Skocz do zawartości
Nerwica.com

agorafob

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia agorafob

  1. Re, Narkotykow nieuzywam od 6-7 lat, alkochol takze pojawia sie sporadycznie kilka razy do roku jak jest czas. Jakies 2 lata temu przelamalem sie by zaczac leczenie, po naprawde dlugim spotkaniu z publicznym lekarzem specjalista, pani doktor okazala sie bardzo mila specjalnie dla mnie zamykajac gabinet i poswiecajac mi pol dnia, po czym uznala ze jestem normalny, a jednak mam problem. I tak jak sie domyslalem, przyznala ze niema na to cudownej rady i lekarstw ktore mogly by mnie wyleczyc. Zaproponowala zebym sprobowal terapii grupowej, ale jako ze mialem w tamtym okresie powazniejsze niezwiazane z tym tematem problemy nie znalazlem na to czasu. Na koniec tlumaczac mi ze przypadlosci tego typu sa problemem na poziomie wlasnego charakteru, a wiec i walka z nimi jest jedna z najciezszych. I moze faktycznie miala w tym troche racji, bo jest to taki strach przed strachem, a czasami gdy udawalo mi sie zaakceptowac ( nie bac sie ) to co sie zemna dzieje, dalo sie zyc, wspominam tutaj lata ubiegle kiedy dawalo mi sie to bardziej we znaki. Pozdawiam. ---- EDIT ---- Ps1. Piszac ze "dawalo mi sie to bardziej we znaki" mam na mysli, wszelkie objawy typu poczucie nierealnosci widzianego obrazu, itd. sa juz dosyc dawno zamna, teraz pozostal mi sam juz z grubsza goly lek, pojawiajacy sie w grupach ludzi, szczegolnie gdy pojawiam sie tam sam. Zaowazylem tez ze w sytulacjach silnego pobudzenia, gdy jestem napompowany wlasna adrenalina, te dolegliwosci wogole niedaja/niedawaly (od jakiegos okresu) mi sie we znaki, czasem ten stan potrafil trwac nawet kilka tygodni. Ps2. Bardzo Fajnie ze istnieje takie forum jak te, najgorsze co moze byc to myslenie ze jest sie w tych przypadlosciach odosobnionym przypadkiem, bo z miejsca czlowiek sie czuje jak calkowity warjat. Sam nigdy bym sie nie domyslil ze osob cierpiacych na podobne przypadlosci ( chcacych o tym glosno mowic, walczyc z tym ) jest az tak wielu, gdybym nie odwiedzil tego forum.
  2. Witam Serdecznie, Jako ze mam chwile wolnego czasu dla siebie, a przypadkiem trafilem na pokrewny temat, postanowilem podzielic sie ze spolecznoscia forum swoim przypadkiem, nie ukrywam ciekawy jestem wszelkich opinji na ten temat. Mam 24 Lata, z zaburzeniami mecze sie juz od 7 lat, mimo ze z bieg- iem czasu czesc najpowazniejszych objawow zanikla, a z innymi naucz- ylem sie zyc, nadal meczy mnie lek bezprzedmiotowy oraz agorafobia, przeszkadzajac mi normalnie funkcjonowac. Na chwile obecna, tak jak pewnie kazdemu z osob uciemiezonych tymi milymi przypadlosciami, zdazaja mi sie gorsze momenty, gdy dochodzi do mnie przekonanie o bezradnosci w stosunku do tej "choroby", jed- nak zaraz po tym przychodzi uczucie szczescia i zadowolenia, to co jest dzisiaj, w niczym sie nie moze rownac z tym co bylo wczesniej. Nie jest to juz ta sama choroba, ktora pojawila sie z dnia na dzien scinajac z nog, odrywajac calkowicie od swiata. Ciesze sie ze prze- trwalem, i caly czas staram sie jakos z tego wybrnac. Jednak mimo to bardzo ciezko jest walczyc z czyms co niewydaje sie miec logicznych podstaw, czesto staram to sobie jakos wytlumaczyc, do dzis trudno mi jest stwierdzic czy pojawiajacy sie umnie "lek bezprzedmiotowy" jest wynikiem konkretnych zajsc, okolicznosci wychowawczych, czy zwyczajna slaboscia charakteru, byciem przewraz- liwionym, czy inaczej poprostu zbyt miekkim. Najpowazniejszym, bo najbardziej godzacym w moje mozliwosci rozwo- ju cierniem jest dla mnie wlasnie ten lek, pojawiajacy sie bez pod- staw, posrod grup obcych ludzi, poza domem, w miejscach gdzie moge byc obserwowany, wsrod ludzi ktorzy dzialaja mi na nerwy, mimo ze moge zaliczyc ich do bliskich. Co dziwniejsze zdazaja sie mi dni gdy wszystko jest zwyczajnie, moge wyjsc przejsc przez cale miasto, pojechac na drugi koniec polski, zalatwic wazne sprawy, bez najmni- iejszego stresu, jednak sa to wypadki bardzo sporadyczne, ma to mi- ejsce niewiecej niz kilka razy w roku. Takze gdy chodze po pustym parku, gdzie niemam widowni, czuje sie rownie wyluzowany co w domu. Narazie jedynym skutecznym srodkiem na radzenie sobie z tym, jest poprostu mocne zagryzanie zebow. Cala sytulacja jest dla mnie o tyle duzym zmartwieniem, ze mam juz dosyc powazne zobowiazania, co ciagnie za soba odpowiednie wy- magania finansowe, martwie sie ze jednak mimo woli nie poradze sobie tak jak bym tego chcial. Ze wzgledu na to jak sporym proble- mem jest dla mnie kontakt z innymi ludzmi, jestem bardzo ogranicz- ony zawodowo, zachaczenie sie w normalnej pracy jest poprostu czy- ms niemozliwym, samo dojscie do pracy bylo by czyms ciezkim, rozm- owa wstepna, raczej bez sensu jest o niej myslec, poniewaz nie wy- obrazam sobie nawet wytrzymania kilku pierwszych dni wsrod obcych ludzi. Szukam wiec rozwiazania sytulacji, w pracy na wlasna reke, bez bezsposredniego kontaktu z klijentem, sadze ze niema lepszego i pewniejszego wyjscia dla mnie, chociaz to akurat tez nie nalezy do najprostszych, bo i ciezko taka prace sobie zorganizowac, ale to juz oddzielny temat. Takze jak sie latwo domyslic, owa przypadlosc ma na mnie bardzo duzy wplyw, przed zaczeciem pisania, przeczytalem kilka innych po- stow i az ciezko mi uwiezyc ze niektore osoby aktywnie biorace udzial w zyciu spolecznym "np. studiujace" trapi ta sama przypadl- osc co mnie. Moj poczatek doswiadczen z choroba byl bardzo brutalny, jednego dnia cale moje zycie stanelo do gory nogami. Z osoby z silnym charakterem, pewnej siebie, nieugietej, otwartej, lubianej, stalem sie momentalnie odcietym od swiata odludkiem. Nie pamietam juz tego dokladnie, jednak prawdopodobnie mialo to miejsce w dzien po 16 badz 17 urodzinach, kiedy majac kaca doznalem totalnego odjazdu smiac mi sie z tego chce ale o ile dobrze pamietam mialem wrazenie ze widzialem siebie od boku z odleglosci jednego metra, znajomy mnie ocucil bo jak sie okazalo zemdlalem, i od wtedy wszystko sie zaczelo, halucynacje, mieszanie sie snow, wspomnien, z tym co wi- dzialem. W ciagu kilku dni bylem w stanie w ktorym niemoglem sie wyslowic, wstalem z lozka dopiero po kilku miesiacach. Dopiero ki- edy zaczelem odzyskiwac wzgledna "swiadomosc" zaczelo sie prawdzi- we pieklo, tak bolesne ze do dzisiaj nosze slady samookaleczen. Ogolnie ten "stan psychiczny" bardzo przypomina mi teraz "stan" osoby podczas wylewu do mozgu, co jakis czas temu mialem niestety okazje osobiscie obserwowac, kompletny brak rozgraniczenia miedzy wspomnieniami, fantazjami a terazniejszoscia. Nie ukrywam ze od mlodych lat, bo mniej wiecej lat 14 mialem kon- takt, zarowno z alkocholem, jak i narkotykami, gdzie alkochol poj- awial sie czesto i w duzych ilosciach, z narkotykow byla to spora- dycznie marihuana i amfetamina, ta pozniej tez w wiekszych ilosci- ach, jednak tak samo szczerze moge przyznac, ze chociaz jest to moze i dla niektorych szokujace, nie bylo to nic nadzwyczajnego i niebylem jakims odosobnionym przypadkiem. Sadze ze mialo to napew- no niebagatelny wplyw, jednak znam osoby ktore do dzisiejszego dn- ia sa uzaleznione, nie szczedzac sobie twardszych uzywek, badz nie od tak dawna "czyste" i nie borykaja sie z podobnymi problemami, funkcjonujac w "spoleczenstwie" "normalnie". W tamtym tez okresie bylem dosyc czesto w towarzystwie, ciezko by to inaczej okreslic niz "kryminalnym" bedac niejednokrotkie obser- watorem, czy tez uczestnikiem bardzo brutalnych zajsc. Mozliwe ze i to w polaczeniu z problemami alkocholowymi w rodzinie ktorych bylem swiadkiem od najmlodszych lat, jak i szeregu innych dysfunk- cji, moglo byc powodem tego zalamania nerwowego. Patrzac na to obecnie z perespektywy, bylo jednak w tym wszystkim cos dobrego, no ale pamiatki w postaci tej "Agorafobij" chetnie bym sie juz pozbyl, sadze ze nie ma sensu pokutowac za dwa lata mlodzienczej glupoty cale zycie. Za kilka miesiecy kiedy partnerka bedzie juz po porodzie, zamie- rzam sie przemoc, i wraz z nia porwac sie na prawojazdy, chociaz szczerze wydaje mi sie miec to nikle szanse powodzenia, mam zami- ar sie jakos zmusic, poniewaz jest to jeden z bardziej niezbedny- ch krokow do "normalnosci" w mojej sytulacji. Jako ze mimo tego ze obecnie mamy bardzo dobre warunki mieszkaniowe, jestesmy po gruntownym remoncie, majac oddzielne pietro, i wejscie, to nadal pozostajemy w towarzystwie rodziny mieszkajacej w tym samym bud- ynku. Niestety nie wszystkim udaje sie z latami dojrzewac, i po tym jak dali sie nam we znaki w ostatnie swieta, nie marzymy o niczym innym jak wkoncu o uwolnieniu sie od tego niezdrowego kli- matu. Ciezko zdrowiec wsrod warjatow, bo inaczej nie nazwiesz ro- dziny, ktora umawia z wlasnej inicjatywny swieta u ciebie w miesz kaniu, proponuje podzial obowiazkow w przygotowaniu potraw swiat- ecznych, sprasza do ciebie swoich gosci, po czym dwa dni przed swietami, zalewa sie w trupa, a wszelkie proby nawiazania kontak- tu czy zwyklego dowiedzenia sie na czym sie stoi koncza sie agre- sja i wyzwiskami. Z tad i tym wieksze moje zmartwienie, bo przez ta chorobe po cz- esci pozostaje do dzis dnia zalezny od rodziny, mimo staran prob, efekty sa zawsze te same, udaje sie mi cos osiagnac jednak nie na dlugo. Dla tego tez jestem bardzo ciekawy co wy sadzicie, na temat ra- dzenia sobie z "Agorafobia" o tym stopniu nasilenia. Moim najwa- zniejszym celem w zyciu jest wyplatanie sie z tego "kregu rodzi- nnego", a by to osiagnac musze poradzic sobie z prawojazdy, gdz- ie niewyobrazam sobie ruchliwego skrzyzowania w centrum miasta, oraz wlasna praca gdzie kazda rozmowa telefoniczna jest ciezka. Ps. Przed choroba jezdzilem smochodem z miasta do miasta bez problemow, co prawda wbrew prawu, jednak kierowanie mialem w malym palcu, teraz boje sie nawet odpalic samochodu... Jak zlagodzic/pozbyc sie tej przypadlosci, i odzyskac pewnosc siebie ? Pozdrawiam Serdecznie, i zycze wszystkim forumowicza by w nowym nadchodzacym roku ich zycie bylo lzejsze, i bardziej satysfakc- jonujace. K.
×