Skocz do zawartości
Nerwica.com

nerwa

Użytkownik
  • Postów

    4 912
  • Dołączył

Treść opublikowana przez nerwa

  1. SCF, piszesz, ze wiekszosc ludzi (jak czytasz) jest od wielu lat chorych albo ma nawrot, a Ty myslisz, ze zdrowa osoba siedzi na forach o nerwicy i pisze? :) Ja to mysle, ze osoby wyleczone, po prostu ŻYJĄ i nie maja juz takiej potrzeby, zeby whcodzic i dalej pisac o tym. Z ludzi ktorych ja znam (w realu) , ktorzy mieli nerwice i ciezkie objawy lękowe, praktycznie WSZYSCY wyzdrowieli i maja sie dobrze (i faktycznie, nie udzielaja sie na forach :) ) -- 27 paź 2013, 17:07 -- wiec to, ze na forum nie znajduje sie wielu wypowiedzi osob, ktore mialy problemy i od wielu lat czuja sie dobrze - kompletnie o niczym nie swiadczy!
  2. a mnie dzis tez dusi troche! bo jakby ta choroba mi sie chyba na oskrzela przeniosla i tak od razu o Was pomyslalam, ze to duszenie ciezkie! I totalne nieogarniecie mam dzisiaj, sennosc jakas, odrealnienie - a niestety musialam do pracy przyjsc. Ale jakos trzeba życ dalej :) hania33, kurde z tym węglem straszne, i tyle kasy stracone W ogole 2 tony?! ehh ludzie to naprawde skur...ny
  3. Victta, no ok, ale potem rozluznienie napiecia miesni zmniejsz anapiecie umyslowe. Czyli teroretycznie czlowiekowi z permanentnie rozluznionymi miesniami, powinny przydarzac sie tylko takie niezbyt dlugie napiecia umyslowe, ktore pewnie dosc szybko mijaja bo nie są wzmaciane miesniami, nie?
  4. Victta, aha, ok. To jeszcze tez poprobuje. Ja ogolnie lubie te rozne medytacje i relaksacje. I fajnie sie po nich czuje, tylko wlasnie problem jest taki, ze fajnie sie czuje jak je zrobie ale srednie ma to przelozenie na zycie. Ale faktycznie, to chyba trzeba robic regularnie it ak sie nauczyc wchodzic w taki stan - szybko. Wtedy mozna w kazdej chwili, w kazdej sytuacji. Ja to czasem sobie nagle uswiadamiam, jak ja mam miesnie napiete caly czas w ciagu dnia! I faktycznie, moze gdyby na sile sie rozluzniac to i umysl bylby spokojny i lęku nie bylo - pewnie tak. Tez sproboje. A w ogole... pytanie takie mi sie nasuneło.. z serii troche glupich no ale. No bo jesli lęk i nerwy wynikaja z napiecia organizmu i mozna sie tego pozbyc, relaksujac miesnie, to... czy osoba sparalizowana od szyji w dół, nie denerwuje sie i jest zrelaksowana caly czas? (tak mentalnie też -przez to, ze nie ma napietych miesni) ? :) -- 25 paź 2013, 21:04 -- Macie tu na weekend coś : (nie moge wkleic obrazka, bo za szeroki, wiec trza z linka) http://www.glosywmojejglowie.pl/comics/2013-10-25-Ataki-paniki.jpg
  5. Nuve, ja to tez sie caly czas czuje jakbym goraczke miala, a jak mierze to nie mam :-/
  6. Lolek20L, ja myśle, że raczej na pewno nerwica :) Tym bardziej, ze jak sie uspokajałas to było lepiej - jak cos komus naprawde dolega, to czuje sie zle caly czas. Victta, ja wczoraj tez robilam tą medytacje. Ale szczerze mowiac, nie wiem czym ona sie rozni od tych wszystkich innych? Przeciez w kazdej sie rozluznia wlasnie ciało, albo skanuje je w poszukiwaniu napiec - wiec co tam jest innego?
  7. na pewno tak jest, kazdy ma jakies inne swoje rzeczy. Mnie np. w ogole nie frustruje wolny wieczor :) Wrecz przeciwnie! A ja na chwile obecna jestem zła na to, że chcialabym juz wrocic do kraju a jeszcze musze tu siedziec - ale w sumie juz nawet duzo dalo mi uswiadomienie sobie tego. Jakos wtedy pamietam, ze od razu tak lepiej sie poczulam. -- 25 paź 2013, 17:29 -- a mnie wciąż dobija to przeziebienie dzisiaj caly dzien w łóżku w mega oslabieniu A jeszcze teraz wkrecam sobie akcje, ze mozliwe, ze odwodniona jestem. Bo mam lekką goraczke, a w sumie tak zaczelam sie zastnawiac ile ja plynow wypilam dzisiaj, i nie pamietam, zeby to byla duza ilosc.. wrecz moze nawet mało! I teraz boje sie, ze odwodnienie, ze zaburzenia elektrolitów beda itd A z kolei w nocy jak spac nie moglam, to przyczepila się do mnie mysl - ze pewnie mam cukrzyce, bo taki glod nagle poczulam i od razu, ze pewnie spadek cukru czy cos.
  8. wieslawpas, a no wlasnie. Bo wychodzi, ze wlasciwie mamy wplyw na te sytuacje ktore generuja lęk (ok, moze nie na wszystkie, ale na czesc na pewno). I wazne, zeby sie nauczyc wlasnie zadbac o to, czego chcemy. Czyli dobry pomysl o pytanie tego goscia z parkingu. I pewnie wiele mamy takich sytuacji, w ktorych reaguje bo nie jest tak jak chcemy, a sami nic w tym kieurnku nie robimy.. -- 25 paź 2013, 15:34 -- dusznomi, hahahha super historia z tego szpitala I z tą inteligencją też jakby nie bylo - pocieszające!
  9. buczi79, trzymam kciuki! na pewno da pozytywny efekt, bo popierwsze bedzie to dosc intensywne a po drugie, beda rozne ciekawe pewnie zajecia, przebywanie jednak z ludzmi itd. Pisz wszystko co i jak :)
  10. hania33, nie no spokooojnie :) hehe - nikt Cie nie bedzie zamykal w szpitalu ani nic Moim zdaniem to jest o tyle dobre czasem, ze jak np. ktos akurat moze pozwolic sobie na np. miesiac czy dwa urlopu, to wtedy moze uzyskac szybicje pomoc czasem - bo to jest skondensowane, a nie rozciagniete np. na terapie raz w tygodniu. Ale to nie jest konieczne wcale. I tez wcale nei jest tak,z e na taki oddzial to jakeis juz beznadziejne przypadki trafiaja (i ciezkie) - jak ja bylam, byli roznie ludzi, i sporo z nich calkiem dobrze funkcjonowala, ale zdecydowali sie po prostu na taką "intensywna" terapie i tyle. Bez paniki!!!
  11. hania33, Bralam moze ze 3 miesiace. To byl moj pierwszy lek, zanim poszlam na terapie i zaczelam robic cokolowiek innego. W sumie nie widzialam zadnej poprawy po nim.. juz nie pamietam czy jakies skutki uboczne wieksze byly, bo ja wtedy nie wiedizalam, czy to od leku, czy od nerwicy - tak sie czuje. Oddzial zamkniety to pewnie zupelnie inna bajka, ale tam nie trafiaja raczej ludzie z nerwicami... Oddzialy leczenia nerwic są moim zdaniem super! Tam trafiaja ludzie ktorzy chca sie leczyc i pracowac nad soba, a nie tacy ktorzy są zmuszeni, przypinani pasami itd. Dla mnei to takie cos troche, jak wyjazd na warsztaty pracy nad sobą jakies :) Chociaz na tym co ja bylam, no to tylko pare godzin dziennie wiec tak super nie bylo. Ale tez bardzo milo wspominam, fajna mialam grupe, zintegrowalismy sie, nawet potem co chwile ktos imprezy urzadzal i cala grupa przychodzila. Naprawde fajnie bylo. I mimo, ze mi nic nie dalo - bo grupowa chyba nie jest dla mnie, malo sie odzywalam wiec i nie skorzystalam za specjalnie, to i tak uwazam ten czas za dobrze spedzony. -- 25 paź 2013, 10:10 -- michalb, nie mialam bo nie potrzebowalam - ja wtedy przerwalam studia i nie pracowalam. Ale ogolnie - chyba moglam miec bez problemu :) -- 25 paź 2013, 10:14 -- W ogole wiecie co, mam kilku znajomych ktorzy byli na takich roznych oddzialach (i dziennych i takich calodobowych - leczenia nerwic) i naprawde kazdy byl zadowolony. To jest taka po prostu skondensowana terapia (bo zazwyczaj codziennie), a dodatkowo masa innych zajec - jakeis tam muzykoterapie pewnie, rysunek itp. Fajne to musi byc. Jak jeszcze w jakiejs przyjemnej okolicy. Np. pod Warszawa jest w Komorowie taki osrodek, i widzialam go tylko na zdjeciach ale wyglada swietnie : http://pl.wikipedia.org/wiki/Oddzia%C5%82_Leczenia_Zaburze%C5%84_Nerwicowych_w_Komorowie Zobaczcie tam zdjecia, park, jeziora, zielen! Znajoma byla i chwalila.
  12. hania33, To bylo tak, ze najpierw bralam leki (fluoksetyne) - ze 2 miesiace wczesniej. I jak poszlam tam na rozmowe pierwszy raz, to ten psychiatra mnie zapytal, czy mam mysli samobojcze. Bo jesli nie, to on sugeruje odstawienie leków, bo wtedy terapia jest skuteczniejsza i trwa krocej. Wiec ja mialam mega lęki, ale mysli takich nie mialam i odstawiłam je. I tam chyba byly 2 rodzaje grup, wlasnie jedna bez leków - i trwala krocej (chyba 2 miesiace), a drugia z lekami, 3 czy 4 miesiace. Pameitam, ze jezdzilam codziennie rano taksowka, bo nie dalam rady inaczej tam dojechac. Wtedy niezle sie zrujnowalam na te taksowki....
  13. hania33, tak - ale wiesz ja tego tak nei kojarze jako "bycie w szpitalu" bo dla mnie to bylo chodzenie codzienne na terapie grupowa (przez miesiac czy tam dwa) :)
  14. hania33, u mnie wlasnie tak sobie teraz - nie rozumiem dlaczego takie zwykle (chyba) przeziebienie, tak mnie rozwala. Po prostu czuje sie tak beznadziejnie i oslabiona jestem - jakbym jakas grype miala. Ale chyba nie mam, bo ws umei goraczke jesli mam to dosc niska no i stanrdowo, mega katar, bol gardla i wszystko mnie boli. Ale jakos to wszystko razem sprawia, ze po prostu nie mam sil I to juz od poniedzialku trwa! Wczoraj niby do pracy poszlam ale tez po drodze srednio sie czulam, oslabiona bylam to i sie denerwowalam. Dzis zasnelam o 5 rano... obudzilam sie potem to juz nie chcialam dalej spac bo taki troche lęk czułam i wiem, ze takie ranne cyz dzienne spanie koncyz sie u mnie potem roztrzesieniem. I dzisiaj powinnam isc bo jakies spotkanie mamy, ale chyb anapisze do szefa, ze nie dam rady - no bo nei dam... michalb, super! moze Ci sie juz odmieni! :) i pewnie od razu lepiej sie czujesz dzisiaj, po takim wyspaniu, nie? Co do mieszkania w gluszy tez sie nad tym zasntanawiam. Ja tak myslallam, ze podczas urlopu pojade wlasnie na dzialke, ktora jest na totalnym zadupiu, i wtedy odpoczne od wszystkiego. Ale wcale mi objawy nie minely wtedy zreszta wszedzie tez pisza, ze w przypadku nerwicy lękowej najwazniejsze to mieć zajecie, zeby nie myslec - bo myslenie o sobie, o objawach nakreca wszystko. Wiec tak jak pisze Michal, moze gdyby tam caly dzien miec robote, drewno zbierac w lesie itd. To moze ok, bo zajecie by bylo a jednoczenie brak takich stresujacych bodzcow zewnetrzych? Ja tez bylam na oddziale dziennym w szpitalu, ale to dla mnie nie bylo jak szpital w ogole. Przyjezdzalam tam na jakas 9, sniadanie, potem terapia do jakies 14 i do domu.. i nawet nie za specjalnie w ygladalo to jak szpital (oprocz tego , ze wypiske, ze szpitala dostalam). Ale fajnie bylo :) tez milo wspominam ten czas. Potem jeszcze bykam na wolontariacie, na oddziale dziennym zwiazanym z leczeniem schizofrenii, i tez super klimat tam byl. Ja jakos lubie takie oddzialy psychiatryczne.. nie wiem dlaczego, jakos tak fajnie :) tak bezpieczniej sie tma czuje hehe. A dodatkowo te oddzialy leczenia nerwic czesto nie są takie "szpitalne", tylko jest np. jakis budynek gdzies wsród zieleni, i troche jak takie wakacje (oprocz tego, ze ciezko trzeba pracowac nad sobą). No ale to pewnie roznie to wylgada - zalezy gdzie. Troche tez bym chciala do takiego isc :) -- 25 paź 2013, 09:36 -- michalb, ja bylam na takim, ze wygladalo to tak - przychodzilo sie na 9:00 i tam w pokoju jakims bylo sniadanie, i cala grupa przygotowywala sobie jedzenie i wspolnie przy stole jedlismy. Potem sie szlo do innego pokoju i tam terapia grupowa (z przerwami) i tak do 14. Jeszcze w ktores dni, byly takie zajecia ruchowe, zabawy jakby takie rozne :) No i potem do domu. Ale tam za duzo sie nie dzialo. Chyba w innych miejscach jest to bardziej urozmaicone i są wlasnie tkaie rozne zajecia terapeutyczne. W sumie fajnie tak isc na jakis czas (nawet do takiego, calodobowego, i tam sobie żyć, chodzic na zajecia rozne). Taki oddzial leczenia nerwic nie wyglada chyba tak jak taki szpital, gdzie są ostre przypadki z psychozami, i gdzie zapinają ludzi w pasy.
  15. dusznomi, utucz frankę! nie bedzie miała siły się ruszyć i powodować żadnych atakow
  16. Eee tam, zobacz ilu celebrytów ktorzy maja kupe kasy - cierpi na depresje, lęki - i potem są znajdowani w hotelowym pokoju po przedawkowaniu środków uspokajających czy nasennych.
  17. Ja tez pamietam, jak kiedys mialam mega zawroty glowy (tzn. tak mi sie wydawalo), poszlam do laryngologa i zrobil mi badania rozne - z zamnietymi oczami musialam krecic glowa na prawo i lewo i takie tam. Bylam pewna, ze jak zaczne to robic, to zaraz sie przerwoce. A okazalo sie, ze bez problemu machalam glówa i nic sie nie dzialo!
  18. Ja dzisiaj tez ogolnie nienajlepiej. Mimo choroby wybralam sie do pracy, ale po drodze czulam sie taka oslabiona (a wiecie, jak zly stan to lękom nie wiele trzeba), potem w pracy chwile pobylam, pogadalam. Ale potem tez takie otumanienie mnie zlapalo (od kataru), ze tez sie denerwowac zaczelam , ale jakos wrocilam do domu. Kurde, wkurza mnie ze kazda taka rzecz, jak choroba cyz cokolowiek juz moze wywolywac taki gorszy lękowy stan.
  19. platek rozy, super!!! wczoraj tramwaj, jutro autobus, pojutrze samolot!!!! :) Bedzie na pewno coraz lepiej. Victta, ja troche czytalam, chociaz dla mnie to ogolnie jest podobne do tego co jest w poznawczo-behawioralnej, ze odkrywasz swoje myslenie, jak reagujesz na pewne sytuacje. I racjonalnie probujesz zrozumiec, ze to jest bledne myslenie i reagowanie i zmieniasz to - uczysz sie nowego. Chcociaz zdaje się, ze jednak troche inaczej to wyglada, tak jak napisalas, ze tam ten schemat relacji wazny - ciekawe w sumie. Ja to w ogole mysle, ze najlepiej to łączyć rózne metody. Bo wlasnie jedna costam robi, cos daje, ale czegos nie zmienia (co robi z kolei inna). A ja zaczelam czytac ten artykul o relaksacji, chyba dzisiaj wyprobuje! :)
  20. Victta, no ale czy nie ma jakiegos powodu, że na te stresy reagujesz napieciem? Czy jest to czysto fizjologiczne, czy wlasnie tez laczy sie z jakims mysleniem, obawami itd. Jesli z mysleniem, no to znaczy, ze moze nie masz jeszcze odkrytego wszystkiego, albo masz - ale pojawiaja sie mysli negatwyne? A z kolei jesli to jest typowo fizjologiczne, to znaczy, ze moze to byc na zasadzie warunkowania - masz jakikolowiek stres i Twoje cialo "nauczylo" sie tak reagowac automatycznie. A wtedy to chyba najlepiej oduczyc sie tego behawioralnie. No ale to i tak juz dobrze, bo jak starasz sie odczucyc czegos behawioralnie, a masz wew. konflikty - to to i tak (moim zdaniem) nic nie da - bo wczesniej czy pozniej lęki wroca. Ale jak Ty masz juz to przepracowane, to wlasnie moze powinnas takie behawioralne techniki stosowac i wtedy jak nauczysz organizm - on zobaczy, ze nie trzeba tak na cos reagowac, to bedzie ok? - czyli jakies relaksowanie się - w sytuacjach stresowych - desensytyzacja (ekspozycja na takie stresujace sytuacje) - to wypisywanie mysli i poznanie schematow myslowych (nie wiem czy probowalas poznawczo-behawioralnego podejscia, ja ostatnio przeczytalam ksiazke o tym, i w sumie mniej wiecej na tym to polega)
  21. Victta, kiedys tez wyczytalam, ze w napadach paniki to jest lęk przed lękiem, a w uogólnionych lękach - to jest lęk przez zamartwianiem się. Wiec tez czesto jest tak, ze tak jak napisalas - inny czlowiek tez sie boi, tez sie zamartwia, tez ma noce podczas ktorych tylko mysli. Tylko to sa jakies pojedyncze rzeczy, mijaja i czlowiek przechodzi do dalszego życia normalnego. A u nas jest caly czas taka obawa, ze to wroci, ze to znowu sie pojawi - i jak tak jest, to i sie niestety pojawia czesciej. hania33, ja dalej chora, chociaz katar mi mija ale chyba przerzucilo sie bardziej na gardlo... :-/ Ale powiem Wam... w tej chorobie lepiej mi sie chociaz spi :) bo czasem troche goraczke mam, i taka oslabiona jestem i jakos latwiej zasnac. A jak pracowac ze soba - najlepiej na terapii :) Oczywiscie z jakims sensownym terapeutą ktory jest w stanie Was poprowadzic tak, ze dojdziecie do konfliktów itd. A nie ktory jest tylko do "wygadania sie". Bo zobaczcie, np. taki prosty przyklad: Ktos mial nadopiekuncza matke, i oczywiscie czesto ludziom trudno byc zlym na takie cos, bo wiaodmo, ze ta osoba robi to w dobrej wierze. Ale jednoczesnie był na to zły (gdziestam wewnetrznie). To od razu zostalo stlumione (ta emocja) - bo jak moza byc zlym na matke, ktora chce dla Ciebie jak najlepiej, a poza tym przeciez ją kochasz. Wiec taka osoba nie odczuwala tej zlosci, ale.. ona gdzies zostala. Nawet na cale lata. Stworzyl sie taki konflikt wewnetrzny: złość vs miłosc. I to sie czesto objawia jako np. stany lękowe. I teraz samemu, np. trudno do tego dojsc i to odkryc. A podczas takiej rozmowy z terapeutą (jak jakis ogarniety), to potrafi podczas rozmowy naprowadzic nas na jakis temat i potem np. wychodzi, ze mimo, ze najpierw osoba mowi - "nie no, kocham matke - jest dla mnie wazna, wszystko dla mnie zrobi", ale potem z czasem jakos zaczyna odkrywac, ze gdzies pod tym wszystkim jest jednak też złość. Ona zaczyna byc juz swiadoma (i to juz duzo daje, jak sie ma swiadomosc emocji czy konfliktow), i już nie tworza się od niej lęki. Albo np. ktos pod presja rodziców idzie na studia i zostaje prawnikiem , ma kupe kasy, dobra prace - ale pojawiaja mu sie tez stany lękowe. I np. moze sie okazac, ze tak świadomie, jest zadowolony z pracy, nie ma na co narzekac itd. Ale potem po uswiadomieniu sobie roznych rzeczy wychodzi, ze np. on nie chce chodzic w garniturze codziennie, chce zalozyc powycierane spodnie i pojezdzic sobie po świecie z plecakiem na plecach. Takie są jego pragnienia - i przez to, ze były stłumione i przez presje otoczenia przez lata robił co innego - znow, mamy lęki. Na tej zasadzie to działa (ja tak przynajmniej uwazam i pasuje mi ta teoria :) ), I praca nad soba polega na odkryciu tych swoich pragnien, emocji ukrytych, konfliktow. I teraz tak - najlepiej byloby to zrobic samemu, i jak ktos umie, no to super! TYlko problem w tym, ze czesto my sami nie umiemy dojsc do tych nieusiwaodmionych rzeczy. Ktos z boku latwiej moze to widziec i nawet jak nie powie nam wprost (bo nie moze tego zrobic, nie wie na 100% jak jest, moze tylko podejrzewac), to chociaz zadajac umiejetnie pytania zmusza nas to zastanowienia sie nad pewnymi sprawami i byc moze do odkrycia czegos o sobie. Ja na chwile obecna robie tak, ze zaczynam sobie o czyms mowic, co sie wydarzylo lub ogolnie o pracy czy czymkolowiek, i tak sama sobie staram sie zadawac pytania :) Moze to glupie, wiem - ale tez kilka razy udalo mi sie cos "odkryc" samej. Wiec tez mozna jakos tak probowac. -- 24 paź 2013, 09:58 -- Oczywiscie to nie dotyczy tylko przeszlosci, bo lęki moga wynikac np. tez z obawy przed przyszloscia. Ktos np. jest mega pracoholikiem, i tak naprawde niczym sie nie przejmuje. Az tu nagle pojawily sie stany lękowe n ie wiaodmo skad. A ma stałą prace i wszystko. I np. moze się okazac, ze taka osoba, niby zadowolona z zycia, ale jednak ma jakies wielkie obawy co do przyszlosci, jak to bedzie itp. tlumi je pracą wiec nei są one świadome - ale swoje robią (produkują np. lęki). Njgorzej, ze takich powodow mogą być dosłownie tysiące. -- 24 paź 2013, 10:04 -- sorry, za taki dlugi post, ale juz chcialam napisac wszystko co mam do powiedzenia w tej sprawie Jeszcze - zazwyczaj jest tak, ze to nie jest jedna rzecz, jeden konflikt do odkrycia. Przwaznie z jedbym moze nawet dalo by sie żyć. Tylko problem powstaje, gdy np. na roznych plaszczyznach pojawiaja sie rozne rzeczy i juz pewnie jakos organizm nie wytrzymuje. A teraz mysle (w dzisiejszch czasach) jest i bedzie coraz gorzej z nerwicami i depresjami, bo ludzie nie maja ze soba kontaktu, zyja w wirtualnych swiatach i mają potlumione baaardzo duzo rzeczy. A dookla pęd, presja itp. i takie efekty...
  22. buczi79, nie no, jasne, że tak. Ja wiem, że leki sa konieczne czasem. Najgorzej, ze to jest takie błędne koło. Zeby nie miec objawów i moc poukladac sobie wszystko trzeba brac leki, z kolei po lekach albo są efekty uboczne i znowu meczarnie, albo jakies zaczynają sie inne rzeczy - i np. zmiejsza się lęk ale jest mega sennośc czy otumanienie - i tez życ ciezko. Ehhh :-/ Ciągle coś.
  23. Ale wy troche źle myślicie... objawy to nie jest główny problem. To jest efekt uboczny. I to nie jest tak, ze jak one miną to nagle bedzie zycie jak w bajce. Bo my wszyscy mamy neistety rozne problemy, ktore nie sa poukladane w glowie i dopoki tego sie nie zrobi, to po pierwsze - objawy nie miną (chyba, ze za sprawą chemii, ale wtedy tylko tymczasowo), albo minie jeden objaw a w zamian pojawi sie drugi. Bo te efekty są wynikiem innych problemów. W ogole mysle, ze im mniej sie skupiamy na objawach (wiem, wiem - jest to trudne), a wiecej na rozwiazywaniu swoich problemow, poprawy zycia, poznawaniu swoich reakcji - tym wieksza szansa na pozbycie się ich. Bo wtedy odchodza wrecz same.
  24. wieslawpas, na jakims innym forum jest dawna wypowiedz jakiejs dziewczyny ktora pisze o podobnych rzeczach: "Przyznam, że pierwsze pół roku było bardzo ciężkie. Organizm dopiero uczył się radzenia sobie z nadmiarem emocji (antydepresanty zazwyczaj bardzo skutecznie tłumią ich nadmiar) i to było wielkie wyzwanie. Miałam różne wahnięcia nastrojów: bywało że źle sypiałam, byłam przeczulona na punkcie każdej, większej emocji (zarówno tej dobrej, jak i złej), zdarzały się napady płaczu, poranne biegunki, wewnętrzne drżenie, momenty zwątpienia." Tutaj caly wątek i jakies porady, ja jeszcze nie przeczytalam ale zaraz zamierzam :) : http://www.netkobiety.pl/t43727.html -- 23 paź 2013, 21:16 -- i ogolnie innym tez polecam przezytanie pierwszego posta, ze sposobami radzenia sobie z nerwicą
×