
nerwa
Użytkownik-
Postów
4 912 -
Dołączył
Treść opublikowana przez nerwa
-
Ogolnie mam kontrakt do konca kwietnia (przyszlego roku), ale juz myslalam, zeby skrocic to, do konca roku. Wiec te 4 miesiace moze bym sie jakos przemeczyla...
-
no mnie dzisiaj tez derealizacja zawrocila z drogi do pracy doszlam do wniosku, ze i tak sie na niczym nie skupie tam, co zaczął się lęk pojawiac - zaluje troche, ze nie wzielam z rana bezno, moze byloby lepiej. Ale powiem wam, ze jak w domu siedze, to derealka mi tak az nie przeszkadza.
-
hania33, ja to jeszcze myslalam nad taka opcja, zeby zaczac brac jakies male ilosci lekow i powoli sie przyzwyczajac. Tzn. otwierac kapsulke i brac pare kuleczek ze srodka, codziennie i coraz wiecej - moze wtedy uniknac mozna ubokow? :))) A wiesz co, mnie to jeszcze przeraza wizja powrotu do Polski (tzn. chcialabym wrocic jak najszybciej), ale wiem z czym to sie wiaze... musze zalatwic kwestie oddania mieszkania (isc do agencji itd.), zamknac konto w banku i takie tam rozne. Wiec nawet nie wyobrazam sobie wyjazdu w kiepskim stanie - bo wtedy dopiero bedzie zalatwiania, na ktore potrzeba sily...
-
hania33, no wlasnie, tylko jak zaczelam brac ostatnio, to mialam chyba najgorsze 24h w moim zyciu. Myslalam doslownie, ze umre - mega lęki + mega pobudzenie + niedobrze mi bylo + brak spania. W ogole fatalny stan i bylo tak zle, ze od razu zrezygnowlam i pomyslalam, że nie ma opcji. Troche sie tez boje, bo ludzie pisali, ze czesto wystepuje brak apetytu - ja i tak strasznie malo waze i po prostu nie moge stracic kolejnych kilogramow Juz pomijam fakt, ze jesli te uboki utrzymywalyby sie jakis czas, to mi tu nikt zakupow nie zrobi ani nic.. :-/ no i tez musialabym powiedziec szefowi o wszystkim (a tego z kolei boje sie, nie ze wzgledu na jego reakcje, tylko dlatego, ze wtedy juz bede wiedziala, ze zawsze moge nie przyjsc, zawsze moge sie wykrecic z czegos "bo jestem chora" - a to nie zawsze dobra opcja :-/) Jest jeszcze nadzieja, ze to derealizacja przed okresem. Kilka razy zdarzylo mi sie cos takiego, ze dzien czy dwa przed - czulam sie wlasnie jak we snie, nic nie wiedzialam co sie dzieje - i potem przechodzilo. -- 30 sie 2013, 10:02 -- another_memory, no wlasnie, ja ostatnio tez zrezygnowalam z kilku wyjazdow, ktore byly w super miejscach, za darmo :) - wszyscy dobrze sie bawili, a ja tylko mam w glowie - ze trace to wszystko. Ja to na piwo tez juz nie chodze, odkad po alkoholu czuje sie gorzej. Kiedys zawsze wiedzialam, ze wypije jakiegos drinka i bedzie lepiej - i tak bylo, a potem (nie mam pojecia dlaczego) wszystko mi sie odmienilo, i wrecz po alkoholu miewalam ataki paniki :-/ (a tez co chwile w pracy jakies imprezy są).
-
A jak tam u Was wyglada sprawa z derealizacja? Cos ją konkretnie wywoluje, czy pojawia sie raczej znikąd? Ja przyznam szczerze, ze dawno nie mialam, az tu dzisiaj... boom! Wyszlam do pracy (co prawda znowu kiepsko spalam wiec sie pewnie nalozylo), ale po wyjsciu - derealka w pełnej krasie. W polowie drogi doszlam do niosku, ze w takim stanie to nawet nie ma co jechac (i dodatkowo zaczal się lęk), wiec po prostu zawrocilam Zla jestem na siebie dodatkowo. Bo te inne objawy juz jakos ogarnelam - ale derealki nie jestem w stanie ignorowac. Po prostu sie nie da (Tak jak zawrotow glowy w sumie). I jeszcze przez ostatnie 3 dni mialam warsztaty w pracy (za ktore zaplacil szef) i tylko pierwszego dnia poszlam na chwile. On na szczescie nic nie wie, bo nie ma go w miescie, ale jak sie dowie to nie wiem co bedzie :-/ ehhh... a i sam fakt juz mnie zalamuje, ze tak trace rozne mozliwosci przez te cholerne stany
-
Hipochondria - jakie choroby sobie przypisywaliście..?
nerwa odpowiedział(a) na LINA temat w Nerwica lękowa
perla86, moze byc tez po prostu nerwobol miedzyzebrowy. Ja kiedys pamietam, ze tak mialam (ledwo moglam sie podniesc z łóżka, tak bolalo - i juz bylam pewna, ze to odma opłucna. Wystraszylam sie i poszlam do lekarza. Jak mu powiedzialam co podejrzewam, to sie smiac zaczal :) Powiedzial, ze takie nerwobole sie zdarzaja i tylko kazal brac cos przeciwbolowego. Po paru dniach przeszlo samo. -
chociaz wątek troche zboczył z tematu widze... )) ale jakos tak sie potoczylo
-
Za kazdym razem kiedy widze ten temat, mam przed oczami Dextera :)
-
Poszlam tylko na 10 min, i tez jakos sie zmeczylam :) ale dobre chociaz to. Jednak po nieprzespanej nocy mam jakies zawroty glowy (ktorych juz pare miesiecy nie mialam), i ciezko troche chodzic.
-
hania33, swietnie! to jest calkiem niezly wynik!!! Ja po domu nieraz biegam sobie, to po 3 minutach padam :) Fajnie, podobno podczas biegania wytwarza sie duzo endorfin (dlatego ludzie jak zaczynaja to potem ciezko im przestac, bo to sprawia po prostu przyjemnosc). Ja zaraz lece na wieczorny spacer!
-
ja magnez tez, od 2 tygodni i witaminy. Melise tez mi sie zdarza, chociaz ostatnio mnie zawodzi.. kiedys jak wieczorem wypilam to tak fajnie mi sie spac chcialo, a teraz nic :-/ Melatonine tez zaczelam brac na spanie, ale w tym przypadku to chyba nie pomoze, wiec pewnie sobie daruje. Szkoda, ze xanax taki uzalezniajacy, nie? Bo to na mnie niestety najlepiej zawsze dziala :-/ (pewnie jak na kazdego)
-
Ja kiedys na serce mialam dorazne bisocard od kardiologa, ale potem sie skonczyl. A ostatnio zobaczylam, ze taki lek co mama bierze na nadcisnienie ma dokladnie ten sam sklad :) Mialam wziac pare tabletek na wszelki wypadek, ale zapomnialam... w sumie dobrze cos miec na serce w zanadrzu... Aaaa jeszcze wiecie co bralam kiedys, takie kropelki Milocardin. Lekarka powiedziala mi, ze to "jak validol" no to bralam... raz wzielam calkiem sporo i nie moglam sie z lozka ruszyc (totalny bezwlad), zaczelam wczytywac sie dokladnie i okazalo sie, ze to barbiturany, uzywane w anestezjologii, uzalezniajace itd. Ehh, a nic mi o tym nie wspomniala
-
ja nic nie biore, tzn. 10 lat temu bralam fluoksetyne 3 miesiace, a podczas tego "epizodu" dostałam Efectin ale po 1szej tabletce (3 tyg temu) tak sie wystraszylam ubokow, ze juz drugiej nie wzielam (leżą w szafce, jak bedzie tragicznie bardzo, to moze jeszcze sproboje, ale nie wiem...), poki co, mam tylko benzo doraznie.
-
A dodam jeszcze, korzystajac z okazji - ze najbardziej to mi pomaga rozmawianie z Wami tu na forum :) Jakos od razu sie lepiej czuje zawsze! Szczegolnie jak siedze w domu i mam taki lękowy stan, ze nie wiem co to robic w ogole, i popisze troche i jakos sie poprawia. -- 29 sie 2013, 19:52 -- ja sie wlasnie najbardziej boje, ze potem na starosc pomysle, ze przelecialy mi najlepsze lata zycia, prze zjakies glupie lęki i wytwory mojej glowy I to mi troche daje taki impuls do dzialania, ze musze cos zrobic, bo nie chce potem zalowac
-
U mnie to teraz doszlo do tego, ze jak np. wracam z pracy to boje się, że kogos spotkam w autobusie i bede musiala razem wracac i rozmawiac! Bo jak jestem sama i mam atak, to albo jakos przetrzymam, albo wysiade, albo nie wiem... A z kims to po prostu nie wiem co robic, i juz jak spotkam kogos to sie zaczynam denerwowac. Nie raz juz bylo, ze powiedzialam, ze ja musze jeszcze gdziestam isc (zeby tylko nie wracac z kims) heh... albo ostatnio spotkalam sasiada, to wysiadlam na kolejnym przystanku i poczekalam na nastepny autobus bo juz sobie wyobrazilam jak idziemy razem do domu i trzeba rozmawiac, a mi sie zaczyna slabo robic i nie wiem co robic.
-
Oczywiscie, ze tak!!! A jak sie nam polepszy, to juz bedziemy mieli za sobą to co najgorszego moze byc - wiec w ogole bedzie super! :)
-
Wlasnie, takie na sile tez nie jest dobre chyba, bo wtedy moze byc wbrew sobie robione i jeszcze wieksza trauma powstaje. Najlepszy to ktos kto wspiera tak racjonalnie, nie daje sie wkrecac w nasze chorobowe narzekania ciagle, ale jednoczesnie nie jest taki, ze sie nasmiewa czy zmusza do czegos. Mysle, ze przy takim czlowieku to od razu mozna sie spokojniej poczuc i są siły na walke.
-
hania33, oj skomplikowane... wiem co mowie - od paru już lat zajmuje się zgłębianiem tajemnic, tych naszych mozgow :) satinela, u mnie jest to samo, dlatego juz te objawy to staram sie naprawde olewac... przez pare miesiecy mialam sercowe (kolatanie) potem minelo to mialam zawroty glowy jakis czas, potem na oczy mi sie rzucilo. I tak co chwile sie zmienia... teraz w sumie najbardziej jestem skupiona na lęku samym w sobie.
-
hania33, mi sie wydaje, ze teraz tez bedziesz miala sile! Wiadomo, troche inaczej jest jak po prostu sie musi (nie wiem czy teraz tez musisz?), ale wtedy czlowiek sie jakos mobilizuje. A tak to nawet jak chcemy to nie dajemy rady Lęk po prostu ma takie zdolności wykanczania czlowieka, ze to sie w glowie nie miesci... A wiecie co, jeszcze przypomnialo mi sie, ze 2 lata temu mialam byc moze tez, mały nawrot. Bo tez mialam rozne przejscia, dodatkowo bylam chora i antybiotyki rozwalily mi zdrowie fizyczne i to wszystko razem spowodowalo, ze znowu czulam sie zle, nie mialam sily wstac z lozka (ale to tez kwestia odwodnienia) i psychicznie tez bylo beznadziejnie. Ale wczesniej zobowiazalam sie do wziecia udzialu w jednym projekcie. Wszystko juz bylo umowione itd. Szukalam usilnie kogokolowiek na zastepstwo - ale nie znalazlam. I pamietam, ze pierwszego dnia, ledwo dotarlam do pracy, spedzialm tam godzine i wrocilam wykonczona. Ale musialam (chociazbym tam ostatnimi silami miala dotrzec). Drugiego dnia, nei lepiej. Ale po paru dniach, ten moj czas pracy sie wydluzal i wkoncu powrocilam do siebie, minely lęki i zachcialo mi się żyć znowu. Teraz sobie mysle, ze moze ten przymus i to ze nie znalazlam nikogo na moje miejsce - uratowal mnie w jakis sposob?
-
hania33, tak licze i licze.. i doliczyc sie nie moge. Wyglada na to, ze nawet dluzej niz myslalam. Na pewno najpierw ze 4 miesiace odkad sie zaczelo wszystko, potem poszlam na terapie grupowa (3 mies), to pamietam ze zrujnowałam się dojezdzajac tam taksowkami prawie codziennie... Potem poszlam na indywidualna i nie jestem w stanie powiedziec po jakim czase, ale w pewnym momencie odwazylam sie pierwszy raz wsiasc do autobusu i przejechac przystanek. Radosc byla niedoopisania :) Pamietam jak dzis! Bo bylam pewna, ze juz nigdy do tego nie dojdzie, a tu nagle, mimo ze tez w stresie, z lękiem, ale udalo się. To mi chyba dało nadzieje - I potem juz bylo z czasem tylko lepiej. Jezdzilam coraz czesciej, i coraz mniej ataków. Więc przez 8 miesiecy conajmniej nie bylam w stanie nigdzie sama wychodzic (a i z kims wcale nie bylo lekko). Ale moglo to trwac i dluzej... Na pewno po 2 latach od poczatku choroby bylo juz naprawde super, zaczelam nowe studia, nie mialam zadnych ataków, moglam jezdzic po miescie, wyjezdzac tez dalej - takie tam, normalne zycie :) Wiec teraz, to mi tez daje nadzieje, bo skoro raz bylam w takim oplakanym stanie i potem bylo super, to i teraz jest to napewno mozliwe (u nas wszystkich!)
-
Co do swiatla to ja chodze w ciemnych okularach nawet jak juz sie ciemno robi :) troche mi czasem glupio, ale z drugiej strony naprawde mnie to swiatlo razi! -- 29 sie 2013, 18:59 -- i swoja droga - okulary przeciwsloneczne to jest calkiem niezly sposob na troche lepsze samopoczucie! Tak sie czuje jakby "za czyms".
-
hania33, dokladnie! Ja to mam wrazenie, ze tylko to mnie ratuje przed totalnym pogrążeniem. Bo po prostu jak nie pojde po chleb , to nie bede miala co jesc :) I czasem ledwo dochodze, denerwuje sie strasznie, wracam wykonczona - ale musze... :-/ A poprzednio, te 10 lat temu, mieszkalam z rodzina, wiec jesli ja odczuwalam lęk, to po prostu nie szlam do sklepu, bo zawsze byl ktos kto i tak pojdzie. I wtedy pamietam, ze przez dobre pare miesiecy nigdzie sama nie poszlam.
-
satinela, ja jako dziecko widzialam wybita szybe w windzie i okazalo sie, ze sasiad sie zaciął i wpadł w szał (moze wlasnie paniki dostał? - ale tego nie widzialam) I po tym incydencie przez 10 lat nie wsiadlam do windy :)
-
Wlasnie! Ale ja to mam tak z wychodzeniem, ze denerwuje sie w domu juz przed wyjsciem dlugo, ale jak wychodze, to tak naprawde jest przewaznie lepiej (niz przed wyjsciem). Potem zazwyczaj jak mam dostrzec do jakiegos punktu, to to jest moim celem, i jakos tam docieram. Ale potem jak mam znowu wracac to znowu przeraza mnie ta cala droga I to sie nawet tyczy jakiegos nieokreslonego punktu. Np. ide do konca ulicy i z powrotem, to jak dojde do konca i mam wraca, to wtedy najgorzej. Ale poprzednio jak mi juz przechodzila nerwica, to pamietam, ze jeszcze to bylo cos co dlugo mialam - taki lęk i niepokoj przed wyjsciem (tylko!) i w pewnym momencie zaczelam to olewac, bo wiedzialam, ze tylko wyjde i bedzie lepiej (bo tak zawsze bylo) i jakos i to minelo z czasem.
-
zarty, zartami - ale powiem Wam szczerze, ze wydaje mi sie, ze kiedy w autobusie w czasie hiperwentylacji przypomnimy sobie ten obrazek, cala panika pojdzie w diably! (ja tak swego czasu, jak jechalam autobusem, i juz wyobrazalam sobie, ze mnie na noszach wiozą do pobliskiego szpitala (bo byl obok) to juz widzialam, jak podczas tego transportu pod górkę spadam z tych noszy gdzies na bok (bo oni sie tak spiesza) :))) Smiac mi sie zachcialo, i tez momentalnie przeszla panika.