Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mix90

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Mix90

  1. Po roku brania fluoksetyny robiłem badania krwi i też wyszlo mi za mało leukocytów, czyli obniżona odporność. Z tego powodu chciałem odstawić ten lek jednak lekarz polecił go brać dalej. Odporność wróciła do normy.
  2. Wygląda to na jakieś nerwicowe myśli. Skontaktuj się z psychiatra bądź psychologiem im wcześniej to zrobisz tym lepieji
  3. Fluoksetyne biorę już jakoś od 3 lat, prócz tłumienia depresji pomogla mi nabrać energii do działania, ale od jakiegoś czasu zaczęły mi się nasilać stany silnego napięcia nerwowego, zawsze tak 4-5 godzin po zażyciu tabletki. Wcześniej tego nie miałem, obecnie czekam na wizytę i raczej będę musiał zmienić ten lek na jakieś bardziej uspokajające SSRI.
  4. Mam podobnie, bardzo źle się czuję za każdym razem gdy słyszę jak kolejni znajomi coś zaczynają osiągać, coraz więcej zarabiać. A ja od 10 lat bez żadnych zmian, na przemian bezrobocie z kiepsko płatnymi pracami, w żadnej nie mogłem długo wytrzymać. Tak samo jak zazdroszczę ludziom samozaparcia w powolnym dążeniu do celu, trzymania się jednej pracy/jednego kierunku, siły do wykonywania coraz to nowszych obowiązków. Najgorsze jest to, że miałem i mam nadal dużo możliwości, ale przez swoje blokady i ciągłe złe samopoczucie, brak wiary w siebie, marnuję kolejne lata nie zmieniając nic...
  5. Widze, że dużo osób pisze tu o dawkach. Ja od 2 lat biorę 20 mg i raz jest lepiej raz gorzej. Rok temu próbowałem odstawić całkowicie ale skończyło się to silnymi stanami lękowymi. Obecne lato mi całkiem przyjemnie, ale powiem wam że pierwsze dni jesieni + zaraz zaczynając się nowa praca i silne przygnębienie, beznadzieja i apatia wróciły. Myślę w końcu spróbować 40 mg (psychiatra sama o tym wspominała gdyby było gorzej), chyba tak zrobię i zobaczymy czy to cokolwiek zmieni.
  6. U mnie po 3 dniach nie brania czułem mocno obniżony nastrój. Fluo biorę już 2 lata. (wcześniej citalopram). Ogólnie z leku jestem zadowolony, pomaga w depresji z którą zmagam się od parunastu lat. Biorę 20 mg. Z lekiem jest w miarę stabilnie no i dodaje trochę energii do działania (czego brakowało przy citalopramie). Jeśli chodzi o wagę, to początkowo schudlem parę kilo, ale później waga się już ustabilizowala.
  7. Mix90

    Przegrane życie ?

    I tak źle i tak. Zarówno nie zazdroszczę robiącym na magazynach/produkcji na 3 zmiany z weekendami ale tak samo i managerom korpo, którzy może i nie walą nocek na magazynach, ale dla swoich przełożonych muszą też być na zawołanie 24h na dobę a robotę zwykle zabierać do domu - żaden to prestiż, a tym bardziej sprawczość i satysfakcjonujące życie.
  8. Mix90

    Przegrane życie ?

    A co tak naprawdę uważacie za odwrotność "przegranego życia"? Ja na przykład nie zazdroszczę ludziom, którzy pokończyli niewiadomo jakie studia, wykonują jakieś skomplikowane zawody, całe ich życie obraca się wokoło korpo-pracy i tylko jej się poświęcają. Często mają pieniądze ale i tak nic im to nie daje, bo nawet nie mają kiedy z nich korzystać. O wiele bardziej zazdroszczę tym, którzy mają jakąś prawdziwą pasję, coś co daje im radość, sprawia że ich życie jest naprawdę ciekawe. Same pieniądze, tytuły naukowe itp nigdy tego nie dadzą. Ja sam po paru latach porzuciłem pracę związaną ze studiami bo jej znienawidziłem, była dla mnie tak męcząca psychicznie, że nie miałem już ochoty żyć z myślą, że mam ją wykonywać całe życie. Teraz też nie jest dobrze, bo zawodowo jestem na tym samym etapie co po liceum, czyli 10 lat temu, mogę wykonywać tylko proste i mało płatne prace i znowu jestem na etapie poszukiwań tego co mam w ogóle robić. Tak naprawdę największą przeszkodą jest tu ta zasrana mentalność ludzka, ten przymus pogoni za "karierą" i tym, by móc pochwalić się czego to się nie robi - przebywanie z takimi ludźmi jest najgorsze, najlepiej tego unikać i swoje wiedzieć.
  9. Nie dlatego nie chce o tym rozmawiać ze się blokuje , tylko dlatego, że już nieraz o tym rozmawiałem i ani trochę nie pomoglo mi to w życiu codziennym bo nie wiem w jaki sposób miało by pomoc w ciągłym zmęczeniu, braku perspektyw, depresyjnych myślach, niechęci do wszystkiego itd. Właśnie leki najbardziej mi pomagały w normalnym funkcjonowaniu, tylko że chwilowo mam przerwę w ich braniu. Podejrzewam, że moja depresja ma bardziej podłoże fizyczne, dlatego nie bardzo wierzę aby na takie przypadłości pomogła terapia.
  10. Bralem citalopram przez jakieś 10 lat. Pomógł mi wyjść z najgorszych stanow tj. depresji i nerwicy natrectw oraz fobii społecznych. Jedyny minus przynajmniej u mnie to strasznie rozleniwial i powodował trudności z porannym wstawaniem. Ale ogólnie na powyższe problemy jest dobry. Nie dajcie sobie wmówić że nie działa, bo ja śmiało mogę powiedzieć że zmienił moje życie.
  11. Tak to już jest, część psychoterapeutów ma takie podejście - nie chce nawet słyszeć w czym jest problem tylko z automatu przyjmuje, że jak coś jest nie tak, to to na pewno wina rodziców. Jakie później mają być efekty? Znienawidzenie najbliższych, którzy jako jedyni często cię wspierają? To ma w jakikolwiek sposób pomóc w lękach? Trafiałem na podobnych i przez to chwilowo straciłem wiarę w psychoterapię.
  12. W ogóle nie chciałem o tym rozmawiać. Ciągle przychodziłem z problemami braku sił, chęci do działania, złym samopoczuciem zarówno psychicznym i fizycznym, brakiem marzeń czy nadzei na lepszą przyszłość. Dodatkowo depresja nasilała się czasami bez wyraźnej przyczyny. Psychoterapeutka w ogóle nie chciała o tym rozmawiać, zamiast tego miałem ciągle mówić o dzieciństwie i jakby na siłę udowadniano mi że za wszystko są winne relacje z rodzicam, szczególnie z wybuchowym ojcem. Relacje które jak już wspomniałem obecnie są dobre, a ojciec wielokrotnie mnie przepraszał za to jaki był i obecnie nie żywie wobec niego już urazy. Czułem się więc po tym tylko gorzej i nie wiem jaki miał być tego cel? Skłócenie mnie z rodzicami, to miało mi pomóc w złym samopoczuciu? To właśnie była terapia psychodynamiczna. Póżniej szukałem kolejnych terapeutów ale znowu trafiałem na takich którzy twierdzili, że trzeba się skupiać tylko na przeszłości. Stąd właśnie moje wątpliwości, skoro większość psychoterapeutów działa właśnie w ten sposób.
  13. Taki właśnie był główny temat mojego posta. Nie wierzę, żeby rozmawanie o rzeczach z dzieciństwa miało pomóc w codziennym funkcjonowaniu obecnie- bo są to rzeczy na które nie ma się już żadnego wpływu. Wałkowanie ich przez rok czy nie wiem ile by chcieli terapeuci sprawiało mi tylko to, że czułem się gorzej i jeszcze bardziej rozbity, a beznadzieja dnia codziennego, bardzo złe samopoczucie i wegetowanie w przyszłość pozostawało. A niestety z doświadczenia wiem, że większość stosuje właśnie takie metody. W każdym razie dzięki za odpowiedź.
  14. Witam. Od kilkunastu lat biorę leki SSRI na depresje i nerwice - pomogły połowicznie. Mój problem to ciągłe osłabienie, brak chęci do życia, nie mam żadnych realnych marzeń, nic mnie nie cieszy, nie widzenie żadnego celu w niczym. Mimo, że nic szczególnego się nie dzieje, to w tym momencie wydaje mi się, że całe moje życie tj. kolejne kilkadziesiąt lat to będzie permanentne cierpienie. . W ten sposób przezywam kolejne lata. Całkowicie obce jest mi poczucie "szczęścia" a chwilowa radość pojawia się bardzo rzadko. Ciągle wszystko mnie boli, wszystko wyprowadza z równowagi. Już kilka razy próbowałem chodzić do różnych psychoterapeutów. Zawsze maksymalnie po paru miesiącach dawałem sobie spokój bo wszystko sprowadzało się do omawiania moich problemów z dzieciństwa / wczesnej młodości - które rzeczywiście wspominam bardzo ciężko. ALE - ile godzin o tym nie rozmawialiśmy, zawsze czułem bezcelowość. Po prostu nie wierzę, aby rozdrapywania starych ran sprzed 15-20 lat miało jakkolwiek mi pomóc, bo mam gdzieś to co było kiedyś. Chciałbym, aby codzienność w której nawet nic złego mnie nie spotyka nie była dla mnie beznadzieją i cierpieniem. Jeden z psychoterapeutów powiedział, że to właśnie wina przeszłości - ale co z tego? To tylko wywołało u mnie jeszcze większe poczucie beznadziei, bo nie mam i nie będe miał na to wpływu i jak już wspomniałem - nie obchodzi mnie przeszłość. Ja chce po prostu normalnie żyć a nie cierpieć bez powodu. Bo jak gadanie o złych relacjach z rodzicami (które teraz są bardzo dobre) ma mi pomóc z bólami głowy, rozbiciem, w końcu z tym że pójście do sklepu to dla mnie cierpienie.... Jak ma pomóc z tym, że całe przyszłe życie widzę jako beznadziejną wegetacje? Z tym, że nic mnie nie cieszy a wszystko boli? Jakiś czas temu poszukałem innego psychoterapeuty, który bardziej skupiał się na "tu i teraz". Jednak po parunastu spotkaniach dalej czułem, że prowadzę monolog, wszystko było na siłę i pomagało tylko na chwilę. Ja po prostu źle się czuję i nie ma na nic siły niezależnie od tego co się dzieje na co dzień, niezależnie od tego co mnie czeka ... Ostatnio zacząłem już szukać innych przyczyn, jakiś wewnętrznych chorób które powodują u mnie takie skrajne zmęczenie i dyskomfort ... ale zdałem sobie sprawę, że mógłbym tak szukać w nieskończoność a problem zapewne i tak leży w mojej głowie - bo od psychoterpautów słyszę rzeczy które i tak już wiem i ta świadomość ani troche nie pomaga w codziennym samopoczuciu. Jednak zwykłe leki antydepresyjne pomagają tylko odrobinę. W psychoterapie władowałem masę czasu i pieniędzy i zawsze kończyła się tak samo - monologiem z terapeutą który wiem, że prowadzę na siłę .... Czy jest sens dalej próbować? Czy istnieją psychoterapeuci którzy naprawdę są w stanie zdziałać cuda? Czy może powinienem skupić się na farmakoterapii i poszukiwaniu innych leków?
×