Akurat to, że chodzi o faceta nie ma tu wielkiego znaczenia (choć jakieś pewnie ma). Po prostu osoba, która wcześniej nie miała kontaktu z tego typu problemami na propozycję skorzystania z pomocy psychologa może uznać, że uwarza się ją (jego) za "wariata" i tym bardziej się zbuntuje przeciwko temu. Nie można też zmusić partnera, żeby poszedł do psychologa na zasadzie "zrób to dla mnie", bo jak wiadomo do tego trzeba zaangażowania. Nad takim człowiekiem trzeba dłużej "popracować", żeby sam uznał pójście do psychologa za dobry pomysł. A póki co Angel1987 rzeczywiście powinna sama iść do psychologa. Tylko nie wiem, czy nawet to jest wykonalne, bo jej narzeczony musiałby się w tym czasie zająć dzieckiem...
Problem ze mną jest taki, że ja nawet nie wierzę, że jutro będzie nowy dzień... Ale w tym przypadku to właśnie wiedza mnie ratuje. Bo choć pierwsze moje myśli po przebudzeniu są negatywne, to z doświadczenia wiem, że dzień wcale nie musi być starcony .