Skocz do zawartości
Nerwica.com

nerwica lękowa

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia nerwica lękowa

  1. Witam was i od razu żagnam się - może na jakiś czas a może na zawsze..... Byłam u psychologa i będziemy powoli wychodzić z mojej nerwicy - Pani jest baaardzo miła i dobrze się czuję przy niej. Od razu nawet jeszcze nie zaczełyśmy rozmawiac a poryczałam się strasznie..........Z 10min się uspokajałam A żegnam was dlatego, że PSYCHOLOG ZABRONIŁ MI WCHODZIĆ NA FORUM żeby się nie wkręcać - bo tak działa takie forum - zamiast zapominać i starać się nie myśleć o problemie - my wciąż czytamy o tej nerwicy ........Sama też zauważyłam, że zaczęłam się bardziej nakręcać odkąd tu piszę mimo, że jesteście dla mnie bardzo mili. Dziękuję za wsparcie i życzę wam powrotu do zdrowia - ja mam nadzieję że WYZDROWIEJĘ SZYBKO I ZACZNĘ NORMALNIE ŻYĆ
  2. Czytając to co napisałaś, czuję, że sama to pisałam - DZIWNE UCZUCIE - Nie dość, że wyglądamy podobnie, to jeszcze mamy te same lęki. Ja też jestem taka wysoka i nadal mam kompleks wzrostu i też zawsze czuję się gorsza od innych i też tak jak Ty - mam wrażenie, że gdy ktoś się śmieje - to śmieje się ze mnie - TO NIC INNEGO JAK NISKA SAMOOCENA I BARDZO NISKIE POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI Ja dziś idę do psychologa - jak o tym pomyślę to z jednej strony cieszę się, że w końcu ktos mi pomoże a z drugiej.....mam lęk i boję się zwierzać ze swoich największych bolączek [*EDIT*] Czytając to co napisałaś, czuję, że sama to pisałam - DZIWNE UCZUCIE - Nie dość, że wyglądamy podobnie, to jeszcze mamy te same lęki. Ja też jestem taka wysoka i nadal mam kompleks wzrostu i też zawsze czuję się gorsza od innych i też tak jak Ty - mam wrażenie, że gdy ktoś się śmieje - to śmieje się ze mnie - TO NIC INNEGO JAK NISKA SAMOOCENA I BARDZO NISKIE POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI Ja dziś idę do psychologa - jak o tym pomyślę to z jednej strony cieszę się, że w końcu ktos mi pomoże a z drugiej.....mam lęk i boję się zwierzać ze swoich największych bolączek
  3. Pierwsza sprawa jest taka - nie żałuj tego, że poszłaś do psychiatry - to, że w ogóle zrobiłaś pierwszy krok jest bardzo ważne - ja swój krok zrobiłam wczoraj - i w czwartek idę do PSYCHOLOGA - Powiem tak - źle wybrałaś - powinnaś iść do psychologa po poradę lub na dłuższą terapię a nie do psychiatry. Ja byłam u psychiatry rok temu (tzn on był u mnie w domu) i SAM MI POWIEDZIAŁ, JAK JUŻ ZAPŁACIŁAM ŻE ŹLE WYBRAŁAM bo psychiatra jest bardziej od uzależnień i typowo ciężkich urazów psychicznych (omamy itp) a nie od tak delikatnych spraw jakie mamy my (ataki paniki itp) Zapisął mi tylko tabletki i jedyne co mógł mi pwioedzieć to to, że powinnam iść teraz do psychologa a takze to, że nie ma się czym przejmować, bo TAKI JEST ŚWIAT OKROPNY I WIELU LUDZI MA LĘKI - Musiałam za tę poradę zapłacić 90zł i miałam doła. Teraz dopiero odważyłam się iść do specjalisty. mam nadzieję, że teraz dobrze wybrałam - zależy nam przecież na szczerej rozmowie i pomocy specjalisty a nie wyłacznie na tabletkach..... P.S. Tabletek, które przepisał nie wzięłam nigdy choć wykupiłam ....A poza tym stwierdził niesłusznie, że mam depresję a ja wcale jej nie miałam (tylko nerwicę) i dał mi receptę na Seronil jeśli się nie mylę.... P.S2. Jeśli źle czujesz się po tych tabletkach to ich nie bierz!!!!!!!!!!!!!! Wg mnie to trucizna i tylko tłumi lęk ale go nie zwalcza, co więcej - takie tabletki uzależniają, więc lepiej 2 razy się zastanowić. Wiem, że łatwiej jest łyknąć tabletkę i myśleć że lęk minie - to zgubne - Minie ale na chwilę a potem powróci ze podwójną siłą NA TWÓJ POST ODPOWIEDZIAŁAM W MOIM TEMACIE - "Chcę wygrać walkę z nerwicą" Pozdrawiam
  4. Fajnie (choć może dziwnie to brzmi), że nie jestem z tym sama i mam oparcie w każdym z was - dzięki. W czwartek idę do psychologa więc zdam relację. Sama jestem ciekawa czy będe chciała podjąć się terapii czy zrażę się do psychologa :/ Nie wiem jak będzie ale ważne, że CHCĘ WALCZYĆ - mam nadzieję, że z każdą wizytą będę miałą więcej chęci do życia i nie będę tyle myśleć o SOBIE ... Piszesz, że każde wyjście np. z apteki podtrzymuje Cię i dodaje Ci siły - ja mam odwrotnie bo za każdym razem trzęsie mi się głowa i mam ataki paniki i za każdym razem kiedy wychodzę z apteki cieszę się nie z tego, że pokonuję nerwicę tylko z tego, że w końcu stamtąd uciekłam A czy Ty byłaś z tymi objawami u specjalisty??? Czy też trzęsiesz się cała i masz uczucie ucisku na głowę i napięcie szyi??? [*EDIT*] Masz rację - ja mam to samo - ciągle muszę szukać sobie zajęcia (bo nie pracuję przez moje lęki) by nie myśleć a jak tylko zostaję sama w domu lub po prostu przychodzi np.niedziela i totalne nieróbstwo w domu - dzieją się ze mną straszne rzeczy. Wczoraj znowu pół wieczora przeryczałam - ciągle się nad sobą użalam - jak EGOISTKA...Wciąż nie opuszczają mnie te okropne myśli. Czy macie coś takiego, że wciaż porównujecie się z innymi ludźmi? Ja mam tak cały czas - idąc na ulicy nie jestem zajęta sobą i nie myślę nad tym co mam kupić czy co załatwić tylko patrzę na ludzi i czekam aż oni będę na mnie patrzec..albo sama ich obserwuję i wciaż się z nimi porównuję. Ciągle mam wrażenie że jestem głupia (dlatego wolę się nie odzywać w towarzystwie i boję się wyrażać swoje opinie), jestem brzydka (nie dbam już nawet o siebie, nie mam ochoty ubrać czegoś nowego, czy kupić coś nowego bo i tak siedzę w domu i nikt tego nie zauważy)..Zawsze czuję się GORSZA od innych mimo wielu życiowych osiągnięć Wiem, ze jestem za bardzo ambitna i przesadnie pedantyczna, profesjonalna - muszę być najlepsza. Zawsze muszę sobie coś udowadniać. Szlag by trafił tą moją naturę!
  5. Ja staram się nie zamykać w sobie, tyle że nie ma mowy o tym by np. ktoś mnie odwiedził bo boje się ludzi. Kiedy ktoś zrobi nam niespodziewaną wizytę to nie wiem co mam w tym momencie zrobić - zachowuję się jakbym była dzika i wtedy wymyślam 1000 różnych "ważnych" rzeczy żebym nie musiała usiąść i rozmawiac z gościem - zabieram się za robienie czegoś w kuchni, mycie naczyń, sprzątanie, pranie ręczne, udaję że mam jakąś ważną rozmowę na gg i inne ....wiem, to jest chore ale nie potrafie rozmawiac z ludźmi twarzą w twarz bo wówczas jestem tak roztrzęsiona, że nawet nie dociera do mnie to, co do mnie ta osoba mówi bo skupiam się na tym kiedy ZATRZĘSIE MI SIĘ GŁOWA I SIĘ S K O M P R O M I T U J Ę. Dodam, ze tak samo jak Nowa koleżanka na tym forum - dawniej (3 lata temu jeszcze) byłam normlną, aktywną i korzystającą z życia dziewczyną, która była - fakt- nieśmiała ale przynajmniej nie DZIKA !!!!!!!!!!!!!!!!! Ja chcę iść do pracy, chcę spotykać się z ludźmi i nawiązywać z nimi kontakt, chcę iść do kina z moim facetem, chcę zjeść normalnie posiłek w jakiejś knajpce bez roztrzęsionych rąk, chcę iść do banku jak normalny człowiek wypłacić pieniądze i załatwić swoje sprawy w urzedzie, chcę iść do dentysty wyleczyć zęby i zrobić sobie kontrolne badania..........CHCĘ ŻYĆ JAK CZŁOWIEK a nie moge bo ta cholerna świnia mnie blokuje i rujnuje moje życie zamieniając je w koszmar !!!!!!!!!!!!!!!!
  6. Idę idę - mam nadzieję, że jakoś wytrwam i się nie poddam przed tym czwartkiem bo teraz mam "dziwne" wrażenie, że nie potrzeba mi tego psychologa ale wiem, że to zgubne....Muszę zacząć rozmawiać i chcę żyć jak normalny człowiek, chcę wychodzić do ludzi i nie myśleć czy się na mnie patrzą , czy mnie oceniają. Nie wiem jak wygląda taka wizyta u psychologa ale mam nadzieję, że kobietka mnie zrozumie i spróbuje mi pomóc - wiem, że to zaraz nie przejdzie bo z pewnością potrzebne będzie dłuższe chodzenie na terapię ale najważniejsze jest moje samopoczucie. Mam 24 lata a czuję się jak staruszka, która czeka na śmierć Mam nadzieję, że przez tą godzinkę rozmowy nie rozkleję się totalnie i powiem o co mi chodzi i co mi dolega
  7. Mam identyczne objawy plus oczywiście masę innych. Dziś się zmobilizowałam i umówiłam się na moją pierwszą w życiu wizytę u psychologa.........JUż się denerwuję bo wizyta w czwartek
  8. Ja dlatego rzuciłam papierosy - mam nerwicę lękową. W stresującej sytuacji mam podobne objawy do Twoich - duszności i szybkie bicie serca, które powoduje dodatkowo atak paniki+drżenie ciała (głowy, rąk i ogólnie całego ciała) Myślałam na początku, że to WYŁACZNIE przez papierosy ale chyba nie bardzo...Nie palę już 2 miesiące (nie zapaliłam ani jednego) i fakt - serce teraz nie skacze ale i tak w sytuacji stresowej bije jak oszalałe. Jednak radzę rzucić papieroski całkowicie, ponieważ najgorsze jest zapalić w sytuacji stresowej - wtedy człowiek w ogóle serca nie potrafi uspokoić :/ Ludziom się wydaje, że papieros pomaga w stresie ale to nie jest prawda. Przynajmniej ja tak to czuję
  9. Zazdroszczę Ci arturk podejścia (teraz) do życia - ja mam non stop doła ale.......postanowiłam walczyć - nastawiłam rano budzik i ruszyłam samodzielnie na piechotkę (ok.15min) do Apteki i potem do osiedlowego na drobne zakupki. Całą drogę do Apteki miałam 1000 myśli - złych myśli. Z chwilą kiedy zblizałam się do celu zaczynało mi być słabo ale weszłma do środka (były 2 osoby przede mną) i zaczęło się - atak duszności, chciałam uciec ale twardo stałam i czekałam na swoją kolej (tragedia to uczucie - nie da się opisac co wtedy człwoiek czuje - jakby miał zaraz umrzeć!) i doszło do mnie - ledwie co słowo leku wyszło mi przez gardło - jakbym miała "kluchę" w gardle. Ale udało się, zapłaciłam - gorzej było przy odbiorze reszty bo nie mogłam opanować drżenia rąk Ale jaka była moja radość kiedy załatwiłam sprawę i wuyszłam na powietrze Potem poszłam do sklepiku i tam już bez żanych problemów zrobiłam zakupy (bo akurat w tym miejscu często przebywam - nie sama ale jednak nie jest mi obce) Wróciłam do domku a mój partner już nie spał i był baaardzo zaskoczony, że PONONAŁAM DZIŚ LĘK Cieszyliśmy się jak głupki - bo to taka błaha rzecz dla innych, zdrowych osób ale ważne, że dziś sie zawzięłam. Przez ten stres nadal utrztymuje mi się "skurcz" w szyi ale teraz jest mi trochę łatwiej. Nie wiem nadal jak w momencie stresującej sytuacji pokonać te moje palpitacje serca i ogólne roztrzęsienie a co najwazniejsze jak pokonać te okropne MYŚLI...Może rzeczywiście kupię sobie ksiażkę, która pomoże mi to przezwyciężyć..... [*EDIT*] Wiecie co - zmobilizowałam się (ale jak się przy tym spociłam ) i jestem umówiona do PSYCHOLOGA na czwartek .............O matko już się boję
  10. Wiem, że trzeba pokonywać trudności ale lęk w tym momencie jest tak wielki, że wiem, że gdybym weszła tam gdzie boję się wejść (bank) - zemdleję a nie chcę zwracać na sebie uwagi. Nawet gdybym nie zemdlała to moje drgawki i roztrzęsienie będa tak straszne, że nie dość, że wszyscy bedą to widzieć, to jeszcze na dodatek zdołuję się całkowicie. Wczoraj znow miałam wypłacic pieniążki w banku i zawróciłam i wybrałam mniejszą sumę w bankomacie (a w kolejce nikogo nie było) Jak zaczynam wmawiać sobie, żeby się nie bać i iść "do przodu" zaczyna się u mnie dławienie w gardle i dziwne mrowienie całego ciała, drętwienie.....Dlatego daję sobie spokój. Wczoraj miałam taki wielki żal do LOSU, że jest dla mnie tak okrutny...Przepłakałam pół wieczoru i nocy a dziś wstałam ze spuchniętymi oczami.... Nie wierzę w to co piszą w ksiażkach...Może nie tyle nie wierzę, co po prostu ksiażkowych rad nie potrafię wdrożyć w swoje życie....
  11. Wiem, że u mnie w środku jest coś nie tak ale co mam z tym zrobić??????? Nie potrafię pomóc sobie samej - nie mam na tyle zamozaparica Możesz napisać jak Ty poradziłaś sobie z tymi lękami?? Co powiedział Ci psycholog? Pytam wszystkich ale nikt nie potrafi mi odpowiedzieć na to pytanie
  12. Ja bym do tego tak pozytywnie nie podchodziła....Wolałabym innego rodzaju DAR Jestem przerażona tym co mnie spotkało...Jak można być dumnym z czegoś co rujnuje Twoje życie i pozbawia Cię radości z niego?! Przepraszam ale nie pojmuje tego... Proszę, napisz jak poradziłeś sobie z tym drżeniem głowy!!!!!!!!!!!!! Bo ja już szłu dostaję za każdym razem kiedy mi zadrży. Dojdzie do tego, że przez to cholerne drżenie nie wyjdę w ogóle z domu Pozdrawiam i dziękuję Ci za piękne słowa
  13. Jak widać nie jestem sama - jestem w szoku ilu jest takich ludzi na świecie. Koszmar. Tak - masz rację - chodzi wyłacznie o niską samoocenę, brak pewności siebie. Zawsze byłam nieśmiała i wszystko mnie przerażało. To wina także moich rodziców (niestety, choć teraz są wspaniali), którzy nie potrafili chwalić mnie jako dziecko, za moje osiągnięcia (a było ich sporo). Ja - przez to, że odizolowałam się całkowicie od ludzi - byłam PRYMUSKĄ na studiach...Jedyne co robiłam to uczyłam się i bdb zaliczałam wszelkie egzaminy (pisemne egzaminy w ogóle mnie nie stresowały ale na ustnych miałam trzęsawkę - przez to oceny były słabsze) Ale o dziwo na obronie pracy magisterskiej tak bardzo się spięłam, że sama się sobie dziwię - odpowiedziałam na luzie i dostałam 5 (byłam obeznana z temtem, więc nikt mnie nie mógł zagiąć ) W normalnych kontaktach z ludźmi brakuje mi pewności - Mam czasem takie wrażenie, że rozmawiając z kimś od razu staję obok siebie i patrzę na swoje zachowanie, oceniam siebie - jak w lustrze....I zaczynam się tak bardzo kontrolować, że jestem nienaturalna w swoich wypowiedziach i zachowianiach. Byłam w wieku 10 lat (bo już wtedy miałam problemy z żołądkiem i bólami głowy z nerwów) w szpitalu i skierowano mnie do psychologa dziecięcego, który stwierdził (mam tę kartę do dziś i często ją czytam), że jestem nieprzystosowana do życia, jestem zbyt wrażliwa bo ten świat ogarnąć...To do tej pory się nie zmieniło - miałam na jakiś czas "wolne" z nerwicą - nie wiem dlaczego - nadszedł taki dzień - poszłam do liceum i (mimo to, ze nadal byłam nieśmiala) nabrałam większej pewności siebie, miałam koleżanki, chłopaka (nie chodziłam nigdy na imprezy bo mnie to nie bawiło - nie dlatego, że się wstydziłam, ale wolałam siedzieć sobie w domu i słuchać muzyki lub czytać ksiażki) Moja nerwica pojawiła się na studiach na II roku (także długo miałam z nią spokój) ze zdwojoną siłą - tak mocno daje się teraz we znaki, że nie mogę normlanie funkcjonować.... Jak Tobie udało się podwyższyć samoocenę???? Byłeś u psychologa??? Dziwne to moje zachowanie bo nie powinnam być "dzika" - powinnam mieć wysoką samoocenę i być pewna siebie, bo nie jestem brzydka, mam wyższe wykształcenie (z którego jestem bardzo dumna - to dla mnie sukces) Problem w tym, że wciaż wytykam sobie jakieś wady i prześwietlam się na wylot. Chcę iść do kina, chcę robić SAMA zakupy a nie ciągać mojego faceta z każdym razem - chcę SAMA iść do Rossmana jak normalna kobieta, chcę mieć jakiś cel by do niego dążyć - ale co z tego jak pieprzona nerwica nie daje mi normalnie żyć?! Codziennie myślę o pójściu do psychologa ale się boję - wie, że muszę to przezwyciężyć ale nie wiem jak. Wczoraj skonczył mi się persen i poszłam z moim facetem na zakupy i zachowywałam się jak dzikus - oblatywałam stoiska jak najszybciej byleby tylko iść szybko do kasy (oczywiście uciekając od ludzkiego wzroku) i zmykać do domu Ciekawe jak ja w ogóle znajdę pracę... [*EDIT*] Przeczytałam poraz pierwszy swój pierwszy post i zauważyłam, że wkradło się tam kilka błędów (np. ciha O matko!) Jak piszę jakikolwiek post to nigdy nie czytam go zanim wyślę bo piszę zazwyczaj spontanicznie, więc literówki beda pewnie często się zdarzać za co z góry przepraszam
  14. Dziękuję i witaj w klubie :) W zasadzie to mi nie do śmiechu... Dzis zawzięłam się i poszłam sama do sklepu osiedlowego (wolę samoobsługowe) i akurat miałm to szczescie że nikogo nie było. Za mną weszła grupka młodych chłopaków i od razu zrobiłam się spięta bo słuchali jak kupuję Ja wiem, że to się może wydać śmieszne ale nie umiem wbić sobie do głowy, że NIC MI SIĘ NIE STANIE i tak naprawdę obcy ludzie mają w dupie głęboko to, co ja robię, jak wygladam i co mówię - wszyscy mają swoje życie - ja to wiem, a jednak ten LĘK we mnie siedzi i nie chce odejść - Ja chyba za mocno się nakręciłam - wybrałam sobie miejsca w ktorych (jak twierdzę) czuję się lepiej (jakiśtam sklep, miejsc, poczta na takie i takiej ulicy...) i gorzej (taki i taki bank, inna poczta, URZĄD - każdy ) I w tych "gorszych" miejscach zaczynam panikować..... Mam blokadę przed pójściem do psychologa (wolałabym żeby on przyszedł do mnie ale tak się nie da) - boję się załatwić tę sprawę - czyli zadzwonić, zerejestrować się i odczekać swoje w kolejce - wiem, że nie dam rady!
  15. Witam. Szukam od pewnego czasu miejsca gdzie będę mogła znaleźć pomoc i myślę, że dobrze znalazłam. Choruję (choć nie byłam z tym ostatnio u lekarza) na nerwicę lękową od ponad 2 lat - non stop. Od tego czasu rzadko wychodzę z domu, rozmawiam jedynie z rodzicami (którzy mieszkają w innym mieście) i z moim partnerem, z którym jestem 4 lata. Mieszkamy razem. Między nami jest wszystko OK, nie mamy problemów finansowych, moje życie powinno być szczęśliwe....Nie wiem też jakim CUDEM skończyłam studia (z wyróżnieniem w 2008roku)i dałam sobie radę na tych studiach bo było ze mną bardzo źle. Nie wiem w zasadzie od czego się zaczęło. Zawsze byłam nieśmiała i nie lubiłam poznawać nowych ludzi, nie jestem wylewna, jestem typową domatorką. Kierunek moich studiów wymagał ode mnie odwagi w kontaktach z ludźmi oraz umiejętnosci aktorskich, których nie mam Zaczęło się chyba od tego, że byłam w tym gorsza od innych studentów i czułam się gorsza (niska samoocena,brak pewności siebie) Wstydziłam się występować publicznie i zżerały mnie nerwy przed kolejnymi zajęciami. Nie dawałam rady. Ale nie chodziło tu tylko o to, że denerwowałam się zajęciami....Zaczęłam BAĆ SIĘ LUDZI, nie potrafię tego teraz wyjaśnić. Nie pracowałam ucząc się, teraz też nie pracuję (bo mam lęki). Spotykałam się ze znajomymi tylko w weekendy raz na miesiac (studia zaoczne) i poza tym nie miałam z nikim pogadać - całkiem zamknęłam się w sobie (jedyne oparcie miałam w partnerze) Doszło do tego, że na zajęciach trzeba było powiedzieć coś o sobie i gdy dochodziła "kolejka"do mnie - przychodził atak (typowe objawy nerwicy) w czasie którego dodatkowo cała się trzęsałam - głowa, ręce, nie potrafiłam myśleć sensowanie i wypowiedzieć się. uciekałam z sali pod pretekstem tego, że nie lubię mówić o sobie, że źle się czuję, że jestem chora itp i dzwoniłam po mojego M i z płaczem wsiadałam do auta i jechaliśmy do domu. Opuszczałam przez to masę zajęć (na 4 roku miałam z soba straszne kłopoty) Na dzień dzisiejszy nie mam pracy (mimo wykształcenia, chęci), nie mam znajomych, całkowicie oddaliłam się nawet od rodziny mojego M bo nie potrafię ostatnio rozmawiać z ludźmi - czuję jakbym była DZIKA i nie potrafiła się wypowiedzieć na żaden tema (mój M jest bardzo gadatliwy co mnie bardzo denerwuje czasami bo gdy spotka kogoś znajomego i gada - ja chcę uciekać i nie wiem co mam ze sobą zrobić) Nie wychodzę sama z domu (prócz wyjść z psem gdzieś na bok) Zawsze jest przy mnie mój partner. Razem robimy zakupy, razem wszędzie wychodzimy (oczywiście nie ma mowy o przyjśćiu znajomych - bo on ich ma), jeśli coś trzeba załatwić on robi to za mnie - Sama nie pójdę do sklepu - wygląda na to, że boję się SAMODZIELNOŚCI (kiedyś tak nie miałam - jakieś 2-3 lata temu) Kiedy MUSZĘ załatwić coś samodzielnie i gdy nadchodzi ta data jestem coraz bardziej roztrzęsiona i wciaż nękają mnie myśli - nakręcam się tak, że w owy dzień nie jestem w stanie normlanie funkcjonować. Ostatnio musiałam iść do banku wypłacić pieniążki i niby nic się tam nie dzieje (mam świadomość tego, że nic mi się nie stanie ale boję się, że przyjdzie atak i jak myślałam o nim to on przychodził)siedział obok mnie mój M i ta sama ciha i tajemnicza bankowa atmosfera i moje nakręcanie się kilkudniowe spowodowało, że nie byłam w stanie normlanie czytalnie się podpisać bo cała dłoń mi aż latała, musiałam poprawiać podpis (wyobraźcie sobie jak się czułam jak babka patrzyłą mi na ręce ) Przez caly czas grzebałam w torebce, coś poprawiałam żeby tylko nie złapać kontaktu wzrokowego z panią z banku - i tak mam z każdym z którym mam kontakt bezpośredni - UNIKAM KONTAKTU WZROKOWEGO. A po całej operacji uciekłam z banku jak oparzona i wpadłam w histeryczny placz, że to znowu przyszło. Każdy myśli że jestem niedostępna, paniusiowata itp ale ja po prostu mam dystans straszny do ludzi i z nimi nie rozmawiam - Na zewnątrz na tyle na ile mogę - gram i zżera mnie to od środka. Moje lęki i ich objawy staje się momentami nie do zniesienia Czego się boję - Boję się ludzi, kontaktów z nimi i rozmowy twarzą w twarz, tego, że będę musiała rozmwiać i słuchać i patrzec na nich, boję się tłumów i nie chodzę nawet do lekarza bo wiem, że muszę stać w kolejce - mam wtedy wrażenie, ze wszyscy na mnie patrzą a ja zaczynam się trząść z nerwów. Od wyjsćia z domu chodzi za mną nieustanna, natrętna myśl, że ONI na mnie patrzą, oceniają, może zaraz ktoś mnie zaczepi i o coś spyta. Boję się ludzkiego wzroku, nie potrafię rozmawiać blisko oko w oko bo zaczyna mi się trząść głowa (to mój największy problem bo ręcę jakoś można schować, serca bijącego nie widać...) Najlepiej czuję się wśród ludzi, którzy nie naruszają mojej intymności, którzy niczego ode mnie nie chcą. Czasami chciałabym się schować do dziury bo mam ich dosyć - chyba nie lubię ludzi. Nie wiem dlaczego ale odkąd "zachorowałam" zaczęłam we wszystkich widzieć tych złych, tych którzy mnie nienawidzą i chcą dla mnie źle, tych którzy wciaż mnie oceniają i czekają aż mi się noga powinie i tych, którzy (co jest chore) wiedzą, że się ich boję....Bo ja się boję ludzi - strsznie. Rozmawiając z kimś "słucham" na początku ale kiedy rozmowa trwa dłużej niż minutę zaczynam szukać pretekstu do ucieczki bo czuję, że nadchodzi ATAK...Nie wychodzę z domu bez wzięcia Persenu (rano 1 lub 2 tabl) i wypicia melisy...Mało to pomaga.....wiecznie czymś się przejmuję!! Moje objawy - Panika, strasznie bijące serce (rzuciałam papierosy i nie pale), potliwość, trzęsą mi się ręce - do tego stopnia, że nie mogę utrzymać długopisu ale naj naj najgorsze dla mnie są drgawki głowy i napięcie mięśni, które towarzyszy mi zawsze i wszędzie stąd też unikam wszystkiego co wiąże się z ludźmi. Nie opuszcza mnie też przyspieszony oddech i w momencie ataku mam duszności ale pewnie znane są wam te objawy. Mogłabym znieść wszystko i wychodziłabym do ludzi tak jak kiedyś ale z tą głową nie moge sobie poradzić. Kiedy rozmaiwam z kimś i jak wiadomo dochodzi do kontaktu wzrokowego następuje u mnie spięcie mięśni szyi i kilkukrotne drgawki głową, których nie mogę opanować. Zaczynam się wtdy dziwnie zachowywać, nic nie mogę powiedzieć i szykuje się do ucieczki. Chcę walczyć z tymi okropnymi objawami nerwicy a z nią samą ale jak widac od 2 - 2,5 roku nie wychodzi...chciałabym móc normalnie żyć, zaprosić kogoś do siebie, pogadać bez natrętnych myśli - "CZY SIĘ NA MNIE POPATRZY CZY NIE POPATRZY?" Planuję iść do psychologa ale nie wiem czy mi pomoże ;( Macie też taki objaw jak drżenie głowy??? Przez to nie mogę norlmanie funkcjonować - wstydzę się tego.
×