Skocz do zawartości
Nerwica.com

libertynka

Użytkownik
  • Postów

    1 892
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez libertynka

  1. Indifference1, ona jest nieprzytomna z tej miłości. chyba każdy, kto znajduje miłość swojego życia, nie zwraca uwagi na otoczenie.
  2. Inga_beta, ja się kiedyś interesowałam ezoteryką i rozwijałam się duchowo, nawet miałam swojego nauczyciela. umiałam przesyłać, odczuwać i rozróżniać energię, "widziałam" różne rzeczy i różne byty. widziałam więzi między ludźmi i rozpoznałam które czakry mają połączone, a które nie, czyli np widziałam czy ludzi łączy bardziej namiętność, czy uczucie płynące z serca czy dobrze się rozumieją i dogadują, każda czakra odpowiada za coś innego, wystarczyło widzieć połączenia. no i mi się wydawało, że widzę. to tylko czubek góry lodowej. było też wychodzenie z ciała i niekontrolowane latanie, obserwowanie siebie z różnych miejsc pokoju. uczucie ciągłego bycia poza ciałem i trudności z powrotem. a najlepsze jest to, że znajomi ezoterycy mi to wszystko potwierdzali. zbiorowa halucynacja? jakimś cholernym CUDEM udało mi się z tego wyjść, zerwać tamte kontakty i powygaszać te "umiejętności". ale przeczucia mi zostały i walczę z tym, bo nie chcę żeby kierowały moim życiem albo mnie straszyły. jest mnóstwo ludzi, którzy w to wszystko wierzą i się rozwijają w tym kierunku. ja doszłam do wniosku, że nigdy nie będę miała pewności co jest faktycznym zjawiskiem paranormalnym a co wytworem mojej chorej psychiki. a skoro nie ma pewności to po co się tym zajmować. lepiej sobie żyć spokojnie bez tego. dodam jeszcze, że próbowałam prawa przyciągania i jak podziałało to byłam przerażona. próba była następująca: chciałam, żeby mi ktoś powiedział, że mnie kocha. to mi się wydawało tak nieprawdopodobne, że wręcz niemożliwe. i myślałam o tym przed snem, robiłam tak jak uczy prawo przyciągania. i co się stało? poznałam człowieka, który na 2 spotkaniu wyznał mi miłość, wyciągnął piersiówkę i się solidnie napił, po czym zaczął mi opowiadać, że już przygotował dla mnie pokój w swoim domu. polazł za mną do domu i klęczał mi pod drzwiami od klatki schodowej, jak mu kazał iść to zaczął majaczyć, że nie może bo go rodzice zabiją. a miał ponad 30 lat. i był wariatem, takim który powinien być zamknięty. muszę przyznać, że jak usłyszałam z jego ust 'kocham cię' to mi się włosy na głowie zjeżyły. ale jak to ma tak działać to ja dziękuję. nie chcę nic. chcę żyć w spokoju.
  3. Indifference1, mi jest źle z tym, bo ja jej życzę szczęścia a nie potrafię się cieszyć razem z nią. wczoraj cały wieczór opowiadała o pieprzonej idealnej miłości, o idealnych teściach i planach i o tym wszystkim. a że z nią mieszkam to rano i wieczorem opowiada tylko o nim. na jej miejscu robiłabym to samo, w końcu to ogromne szczęście. tylko, że ja później idę do swojego pokoju i próbuje nie ryczeć. bo to zwyczajnie boli jak się jest samotnym od paru lat. muszę być jakaś gorsza albo przeklęta, albo już nie wiem co, może taka zła karma, albo złośliwość losu, albo coś ze mną nie tak.
  4. moja współlokatorka właśnie się szczęśliwie i z wzajemnością zakochała. wygląda na to, że się cudownie odnaleźli na tym świecie, nie zdziwiłabym się gdyby z tego był ślub. idealnie się dobrali charakterami. wszystko jest po prostu jak w jakimś filmie. a ja ten film codziennie oglądam. jestem pieprzonym samotnym widzem z piwem w ręku. cieszę się jej szczęściem i próbuję się nie rozpłakać, jak mi o nim opowiada. zaczynam myśleć, że moje zaburzenie po prostu całkowicie uniemożliwia mi satysfakcjonujący związek, pracę i życie. jestem z góry skazana, więc skoro nic nie mogę z tym zrobić, to nie powinnam z tego powodu cierpieć. najlepiej się całkowicie poddać, wyrzec wszystkich pragnień i nic nie czuć. powtarzać sobie "to nie dla mnie" i utrzymywać dystans między sobą a światem. postawić szybę z lodu, grubą i zimną. a przed ludźmi udawać wesołą, sympatyczną i nie mającą problemów.
  5. domek z ogrodem, z drzewkami jabłoni, wiśni i hamakiem, z krzakami porzeczki, grządkami marchewki, z wydzielonym kawałkiem dla tymczasowych psów i kotów, z trawą na dachu, na której można się będzie opalać w lecie, wokół cisza i spokój, przyjaźni sąsiedzi, lokalne ekologiczne warzywa, dużo zieleni i mało komarów. i żeby to wszystko było w Warszawie. aha i wygrana w totolotka, najlepiej jakaś kumulacja. i żeby Wladimir Kliczko lub ewentualnie Robert Downey Jr smażyli mi w kuchni wegańskie placki i podawali do łóżka na śniadanie. razem z witariańskim zielonym szejkiem. i jeszcze żebym znalazła pasję i mogła się realizować, żeby moje życie nie było bezproduktywną wegetacją. i żeby mi ktoś pokazał, że szczęśliwa miłość istnieje, żebym mogła uwierzyć, że ludzie są w ogóle zdolni do bezwarunkowej i asertywnej miłości.
  6. Marcin20.04, w piątek mam mało wolnego czasu, tzn trochę mam ale nie wiem kiedy bo to zależy od klienta :/
  7. Marcin20.04, w niedzielę będę w Krakowie, a w sobotę jeszcze nie wiem. będziemy w kontakcie :)
  8. abrakadabra xx, a więc warto było te 100 stron zapisać, jesteś takim moim małym sukcesem :) nigdy bym nie pomyślała, że ktoś przestanie jeść mięso z powodu tego wątku. zakładając go bardziej myślałam o integracji roślinożerców, nawet mi się nie śniło, że ktoś się przekona
  9. ja jako sos stosuję ajwar albo np mieszkam krojone pomidory z puszki z musztardą, z rossmana nigdy nie jadłam.
  10. u mnie myślenie magiczne wygląda zupełnie inaczej. żadne przedmioty czy przesądy nie mają na mnie wpływu, ani nie muszę wykonywać rytuałów. przypomina to u mnie coś w rodzaju "jasnowidzenia" czy szóstego zmysłu. nie biorę tego 100% poważnie, a jednak ma na mnie jakiś wpływ. ostatnio postanowiłam się temu bliżej przyjrzeć i założyłam specjalny zeszyt, w którym zapisuję przeczucia i czy się sprawdziły. czasem też celowo robię coś wbrew przeczuciom, ale wtedy czuje lęk. może opiszę na przykładach. zazwyczaj są to drobne rzeczy a nie, że umrę czy nie wiadomo co się stanie. 1. przeczucie, że dostanę jakąś zła wiadomość od szefa w sprawie pracy. męczyło mnie kilka tygodni, czułam lęk przed sprawdzaniem maila. wynik: zmieniły się zasady ustalania grafiku, dla mnie gorzej, mogłam odejść lub zostać, jest znośnie więc zostałam. poczułam ulgę i przeczucia o złych wiadomościach przestały mnie męczyć. 2. chciałam wziąć szczeniaka do domu tymczasowego, znalazłam jednego potrzebującego ale zwlekałam z napisaniem maila do tej fundacji. wciąż się biłam z myślami, mail był już napisany wystarczyło nacisnąć wyślij, ale miałam przeczucie. następnego dnia dostałam info z mojej zaprzyjaźnionej fundacji, że ktoś wyrzucił szczeniaka z samochodu i nie mają co z nim zrobić. gdybym wzięła tego pierwszego to nie mogłabym pomóc drugiemu, który był w gorszej sytuacji. 3. miałam gdzieś jechać samochodem, ale wciąż zwlekałam, jakby godzina była nieodpowiednia. jakby się coś miało stać po drodze. postanowiłam zignorować to przeczucie. po drodze ledwo uniknęłam stłuczki zupełnie nie z mojej winy, ktoś mi nagle wyjechał zza zakrętu a ja miałam pierwszeństwo. niby nic się nie stało ale trzęsłam się później długo. 4. na "mojej" stacji benzynowej jest 2 panów od nalewania gazu. jak tam jeździłam to próbowałam "wyczuć" który dzisiaj będzie. jak mi się kilka razy udało to zaczęłam się tego bać i teraz jak jadę to staram się o tym nie myśleć. 5. czasem wiem kto dzwoni zanim podejdę do telefonu. raz też był u mnie tymczasowy szczeniak i zadzwonili z fundacji, że jest ktoś chętny do adopcji i że któregoś tam dnia przyjedzie po psa. miałam przeczucie, że akurat ta osoba nie adoptuje i po paru dniach się potwierdziło. i tak mnie męczą te przeczucia na co dzień. czasem chcę coś zrobić lub kupić i czekam z tym na "odpowiedni moment". w zasadzie większość decyzji jest okupiona niepokojem związanym z przeczuciami. czasem czuję coś tak wyraźnie, że nie jestem w stanie czegoś zrobić. a czasem, przy mniejszych rzeczach, próbuję sobie logicznie wyjaśnić, że co się niby może stać i robię na przekór. niestety ten zeszyt prowadzę bardzo nieregularnie, zakładałam, że uda mi się to rozpracować i opisać faktami, ale tak się boję, że mogłabym mieć rację, że nie zapisuję wszystkiego.
  11. ja idę za 22 dni i też jestem z tego faktu zadowolona, czuję się bezpieczniej będąc pod "opieką" lekarza, nawet jak wiele się nie dzieje
  12. o, ja też mam myślenie magiczne, ale staram się z tym walczyć, tylko te różne przeczucia są bardzo męczące, czasem chcę coś zrobić, ale mam przeczucie, że nie powinnam, z niewiadomego powodu, czasem robię to i tak i wtedy się dzieje coś niefajnego (ale nie bardzo złego) i mam potwierdzenie słuszności moich przeczuć. nie mogę tego zwalczyć, choć próbuję tak na logikę.
  13. Marcin20.04, tylko Ty przyjeżdżasz chociaż masz daleko, a Warszawa śpi jak zwykle
  14. libertynka

    Pralka

    Ahma, urządzenia się czasem psują i to nie powinno Cię przerażać, wezwij fachowca :)
  15. Indifference1, bo z facetami zawsze tak :/ są taaacy mega strasznie zajęci i odzywają się jak sobie czasem przypomną
  16. libertynka

    Co teraz robisz?

    To jest nas dwóch . Dołącza ktoś? Jo ja też
  17. a ja właśnie wczoraj myślałam o tym, że nigdy nie byłam kochana, a przynajmniej nie tak prawdziwie. nikt mnie tak na prawdę nie zna, bo zbyt łatwo mnie zranić, żebym się otworzyła do końca. najczęściej robię dobra minę do złej gry i mówię coś zupełnie przeciwnego, niż czuję w środku. nawet sobie nie umiem wyobrazić, że ktoś by mnie na prawdę pokochał. jestem przekonana, że większość ludzi tego nie potrafi, tylko nieliczni są zdolni. przez te myśli miałam znów męczące sny. śniło mi się, że się w nocy obudziłam, a przy mnie był jeden z moich byłych. poszedł za mną do łazienki jak cień. później była zmiana warty i czuwał przy mnie mój drugi były. próbował mnie przytulić ale chyba był duchem, bo coś nie mogliśmy złapać kontaktu. w każdym razie moja podświadomość tak świruje, że stwarza sobie obrazy byłych facetów, że niby są przy mnie cały czas i nie jestem sama. tylko, że nawet oni mnie nie potrafili kochać.
  18. miałam podobnie, ale się okazało, że rzeźnicka komisja zmieniła swoje podejście o 180 stopni, każdy zdał, pytania były nieprzyzwoicie proste, nie ma się co przejmować. poza tym nawet jak Ci nie pójdzie to przecież wiadomo, że przez stres i można to poprawić. przecież jak ktoś studiuje x lat, pisze pracę dyplomową to nie jest tępakiem no i pomyśl sobie - czy obrona pracy to jest najważniejsza rzecz w Twoim życiu? to przecież tylko kolejny egzamin, tak jak matura, niby ważne ale po latach sie wspomina jako coś nie wartego stresu. trzeba iść, zrobić co się da, najprawdopodobniej wszystko się skończy dobrze, komisja też ludzie i niejedno widzieli, zdają sobie sprawę, że ludzie się stresują. no i jak napisałaś pracę sama to nie ma opcji, żebyś nic o niej nie powiedziała. nawet jak na pytanie dodatkowe nie będziesz znała odpowiedzi to nie będzie tak, że nie powiesz zupełnie nic.
  19. Aranjani, też tak myślę, po 2tyg będzie się bał, że otworzy lodówkę a z niej wyskoczy kto?
  20. Twoja obecność jest mi całkowicie obojętna, ale chciałabym zobaczyć faceta, który wytrzyma z Tobą 2 miesiące. i nie chodzi o jęczenie tylko o stopień skupiania na sobie uwagi.
  21. Aurora92, według mnie jesteś najbardziej absorbującą osobą na forum, każdy facet się w końcu Tobą zmęczy, jak nic nie zmienisz
×