Skocz do zawartości
Nerwica.com

Yvaine

Użytkownik
  • Postów

    261
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Yvaine

  1. aga85, wytrzymaj jeszcze te dwa tygodnie. Nie ma co zwiększać na własną rękę, zwłaszcza od razu o 20 mg. Ja doszłam do 40 mg, ale pod kontrolą lekarza, który co kilka dni kazał mi o 5 mg więcej brać. Moim zdaniem z lekami lepiej nie kombinować samemu, bo można sobie szkód narobić :)
  2. Takie mnie naszły refleksje... Jak ze sobą walczycie? Czy w ogóle to robicie? Ja sobie chyba nawet nie potrafię obiecać, że już nie będę. Mimo że to nie przynosi spodziewanej ulgi. Ale... ale sama nie wiem, co kryje się za tym "ale". Przychodzi myśl, przychodzi chęć, a reszta dzieje się już jakby sama. Też tak macie, czy próbujecie jakoś odciągnąć swoją uwagę, zająć się czymś? A czy miewacie tak, że tniecie i tniecie, ale ciągle jest mało? Mało jest bólu, mało jest krwi, zbyt płytko, czegoś brakuje. Jakby wciąż chcieć więcej.
  3. A ja często słyszę, że jestem piękna i kusząca. Kiedyś obcy chłopak na ulicy pochwalił moje dredy, a ostatnio ludzie pozytywnie komentują nowy kolor włosów. Mój promotor widzi we mnie przebłyski geniuszu, od niego i innych słyszę, że jestem inteligentna, mam talent pisarski i czeka mnie w tym kierunku świetlana przyszłość. Jak to wszystko zsumować, to faktycznie fajna muszę być. Szkoda, że sama tego nie czuję XD
  4. Usłyszałam kiedyś paradoksalne zdanie, że to właśnie my - ludzie z różną przeszłością i problemami psychicznymi - jesteśmy bardzo silni psychicznie, bo mimo wszystko żyjemy, jakoś sobie radzimy i mamy szerszy światopogląd niż niejeden "normalny" człowiek. Czasem wydaje mi się, że coś w tym jest, a czasem widzę w tym tylko puste słowa pocieszenia. I to jest kolejny paradoks. Nie wiem, co robisz, żeby pomóc bratu, ale dopinguję Cię całym sercem, bo wiem co czujesz. Ale takie robienie wszystkiego... siadamy i tniemy się, bo jest nam źle. Jakby to miało komukolwiek pomóc. A nie pomaga przecież nawet nam. I mimo wszystko następnym razem robimy dokładnie to samo. Dla kilkuminutowego złudnego poczucia ulgi.
  5. Po wydarzeniach sprzed kilkunastu minut mam wrażenie, że na zapas. Żeby odreagować to, czego się dowiedziałam - młodszy brat uwięziony w sidłach toksycznej matki, a ja mam związane ręce i nie wiem, jak mu pomóc. A wiem, że jeśli nie pomogę, kiedyś może być taki jak ja teraz.
  6. I znowu... Choć sama wiem, że to głupie i nie widzę w tym sensu.
  7. Oby pomogło bardziej! Trujmy się wszyscy lekami, żeby w spokoju, otępieniu i na granicy przyćpania przeżyć kolejny dzień! Kocham być nienormalna
  8. aga85, to bym musiała ze trzy razy dziennie, a nie raz na trzy dni Zobaczę co mi powie przy kolejnej wizycie, bo wspominał coś o jakichś stabilizatorach nastroju, co w sumie nie wiem co to. Signopam? A to na ataki jest? Myślałam, że na problemy ze snem tylko. Btw. miewałaś może drżenie mięśni po Seronilu?
  9. Się bał cobym się nie uzależniła Tylko ja chyba wolę się uzależnić niż w końcu zabić kogoś albo siebie. A z psychiatry byłam zawsze zadowolona, tylko wczoraj tak jakoś... Nawet to ja sama musiałam o coś na uspokojenie zapytać, mimo że wcześniej opowiadałam, że cięłam się w takich właśnie ekstremalnych stanach.
  10. Przepisał mi do tego Seronilu Relanium, bo uznał, że moja agresja to nie z leków. Do tego kazał brać maksymalnie raz na trzy dni jedną tabletkę, a ja już wczoraj wzięłam dwie, żeby się zaś nie pociąć. A dziś będzie to samo, bo już czuję, że furia się zbliża. I w końcu nie wiem, co robić już z tym. Tak źle i tak niedobrze.
  11. Tego się właśnie obawiałam. Tylko teraz rodzi się dylemat - odstawiać to i szukać czegoś innego, co będzie w końcu działać, czy dorzucić do zestawu coś, co mnie wyciszy?
  12. Czy ktoś z Was miewał po Seronilu ataki agresji i ogólnego wkurzenia na świat? Bo sama już nie wiem czy to przez niego, czy coś nowego się ze mną dzieje. Od jakiegoś miesiąca mam tak, że nic się nie dzieje, a ja nagle czuję taką kumulację emocji w sobie, jakby zaraz miały mnie rozerwać. I najczęściej wtedy na kimś się wyżywam, a potem muszę przepraszać bo głupoty niemiłosierne wygaduję wtedy. A jak nie ma nikogo pod ręką to się tnę. Jutro mam wizytę u psychiatry, czy powinnam go poprosić o coś na uspokojenie? Już po prostu nie ogarniam swoich nastrojów.
  13. NieznanySprawca2.0, prawdziwe i właśnie dlatego zwróciłam na to uwagę. Bo już do granic możliwości wkurza mnie, że ludziom się wydaje, że rozumieją, podczas gdy g*wno wiedzą i rzucają tekstami w stylu "życie ci ucieka". Jakbym ja sama o tym nie wiedziała i wcale mi to nie przeszkadzało. Ughhh
  14. I jeszcze: Kiedy tłumaczę promotorowi, że nie jestem w stanie pisać pracy bo leczę depresję... Promotor: To się farmakologicznie leczy? Ja: Tak. Plus terapia. Promotor: Aaaa, to pani naćpana chodzi? Uwielbiam go Od bliskiej osoby: "Jeśli nie pójdziesz na terapię to znaczy, że ci na mnie nie zależy i zamykasz się w swojej chorobie" Tak swoją drogą, cieszę się, że mam ludzi, którzy chcą mi pomóc i wspierać, ale strasznie to czasem irytujące, kiedy nie potrafią zrozumieć, o czym mówię, albo kiedy wydaje im się, że wiedzą doskonale. Tak jakby wystarczyło mi przypomnieć, że jestem wartościowym człowiekiem i cale to bagno się rozpłynie. Ja znam swoją wartość, ale to nie moja wina, że jej nie czuję. To jest CHOROBA ludzie. Choroba, której nie widać na zewnątrz ale w środku przecież zżera wszystko co się da.
  15. "Jesteś egoistką, że się tniesz" "Marnujesz sobie życie" (moja odpowiedź w myślach: no tak, k**wa, na własne życzenie przecież) "Ty mi to wszystko mówisz, bo chcesz, żebym się z Tobą zabiła"
  16. Najpierw Twoje zdrowie, później dziecko. Wyobraź sobie, że udaje się Wam, zachodzisz w ciążę i rodzisz ślicznego, zdrowego bobaska. Który potrzebuje mamy. Mamy uśmiechniętej, radosnej, kochającej, a przede wszystkim zdrowej. Dzieci wyczuwają każde napięcie, lęk, obniżony nastrój. Wiem, że teraz może Ci się wydawać, że ciąża jest drogą do zdrowia -rok temu myślałam podobnie i dziś dziękuję Bogu, że nie udało mi się zajść. Znowu mam depresję, zaburzenia itd. I wiem, że to wszystko odbiłoby się na dziecku, a jego pojawienie nie byłoby równoznaczne z moim cudownym ozdrowieniem. poza tym piszesz, że masz długi, w takiej sytuacji powiększanie rodziny też nie jest najlepszym pomysłem, bo wiąże się z dodatkowymi wydatkami. Radzę pójść do lekarza (psychologa/psychiatry), zresztą skoro jesteś po próbie samobójczej, to chyba skierowali Cię tam od razu? Podejmij leczenie, za kilka miesięcy poczujesz się lepiej i wtedy z czystym sumieniem i pełną, prawdziwą radością będziecie mogli starać się o maleństwo. Głowa do góry :)
  17. Seronil od 3 miesięcy. Wcześniej miałam kilkumiesięczne wakacje od depresji i mogłam odstawić. Ale tamte były inne, tylko teraz mi psychiatra te wymyślił, chyba przez zalążki bulimii.
  18. Ja wiem, czy pogoda ma taki duży związek? Czasem świeci słońce, a ja mam ochotę tylko umrzeć. Poza tym włączyła mi się taka głupia faza, że długo zasypiam, a jeśli obudzę się w nocy, np. żeby się napić, to mogę już do rana nie spać. Bez sensu z tymi lekami.
  19. Ja na duchu nie podtrzymam, bo sama mam sprzeczne odczucia do Seronilu. Biorę go trzeci miesiąc, jestem teraz na 40 mg. Początkowo brałam 20, ale nie działało to na mnie w ogóle. Jak zaczęłam 40 przez tydzień było ok, a później znowu spadło. Wolałabym, żeby zamiast nastroju w końcu spadł apetyt, którego początkowo, owszem, nie było, ale potem wrócił i nie chce wcale sobie pójść. Za tydzień mam kontrolę u psychiatry, ciekawe co powie. Aaaa i myśli samobójcze mam co chwilę. Możliwe, że to przez lek, mimo że biorę go już tak długo?
  20. Nie mam siły. Kiedy tylko zbuduję w sobie jakieś poczucie wartości okazuje się, że byle głupota może je zniszczyć i zmieszać mnie z błotem. Czuję się beznadziejnie beznadziejna.
  21. Do psychologa potrzebne jest skierowanie, do psychiatry nie. Jeśli nie chcesz brać skierowania od lekarza rodzinnego, wybierz się najpierw do psychiatry, on może Ci takie wypisać i polecić dobrego psychologa. Poza tym jest w stanie postawić też diagnozę i jeśli to będzie potrzebne przepisać od razu odpowiednie leki. No i wysłucha przynajmniej, a to zawsze jest dobre.
  22. Yvaine

    Leki i tatuaże

    Dobra, nie będę oryginalna, jak powiem, że nie wiem, czy taki temat już był. Ale nie wiem, szukałam i nie znalazłam (choć bardzo prawdopodobne, że źle to robiłam). Zastanawia mnie zależność między braniem antydepresantów, a robieniem sobie tatuażu. Czy leki mogą jakoś negatywnie na to wpłynąć? Przeglądając strony studiów tatuażu, w przeciwwskazaniach widzę, że nie zaleca się brania silnych leków, które mogą rozrzedzać krew. Antydepresanty chyba tego nie robią? Przyznam, że raczej nie czytuję ulotek w opakowaniach, bo ilość skutków ubocznych tylko mnie nakręca. Ktoś z Was wie coś na ten temat? Może ktoś robił sobie tatuaż biorąc leki? Moim błędem było, że nie zapytałam o to umawiając się na sesję, a teraz już mi głupio jakoś:)
×