
katia010
Użytkownik-
Postów
443 -
Dołączył
Treść opublikowana przez katia010
-
Mój terapeuta powiedział mi, że w tym momencie zakończyłam pewien etap terapii, polegający na ogólnie rzecz biorąc "dorośnięciu, separacji". Kolejny etap t. jesli będę odczuwała potrzebę aby na nią pójść, będzie już funkcjonować na innych warunkach. Jakich - oczywiście nie wiem. Czasem mi smutno jest ile muszę płącić i ile muszę czasu poświęcać aby w końcu dotrzeć do jakiegoś stadium normalności, aby być w miarę zadowolona z życia i nieuszczęśliwiać innych ludzi. A może to moja największa słabość że nie potrafię pokornie pracować nad sobą. Od kiedy pamiętam miałam z tym spory problem. Miałam żal do świata że musze chodzić do specjalistów, kiedy reszta moich rówieśników mogła sie zajmować o wiele przyjemniejszymi sprawami. Jaka ograniczona jestem :/
-
[videoyoutube=Vp65wdKwLYU][/videoyoutube]
-
z klimatów północnych - " Ziemia jest grzeszną pieśnią" - książka trafiła w moje ręce przypadkiem, jest to dosyć krótka opowieść, ale pełna mocnych obrazów. Żaden kryminał tylko obraz brutalnej rzeczywistości na północnym zadupiu. Czyta się jak woda. -- 15 mar 2015, 02:50 -- z e-booków , jeśli ktoś jeszcze nie zna " Boso, ale w ostrogach" Grzesiuka - Zna ktoś książki w podobnym klimacie, niekoniecznie polskie?
-
na to by przenieść się w czasie i pójść na jakiś z**** koncert i na parę innych niemożliwych rzeczy
-
upadek roztrzaskane kolano
-
góry bieganie czy pływanie?
-
Zakończyłam terapię parę tygodni temu. Psycholog sam wyznaczył datę zakończenia. Terapia trwała dwa lata. Jakoś nie czułąm w związku z tym żadnego wzruszenia, chociaż rozumiałam, że kończy się pewien etap w moim życiu, to wprowadziło mnie w pewien niepokój. Nie potrafiłam za nic zapamiętać kiedy konczę terapię, parę razy z rzędu przychodziłam na sesję z przekonaniem, że jest to już ostatnie spotkanie, jakbym chciała przyspieszyć ten proces. Psycholog powiedział, że wynika to z tego, że boje się końca i chcę mieć to jak najszybciej za sobą. Jakoś nie potrafiłam otwarcie przyznać się do tego jak jestem przywiązana do jego osoby, wydawało mi się to.. żałosne. A jednak płakałam, co prawda nie na sam koniec, lecz na 2 i 3. spotkaniu przed zakończeniem, Na ostatnich byłam spokojna i opanowana, prawie bez żadnych emocji - jakbym się z tym pogodziła. Myślę, że na wiele tematów otwarcie nie potrafiłam rozmawiać, nie potrafiłam sie wobec niego do końca otworzyć. A mimo to jakis progres nastąpił. Jestem zdecydowanie spokojniejszą osobą niż kiedyś, łatwiej jest mi brać odpowiedzialność za siebie i swoje czyny, czuję sie dojrzalsza. Chociaż dla mnie to trochę za mało. Dalej zakładam, że wrócę na terapię, bo dalej wpadam w nastroje, które nie pozwalają mi nieraz na działanie na pełnych obrotach, jest we mnie pełno frustracji i dalej ciężko jest mi zabrać się za coś, co mogłoby mnie usatysfakcjonować. Boję się zrobić radykalnego kroku, który być może by mnie uszczęśliwił, myślę, że ta obawa mogła także hamować proces terapii. Jednak wiele rzeczy nie zostało jeszcze przerobionych, być może z mojej winy. Kiedyś pragnęłam w sobie tak radykalnej zmiany, aby moi starzy znajomi nie poznawali mnie na ulicy, już dawno odsunęłam od siebie wiarę w ten mit, ale może moje obecne pragnienia też są mitem.
-
dziki kot - latający perkoz
-
wąsy leniwa czy nadgorliwa?
-
[videoyoutube=6ey4yAgLZlw][/videoyoutube]
-
[videoyoutube=1HQgz1Ti8Oo][/videoyoutube]
-
no niech sie zastanowię - w tym bardzo wesołym dniu największą radość przyniosło mi jedzenie i jeszcze raz jedzenie, no i jeszcze wizyta w muzeum
-
w języku być idiotą czy kretynem? -- 11 mar 2015, 21:30 -- w języku być idiotą czy kretynem?
-
w harmonii , haha, dalej nic nie wiadomo czy próbowałeś/ próbowałaś szukać " dobra" w wierze?
-
nie jesteś romantyczny?
-
[videoyoutube=fqlVHZE-WWY][/videoyoutube]
-
Ja się ciągle zastanawiam czy ten problem mnie dotyczy, na pewno mnie kiedyś dotyczył w domu - mocna więź z matką. A teraz - niby wiążę się z osobami o silniejszym charakterze ode mnie, jednak dystansuję się od nich, nie jestem wobec nikogo otwarta, wystarczy że sie zorientuję, że idę za tą osobą ciągle w krok krok i już mnie to zaczyna denerwować. Wolę uniknąć tego problemu, ciągle się boję tej zależności dlatego unikam ludzi. Najlepiej gdybym była z natury samotnikiem, gdyby niczyje towarzystwo nie było mi potrzebne, ale niestety tak nie jest.
-
raczej nazwałabym to głupotą ( w moim przypadku) Czy mieszkasz sam/ sama?