Skocz do zawartości
Nerwica.com

Arus082

Użytkownik
  • Postów

    84
  • Dołączył

Osiągnięcia Arus082

  1. Arus082

    Wieloletnia depresja

    Wracam na to forum jak bumerang, z roku na rok... I co z tego? Wcale nie jest lepiej. Ale zacznę od początku... Mam obecnie 20 lat, w lutym kończę 21. W wieku 13 lat trafiłem do szpitala psychiatrycznego z powodu depresji - zdiagnozowana od razu wtedy. Myśli samobójcze, brak chęci życia, ciągły płacz, strach przez kontaktem z ludźmi. Wyszedłem po 2 miesiącach, miałem jeszcze wtedy nadzieję, że wszystko się ułoży i będę żyć szczęśliwie... Na próżno, w 2018 roku znowu szpital po próbie samobójczej, beznadzieja... Obecnie czuje się jeszcze gorzej, zamiast iść naprzód. Mam lekki stopień niepełnosprawności i nie mogę pracować bardzo fizycznie, a wspominam o tym, bo w maju skończyłem technikum (w wielkich bólach, L4, sierpniowych poprawkach itp). Może również przez Covid nikt nie chciał mnie przyjąć do pracy, może z innego powodu... W jednej firmie byłem już po badaniach wstępnych ale nie odważyłem się iść na pierwszy dzień pracy i zrezygnowałem. Gdy przyszedł ten dzień, poniedzialek rano, miałem iść do pracy, dostałem ataku lęków, duszności, natłok myśli, chwilowe utraty świadomości. Miałem tak wcześniej jak miałem iść na praktyki zawodowe do zakładu pracy. Nie wiem dlaczego tak reaguje. Jednak każdy kontakt z klientem czy innymi ludźmi, którzy pytali mnie czy mogę im pomóc w sklepie skutkował nerwami, nie potrafiłem wydusić słowa. Podejrzewałem fobie społeczną lub coś podobnego, jednak wstydzę się o tym powiedzieć psychiatrze... Zresztą jak goście przyjadą do domu to siedzę w pokoju, boję się do nich wyjść, mam obawy, że z jakiegoś powodu mnie wyśmieją, zresztą mam bardzo niskie poczucie własnej wartości. Obecnie znowu mam myśli samobójcze, nadal nie mam pracy i jestem pasożytem dla rodziców - żywią mnie a ja się nie dokładam. Każdego dnia mam wyrzuty sumienia, że jestem niepotrzebny i beze mnie mieliby lepiej i byliby bardziej szczęśliwi. Doszło do tego, że potrafiłem unikać jedzenia, bo czułem się darmozjadem dla najbliższych. Mam dużo rodzeństwa, żaden z nich nie ma problemów zdrowotnych ani psychicznych - tylko ja, zgniłe jajko. Nie widzę dla siebie przyszłości i żyje z dnia na dzień. Co do leków, bla bla bla, biorę ciągle. Jednak mój psychiatra już się poddał i powiedział, że jestem oporny na leki i nie potrafi mi pomóc i jedynym wyjściem widzi szpital. Ja przez to przeszedłem i nir pomogło mi to wcale za żadnym razem. Psychoterapia? Mieszkam na wsi, byłem na wstępnej rozmowie przed grupową, jednak do najbliższego ośrodka mam 80 km, dojechanie w jedną strone transportem publicznym to jakieś 2,5h, do tego jest to kosztowne. A psychoterapeuta postawił sprawę jasno, że tak trzeba się często stawiać i nie widzi sensu w mojej terapii na takiej zasadzie, że przyjeżdżałbym kilka razy w miesiącu. Indywidualna? Miałem godzinę miesięcznie i było to zdecydowanie za mało a terminów z mniejszą rozbieżnością czasową nie było. Przez covid nawet nie przyjmują od prawie roku, tylko telefonicznie... W sumie nie wiem czemu powstał ten post, nie mam nawet się komu wygadać, jest mi tak źle...
  2. Arus082

    [Toruń]

    Czy nadal jest ktoś zainteresowany złotem w Toruniu?
  3. Miałem skierowanie na terapię ale jedna odeszła z przychodni i jakoś boję się zaufać drugiej. Korepetycje... Niestety nie mam funduszy. Jednak w wakacje postaram się je ogarnąć.
  4. Witam. Od 7 lat lecze się na depresję. Niestety w ostatnich latach bardzo mi to przeszkadza w funkcjonowaniu w domu, w szkole, nie potrafię się na niczym skupić tym bardziej na nauce. W 1 klasie technikum nie zdałem z matematyki... Miałem egzamin komisyjny w sierpniu. Oczywiście przez ten cały stres byłem wykończony psychicznie i się poddalem. Wylądowałem od razu po zakończeniu roku szkolnego w szpitalu. Wyszedłem na początku sierpnia... Jakimś cudem udało mi się zaliczyć matmę. W 2 klasie to samo, z tym, że żeby podejść do egzaminu musiałem się sam wypisać na własne żądanie... I nie zdałem, musiałem użyć warunkowego przejścia do kolejnej klasy. Jestem w 3 klasie, po raz kolejny z matematyki już na 100% będzie 1. Tym razem tylko z półrocza ale za to dużo trudniejszy materiał. Już teraz zaczynam to mocniej odczuwać psychicznie. Pełno myśli co będzie, co zrobię jeśli nie zdam... Boję się, że o tym razem wyląduje w szpitalu i nie zdam... Teraz już nie mogę przejść warunkowo. Jeśli w sierpniu nie zaliczę to zostaje rok w tej samej klasie Tego bym psychicznie nie wytrzymał... Oczywiście, chodzę co miesiąc do psychiatry, rok zmieniania leków i tylko mam dobrze dopasowane leki na sen. Nastrój w dzień nadal taki sam... Nie wiem co robić
  5. Wróciłem :) Opowiedziałem o całej sytuacji mojej psychiatrze i sama mi powiedziała, że mało kto do niej chodzi (dała mi sama skierowanie do innego psychoterapeuty ale terminy były zbyt odległe) więc zdecydowałem się na inną. To był błąd. Jeśli ktoś ma długie kolejki to znaczy, że zna się na swoim fachu i lepiej poczekać miesiąc dłużej niż się rozczarować.
  6. Witam, wczoraj byłem na kontroli u psychiatry... Zmieniła mi leki na Doxepin, Absenor 500, Andepin biorę nadal. Zacząłem właśnie praktyki w wielkim sklepie budowlanym i oczywiście od wczoraj biorę te nowe leki i jest masakra, muszę nosić ciężary mimo, że mam od lekarza iż nie mogę wykonywać takich czynności... Po tych lekach mam podwójne widzenie, slaniam się na nogach w tym sklepie, ciągle zawroty głowy itp. Nie wiem co robić bo jeśli pójdę do domu to praktyki będę miał odrabiać w ferie zimowe a tego bym nie chciał Pomóżcie jak to przetrwać
  7. Pozwól, że nie będę odpowiadał na całą wypowiedź. Poszedłem tam bez żadnych przekonań... Nie jest tak, że z góry skazuje siebie na pożarcie, chciałem tylko o tym z nią porozmawiać, nie dało się na spokojnie nawet nic wyjaśnić. To nie jest żadna psychoterapeutka, brak certyfikatów w tym zakresie, tylko i wyłącznie psycholog kliniczny. Umawiałem się na psychoterapię w której będę uczestniczył raz w tygodniu co najmniej a usłyszałem, że mam przyjść za 1,5 miesiąca i jeszcze dała mi jakąś pracę domową (serio? Po 1,5 miesiąca czasu mam jeszcze o tym pamiętać?) Czy nie zasługuje na normalną psychoterapię gdzie mogę się wygadać itp? Przepraszam ale spotkanie raz na 1,5 miesiąca do tego po pół godziny mi nie odpowiada... Zresztą nikt z lekarzy jej zbytnio nie polecał i pierwotnie zostałem skierowany na ową terapię do innej osoby - psychoterapeutki z zawodu, jednak na terminach się zawiodłem. Trzeba było czekać do grudnia, jednak myślę, że byłby to lepszy pomysł.
  8. Według mnie, dla kogoś z depresją czy innymi zaburzeniami psychicznymi SAMO POJAWIENIE się na takiej wizycie już coś oznacza. Również kilkakrotnie byłem pytany o to samo, czułem jakby ona próbowała mnie sprowokować. Od samego początku była ostra. Co do wyższych komentarzy... Ehhh szkoda na Was słów, nic mi nie przysłania myślenia logicznego. Jeżeli ktoś na końcu wizyty mówi do ciebie stanowczo "Tylko się nie zabij do kolejnej wizyty" to już coś nie halo, do tego takie spotkania tudzież sesje powinny być co najmniej raz na 1-2 tygodnie a ja mam kolejną wizytę za 1,5 miesiąca. Do tego dostałem pracę domową, że mam się mocno zastanowić co mam w sobie zmienić, żeby ludzi nie drażnić. Mówię jej, że od małego w szkole byłem poniżany, bity, kopany po brzuchu itp z powodu odstających uszu i przez to siedziałem cicho w klasie, bałem się po prostu ich, a ona, że czemu w takim razie nie odpowiem przemocą za przemoc (skoro "Ktoś Cię bije, jak ty oddasz to wzbudzisz respekt i może ci podarują") to są jej kolejne słowa. Nie bylem w żadnym stanie amoku, stresu czy jakiejś ekscytacji w tamtym momencie. Nie wiem też co miało znaczyć jej stwierdzenie "Skoro tobie swój wygląd nie przeszkadza to oni mają z tym problem". No mają kurwa i co mam zrobić, skoro mnie biją za wygląd, który mnie już nie przeszkadza? To wszystko jest takie nielogiczne. Do tego mówię, że mam stwierdzoną nerwicę natrectw i lęki związane z wieloletnim poniżaniem (np. zawsze się obracam jak jakaś osoba koło mnie przejdzie i np się akurat wtedy zaśmieje, bardzo pod tym względem obserwuje ludzi, często jak ktoś przechodzi to po prostu zakrywam uszy, żeby nie zrobić sobie wstydu. Po tylu latach niestety coś takiego się utworzyło nawet jeśli ta dysfunkcja zewnętrzna mi nie przeszkadza. Ona na to "Skoro tobie to nie przeszkadza to po co się przejmujesz innymi"... SERIO? KTOŚ JEST poniżany przez około 9 lat szkoły i miałoby to nie odbić się na mojej psychice? Mimo, że mi to nie przeszkadza to jednak doświadczenia z przeszłości stworzyły cos takiego jak "fałszywy obraz". Ehh długo by opisywać. Żałuję, że zdecydowałem się na tą psychoterapeutkę (cofam, to nawet nie jest psychoterapeutka tylko Psycholog Kliczny) bo miała wcześniejsze terminy od dużo bardziej polecanej przez moich psychiatrów Pani Klebby, która ma dłuższe kolejki ale co nie spytam czy jej nie widzę to ludzie bardzo miło ją opisują a przy tej, widziałem, że ludzie jakoś panikują przed jej gabinetem i mówią między sobą (czy nie mają ze sobą problemu i czy na pewno są dobzi)
  9. Nie mam zamiaru wykonywać żadnych prowokacji, od dawna tutaj na forum pisałem, że mam dziś termin. Siedzę roztrzęsiony teraz w domu i się zastanawiam czy to może jest we mnie problem jak to ona mi wmawiała, aż ms wróciły... Ehh.. Od samego początku była dla mnie niemiła, zero cierpliwości, zrozumienia. Byle odnotować swoje i iść do domu (byłem ostatnim pacjentem i jeszcze podniosła głos, że powinna już wychodzić z pracy a sama się prawie godzinę spóźniła). Za to ja wyczułem u niej hmm takie jakby mnie próbowała wyprowadzić z równowagi, była kompletnie empatyczna. To już moja psycholog szkolna jest lepsza bo czasami możemy po prostu posiedzieć godzinę w ciszy i posłuchać muzyki - zrelaksować się. Przyszedłem tam a ona na samym wstępie zaczęła zadawać wiele okropnych pytań o przeszłość, nie byłem w stanie na wszystkie z nich odpowiadać bo miałem już realnie łzy w oczach, po kilku minutach naskoczyła na mnie, że czego w takim razie od niej oczekuje skoro nie chce rozmawiać bo przecież "na tym polegaja te wizyty, że trzeba rozmawiać" ale kurcze... Nie od razu i nie z takiego kalibru. Raczej przepisze się do innej.
  10. Witam, dziś po 2 miesiącach czekania dostałem się na pierwszą wizytę psychoterapii. Od samego początku Pani mnie osaczyła. Od razu zaczęła pytać o najgorsze rzeczy (ja jej powiedziałem, że ciężko mi na 1 spotkaniu o tym rozmawiać) a ona spytała "To czego ode mnie oczekujesz jak nie odpowiadasz"... Zamurowało mnie, sądziłem, że będzie inaczej. Wzbudziła moje poczucie winy do życia jeszcze bardziej. Powiedziałem, że od początku szkoły jestem gnębiony, poniżany, czasami bity za to, że mam odstające uszy a ona do mnie "Może za bardzo bojowo do tego podchodzisz", chociaż przez te wszystkie lata ani razu nie zareagowałem na czynności związane z rówieśnikami. Do tego sytuacja w domu. (Powiedziałem, że mam ogromny żal do ojca bo jak przyjechało po mnie pogotowie to nie spytał co się dzieje, czy źle się czuje czy coś ale od razu mnie zaatakował, że znowu są ze mną problemy i oczywiście "co sąsiedzi pomyślą jak zobaczą zabierająca mnie karetkę na sygnałach". Pani psychoterapeutka stwierdziła czy nie mam już dość być taki uporczliwy dla rodziców i czy powinienem może "się zamknąć". TAK, to są dokładnie jej słowa. Rozpłakałem się, oczywiście ponownie zostałem zbesztany, że się rozklejanie ale uwierzcie mi, nie jest łatwo się otworzyć przed nową osobą... Nie wiem czy szukać kogoś innego? Wiem na pewno, że nie będę dalej szczery z tą panią bo znowu mnie wyśmieje...
  11. Arus082

    [Toruń]

    Ja miałem skierowanie ze szpitalu więc na terapię poszło automatycznie
  12. Arus082

    [Toruń]

    No i temat ucichł
  13. Może też tak być, że to normalne na początku zażywania nowego leku (jeśli przed jego stosowaniem nie występowało owe pieczenia) ale jeśli już wcześniej coś takiego się działo to ja bym tego nie lekceważył i wrócił do lekarza ponownie.
  14. Byłem wczoraj na kolejnej wizycie u psychiatry. Ogólnie trochę chora sytuacja. Brałem Hydroksyzyne 10mg i Andepin 20mg. Nie ma żadnej poprawy. Lekarz kazał więc brać Hydro 25mg i Andepin 40mg, zamiast zmienić leki. No ale zobaczymy. Czekam na efekty jak na jakiś cud.
×