Skocz do zawartości
Nerwica.com

Vitus1720

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

Osiągnięcia Vitus1720

  1. Vitus1720

    Cześć

    Naatt dzięki, że podzieliłaś się swoją historią. Rozumiem Cię, na co dzień mam spokój i miejsce dla siebię, ale kiedy zejdę głębiej to jest to jednak problem.
  2. Vitus1720

    Cześć

    @DDAnia za każdym razem kiedy poruszam ten temat z mamą to pojawia się wręcz agresja. Wiele razy to wyjaśnialiśmy i sama stwierdziła, że jak chcę czegoś innego to ona sama by chciała żebym znalazł sobie kogo z ki będę szczęśliwy, ale zawsze po tej rozmowie stara się być jak najbliżej mnie co wgl nie pomaga, ale wiem, masz rację z tą komunikacją to średnio to wygląda. W zwykłych kontaktach jestem bardzo otwarty na każdego, ale w bliższych jestem bardzo trudny i chyba mam czasem za duże wymagania. Na poziomie wielu rzeczy, kontakt z nią jest świetny i bardzo się rozumiemy, oprócz tej jednej, która zawsze bardzo boli. Natomiast z rodziną wydaję mi się, ze mam bardzo małe powiązanie, chociaż chciałbym aby było inaczej. No tak, zmienię ją jak tylko się uspokoi sytuacja. Może przydałaby mi się jakaś terapia grupowa, nie wiem.
  3. Vitus1720

    Cześć

    @bezniczego @DDAnia Są pomocni ale często nieświadomie stosują szantaż emocjonalny. To nie jest duże miasto i dlatego tak jest z tymi lokatorami. Boję się bardzo tego konfliktu, boję się, ze rozwali on mnie emocjonalnie i psychicznie tak, ze nie będę mógł, albo potrafił wykonywać tych wszystkich rzeczy, które są dla mnie ważne, i które w dużej mierze są, powiedziałbym, ekstrawertyczne czy bardzo towarzyskie. Ogólnie to na co dzień wypełniam sobie czas pracą, projektami, i ciągłymi spotkaniami i braniem udziału w konkursach. Wydaję mi się, ze jest to chyba ciągłe zamiatanie problemów pod dywan. 3 lata temu miałem gigantyczną fobię społeczną i dużo piłem, nie potrafiłem zjeść obiadu na stołówce na studiach, lub porozmawiać z kimkolwiek, byłem tym kompletnie przerażony. Od 3 lat chodzę do psychiatry i biorę inhibitory, ale od pewnego czasu wydaję mi się, że ta kobieta to tylko automat z lekami. Ceny za wizyty stale rosną, a rozmowy z nią wyglądają jak rozmowa z botem na jakimś czacie, mam jej dosyć. Z dziewczyną jest tak, że jestem w bliskiej relacji z osobą, która chce uprawiać wolny związek, i chyba uzależniłem się od niej. Nie jesteśmy parą, ale czasem się tak zachowujemy i ona zachowuję się jakbyśmy byli w związku, ale potem dochodzi do sytuacji kiedy spotka się z kimś innym i nie rozumiem tego. Ona nigdy mi nic nie obiecywała, ale te sygnały są zawsze bardzo niejasne, chyba się pogubiłem. Nie mam do niej pretensji, bo niczego sobie nie przysięgaliśmy, to moje zagubienie. Kiedyś miałem dziewczynę z borderline i kilkoma próbami samobójczymi (odwiedzałem ją w szpitalu psychiatrycznym ). Pamiętam, że też bardzo długo nie umiałem się od niej uwolnić, ale to był pierwszy związek i te chwile wydawały mi się jak z filmu. Czuję się strasznie głupio z tym, że jestem przed 30 i ciągle popełniam te same błędy, a potem się dziwię.
  4. Vitus1720

    Cześć

    Przepraszam za złe odznaczenia i te przerwy pomiędzy wierszami ale to pierwsze forum na jakim pisze ;p.
  5. Vitus1720

    Cześć

    @bezniczego Też tego nie rozumiem, ciągle tłumaczą się tym, że te mieszkanie wymaga zbyt dużego remontu, że nie mają na to forsy, ale ja nie chce żeby oni to opłacali. Wydaję mi się, że nie mówią mi wszystkiego.
  6. Vitus1720

    Cześć

    @anonimowa_2001 i @DDAnia nie pisałem szczegółów bo strasznie mi ich wstyd. Jakiś czas temu ze względu na koniec studiów, ale niestety brak pracy musiałem wrócić do rodziców. Moi rodzice mieszkają w dużym domu pod miastem także jest tam dużo miejsca. Jak pisałem we wcześniejszym poście, teraz jest lepiej i chcę się wyprowadzić ale mam wrażenie, że za każdym razem oni odbierają to jako atak. Moi rodzice są właścicielami kilku mieszkań (nie jest to takie super jak brzmi, nie zarabiają kroci bo z lokatorami jest różnie) i jest tam mieszkanie, którego nie chcą remontować i wynajmować i myślałem, że ja bym mógł się tam wprowadzić czy coś (nie chcę im zabierać tego mieszkania), ale jest blisko mojej pracy. Ciągle mam wrażenie, że robią wszystko żeby mi ten pomysł wybić z głowy i wręcz traktują to jako atak na siebie (tutaj to przede wszystkim matka i ciocia, bo do taty nie mam żadnych zastrzeżeń. Wiem jak to wszystko brzmi i jaka jest odpowiedź na to, ale boję się, że nie będę mógł opuścić tego domu bez wielkiego konfliktu z nimi i zerwania kontaktu a nie chcę zrywać kontaktu z rodziną. Chyba tyle na razie, sytuację z dziewczyną opiszę później bo pisanie o rodzicach było dla mnie trudne. Dzięki bardzo za odpowiedź, bałem się, że nikt nie odpowie.
  7. Vitus1720

    Cześć

    Chciałbym znaleźć pokrewne duszy. Osoby, które również przez wiele lat nie potrafiły uwolnić się od toksycznej relacji miłosnej, czy wpływu rodziców. Jak sobie z tym poradziły
  8. Vitus1720

    Cześć

    Cześć, piszę tutaj na forum bo chyba muszę podzielić się tym z kimś spoza mojego otoczenia. Jestem: -młodym wykładowcą -robię doktorat -może zostanę na uczelni -mam stałą pracę, którą uwielbiam -ciągle uczę się czegoś nowego Ostatnio by wywiad ze mną, którego wszyscy mi gratulowali, po prostu wszystko wygląda fajnie i tak jak powinno być. Ale dochodząc do głębi od lat kompletnie nie potrafię poradzić sobie z problemami, z którymi (tak mi się wydaję) poradzili sobie studenci i uczniowie, z którymi mam kontakt. Od kilku lat wydaję mi się, że słowem, które idealnie opisuję to co teraz opisuję to angielskie delusional. Zawsze kiedy wydaję mi się, że jestem bliski osiągnięcia spokoju i bycia szczęśliwym sam ze sobą, to wtedy te urojenia wychodzą. Od lat nie potrafię uwolnić się emocjonalnie od rodziców i od relacji miłosnej, która w moim zakresie rozumienia słowa miłość, jest gigantyczną fikcją. Czuję się jak oszust. Fabrice Morvan, członek słynnego fikcyjnego duo muzycznego Milli Vanilli mówił kiedyś w wywiadzie (nie podam dokładnego cytatu) "Jesteś kochany, ludzie chcą być z Tobą i chcą spędzać czas z Tobą, ale zawsze gdy po wszystkim zostajesz sam, i rzeczywistość do Ciebie wraca to okazuje się, że jest przykra" Spotkałem się w internecie z wieloma tekstami ludzi, którzy uważają, że są nikim bo: nie mają matury, bo mąż/żona ich utrzymuję, bo pracują na śmieciówkach, i mimo wszystko zabawne wydaje mi się jak bardzo to czy ktoś czuję się nikim, jest pozbawione tych kontrastów. Wyobrażam sobie, że ta żona czy mąż, którzy ich utrzymują nie są fikcją jak moja relacja z dziewczyną czy rodzicami, w której tkwię już wiele lat. Jest mi wstyd bo sprawiam wrażenie osoby wolnej i niezależnej, ale moja bańka jest już tak ciasna, że ledwo się w niej mieszczę. Ta sytuacja pandemii i lockdownu kolejny raz boleśnie przypomniała mi w jakiej iluzji żyję, i wydaję mi się, że dla wielu ludzi może być bolesnym klapsem w twarz. To tyle chciałem się przywitać i to napisać.
×