Skocz do zawartości
Nerwica.com

Aurora002

Użytkownik
  • Postów

    2 346
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Aurora002

  1. Drogi Kajetanie, wygląda na to że najlepszą opcją jest pójście do psychologa i zastanowienie się wspólnie z nim, jakie wydarzenia z Twojego życia wywołują w Tobie lęki.
  2. Najgorsze to są ataki które przychodzą po dłuższej przerwie, człowiek sobie myśli że może mu się już udało.... a tu jebs! i nagle z głowy uciekają wszystkie teorie jak sobie radzić z atakiem, nic się nie pamięta tylko się spada w lęk. Można fajnie teoretyzować na forum, ale potem ogarnąć to nocą... echhh...
  3. Hej, myślę że dobrze zrobiłeś. To był krótki związek, jeśli zaangażowałbyś się w rolę osoby wspierającej, mógłbyś tego nie udźwignąć. To jest naprawdę trudne. A choroba tego typu charakteryzuje się niską samooceną, ciągłym poczuciem winy. Powiem Tobie, jak to wygląda z perspektywy osoby, która ma problemy - jestem w związku od ponad 5 lat i tylko dlatego myślę sobie, że mój chłopak *raczej* mnie nie zostawi, wiedząc jaki mam problem. Łączy nas wiele, dlatego wiem, że będzie mnie wspierał i że mogę mu szczerze powiedzieć, co czuję. I oczywiście przeżywam cały kalejdoskop emocji - od histerycznej potrzeby bliskości do nienawiści wręcz, czasem mam ochotę mu napisać, że chcę się pociąć, albo umrzeć; ale nie robię tego, chociaż nocą często dostaje ode mnie "ciekawe" smsy. Przy czym uprzedziłam go, że tak będzie. Że będę płakać bez powodu. Że będę wściekła. Tylko że ja jestem w trakcie leczenia, mam psychoterapię i wiem, że to wyleczę, a on mnie w tym wspiera. I wie, jak się w pewnych sytuacjach zachować. Zna mnie też na tyle długo że nie pomyśli sobie, ale ze mnie wariatka, ale że jestem dla niego wartościową osobą. A ja oczywiście mam lęki przed tym, żeby go angażować, przed tym, że da sobie siana i pójdzie, często mam myśli żeby w ogóle z nim zerwać bo denerwuje mnie w nim dużo rzeczy, a potem stwierdzam że to głupie. Dlatego widzisz, dla kogoś na początku, kto nawet nie wie jak to jest być w związku z osobą z problemami, mogłoby to być naprawdę trudne. Rozumiem, że masz dużo wątpliwości i nie rozumiesz, dlaczego pewne rzeczy się zadziały... natomiast dla mnie jej zachowanie jest, no... sensowne. Może nie powinieneś tak drążyć - możliwe że ona sama nie zna odpowiedzi, takie prawdziwe odpowiedzi zyskuje się dopiero w procesie terapii, a to co jej się teraz wydaje, że było przyczyną zerwania, to może być jakiś błędny schemat w głowie.
  4. Czy mimo nerwicy lękowej zdarza Wam się nadmiernie przeżywać emocje pozytywne? Jak sobie z tym radzicie? Ostatnio miałam ostry atak lękowy... właśnie po tym, jak pozwoliłam sobie na radość. Miałam cudowny dzień - udało mi się poprowadzić terapię, spotkałam się z nowym dzieckiem, same przyjemności, dzień pod znakiem sukcesów, pod wieczór leżałam na podłodze, puszczałam sobie bańki mydlane i słuchałam muzyki. Myślałam wtedy, że sobie cudownie radzę. Tydzień bez ataku paniki, zniknął trwały lęk. No wspaniale po prostu. A potem nie mogłam spać i nie mogłam zrozumieć jak, mimo pozytywnego zmęczenia, wciąż jestem przytomna. Po dwóch godzinach dostałam pierwszego ataku który był tak niespodziewany i szokujący, że resztę nocy przeżyłam w strachu. Od dwóch dni przeżywam niesamowity lęk. W nocy płaczę, tęsknię nie wiem za czym. Nie widzę źródła ani przyczyny - wszystko jest naprawdę pozytywne. Rozchorowałam się. Milion telefonów z pracy (która teraz się rozkręca) i nie potrafię się w tej ekscytacji uspokoić. Ostatni pozytywne emocje wyczerpują mnie bardziej niż negatywne. Uczę się, jak zmieniać sposób myślenia, gdy dopadają mnie negatywne myśli - wychwytuję błędne przekonania i próbuję ( z różnym skutkiem) je modyfikować. Ale co zrobić z pozytywnymi???
  5. no u mnie relaksacja pogłębia czasem stany lekowe :-P a oddychanie e tam, niewiele daje. Też tak sobie myślałam jak Ty, nerwa, ze konfrontacja powinna być ważniejsza niz ucieczka ale to zależy. Jeśli lęk jest spowodowany przez jakieś błędne przekonanie, to pozbycie się tego przekonania bedzie czymś w rodzaju chwilowego rozprawienia się z nim. Można sobie pooddychać, można pomyśleć - nie mam czasu na panikę! i nie bedzie to ucieczka, no bo przecież konfrontujesz się z tym, mówisz coś temu lękowi! A potem można do danej sprawy wrócić, juz na chłodno. I to jest lepsze rozwiązanie. Jednym z moich błędnych przekonań jest to, ze muszę wszystko zrobić natychmiast. Kurde, ale to utrudnia życie :) teraz ucze się, ze problemy moge odłożyć na później
  6. Aurora002

    Cześć

    Cześć :)
  7. Dla mnie troll. Na tym forum pojawiają się trolle?
  8. Ja widziałam śliczną dziewczynę opalającą się topless we Francji, pozazdrościłam. Ale w sumie nie chciałabym, żeby gapili się na mnie wszyscy przechodnie - biorąc pod uwagę, jak wielu mamy tramwajowych ocieraczy, świadomość o czym myślą budziłaby we mnie odrazę.
  9. Aurora002

    Witam...

    Doroto, świat może być również przyjazny dla szarych myszek :) Nie trzeba być przebojowym, aby czerpać z niego to, co piękne. Można spokojnie i refleksyjnie podchodzić do tego, co przynosi nam życie. Szczerze mówiąc, mi się już znudziła przebojowość Rozumiem, że ze względów finansowych nie możesz sobie pozwolić na psychoterapię. Faktycznie, to trudne, ale żeby czekać rok na NFZ? Nie wiedziałam, że aż tak ciężko. Co do tego "efektu leczniczego" to wydaje mi się, że nie osiągniemy go, nie trzęsąc mocno swoim życiem :) Twoja psycholożka Cię wspiera, utrzymuje w dobrym nastroju, my na forum też tak możemy, wspierać się i pisać miłe słowa. Można brać leki, żeby nie czuć tak wiele. Ale wydaje mi się, że jeśli faktycznie chcemy zmienić swoje życie, to musimy zmienić najpierw to, co tkwi w nas głęboko... a czasem jest to baaardzo nieprzyjemny proces
  10. Natiii, jak daleko masz do tego miasta i terapeuty? Kilkadziesiąt kilometrów, czy kilkanaście? A co z jazdą autobusem, czy jest równie stresująca? Może jazda w godzinach, gdy nikt niemal nie podróżuje? Czy nie ma kogoś w rodzinie, kto mógłby Cię podwozić? Nie przekreślałabym od razu terapii, te lęki skądś się biorą, jeżeli powodem nie są jakieś biologiczne przyczyny, które można zbadać u lekarza, to będzie to spowodowane jakimiś oporami w psychice. Piszesz, że wiesz skąd się to wzięło i dany problem masz już za sobą. Czy na pewno? Ty tak twierdzisz, ale może tak nie jest? Może jest tam coś jeszcze, coś z czego nie zdawałaś sobie sprawy? Jeżeli ten problem wciąż rzutuje na Twoje życie, to znaczy że go nie rozwiązałaś w pełni, może to stłumiłaś, oddaliłaś, zignorowałaś, ale to nie jest wyjście. W mojej opinii leki nie wyleczą lęków, tak samo myślę że takie tłumienie lęku poprzez relaksacje itp. jest wyjściem na chwilę, na teraz, ale potem lęk wróci. Co do terapii online, nie wiem czy na forum jest jakiś wątek na ten temat, ale warto zainteresować się tematem, wydaje mi się że niektórzy psychologowie oferują konsultacje przez Skype, może jest to możliwe. Poszukaj.
  11. Aurora002

    Witam...

    Cześć, dobrze że tu przyszłaś, że szukasz pomocy :-) Czy zamierzasz też iść do psychologa? Psychiatra może przepisać Ci leki, żebyś czuła się dobrze, ale może warto byłoby przepracować te emocje z jakimś psychologiem? Możesz osiągnąć bardzo wiele :-)
  12. To problem z podróżowaniem czy z towarzystwem cioci? Czemu chciałaś wrócić? Czego się bałaś?
  13. Co do b12 - 100mcg nie wchłania się od razu, są teorie ze zawsze wchlona się tylko 3mcg maksymalnie (niezależnie od dawki) albo wchlonie się 5%. Możesz spokojnie brać 100mcg. Też biorę i sledze temat suplementacji b12 ze względu na dietę (nie dostarczam jej w pożywieniu) i dużo osób które suplementuje 10mcg (i nie czerpie b12 z pożywienia) ma niedobory. Niektórzy biorą 1000mcg albo 5000mcg raz na tydzień. Musosz jednak wziąć pod uwagę, ile tej witaminy czerpiesz z jedzenia.
  14. Aurora002

    Perfekcjonistka

    Arasha - 150 zł. W Poznaniu. Myślę ze to swietna cena, inni chcieli niewiele mniej lub tyle samo za 45 minut. Moja psycholożka twierdzi, ze w 45 minut nie ugryzie się problemu, nie lubi inaczej pracować.
  15. Natii, no to jest taki stale odczuwany poziom lęku, mniejszy lub większy - osobiście nie lubię go bardziej niż ataków. U mnie poza ciągłym niepokojem/ przygnębieniem/ rozdrażnieniem jest somatyczny ból głowy albo gula w gardle. No i se żyję z tym. Niwelując to trzeba pracować nad lękiem. Jeśli chodzisz na terapię, to dojdziesz do tego. Kiedyś zniknie, jak zyskasz pewność siebie, nauczysz się zmieniać przekonania. A tak, to nie da się go czymś zająć. Niektórym pomaga medytacja, jakieś techniki relaksacyjne. Mi pomaga bardzo silne zaangażowanie się w jakąś aktywność, ale to się wiąże z wysokim kosztem energetycznym i większym ryzykiem, że dostanę ataku paniki pod koniec dnia. Chodzisz na terapie?
  16. Aurora002

    Perfekcjonistka

    Dlaczego? Bo mam błędne przekonanie, że będąc "miłą", "dobrą", "odnoszącą sukcesy" zyskam ich akceptację i miłość. Tak, pracuję nad tym, zmieniam to w sobie - ale do tej pory duża część mojego życia była dyktowana tym, czego by pragnęli moi rodzice, żeby być ze mnie dumnymi, żeby mnie kochać. I nawet jak wydawało mi się, że buntowniczo mam ich w d***, to i tak robiłam wszystko, by budzić podziw otoczenia. Dlatego teraz schizuję. Czy to ja chcę być niezależna, czy to mój ojciec chce żebym była niezależna? Czy chcę opiekować się innymi, czy chcę pokazać matce, że chociaż nie opiekuję się nią, to opiekuję się resztą świata i jestem "ta dobra"? To jest tego rodzaju powalone myślenie. To nie jest takie dosłowne, że mama mówi "zrób ze swoim życiem to" i ja tak robię; to się dzieje na głębszym poziomie, z którego nie zdaję sobie sprawy. Fajnie byłoby to olać, ale psychika mi nie pozwala, bo to generuje lęk. Robię coś, czego nie chcę. I teraz szukam, co to takiego jest. Dzisiaj jestem w trochę lepszym stanie psychicznym, wczoraj byłam zrozpaczona, stąd te rozmyślania. NN4V, mam do Ciebie pytanie. Widujesz swoich rodziców? Spotykasz się z nimi?
  17. Kosmostrada, z tym jak Ty to opisujesz, to ja się zgadzam. Też jestem tego świadoma. I ja się tym kieruję w swojej pracy nad sobą. Ale jak ktoś mówi, że te wszystkie emocje i popadanie w nie (bo mój lęk tym jest - intensywnie odczuwanymi emocjami) - że to jest tracenie życia na głupoty... no sorry... To co napisała xzjemciex to jest niemal dokładnie to, co słyszałam od swojej matki przez całe życie. I nie, nie pomogło, wręcz przeciwnie - nie akceptowałam negatywnych emocji, nie pozwałam sobie na "użalanie się", żyłam bez litości innych. A teraz zmieniam przekonania i uczę się że mam prawo do smutku, bo to jest mój smutek. Jeśli komuś to zatruwa życie - trudno. To jego problem. To jest emocja, ludzie mają emocje. Mam prawo do tego cholernego smutku! Rozumiem xzjemciex, że chciałaś zwrócić uwagę na to, że sami kreujemy swój los i tylko my jesteśmy odpowiedzialni za siebie. Racja. Tak to trzeba było nazwać :) Twój dalszy post brzmi już lepiej. Po prostu słowa, których użyłaś w pierwszym poście, moim zdaniem nie pomagają. Mogą raczej zirytować.
  18. Aurora002

    Perfekcjonistka

    Jak odkryć to, co się naprawdę lubi? Teraz mam wiksę i wszystko rozpatruję pod kątem tego, co jest potrzebą moich rodziców. Czy realizuję moje potrzeby, czy potrzeby ojca? Czego naprawdę chcę? Co chcę osiągnąć w życiu? Jak się tego dowiedzieć?
  19. Aurora002

    Perfekcjonistka

    Jestem po kolejnej wizycie. Przygnębiona rozgrzebywalysmy dzieciństwo, to było tak nieprzyjemne ze juz czuje niechęć na myśl o kontynuacji tego... Czuje się jak sinusoida, raz mam w sobie złość na rodziców, innym razem smutek, potem obojętność. Psycholożka sprawiła ze nieco inaczej spojrzałam na swoja matkę, ze zobaczyłam w niej osobę, która miała pewnie swoje oczekiwania i wyobrażenia na temat córki, ktore ja spelnialam do pewnego momentu. I nie potrafiła zareagować na zmianę. Raczej nie usprawiedliwia jej to w moich oczach, ale czuje ze moja nienawiść do niej zmalała. Mam wrażenie, ze przez dwa tygodnie przekroczylam niesamowite odległości w swoim dotychczasowym myśleniu, chociaż dalej nie wiem nic i nie rozumiem nic.
  20. Dawaj znać jak idzie z mama. Psychoterapia na pewno się przyda, terapeutów można zmieniać, jeśli ktoś Ci nie pasuje, nie musisz z nim sie męczyć.
  21. alu Myślę, że to jest tak, jak napisała nerwa. Ja sobie przerobiłam wszystkie poszczególne dolegliwości i uświadomiłam sobie że wszystkie są objawem paniki. Czyli są wytworzone przez moją głowę. I uświadomiłam sobie, że to mnie nie zabije. W pierwszym momencie ataku jest panika, owszem, ale po chwili ogarniam się i myślę "ok, mogę to przeżyć" i znika, jak pisałam. Ważne jest żeby przemyśleć, co się właściwie najgorszego może stać. No bo już miałaś te ataki, prawda? Być może Twoi bliscy już je widzieli. Wiesz, co się zdarzy. Lęk przed wymiotowaniem jest paskudną rzeczą, ale chyba pomóc może jedynie, jeśli pomyślisz sobie - ok, najwyżej zwymiotuję (nie wiem czy w tym lęku faktycznie dochodzi do zwymiotowania i jest to lęk wtórny, czy też to zwymiotowanie to jest takie w sferze domysłów?). Może piszę głupio, jeśli tak to przepraszam, nie wiem jak ten lęk wygląda. W każdym razie mi taka akceptacja lęku pomaga. I jak powtarza ciągle moja psycholożka "trzeba nauczyć się żyć z lękiem", co mnie trochę złości, ale w sumie to paradoksalnie pomaga.
  22. Przeczytałam pierwszy i ostatni temat tej dyskusji i nie zastanawiam się nad tym, jak to się rozwinęło... xD W każdym razie - wtrącam swoje trzy grosze w kwestii letniego ubioru - można mieć lekkie fajne ciuchy, które będą zakrywać ciało, a nie będzie w nich gorąco. Polecam szarawary (moja miłość) albo długie spódnice. Ja nie lubię bardzo lata i tego skąpego ubierania się, bo lubię się stroić a teraz nie mogę Ale nie mam problemów z pokazywaniem się.
  23. B12 to ważna witamina więc ja bym zadbała o jej odpowiedni poziom. Magazynuje się w organizmie więc wystarczy że będziesz łykać tabsy przez miesiąc i ok. Albo zastrzyki, jeśli jesteś zapisany w prywatnej przychodni (na NFZ Ci nie dadzą). Raczej dużo brakuje Ci do górnej granicy, więc sobie nadmiaru nie zrobisz.
×