Skocz do zawartości
Nerwica.com

murphy

Użytkownik
  • Postów

    80
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez murphy

  1. Cześć wszystkim. Długo zbierałem się, aby tu napisać, ale stało się. Poddaje się i opuszczam gardę. Nie daję rady i potrzebuję pomocy. Kogoś kto mnie pocieszy, wskażę drogę, da nadzieję. Moje życie to raczej szarość, dużo żałuję. Próbuję też doszukiwać się błędów w okresie dorastania, bo wtedy problem zaczął się uwidaczniać. Jestem aspołeczny, choć sam tego nie chcę. Nie lubię przebywać wśród ludzi, ale chce mieć kogoś przy sobie. Moje życie jest dziwne. Poszedłem w nim nie tą drogą co trzeba. Załuję tego wyboru, choć nie znam drogi lepszej. Zawsze starałem się być dobry człowiekiem. Starałem się we wszystkim do czego się zabierałem. Skończyłem studia. Poszedłem do wymarzonej kiedyś pracy. Zarabiam dobre pieniądze. Mogę wam szczerze powiedzieć, że to jest nic nie warte jeżeli nie masz z kim tego dzielić. Kilka lat temu byłem na psychoterapii to powiedziano mi, że praca odetnie mi głupie myśli. Niestety to nie jest prawdą. Mam w głowie to samo co wtedy. Najgorsze jest to, że coraz mniej siły mam do walki o to, żeby mieć rodzinę. Uważam, że rodzina i przyjaciele to najlepsza rzecz jaką można mieć. Jeszcze jakiś czas temu próbowałem nawiązać kontakt z kilkoma dziewczynami, ale wybrały ostatecznie kogoś innego. Nie mam sił na więcej. Im próbowałem z kolejną dziewczyną tym bardziej miałem do nich mniejszy pociąg. Aktualnie samoocena spadła mi nisko, bo naprawdę nie wiem czym mógłbym zainteresować dziewczynę. Prawda jest taka, że jestem nudziarzem i chyba raczej piękny też nie jestem wnioskuję po ostatnich próbach. Chodzą mi ostatnio po głowie głupie myśli, od takich by móc się nie obudzić, po takie żeby wyjść na panienki, by móc się do kogoś nawet przytulić, poczuć bliski oddech na skórze. Nigdy tego nie zaznałem. Jestem potwornie zmęczony...
  2. murphy

    Hej :)

    Ja mam podobne problemy oraz studia mam już za sobą. Radzę Ci wyluzować i przede wszystkim NIE ZAMYKAĆ się na ludzi. Nie próbuj się separować od innych. Próbuj nawiązywać kontakt. Ja po kilku tygodniach zacząłem się alienować i ostatecznie dopiero na 3 roku udało mi się to jakoś cudownie odratować i kilka osób znajomych miałem. Żałuję, że nie postarałam się bardziej na początku, kiedy wszyscy zbierali się w "paczki". Życzę Ci powodzenia i woli walki!
  3. Ledoux, właśnie skończyłem sprzątać swój pokój i zaraz zabieram się za pracę, a co Ty robisz? Jakie plany?
  4. Ja mam pytanie do Pani psycholog. Jak to jest z liczbą pacjentów, którą mogą zabrać terapeuci? Bo jak patrzyłem, że te same nazwiska pojawiają się w kilku miejscach, to zaczynałem się zastanawiać, czy terapeuta pamięta moje imię. Jeżeli liczyć, że dziennie przyjmuje 8 osób i pracuje przez 5 dni tygodniu (przychodnie, szpitale, własny gabinet), to wychodzi 40 klientów. Czy to nie jest za dużo? Może zalatuje to, próbą zwrócenia uwagi na moją osobę (przez terapeutę), ale byłbym wkurzony, gdyby okazało się, że poza terapią, terapeuta nie zastanowił się nad moją sytuacją nawet przez te kilka minut w tygodniu.
  5. Dobrze ktoś napisał, że w terapii MUSI być zaufanie do tego co robi i jakie terapeuta ma kompetencje. U mnie w którymś momencie wszystko szlak trafiło. Straciłem właśnie takie zaufanie i wtedy sesje już nic nie dawały. Tak widzę to z perspektywy czasu.
  6. Dobrze ktoś napisał, że w terapii MUSI być zaufanie do tego co robi i jakie terapeuta ma kompetencje. U mnie w którymś momencie wszystko szlak trafiło. Straciłem właśnie takie zaufanie i wtedy sesje już nic nie dawały. Tak widzę to z perspektywy czasu.
  7. Stefan, jeżeli będziesz skupiał się na objawach to na pewno nie zdasz. Prawda jest taka, że sama umiejętność jazdy samochodem nie ma tutaj najmniejszego znaczenia. Ty boisz się czegoś innego. Nie wiem jak fatalnie jest z Tobą, bo ciężko to stwierdzić na podstawie samych literek, ale zdecydowanie powinieneś skontaktować się z kimś kto ma kompetencje, żeby Ci pomóc, czy to w formie terapii, czy też w postaci leków. Zacząłbym od tego drugiego (nie lekceważąc pierwszego). Daj znać jak rozwiążesz problem!
  8. Stefan, jeżeli będziesz skupiał się na objawach to na pewno nie zdasz. Prawda jest taka, że sama umiejętność jazdy samochodem nie ma tutaj najmniejszego znaczenia. Ty boisz się czegoś innego. Nie wiem jak fatalnie jest z Tobą, bo ciężko to stwierdzić na podstawie samych literek, ale zdecydowanie powinieneś skontaktować się z kimś kto ma kompetencje, żeby Ci pomóc, czy to w formie terapii, czy też w postaci leków. Zacząłbym od tego drugiego (nie lekceważąc pierwszego). Daj znać jak rozwiążesz problem!
  9. Candy14, jak tak silnie prosisz to mogę pokazać Ci zdjęcie prywatnie, ale wszyscy wiemy co mi napiszesz. Prawdopodobnie nie jestem ani przystojniakiem, ani brzydalem, ale to brak sukcesów w relacjach z ludźmi ukształtował we mnie taki obraz JA. Wystarczy, że przypomnę sobie przeszłość.. gdy byłem dzieciakiem nic do swojego wyglądu nie miałem. Problem zaczął się gdy rozpoczęło się dorastanie. Jakieś głupie myśli przychodziły. Im stawałem się starszy, im więcej patrzyłem co zrobiłem i kogo mam przy sobie, tym brzydsza wydawał się moja twarz. To jest właśnie zwalanie winy na wygląd. Tylko, czy na pewno nie słusznie? Człowiek szuka akceptacji w postaci przyjaźni, miłości, flirtów i innych rzeczy z tego obszaru. U mnie było z tym blado. Taka jest prawidłowość. Człowiek samotny. Wielokrotnie odrzucany, w końcu zaczyna szukać gdzieś przyczyn. Najszybciej widzi je w lustrze. I ma też jakąś tam w tym racje. Ciężko mi pisać ze 100% przekonaniem, ale dziewczyna czy chłopak, którzy już od podstawówki uprawiali miłosne zaloty, imprezowali, organizowali przyjęcia urodzinowe, mieli tydzień wypełniony spotkaniami ze znajomymi, raczej w późniejszym wieku nie zastanawiają się czy oby na pewno z ich twarzą wszystko jest w porządku. Dlaczego? Bo są wstanie przypomnieć sobie te wszystkie historie z ich życia i to odcina ich od dalszego rozważania czy oby na pewno jestem ładny itp. Ale zboczyliśmy z tematu, a takie gadanie pewnie nikomu nic nie da. Zależy mi bardziej na zdaniu kogoś, kto się z tym uporał.
  10. Candy14, jak tak silnie prosisz to mogę pokazać Ci zdjęcie prywatnie, ale wszyscy wiemy co mi napiszesz. Prawdopodobnie nie jestem ani przystojniakiem, ani brzydalem, ale to brak sukcesów w relacjach z ludźmi ukształtował we mnie taki obraz JA. Wystarczy, że przypomnę sobie przeszłość.. gdy byłem dzieciakiem nic do swojego wyglądu nie miałem. Problem zaczął się gdy rozpoczęło się dorastanie. Jakieś głupie myśli przychodziły. Im stawałem się starszy, im więcej patrzyłem co zrobiłem i kogo mam przy sobie, tym brzydsza wydawał się moja twarz. To jest właśnie zwalanie winy na wygląd. Tylko, czy na pewno nie słusznie? Człowiek szuka akceptacji w postaci przyjaźni, miłości, flirtów i innych rzeczy z tego obszaru. U mnie było z tym blado. Taka jest prawidłowość. Człowiek samotny. Wielokrotnie odrzucany, w końcu zaczyna szukać gdzieś przyczyn. Najszybciej widzi je w lustrze. I ma też jakąś tam w tym racje. Ciężko mi pisać ze 100% przekonaniem, ale dziewczyna czy chłopak, którzy już od podstawówki uprawiali miłosne zaloty, imprezowali, organizowali przyjęcia urodzinowe, mieli tydzień wypełniony spotkaniami ze znajomymi, raczej w późniejszym wieku nie zastanawiają się czy oby na pewno z ich twarzą wszystko jest w porządku. Dlaczego? Bo są wstanie przypomnieć sobie te wszystkie historie z ich życia i to odcina ich od dalszego rozważania czy oby na pewno jestem ładny itp. Ale zboczyliśmy z tematu, a takie gadanie pewnie nikomu nic nie da. Zależy mi bardziej na zdaniu kogoś, kto się z tym uporał.
  11. Candy14, poza "niekształtną" twarzą jestem zbudowany jak normalny facet w moim wieku. Jeżeli chcesz bawić się we Freuda (bez urazy), to tak jak wspomniałem... czuję się nieatrakcyjny z wyglądu (twarz), mimo poczucia atrakcyjnego wnętrza. Cały problem brzmi banalnie i powtarzanie, ale nikt tego nie potrafi rozwiązać.
  12. Candy14, poza "niekształtną" twarzą jestem zbudowany jak normalny facet w moim wieku. Jeżeli chcesz bawić się we Freuda (bez urazy), to tak jak wspomniałem... czuję się nieatrakcyjny z wyglądu (twarz), mimo poczucia atrakcyjnego wnętrza. Cały problem brzmi banalnie i powtarzanie, ale nikt tego nie potrafi rozwiązać.
  13. Jeżeli już idąc tym tokiem rozumowania, to trafniejsze wydaje się już stwierdzenie, że twarz jest wytłumaczeniem dla własnych niepowodzeń, w miejscach gdzie twarz staje się naszym reprezentantem. Chodzi mi oczywiście o relacje społeczne. Aczkolwiek, takie hipotezy łatwo jest stawiać, a ciężko z tym zrobić coś więcej. Wracając do twoich pytań. Trzeba przyznać, że brzydkim też być można. Nie ma co się oszukiwać, ale nie każdy jest piękny. Różnica jednak w tym względzie jest taka, że gdy rzeczy których w sobie lubimy jest więcej, to po prostu resztę jesteśmy w stanie zaakceptować bez większego bólu. Co lubię? Nie wiem czy można mówić tutaj, aż o lubieniu, ale podoba mi się, że jestem odpowiedzialny, rozważny, no i staram stać się lepszym. Najgorsze w tym jest to, że nawet w te cechy czasami wątpię, bo nie zawsze one wydają mi się atutami.
  14. Jeżeli już idąc tym tokiem rozumowania, to trafniejsze wydaje się już stwierdzenie, że twarz jest wytłumaczeniem dla własnych niepowodzeń, w miejscach gdzie twarz staje się naszym reprezentantem. Chodzi mi oczywiście o relacje społeczne. Aczkolwiek, takie hipotezy łatwo jest stawiać, a ciężko z tym zrobić coś więcej. Wracając do twoich pytań. Trzeba przyznać, że brzydkim też być można. Nie ma co się oszukiwać, ale nie każdy jest piękny. Różnica jednak w tym względzie jest taka, że gdy rzeczy których w sobie lubimy jest więcej, to po prostu resztę jesteśmy w stanie zaakceptować bez większego bólu. Co lubię? Nie wiem czy można mówić tutaj, aż o lubieniu, ale podoba mi się, że jestem odpowiedzialny, rozważny, no i staram stać się lepszym. Najgorsze w tym jest to, że nawet w te cechy czasami wątpię, bo nie zawsze one wydają mi się atutami.
  15. Jak dla mnie odrzucenie do swojej twarzy ma duży wpływ na swoją samoocenę, nawet w podświadomości, a tym samym ma wpływ na nasze działania, odczucia i reakcje. Czasami czuję się pewnie, ale gdy ujrzę swoją twarz w jakimś odbiciu, to robię się natychmiast nieśmiały i uciekam wzrokiem. To jest trudny temat, bo nawet moja była terapeutka "wkurzała się", gdy zaczynałem poruszać temat swojej twarzy.
  16. Jak dla mnie odrzucenie do swojej twarzy ma duży wpływ na swoją samoocenę, nawet w podświadomości, a tym samym ma wpływ na nasze działania, odczucia i reakcje. Czasami czuję się pewnie, ale gdy ujrzę swoją twarz w jakimś odbiciu, to robię się natychmiast nieśmiały i uciekam wzrokiem. To jest trudny temat, bo nawet moja była terapeutka "wkurzała się", gdy zaczynałem poruszać temat swojej twarzy.
  17. Temat w zasadzie mówi wszystko. Zastanawiam się czy komuś naprawdę się udało pokonać to na długi okres. Sam mam ten problem, ale szczerze mówiąc wszystkie pomysły jak na tą chwilę sprawdziłem i nic nie okazało się trwałe. Może to trochę paradoksalnie zabrzmi, ale najmniejszy miałem z tym problem kiedy się "zakochałem". Problem objawia się tym, że o ile w lustrze jakoś się znoszę, o tyle katastrofa jest jak ktoś mnie nagra albo sfotografuje. Ostatnio kolega podłączył kamerę do komputera, a kamera była akurat skierowana na mnie. Czułem się dziwnie. Unikałem patrzenia w ekran. Czułem, że to nie jestem ja, tzn. ten co teraz piszę. Wydaję mi się, że moje "okrycie" nie pasuje do tego co ja mam w głowie. Komuś udało się pokonać to na dłużej?
  18. Temat w zasadzie mówi wszystko. Zastanawiam się czy komuś naprawdę się udało pokonać to na długi okres. Sam mam ten problem, ale szczerze mówiąc wszystkie pomysły jak na tą chwilę sprawdziłem i nic nie okazało się trwałe. Może to trochę paradoksalnie zabrzmi, ale najmniejszy miałem z tym problem kiedy się "zakochałem". Problem objawia się tym, że o ile w lustrze jakoś się znoszę, o tyle katastrofa jest jak ktoś mnie nagra albo sfotografuje. Ostatnio kolega podłączył kamerę do komputera, a kamera była akurat skierowana na mnie. Czułem się dziwnie. Unikałem patrzenia w ekran. Czułem, że to nie jestem ja, tzn. ten co teraz piszę. Wydaję mi się, że moje "okrycie" nie pasuje do tego co ja mam w głowie. Komuś udało się pokonać to na dłużej?
×