Skocz do zawartości
Nerwica.com

Steviear

Użytkownik
  • Postów

    1 186
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Steviear

  1. Wall, Gdyby to było takie proste to bym już dawno zmieniła swój sposób myślenia :)
  2. Steviear

    Co teraz robisz?

    takie tam, Nie tutaj tutaj tylko tutaj poza domem. Ale w sumie
  3. Steviear

    Co teraz robisz?

    Siedzę i zastanawiam się dlaczego tu jestem..
  4. No art. ale bardziej techniczny niż artystyczny. Drugi był bardziej artystyczny (zbyt).uznałam ze mogę sobie w domu się w to pobawić. Opcje? Hmm. Naprawdę to żadnych. Wszystko poszło na jedną kartę. Ale patrzac realniej to chyba podejście za rok. Nie widzę szans w tym, bym poszła na inną uczelnię tego typu bo innej nie ma w mojej okolicy, poza tym rekrutacje pozamykane. Chyba że policealne na rok, co bym się trochę czegoś fajnego, miłego pouczyła, niekoniecznie dającego pracę (równocześnie przygotowanie do drugiego podejścia). Ale tam też nie ma takiego czegoś(może dokładniej poszukam). Znacznie bardziej chciałabym żyć w zgodzie ze sobą więc nie ma szans bym poszła na coś czego nienawidzę. Mam masę pomysłów które stykają się z moimi myślami które są takie negatywne i sprowadzają na dno. Nie wiem właśnie. Wiem na pewno że boję się tego dotykać, bo czuję taki ogromny lęk. Miałam już egzaminy tego typu i musiałam się zmusić do robienia czegoś co naprawdę kochałam w niezmiernie szybkim tempie, na odwal, na uspokajaczach z głośną muzyką byleby tylko wytrwać, zamknąć koło tych myśli. W rezultacie potem totalny awers i chęć zmiany i pójścia jak najdalej od tego. Na egzaminie ręce mi się trzęsły tak, że nie mogłam tego opanować. Nie wiem co to, nerwica? perfekcjonizm? po prostu nie mogę. Milion razy próbowałam się za to przygotowanie zabrać a dobijały mnie te myśli że siebie oszukuję i jestem beznadziejna, wszyscy są lepsi ode mnie, nie mam szans, nigdy nie dogonię tych najlepszych. Nawet ci słabsi doganiają mnie i zbliżam się do marnego końca. Może matura od nowa? Co to za kretynski kierunek?
  5. Również zdycham.:) Nie dostałam sie na jedyne studia, na jakie chciałam iść. :) Wybrałam jeden kierunek, bo egzamin był w tym samym czasie, co w tym drugim. Na ten drugi, na który bym się na 90% dostała nie mogłam złożyć kandydatury, bo wybrałam pierwszy, choć wiedziałam że mogę nie dostać się. Jaka jestem popierdolona. Co jest najgorsze? od poczatku wiedziałam że nie zdam. Spałam po 2 godziny, kilka dni z rzędu. Nic się nie uczyłam. Nic nie zrobiłam by to osiągnąć. Ledwie w ogóle tam zdążyłam. Przygotowanie materiałów oczywiście parę godzin przed rozpoczęciem. Chyba gorzej nie mogłam się zachować. Przez pół roku, dosłownie nie ćwiczyłam tego, co było na egz. Pomijam że wcześniej też mi to słabo wychodziło, to zmuszanie się. Wszystko robiłam po swojemu, nie zważając że powinnam poruszyć niewygodne kwestie, coś co wywołuje nerwice. Umiałam to wszystko, lecz minęły 3 lata i nic nie przypominałam, więc przepadło. Zabrakło mi niewiele. Gdybym się postarała bardziej, przypomniala sobie choć skrawek materiału to na pewno bym się dostała. Prawda boli. Jedyne wnioski jakie mam to takie, że życie mi się skończyło, że nie mam już żadnej perspektywy, ze jestem beznadziejna i nic tego nie zmieni (no nawet się to potwierdziło). Wlasciwie to teraz na niczym mi nie zalezy, nie widzę żadnego sensu w tym życiu, celu. Nie mam już pragnień, zostały spalone wraz z okrutną porażką, do której sama doprowadziłam i jestem winna. Muszę szybko podjąć kolejne decyzje ale mam same czarne myśli, które kumulują sie tylko w jednym punkcie. -Koniec.
  6. nie cierpię gorąca, śmieszny test. chyba nic się nie zgadza
  7. Impreza krokami a ja boję się że będę się czuć jak wyrzutek, że źle będzie. Co najgorsze? To, że zwykle gdy już tam jestem WCALE tak nie jest. Ale mimo tego mam jakiś niepokój. Głupie No i na kolejny dzień znowu spotkanie z ludźmi. Nie wiem czy wytrzymam. Później znowu stres, egzaminy X razy. Totalnie nie wiem jak sobie z tym poradzę. Czuję się jak dziecko, brak mi pewności siebie a może to być kluczowe.. No i sił na to wszystko. Jestem leniem. Nic mi się nie chce. Ale nawet spać nie mogę, leżeć ,odpoczywać też mi się nie chce, harować też nie. Sama nie wiem czego chcę, chyba niczego..
  8. ja pierdole. Nienawidze tego telefonu. Nastukałam sie i jak zwykle przepadło. W moich rekach wszystko ginie. Nie potrafie zyc z pewna swiadomoscia. To mnie tak przygniata ze mogłabym wegetowac. Ale nie wegetuje tylko dlatego by ktos nie pomyslał przypadkiem ze mam jakis problem. Jakie to zalosne. Bedac w krytycznym stanie ludzie mowia do mnie ze promienieję. Sama do tego doprowadziłam ale to tylko potwierdza jak bardzo mnie nie znaja. A ja cały czas boje sie i kontynuuje te zalosna gre. W rezultacie nie mam nikogo. Emocje wygrały ze mna. To one dyktuja co bede robic. Kolejny załosny fakt. Chociaz tutaj pojecze. W zyciu pora na wesoły nastroj i ´kawke na słoneczku´
  9. Nie potrafie tego przerwać,tej bezczynnosci, lęk mnie nie dopuszcza do działania. Musze, chce i nie daje rady. nie mam czasu na takie wahania, a to sie dzieje. jest mi lepiej psychicznie ale co z tego skoro nie potrafię złamać tej blokady? chyba za dużo od siebie oczekuję
  10. gorzej niz źle. Jestem beznadziejna i zawsze tak bedzie.bez sensu to wszystko
  11. Steviear

    Co teraz robisz?

    Milita, Czym jesteś przerażona?
  12. Jeszcze wiele Cię dobrego może spotkać, nie poddawaj się tak łatwo. To, ze tak było nie znaczy że musi tak być cały czas. Warto pomysleć o specjalistycznej pomocy, jeśli sam sobie nie dajesz z tym radę( ewentualnie zmiana lekarza, terapia?) Są też inne aktywności. Może popróbuj czegoś nowego?
  13. duzo spraw az odechciewa sie zasypiac bo jutro coraz blizej.. Pewnie polegne
  14. mam dosc tego. Normalnie sobie zyje az do momentu w ktorym uderzaja mnie te negatywne emocje. Potem to wszystko przechodzi na mnie i depresj,wszelkie plany przekreslone. A przeciez wczoraj było dobrze. Dlaczego? Płacze nad swoja beznadziejnoscia i przez to czuje sie jeszcze bardziej beznadziejna. Zastanawiam sie czy powrot do lekow byłby dobrym rozwiazaniem. Ale z tego co pamietam to nie było to korzystne. Nie moge miec tyle wolnego czasu. To mnie przerasta.
  15. kazimierz61, Myślę że by mi pomógł tylko że ja nie mogę(z racji zdrowotnych). jeszcze bym sobie krzywdę zrobiła. Ale dobry pomysł i dzięki za sugestię. :)
  16. Jak negatywną energię zamienić w normalny stan nic nie niszcząc i nie paląc mostów przy tym? . Próbuję się powstrzymywać ale i tak nie daję rady w pełni tego okiełznać, być spokojna. Tyle energii takie pragnienie zniszczenia, rozwalenia sobie życia i wszystkiego w sumie co tylko we mnie wzbudza poczucie jakiegokolwiek szczęscia, co daje mi radość, dzięki czemu było mi dobrze. Po fazie nienawiści, okrutna rozpacz, która chyba była celem tego wszystkiego- trochę lżej mi jest z tym że to wszystko się potwierdza- gdy ludzie mowili mi że jestem walnięta, że jestem beznadziejna. Często nawet specjalnie coś robiłam byleby tylko to usłyszeć. Nadal bym się zachowywała tak samo. Tak jest najprościej. Ohydne jest to wszystko. Brzydzę się tym. Mam nadzieję że nie będę musiała z tym walczyć całe życie.. Terapia terapią ale w takich chwilach ciężko jest zachować zdrowy rozsądek. Naprawdę bardzo ciężko. Terapia daje mi tylko to zrozumienie że to tylko emocje których nie powinno się przenosić w życie..ale te uczucia wykańczają i wcale nie ustają. Chyba szukam wrażeń, za spokojnie jest, za dobrze jest to trzeba cos zniszczyć. Przecież nie mogę żyć normalnie..
  17. dzwoni do mnie jakis nieznany numer. To powinno byc zabronione. Wkurza mnie to ze boje sie odebrac i mam w głowie czarne scenariusze ze cos sie stało..
  18. fakt ze jeszcze w tym roku będę w szpitalu :)
  19. herbata, najlepszy serial i dobre towarzystwo:)
×