
aardvark3
Użytkownik-
Postów
726 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez aardvark3
-
U mnie zas na proby przypomnienia bylo zakrzykiwanie i wypominanie mi moich przewin - prawdziwych lub nie, mniej lub bardziej waznych, niesubordynacji urastajacej do rozmiarow zbrodni - i wpedzanie w totalne, wszechogarniajace poczucie winy oraz niewdziecznosci. Matka, rodzice przeciez tyle dla mnie zrobili a ja jak wogole smiem nawet tak pomyslec (niezgodnie z ich linia) jak smiem podwazac ich zaslugi, jak smiem miec wlasne zdanie (to ostatnie to moj dodatek osobisty)? Dyskusji nie bylo - ba, nawet nie bylo najmarniejszych szans na nia bo matka jak nie miala argumentow to sie darla jak zacieta plyta, potrafila powtarzac jedno zdanie kilkanascie razy w kolko az mnie sie znudzilo przekrzykiwanie i na zasadzie "madry glupiemu ustapi" - ustapilam. Ona uznawala, ze to jej wygrana. I na tym wszelkie proby rozmowy sie konczyly. Dzienniczek uczuc... Jestem przytloczona po powrocie z tzw wakacji (bo dla mnie odpoczynku wielkiego nie bylo, tylko zmiana miejsca) - roboty w sroc. Syn zostawil prania tyle co batalion piechoty, w domu jeszcze karaluchow nie ma ale "koty" kurzu w katach juz widac. Swieta za pasem a tu zadnych dekoracji jeszcze nie ma. Wszystko ku*wa na mojej glowie. I tym jestem zmeczona. Ledwie sobie radze. Syn tlumaczy sie (glupio) egzaminami a gra do rana na kompie. Nie kaze mu robic nie wiadomo czego ale prosze od miesiaca o umycie podworka karcherem i o zniesienie choinki plus ozdoby ze strychu. Oraz o zalozenie lapek na myszy. Zaraz musze isc na zakupy bo w lodowce swiatlo i troche smrodu (nie moge zlokalizowac przyczyny). Troche boli mnie noga bo stanelam na czyms ostrym we wtorek na plazy. Nic powaznego, odkazilam. Na wakacjach nie odpoczelam, zmeczylam sie tylko. Od niedzieli calkowicie stracilam powera. Musze wyjezdzac sama. Tylko wtedy odpoczywam. -- 13 gru 2013, 15:31 -- Umyl. Na odpierd*l sie ale umyl. Jakosc gleboko w dupie schowana. OK, OK, juz sie nie czepiam. Mialo byc zrobione - jest. bedzie zrobione tylko jeszcze nie wiem kiedy Choinke z przyleglosciami moglby zniesc dzisiaj to bym juz ubrala, zrobila ozdoby okienne i takie tam - byloby z glowy. Jak ja ku*wa nie cierpie liczyc na kogos i byc zalezna od czyjegos widzimisie bo zawsze wychodze na tym jak Zablocki na mydle, najczesciej w konsekwencji sama to robie ale ze strychu nie jestem w stanie niczego wiekszego wytaszczyc. Zgodnie z zasada: jesli nie mozesz wroga pokonac to sie do niego przylacz, smrod w lodowce zabilam francuskim serem plesniowym (mniam!) i polowa swiezego pstraga (na kolacje). Humor mi sie poprawil zdziebko ale w chacie nadal jak po przejsciu hordy tatarskiej albo kilkudniowej imprezie z uzywkami. Z wolna ogarniam pranie i odwieczny problem: tyle mozna wyprac ile sie powiesi w goscinnym pokoju, w pracowni juz nie wstawiam suszarki bo nie ma sie gdzie ruszyc (ta opcja tylko pod moja nieobecnosc). I nadal pelny kosz...
-
Moglabym sie pod tym podpisac... Zabawa to cos spontanicznego - u mnie bywalo roznie, mialam okres ze dobrze sie bawilam, potrafilam byc spontaniczna do pewnego stopnia. Teraz niestety... Nie umiem z siebie tego wykrzesac. Mam tendencje do zamykania sie w sobie - ale licze, ze to tez jest przejsciowe. Jako dziecko i "mlodziez" bylam spontaniczna poza domem (szalu nie bylo bo tez mialam blokady ale na ile potrafilam, tzn mam na mysli ze byla we mnie spontanicznosc), potem toksyczne zwiazki wzmacnialy traumy z dziecinstwa (bo taki przeciez ich sens i zasady dzialania, wybieramy takich a nie innych partnerow wlasnie dlatego) - i na dzien dzisiejszy jest jak jest. W niedziele bylam na tradycyjnym targu regionalnym w Vega de San Mateo i tam rynku, w samym centrum zawsze rozstawiaja markize, gra zespol i ludzie sie bawia, wszyscy, mlodzi, starsi, dzieci - i to jest takie spontaniczne, takie naladowane pozytywna energia (az sie czuje!) - a ja nie potrafilabym (przynajmniej nie teraz) dolaczyc do tych ludzi. Jak to wspominam to jest mi przykro i zal ze nie mialam na tyle odwagi by bawic sie z tymi ludzmi, cieszyc sie zyciem.
-
moje zas ma zerowe poczucie bezpieczenstwa i jest przerazone. Boi sie niemal wszystkiego. Niewiele pomaga - nie wierzy w zapewnienia, ze zaopiekuje sie nim, ze nie pozwole by ktokolwiek je zranil. Twierdzi wtedy, ze sa to obietnice bez pokrycia bo sama o siebie zadbac nie potrafie i nadal jest we mnie lek. Boi sie ze nawet bez przyczyny moze zostac zranione przez ludzi, swiat zewnetrzny. Nawet jesli na to nie zasluzylo swoim postepowaniem. Nie wierzy nikomu i niczemu. Ale wie ze trzeba te wiare udawac zeby nie zwrocic na siebie uwagi ani nie rozzloscic tych, ktorzy moga zranic. Teskni za spontanicznoscia ale w ostatniej chwili, gdy odczuwa nieodparta potrzebe owej spontanicznosci - gwaltownie sie wycofuje i bacznie obserwuje, czy ktos nie zauwazyl przypadkiem. Bardzo pragnie byc kochane, wyjatkowe dla kogos, zeby ktos sie nim zaopiekowal i zatroszczyl - ale boi sie, ze jak to wyartykuluje narazi sie na cierpienie, zostanie zranione a moze nawet ukarane za takie pragnienia. Chce byc wazne dla kogos. Chce byc kochane i akceptowane bezwarunkowo. Nie chce tego ode mnie.
-
Prezenty robie sobie od dawna bez wyrzutow sumienia (mialam je kiedys niemal na kazdym kroku jak cos dla siebie zrobilam bo znaczylo to, ze zaniedbalam kogos innego ergo: jestem potworna egoistka i nie zasluguje na nic dobrego). Jestem wlasciwie jedyna osoba od ktorej de facto dostaje te prezenty wiec tym bardziej Mialam urodziny akurat na wakacjach wiec zrobilam sobie prezent, a jusci! I to az dwa! Mimo wszystko jednak bylo jakos smuto, ze nikt inny nie wysili sie odrobinke i nie pomysli o jakims prezencie dla mnie, ze nie jestem wazna dla kogos na tyle chociazby (wiem, wiem - teraz to jest zwykle uzalanie sie nad soba ale czyz nie czujemy tak czasem?). I gdyby nie fejsbuk to nawet zyczen bym nie dostala. Tzn corka wyslala smsa, syn nie bo mowi, ze nie mial kredytu, byl przed egzaminami itp... Ale jak czegos ode mnie potrzebuje to wie gdze mnie szukac. I to jest troche przykre... Mniejsza zreszta z tym, samo zycie. Dzieci to nie jest partner, maja prawo odbic i miec wlasne sprawy, nie maja obowiazku pamietac o rodzicach - zreszta nikt go nie ma. Moja matka byla jaka byla ale zawsze pamietalam o jej urodzinach, imieninach itp i zawsze mialam dla niej jakis prezent. Ona zreszta tez. O dzieciach pamietam zawsze. OK, na oslode - moja wieloletnia przyjaciolka do mnie zadzwonila. I kuzynka. Nie pogadalysmy bo mialam tam fatalny zasieg (z internetem bylo to samo ale po co komu net na wakacjach?)
-
Albo ze se jaja robi (jak np skomlementuje), niestety, tego nie udaje mi sie jakos usunac, powraca ale juz bardzoej jestem swoadoma, ze to niekoniecznie ma zwiazek z terazniejszoscia. -- 13 gru 2013, 09:21 -- Konkluzja? Gdzies wewnatrz kwesionujemy wlasne prawa do wielu rzeczy. Czy zasluguje na pochwale? Naprawde? Czy to co zrobilam/em nie jest za malo zeby mnie chwalic? Ale jesli nawet przyjme te pochwale to czy nie bedzie to ze szkoda dla ochrony samego siebie? Bo ktos to wykorzysta? I albo wysmieje, albo zaatakuje, albo...?
-
poranek zaczelam od radiowego Griega i tak mi zostalo... potem w samochodzie zarzucilam Straussa a teraz sobie tego slucham smety niedzielne
-
Psychiczne znęcanie się?
aardvark3 odpowiedział(a) na Filigranowa temat w Problemy w związkach i w rodzinie
@Autodestrukcja - u mnie bylo dokladnie tak samo. Zaprogramowanie na toksyczne zwiazki bo przeciez w zdrowym funkcjonowac nie bede. Sama bedac dysfunkcyjna zreszta. Tylko, ze ja sie w glebi duszy pieronsko buntowalam. Nie umialam przyjac tej dysfunkcji. Nie godzilam sie na nia. Czulam, ze na to nie zasluguje, ze to nie tak mialo byc. Tylko, ze nie nauczono mnie metody dzialania wprost - a raczej nie-wprost. Za bycie wprost w dziecinstwie zawsze mi sie dostawalo. Nauczylam sie manipulacji, przemilczen, ukrywania - i w rezultacie strachu przed informowaniem co naprawde czuje. Jak sie nie mowi to nie istnieje komunikacja wiec skad ktos ma wiedziec co mi dolega? Bylo mi zle ale nie umialam o tym mowic. OK, jak juz zaczynalam mowic - to bylo zdziwienie, nie wierzono mi bo jakze to tak? I stawalam sie "persona non grata". Nie mialam nikogo po mojej stronie - czego mi zreszta od dziecinstwa brakowalo. Kogos kto stanie w mojej obronie (wtedy, kiedy ja nie umialam jeszcze sie bronic) kto pokaze jak to sie robi. Ale mimo wszystko udalo mi sie dwukrotnie wyrwac z takich zwiazkow. Uwolnic. Pomogl mi troche przypadek a troche moja wlasna zaradnosc. Bylam zastraszana, zreszta zastraszyc mnie mozna bylo wyjatkowo latwo. I mimo wszystko - uwolnilam sie. Dlatego ak te swoja wolnosc cenie. Wolnosc i spokoj. To daje mi gwarancje, ze nie wpakuje sie w kolejne lajno. Zreszta mam juz coraz mniej czasu (i szans) i o to nie zabiegam. Nie mam parcia na zwiazek mimo iz przydalby sie ktos - ale ktos wlasciwy. Jaka mam gwarancje? Zadnej. Odpuszczam wiec. Na portalach randkowych same Amerykance zreszta I czasu mi tez szkoda... Samej jest dobrze choc czasami doskwiera chociazby brak jakiejs pomocy, wsparcia, dzielenia obowiazkow i radosci. Ale koszty tych "atrakcji" skutecznie mnie odstraszaja od jakichs radykalnych dzialan. Nie zarzekam sie. Ale nikogo na sile nie szukam. Nie mam nawet rozwodu tylko separacje rozwod moglabym otrzymac od reki bo czas ustawowy minal ale szkoda mi kasy Status mam jasny i przejrzysty bo rozdzielnosc majatkowa itp zadnych zobowiazan ktorejkolwiek ze stron. Lubie jasne sytuacje. kiedy wiem na czym stoje. To daje mi poczucie bezpieczenstwa. -
malpka bubu - zdrowie i spokoj najwazniejsze! -- 02 gru 2013, 07:05 -- Tak na chwilke i z doskoku bo moge zniknac na kilka dni - jade na wakacje i nie wiem jak bedzie z internetem na poczatku. Moge wiec troche pomilczec. Na razie!
-
Kotka to juz mam upatrzonego (bron Boze z jakichs hodowli - dachowca chce zwykjlego nie jakiegos dziwologa ) - po moim dawnym kocie (zyje sobie w najlepsze w poprzednim domu). Tylko ze te koty sa na pol zdziczale i moze byc problem ze schwytaniem i pozniejszym oswojeniem. Ale zebysmy wszyscy tylko takie problemy mieli... U nas wiele osob oglasza sie ze wyda kocieta za darmo w dobre rece. Ja zreszta tez tak robilam z nadmiarem kociego przybytku bo w sumie mielismy ich ok 7 ale jak sie mieszka na wsi to koty maja raj. A hodowalam swinki miniaturowe i w szopie bylo siano, sloma, pasza wiec koty strzegly obejscia przed gryzoniami wszelkiego autoramentu. Najgorsze jednak bylo to, ze z zimna krwia mordowaly ryjowki (w Irlandii wystepuje tzw pygmy shrew, ryjowka etruska, jakie to jest malenstwo - a jak glosno piszczy gdy czuje niebezpieczenstwo!), ktore sa bardzo pozytecznymi ssakami. I wyploszyly mi wszystkie ptaki z ogrodu! Ale cos za cos. Teraz tez sie martwie o ptaki bo oswoilam sobie kilka i nawet latem, jak sa otwarte drzwi do ogrodu - to sobie wlatuja.
-
Psychiczne znęcanie się?
aardvark3 odpowiedział(a) na Filigranowa temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Dzieki za zaufanie in spe Bede sie dzielic swoimi doswiadczeniami jak sobie kiedys obiecalam - jak wyjde z tego gowna to bede pomagac innym, ktorzy chca sie uwolnic. Tylko, ze najlepsze jest wlasne doswiadczenie, nie zawsze "by proxy" dziala tak, jak by sie chcialo. Pamietam tyle razy ludzie z zewnatrz, z zasady obiektywni - ostrzegali mnie przed tym czy owym a ja i tak swoje wiedzialam. Oberwalam, za ktoryms tam razem do mnie dotarlo. I wiem, ze porady to dobra rzecz ale nie mozna wymagac zeby ktos je przyjmowal i juz. Filigranowa jest na najlepszej drodze do takiego wlasnie oberwania od zycia w tylek. To jej wiele wyjasni i pomoze choc bedzie bolalo. A my? Coz, mozemy tylko pisac o swoich przemysleniach. -
Psychiczne znęcanie się?
aardvark3 odpowiedział(a) na Filigranowa temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Fakt, nie zmieni sie. Ale co do wypowiedzi - nie tylko tresc ale takze forma ma znaczenie. Szczegolnie w takich sytuacjach. Ja, Ty - wiemy ze on sie nie zmieni. Moze ujme to inaczej, po swojemu - jak kiedys tlumaczylam na forum problemow w zwiazkach (chyba tym na kafeterii): przyjmij do wiadomosci jaki on jest. A jest zlosliwy, agresywny, wulgarny, nie szanuje cie, pozbawiony empatii... Po prostu spojrz na niego nie poprzez pryzmat swoich o nim wyobrazen i nadziei - ale na trzezwo. Postaraj sie stanac z boku i to zrobic. Zobaczyc go takim, jaki jest na podstawie jego zachowania czyli niezbitych dowodow (a nie swoich marzen: bo ja chce zeby on byl taki czy inny, bo obiecywal itp - obiecam ci teraz 100 000 dolarow - uwierzysz? No to masz taki sam mechanizm z obietnicami tego typu panow. Oni obiecuja i na tym sie konczy. Slowa, slowa, slowa). I dopiero wtedy podjac decyzje - ja chce byc z nim pomimo to, jaki jest czyli jestem w stanie zniesc, zaakceptowac jego zachowanie jakie by nie bylo. OK, Twoj wybor. Albo: nie, nie moge byc z takim czlowiekiem. Zanim zrozumialam to, o czym pisze (co dotyczy mojego eks zwiazku) - musialam spojrzec prawdzie w oczy. Najpierw dopatrywalam sie w mezu powaznych zaburzen psychicznych (co by ulatwialo sytuacje bo jest taki gdyz jest chory itp itd - tzn nie ulatwialoby ale mnie byloby moze psychicznie lzej zaakceptowac problemy w moim zwiazku). To go w pewnym sensie tlumaczylo. Mial objawy podobne do borderline wiec zaczelam grzebac w roznych materialach na ten temat, potem za ciezkie pieniadze kupilam ksiazke na amazonie "Stop Walking on Eggshells" - to byla ksiazka plus zeszyt cwiczen. I jak wzielam te dwie rzeczy do reki to mnie oswiecilo. No zesz ku*wa jasna mater co ltd - to JA mam jakies ksiazki czytac, zeszyty wypelniac, stosowac sie do zasad zeby jasnie pana nie urazic bo zrobi chaje, ja mam wydawac prawie stowe na te ksiazki zamiast kupic sobie chociazby jakies perfumy czy cos dla siebie albo dla chlopakow, albo corce wyslac na studia - no zesz ku*wa ale zem sie wtedy spienila! To on ma problem nie ja. Agresor ma problem - a jego partner ma tez problem, bo jest z agresorem. A potem zaczelam dochodzic dlaczego zwiazalam sie z kims takim (zreszta mialam same toksyczne zwiazki w zyciu, z wyjatkiem jednego) - i po nitce do klebka a raczej im dalej w las tym wiecej drzew -- 01 gru 2013, 11:25 -- Nie z kazdym mozna terapia wstrzasowa... Czasem moze zrobic wiecej szkod niz pozytku. -
Mnie sie dzis w nocy szczur snil, siedzial sobie w mojej pracowni i nic sie nie bal a potem pies sie z nim bawil - ale to dlatego pewnie, ze walcze z myszami od tygodnia. Na razie spokoj bo zalozylam odstraszacze elektryczne. Tzn mam nadzieje ze dzieki temu beda sie trzymac z daleka. Ale mysle w najblizszej przyszlosci o kocie. Lubie koty i dobrze by bylo miec takiego siersciaka w domu ale musze miec czas zeby go tego i owego nauczyc. Pies moze go zdziebko pogonic na poczatku - dla zasady, bo krzywdy nie zrobi, bardziej chce sie bawic.
-
aktualnie "Band of Horses" - The Funeral
-
malpka bubu - poczekaj, moze sie jakos ulozy, to dopiero pierwszy dzien i masz prawo byc skolowana. Jesli nie bedzie zmiany na lepsze to znaczy, ze ta praca nie dla Ciebie (nic w tym zlego, nie kazdy moze kazda prace wykonywac) i trzeba szukac dalej. Inna rzecz, ze jak jest z praca sami wiemy i bierze sie, co popadnie... Bledne kolo sie zamyka. A jesli sie bedziesz zmuszac to wyjdzie tylko na gorsze bo odbije sie na Tobie i Twoim zdrowiu. Do pracy z ludzmi trzeba miec predyspozycje, niestety - i odpornosc na ich rozmaite humory (ktore nie zaleza od nas ani na nie nie mamy wplywu). U mnie zas po japonsku: jako-tako. Powinno byc hiper optymistycznie i wogole bo w poniedzialek jade na 10 dni na wakacje (w dupie mam swieta, zrobie cos, znajomi przyjda ale oni zawsze przychodza na sepa wiec niech sie ciesza tym co bedzie, wysilac sie nie zamierzam). Juz jestem spakowana, wszystko gotowe tylko podroz zejdzie mi od 6.30 do 15.30 (pociag, autobus, samolot). Potem na miejscu jakies zakupy i po dniu bo dzien teraz krotszy. Jade z synem, na wieczory przygotowalam sobie kilka ciekawych seriali do obejrzenia bo raczej nie wyjde a nawet by mi sie nie chcialo. Mnie to juz nie bawi. Wole sobie w spokoju posiedziec. Zreszta - cale dnie bedziemy w trasie to wieczorem tylko odpoczynek albo polazic po plazy przed snem - plaza jest jakies 1,5 km a to dla nas tyle co dla byka ziemniak
-
a dzisiaj na taka nutke mozna posluchac i pospiewac -- 29 lis 2013, 18:10 -- a tu tak na romantycznie
-
Psychiczne znęcanie się?
aardvark3 odpowiedział(a) na Filigranowa temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Sorry, ale nie podoba mi sie ta wypowiedz. Taki toksyczny chwyt ponizej pasa. Czesto miedzy innymi dlatego osoby doswiadczajace przemocy w rodzinie nie szukaja pomocy i wpadaja w bledne kolo bezradnosci: boja sie, ze ktos powie: widzialy galy co braly; sama sobie jestes winna - i ze bedzie oceniana, osadzana i w rezultacie wyjdzie na to, ze ona sama jest odpowiedzialna za te przemoc... Uwolnilam sie z przemocowego zwiazku, udalo mi sie. I droga wcale nie jest taka latwa. Dlatego rozumiem autorke topiku, jej chaotycznosc wypowiedzi i pomieszane, czesto sprzeczne emocje. Tak sie wtedy czuje. Raz jestes zdecydowana na radykalne dzialanie a wkrotce potem paralizuje cie strach. Ale zanim cos z tym zrobilam, zadzialalam zeby sobie pomoc - musialam do tego dojrzec. Mniejsza o szczegoly. Tez rozwazalam rozmowe z kims z zewnatrz i nie umialam zdobyc sie na odwage. Tzn raz - ale mialam niefart i trafilam na niekompetentna terapeutke ktora stywierdzila: moze wy sie do siebie nie nadajecie? Moze miala gorszy dzien ale mnie to utwierdzilo w bezradnosci i bezsilnosci. I kiedys trafilam na broszurke wydawana przez organizacje pomagajaca ofiarom przemocy. I tam bylo, punkt po punkcie, wyszczegolnione dlaczego osoby doswiadczajace przemocy nie zglaszaja tego faktu. Byl tam lek przez eskalacja przemocy przez partnera, przed osadem i ocena, przed krytyka, przed udowodnieniem ze to wina ofiary, przed stwierdzeniem: dlaczego teraz z tym przychodzisz nie moglas wczesniej itp a co z dziecmi... Lek przed skutkami ekonomicznymi (to mnie akurat nie dotyczylo bo bylam finansowo niezalezna, ale mieszkalam u meza, w jego miejscowosci i to on byl tutaj urodzony a ja "przyjezdna") itp. Lek przed tym, ze mi nie uwierza, ze pomysla ze przesadzam, ze chce go wrobic itp I w tej broszurce bylo zapewnienie, ze tutaj znajdziesz wsparcie, porade i pomoc i ze nikt cie nie bedzie ocenial ani osadzal. Uwierzylam i to byl pierwszy krok. Niestety, minelo kilka lat zanim zdecydowalam sie na separacje. -
Niezle, ze tak powiem... Ciekawe, jak by sie przy tym jezdzilo (przekonamy sie w weekend)
-
Dzieki za przypomnienie - chetnie poslucham
-
http://www.youtube.com/watch?v=5_LxyhCJpsM -- 24 lis 2013, 15:53 -- -- 24 lis 2013, 15:57 --
-
Poczucie humoru to kwestia indywidualna -- 24 lis 2013, 12:28 -- - Brat w Holandii siedzi. Sklep otworzył. - Tak szybko? Jak? - Normalnie, łomem. Przecież mówię, że siedzi. -- 24 lis 2013, 12:34 -- bije na glowe kazdy suchar http://bash.org.pl/latest/
-
Dobre, ziom. Ja bardziej lubię prog w stylu Dream Theater niż Genesis, ale prog w każdej odmianie jest miły dla moich uszu. ale u mnie nieprogowo tym raziem. [videoyoutube=ldg_lCrsrd0][/videoyoutube] Dzieki za zioma
-
W mojej dyskotece nie moze zabraknac TEGO - czyli klasyk w pelnej krasie! (hint: zdzierzyc do 2:33 a potem odlot absolutny, kwintesencja prog - zawsze jak tego slucham jestem w innym swiecie, nie potrzebuje dopalaczy ) -- 23 lis 2013, 22:17 -- prog w pelnej krasie i to na dodatek - zyc nie umierac http://www.youtube.com/watch?v=cMtD3UjB_sw
-
i z wolna przechodzimy w inny nastroj... (nb uwielbiam ten teledysk, kiedys mnie pocieszal w ciezkich chwilach) i klasyka rocka cos z lat 90-tych http://www.youtube.com/watch?v=W5oq6C7s04U http://www.youtube.com/watch?v=o1dAI9Nh7Y8 (ja juz na wakacjach? ) i cos, co zawsze mnie rozwesela (dobre na ryki z bryki) -- 23 lis 2013, 12:01 -- WOW, dzieki!
-
nudziarze na poczatek dnia;) http://www.youtube.com/watch?v=w7MuSIYQXOo tez nudziarze kolejni nudziarze i produkt krajowy ... i sie, kuwra, rozkleilam :/
-
Apocalyptica