
nerwa
Użytkownik-
Postów
4 912 -
Dołączył
Treść opublikowana przez nerwa
-
magnolia84, a dlaczego teraz bierzesz co innego? Juz potem przestalo działac? Kurde ja dzis ewidentnie 100% skupienia na nerwicy, lęku i objawach - jakos sie wkrecilam tykko w to - co widac po mojej aktywności na forum
-
pika30, ja chyba tylko tak mialam wlasnie po venlaflexynie, i przerazalo mnie to strasznie! ale kilka razy jak odczuwalam taką lekką manie, to nawet mi się podobobało :) ale tu niewiele trzeba, zeby przybralo to taką wlasnie przerazajaca postac - ze "za bardzo". Ale u mnie i tak przewaza raczej takie zmeczenie, brak motywacji i apatia.
-
a leki z jednej strony pomagaja (np. funcjonowac jakos, wychodzic do pracy czy na zakupy), ale z drugiej troche utrudniaja terapie. Z tego co mi psychiatra powiedzial, na lekach stlumione są uczucia , potrzeby itd. I ludzie nie maja potrzeby o nich rozmwaic na terapii, albo co wiecej - nie maja do nich dostepu, wiec trudniej sie pracuje z takim klientem. No ale jakos sie da :)
-
No tak, ale zobacz - skad pewnosc, ze to dzieki lekom? Tzn. pewnie tak :) tylko mi sie od razu pojawia watpliwosc, ze moze bez leków tez by przeszlo? Bo skoro ja nie bralam, a po np. miesiacu mialam polepszenie, to znaczy, ze moze tez sie poleszyc bez. I wtedy jak sie polepszy na lekach to nie ma do konca pewnosci, czy to dzieki lekom czy tak po prostu. -- 11 lis 2013, 15:03 -- Dla mnie to jest taki stan, jak masz takie poczucie, jakbys byla we śnie - takiej troche nierealnosci. Ja to najbardziej w oczach odczuwam (i w patrzeniu), albo jak patrze z jednego punktu w drugi to jakby to z opoznieniem docieralo mi do mozgu. Albo tak jakby zza szyby na swiat patrzec. W sumie w domu tak tego nie odczuwam, ale jak wyjde na zewnatrz - wtedy najgorzej. Do tego taka sennosc, i poczucie kołysania czy zawrotów glowy, ktore nie są takie "prawdziwe", ze sie przerwacasz, ale caly czas masz wrazenie, jakby to sie mialo zaraz zdarzyc. To uczucie sennosci to tez tkaie zludne, bo czuje, jakbym miala w kazdej chwili zasnac, ale jak sie poloze, to oczywiscie nie moge :) -- 11 lis 2013, 15:22 -- nerwosol-men, no wlasnie - najwazniejsze, to sie nie zalamywac. Od czasu do czasu i tak beda sie zdarzac beznadziejne dni i zle stany. Ale trzeba pamietac, ze to ZAWSZE przechodzi i jest lepiej. I ze to tylko "nerwicowe/depresyjne myslenie". Bo najgorsze co mozemy zrobic, to wpasc w bledne kolo, myslec, że bedzie źle, nakrecac sie, przez co faktycznie jest gorzej i koło się zamyka.
-
platek rozy, nie, ja nie zglaszam, bo wtedy by mial swiadomosc, ze przez polowe (jak nie wiecej) dni, to mnie ostatnio nie bylo. A tak to raczej mala szansa, ze zobaczy, ze mnie nie ma - wiec nie ma swiadomosci, mysle pewnie, ze tylko czasem mnie nie ma :) Jakby co, to zawsze moge powiedziec, ze pracuje z domu, bo lepiej sie moge skupic. Tylko wlasnie najgorsze, jak sa takie sytuacje, ze cos nagle chce - pogadac czy cos :-/
-
platek rozy, mnie dlatego dobija to, ze ja tu nie mam samochodu bo w Polsce jak mialam samochod, to nawet jak gorszy stan, to wsiadalam i jakos łatwiej bylo. A tutaj, autobus, metro, ehhh czekanie na tych przystankach. Wiec jak mam gorszy dzien, to ciezko mi sie zebrac. A teraz kolega mi napisal, ze szef mnie szukal i pytal o mnie faaak!
-
patibell, ja w sumie sama nie wiem jak to robie... Tak naprawde w sierpniu nie bylam w stanie oddalic sie kilka metrow od domu. Potem czasem zdarzalo mi sie jezdzic, ale caly ranek, cała droge - lęki i panika. Tylko to mnie ratowalo, ze po dojechaniu (tam na miejscu) czulam sie juz ok. Wiec wiedzialam,z e musze sie przemeczyc po drodze i jakos to bedzie. Ale i tak czesto (baaardzo) nie chodzilam. Potem nagle mialam tak, ze juz jezdzilam praktycznie bez lęku, na luzie :) no a teraz, chyba przez to , ze w sobote trafilo mi sie dziwne calodniowe oslabienie - to znow zlapalam jakies lęki i znow obawiam się nawet do sklepu isc :-/ Kurde to jest wszystko tak zmienne! Chociaz moze powinnam sie cieszyc, ze przynajmniej co jakis czas są przeblyski normalnosci :)
-
Ja w ogole czytalam, ze derealka to jest reakcja orgaznimu, keidy nie moze sobie poradzic, co jest prawda a co nie. Bo z jednej strony jest lęk, obawa, że jakieś niebezpieczenstwo. A z drugiej (świadomie) wiemy, że nic nam nie zagraża. I wtedy umysł już nie wie co robić i wpada w takie otumanienie, dystansuje się do świata. Moze i tak.. w sumie niedawno jak tak mialam, to najpeirw mialam lęki, potem mialam derealizacje ale lęki były baardzo przytlumione, a potem i ona mineła i było ok. Ja chyba zaraz na spacer na chwile pojde mimo wszystko. Troche zaniechałam spacerów, jak do pracy zaczelam czesciej chodzic - bo pomyslalam, ze i tak spedzam czas "na zewnatrz", ale chyba czas do tego powrocic.
-
dlatego ja jesli pije, to tylko w domu ale dodatkowo - nie dosc, ze po niej lęki wieksze, to mi jakos od razu niedobrze sie robi (pewnie na zoladek zle tez dziala, mimo, ze leje duuuzo mleka). Ale dle dzis wlasnie, skoro siedze w domu, to chcialam sprawdzic czy w jakikolowiek sposob pomoze na otuamnienie i derealke.
-
platek rozy, no wyobrazam sobie :-/ Kurde ja do pracy jednak nie ide... odwolalam spotkanie i tyle. Wiem, ze zle robie, bo to w niczym nie pomaga a tylko poglebia wszystko i wprowadza mnie w bledne kolo. Ale mysle sobie... moze jutro bedzie lepiej? (taa... jasne..) A teraz kawe sobie zrobilam i oczywiscie tez juz w nerwach ją pije, bo boje sie tego pobudzenia calego po niej :-/ -- 11 lis 2013, 12:18 -- W ogole teraz bede miala masakre w pracy, bo mam taki projekt, gdzie badani musza przychodzic i robic zadanie przez 4 dni (dzien po dniu), wiec... jest MEGA presja! Nie moge odwolac w trakcie i nie przyjsc ktoregos dnia, bo wtedy wszystko pojdzie na marne... i tak sie zbieram z zaczeciem tego, bo to bedzie znaczylo, ze przez jakis miesiac, bede musiala byc dzien w dzien w pracy, w jakim stanie bym nie byla...
-
platek rozy, ale wiesz co, to i tak niezle, ze juz doszlas do 3/4 !
-
platek rozy, no na mnie wtedy raz - dzialala przez 24h, (polowa dawki), chyba najgorszy dzien w moim zyciu! Brak snu, brak apetytu, lęki i ataki takie, że myslalam, ze zemdleje (ciemno mi sie robilo przed oczami), naspeedowanie zbyt duze, bol glowy. Brrr, az wole sobie nie przypominac.
-
hania33, ja wiem - tylko wiesz, ja nie wierze ogolnie, ze leki moga wyleczyc to calkowicie... wierze tylko , ze moga pomoc w czasie brania - bo to prawda. Wiec bralabym je tylko "na przetrwanie", a z kolei nie mam pewnosci, ze zadzialaja, a uboki beda na bank. A ja nie moge tu wziac wolnego, msuze jakos pokonczyc wszystko. A wiesz, ostatnio przeciez, bez lekow, w sumie zlego stanu nie mialam, do pracy chodzilam, lęków az takich nie mam, wszystko robilam co trzeba bylo. I troche nie chce miec ubokow, ktore mnie w ogole wyeliminuja z zycia na jakis czas. No i jak po lekach bede miala otumanienie, to tez mnie wcale nie urzadza, bo w takim razie teraz czuje sie lepiej (tzn. dzisiaj mam tez otumanienie, ale bywaja dni, ze nie mam i wtedy moge normalnie pracowac i jakos funcjonowac) :-/ Jedynie co mnie wkurza, ze jest to takie niestabilne, i nigdy do konca nie wiadomo, jaki bedzie kolejny dzien...
-
pika30, wiesz, nie wiem. Ja wtedy musialam nie dosc, ze wychodzic z domu (a sie balam), isc do ludzi i jeszcze z nimi rozmawiac, wiec moze jak robilam to na sile, to jakos przestalo mnie przerazac i potem dlatego lepiej? Trudno powiedziec. Zastanawiam sie teraz, czy nie zaczac brac tej wenli (od mikroskopijnej dawki...), chociaz ostatnio jak bralam, to czulam sie strasznie zamulona i mialam derealke,a jak przestalam brac to poczulam sie duuuuzo lepiej, bez lękow, bez derealki itd. Chociaz pewnosci nie ma, czy ta derealka byla od leku...
-
No wlasnie, ale coś w tym jest! Ze jak sie zapier... to nie ma czasu na myslenie o chorowaniu. Ja Wam chyba kiedys pisalam - ze 3 lata temu mialam taki okres, ze nagle dopadlo mnie oslabienie, taka depresja moze nawet, i troche pojawily się lęki. Ale wczesniej umowilam się z kolegą na wspolną realizacje projektu. Jak to się zaczelo, szukalam osoby ktora mnie zastapi, ale niestety, nei moglam znalezc. Wiec pomyslalam... ok, chociazbym miala tam umrzec, to musze isc i zrobic co obiecalam. I pamietam na poczatku, szlam... po 2-3h bylam wykonczona, ciagle lęki i zly stan. Wracalam do domu i szlam spac. I tak dzien po dniu, i z czasem naprawde mi przeszlo wszystko, poczulam sie dobrze znowu, skupilam sie na pracy i doszlam do siebie. W sumie gdybym nie musiala tego wtedy robic, nie wiem jak to by sie skonczylo... moze bym siedziala w domu, mysalla i wpadla w jeszcze gorszy stan?
-
platek rozy, mi to moja praca (sama w sobie) podoba sie. Ale przeraza mnie - że musze z 50min jechac tam w jedna strone (z przesiadkami), i potem wracac. A tam z kolei siedze w pokoju, z 8 osobami, nie moge sie czesto skupic na niczym, i dodatkowo oni lubią miec jasnosc, i nawet w dzien, wszystkie swiatla są pozapalane. A ja wole w ciemnosciach siedziec :) I szybko sie czuje zmeczona, boli mnie glowa, oczy itd.
-
platek rozy, wiesz co, ja zauwazylam, ze to jest tak - ze czesto praca pomaga. Ja jak pojde (mimo nawet zlego stanu) to zazwyczaj (chociaz niestety zdarzaja sie wyjatki), rzucam sie potem w wir pracy i jakos to jest. I wieczorem mam poczucie, ze cos w ciagu dnia zrobilam, ze zylam w miare normalnie. I to jest dobre. Ale... z drugiej strony najgorsza jest ta presja, ze trzeba tam chodzic codziennie! Tzn. ja mam o tyle dobrze, ze chdoze na ktora chce, a jak nie pojde to tez nie ma tragedii. Wiec wiem, ze w razie czego - to moge nie isc. Ale chyba nie wyobrazam sobie tak pracy od rana, gdzie wiem, ze MUSZE isc. Chociaz... moze wlasnie wtedy jest lepiej, bo juz z gory wiadomo, ze trzeba isc, i nie ma zadnego myslenia "a moze by nie isc?" i wtedy inaczej czlowiek mysli, Hmmm... ciekawe.
-
hania33, no wlasnie chetnie bym nie poszla, ale po pierwsze - ja nie wiem czy w kolejne dni bedzie lepiej (czy tak samo) A po drugie, jestem umowiona z czlowiekiem, z ktorym juz raz ja przekladalam (bo sie zle czulam), potem w kolejnym tygodniu on przekladal, wiec teraz znowu bym musiala przelozyc... no niby moglabym, ale wiesz jak to jest. I tez, im szybciej sie z nim spotkam, tym szybciej skoncze ten projekt. Ale troche sie zastanawiam... czy jednak nie odwolac tego. Kurde najgorsze to jest to, ze gdybym wiedziala, ze to jeden zly dzien, to bez zastanowienia bym to zrobila, odpoczela i w kolejne dni ogarniala co do zrobienia by bylo. Ale ja to moze byc tak, ze caly tydzien tak moge sie czuc. I bez sensu... ehhhh -- 11 lis 2013, 10:41 -- A co do myslenia, to ostatnio znalazlam taki cytat (jak w podpisie mam). Spodobalo mi sie i chce zaczac to stosowac :) Bo faktycznie, moze jak myslimy, ze nie przejdzie czy cos - to wlasnie nie przechodzi. No ale, jak widac, poki co marnie mi idzie
-
A wiecie co, ja jeszcze mam tak, ze jakos sie zle czuje w lozku, nie moge znlezc dobrego ulozenia itd. To tak jakbym np - miala spac na srodku jakeisj wielkiej hali - to tak dziwnie, nie? To ja mam takie podobne uczucie, tyle, ze ja spie w normalnym pokoju, w dodatku przy scianie, wiec nie wiem skad takie wrazenie dziwne.
-
platek rozy, kurde ja jak mam to skolowanie i derealke to zawsze mam mysli, ze albo to tez nie minie, albo w ogole to nie od nerwicy tylko jakas mam chorobe powazna i jeszcze pare dni a w ogole z lozka nie wstane. Takie to jest nieprzyjemne uczucie no Ale z kolei przypominam sobie, ze juz nie raz taki stan mialam, nieraz pare dni, nieraz dluzej, ale zawsze jakos przechodzilo... wiec CHYBA to nei zadna choroba. Chociaz, kto to wie? Tak jakby moje oczy nie nadarzaly za patrzeniem, i jakby krecilo mi sie w glowie caly czas (ale w sumie nie mam typowych zawrotow). Zaraz ide glowe myc.. chociaz troche sie tego boje :) Ja nie chce do pracy!!! ;(
-
A ja dzisiaj tez kiepsko spalam... przewracalam sie z boku na bok i w ogole nie chcialo mi sie spac. Ale zauwazylam, ze wystarczy, ze o czymkolwiek zaczne myslec (nawet nie to, ze negatywnym - zamartwanei się itd., tylko cokolowiek), to juz mam noc z glowy... ehh A ja niestety musze isc dzisiaj do pracy :-/ a taka sie czuje skołowana.
-
ja tak samo, caly dzien filmy dzisiaj. Nawet mieszkania nie ogarnelam - a taki mialam plan :) no ale.. co zrobic. Mnie to juz troche glowa zaczela bolec, od tego lezenia caly dzien
-
no pospało, a wieslaw poszedl w tango heh :) ale Wam fajnie, ze jutro w Polsce jeszcze swieto i wolne...
-
pika30, ja 10 lat temu bralam fluoeksyne przez 2 miesiace, potem odstawilam (nic nie dawala) i poszlam na terapie. Wszystkie lęki, agorafobia, depresja itd. przeszly. 10 lat mialam spokoj i zylo mi sie super. Potem wyjechalam za granice, troche inna sytuacja, inne problem itd. i znowu zaczely mi sie leki. Wzielam raz wenlafleksyne (3 miesiace temu) i czulam sie tak zle, ze postanowilam juz nie brac dalej. I w sumie od tamtego czasu polepszylo mi sie (a nie bylam w stanie wychodzic z domu, mialam lęki non stop, nie spalam po nochach itd.), a teraz w sumie czasem lepiej czasem gorzej, ale daje rade chodzic normalnie do pracy i jakos tam funkcjonowac.
-
pika30, no walsnie, najlepiej gdybys poszla na psychoterapie.. Mi wiele lat temu baaardzo pomogla. Bylam w strasznie kiepskim stanie, i bez zadnych leków, po terapii polepszylo mi sie na 10 lat :) Teraz znowu troche gorzej, ale tez leków nie biore, bo po nich czulam sie gorzej. W sumie ciekawe.. 2 miesiace temu mialam beznadziejny stan, teraz mam duuuzo lepszy (a nic nie biore), gdybym wtedy zaczela brac leki, to mozliwe, ze czulabym sie dokladnie tak samo, a to polepszenie przypisywalabym lekom... hmm