Skocz do zawartości
Nerwica.com

Aurora002

Użytkownik
  • Postów

    2 346
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Aurora002

  1. Od wizyty u psychologa :) Serio serio. Koniecznie.
  2. Osoba z zaburzeniami lękowymi, hipochondrycznymi potrafi nieświadomie wywołać w swoim ciele objawy chorób. Jeśli terapeuta stwierdził u Ciebie lęk - to Twój lęk potrafi to wszystko zrobić. Możesz czuć się strasznie, możesz być tym przerażona i te wszystkie rzeczy, drżenie mięśni, zaburzenia wzroku, bóle mięśni - wydają się być jak najbardziej prawdziwe. Ale to lęk. Jeśli lekarze obiektywnie stwierdzą, że nie jesteś chora i jeśli nawet im w to uwierzysz, objawy miną ale pojawią się nowe. Dlatego kontynuuj widzenie się z terapeutą. To, co opisujesz, znane jest wielu osobom tutaj, naprawdę. Nie wariujesz. Po prostu tak bardzo się boisz, że Twój organizm chce Cię uchronić - przed czym, musisz sama znaleźć na to odpowiedź. I choć może być to cholernie trudne - narzuć sobie zakaz czytania o objawach chorób. Ban na wikipedię ;-) Nie czytaj, bo będzie gorzej. Chyba, że będziesz czytać o nerwicy.
  3. Moja pierwsza wizyta u psychiatry była słaba. Nie wiem czy jest tu gdzieś czarna lista lekarzy, ale pani u której byłam już jest bardzo sławna ze względu na swój brak zainteresowania pacjentem. Rozmowa trwała około 15 minut, pani miała swoją teorię na podstawie jednego ostatniego wydarzenia w moim życiu (które nie jest przyczyną moich problemów, ale pewnym punktem zapalnym, od którego się wszystko posypało), w dodatku pani zaczęła wypytywać o to czym się zajmuję i jak działa moja Fundacja i poprosiła mnie o namiary na nią, nie po to, żeby dowiedzieć się czegoś o mnie, ale do własnych celów. Czułam, że właściwie kobieta niczego się o mnie nie dowiedziała i nie zależało jej na tym, przepisała leki i w sumie na odczepnego zapytała, czy chcę w ogóle psychoterapię, była zaskoczona jak powiedziałam, że tak. Poszłam z NFZ.
  4. Udało mi się poprowadzić 5 godzin szkolenia dla rodziców, miałam być sama, była ze mną moja przyjaciółka, więc prowadziłyśmy szkolenie razem. Dałam radę dzięki niej, było naprawdę ciekawie i mimo swojej szczeniackiej twarzy (wyglądam na parę lat młodszą) to miałam u rodziców autorytet i uważali moje rady za ciekawe. Ufff.... słowem, sukces :)
  5. Grałam z chłopakiem w piękną grę, Ori and the blind forest, rozkosz dla oczu i uszu.
  6. Też się skłaniam raczej ku myśli, że może to są jakieś trudności z lękami społecznymi, Twoje odpowiedzi nie sugerują, żebyś był po prostu introwertykiem, introwertycy chyba nie są nieszczęśliwi z samego faktu bycia introwertykami? Jeśli przeszkadza ci to w życiu, jeśli Cię to ogranicza, jeśli sprawia to, że czujesz się nieszczęśliwy - pogadaj z kimś o tym, może z jakimś psychologiem. Może taka osoba znajdzie w Tobie jakieś ukryte obawy, nad którymi mógłbyś popracować. Nie muszą to być od razu zaburzenia lękowe, ale nad takimi rzeczami się pracuje, żeby poprawić swoją jakość życia.
  7. O, fajnie widzieć że są takie osoby. Też podjęłam decyzję, żeby spróbować bez leków. Ja daję radę funkcjonować bez nich, chociaż czasem kusi, to taka ładna perspektywa, żeby życie było łatwiejsze. Ale myślę sobie, że skoro moim celem jest czuć znowu radość i szczęście, to nie mogę się zamykać na emocje. Wolę przetrwać te okresy złości i smutku, jeśli to mi pomoże przeskoczyć "na drugą stronę" niż całkowicie się zamknąć na uczucia. Chcę czuć cały czas, nawet jeśli jest to niszczące mnie przerażenie, bo to minie i to pokonam. Myślę, że izaa ma rację, jeśli ktoś daje radę bez nich, to niech spróbuje bez nich. Psychiatrzy często szybko te leki przepisują, a moja pani psycholog stwierdziła, że nie muszę ich brać, jeśli nie chcę. Tylko, że ważna jest psychoterapia, jak pisze Enii - trzeba zmienić sposób myślenia, nad tym pracować, to ważne :-)
  8. Ja bym się cofnęła, ale zanim skończyłam 10 lat. Po zaliczeniu 10 urodzin poproszę o przeskok na studia. Na studiach było fajnie ;-)
  9. Nie każda dziewczyna lubi gadających godzinami rozbawiaczy. Inne wolą skrytych i tajemniczych ;-) Jeśli Tobie na niej zależy i chciałbyś z nią być, to nie powinieneś się na siłę zmieniać. Chociaż rozumiem, że nie czujesz się dobrze w tym swoim wiecznym milczeniu. A zastanawiałeś się nad tym, jaka jest tego przyczyna? Niektórzy nie lubią gadać bo tak, i to jest ok. Inni mogą się trochę bać reakcji. Trudno powiedzieć, jak Ci pomóc, bo nie wiadomo, z czego to wynika. Może jakieś takie stopniowe rozgadywanie się by pomogło? A jak rozmawiasz przez telefon albo komunikatory, to jesteś bardziej otwarty (po rozbudowanych postach na forum widzę, że pewnie tak;-))? Ja bym sobie na Twoim miejscu zadała dużo pytań i szczerze na nie odpowiedziała - dlaczego nie chcę rozmawiać z innymi? Z czego to wynika? Co czuję, kiedy próbuję? Dlaczego mnie to frustruje? No i najważniejsze - czy możesz zaakceptować to, że jesteś introwertykiem? A jeśli nie, to dlaczego? :-)
  10. O, mi też drzemka - a po niej jakiś taki spokój duszy i przekonanie, że już niedługo znowu będę szczęśliwa :-) I ten poziom lęku jakiś taki niższy dzisiaj.
  11. Może dlatego, że mało jest takich terapeutów? Ja własnie jestem po pierwszej sesji, psycholog zapytana wcześniej telefonicznie o stosowane metody powiedziała, że stosuje to, co jest potrzebne, ale osobiście jest zwolenniczką rozwiązań systemowych i terapii ericksonowskiej. I faktycznie, podczas rozmowy wyłapałam parę ericksonowskich pytań podsumowujących (kurde, miałam na studiach dużo zajęć psychologicznych, nie pozbędę się tego...). To wygląda mniej więcej tak, że ja coś mówię, a ona podsumowuje "czyli można powiedzieć, że w obecnej chwili nie ma w pani życiu niczego stałego, pewnego?" albo "czyli pani ojciec jest właściwie jedyną osobą z rodziny, którą panią wspierała?". Brzmi jak oczywistości, ale jak ja to usłyszałam, to doznałam szoku. Czym się różni ta terapia od poznawczo-behawioralnej? Podam na przykładzie zaburzeń lękowych (u mnie). P-B skupia się mocno na niwelowaniu skutków lęku wtórnego i pierwotnego, modyfikuje się pewne myśli jako rodzaj zachowań i dzięki temu ma się osiągnąć efekt. Uczę się "myśleć" pozytywnie, co ma mi pomóc zwalczyć lęk. I do tego momentu P-B może być skuteczna. Ericksonowska z kolei ma niesamowity stosunek do lęku - lęk tak naprawdę jest tutaj czymś dobrym, bo to on pokazuje, że psychika ma dosyć i to on wskazuje, w którym momencie dochodzi do kumulacji konfliktu. I właśnie - w tej terapii główny nacisk kładzie się na rozwiązywanie wewnętrznych konfliktów. Na tym żeby je odnaleźć, nazwać i znaleźć między nimi kompromis. To są konflikty w stylu "chęć bycia wolną" a "chęć zaspokojenia oczekiwań matki". Jeśli konflikty nie zostaną rozwiązane, dochodzi do pojawienia się reakcji w postaci lęku, kiedy organizm mówi "dosyć mam takiego życia!" Jeśli chodzi o zadania domowe, to nie wiem czy są - za wcześnie, żebym mogła powiedzieć, ale jak zasięgałam opinii nt. tej pani to dowiedziałam się, że ona nie robi żadnych zadań domowych. Ciekawa jestem, jak będzie dalej. Szkoda, że kolejna wizyta dopiero za 1.5 tygodnia
  12. Jeśli chodzi o koncentrację w pracy albo w nauce, żeby wykonać jakieś zadanie, to dobre są tzw. timebox. Nie wczuwałam się mocno w temat, ale mój chłopak to stosuje i mu pomaga. Idea jest taka że dzieli się aktywności i przeznacza na nie konkretny odcinek czasowy, np. 45 minut pracy i potem 5-15 minut przerwy. Jakoś tak. Kiedys robiłam coś podobnego i działało. W czasie wykonywania aktywności maksymalnie się koncentrowałam i czas szybko leciał, motywacją też była ta przerwa, która miała nastąpić. Tu więcej, ale po ang: http://en.wikipedia.org/wiki/Timeboxing http://en.wikipedia.org/wiki/Pomodoro_Technique (tutaj pracuje się w odstępie czasowym: 25 minut, przerwa 5 minut. Po 4 takich seriach, dłuższa przerwa - 15-30 minut, ale to tak naprawdę zależy od tego, co się robi)
  13. Źle, chyba źle, ale szczerze mówiąc, sama nie wiem. Nic już nie wiem. Mam ciągłą potrzebę widzenia się z chłopakiem, jak go opuszczam, chce mi się płakać i dostaję ataków paniki, więc łatwiej mi go nie widzieć wcale i nie myśleć o nim. Wcześniej tak nie było, to jest dosyć nowe uczucie, bo przez długi czas blokowałam przywiązywanie się do innych. Jego kocham od dawna, ale od paru miesięcy to jest takie jakieś chore uczucie, mam wrażenie że bez niego nie jestem bezpieczna, że czeka mnie coś złego.
  14. Czy ktoś może coś powiedzieć o tych paniach: mgr Anna Dolczewska-Samela (http://www.od-nowa.net/) dr n. med. Jolanta Rajewska Dostałam rekomendacje od znajomych, a opinii o nich niewiele, może ktoś ma jakieś doświadczenia? Terapia eriksonowska i możliwość pogadania przez 2h brzmi dla mnie zachęcająco...
  15. Tak sobie czytam te kłótnie i mam wrażenie, że głupio jest się spierać o to, która praca jest cięższa. Z tego właśnie bierze się to poczucie niesprawiedliwości, jakiejś krzywdy, ludzie się porównują i potem się na siebie złoszczą. Każdy ma inny punkt odniesienia i subiektywnie to postrzega. Gdy ostatnio byłam wykorzystywana przez pracodawców, to ich zdaniem moja praca to była sama przyjemność, relaks, więc skąd te problemy? A jak opowiadałam o tym znajomym, starając się zachować obiektywizm, to byli trochę zszokowani, że tak się daję wykorzystać. Moja koleżanka raz się na mnie obraziła, bo uznałam, że sześciogodzinna praca w przedszkolu jest cięższa niż to, co robią w biurach moi znajomi, bo oni zawsze siedzą na fejsie i mogę z nimi pogadać, a jak ja jestem z dziećmi to nawet telefonu przy sobie nie mam. Każdy woli myśleć że to, co robi, jest dużo bardziej ambitne, przydatne i trudne. Jeśli chodzi o to, czy w Polsce jest strasznie, to częściowo tak (jak ktoś chce założyć działalność - oj tak, zdecydowanie). Ale za granicą wcale nie jest dużo lepiej i dużo osób o tym nie pamięta. Wyjeżdżając za granicę często jesteśmy postrzegani jako niechciani imigranci zabierający miejsca pracy. Inaczej jest, jeśli ktoś jest wykształcony jako inżynier i jego posada jest wymagana, ale większość wyjeżdżających to chyba osoby bez wykształcenia albo z czymś mało przydatnym. I tak, myślę że moje zaburzenia lękowe nie pozwalają mi znaleźć pracy, mimo że mam bardzo dobre kwalifikacje. Myślę, że nie zrobiłam dobrego pierwszego wrażenia na rozmowach kwalifikacyjnych. Jedna pani wprost mi powiedziała "pani nie jest gotowa pracować". I miała rację, nie byłam. Teraz mam pracę tylko dlatego, że zaopiekowała się mną moja przyjaciółka i oddaje mi przysługę.
  16. Jesteś super silnym i wytrzymałym facetem, najważniejsze że szukasz pomocy i jesteś na nią otwarty - pamiętaj, że to wszystko po prostu lęki, które przejmują nad Tobą chwilową kontrolę, ale możesz sobie z nimi poradzić. I poradzisz sobie! Trzymam kciuki!
  17. Aurora002

    Perfekcjonistka

    :) Tak, długo się zastanawiałam co mam napisać, ale też chciałam się rozejrzeć, wiele wątków poczytałam. Ale regulamin czytałam tylko raz Właściwie to dzięki temu forum podjęłam decyzję (co było bardzo trudne, bo ostatnio nie jestem w stanie podjąć decyzji, co zjeść na obiad albo czy w ogóle jeść), że wstrzymam się z lekami. Mam wrażenie, że moja sytuacja *jeszcze* nie jest taka ciężka, mam wrażenie że raczej stoję na skraju, mam też wysoką motywację. Ale może tylko tak mi się wydaje. A boję się brania leków, boję się skutków ubocznych. Kiedyś się cięłam, więc to by się mogło powtórzyć, bo często jeszcze nawet teraz mnie kusi, ale się powstrzymuję. Ostatnio nie pocięłam się tylko dlatego, że nie miałam czym. Ojej, dziwnie o tym pisać na forum. Co do psychoterapeutki to tak, czytałam o tym, że może nie przypasować, że wtedy najlepiej zmienić, nie męczyć się z kimś, kto nie pomoże. Zobaczymy. Na pewno na forum napiszę, jak było :)
  18. Bo nie mógł zdecydować, z którą woli być i chyba oczekiwał, że ja zdecyduję. Albo, że jakoś się to rozwiąże.
  19. O, też byłam kiedyś z takim co to kochał, ale potem przestał, a potem dramat, bo kochał dwie naraz. Taki biedny. Ile to my razem przepłakaliśmy. Rozstanie się z nim to była jedna z lepszych rzeczy, jaką zrobiłam w życiu, ale potrzebowałam na to 1,5 roku.
  20. Ja wierzę! Ale chyba aż za bardzo, bo miłość warunkuje moje szczęście. I chyba uzależniłam się od swojego chłopaka
  21. Hej znacie w Szczecinie jakiegoś naprawdę dobrego psychiatrę/psychologa - mężczyznę? Może przyjmować prywatnie. Szukam kogoś dla brata, który ma 17 lat, lęki, i na razie zachęcam go delikatnie do tego, żeby się spotkał z jakimś specjalistą i z nim pogadał. Zależy mi na tym, żeby to była osoba naprawdę w porządku, zainteresowana. Brat się boi, że jak pójdzie do psychiatry, to każą mu brać leki albo będzie miał papiery że jest nienormalny - rozumiecie... Wydaje mi się, że łatwiej mu będzie z facetem, ale jeszcze go o to nie pytałam.
  22. Aurora002

    Perfekcjonistka

    Dziękuję za odpowiedzi. Psychoterapii jeszcze nie podjęłam, to dosyć świeża sprawa. Koleżanka poleciła mi pewną osobę, ale ta pani jest na urlopie, więc czekam aż wróci. Nie chcę szukać w ciemno. Przyjmuje prywatnie. Poza tym zakupiłam dwie książki na temat lęków, jedną przerabiam, bardzo mi pomaga - 'Lęk i fobia' Edmunda Bourne'a. Przede wszystkim uświadomiła mi, że sobie nie wmawiam swoich problemów, że to nie jest histeryzowanie, że to faktyczny problem, na który cierpi wiele osób. Myśl, że nie jestem w tym wyjątkowa jest w jakiś sposób uspokajająca. Czasem mam wrażenie, że autor doskonale zna całe moje życie, niektóre słowa, które przytacza, brzmią identycznie jak te myśli w mojej głowie. Na razie ćwiczę oddychanie, zmuszam się do aktywności fizycznej, wypisuję przykłady mowy wewnętrznej. agusiaww, dziękuję za miłe słowa. To ciekawe co napisałaś - "mimo że chorujesz", bo zastanawiam się, czy mogę tak to nazwać? Czy mogę powiedzieć, że jestem chora? Czy to jest po prostu pewien problem? Jak napisałam wyżej, z początku temu wszystkiemu zaprzeczałam, uważałam że to sobie zmyślam, ale to co czuję, to chyba jednak jest prawdziwe.
  23. Aurora002

    Perfekcjonistka

    Cześć. Lubię pisać, więc chciałam opisać siebie. Historia pewnie taka, jak wiele innych. Mam 27 lat i zaburzenia lękowe. Całe życie bałam się czegoś, nie potrafiłam poradzić sobie ze swoimi emocjami, tłumiłam wiele rzeczy i odsuwałam na bok swoje potrzeby, wmawiałam sobie że jestem niewiele warta, że zasługuję na pogardę. W końcu doszło do punktu kulminacyjnego, podjęłam się dwukrotnie pracy, gdzie moja ugodowość i chęć zaspokojenia potrzeb innych została brutalnie wykorzystana (m.in. przez pracę po 12h dziennie) i pękłam. Hiperwentylacja, drgawki, kołatanie serca, zawroty głowy, bezsenność i niewyobrażalny lęk przed tym, że muszę wstać i robić dalej to, do czego się zobowiązałam. Uwolniłam się od tamtej sytuacji, ale objawy nie minęły. Zaczęłam mieć wybuchy złości, stany stagnacji, kiedy leżałam w łóżku i zwyczajnie bałam się z niego wyjść, straciłam zdolność decydowania o czymkolwiek. Wtedy odkryłam, że to były ataki paniki, że istnieje zaburzenie, do którego idealnie pasują moje objawy. Poszłam na pierwszą wizytę do psychiatry, który kompletnie nie interesuje się pacjentem, przepisał mi leki i siema. Za namową chłopaka i przyjaciółki postanowiłam nie brać tych leków i postawić na psychoterapię, bo lekami nie zmienię swoich chorych przekonań. Moje chore przekonania wzięły się prawdopodobnie z trudnej sytuacji rodzinnej. Gdy miałam 10 lat, u mamy zaczęła się rozwijać neurodegeneracyjna choroba genetyczna. Objawy choroby jeszcze wtedy nie przeszkadzały jej w funkcjonowaniu i opieką nade mną i dopiero co narodzonym bratem, ale depresja, w którą popadła, już tak. Straciłam bardzo silną więź i nie potrafiłam poradzić sobie z natłokiem negatywnych emocji, które mnie opanowały. Potem przez lata rozwijałam w sobie poczucie winy za to, że jestem niewdzięczną córką, że jestem wredną gówniarą, że krzyczę na rodziców. Potem poczucie winy za to, że uciekam z domu na studia, a przecież mam chorą matkę i powinnam się nią zajmować. Potem ktoś uświadomił mi, że ta choroba jest genetyczna i mam 50% szansy, że na nią zachoruję. Nie będę ukrywać, że myślę o tym niemal codziennie. Jak rzut monetą. Reszka - jesteś zdrowa. Orzeł - przegrałaś. Niedawno dowiedziałam się, że u mojego młodszego brata (teraz 17letniego) też pojawiły się zaburzenia lękowe. Chłopak ma fobię szkolną i od 2 miesięcy nie był w szkole, boi się wstawać z łóżka, boi się ludzi, ciągle chce płakać. Jak radziłam sobie do tej pory? Kontrolowałam wszystko. Byłam idealna. Chciałam pokazać rodzinie i sobie, że może i jestem wredna, ale przynajmniej inteligentna. Studiowałam w pewnym momencie 3 kierunki. Często miałam stypendia naukowe. Wyjeżdżałam do innych krajów na konferencje, staże i wymiany studenckie (nie, nie po to, żeby chlać). Umiem dobrze gotować, w moim domu jest zawsze czysto, dobrze się ubieram, dobrze wyglądam, biegam, mam mnóstwo przyjaciół i wzbudzam sympatię u innych. Chociaż właściwie to powinnam użyć czasu przeszłego, bo od dawna już tak nie jest. Przestało mi zależeć. Może to i dobrze, bo zrewidowałam swój system wartości i przekonałam siebie, że nie muszę być we wszystkim najlepsza. Z drugiej zaś strony źle, bo zrobienie czegokolwiek, co kiedyś sprawiało mi przyjemność, teraz wymaga ode mnie przełamania gigantycznego oporu. Moim marzeniem jest tak naprawdę być znowu szczęśliwą. Śmiać się, cieszyć się, być radosną i wesołą. W taki beztroski sposób. Od 4 lat mam anhedonię i nawet ukończenie studiów na bdb nie sprawiło, żebym poczuła coś więcej, niż zwykłe zadowolenie. Ledwo co.
×