie, więc może stąd ta ucieczka od seksu?. Tam jest takie zjawisko, że pary kupują sobie pieski (najlepiej małe :)) i traktują je jak dzieci. Wożą w wózkach, dbają o "edukację", o higienę etc - jak o małe dzieci... I jeszcze jedno- Japonia jest - w powodu trzęsień ziemi- od natury odcięta, natura zagraża, naturę się imituje a nie zbliża do niej. Jest też kulturowo oddalona od pełnej, dojrzałej kobiecości- modne są lolitki, głupiutkie, poddane, w za dużych butach- nawet jak mają 40 lat. Może i to- taka sztuczność, infantylność - od seksu/prokreacji oddala. Idzie się by podbudować ego do maiden cafe, napala mangą ale już realny stosunek- nie. Sorry, odchodzę trochę od tematu, ale mi się wydaje, że seks bez opresyjności (kultury, religii tabu) nie staje się tak ważny, obsesyjny. Są oczywiście czynniki biologiczne, ale kulturowe wzmacniają je/hamują.
-
Błagam o pomoc , nerwica czy coś innego ? Moja historia
doi odpowiedział(a) na xD_ temat w Nerwica lękowa
@xD_ A może sensowniej byłoby zgłosić się do psychiatry z tym lub do psychoterapeuty? Bo to wygląda tak jakby pewne nieprzepracowane treści się dobijały do świadomości (żałoba, lęk, złość etc)? Można leki od dziadka podbierać ale skoro ciężko się żyje to można spróbować coś z tm zrobić? Bo ten lęk napędza kolejny lęk i marnujesz energię na opanowywanie lęku zamiast na życie. -
Miałam na myśli głównie chrześcijaństwo, wyjątkowo zaburzające rozwój psycho-seksualny, z cielesnością nie mające po drodze. Seks był zawsze- gdyby nie łączył się z tabu, nie byłby aż tak ważny. Im bardziej jest wypierany a energia wstrzymywana, tym bardziej ciągnie i staje się punktem odniesienia zarówno dla jednostki jaki i grupy. Piszesz o Skandynawii i o Japonii- faktycznie, seks się przejadł (rewolucja seksualna) i nie wiąże się takim tabu jak w Polsce (buddyzm). Być może stąd ten spadek zainteresowania.
-
Seks rusza bo jest ukryty, publicznie zakazany, za zasłoną. Gdyby był taki jak spacer, otwarty, dozwolony wszędzie nie wiązałby się z tabu, z zakazem, to nie ruszałby tak mocno. Teraz, gdy jest pełno seksu pojawia przesyt. Stąd wymyślanie owej "zasłony" , ograniczenia np. podglądactwo (kamerki) czy wymyślanie nakazów religijnych mających seks ograniczyć czy wzbudzić poczucie winy , wstyd- jako przyprawę. Ludzie sami sobie nakładają ograniczenia (religie), żeby seks ich podniecał, ruszał, był ważny. Żeby był w centrum, by się o nim gadało- nawet w formie oburzenia, obrzydzenia, zakazu (np pornografii).
-
Przecież to nie twoja terapia a twojego męża. Czemu ty pytasz a nie mąż? On nie jest zainteresowany? Pytanie- jesli ma- powinien zadawać on terapeutce a nie ty. Po to są konsultacje- by wymienić się informacjami. Ty jesteś osobą z zewnątrz, normalnie nie powinnaś dostawać żadnych odpowiedzi od terapeutki. To co opisujesz wygląda jak terapia psychodynamiczna i jest w normie. W tym nurcie jest i milczenie terapeutki i pogorszenie stanu i czasem bardzo częste sesje. To mąż powinien podjąć decyzję czy chce z tą panią pracować na takich warunkach.
-
http://gry-umyslu.pl/category/psycho-kit/ oraz: http://gry-umyslu.pl/tag/terapia-bez-makijazu/
-
Prawdą jest to, co mówią terapeuci- że źródło jest w głębi psychiki. Wcale nie jest łatwo przez to przejść, to proces na kilka lat, mogą być pogorszenia. Mało jaki terapeuta zgodzi się omijać tak ważny temat jak dzieciństwo. To, że nie chcesz właśnie o tym rozmawiać jest bardzo znaczący i świadczy o tym, że tam jest problem (bronisz się, opór). I wcale nie jest tak, że terapia z automatu to gwarancja sukcesu. Ale masz jakąś alternatywę? Leki nie działają, ciągle masz dół... Wybór jest twój. Może lepiej zdecydować się na dłuższą terapię, mimo swojej niewiary zaufać wiedzy terapeuty (może w innym nurcie np. poznawczo-behawioralnym, integratywnym)? Co masz do stracenia jeśli jest i tak źle?
-
jej, nie twierdzę że nie zasługujesz na terapię:). Jasne, konsultacja co 1,5 miesiaca nie ma sensu, ale użyłeś słowa "psychoterapia" więc pomyślałam że to jednak inaczej wygląda. Problem w tym że to co opowiadasz to nie terapia ani "osaczenie" jak to napisałeś. Ja nie podważam twoich uczuć bo po sesji/konsultacji mogą być różne, ale nie skreślaj tego doświadczenia. Masz już jakiś materiał do refleksji- możesz siebie zobaczyć z boku, w gabinecie. Może ten czas do grudnia wykorzystaj żeby czegoś o terapii sie dowiedzieć, przygotować się jakoś? Nastawić się na wysiłek, zbudować motywację. Powodzenia w każdym razie.
-
Rozumiem, że szkoda ci słów, ale ja jednak coś wyjaśnię. Nie chodzi o myślenie logiczne. Chodzi o twój (prawdopodobny, bo nie wiem) nieuświadomiony schemat, w którym wszystkich odbierasz jako atakujących, agresorów a siebie jako słabego, niezdolnego do obrony. Każdy filtruje sobie dane na wejściu wg swoich nieświadomych schematów, ty też, mając przy tym poczucie że "myśli logicznie". W moim odczuciu, ona - z tego co piszesz- cię nie atakowała, raczej prowokowała do jakiegoś odruchu buntu. Tekst "tylko się nie zabij" jest jednak wyrazem niepokoju tej pani choć powinien brzmieć wg standardu "za tydzień czekam na pana". Mam wrażenie, że tak wszedłeś z pozycję ofiary, ze dałeś pani - świadomie czy nie- możliwość zajęcia pozycji oprawcy. Odtworzyłeś swój schemat, w którym ktoś musi być agresorem. W terapii chodzi o to by go sobie uświadomić (wejść na pozycję meta, samo-obserwatora) i zrobić coś inaczej (np. powiedzieć "jest pani chamska i raniąca, nie będę z panią rozmawiał, do widzenia"- przecież miałeś taką możliwość?). Wychodzenie poza schemat (walka z własna głową) boli, terapia jest trudna i to bardzo. To nie terapeuta pracę robi. I dwa: pisałeś o psychoterapii. Ona musi być przynajmniej raz w tygodniu, z tą samą osobą, wg ustalonego kontraktu i settingu. Czy ta pani jest po szkoleniu psychoterapeutycznym? Może być psychologiem klinicznym, ale czy jest też psychoterapeutką? Bo jeśli nie, to opisujesz jednorazową konsultację z psychologiem ( i tak taka konsultacja ma prawo się odbyć jak opisujesz) a nie wstęp do terapii, nawiązania sojuszu terapeutycznego i głębszej pracy. Spotkania raz na 1,5 mca sensu nie mają, oprócz podtrzymania nadziei. To nie jest psychoterapia, więc do tego nie mają zastosowania zasady terapii. Jeśli masz możliwość porozmawiania z kims innym i częściej, to zrób tak.
-
A skąd wiadomo, że nie była w stanie? Przecież nie wiemy co się wydarzyło. Gdyby tu mogła opowiedzieć t. to jej opowieść byłaby inna. Byłyby dwie różne opowieści. Nie wiemy też czy nadaje się do zawodu czy nie. Przecież mamy tylko subiektywną ocenę jednego pacjenta po jednej konsultacji. Ja jej nie usprawiedliwiam, bo może faktycznie zadziałała bezmyślnie lub za szybko na nastrój Arusa. Ale z drugiej strony wiem, że pacjenci wymyślają- w swoich zaburzonych głowach żyjąc - różne rzeczy. Że nie rozumieją terapii i swojej własnej- ogromnej- roli. Wiem ze swoich doświadczeń również jak bardzo w skrzywiony sposób t. odbieram czasem. Więc może więcej spokoju by się przydało? Pójść do niej jeszcze raz, pogadać o tym, co sie wydarzyło, poskarżyć sie choćby, a w miedzyczasie poszukać kogoś innego? A to doświadczenie potraktować jako naturalną, konieczną naukę. Nie od razu trafia się na kogoś z kim chce się gadać, to naturalne.