Skocz do zawartości
Nerwica.com

cheiloskopia

Użytkownik
  • Postów

    1 099
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez cheiloskopia

  1. Kalebx3 - nie tylko w tej kwestii Np. taka pierdoła: powiedziałam, że nie lubię się całować, a on w płacz i "brzydzisz się mną, przykro mi, dlaczego, dobra - rozumiem" i siłą rzeczy podchodziłam, żeby go pogłaskać, ucałować i przekonać, że to nie o to chodzi; cel osiągnięty. Albo na dworze upał 35 stopni, wszystko się do mnie klei, a on: "chodź się przytulić". Odparłam, że teraz oglądam kabaret (chyba to był kabaret, o ile mnie pamięć nie myli). Nagle nerwowo wstał, zabrał klucze i wyszedł. Wrócił po godzinie, czy jakoś tak, i uderzył w pierdolamento: "musiałem ochłonąć, przespacerować się, odsuwasz się ode mnie, unikasz bliskości, dlaczego, przykro mi, dobra - rozumiem". Podobna sytuacja miała miejsce, kiedy byłam lekko (a może trochę mniej lekko) ujarana i chciał się pieścić (a ja pieszczot za bardzo po prostu nie lubię), kiedy akurat gapiąc się na Spejsona z "Blok ekipy" dochodziłam do wniosku, że jestem genialna. Dla M. związek to przede wszystkim spijanie sobie z dzióbków, a ja na te kwestię mam nieco inne poglądy i mierziło mnie strasznie, że wciąż muszę się tłumaczyć z niechęci do szeroko pojętych pieszczot.
  2. ala1983 ma rację. Naciskając - tylko pogarszasz sytuację. Skoro mówi nie, znaczy że nie.
  3. Nie chcę się wtrącać, ale siedzi pewnie z tego samego powodu, dla którego ja czasem przesiaduję na forum wiara.pl dla beki Generalnie zgadzam się z Tobą Bonsai, że M. się przeze mnie nacierpiał. Wiem, ze wszystko potoczyło się zbyt szybko; nie chciałam go skrzywdzić i żałuję, że tak się stało. Jednakowoż, kiedy zabierał swoje rzeczy ode mnie, obiecałam mu, że nie chcę odchodzić - chcę tylko pewne rzeczy przemyśleć (między innymi nagłe pojawienie się w mojej podświadomości tego cholernego K.), poukładać, pobyć trochę sama ze sobą, bo naprawdę byłam niemiłosiernie tym wszystkim umęczona. A on co? Pisał o gwałtach emocjonalnych, brzydzeniu się jego osobą i różnych innych pierdoletach, które musiałam dementować, dzwonił, płakał, zawiózł list mojemu bratu, wrzucił klucz do rzeki, przyniósł majtki na huśtawkę... Poprosiłam go tylko o odrobinę ciszy, spokoju i samotności. Gdyby choć raz mnie posłuchał (bo zawsze miałam wrażenie, że mnie zwyczajnie nie słucha - nawet w takich prozaicznych sytuacjach, gdy mówiłam "skręć w prawo" robił odwrotnie po to, by okazało się, ze to ślepa uliczka i faktycznie trzeba było skręcić w prawo; przykłady można mnożyć, ale nie o to teraz chodzi) być może wszystko byłoby teraz inaczej. Im bardziej M. się narzucał i naprzykrzał, tym bardziej miałam go dość i dochodziłam do wniosku, że jest niestabilny jeszcze bardziej niż ja... Zostałam tutaj lekko "shejtowana", co było chyba głównym zamierzeniem M., gdy umieszczał ten nieszczęsny post. Nie dziwi mnie to i przyznaję rację wszystkim, którzy pochylają się nad jego cierpieniem, acz cały ten cyrk potwierdza tylko moją teorię: M. chciałby po prostu, żebym była - byle jaka, chora/zdrowa, z miłości/z poczucia winy... jakkolwiek, byle nie był sam. Przeszło i nawet przez myśl, że być może napisał to wszystko w nadziei, że wrócę, bo Wy mnie przekonacie albo sama dojdę do wniosku, że chcę wrócić.
  4. Skorzystam na pewno (notabene szkolna wycieczka do Wrocka w klasie maturalnej to najfajniejsze wspomnienia ze szkoły w ogóle, choc jest ich niewiele, bo raczej wszyscy niewiele z niej byli w stanie zapamiętać ) :) Dziękuję :)
  5. Śmiercionauta - panujemy nad sytuacją, bez obaw. Fapuj sobie spokojnie
  6. cheiloskopia

    2 osoby z forum

    elan i take dwie bardzo wierzące osoby ps. jakie skakanie do gardeł, skoro on post spłodził i zamilkł
  7. cheiloskopia

    2 osoby z forum

    cheiloskopia i nieidealna dwie osoby, które ciagle skaczą sobie do gardeł
  8. Jak ma to zinterpretować? To chyba dobrze - z dwojgiem oczu chyba bardziej człowiekowi do twarzy
  9. Moja skromna osóbka i jej problemy emocjonalne znów wywołały ogólne poruszenie wśród forumowiczów - ot, co.
  10. Czasem (a ostatnio często) towarzyszy mi coś podobnego - tak, jakby ciało, w którym tkwię było dla mnie za ciasne, wręcz nie moje; kiedy dotykam dłonią policzka, czuję jakby dotyk obcej ręki, a jednocześnie dłonią wyczuwam ciepło cudzej twarzy (z reguły szczypię policzki albo gryzę palce, by poczuc ból, bo nie od dzis wiem, że ból w jakis sposób mnie uspokaja) Niekoniecznie określiłabym siebie jako cichy bordeline, choć przyznaję, że podobnie jak jedna z "bohaterek" z artykułu nie daję sobie przyzwolenia na wybuchy złości, a jeśli takowe zaistnieją - zaowocują poczuciem winy, bezsensu, katowaniem się psychicznym i myślami samobójczymi. Zaciekawił mnie ten temat.
  11. Z gosposią księdza na plebanii, zeby do spowiedzi było blisko
  12. Ehh, mam deja vu - zniesmaczyłam się jak wtedy
  13. TruchłoBoga, ok, skoro sam Bóg tak przykazuje... Zobaczysz, i nas posądzą o romans
  14. Albo się ucieszy, że takie zrobił zamieszanie. Albo napisze kolejny post, że zdradzałam go emocjonalnie z NN4V. Albo stwierdzi, że tworzymy trójkąt z NN4V i Mae. Albo jak zawsze - przeprosi i za kilka dni odj*bie coś innego.
  15. Miałam na myśli Ciebie i NN4V. I wolę nie pytać, który wątek nazwałeś "chorym"
  16. Taaa... osoba, która nawiązała do rzekomego "napaleństwa" NN4V zasugerowała również, że pytanie o wkładkę domaciczną było związane ze mną... Nie rozumiem, dlaczego wciąż skaczecie sobie do gardeł? I to w każdym niemal wątku.
  17. Nie chcę się wtrącać w Waszą jakże przyjemną dla oka konwersację, ale gdyby NN4V naprawdę był "napalony" na moją skromną osóbkę... nie sądzisz, że już dawno zawitałby do Miasta Świętej Wieży, choćby w celu zweryfikowania, czy "napalanie się" ma jakikolwiek sens? A nic takiego miejsca nie miało Trochę bawią mnie takie insynuacje, bo nie tylko NN4V jest tutaj dla mnie miły, a już kolejny stwierdzacie, że mnie wyrywa...
  18. O, z Tobą się za to zgadzam Zresztą... moi znajomi, wiedząc o zaistniałej sytuacji, też kręcili ze zdziwieniem głowami. Może jestem egoistką, ale skoro potrzebuję spokoju, ciszy i chwili wytchnienia, a ktoś wie lepiej ode mnie, co będzie dla mnie dobre i milion razy mi się naprzykrza co raz to bardziej ekscentrycznymi metodami, uparcie ignorując odwrotne swych poczynań skutki niż pierwotnie zakładał... jest krótko mówiąc ostatnia osobą, z którą powinnam utrzymywać kontakt.
  19. Nie, Khaleesi; nie zgodzę się z Tobą. On po prostu chciał mi w ten sposób o sobie przypomnieć, bo wiedział, że postu tutaj, na forum w pewnym sensie dla mnie ważnym, nie zignoruję. Wiem, że popełniłam ogromny błąd - nie chciałam go skrzywdzić, przysięgam. Gdy widzieliśmy się ostatni raz, znów zaczął płakać. Powiedziałam ostro, że idę do domu, skoro znowu bierze mnie na litość. O dziwo - momentalnie przestał. Cały tydzień przed wyjazdem do NL codziennie się ze mną żegnał i obiecywał, że da mi czas, o który tak go prosiłam. I codziennie od nowa zarzucał mnie wyznaniami, prośbami, przeprosinami, obietnicami... Stał się tak przewidywalny w swoim szaleństwie - byłam w stanie określić, kiedy dostanę od niego kolejną wiadomość. Wciąż mnie przepraszał, wciąż obiecywał i w kółko robił to samo, choć tak go prosiłam, żeby pozwolił mi się pozbierać. Przestałam mu ufać. Przestałam chcieć w ogóle utrzymywać z nim kontakt. A on dalej swoje. Wiedział, że pisanie na tym forum mi pomaga - że Wy mi pomagacie. I napisał, jaki to on biedny, a ja niedobra... Niech mi nikt nie pomaga, bo po co, skoro jestem taka okropna. Ja po prostu wystraszyłam się jego ciągłych płaczów, ciągłych pretensji, dziecinności i impulsywności - o tym oczywiście nie napisał, choć doskonale wiedział; to co robił potem w ogóle mnie przerażało... Przykro mi. Jest mi cholernie przykro, bo gdyby choć trochę mnie słuchał (chyba sama wiem, czego potrzebuję - nie trzeba mnie głaskać na siłę), byłoby inaczej. Co to za związek, w którym ciągle czułam się winna, bo w kółko uderzał w płaczki z byle powodu (bo nie chcę się całować, bo chcę iść sama etc.) twierdząc jednocześnie, że jestem idealna i nic mu we mnie nie przeszkadza? Czuję się jak największe zło, jakie może kogoś w ogóle spotkać...
  20. Wątek sam w sobie mi nie przeszkadza - miał prawo go napisać, mimo iż to było zwykłe świństwo z jego strony. Ja się po prostu boję, co jeszcze M. wymyśli.
  21. Mam nadzieję, że nie wpadnie już na żaden taki genialny pomysł
  22. Mam dość. Siebie, tej sytuacji, M., siebie, swojego życia, K., przede wszystkim siebie.
  23. Przymusowe leczenie to pic na wodę i fotomontaż; efekty każdej terapii zależą głównie od dobrej woli uzależnionego. P
  24. w obu wątkach zranionych osób jest tego za dużo .... Wiem, że próbuję się teraz usprawiedliwiać, ale od roku korzystam z forum i w sytuacjach, które mnie przerastają, wywalam tutaj żale i wątpliwości. W wypadku M. również chciałam zasięgnąć Waszej opinii i uzyskać pocieszenie, przyznaję. Jednak to chyba coś innego niż założenie konta specjalnie, na złość swojej byłej dziewczynie, która wystraszyła się impulsywności, dziecinności i zapewnień bez pokrycia, prawda? Przykro mi, bo nie spodziewałam się tego po M. Myślałam, że jest poważnym facetem, któremu można ufać. Okazało się, że przy nim nie ma ani odrobiny prywatności - nawet teraz, kiedy podobno miał "zniknąć z mojego życia". Nie mógł już pisać do mnie, bo powiedziałam, że sobie tego nie życzę, założył więc konto tutaj, bo wiedział, że przeczytam jego wypociny... I znowu szlag wszystko trafił - zaczęłam się denerwować, pojawił się lęk, dezorientacja, poczucie winy i myśli, ze jestem potworem i tacy ludzie jak ja nie powinni w ogóle żyć. Prosiłam go mnóstwo razy, żeby nie robił tego - żeby mnie nie wdeptywał w ziemię, kiedy próbuję się podnieść.... to jest miłość? To jest egoizm.
×