Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szubidka

Użytkownik
  • Postów

    398
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Szubidka

  1. Huśtawka - Dzięki, za pocieszające słowa, może rzeczywiście, nie regres tylko spadek formy przez stres i pogodę. Chyba rzeczywiście tak jest a ja się dałam sobie samej nastraszyć. Nie można patrzeć na życie jako schody do sukcesu tylko jak na drogę gdzie czasem idzie się trudniej. Jestem z Wawy i mam 30 lat. A Ty? Jesteś w Polsce? Dzięki Izzie, tak, dokładnie tak jak opisujesz. Żeby coś zdziałać nie mogłam sobie pozwolić na odczuwanie zmęczenia, zniechęcenia itd. i kiedy jest mi teraz ciężko to odbieram to jako klęskę i w ogóle nie wiem co się dzieje. To jakbym była robotem i się wkurzała, że nie działa. Dziękuję Dziewczyny za pomoc w ogarnięciu tego umysłem :) Conessa - ja też dużo piszę, analizuję sytuację na papierze potem wywalam, idę biegać ale teraz za zimno, dzwonię do Mamy i staram się przeczekać do terapii. W lekko lepszych momentach staram się jak najszybciej z kimś umówić na rozrywkę typu rolki, kino itd.
  2. Wydaje mi się, że widziałam ja wczoraj w innym wątku. Może tutaj chwilowo nie zagląda? Huśtawka, to się objawia tym, że od około 2 lat już było dość dobrze, dbałam o siebie, osiągałam sukcesy, potrafiłam dążyć do celów, miałam wysoką średnią i stypendium, czułam się atrakcyjnie, dostałam 2 prace na poziomie i z dobrą pensją. Byłam na pewno pogodniejsza. A regres wygląda tak, że siedzę w domu, nie mogę się zmusić żeby pójść wcześniej spać, wydaje mi się że zbrzydłam, boję się że nie zdam dyplomu, wypisałam się ze sportu. Jakiś czas temu miałam psychozy, jedna półkula mózgu mówiła: oni się z ciebie śmieją, namówili się, a druga: nie, to jest raczej nie możliwe - co się z Tobą dzieje?? Zaczęły wypadać mi włosy, pojawiły się lęki, poszłam do psychiatry po leki. Odczówam to jako regres bo już sobie radziłam, zarabiałam pieniądze i miałam realne fajne cele. A teraz jakby mi ktoś nogi podciął. Biorę pod uwagę, że mogłam się bardzo wystraszyć np. dyplomu, tego że Babcia idzie właśnie do szpitala bo ma raka, tego że Mama stała się bezrobotna i sobie nie radzi etc. etc. i próbuję stać się znów dzieckiem, co nic nie musi. Moja t. też jakby nie zwraca na to uwagi tylko mówi: wróciłaś do rodziny - to bardzo dobrze. -- 28 gru 2014, 16:53 -- Dzięki Dziewczyny za odpowiedzi, że u Was tez tak było. To daje nadzieję, że nawet po przejściach psychotycznych nadchodzi progres. Już się nie użalam tylko ogarniam :) Caramel Rose - mam tak jak Ty z tymi randkami i też bym się bała. Można iść i potraktować ją jako trening, przyzwyczaić. Trzymam kciuki za pójście. To tylko jedna randka, potem można się nie odezwać
  3. I czułaś potem krok do przodu? Kucze bo mi się wydaje, że mam pierwszy raz od 4 lat taki regres i byłam przestraszona - co się dzieje, czy ja wszystko tracę, co się stało z tyloma latami terapii - ale może musi byc ten skok w tył, żeby przyszedł skok w przód? Uczepiłam sie tej myśli, jak głupia ale szukam wytrychu w tym systemie, to jakby być pod taflą lodu i szukać przerembla. Conessa jak się w ogóle dzisiaj czujesz? W nocy miałaś koszmary, ja też miałam dziwny sen i ktoś jeszcze z forum miał koszmar. Może taka noc była.
  4. Ok, więc usłyszałam ostatnio od kolegi, że jestem atrakcyjna i że jest egoizmem trzymać takie ciało tylko dla siebie. To bardzo bardzo miłe. Szkoda tylko, że żaden mężczyzna do mnie nie zagaduje :/ Dalej podobałam sie pewnemu robotnikowi, który krzyczał za mną ładna pani i ooo losie słodki ;D Od dziecka, że zdolna i inteligentna ale wiadomo, z problemami. Dalej, że mam wielki talent. Czasem, dość rzadko ale jednak pamiętam, że jestem fascynująca choć wolałabym być zwyczajna i bliska ale dobre i to. Poprawił mi się humor :)))
  5. Cześc Dziewczyny :) Czytam dalej artykuły i znalazłam coś ciekawego o leczeniu [z dobrego artykułu napisanego przez osobę, która leczy borderów]: "Podsumowując można stwierdzić, że to co jest kwintesencją procesu terapii, to swoiste gubienie się i ponowne odnajdywanie swojego znaczenia. Gubienie się w pograniczu (psychozy i nerwicy, medycyny i psychologii, psychiatrii i psychoterapii) i znajdywanie się w coraz większym stopniu. Ale proces ten jest bardzo trudny, żmudny i obciążający. Jednak pacjenci z pogranicza, jak mało kto, są skłonni szukać naprawdę dobrej terapii, ponieważ nie znoszą stanów rozmycia, pomieszania i pogubienia, jakich dotychczas doświadczali. Ta determinacja jest niezwykle istotna w terapii, podobnie jak gotowość uznania swoich i czyichś granic." http://psychiatria.mp.pl/zaburzenia_osobowosci/show.html?id=77329 To taka huśtawka, nomen omen w tej terapii. Jest craz lepiej, potem regres [pogubienie] bardzo trudne [mam to teraz], a potem krok do przodu. Po każdym regresie jest większy krok do przodu. Tak to zrozumiałam i taką mam ogromną nadzieję, że po to jest mój regres teraz, żeby potem mógłbyć progres. Czy któraś z Was się z tym zetknęła podczas swojej terapii?
  6. Ja tak robię, że kiedy już nie mogę wytrzymać, czuję się bardzo źle i mam chaos oraz wiem, że nikomu nie mogę tego powiedzieć bo zwyczajnie nie wytrzyma i odejdzie ode mnie, to napisuję wszystko na kartce. Właśnie tak jak liptint stawiam sobie pytania i odpowiadam na nie. Np.: Co mnie teraz stresuje? I wymieniam. a Potem, czy mogę usunąć któryś ze stresorów? No to skreślam. A potem: sposoby radzenia sobie z obecną sytuacją: i wymieniam. A potem cele, które chcę osiągnąć? Albo co mnie denerwuje? Itd. Czasem klnę na papierze, wyklinam niektórych ludzi itd. Ale potem to wszystko wyrzucam. Nie chcę do tego wracać, do tych emocji. To doraźna pomoc, wentyl bezpieczeństwa. Chyba sama na to wpadłam ale nie pamiętam.
  7. Izzie - nie, swoją pracę wykonywałam bardzo dobrze, raczej miałam problemy z integracją i kontaktowaniem się z ludźmi oraz napiętą twarzą, że tak powiem. Moje humory widać po mnie, mimo że staram się nimi nie dzielić, czasem nawet o nich nie wiem, a ludzie je widzą i źle się czują jak siedzę np. naburmuszona. Hehe może za jakiś czas wiek emocjonalny podskoczy nam do realnego, może tak etapami 2 lata to połowa tego co ja. Czujesz, że już kończysz terapię? Ja jeszcze na pewno nie, narazie robię dyplom. Jak go ogarnę to pracę a potem chciałabym mieć chłopaka ale tak szybko to nie idzie Huśtawka - aha, rozumiem, było by super gdyby Ci się udało, jeśli widzisz w tym swoją szansę. Warto o nią walczyć, może ktoś z przyjaciół mógłby się zaopiekować małą? Albo jej tata? Miesiąc to nie jest dużo, można to potraktować jakgdyby trafiła Ci się jakaś "zwyczajna" choroba i musiała byś iść do szpitala. To sie zdarza, taka przerwa. Caramel rose - miałam tak jak jakis czas temu, zakochałam sie w kimś, uprawiałam sport, chodziłam do szkoły i pracowałam. I wpadłam w taki ciąg jakiś emocjonalny, że wieczorami miałam tak jak piszesz, walenie serca i dostawałam kręcka, umiałam zrobić wszystko, pogodzić ze wszystkim, 300% normy. Żeby zasnąć musiałam np. zwieszać głowę z łóżka bo myslałam, że to serce wyskoczy mi z klatki piersiowej. Nie wspominam tego dobrze.
  8. Izzie - u mnie też Bpd wypisz wymaluj, naszczęście sporo właśnie atoagresji zewnętrznej już za mną. Teraz jakby sabotaż wewnętrzny - np. teraz postrzegam siebie jako człowieka bardzo trudnego, który nie dawał sobie rady w pracy. A to nieprawda, np. w jednej z prac, z której sama odeszłam szef był zdziwiony, chciał żebym została i mówił, że chciał mi dać cały etat. Tak patrząc z boku to jakby faza samoużalania się. Dzięki :) Chętnie poczytam strony o Bpd, im więcej wiedzy tym umysł spokojniejszy. Tak, coś może być w tym "nie, nie jest jeszcze ze mną dobrze, jeszcze musi się Pani mną zaopiekować". Znam to też u siebie. I kilka razy słyszałam o nagłym pogorszeniu się stanu pacjentów z nerwicą przy zbliżającym się końcu terapii. Ja np. ostatnio starałam się zamienić znów w 15-letnie dziecko i schować przed światem hehe a tu nie ma jak. A ile czasu chodzisz na terapię? Pewnie już wcześniej pisałaś ale przepraszam, nie mogę sobie przypomnieć. Huśtawka - bardzo Ci współczuję, to trudna sytuacja mieć problemy ze sobą, mieć córkę i rodzinę tak daleko. Dobrze, że masz stałą pracę i to forum. Czemu AA jest nie dla Ciebie? Jeśli chwilowo nie ma innej rady może warto się przemóc? Piszesz o zamknietej kilinice nerwic? Jeśli tak, to z tego co wiem nie przyjmą dopóki nie przejdziesz leczenia od uzależnienia. Skapną się szybko. Chodzi o to, że terapia nie będzie działać jeśli będziesz zatruwać się alkoholem. Nie chciałabym się jednak wymądrzać, wiem, że czasem bywa tak ciężko, że trudno cokolwiek zrobić.
  9. Nie nadążam z odpisywaniem na poprzedniej stronie jest mój post do Conessy i Huśtawki. Izzie, fajnie, że znalazłaś w sobie taką motywację do działania, jakby wytrych w systemie to "na przekór" terapeutce i to w tak trudnej chwili. Podziwiam Cie za to, że się nie poddałaś. Moja T. na ostatniej grupowej powiedziała do kogoś: ilu terapeutów tyle diagnoz jednej osoby, i nie ważne co oni mówią, ważne co sam czujesz, że jest prawdą. Niezły unik po tym jak zwaliła mi niebo na głowę ) ale postaram się sama określić co myślę o tej sytuacji i co chcę osiągnąć. P.S. dzięki za link do psychiatriapolska.pl, przeczytałam tam przed chwilą artykuł o tym, że Bpd tłamszą również pozytywne emocje, czyli te których łapie się zdrowy człowiek, żeby dobrze funkcjonować, dobrze się rozwijać i zwlaczać złe nastroje. Można coś z tym zrobić :)
  10. Conessa odpiszę tak na szybko, ja też to mam, że wydaje mi się, że "inni" lepiej się dogadują a ja jestem poza, z boku. Może tak nie jest tylko chwilowo się tak wydaje. Załużmy, jak serotonina skręciła w złą uliczkę huśtawka, chyba dobrze by było zdiagnozować się dobrze, wtedy chociaż jedna rzecz pewna i można podjąć jakieś próby rozwiązania. Wiem też, że jak starałąm się dostać do Kliniki Nerwic to musiałam przejśc testy na alkoholizm, gdyby wyszło, że jestem musiałąbym najpierw pójść na terapię AA, i dopiero potem leczyć nerwicę [czyli jej hiper wersję - borderline]. Próbowałaś chodzić na terapię AA? Pewnie tak, ale pomyślałam, że zapytam.
  11. Huśtawka, mam stwierdzony borderline przez lekarzy z Kliniki Nerwic, byłam tam na intensywnej terapii 4 lata temu. Wystawili mi opinię przy wypisie w postaci numerka, sprawdziłam co to znaczy w necie i zapomniałam, wymazałam. Dopiero 2 miesiące temu terapeutka powiedziała mi osobiście i dopiero do mnie dotarło. Mam większość z "objawów" bordera, tzn naszczęście większość takich zewnętrznych jest już przeszłością. A sprawdzałaś sama np. z Wikipedią czy kryteria bordera u Ciebie występują? Masz rację, pokazałaś to z innej perspektywy, że jest to sytuacja na którą mamy wpływ, że można ją kształtować. Mogło być gorzej. Dzięki, że to napisałaś :)) -- 27 gru 2014, 18:07 -- No właśnie, to masakra tak usłyszeć. Przez całą terapię wierzyłam, że będę normalna a nawet zdrowsza od najzdrowszych bo nauczę się jak szanować ludzi, jak dobrze żyć, jak nie popełniać głupich błędów. A tu nagle diagnoza border + już zawsze będziesz trudna. Teraz ciężko znaleźć w sobie motywację, skoro "i tak będzie raczej kiepsko". Ale ok, to moja terapia i sama muszę znaleźć w niej sens a nie czekać aż terapeutka będzie miła :/ Ogólnie zawdzięczam jej wszystko co mam więc postaram się nie wyciągać pochopnych wniosków. Co do tego co powiedziała Ci Twoja to szok i niedowierzanie. Rozumiem, że można się poddać ale po co mówiła tę drugą część o satysfakcji?? Dobrze, że na dobre wyszło, że znalazłaś potem coć o wiele lepszego. Terapeuci to też ludzie ale powinni zawsze być delikatni, ich słowa są przecież takie ważne dla pacjenta.
  12. O cholercia, przepraszam, cytowałam Yvonne a ona cytowała w tym poście Ciebie i coś musiałam źle kliknąć. Tak, zgadzam się, że nie można się usprawiedliwiać. Coś mi się wydaje, że w złym momencie dowiedziałam sie o Bpd. Miałam załamanie z psychozą przez bardzo silny stres i trudne wydarzenia i w trakcie tego dowiedziałam sie o Bpd, więc wpadłąm w pułapkę myślenia, że ten koszmar jest przez tą osobowość a nie przez chwilowe załamanie/trudności. Ostatnio osoba z grupy powiedziała, że nawet zdrowy człowiek by się mógł załamać po takich przejściach. Więc może bezsensu to łączę. Border jedno a chwilowe załamanie drugie. A co czytałaś o borderze? Bo artykuły w necie są raczęj nieoptymistyczne, np chyba nigdzie nie spotkałam opinii że da się to "wyleczyć", lub jakiś świadectw ludzi, którzy z tego wyszli lub ogarnęli się świetnie. Głównie artykuły typu: border jest niezwykle trudny dla terapeuty, życie z borderem to koszmar itd itd.
  13. Pożyczyłąm sokowirówke od koleżanki więc codzienne świeże, zdrowe soki o poranku :)
  14. To ja mam wrażenie, że ja jestem trochę tą księżniczką, już się przyzwyczaili, że mam humory, bo moja siostra jest bardziej zrównoważona a ja zawsze robię jakieś problemy. Strasznie mnie to zaczęło denerwować, że mam 30 lat a rzeczywiście reaguję jak dziecko, patrzę, a ja siedzę obrażna z założonymi rękoma itd. Może tak jakby przy rodzinie staram się wrócić do roli dziecka. Przy ludziach z zewnątrz tak nie mam, tak mi się wydaje. W ogóle teraz jakiś dół. Wydaje mi się, że odkąd dowiedziałam się, że mam bordera [ok 2 miesięcy temu], to tak jakby ktoś wyjął mi sporą cegłę z głebokich podwalin mojej osobowości właśnie, jakby zabrał mi na zawsze spokój. Bo jaka teraz czeka mnie perspektywa? Od terapeutki wiem, że "zawsze już będę trudna". Wczoraj wypytałam koleżankę i mówi, że po mnie nigdy nie wiadomo czy tego dnia będę melancholijna, czy wesoła, ale zawsze niepewna. Mam duże problemy z utrzymaniem pracy [teraz jej nie mam], nie mówiąc już o zakochaniu i partnerze. Ma ktoś jakieś przemyślenia do jakiego etapu można to ogarnąć i jak żyć w miere normalnie? Ktoś powiedział, że mam artystyczną duszę. I zdaleka to fajnie popatrzeć, ale z bliska chyba nie da się ze mną wytrzymać
  15. Mam to samo Yvonne, niby wszystko ok, starałam się, było kilka momentów, że zalewała mnie krew ale udało się powstrzymać. Niby ok, ale teraz smutek i taka pustka :/ Nie wiem czy kogoś masz, ale tak bardzo brakowało mi tego, żeby wyjść stamtąd nie do pustego mieszkania ale do kogoś bliskiego. Moja siostra ma chłopaka i wydaje mi się lepiej znosi różne przykre sytuacje, bo wie że teraz nie zareaguje ale potem pójdzie i z kimś się pośmieje, więc może olać i nie wdawać się w dyskusje. Jakby łapie się dystans, a jeśli ludzie przy obiedzie są jedynymi, których się będzie dziś widzieć to trudniej "trzymać fason" Damn, damn, damn.
  16. Wiem, że się źle czujesz ale może postaraj się skupić na niej i coś fajnego razem zrobić? To zajmie Ci glowę, zmniejszysz wyrzury sumienia. Może w relacji z nią znajdziesz coś pocieszającego? Mówię tak bo moja mama też się źle czuje ale jak jestesmy z nia i gadamy to wraca do żywych. Tak mi się zdaje.
  17. Huśtawka, masz córkę? Abstrakcyjna, gratuluje! :) Super, że Ci się udało napisać tak dobrze mimo zatrucia.
  18. hehe a ja zawsze wszystko szybko robię i gdy jakieś urządzenie coś za wolno robi to się denerwuję i "zaliczam" te momenty. Kiedyś liczyłam do 13 ale teraz chyba do 4. 1-2-3-4. I od pczątku, aż to urządzenie wykona to co chcę. Zawsze czytałam smsy po wysłaniu i próbowałam się wczuć w odbiorcę co sobie pomyśli, jak się poczuje. O co chodzi z tymi natręctwami? Czemu one są?
  19. Szubidka

    Na co masz ochotę?

    Na to, żeby była 00:0 i żebym kładła się spać.
  20. Szubidka

    Czy masz?

    Na czym polegają niedzielni kierowcy? Czy masz odwagę mówić zawsze szczerze co myślisz?
  21. Szubidka

    zadajesz pytanie

    W ludzkiej skórze. Czemu nie śpisz?
×