Skocz do zawartości
Nerwica.com

murphy

Użytkownik
  • Postów

    80
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez murphy

  1. Cognac, odczuwam coś identycznego od jakiegoś roku. To jest jakiś rodzaj wypalenia zawodowego. Jesteś młoda miałaś inne wyobrażenie jak wygląda praca, na studia wszystko wygląda inaczej, a przychodząc do "roboty" najczęściej dostajesz jakieś gówno. Rozwiązanie jest proste - albo poskramiasz na jakiś czas ambicje i czekasz na rozwój sytuacji (byle nie za długo), albo szukasz nowej roboty (warto zrobić dobry research i nie rzucać obecnej jeżeli nie dostaniesz nowej), albo zostajesz i próbujesz ugrać swoje. Jesteś młoda, więc podobnie do mnie, wydaję mi się, że warto nawet w takich robotach nabić sobie trochę CV, a później robić sobie na tym dobry PR. Co to za branża, tylko nie mów, że "internetowa", bo ja w takiej jestem i faktycznie pełno tu "nieprofesjonalnego" towaru.
  2. ( Dean )^2, gdzie te szwy są, bo szczerze mówiąc nigdy u siebie nie sprawdzałem jak mnie bolała . Orenda, przyszłość w sumie to ma każdy. Zależy tylko jak bardzo chuj*wą. Co robisz na co dzień? Mi tydzień temu skończył się krótki urlop. Mój pierwszy normalny od jakichś 4 lat. Nie wiem czy był za krótki, ale czuję się tak samo zmęczony jak przed nim. I tak samo nie chce mi się niczego. :)
  3. Miałem kiedyś tak samo. Zawsze chciało mi się rzygać jak szedłem do dentysty, a tym bardziej już u niego byłem. Przed długi czas miałem spokój z wizytami (praktycznie od początku podstawówki do 18 roku życia), ale w pewnym momencie było trzeba się przejść... i mimo, że na początku miałem podobne objawy, to po wejściu do gabinetu już się w większości uspokoiłem. W ogóle inny komfort niż jeszcze 10 lat temu, nie było praktycznie "tego dziwnego" zapachu, wnętrze bardziej przyjemne (a nie te komunistyczne kafle), "ssak do śliny" zamiast prymitywnej waty (które potęgowała mój efekt wymiotny) i jak zobaczyłem młodą fajną dziewczynę dentystykę to już w ogóle. Zabrałem sobie przy pierwszej wizycie znieczulenie, więc za dużo nie czułem, ale następnym razem już bez i mimo tego super delikatnie. Nie wiem jak u Ciebie będzie z "młodą fajną", bo może to być efekt odwrotny, choć ja się spinam przy dziewczynach, ale tutaj jakoś mi to pomogło - pewnie dlatego, że czułem, że będzie delikatna . Polecam patrzeć pod nowsze gabinety i drobne/młodsze dentystyki (sorry, że to dziwnie brzmi, ale fobik chyba mnie zrozumie ) - no chyba, że masz coś do wyrwania, bo taka drobna to może mieć z tym problem . Przeżyjesz! :)
  4. anouka, a co dzieje się u Ciebie w teraźniejszości? To jest w sumie zasadnicze pytanie, które będzie prawdopodobnie także i Twoją odpowiedzią. Wracanie i operowanie nad wyraz przeszłością zdaje się przeważnie sygnalizować brak przystosowania do teraźniejszości, co z kolei może być warunkowane przez jakieś problemy tu i teraz. Przeszłość, jakkolwiek to brzmi, jest dla nas pewna. Czujemy się w niej bezpiecznie, bo nic w niej już nas nie zaskoczy. Nic w niej już nie stracimy.
  5. murphy

    Równia pochyła

    Artemizja, masz rację, to nie jest długo, jednak przy założeniu, że posiadamy choć odrobinę nadziei. Ja chyba już ją dawno utraciłem. Ostatnio szczerze przyznaję się przed sobą, że na terapię chodzę, aby `poudawać` kontakt. Przez tę godzinę czuję się w formie, ale nie można żyć tylko na terapii. Na terapii nie musimy zabiegać o to, żeby zostać wysłuchanym czy o to, żebyśmy przez kogoś zostali zauważeni. Po prostu mamy to wpisane w kontrakt. W codziennym życiu za to zabiegać mi się nie chce/nie mam siły czy jak inaczej to nazwać, po prostu nie chce brać udziału w wyścigu - kto lepszy, kto bardziej śmieszny, kto lepiej ubrany, kto ma więcej w portfelu czy w głowie. Poniekąd odpowiedziałem Ci zarazem na dwa wątki, jednak z tą potrzebą ludzi bym jakoś nie do końca się zgodził. Bo ja czuję się na tyle dziwnie, że ja mentalnie nie potrzebuję ludzi, lecz tylko jakiś biologiczny instynkt domaga się ciepła. Przykładowo.. nie lubię spotykać się ze znajomymi, przy piwie czy coś, wolę obejrzeć film samemu, za to chciałbym oglądając ten film mieć kogoś przy sobie :). Co do zainteresowań to ja po prostu nie chce mieć nowych, bo stare mnie zadowalają i czuję, że lubię to. Jestem w tym dobry, a to mnie trzyma jeszcze przy Ż. To, że coś potrafię zrobić dobrze. Nie chce robić czegoś wbrew sobie, byle tylko coś zmienić. I może to jest istotne, ale wierzę w efekt motyla..
  6. murphy

    Równia pochyła

    Cześć. Dzisiaj nadszedł kolejny dzień kiedy wylewam tu swoje żale oraz życiowe porażki. Choć robiąc to oczekuję na odpowiedź, to i wszyscy i tak wiemy, że żadna odpowiedź tak naprawdę nią nie będzie. Nazwałem ten wątek równią pochyłą, bo zauważyłem w tym przedmiocie dość istotne powiązanie z przebiegiem moich ostatnich lat życia. Od kiedy stałem się bardziej świadomy siebie, to mimo podjęcia pewnego rodzaju działań moja sytuacja się nie poprawia. Jest wręcz przeciwnie. Prawdopodobnie można to zakwalifikować to samospełniającej się przepowiedni. Od kilku lat męczą mnie myśli egzystencjalne. Często budzę się zmęczony życiem. I można też powiedzieć, że taki czuję się też za dnia. Na przestrzeni ostatniego czasu, odkąd skończyłem studia, moje życie społeczne uległo ograniczeniu do zbędnego minimum. Poza pracą nie dzieję się u mnie praktycznie nic. Praca nie daje mi aż takiej satysfakcji jakiej bym chciał, choć robię w niej to co zawsze lubiłem. Zawsze jakoś martwił mnie standardowy problem relacji z płcią przeciwną. Jeszcze jakiś rok temu, czy wcześniej miałem sporadyczne porywy i udawało mi się raz na kilka, kilkanaście miesięcy przełamać swoją niemoc i chociaż w myślach rozegrać to tak jakbym zapragnął. Od jakiegoś roku, czyli po skończeniu studiów, ochota kompletnie mi przeszła. Czuję się kompletnie nieatrakcyjny, zarówno fizycznie jak i mentalnie. Kontakt z ludźmi poza pracą praktycznie zerowy. Zainteresowania dość ograniczające, bo raczej indywidualne. Nie czuję się za dobrze w grupie, wolę kontakt mniejszego kalibru. Ponad pół roku jestem na swojej drugiej terapii (próbowałem też wcześniej leków). Jest całkiem w porządku. Porównując ją do pierwszej dobrze czuję się na sesjach i chyba mam dobry kontakt z terapeutą. Jednak... nie widzę procenta poprawy. Raczej bardziej się zamykam. Skończyły mi się pomysły. Nie chcę też zmieniać siebie na siłę. Po prostu nie chce być i umierać samotnym, chcę aby ktoś się mną zainteresował i aby skończyły mi się wątpliwości i brak nadziei. Dziękuję.
  7. Aneczak, przeważnie dziecko lepiej orientuje się w relacji rodziców niż oni sami i jest w stanie podjąć realną ocenę sytuacji. Radzę skupić się na własnym kontakcie z dziećmi, aniżeli wszczynaniu sporów z byłym mężem, myśląc, że to zbliży do dzieci. Nic na siłę.
  8. murphy

    Chęć ucieczki

    volterum, piasek, morze... nie mają humorów:).
  9. murphy

    Chęć ucieczki

    Może palenie mostów to trochę niezbyt dobre określenie kiedy ich jeszcze nikt nie wybudował, ale chodzi mi mniej więcej o tego typu podejście. Jednak jeżeli by jakieś były to wcale nie chciałbym ich palić, po prostu wynieść się z dala od ram i schematów narzuconych pośród dużych skupisk ludzkich, w cywilizacji. Jestem niewypałem społecznym i dlatego chce ucieć od momentu kiedy schemat wykona na mnie werdykt, a sama cywilizacja uzna się przysłowiowym "dziwakiem".
  10. Widocznie ktoś od razu to odczytał. Nie ma innej możliwości. Odczytane wiadomości są już w folderze Wysłane.
  11. Do wysłania to folder, gdzie są wiadomości, jeżeli odbiorca ich jeszcze nie odczytał.
  12. murphy

    Chęć ucieczki

    Czy ktoś z was doświadczył chęci ucieczki? Nie chodzi mi tu o psychiczne odrealnienie się, lecz o fizyczne przemieszczenie. Od jakiegoś czasu towarzyszy mi coś takiego. Chciałbym odwiedzić kilka ważnych dla mnie miejsc i ucieć daleko. Jakby przewiać to co siedzi mi głowie, przewiać w ogóle swoją osobę. Możliwe, że chodzi o jakąś cywilizowaną, jak kolwiek to brzmi, formę samobójstwa. Miał ktoś coś takiego w głowie?
  13. murphy

    Spamowa wyspa

    Boże tylko nie jutro, kolejny zasrany tydzień. Dajcie mi zdechnąć :).
  14. ( Dean )^2, czytałem ostatnio, że kontaktowałeś się z jakaś dziewczyną. Trzymasz kontakt nadal?
  15. bezsilna_22, bakterie bronkowca ma większość ludzi, gdyż to bardzo powszechne jest. Jeżeli u Ciebie natomiast "uaktywniły się" to z tego powodu dostałaś antybiotyk. Kobietom zaleca się szczególnie suplementację osłonową ze względu własnie na możliwość wystąpienia grzybic. Przy dłuższej kuracji antybiotykowej wręcz to jest wskazane. Polecam Ci leki osłonowe dla podreperowania odporności i korzystynch bakterii w przewodzie pokarmowym. W ogóle powinnaś udać się do innego dermatologa z tym problemem i dokładnie opisać komplikacje (do dermatologa nie potrzebujesz skierowania). Dodatkowo jeżeli "wydajesz tyle pieniędzy", to prawdopodobnie kupujesz klindamycynę z najdroższej firmy. Następnym razem bierz tańszy odpowiednik. Antybiotyki nie są specjalnie drogie. Co do bólu w szyi to wykluczyłaś podłoże neurologiczne? Jeżeli tak to czy to czasem nie jest migrena? Pozdrawiam i życzę powrotu do zdrowia. PS Na to się nie umiera.
  16. Świetnie rozumiem autora co do kwestii wyszumiania się. To boli, gdy w towarzystwie zaczyna się wspominane swoich głupstw z młodości, a ty nie przypominasz sobie niczego, bo zawsze byłeś - odpowiedzialny, sumienny i pracowity. Życie nie jest sprawiedliwe i nie będzie. Trzeba się z tym pogodzić. Ludzie nie interesują się czy jesteś pracowity czy sumienny, mają to jednym słowem gdzieś jeżeli bezpośrednio ich to nie dotyczy. Jednak, to są takie cechy, którymi możesz wspierać Ty sam siebie, w gorszych chwilach i wydaję mi się, że tak powinieneś zrobić Ty teraz. Doceń sam siebie jeżeli nie są w stanie docenić Cię inni. Pozdrawiam i życzę powodzenia.
  17. murphy

    Samotność

    Steviear, najtrafniejsza chyba byłaby tu zasada złotego środka.
  18. Aurora92, napisz do kogoś, przełam schemat! Wyjdź przed szereg!
  19. kupmitrumne, w skrajności w skrajność? :> Jeżeli człowiek nie rozchodzi się w kłótni, to chyba z szacunku dla drugiej osoby nic w tym złego, aby trzymać się przy "dzień dobry". Co do reszty to qed.
  20. kupmitrumne, hehe, mnie zamiast byłych łączą ciągle z operatorami sieci tel. :)
  21. Cytat również mi się bardzo podoba. Naprawdę dobrze ujęte. Natomiast wracając do kwestii tematu to takie myśli siedzą też w mojej głowie. Choć zastanawiam się czasami czy to są myśli, czy utwierdzone w sobie stwierdzenia. Od długiego czasu mam coś takiego w środku. Kontrastując swoje "poglądy", życie to cholerna syzyfowa praca i jeżeli nie jesteś w stanie zapewnić sobie do tego dodatkowej "rozrywki" (w postaci rodziny, przyjaciół i odczuwanie z tego przyjemności) to masz przerąbane człowieku. Mam 23 lata i jakby to powiedzieć... czekam na swój pogrzeb. Ma ktoś podobnie?
  22. Byłem tam zarejestrowany jakiś czas temu, nawet miałe wrzucone zdjęcie i wypełniony profil. Stwierdzam, że w sieci znaleźć przyjaciela czy partnera jest ciężej - dlaczego? - bo łatwo powiedzieć NIE (paradoksalnie go nie mówiąc w ogóle), jest też większa konkurencja. Próbowałem podjąć tam kontakt z kilkunastoma dziewczynami wysyłając im jakieś neutralne wiadomości. Jednak zero odpowiedzi, chociaż wszystkie zostały odczytane. Następnie stosowałem oczka dla zbadania sytuacji i na jakieś 50 oczek, dostałem z kilka wejść na profil tylko o.O. Ostatecznie trochę bardziej postarałem się na kilka ostatnich wiadomości i o dziwo z 2-ma dziewczynami udało mi się wymienić kilka wiadomości, ale ostatecznie przestały się odzywać. Z jedną udało mi się jeszcze wymienić opinię i dziewczyna sama stwierdziła, że ma dużo takich wiadomości. Tak więc lepiej szło mi na żywo. Ogólnie w listopadzie podjąłem 2gą terapię. Wygląda całkiem ok. Jednak psychika strasznie mi siadła. Szczerze mówiąc straciłem już wolę walki. Samoocenę mam na poziomie dna. Stałem się nudnym, nieudanym tworem.
  23. murphy

    Samotność

    carlosbueno, jest też opcja `dziewczyna z taboretem`.
  24. vifi, byłem na niej przez rok i raczej klapa jak widać.... wiem, że życie można przeżyć bez partnera u boku, ale bądźmy szczerzy, co to za życie. Jeszcze za czasów szkolnych to miałem jakieś większe cele typu znaleźć pracę w zawodzie, skończyć studia, zdać dobrze maturę itp. itd., ale teraz już jestem po "tym" i uświadomiłem sobie, że pieniądze, spełnianie własnych pasji i praca może być wyłącznie wypełniaczem w stosunku do posiadania koło siebie bliskiej osoby, w której można mieć oparcie, wyżalić się, przytulić się. Już nie chodzi mi o presję, że ktoś na mnie wywiera, że nie mam partnerki... ja po prostu mam wielkie pragnienie mieć kogoś kim mogę się zainteresować i dostać to samo w zamian. Mam pasje, ale one nie są wstanie pocieszyć mnie kiedy wracam do domu po ciężkim dniu pracy.
×