Skocz do zawartości
Nerwica.com

arturk

Użytkownik
  • Postów

    177
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez arturk

  1. Seweryn nie chce cie straszyć, ale moja nerwica tez wystartowala na dobre po akcji alkoholowej, nie mogłem spać, budziłem się z dusznościami i tak mam już do dziś - prawie 3 latka zleciało, ale jak widzisz pisze do Ciebie, znaczy żyję, radze sobie z tym, bo alkohol i używki stosowane (zakladam, że nie tylko alkoholem sie upajasz...) pewnie zostawiły ślad w organiźmie, jednak główną przyczyną nerwic nie sa wcale stresy związane ze szkoła, w domu, narkotyki czy alkohol (choć oczywiście je potęgują) a żródłem nerwic jesteśmy my sami, nasze myślenie postrzeganie życia i świata. Jeśli do tego dołożymy jakieś środki i życie w stresie to vuala czy jak to tam się pisze :) Ja męczę sie do dziś, np mam egzamin w szkole do której mam ponad 100 km i pocę się duszno mi zawroty głowy, ale zmagam się z tym co tydzień, wiem, że będę żył i jakoś walę przed sibie, nie poddaję sie tej kur.ie. Szukasz rady? Cóż poszukaj jej w głębi siebie, myślę, że jak zapalisz świeczke w ciemnych korytarzach swej podświadomości to odnajdziesz właściwą drogę na zewnątrz, tylko kup dobra świeczkę, ja chyba zaoszczędziłem Pozdro.
  2. Drogi kolego Romanie Tyczny, a więc mam pytanie jak tu trafiłeś? Czy więc Twoje doświadczenia są z życia wzięte, czy tylko tak przypuszczasz - no bo skoro jesteś z nami podejrzewam, ze równiez zmagasz sie z ta cholerna nerwicą? Tak czy nie? Więc Twoje doświadczenia i rady na nic Ci się zdały w swoim własnym przypadku? Jeśli się mylę i jesteś tylko dobrym duszkiem doradcą to przepraszam, ale watpie, skądś sie tu jednak wziąłeś. Ja wyznaję inna zasadę niż ezoteryka itp. nazywam ją "kśiążka książką, życie życiem" Jesli wiesz co mam na myśli. Tak niestety jest, ale zgadzam się z Tobą, że pozytywne myślenie to potęga i wierzę, że myślac pozytywnie można nie tylko pokonać nerwice ale i wygrac swoje życie Pozdrawiam.
  3. Ja powiem tak: od początku roku założyłem sobie, że 2009 bedzie bardzo ciężki i bardzo się go balem, z powodu kryzysku światowego, obrony mojej pracy dyplomowej, pracą mojej dziewczyny, w końcu zdrowiu. No i bach od początku roku w pracy tragedia, nic nie idzie, dziewczyna mnie rzuciła (nie chce żyć z typem co ma porobiona głowę), w szkole wszystko się chrzani (egzaminy, które powinienem zdać mam do tyłu - dlaczego? Nikt nie wie!!!), nie idzie mi w życiu ciągłe problemy z bólem żołądka przeplatają się z bólami zębów, ciągłe wizyty u dentysty, po prostu, nie potrafiłem zrozumieć co się stało, ale w końcu ktos powiedział mi, że w kółko rozpowiadałem, że ten rok będzie dla mnie ciężki i jest!!! Bardzo się go bałem, teraz już się nie boję, chyba gorzej być już nie może, chociaż zawsze może być gorzej :) Więc moje doświadczenia sa najlepszym prztkładem na potęgę podświadomości, która przyciąga nie tylko złe samopoczucie, ale i złe zdarzenia - tzw. krakanie! Pozdrawiam, i nie życze nikomu tego co przechodze, zreszta jestem już dobrej myśli i mam nadzieję, ze to się dobrze skończy. Nie [*EDIT*] dodam jeszcze, że moja nerwica ujawniła się prawie ok 4 lata temu może 5 pierwszymi atakami, później był spokój nie wiadomo było co to, zapomnaiłem, az w kwietniu 2007 wróciła ze zdwojoną siła!!! Przez ok pół roku męczyłem się nie wiedząc co to mimo, że lekarz pierwszego kontaktu po wylądowaniu w szpitalu z okropnymi objawami powiedział mi, że to nerwica - nie uwierzyłe, stwierdziłem, ze strzelał, okazało się, że chyba ma rację, nigdy nie bralem żadnych prochów, nie chodziłem na psychoterapię (raz byłe u psychologa - bez sensu, może była słaba) Jedyne czym się wspomagam to Validol i Mentowal na lepsze oddychanie w sytuacjach "zagrożenia" :) Zmierzam wciąż do tego, że teraz mimo opisywanych w poprzednim poście problemów radze sobie nadzwyczaj dobrze, nie mam napadów lęku, jedynie czasami mnie duszności atakują, ale z tym już tez daję sobie rade, a to wszystko z powodu pozytywnego myślenia, które w obecnej sytuacji jest baaardzo trudne. pomimo tego jakoś daję radę i robie wszystko jak inni normalni ludzie, choć czasami się trochę pomęczę, to jednak nie to co było na początku - to był KOSZMAR!!! Odkąd dowiedziałem się co ze mną nie tak wciąż dążę poprzez pozytwne myślenie do perfekcji, do której mi jeszcze dalekooo, ale bliżej niż do koszmaru :) Przede wszystkim trzeba pamiętać o tym, że co na snie zabije to nas wzmocni, nie wolno myśleć to już koniec, trzeba myśleć to już było i nic mi się nie stało, a było juz 100 razy i wciaż jest ok, ważne by nie uciekać, bo to w rzeczywistosci ucieczka przed sobą samym. Założe się, ze większośc z was przypomina sobie zidentyfikowane dopiero teraz objawy nerwicy z dzieciństwa, ja np miałem różne sytuacje które właśnie identyfikuje dopiero teraz z nerwicą, ale nikt wtedy o tym nawet nie pomyślał, także własciwie ona zawsze była ze mną, ale ujawniała sie rzadko, teraz przykolegowała się na maksa hehe :) Ale jest zwyczajnie nie proszonym gościem, a takich należy się pozbywać, stad prosze was nie dajcie jej przejąć kontroli nad waszymi życiami, mimo, że narazie nie mam żony, to patrzę na nią jak na złą teściową, która chce przejąć kontrolę nad całym życiem w moim rodzinnym domu, po prostu się nie daję. To tak trochę na wesoło, jak co to piszcie, chetnie podyskutuję :)
  4. arturk

    Jazda samochodem

    noo ja mam leki podczás dalekich wyjazdow, ale rzadko sie im poddaje, moj rekord za kolkiem to 940 km w ciagu 12 godzin, nie poddalem sie, jezdze czesto i duzo, ale mecze sie czesto, praktycznie meczony jestem po tym jak tylko wsiade za kolko, apozniej jest ciezko, ale czym dluzej jade tym lepiej si czuje, takze polecam sie nie poddawac.pozdrawiam.
  5. Ja strasznie wzmocniłem się psychicznie, dalekimi wyjazdami, pracą, szkołą, i mam tyle problemów od początku roku, że nerwica jest jakby na 2 planie, choć przynaje, że daję z nią rade już od jakiegoś czasu, mam głównie jeden jedyny w zasadzie problem - zero ataków, niema lęków (ewentualnie malutkie, ale umiem je ogarnać) za to mam ciągłe duszności, zaczynam się zastanawiać czy to jednak nie astma lub coś z tych rzeczy. Śą dni, że cały dzień ziewam i ziewam! Mimo tego nie mam lęków, ale dręczą mnie te duszności, tłumaczę sobie, że jest już tak dobrze, że ta kurwa nic mi nie może zrobić i to już jej ostatnie podrygi i tylko tak mnie może pomęczyć, to ostatni etap w dochodzeniu do normalności i to mnie podbudowuje, ale czy mam rację??
  6. Też mam 24 lata i wiesz co mnie motywuje? To, że właśnie jak usiądę i zamknę się w sobie, to życie zleci i zaraz po wszystkim, a tak wlacze, realizuje się, spełniam swoje ambicje i to mnie podbudowuje, nawet porazki zamieniam w sukcesy w jakimś stopniu, bo wszystko co się dzieje, ma jakies podstawy, by później wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski! Myśle maksymalnie pozytywnie, choć nie jest tak pięknie, bywają gorsze dni i wtedy bywają lęki ale słabiutkie, bywająduszności, drętwienie kończyn, zawroty głowy, ale to głównie w piodróży, lub przed jakimś ważnym wydarzeniem czy spotkaniem, ale to już ociera się o normalne reakcje ludzkie, anie siedzenie w domu ze strachu przed wyjściem do sklepu po bułki, także nerwica - nie poddac się nie znaczy walczyć, lecz olewać, ale nie unikac życia, uświadomić sobie, że będą ataki i będziesz się źle czuła, ale będą coraz lżejsze i samopoczucie bedzie coraz lepsze - stopniowo - dasz rade
  7. Brawooo, widzisz nerwica! Uwierz mi pierwszy raz jest okropny, drugi jeszcze gorszy, natomiast trzeci to totalny koszmar, ale 4, 5, 7... i uwierz mi, niedługo zaczniesz latać jak pershing bez stresów, oczywiście w międzyczasie zadarzy Ci się gorsza chwila, ale nie załamuj się idź 11, 12, 15 raz aż wkońcu będziesz w stanie pójść do psychologa, który Ci pomoże, naprawdę będzie coraz lepiej tylko musisz się zaprzeć i pozwolić się sponiewierać tej szmacie, później wkońcu odpuści, bo przestanie ją to bawić po prostu To tyle, przy tym polecam ziółka na uspokojenie, dietke, zdrowszy tryb odżywiania jednym słowem (nie wiem jak się odżywiasz). Przede wszystkim zapomnij o wierze w siebie i inne pierdoły, bo to tylko dołuje, olej to, bo jak ciągle będziesz myślec to nigdy nie bedziesz zdrowa, olej co ludzie myślą, olej to, że masz atak, po prostu żyj sobie póki co, i wkońcu przyjdzie ten moment kiedy obudzisz sie, a tu psikus - niema bedzie jej i bedziesz szczęśliwa. To długo bedzie trwało, może miesiac, może pół roku, ale warto uwierz mi warto i idź koniecznie do psychologa! Pozdrowienia.
  8. Drodzy koledzy i koleżanki, równiez przeżywam to samo, jednak jako leku używam siebie tzn. samozaparcia w walce z tą kur..wą. Od jakiegos czasu nie poddaje się, wiecie co ja przeżywam, musze wyjeżdzać daleko w sprawach służbowych bardzo często, poza tym studia, tez studiuję daleko zaocznie, jakbym miał siedziec w domu to załamałbym sie totalnie! Zauważyłem jednak, ze kilka takich wyjazdów dodaje mi pewości siebie, mimo, że przez drogę umieram, to po powrocie jestem z siebie sumny i nerwica niema szaaans!!! Zaznaczam, ze ja wogóle nie siedze w domu, miałem okres, ze mi psychika siadła i nie mogłem wyjść z domu - taotalne ataki paniki, takie jak na początku nerwicy ok 3 lata temu, teraz postanowiłem się nie poddawać i olewam ją. Ide i wiem, że będzie xle, ale idę rzed siebie, w takiej książce "Oswoić lęk" tak własnie piszą, zęby przyjąć myś o atakach i zaakceptować ja, a mimo tego nie rezygnować z życia - i tak właśnie robię, sądziłem, że ta ksiażka to stek bzdur, jednak zaczynam się przekonywać w praktyce do słuszności twierdzeń w niej zawartych! Nerwico lękowa, nie jesteś sama, ja równiez pamiętam okres z dzieciństwa ok 8-9 rok życia, ne wychodziłe m z domu, bałem się wszystkiego, wtedy nkt nie wiedział co mi jest, później liceum, balety wspaniałe życie, gdzieś o tym zapomniałe, wróciło na 2 roku inzynierki, także nasza historia dość podobna, zresztą jak wielu z nas na tym forum. Tacy już jesteśmy, akceptujmy siebie, COCO JUMBO I DO PRZODU HAHAHAHA
  9. arturk

    Mój Przypadek.

    A moją radą byłoby to, żebyś jednak spróbował iść pomiędzy ludzi, na początku bedzie ciężko, ale z czasem jesli trafisz na miłych współpracowników i dogadasz się z nimi sądze, że to może być Twoje lekarstwo, przebywanie pośród ludzi, praca z nimi. Musiałbyś się jednak pomęczyć, ja już raz tak załatwiłem nerwicę, teraz wciąż się z nią męczę ale w innych przyadkach - dalekie wyjazdy, których z powodu wykonywanej pracy i studiów jest sporo, to przeraża mnie najbardziej bycie gdzies daleko samemu lub z kimś za kogo jestem dodatkowo odpowiedzialny i poza tym musze się starac ukryć swoje lęki.
  10. heh ja śpię jak zabity a usypiam jak tylko się przekręcę na lewy bok to mi potrzeba dosłownie 2 minut i śpię do rana, a jak się budzę to się zaczyna i jazdaaa. Niektórzy nerwicowcy wręcz przeciwnie są ciągle senni i śpią po 12 godzin i są wciaż niewyspani, także opisywane przez ciebie objawy mnie równiez wskazują na nerwicę, bo sam tez je mam, a róż e odczucia w głowie to też objawy nerwicy, lecz każdy z nas ma różne objawy, można je wyszczególnic i sklasyfikować, jednak te twoje wskazują na nerwice także spox jesteś tylko jednym z nas tu dewiantów
  11. Równiez jakiś czas temu kupiłem tą książkę, bo przecież jak każdy tu z nas chwytam się brzytwy... Wg mnie jest to stek bzdur - zaakceptowac chorobę? Jak można ją zaakceptować? Jest w tym tylko odrobina prawdy, bo trzeba miec świadomość, że nerwice nie biorą się wyłacznie z psychiki, mają równiez podłoże somatyczne. Jak ktoś choruje na serce, źle się czuje i wtedy dopadają go lęki i jazda... Dziwnym byłoby w takim momencie olac fatalne samopoczucie. Choć wiara to potęga i w to wierzę. Moim zdaniem mało jest ludzi z objawami tylko samej nerwicy, ja np mam problemy z płucami i oskrzelami i każde ataki duszności wywołują panikę. Nie to z e jestem hipochondyrkiem, po prostu mam lęki na punkcie swojego ciała, ale nie są to lęki wyimaginowane, lecz biorące się z rzeczywistych dolegliwosci. W moim przypadku jak i w wielu innych książka niema zastosowania, ale to tylko moje zdanie, może komuś tam pomogła, wg mnie strata czasu i pieniędzy. Jeśli już to proponuję wizyty na psychoterapiach, ale tu również u specjalisty od nerwic, ktory zna doskonale mechanizmy działania tych zaburzeń. Pozdrawiam.
  12. arturk

    alkohol w sylwestra!!

    No ja właśnie zmarnowałem chyba ten czas w którym pracowałem nad sobą, 2 miesiące terapii, bez kropli alkoholu i kuracji i było już prawie super, a wczoraj się uchlałem i czuję się fatalnie. Mam potworne lęki, drętwienie kończyn, zawroty głowy i te cholerne duszności i jeszcze głowa mnie boli, ciekawe czy będę potrafil odbudowac to co zniszczyłem, a tak sie wystrzegałem imprez picia...
  13. Dokładnie panowie zmuszać się! ja mam dni, że czuję sie jak wy ale to co mi pomaga to zmuszanie się, tzn jest o tyle inaczej, że pracuję i studiuję więc robię coś, ale w niektóre dni z skutkiem mizernym mi to wychodzi. Myśle wtedy dobra - dziś dzień odpuszczam i moge sie czuć bezużyteczny ale jutro jadę po całości i nadrabiam zaległosci! Po takim lepszym dniu czuję się doceniony i silniejszy, ale czasami nawet biore się i sprzątam podwórko czy w domu, żeby nie popaść w rutynę i lenistwo, także robienie niczego w naszym przypadku to ja stryczek na szyi stojąc na trójnogim krześle ;D Pozdrawiam i do roboty!
  14. Riddlic - autosugestia w moim przypadku raczej mało prawdopodobna, na pewno psychika wzmocniła się wiarą w siebie po tym jak poczułem sie lepiej, to nie wykluczone. Ja postanowiłem iść tą drogą i chcialem nakłonić innych by dali spokój z chemią, stąd moje zdenerwowanie, jednak widzę, że jest tu więcej przeciwników takich terapii niż zwolennikow, widocznie nie potrzebujecie pomocy, w razie zainteresowania pisać na PW - chętnie podzielę się moimi doznaniami. Eligljot - na początek nie pouczaj mnie o pracy laboranta - bo śmieszny jesteś i mądrzejszy niż piekniejszy widzę, poza tym nie wierzący, a wiara to podstawa. A słyszaleś kiedyś o chińskiej medycynie, która sięga kilku tysięcy lat wstecz, słyszaleś kiedyś coś to chi? Jesteś typowym uczniakiem polskiej szkoły i za kilka lat siądziesz przy biurku w jakiejś przychodni rodzinnej i bedziesz ludziom gadał takie pierdoły jak mnie tutaj i wciskał chemię za którą otrzymywac bedziesz niewielką prowizję. Najbardziej wnerwiają mnie niedowiarki, bo na tym forum szczególnie wiara powinna byc podstawą, po to jest by się wspierać, a ty mimo, że nigdy nie spróbowałeś tego o czym tutaj piszę bedziesz wyjatkowo negował działanie. Na pewno te wszystkie serotoxy i inne dziadostwa działają na każdego - inaczej! Jednemu przejdzie (na tydzień), inny dostanie objawów znacznie silniejszych niż przed, a jeszcze inny bedzie tydzień rzygał. Ja chciałem tylko pomóc, ale widzę, że na nic się zdaja moje rady, każdy wybiera drogę na skróty (prochy) - drogę do nikąd. Powodzenia. ---- EDIT ---- Tak przy okazji nasunęła mi się taka myśl apropos wiary - czym w takim razie jest nerwica i depresja? Nie są przeciez ogólnie uznane jako choroby psychiczne, a jedynie jako zaburzenia emocjonalne. Pytam więc czy czasami nerwice i inne tego ty[pu schorzenia to czasami nie objaw "niewiary" w siebie? Więc trzeba anty działać wiarą a problemy powinny zniknąc - czyż nie? To tak jak wiara w Boga, nie widziałeś to nie wierzysz? A jednak polski naród to w większości ludzie wierzący - jak to wytłumaczyć? Proste -gdyby wszyscy widzieli to i by wierzyli, ale zbawieni zostaną ci co nie widzieli a uwierzyli - warto się nad tym wszystkim zastanowić, zamiast pakować w siebie chemię z polecenia przemądrzalków typu Eligljot - póki nie zobaczy laboratorium, to nie uwierzy.
  15. Wywaliliście mój temat?!!! czym to jest spowodowane? Pisze tu bo chcę się podzielić swoimi przejściami a przy tym pomóc innym a wy mnie out? Nie ładnie, to forum ma pomagać, czy szkodzić? Adres strony też wywalony? O co tu chodzi? Chemia to podstawa co? Jestem zaskoczony takim podejściem! Taka kuracja nie jest tania, ale jak to powiedziała lekarka w stosunku do efektów jest bardzo tania, bo zapytajmy sibie ile kosztują nas te wszystkie prochy? No halo! Miesięczna kuracja to wydatek 300-400 zł. Czy warto? Jestem dowodem, że warto. Bliższe info na pw, bo widzę, że moderatornia chce mnie usunąć bardzo, żebym czasem komuś nie pomógł! Ładnie, nie tego sie po was spodziewałem!
  16. Ludzie!!! To działa, juz czuję się lepiej! Nie biorę zupełnie nic, nawet Validol odstawiłem, nigdy nie brałem chemii, przez co potwornie sie męczyłem, odstawiłem alkohol bo to wymóg kuracji. Naprawdę jest mi lepiej, duszności są już znacznie mniejsze, prawie ie przeszkadzają, lęków niemam wcale, nawet w stresowych sytuacjach, odzyskałem pewność siebie a to dopiero 2 tygodnie kuracji!!! Zostały jeszcze dwa, później badanie i kolejna, aż bedzie zupełnie dobrze, pozatym ta lekarka robi mi akupunkture, za pierwszym razem latałem na łóżku jak świr, wczoraj było juz perfekt, lezałem spokojny, wyluzowany, sam nie moge w to uwierzyć, jestem bardzo szczśliwy i polecam, w razie pytań piszcie i odstawcie tą chemię, bo się wykończycie!!! Pomoge każdemu i chętnie podzielę się moimi doznaniami, zeby mógł poczuc się jak ja - tego wam życzę
  17. Dobry temat, ja również mam tak, że w dzieciństwie teraz to dostrzegam miałem lęki, ale charakteryzowały się w inny lagodniejszy sposób. Dajmy na to w sytuacjach stresowych typu egzaminy wystąpienia, wizyty u lekarza(moja fobia nr.1) lub sytuacje stresowe zawsze objawiały się odruchem wymiotnym, pomimo, iż nigdy sie nie zbełciłem, zawsze było mi tak niedobrze niby, ale ten odruch był najgorszy, jak już wchodziłem, przechodziło. Pamietam również, że kiedys w 2 klasie podstawówki nie chodziłem 2 tyg do szkoły, bo jak tylko tam wszedłem pojawiał się ten odruch i nie mogłem usiedziec, coś w rodzaju paniki to było. Po jakimś czasie przeszło, ale kiedy podrosłem i zaczęły się imprezy wyjazdy, a było tego dość dużo, wtedy również ten odruch, np jak miałem wypić alkohol, jakoś mnie to przerażało. Później zupełnie przeszło, był okres ciszy kilka lat - mogłem robić wszystko pić jeździć, nic mnie nie przerażało, od prawie 3 lat wróciło w innej formie- mianowicie pojawiły się duszności, drętwienie rąk, zawroty głowy i otumanienie, derealizacja i potworny lęk przed wejściem do marketu, koscioła, choć cały czas tam chodzę i wyjeżdzam daleko, bo muszę, czasami umęczę się co nie miara. Ostatnio wracając z egzaminów w drodze tak mnie dopadło, że 2 godziny spędziłem na parkingach po drodze, myślałem, że wykituję, od tego czasu nie jeżdzę nigdzie dalej, mam straszny lęk przed tym! Dusznosci mnie poprostu dobijają! Kiedy mam atak, myśle o dzieciństwie i chciałbym w glębi duszy do niego wrócić, tesknię za nim, dlatego, że było wspaniałe, beztroskie i takie ciepłe, mimo, że wychowywałem się w jednej z najgorszych dzielnic miasta, było pięknie! Czasami powtarzam sobie, że kocham to życie pomimo tego zła i tego smutku, ale sa momenty kiedy, to nic nie pomaga, bo mam ochote zamknąć oczy - ale wy wiecie o co chodzi Pozdrowienia.
  18. Dobry temat, ja również mam tak, że w dzieciństwie teraz to dostrzegam miałem lęki, ale charakteryzowały się w inny lagodniejszy sposób. Dajmy na to w sytuacjach stresowych typu egzaminy wystąpienia, wizyty u lekarza(moja fobia nr.1) lub sytuacje stresowe zawsze objawiały się odruchem wymiotnym, pomimo, iż nigdy sie nie zbełciłem, zawsze było mi tak niedobrze niby, ale ten odruch był najgorszy, jak już wchodziłem, przechodziło. Pamietam również, że kiedys w 2 klasie podstawówki nie chodziłem 2 tyg do szkoły, bo jak tylko tam wszedłem pojawiał się ten odruch i nie mogłem usiedziec, coś w rodzaju paniki to było. Po jakimś czasie przeszło, ale kiedy podrosłem i zaczęły się imprezy wyjazdy, a było tego dość dużo, wtedy również ten odruch, np jak miałem wypić alkohol, jakoś mnie to przerażało. Później zupełnie przeszło, był okres ciszy kilka lat - mogłem robić wszystko pić jeździć, nic mnie nie przerażało, od prawie 3 lat wróciło w innej formie- mianowicie pojawiły się duszności, drętwienie rąk, zawroty głowy i otumanienie, derealizacja i potworny lęk przed wejściem do marketu, koscioła, choć cały czas tam chodzę i wyjeżdzam daleko, bo muszę, czasami umęczę się co nie miara. Ostatnio wracając z egzaminów w drodze tak mnie dopadło, że 2 godziny spędziłem na parkingach po drodze, myślałem, że wykituję, od tego czasu nie jeżdzę nigdzie dalej, mam straszny lęk przed tym! Dusznosci mnie poprostu dobijają! Kiedy mam atak, myśle o dzieciństwie i chciałbym w glębi duszy do niego wrócić, tesknię za nim, dlatego, że było wspaniałe, beztroskie i takie ciepłe, mimo, że wychowywałem się w jednej z najgorszych dzielnic miasta, było pięknie! Czasami powtarzam sobie, że kocham to życie pomimo tego zła i tego smutku, ale sa momenty kiedy, to nic nie pomaga, bo mam ochote zamknąć oczy - ale wy wiecie o co chodzi Pozdrowienia.
  19. Heh Wróbelkowa znów się spotykamy. Widzę, że mamy podobne problemy ;/ Ja mam dosłownie to samo, nie boje się wyniku, ale całej sytuacji. Zdarzylo mi się ostatnio na poprawce, że wyszedłem w połowie, nie dałem rady! Czuje, że zawalę przez to studia ;(
  20. Dzieki fobia za dobre slowo, jest już lepiej, mam dokładnie tak jak piszesz, i miałem tak już kiedys i przeszło. To typowe dla nerwicy ;/ Jakoś radze, wczoraj byłem u lekarza, astmę wykluczyła, i nic z płucami tez nie wykazało, także jestem spokojniejszy i to daje mi siłe do walki, choć nie jhest jeszcze super, to znacznie lepiej niż jeszcze tydzień czy dwa temu Pozdrawiam ciepło.
  21. Mnie ostatnio natomiast prześladują chroniczne trwające całe dnie lżejsze, a gdy sie zdenerwuje i dostanę lęku to silniejsze ataki duszności. Tym razem wkręciłem sobie astmę i PoChP. Kiedy kładę się do łóżka to wszystko ustaje i usypiam spokojnie, budze się rano i znów się zaczyna. Ostatnio zauważyłem, że mi świszcze w gardle jak wydycham powietrze, niewiem od jak dawna to mam, ostatnio byłem przeziębiony moze to dlatego. Słychac je po przyłożeniu ręki do ust i ucha, naczytałem się o nich i może stąd mi się wkręciły. Duszności w nocy ani kaszlu jako by nie mam, lecz te duszności trwające całymi dniami powodują poważne lęki, a ja do lekarza nie chodze wcale, boję sięę, że powie mi, że to już koniec, moje płuca są do niczego i, że niedługo umrę, chyba bym się udusił z przejęcia! Nerwicę lękową mam na bank, ale czy to tylko przez nią się tak źle czuję, tego nie wiem ;/ Kiedy się uspokajam jest jepiej, ale jak zacznę badać czy jest mi duszno i znów oddycham głęboko wydaje mi się, że powinienem oddychać lepiej i wydaj niej , n i się zaczyna, ziewanie cały dzień w poszukiwaniu udanej próby nabrania tlenu, wdychanie ustami ile się da by się zaspokoić, to jest taka męczarnia, że mam już dośc, a do lekarza boję się iść na badania płuc czy oskrzeli. Na PoChP chyba za młody jestem, nie palę, kiedyś paliłem dość dużo, od jakichś 5 lat wcale. Sam już nie wiem. Jak sądzicie, wkręcam sobie czy może naprawdę coś mi jest?
  22. Dzięki za dobre słowo kolego. powiem Ci jedynie, że masz nade mną jedną duuużą przewagę, wiesz na pewno, że nic Ci nie jest Ja dopóki się nie zbadam i nie przekonam, że nie mam astmy albo czegoś jeszcze, pewnie będę się męczył, po ostatnich badaniach jakie przeprowadziłem 2 lata temu, miałem dłuuugo spokój z tą cholerą, bo wiedziałem co mi jest tznm ze nic mi nie jest, a nerwica to pikus Wróbelkowa, a Ty natomiast jak myślisz, dlaczego masz to dziadostwo, za dużo rzeczy chcesz osiągnąć, na pewno jesteś ambitna studapewnie praca a poza tym jeszcze trzeba żyć normalnie i załatwiać wiele spraw, znam to z autopsji, i to właśnie tacy jak my, mający zbyt wiele na głowie, przejmujący sie wszystkim przesadnie, z jakimiś chorymi ambicjami łąpiemy tą francowatą nerwicę! Nie wiem jak Ty, ale ja cholernie tęsknię za dzieciństwem, kiedy mam lęki to również tęsknie za tym jak byłem młodszy, miałem wspaniałe dzieciństwo i wczesną młodość, beztrosko, zabawnie i miło, teraz tak jak napisałaś - dorosłość, już nie jest taka wspaniała i trzeba sobie radzić samemu, to jeden z powodów pewnie tez jest
  23. latasday, cesze się, że Ci się udało na prawde, dajesz nadzieję innym, ale to jak w końcu walczyć czy olać to, bo przeczysz sam sobie! Ja też mam okresy nawet kilku miesięcy kiedy sie nie poddaje i jestem z siebie dumny, że tak dobrze sobie radze, bo jak czytam to forum widze ile ludzi zamyka sie i nie robi nic, ale teraz mam ten słabszy kiedy po prostu siadam rozkładam ręce i nie mam ochoty nic robić, choć musze i tak sie na siłę jakoś motywuje,a le nic z tego nie wynika, sam już niewiem czy to nerwica, czy mam jakąś chorobę płuc, chyba pójdę się zbadać, boję sie jednak bardzo złego wyniku, bo płuca to od zawsze był powód moich lęków i to one go wywołują, bo jak płuca siądą to już po człowieku, żadna operacja a ni nic. mam 24 lata więc raczej nie powinienem od razu umierać, ale taką np. astmą bym się chyba załamał, a wiele na to wskazuje, choć może tot tylko moje wymysły! Ogólnie mam dość!
  24. Meczę się dopiero 2,5 roku, po 20 latach chyba tez będzie mi wszystko jedno! ;( Może niedługo ktoś wymysli lekarstwo na to gówno!
  25. Ja od kilku dni mam straszne jazdy pod wieczór, lęki, deprecha, przy tym towarzyszące mi od poczatku nerwicy duszności, tego obawiam się najbardziej, bo hiperwentyla i dretwienie kończyn, chaos w bańce, i tak ciągle. Wogóle ciągle ziewam, nie nawidze tego, tak jakby wciąż było za mało powietrza w moich płucach, jak o tym zapomne np. teraz to nie ziewam, jak zacznę myśleć ziewam ciągle. Wszystko co w tej chorobie jest to wogóle jakies błędne koło, pozatym, cholernie mi czas leci! Np sąsiad kupił auto 7 lat temu ja sądziłem, że z 3 maks! Tygodnie lecą jak szalone, dopiero była niedziela poprzednia a tu już poniedziałek, to też jest dla mnie przerażające, czas leci jakby w przyspieszonym tempie, boje się, że ucieknie a ja nie zdołam złapać przyjemności płynących z życia. Niedawno byłem u kumpla co mówił mi, że się będzie hajtał, juz jestem po jego weselu dawno! Niewiem co się dzieje, ale moje życie to chaos, leci jak oszalałe! i te duszności.... rece mi się poca, że az z nich leci woda prawie, mam juz dość, czekam na detoksykację, którą wkrótce zaczynam, oby pomogła...
×