
nerwa
Użytkownik-
Postów
4 912 -
Dołączył
Treść opublikowana przez nerwa
-
wysłowiona, ale prosze Cie.. to nie jest czasopismo naukowe, tylko lekki i przyjemny artykul do kawy! Oni pewnie nawet maja powiedziane w redakcji, zeby pisac jak najprosciej a nie jakies wyszukane naukowe teorie. Juz napisalam to raz, ale jakos skasowal mi sie caly post, wiec napisze w skrotowo: po pierwsze tytul tego artykulu dotyczy "uleglosci", czyli mozna sie domyslec, ze bycie milym (wspomniane w tresci) wiąże się z uleglościa. Wiadomo przeciez, ze oni tam nie napisali, ze nie mozna byc w ogole milym, trzeba byc gburem, myslec o sobie, olewac wszystko. Nie o to chodzi... Co do bycia samolubnym, kazdy psychoterapeuta powie Ci, ze troche samolubnym trzeba byc na pewno, bo to jest zdrowe dla nas samych. Ale to nie znaczy, ze trzeba byc niemilym. Chodzi o to, zeby nie dac sobie wlazic na glowe, zeby znac swoja wartosc i kochac przede wszystkim siebie (a nie najpeirw byc dobrym dla innych, a dla siebie w drugiej kolejnosci). Przeciez to nie jest wybór pomiedzy "byc milym" a "byc niemilym" - chodzi o to, zeby byc czyms pomiedzy, tzn. starac sie byc milym ale nie za wszelką cene (i nie z jakichs chorych przyczyn, tylko z pelna swiadomoscia).
-
ooo prosze, prosze!! :) ja tez niedawno w CoD sobie gralam!
-
hania33, wyobrazasz sobie - jedna oddychac nie moze, druga na nogach sie słania, trzeci stoi złapany za serce - Pomozcie mi , mam zawal! - Sorry, nie moge - ja sie zaraz udusze! - Ja tez nie moge, bo wlasnie umieram!
-
a ciekawe jak to by bylo... czy jakby jedna osoba dostala ataku, to na zasadzie zarażania kolejne by automatycznie tez dostawały (widząc co sie dzieje), czy raczej by byly zajete uspokajaniej jednej osoby?
-
hania33, no tak... niekotrzy nawet uwazaja, ze to jest zaleta (wrażliwosć) :) i niestety musimy za to płacic... eh
-
no ok, moze "mily" ciezko zoperacjonalizowac. Ale znalazlam ciekawy artykul (niestety nie moge sciagnac, moze jutro sie uda). http://link.springer.com/article/10.1007%2Fs11920-006-0061-8 To co widac w abstrakcie: - zakladaja, ze cechy osobowosci i zaburzenia lekowe są scisle ze sobą zwiazane I analizują jak: - cechy osobowosci moga prowadzic do zaburzen lękowych - dane cechy osobowosci moga byc wynikiem zaburzen lękowych - moga miec wspolna przyczyne I konkluzja jest taka, ze: - cechy osobowisci takie jak: wysoki neurotyzm, niska ektrawersja i unikająca i zależna osobowosć(tu bym podpieła chyba to o czym piszemy w tym temacie) są markerami ryzyka zaburzeń lękowych - remisja zaburzeń lękowych jest zwiazana z uregulowaniem tych cech osobowisci I ja to rozumiem tak, ze jak ktos ma osobowosc unikająca i zależna, daje sobie włazić na głowe itd. To ma wieksze predyspozycje do zaburzeń lękowych, ale jednocześnie zmiana tych cech powodowac może remisje zaburzeń. No ale trzeba by przeczytac najpeirw cały artykul dokladniej :)
-
ok, no ja sie generalnie zgadzam z tym co socorro napisala. Wszystko sprowadza sie do tego samego i mozna to tlumaczyc albo od strony neurobiologicznej, albo od strony psychologicznej. Albo od jeszcze jakies innej. W kazdym razie... efekt jest ten sam.
-
dusznomi, popatrz w lustro! i zobacz czy będą jakies efekty :)
-
wykończony, ok, ale to w momencie powstawania tej traumy tak moze byc. Ale potem przeciez nie jest tak, ze ktos ma mało serotoniny, wiec się będzie bał pająków...
-
Mi podczas ataku zaczyna sie robic gorąco, nie moge o niczym myslec, czuje mega lęk, razi mnie swiatlo, caly czas mam zmarszczone czoło z tych nerwów (tylko czekam, aż zmarszki się zrobią :-/), całe ciało napięte i jednoczesnie takie roztrzesione, rece sie trzesą, serce mi wali i czuje się taka strasznie osłabiona tez (jakbym nie miala siły isc dalej). Zaczynam też szybciej oddychac (chociaz nad tym staram się panowac...). Aha, dzisiaj zrobilam test - bo jakis czas temu ktos na forum napisal, ze w nocy jak ma atak i popatrzy w lustro na siebie, to lepiej. No wiec ja to dzisiaj zrobilam w autobusie i faktycznie.. jakos tak jak sie widzi swoje odbicie gdzies to człowiek spokojniejszy (na chwile przynajmniej), moze to tak działa, ze wtedy mamy poczucie, ze ktos bliski z nami jest?
-
hania33, bolało i pieło - i o to własnie chodzi :) wtedy sie zapomina o całej reszcie (ataku). A dodatkowo dobrze, bo to ma dosc krotkotrwale działanie (chociaz pierwszy raz jak przesadzilam to mnie caly wieczor bolala ręka :-/)
-
a też próbowałam, faktycznie strasznie boli :) chociaz potem jakos zagubiłam gumke... ale ja mialam taką bardziej gumke recepturke A dla mnie poki co najlepszy sposob to byly pokrzywy. Akurat po drodze do pracy roslo ich od groma, zawsze zrywalam listek i też odwracało uwage. Ale niestety... wycieli wszystko pare dni temu :-/
-
A ja podczas tego ataku znalazlam na przystanku taki krzew, który mial kolce. I zaczełam go dotykać i troche odwrociło moją uwage :) Nawet zerwalam sobie te kolce na droge - teraz sie troche obawiam, zebym nie zaczela jakichs okaleczeń sobie robić w ramach poradzenia sobie z atakiem :-/
-
Wiecie co, dochodze do wniosku, ze dzisiaj to po prostu zły dzień jest i tyle :) Bo tye osob sie kiepsko czuło, wiec moze to na tej samej zasadzie jak ten "blue Monday" w styczniu (jest taki dzień wlasnie w styczniu i zbadano, ze to najgorszy dzien w roku), wiec ten dzisiejszy moze podobnie. Wiecie, poniedzialek zazwyczaj jest najgorszym dniem, wlasnie zaczal się wrzesien, to juz takie myslenie o drugiej polowie roku (nawet moze koncu roku niedlugo), o zimie itd.. Mozliwe, ze to taki drugi blue-Monday
-
Tak, ale to dlatego, ze to jest taki zwyczajny artykul, nie zadne tam naukowe wywody. Oni tam zazwyczaj nie opisuja niczego tak dokladnie, nie ma cytowan ani nic - takie tam ciekawostki do poczytania przy porannej kawie. Ale nie zmienia to faktu, ze mozna by znalezc potwierdzenia pewnie w literaturze. -- 03 wrz 2013, 19:49 -- heh :) a ja sie zajmuje wlasnie naukowo badaniami mózgu. Chociaz akurat wlasnie nie neurotransmiterami -- 03 wrz 2013, 19:53 -- Jeszcze np. jest sprawa fobii, gdzie nie da się tego zdaje się wytlumaczyć neurotransmiterami, prawda? Reagujemy na dany obiekt lękiem, tylko kiedy go widzimy. I nie widze powodu, dla którego nie mogloby byc w np. nerwicy lękowej podobnego mechanizmu - tzn. inny, ale tez wywodzacy sie z przeszłych doswiadczeń czy jakiegos tlumienia emocji itd.
-
mi to dzisiaj nawet bezno zaspecjalnie nie pomogly :-/ bo prawda zawsze tylko kawalek tabletki, ale tez zawsze pomagalo... eh Najgorsze, ze po takim ataku, jestem naprawde spokojna, i wtedy sobie mysle - no dobra, w sumie przezylam, przyjemne to nei bylo, ale da sie zawsze przezyc (i teraz bym mogla nawet chyba isc do sklepu gdzies), ale przyjdzie jutrzejszy dzien i od nowa sie zacznie.
-
hania33, no wlasnie tez czytalam, ze po lekach to jest mozliwe... ale naprawde wpółczuje Ci, bo to jest strasznie uczucie... niby nie boli, niby takie niepozorne, ale potrafi zepsuc caly dzien i noc...
-
ja nawet ostatnio taki temat załozyłam tylko o tym! :) Zdarza mi sie od czasu do czasu, i jest to straszne! Masz wrazenie, ze caly czas musisz ruszac nogami (takie jakby... wiercenie czy łąskotanie wewnatrz kosci). Na szczescie mi to sie zdarza przewaznie przy jakiejs zmianie pogody (z tego co zauwazylam, jak strasznie wieje). Ostatnio troche pomogl mi wieczorem naprzemienny (zimno-cieply) prysznic na nogi a potem posmarowalam olejkiem mentolowym olbas-oil. Wczesniej tez pomagalo mi np. odkrycie nóg spod kołdy i dalam rade zasypiac. Ostatnio dwa razy mnie tak złapało, ze cala noc z głowy...
-
A to ja w zimie tez mam taka dziwna akcje. Moze to jakas odmiana zimowej derealizacji Jak jest zimno, to jakby mi zamarzala przednia czesc mozgu, i mam takie nieogarniecie, tez troche tak jak we snie jak w normalnej derealce. Dziwne to jest i tez nieprzyjemne, ale zazwyczaj przechodzi jak wroce do domu i sie ogrzeje juz.
-
dusznomi, ja to samo! nie znalazlam zadnej przyczyny tego bania sie, po prostu taki lęk caly czas... a najgorsze, ze musialam jakos wrocic z pracy, i tak jak sie spodziewalam - w autobusie zaczal sie atak paniki, potem musialam sie przesiadac do innego, wiec ledwo co to zrobilam, dopiero jak dojezdzalam do domu to wszystko przeszlo... ehhh Juz chcialam miec nawet w pewnym momencie ten atak paniki w dzien w pracy, bo zazwyczaj po nim jest lepiej :) ale nie dane mi bylo wczensiej...
-
byle kto, ja wczoraj tez calkiem niezly dzien, a dzisiaj... lęk caly czas. Najgorzej, ze jestem w pracy, i teraz lęk jest taki stabilny (na pewnym poziomie) ale jestem pewna, ze jak wyjde, to po drodze atak paniki murowany! wiec tak czekam, az sie poprawi... chociaz watpie,zeby do tego doszlo
-
no tak, ale wiesz jak to dziala... zaczynasz brac leki, ciagle nie mozesz spac, wiec ciagle je bierzesz. W pewnym momencie ta sama dawka juz na ciebie nie dziala i bierzesz coraz wiecej. Potem jak probojesz odstawic to brak snu to jest twoj najmniejszy problem, bo zaczynaja sie mega lęki i takie tam rozne. Wiec naprawde z tym to trzeba uwazac...
-
hania33, ale wiesz leki złe nie są - one maja za zadanie pomóc, tylko mi chodzi o to, ze jakby przewaznie to nie jest kwestia, ze podniesie sie dopamina i juz cale zycie nagle bedzie dobrze (jak masz jakies tam problemy w sobie). Przynajmniej ja tak uwazam. A mam wrazenie, ze niektorzy myslą, ze te leki "leczą" na zasadzie antybiotyku. Dla mnie zawsze leczyły tak jak leki przeciwbólowe.
-
wykończony, ale czekaj.. bo Ty piszesz tak, jakby ten brak byl przyczyną wszelkich stanów, tak? A przeciez czesc rzeczy moze sie brac z tego, ze ktos np. mial ciezkie dziecinstwo, przezyl jakas traume itd. Nie? Czy myslisz, ze po prostu zawsze jest zaburzenie np. dopaminy i gdy ktos ma dodatkow jakis "incydent" w zyciu to to się dokłada do tego wszystkiego? I jak w takim razie zapatrujesz się na leczenie terapeutyczne? Czy zmianą mysli i zachowania mozna zmienic poziom np. dopaminy, serotoniny itp? (bez takich rzeczy typu - aktywnosc fizyczna itd. tylko to co w glowie mozemy zrobic)
-
i powiem Ci, ze w ogole się temu nie dziwie. Leki nasenne są zazwyczaj dość niebezpieczne. Duzo osob ma problemy ze snem, i pewnie, ze najlatwiej byloby brać leki. Ale część osób ograniczy to branie do jakichs sporadycznych przypadków, a część bedzie brala dzień w dzień, popadną w uzależnienie itd. Lekarze nie chca byc pewnie odpowiedzialni za takie konsekwencje... (tym bardziej, ze to tylko objawowe leczenie zazwyczaj)