Vett, współczuję, bo wiem jak to jest. Miałam podobnie. I to nie byly sytuacje typu: znowu sie nie nauczyłam, nie umiałam, itp. Moją matematyczkę szlag trafiał jak wychodziła mi średnia praktycznie 5.0, ale matma to matma, tu nie ma niedopowiedzeń, pytajników, itd. Jest zadanie, jest rozwiązanie. Gorzej z polskim. Tu miałam problem zeby PRZEJŚĆ! Tak mnie męczyła, wręcz torturowała... Teraz jak na to patrze wstecz to myślę, że poszłabym do niej i wydarła się jej w ten stary pysk jakim to tyranem jest. Ale po co...
Sytuacja patowe, praktycznie bez wyjścia. Ten kto radzi pójście do psychologa szkolnego najwyraźniej nie wie czym to może grozić w przyszłości. W sumie to nie ma się do kogo zwrócić, ew. pogadać z dyrektorem, no chyba, że rodzice by wpadli i narobili awantury. Jeśli jesteś mocna z danego przedmiotu, ale MOCNA to możesz kozaczyć, bo komisyjnie można zdawac przeciez... ale to znowu stres.