Skocz do zawartości
Nerwica.com

anonimowa_2001

Użytkownik
  • Postów

    142
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez anonimowa_2001

  1. Wszystko się nawarstwia. U mnie to też tak wygląda w ostatnim czasie. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. To co było 3 lata temu wraca. Boję się tego co będzie i jak będzie.
  2. Też tak uważam. Widzę jak bardzo marnuje życie przez swoje ograniczenia i problemy. Ale to wszystko nie jest łatwe. Jednak trzeba walczyć. Dziękuję. Również i ja trzymam za ciebie kciuki ^^
  3. Niestety życie jest takie, że zawsze znajdzie się coś nie tak. Myśli się, że jak się będzie miało to czy tamto to będzie się szczęśliwym. Później się to ma i się okazuje, że nie jest tak kolorowo jak się wcześniej wydawało. Zaobserwowałam to już często u ludzi. Jednak fakt, że dobre samopoczucie zdrowotne - fizyczne i psychiczne to podstawa. Wtedy łatwiej cieszyć się życiem i każdą chwilą. I życzę ci takiego poczucia z całego serca.Naprawdę polecam ci spróbować jeszcze ze specjalistami, poszukanie, Chociaż sama wiem jak ciężko się do tego zabrać.
  4. Ja to się cieszę, że nigdy nie byłam hipochondryczką. Jednak chciałoby się wiedzieć skąd to wszystko się bierze. Jestem ciekawa co będzie dalej z tą moją tarczyca. Pewnie jeszcze trochę sobie poczekam. Słyszałam o Hashimoto. Obyś jednak jej nie miał. Hmm dość skomplikowane to wszystko.
  5. Fakt, to zapewne nerwica. Ona może kryć się pod przeróżnymi objawami. Ja nie robiłam za wiele badań. Jedynie co to ostatnio pierwszy raz od jakichś 6 lat podstawowe, czyli krew, mocz i na tarczycę. Wyszło, że mam niedoczynność tarczycy, co może wyjaśniać tą senność. Miałam mieć wizytę u endokrynologa, jednak przez wirusa wszystko się odwlecze. Więc już ciężko mi stwierdzić jakie objawy są z jakiego powodu. Ostatnio do tych lęków nocnych, które mi wróciły doszedł ucisk w sercu, czasem kłucie, wyższy puls, rano drżenie rąk. Boję się, że to początek nerwicy i będę mieć coraz więcej objawów fizycznych. Psychiatra mi stwierdził 3 lata temu nerwicę społeczną.
  6. Mam identycznie. Do tego takie dziwne uczucie w głowie, ciężkie oczy itd. Może jakbyś bardziej poeksperymentował z lekami to byłoby lepiej. Robiłeś badani, by wykluczyć fizyczne przyczyny?
  7. Oj. Ja miałam coś takiego w poprzedniej szkole. Kompletnie nie kontaktowałam, nie mogłam się na niczym skupić. Nie radziłam sobie z tym. To jest straszne. A masz to cały czas, czy tylko na jazdach lub innych konkretnych sytuacjach?
  8. Też mam nadzieję, że dojdziecie do porozumienia w tej kwestii. No tak.. coś za coś. Jednak każdy inaczej przeżywa zmianę środowiska i brat kontaktu z najbliższymi. Nie masz za co dziękować, dla mnie to sama przyjemność Cieszę się, że to ci cokolwiek daje. Zawsze możesz napisać tutaj, czy do mnie na priv ^^
  9. Właśnie wbrew pozorom nie było źle. Na lekcjach ciężko mi się skoncentrować, a na jeździe dawałam radę. Sama byłam tym zdziwiona i nie wiem z czego to wynika. Może z samozaparcia, które miałam duże na tą kwestię. Chciałam to mieć już za sobą. Polubiłam jazdę bardzo, nie myślałam wtedy o dobijających mnie rzeczach. Mimo strachu przed oceną starałam się na spokojnie podejść do instruktora. I nawet mi wyszło. Jest taką osobą, przy której czułam się dość komfortowo. Może wynika to z tego, że wmówiłam sobie w głowie, że jestem dla niego tylko kolejną kursantką i szybko o mnie zapomni oraz że nawet jak popełnię jakiś błąd to to się zdarza każdemu. To przełom w mojej głowie, bo wcześniej bałam się każdego drobiazgowego błędu. No ale i tak jak zrobiłam jakąś głupotę to o tym spory czas myślałam. Ogólnie zauważyłam, że łatwiej mi rozmawiać z obcymi ludźmi, niż z tymi, których już znam latami i to jest dziwne. Współczuję, że u ciebie nie wygląda to za ciekawie. O czymś myślisz wtedy co cię odciąga od skupienia się?
  10. Na pewno sobie radzę lepiej niż 3 lata temu, kiedy byłam w najgorszym stanie. Paradoksalnie po odstawieniu leków, no i zmianie szkoły zaczęłam powoli się podnosić i mieć więcej chęci na różne rzeczy i przestałam się tak izolować od rodziny. Na co dzień zajmuje się szkołą, w wakacje pracowałam, by udowodnić sobie i innym, że nie jestem taka beznadziejna i zarobić na prawo jazdy. Bywało tam różnie. Ludzi się bałam, ale starałam się być normalna, rozmawiać na luzie. Czasem miałam takie mini ataki paniki. Tak mi się przynajmniej wydaje, że to było to. Co do szkoły to bardzo mnie męczyło przesiadywanie w niej. Wysysało to ze mnie całą energię. Często opuszczałam lekcje, ale w większości się zmuszałam, by rodzina nie miała pretensji. Dla nich jak chodzę do szkoły to oznacza, ze wszystko jest w jak najlepszym porządku. Przeszłam czas kiedy wiedzieli, że jest źle i to był dramat. Ja nie umiałam się w tym odnaleźć, oni też. Mama płakała po kątach, a ja się tylko obwiniałam. Nie chcę tego nigdy więcej. Więc pod względem szkoły wirus jest dla mnie wybawieniem. Ale za to wróciły ogromne lęki w nocy. Teraz myślę o skorzystaniu z pomocy, ale nie chcę, by rodzina o tym wiedziała. Ogólnie teraz do lekcji się zmuszam i robię tylko to co naprawdę muszę. Nie mam zupełnie głowy do lekcji, a kiedyś byłam bardzo ambitna i nauka przychodziła mi łatwo. Miałam świtne oceny.
  11. No ale jednak nie mogłaś przewidzieć tego. I nie ma większego sensu tak się męczyć tylko dlatego, że podjęłaś niewłaściwą decyzję. Błędy popełnia każdy. A w tym przypadku nawet nie można mówić o błędzie. Po prostu spróbowałaś czegoś nowego, co ci nie przypasowało. Twoje miejsce jest blisko przyjaciół i rodziny i mam nadzieję, że uda ci się wrócić jak najszybciej. Rozumiem. Też miałam słabe doświadczenie z psychologiem, później z psychiatrą było lepiej, ale leki mi nie pomagały, nie czułam się brana na poważnie i byłam zbyt dużym obciążeniem dla rodziny, więc zrezygnowałam. Jednak teraz chcę znów skorzystać z pomocy. Ciężko mi się przełamać, ale wiem, że muszę.
  12. Warto dalej szukać dobrego specjalisty. Niestety nie tak łatwo o to i potrzeba trochę czasu oraz cierpliwości. No i podstawa to chcieć i uwierzyć w moc terapii. Co nie zawsze okazuje się być oczywiste, ale mimo to warto szukać osoby, do której może jednak się przekonamy. Fajnie, że żona daje ci wsparcie w tym aspekcie. Też mam myśli o tym jak inni mnie oceniają. Ja się wręcz boję negatywnych opinii, a jak już ktoś coś powie nieświadomie co mnie urazi to bardzo to przeżywam. Uczę się tego, aby tak nie było, ale to nie jest łatwe. Ojej, to zdanie pod koniec często powtarzam ostatnio o sobie. Szczególnie to, że czas ucieka mi przez palce oraz brak siły. Nie mam do niczego głowy. Zgadzam się, to mega męczące, przez co też czuję się słabo fizycznie. Do wszystkiego muszę się zmuszać. Różnica między tym jak było kiedyś, a jak jest teraz jest taka, że kiedyś nie miałam ochoty nic robić, nie chciałam, a teraz chciałabym mieć siłę na wiele rzeczy.
  13. Terapia to świetne rozwiązanie. Poszukaj, naprawdę warto spróbować ^^ No tak, to była wasza decyzja, ale pewnych rzeczy nie da się przewidzieć. Szkoda, że nie rozumie tego.
  14. Może ta rutyna cię przytłacza. Ja chyba mam coś takiego. Nie widzę sensu w takim czymś. Chciałabym robić ciągle coś co naprawdę chcę i lubię, a nie muszę. Mówisz, że mają cię za pozytywną osobę, a każdy dzień w pracy to wyzwanie.. Opiszesz jak się czujesz w środku w tym wszystkim, z każdym dniem i kontaktami z ludźmi? Korzystałam z pomocy psychiatry, brałam leki 6 miesięcy. Jednak kompletnie na mnie nie wpłynęły. Ani zmiany na pozytyw, ani skutków ubocznych. Z psychologiem miałam historię jednowizytową, która skończyła się źle. Było to jeszcze zanim skończyłam 18 lat, więc w końcu zrezygnowałam, nie chcąc mieszać w to rodziny i obciążać finansowo na coś co mi nie pomaga. Teraz znów powinnam sama zacząć korzystać z takiej pomocy, ale nie mogłam się zebrać, a teraz ten wirus..
  15. Ważne jest wspólne wsparcie. Myślę, że dajesz jej od siebie tyle ile możesz, nie wymagaj od siebie tak dużo. Chociaż wiem, że to nie łatwe. Sama taka jestem, że lubię ludziom dawać jak najwięcej, a nie robić komuś jakiekolwiek problemy. Pracuj nad wyrażaniem otwarcie swoich emocji, rozmowie z małżonką. Jak na co dzień wygląda twoje życie? Pracujesz? Jak się czujesz wśród ludzi?
  16. No to dość ciężka sytuacja niestety. Jak masz się męczyć tak no to słabo. Hm pewnie ciężko mu zrozumieć co czujesz, jeśli tak nie ma lub nigdy nie miał. Korzystałaś kiedykolwiek z terapii?
  17. A jak twoja żona to odbiera? Rozmawialiście o tym?
  18. To bardzo dobrze, że sama tak dzielnie starasz się z tym walczyć. Trzymam za ciebie mocno kciuki.Co do mojej sytuacji to zmagam się od kilku lat, co jakiś czas z lękami w nocy. Zazwyczaj jest to w wakacje lub wtedy, kiedy nie ma szkoły. I nie mam pojęcia skąd się bierze ta zależność... Może ktoś ma jakiś pomysł? Ogólnie taki strach w nocy przed snem mam praktycznie zawsze, ale zazwyczaj nie utrudniało mi to zaśnięcia. Byłam w stanie się zmusić i było okej. Odkąd nie ma szkoły i jest koronawirus to z jednej strony czuję się lepiej. Zmuszałam się bardzo do chodzenia do szkoły, to była dla mnie męczarnia, więc ten czas to wybawienie pod tym względem. Jednak z drugiej strony czuję się bardziej zmartwiona, znerwicowana i lęki w nocy nasiliły się bardzo. Już powoli nie daje z tym rady. Przychodzi noc i mam w sobie taki strach i pewność, że zaraz coś złego się stanie albo coś lub ktoś mnie wystraszy. I czekam na to w panice i wyczekuje aż zrobi się jasno. Może to strach przed ciemnością? Nie przyznam się nikomu, bo jest mi strasznie wstyd.I gdy już to przechodzi wydaje mi się to absurdalne i że na pewno już więcej się to nie powtórzy. A przychodzi noc i jest tragedia i mówię sobie, ze więcej nie dam rady, że muszę komuś powiedzieć. Nie idzie zasnąć w takim stanie mimo senności i zmęczenia.
  19. Hm nie radzę sobie z tym. Jednak cały czas walczę. Próbuję w swojej głowie sobie mówić, że nie mam czego się bać, że tylko w swojej głowie jestem taka okropna, że inni mnie tak nie odbierają. Jednak ciężko mi to przychodzi. Przy jakichkolwiek kontaktach społecznych, towarzyszy mi ciągły wstyd, stres, poczucie kompromitacji, nie mogę się skoncentrować i wyrażać tego co tak naprawdę czuję, czy uważam. Długi czas nie miałam kompletnie ochoty wychodzić do ludzi, zmuszałam się do tego. A że jestem osobą z natury dość ambitną i troszkę siły mi wróciło jakiś czas temu, to zmuszam się do wychodzenia, starania się przełamywać tego strachu. Chcę robić coraz więcej , by udowodnić sobie i innym, że potrafię. Jest to męczące. Każdy dłuższy kontakt wśród ludzi kosztuje mnie sporo energii i stresu. Przez jakiś czas nie miałam kompletnie ochoty nigdzie wychodzić, izolowałam się, również od rodziny. Teraz jest pod tym względem lepiej, te najgorsze stany depresyjne minęły. Ale często jednak muszę się zmuszać do wszystkiego. Do tego samotność ostatnio zaczęła mi doskwierać na tyle, że chcę w końcu zacząć żyć. Bo nie mam przy sobie nikogo bliskiego, nie dopuszczam do siebie zbyt blisko ludzi. Chciałabym czuć się dla kogoś ważna i potrzebna. A ja żyję wiecznie internetem i tylko w nim ludzie mi to dają. Co ogromnie doceniam. Ale brakuje tego w prawdziwym życiu i przez to myślę, że jest to utwierdzenie tego jaka na żywo beznadziejna jestem i jak moje problemy mnie ograniczają. Więc odpowiadając na to pytanie to nie wiem czy i jak sobie pomagam, ale na pewno mam w sobie chęć do życia i chciałabym czuć się wśród ludzi swobodnie. Powiedz co ty byś chciał.
  20. Witaj. Mam nadzieję, że będzie lepiej z czasem, skoro bierze te leki. To, że tak jej pomagasz jest cudowne. Ale też męczące dla ciebie. Spróbuj się troszkę zdystansować. Twoja mama na pewno w końcu znajdzie w sobie tą siłę i zacznie sama o siebie walczyć. Póki co najwidoczniej nie ma na to siły, co jest straszne.. Trzymam kciuki za was.
  21. Wychodzi więc na to, ze zmiana środowiska na to wpłynęła. Wydaje się oczywiste, że wystarczy wrócić do Polski. Jednak pojawia się problem, że twój mąż ma odmienne zdanie. Hmm rozmawiałaś z nim o tym otwarcie, mówiłaś jak się czujesz?
  22. Mam dokładnie tak samo. Warto szukać tej pomocy, która okaże się dla nas wybawieniem. Łatwo nie jest i od razu pewnie się nie uda, ale nie poddawajmy się.
  23. anonimowa_2001

    Cześć

    Warto zmienić psychiatrę oraz udać się na terapię. Co do związku to rozumiem. Przywiązujesz się szybko, ja też tak mam. Jeśli ma cię to dalej ranić to może lepiej będzie, gdy odsuniesz się od tej relacji, co zapewne łatwe nie będzie.
  24. anonimowa_2001

    Cześć

    Nie zanudzisz, po to jest to forum, by opowiedzieć o swoich odczuciach i historii ^^ Kurcze, faktycznie musi cię to mega męczyć. Ciężko chyba ogarnąć taką sytuację. Myślę, że powinnaś jednak czasem, wtedy kiedy najbardziej potrzebujesz, się od tego odciąć .Chociaż wiem, że to trudne, bo to w końcu rodzice.
  25. anonimowa_2001

    Cześć

    Ważna jest rozmowa. Warto powiedzieć jak to wszystko odbierasz i czy faktycznie z ich strony jest dla nich problemem twoja wyprowadzka od nich. Z rodziną niestety bywa różnie. Często nie są w stanie zrozumieć tego przez co mogą przechodzić teraz młodzi ludzie. Jednak szczera rozmowa o tym, mimo że nie jest łatwa to jest najważniejsza w takiej sytuacji.
×