Skocz do zawartości
Nerwica.com

refren

Użytkownik
  • Postów

    3 901
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez refren

  1. refren

    Zniszcz życzenie

    Rodzisz się zdrowa. W okresie dorastania dręczy Cię kolega, który siedzi za Tobą w ławce w szkole. Przykleja Ci do pleców swoją kanapkę. Nabawiasz się zaburzeń osobowości. Chciałabym mieć skończoną szkołę muzyczną i umieć grać na pianinie.
  2. monk.2000, podnosisz swój indywidualny przypadek do rangi ogólności, to że Ty straciłeś wiarę w okresie dorastania, nie znaczy, że musi być ona stadium przejściowym, z którego się wyrasta. Są ludzie, którzy mają odwrotną drogę, nawracają się w wieku dorosłym. Św Augustyn np. nawrócił się, kiedy miał 33 lata, po dogłębnych studiach wszystkich dostępnych mu systemów filozoficznych, które nie dały mu wyczerpujących odpowiedzi na istotne pytania. I po tym, jak sobie poużywał do woli marnego życia doczesnego. :) Poza tym jeszcze nie umierasz i kawał życia przed Tobą, więc nie wiadomo, jakie będzie Twoje ostatnie stadium :)
  3. refren

    Zniszcz życzenie

    Znajdujesz partnera, ale do brydża. W dodatku nie umiesz grać. Chciałabym, żeby już była wiosna i żeby było ciepło.
  4. Nie otwiera mi się ten link. Albo wątek już nie istnieje albo Bóg tak chciał
  5. Zupełnie nie zrozumiałaś, co miałam na myśli. Nie mówię, że osoby wierzące kierują się hipokryzją, ani że nie mają prawa do słabości i popełniania błędów. Oczywiście mają, jak każdy. Przytoczyłam tylko przykład tzw. religijnych-wyszczekanych, czyli tę grupę wierzących, która z jednej strony bardzo obnosi się ze swoją wiarą i namawia do niej innych, a swoim jednoczesnym innym zachowaniem zupełnie przeczy krzewionym przez siebie ideom. Miałam styczność z takimi ludźmi, m. in. na studiach była dziewczyna roznosząca 'branżowe' ulotki, zasypująca na fejsie spamem o słowie bożym i wiecznie namawiająca nas do udziału w spotkaniach jej wspólnoty itp. Tak mocno irytująco i mocno żarliwie. I nie byłoby większego problemu, tyle że była najbardziej obmawiającą, przeklinającą na innych intrygantką na roku. Jeśli się ktoś tak mocno afiszuje z wiarą, to niech idzie za tym jakieś świadectwo, a nie takie rozdwojenie jaźni. mam nadzieję, że rozumiesz już, o co mi chodziło. pozdrawiam. harlancoben, pokazujesz skrajny przypadek - to roznoszenie ulotek, ewangelizowanie na wszystkie sposoby - powiedzmy, że to jest obnoszenie się, ale ogólniemam dystans kiedy słyszę o "obnoszeniu się" z wiarą, bo często nazywa się tak wszelkie przyznawanie się do wiary, komuś kto pozwala zidentyfikować swoje poglądy religijne zarzuca sie, że się z nimi obnosi. Owszem, nie jest dobrze, kiedy osoby deklarujące wiarę dają złe świadectwo swoimi czynami. Jeśli chodzi o intrygowanie, to sprawa jest skomplikowana. W każdym skupisku ludzi (praca, uczelnia) gdzie jest więcej niż (powiedzmy) 10 osób zaczynają się plotki i intrygi, układ dąży do tego jakby ze swej natury, a w intrygach i plotkowaniu specjalizują się zwłaszcza kobiety. Nie umiem wytłumaczyć tego fenomenu, ale tak jest. To wszystko działa tak, że czasami nie wiadomo, kto zaczął jątrzyć, a kto to zakończy. Na przykład ktoś na mnie naskarżył do szefa, a ja nie wiem kto, ale mam podejrzenie, że to Jolka. Więc mówię Kaśce, "ta Jolka to żmija, zakablowała mnie u góry". Ale mogłam się pomylić, bo to wcale nie ona. Kaśka z kolei idzie do Jolki "Czy Ty wiesz co ona (czyli ja) o tobie wygaduje? mówi to, to i to". Przy czym w tym momencie Kaśka uważa, że jest w porządku, wręcz szlachetnie jest poinformować Jolkę, co o niej mówiłam, a w istocie dorzuca drewna do ogniska - choć jakby ktoś jej powiedział, że obgaduje, to by się święcie oburzyła, że to nie ona. Itd, itp... Sama widzę w pracy, że jest mi bardzo trudno nie wplątać się w sieć knucia i stronnictw, nawet jeśli mam takie założenie. Np. dwie osoby skłócone ze sobą rozmawiają ze mną - każda oddzielnie. Obie mają odrobinę słuszności, więc rozmawiając z nimi przyznaję im słuszność w czymś tam - bo jestem pod wpływem perswazji czy nie jestem asertywna lub właśnie widzę w tym co mówią tym ziarno słuszności. I potem każda z tych osób uważa, że mnie ma i nie waha się tego użyć. I wszystko się dalej kręci. Mam zasadę, że nie kabluję i nie skarżę na nikogo. Tylko jeśli jest w pracy poszukiwanie jakiegoś słabszego ogniwa i wszystkich po kolei pytają, z kim komu się dobrze współpracuje, a z kim ma problemy i ja mówię, że z nikim, to mam większe szanse, że padnie na mnie, bo może kilka osób wskaże na mnie i przegram na punkty. Póki co mówię sobie "trudno, będzie co będzie",ale nie wiem czy się kiedyś nie złamię i nie mam pewności czy już komuś nie zaszkodziłam nawet tego nie widząc. Często się widzi tylko błędy innych, a to co się robi, mówi, wydaje się być w słusznej wierze, a w rzeczywistości komuś szkodzi. Poza tym, wracając do tych koleżanek, osoby, które się jakoś wyróżniają, na przykład roznoszą ulotki religijne są na celowniku innych do obgadania w pierwszej kolejności. Podsumowując 1. Często widzimy co robią źle inni, a nie widzimy, że robimy to samo. 2. Żeby nie uwikłać się w sieć intryg i plotek trzeba czasem mieć fart albo wybitne zdolności w zakresie inteligencji emocjonalnej, asertywności i samozaparcia. 3. Czasem nie wiadomo kto naprawdę zaczął i dociera do nas prawda zafałszowana i półprawdy, więc trzeba być ostrożnym z ocenami. 4. Osoby wyróżniające się są pod ostrzałem. 5. Nie wykluczam, że Twoje koleżanki to wredne intrygantki, które napsuły wszystkim życie, a uważają się za święte. 6. Ale w sposobie w jaki o nich piszesz, widzę potencjał odpłacenia pięknym za nadobne. Oczywiście to tylko pewna myśl, nie twierdzę, że można Ci coś zarzucić. Jeśli tylko piszesz o nich tu na forum, to ok. -- 28 lis 2014, 19:48 -- Sorry, mowa była o jednej koleżance, nie koleżankach, rozmnożyła mi się.
  6. Przy czym grzech można tu rozumieć nie tylko religijnie, ale też jako metaforę popełniania zła i poczucia osobistej odpowiedzialności za nie. Z tym wielu ma problem.
  7. Nie wiem czemu ludzie, którzy nie wierzą i nie przestrzegają zbyt wielu zasad moralnych (nie mówię, że akurat Ty konkretnie) przyjmują jako oczywistą oczywistość, że ludzie wierzący muszą być hipokrytami. Moim zdaniem wynika to z dwóch błędów 1. Uznania, że skoro ja czegoś nie mogę (np. wierzyć szczerze, nie być materialistą, wymagać od siebie dużo w kwestiach moralnych) to inni też na pewno nie mogą, tylko udają - czyli uznaję to na zasadzie projekcji. 2. Uważania deklaracji wiary za deklarację moralnej nieskazitelności danej osoby. Tylko że nie ma żadnego dogmatu o bezgrzeszności katolików. Przeciwnie, mówimy że jesteśmy grzeszni, słabi z natury i dlatego potrzebujemy Boga. To jest przyjęcie prawdy o sobie, a nie hipokryzja. Ludzie niezbyt wierzący mają według mnie właśnie często problem z przyjęciem prawdy o sobie czyli z uznaniem własnej grzeszności czy słabości (nikogo nie zabiłem, więc nie mam żadnych grzechów; Bóg nie jest potrzebny, żeby przestrzegać zasad moralnych, no problem; nikt nie czyni zła świadomie, więc nikt nie jest zły; sam decyduję co dobre a co złe).
  8. ego, to że jedna osoba jest w czymś lepsza od drugiej nie jest tym samym co rywalizacja, a tak wynika z tego co piszesz. Poza tym chyba mówicie z Wertym o dwóch różnych rzeczach. Czym innym jest rywalizacja w grze czy zabawie, a czym innym rywalizacja jako postawa w związku, która będzie raczej destruktywna, zakłada myślenie przez "ja", a nie"my". Dla mnie Twoje przemyślenia są trochę przekombinowane, jakieś rozmkinki na temat ego (bez urazy). Związek to nie jest relacja z własnym ego.
  9. Dobiłam się, czytając co piszecie o lamo i funkcjach poznawczych. Ale jeśli chodzi o to, że nie da się uczyć ani uprawiać sportu, to się do końca nie zgodzę, zaliczyłam sesję w czerwcu na lamo (150 mg) i to całkiem nieźle. Możliwe, że dlatego, że jeszcze dość krótko ją wtedy brałam (coś koło 2 miechów). Na 100 byłam na rejsie morskim na żaglach, nie ogarniałam za dobrze, ale jak byłam zdrowa, to też tak miałam. Ale jakby nie było, przeżyłam, a to wymaga minimum funkcji poznawczych Teraz biorą 200 i chodzę na zumbę (taki taniec połączony z aerobikiem, jakby ktoś nie wiedział, tańczy się układy przy muzyce), kiedy chodzę regularnie nie czuję, żeby moja koordynacja czy zapamiętywanie ruchów było gorsze niż przedtem. Czyli na innych lekach. Fakt, że nie mam porównania do tego, jak byłam zdrowa, bo zapomniałam już, że kiedyś byłam, mam tylko porównanie sprzed lamo i z lamo. Owszem, czuję problemy z pamięcią i z wysławianiem się, brakuje mi słów i kreatywność leży. Ale na innych lekach nie było wcale rewelacyjnie, np. na wenlafaksynie mogłam się uczyć tylko na dawce 37,5, a na 75 nie, i to była stała reguła, która działała przez kilka lat. 75 mnie zbyt zamulało. Też czułam problemy z pamięcią, choć wysławiać mi się było łatwiej niż teraz i nie było takiej permanentnej "dziury" w głowie. Ale też na wenla miałam zwykle leciutką zwyżkę nastroju i może w tym rzecz. Teraz jak widzę, że nagle zaczynam być bardziej twórcza i rozmowna, to też nastrój sobie jedzie w górę, a potem lekki niepokój ruchowy. Może więc te słabsze funkcje poznawcze biorą się z ustabilizowania - lekka zwyżka nastroju jest stanem bardziej twórczym niż stan 0 czy depresja. Sama nie wiem. A żaden lekarz nie powie, że od tego leku, który bierzesz, pogarszają ci się funkcje poznawcze, bo lekarze zawsze mówią tak, żeby pacjent wierzył, że coś zależy od niego czy że może się poprawić. A w każdym razie tak, żebyś nie odstawiał leków. Podsumowując, do dupy to wszystko, a żyć trzeba. -- 26 lis 2014, 18:45 -- Mam nieraz wrażenie, że SSRI/SNRI zamulają mnie bardziej niż lamo, po włączeniu fluoksetyny czuję się lepiej, ale po przeczytaniu kawałka książki odlatuję gdzieś w inną galaktykę, a wcześniej czułam się fatalnie, ale miałam większy głód czytania i jakoś mi to szło. (Do momentu, aż zaczęły mnie zajeżdżać natręctwa tak, że nie mogłam nic, nawet zrobić sobie obiadu) Podsumowując, [videoyoutube=ZOkhslPrNPs][/videoyoutube]
  10. Arasha, myślę, że idealizujesz swoje zakochanie sprzed lat jak i jego obiekt, mówiąc sobie, że wszyscy pozostali mu nie dorównują. Najpiękniejsze związki to zwykle te niezrealizowane. Jeśli kilka rozmów na czacie powoduje w Tobie taką zmianę postrzegania świata, to może przegapiłaś coś ważnego w życiu, myśląc, że miłość Cię nie dotyczy. Ten brak pociągu do mężczyzn jest zastanawiający, nie wiem z czego wynika, czy taka Twoja natura czy coś w sobie tłumiłaś. Myślę, że przydałby Ci się kontakt z jakimiś kolegami, taki przyjacielski, żebyś się przekonała trochę jakich facetów lubisz i czego potrzebujesz. Bo zaangażowanie uczuciowe po kilku rozmowach na czacie nie wróży nic dobrego. PS. Werty, miło Cię znów widzieć.
  11. Jest zupełnie na odwrót. Jeszcze mniej więcej pół roku temu wydawało mi się, że nie chcę w ogóle żadnego faceta ani związku, a ewentualne spekulacje, które się czasem pojawiały zakładały wyłącznie relację bez seksu, bo tak sobie założyłam w wieku lat 14 Odmieniło mi się w te wakacje na forum, gdy rozpoczęłam korespondencję z paroma facetami. Jednego chciałam nawet sprowadzić na drogę abstynencji, ale koleś w pewnym momecnie przestał się pojawiać na forum i wybrał RC oraz inne nałogi ( nie wdając się w szczegóły ). O księciu z bajki zaczęłam marzyć jakieś 2 miesiące temu, ale podejrzewam, że to gatunek wymarły A dlaczego tak sobie postanowiłaś w wieku 14 lat? Poddawałaś od tego czasu ten pomysł jakiejś krytycznej refleksji? Czy może jednak robisz sobie z nas wszystkich żarty? No bo ciężko uwierzyć, że ktoś się trzyma czegoś, co wymyślił w wieku 14 lat i do trzydziestki mu tak po prostu to zostało. W tak ważnej sprawie. Nie uważam, że musisz jak najszybciej znaleźć sobie chłopa do łóżka, ale Twoja postawa jest dla mnie nadal mocno zagadkowa. Nie piszesz jak dotąd nic o motywacji.
  12. To nie ich sprawa i nie musisz się im tłumaczyć. Nie żyjesz po to, żeby spełniać ich wyobrażenia o tym, jaki powinieneś być i możesz im to dać delikatnie do zrozumienia.
  13. To ja się wbiję poza tematem, polecam te modlitwy. Św Tadeusz Juda dużo może, nie raz to sprawdziłam. Drugą modlitwę dostałam przypadkowo, zwiedzając pewien kościół w wakacje, odmawiałam codzienne przez kilka miesięcy, pomogło. Modli­twa do Matki Bożej Boni­fra­ter­skiej o łaskę zdrowia.
  14. A nie chciałbyś czegoś po sobie zostawić?
  15. refren

    ot

    Tutaj Twoi pijarowcy powinni interweniować
  16. lochfyne, na raka nie koniecznie się umiera od razu, czasem leczenie i walka trwa wiele lat, są remisje, skoro teraz ciężko Ci znaleźć siły do życia, to pomyśl o ile by było Ci ciężej ze świadomością nieuleczalnej choroby, na którą większość umiera.
  17. Cześć Powietrzny Kowal, też macham łapką i się cieszę, że Cię widzę, tylko nie chciałam robić offa.
  18. To nie chodzi o kontrolę, bo im by do głowy nie przyszło, że mogę o takich sprawach pisać. Wiedzą, że się wygłupiam na forum i piszę o lekach. Tyle. W tym momencie nie są mnie za bardzo w stanie kontrolować, bo z racji studiów jestem w innym mieście, ale czuję się trochę nie w porządku. Bo w końcu oni płacą za moje utrzymanie ( w tym internet ! ) I co z tego, że płacą za internet, to znaczy że nie możesz rozmawiać o seksie? Jeśli nie zaczniesz naprawdę być, to albo będziesz dalej zależna emocjonalnie od rodziców albo od faceta z którym się zwiążesz i to on będzie za Ciebie decydował, kiedy pójść do łóżka i o innych sprawach, dopóki nie ucieknie - bo tak się zwykle kończy związek, kiedy jedna z osób nie ma własnej osobowości. Póki co wygląda na to, że chcesz żebyśmy na forum Ci powiedzieli co masz robić. Tylko że będziesz miała kilkanaście różniących się nieco od siebie głosów, i co zrobisz? Jeśli chodzi o związek bez seksu, to jest możliwy, do pewnego momentu. Na początku to jest korzystne dla kobiety, jeśli nie idzie za szybko do łóżka i dla związku też jest to pozytywne. Jeśli facet szuka czegoś więcej niż niezobowiązującego seksu, to wcale nie chce, żeby kobieta mu się podała na tacy, chce włożyć trochę wysiłku, żeby ją zdobyć. Dąży do seksu, ale w głębi duszy nie będzie o Tobie za dobrze myślał, jeśli zgodzisz się od razu, niczego nie wymagając. Dla związku również jest to dobre, bo wtedy przed pójściem do łóżka buduje się relacja, więź, bliskość, a to są dobre warunki na coś tak intymnego jak seks i buduje się między ludźmi coś więcej niż samo pragnienie seksualne - a miłość nie polega na zaspokajaniu swoich potrzeb, tylko na dostrzeżeniu drugiego człowieka jako całości (nie obiektu). Poza tym odkładanie seksu wyklucza facetów, którym na Tobie specjalnie nie zależy i chcą się zabawić. A gwarantuję, że żaden Ci tego nie powie wprost, zwłaszcza jak ma widoki na to, żeby Cię ... no. Na dłuższą metę jednak związek bez seksu zaczyna mieć różne negatywne skutki uboczne i kuleje, choć czasem ludzie czekają do ślubu z powodu przekonań religijnych i jest ok. (Czasem z powodu przekonań tylko jednej z osób, to się zdarza- znam takich co oboje i takich co jedno z nich i nie widzę, żeby byli nieszczęśliwi, a ich związek płytki, wręcz przeciwnie.) Jeśli facetowi na Tobie zależy, to poczeka co najmniej kilka miesięcy, choćby się sam tego wcześniej po sobie nie spodziewał. Albo tak długo, jak będziesz potrzebowała. Tylko musisz wiedzieć, czego chcesz, a nie być jak chorągiewka - to zresztą jest potrzebne niezależnie od wszystkiego. Tyle od cioci refren.
  19. Arasha, ale Ty chcesz taki związek na całe życie czy na jakiś czas? Czy ja wiem, niektórych rzeczy nie da się rozwiązać teoretycznie, trzeba spróbować. Chyba że Arasha masz jakąś traumę związaną z seksem czy głębszy problem (na przykład wynikający z Twoich doświadczeń z domu rodzinnego), to możesz się wspomóc terapią.
  20. Nie wiem czemu Cię przeraża seks, z czego to wynika. Co do związku, to nie rozważa się zwykle teoretycznie i z góry czy się chce się w jakiś wchodzić czy nie. Ludzie się poznają, zakochują i wtedy wiedzą, że chcą. Nikt sobie nie planuje "a w styczniu zacznę się z kimś spotykać'. Jeśli chodzi o bliskość, to związek nie zaczyna się od seksu. To znaczy czasem się to zdarza, ale nie jest to wcale naturalna kolej rzeczy i konieczność. Ludzie stopniowo zbliżają się do siebie, wchodzą w jakąś zażyłość, która może przerodzić się w coś więcej. Bliskość się rozwija stopniowo i to jest zdrowe, tworzy się jakaś relacja, nie musisz od razu wskakiwać z kimś do łóżka. Nie masz doświadczenia w tej dziedzinie i to normalne, że będziesz potrzebować czasu, poznania się, przechodzenia przez delikatne formy bliskości (przytulanie, pocałunki itp), a nie tak na hop siup. Napisałam to co napisałam, ale nadal nie wiem czy to trafia w Twoje potrzeby, bo nadal nie wiem w czym rzecz. Może niełatwo pisać na forum, dlaczego się ma się takie a nie inne obawy, ale jeśli o czymś nie napiszesz, to ciężko żebyś otrzymała na to odpowiedź. Nie namawiam do ekshibicjonizmu, może porozmawiaj z kimś na żywo, z kimś do kogo masz zaufanie. -- 22 lis 2014, 02:52 -- Nie widziałam wcześniej tego zdania. Jeśli będziesz chciała, to się da. Jak mówi reklama Ikei, Ty tu urządzisz. Nie ma co się zamykać na płeć przeciwną (że tak napiszę staroświecko) ani traktować każdego reprezentanta jak potencjalnego chłopaka. Człowiek to istota społeczna, potrzebuje kontaktów, a jak się pojawi ktoś na horyzoncie i znajomość się będzie rozwijać, to może Ci się wyklaruje czego chcesz. W tej dziedzinie moim zdaniem jeśli się nie wie czy się czegoś chce, to lepiej poczekać.
  21. Arasha, to już kolejny Twój wątek na podobny temat. Piszesz, że chcesz się czegoś dowiedzieć, ale na przykład ja bym się chętnie dowiedziała o co chodzi z tą tematyką aseksualności u Ciebie, w czym rzecz. Bo tak po próżnicy to sobie możemy bez końca gadać na temat roli seksu w związku, ale to moim zdaniem nic nie wnosi. Ważne jest dlaczego stawiasz takie pytania, a tego nie wiem.
  22. Ten z którego korzystałam był płatny i moim zdaniem jest w porządku, większa jest szansa że ktoś w miarę serio podchodzi do sprawy, jeśli za to płaci. Jeśli jakieś informacje ewidentnie wszystkich zniechęcają, to może lepiej ich nie umieszczać i zostawić je do ewentualnego obgadania później. Oczywiście nie mam na myśli informacji typu "mam żonę" czy "mieszkam w Nowym Yorku" Raz mi się zdarzyło, że okazało się, że chłopak z którym rozmawiam, jeździ na wózku, uważam że to nie fair, że nie napisał od początku, choć też w pewnym stopniu go rozumiem. Napisałam mu, że ta sytuacja mnie przerasta i przestałam z nim pisać. W każdym razie carlosbueno nienapisanie gdzie i jak pracujesz nie wydaje mi się czymś strasznym, można zostawić puste miejsce.
  23. Może mieć nawet żonę katoliczkę, znam taki przypadek, a szykuje mi się drugi taki wśród znajomych.
×