Skocz do zawartości
Nerwica.com

refren

Użytkownik
  • Postów

    3 901
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez refren

  1. Wg statystyk 96% Polaków to katolicy a więc typowy Polak to katolik, choć różnie ten katolik wygląda a wielu z nich odwiedza kościół raz na parę lat nie mówiąc już o przestrzeganiu przykazań. refren, mówisz nie ma polaka-katolika to czemu prawicowi politycy, działacze kler non stop mówi że Polacy to katolicy i dlatego nie ma być in vitro, eutanazji, aborcji a być de facto obowiązkowa religia w szkole. Powinno nie być in vitro i aborcji nie dlatego, że katolikom się tak podoba i chcą narzucić innym swoją wiarę czy zasady, ale dlatego, że są złe. In vitro i aborcja to zabawa ludzkim życiem, dlatego trzeba się temu sprzeciwiać i nie trzeba być do tego katolikiem, są ateiści, którzy również są przeciwko. Jeśli część ludzi ma określone przekonania, to ma prawo mieć swoich reprezentantów, którzy będą głosować zgodnie z ich poglądami - katolicy czy prawicowcy są obywatelami jak wszyscy inni, są u siebie, płacą podatki i mają prawo wpływać na życie społeczne. Religia nie jest "de facto" obowiązkowa, jest nieobowiązkowa. U mnie w liceum w klasie maturalnej chodziło w porywach 8 osób na całą klasę i nie mów mi, że coś się zmieniło i ktoś kogoś zmusza. Gdyby tak było, na drugi dzień byłby to temat dnia we wszystkich stacjach telewizyjnych oraz na pierwszej stronie wyborczej i na okładce newsweeka. Napisałam, że nie ma Polaka-katolika w znaczeniu realizacji stereotypu, każdy człowiek ma swoją indywidualną historię, jeśli chodzi o życie religijne. Mit "Polaka- katolika" żyje własnym życiem i służy do urabiania opinii publicznej (katolicy to patologia, państwo musi kontrolować rodziny, upowszechnić aborcję, a rodzice nie powinni mieć prawa głosu co do edukacji) lub za jego pomocą ludzie uspokajają swoje sumienie ( "katolicy są jeszcze gorsi") lub leczą swoje kompleksy ("należę do ludzi oświeconych a nie do ciemnoty"). Jak sam zauważyłeś, czyjś katolicyzm to często wyłącznie teoria, zapewne większość forumowiczów jest ochrzczona, co nie przeszkadza im jeździć po religii jak po łysej kobyle.
  2. Kiedy widzę ładną dziewczynę, to raczej mnie to nastraja w kierunku "do życia" (że ja też mogę fajnie wyglądać, że fajnie być kobietą, że widać że wiosna idzie itp.) niż mnie rozbija, nie czuję się wtedy niedowartościowana. Są różne rodzaje mądrości, tak samo jak różne rodzaje inteligencji. Oceniam kogoś według własnych poglądów, według własnego odbioru rzeczywistości - to mi się podoba, a to nie, ale ktoś może mieć inny system. Coś mi się podoba, bo pasuje do okoliczności czy moich marzeń, bo ma swój urok, bo czuję się z tym fajnie, bo mnie inspiruje, a nie tylko przez kontrast. Dzieci najpierw chłoną świat i wszystko im się podoba - dlatego może właśnie, że nie znają innych podobnych rzeczy i wszystko dla nich jest wyjątkowe - pierwszy śnieg, pierwszy zobaczony samolot itp. Nie myślą, bo to by był zbyt jednostronny i sztywny ogląd. Być może wyczuliłeś się na znaczenie porównań, ale to nie znaczy, że jesteś bliżej prawdy niż inni, tylko że masz ustawioną optykę pod jednym kątem i może to być kosztem niewidzenia czegoś, co jest poza tym kątem. Jeśli będziesz patrzył na świat tylko przez mikroskop, to nie będziesz miał właściwego obrazu rzeczywistości, tylko skrzywiony - bo z naskórka i paznokcia nie złoży Ci się człowiek itp.
  3. Ja mam, brałam welbutrin przez miesiąc bez żadnego efektu, a reaguję na fluoksetynę, wenlafaksynę, paroksetynę.
  4. torres, "typowy Polak-katolik" to twór, za pomocą którego osoby, którym przestało być po drodze z wiarą, dowartościowują się lub na którego rzutują swoje wady i w ogóle wszelkie możliwe przewiny. Ale taki twór nie ma odpowiednika rzeczywistego. Nie ma "typowego Polaka-katolika". Są tylko ludzie. Do szczęścia niepotrzebne jest porównanie z nieszczęściem, najszczęśliwsze są zwykle dzieci i dzieje się tak dlatego, że mają bezpośrednie, intensywne przeżywanie rzeczywistości od którego nie zdążyły się jeszcze odgrodzić swoimi interpretacjami, a nie dlatego że z czymś/kimś się porównują. Odwrotnie - są szczęśliwe dopóki nie zaczną się porównywać. Podśmiewasz się, że Polak-katolik modli się o nieszczęście dla sąsiada, a zaraz potem okazuje się, że rzutujesz na niego własne podejście do rzeczywistości - że żeby być szczęśliwym trzeba się z kimś porównać, kto ma gorzej.
  5. torres, skoro to dla Ciebie oczywiste, że jest nam dobrze bo widzimy, że innym jest źle i to jest powszechna zasada, to czemu się czepiasz katolików, że życzą źle sąsiadowi? Wszyscy to wszyscy. Takie życie. PS. To musi być ciężkie, żyć z takim przekonaniem, współczuję.
  6. Rozumiem, ze masz taki pogląd, że żeby się cieszyć szczęściem potrzebne jest czyjeś nieszczęście, ale dlaczego go przypisujesz katolikom? Z tymi reptilianami nie wiem o co Ci chodzi, mógłbyś rozwinąć myśl?
  7. Ha, ha, ha, nieraz się boję zaglądać do tego wątku, żeby się nie zdołować, a dziś mnie rozbawiliście.
  8. mio85, depresja mija, kto Ci powiedział, że zawsze już będzie tak jak teraz? Myślenie, że depresja nie minie jest jednym z objawów depresji i jedną z depresyjnych udręk, a uwierzenie, że będzie lepiej sprzyja wyzdrowieniu. Gdyby całe moje życie miało wyglądać tak jak w momentach kryzysu ( miałam naprawdę ciężkie, raz byłam w szpitalu ponad pół roku) to byłoby to nie do zniesienia, ale każdy kryzys w końcu mija i po nim wraca się do normalności. Kiedy czułam się źle, też miałam myśli podobne do Twoich - że na przykład wolałabym być niewidoma, bo wtedy każdy by wiedział, że mam ograniczenia i otoczenie dałoby mi spokój. Ale te myśli minęły i kiedy jest lepiej to doceniam, że nie mam żadnej śmiertelnej choroby, kalectwa czy nawet schizofrenii - która sprawia dużo większe zagrożenie życia na marginesie niż depresja czy nerwica. I może to jest jednak plus, że nie widać tej choroby na pierwszy rzut oka. Piszesz w sposób racjonalny, rzeczowy, nie ma powodów by otoczenie Cię uznało za świra. Moje otoczenie (rodzina, przyjaciele) akceptuje mnie, kiedy się czuję się źle. Jeśli chodzi o bycie na marginesie to jestem przekonana, że kluczowe jest to, czy człowiek sam siebie stawia na marginesie. Nie można się dać myśleniu, że życie już mnie nie dotyczy. Trzeba wierzyć, że życie ciągle mnie dotyczy (z całym swoim bogactwem) albo będzie dotyczyło, kiedy wrócę do formy. Wtedy mózg przestawia się na inny tryb i szuka punktów zaczepienia do normalnego życia. A modlitwa nie zaszkodzi. Bóg nie jest z kamienia.
  9. mio85, cierpienie samo w sobie jest bezsensowne i jest złem, ale człowiek może mu nadać jakiś sens, często dopiero kiedy ono minie i będzie się patrzyło wstecz. Brzmi w Tym co piszesz przekonanie, że za dobre, pobożne życie powinieneś dostać szczęście i brak cierpień - ale nie ma takiego prostego przełożenia, ci co cierpią, to przecież nie za karę, że oni żyli źle. Wiara to też okresy cierpienia i próby, kiedy się wszystko układa - co za sztuka wierzyć w Boga i go głosić? Według mnie dobrze mieć nadzieję, że Bóg kiedyś wynagrodzi nam cierpienie - i to w tym życiu i zawsze należy się spodziewać dobra, prosić o zdrowie i mieć nadzieję, że będzie lepiej, ale nie ma gwarancji, że dostaniemy od ręki to, czego chcemy. Mam nadzieję, że szybko przyjdzie ulga, na którą czekasz. Depresja mija i szczęście smakuje po niej dwa razy lepiej.
  10. Nie ma żadnego dowodu, że kod DNA został stworzony przez samą naturę, jest to kwestia wiary, moim zdaniem mniej logicznej niż wiara w Stwórcę. Powstanie samoistne DNA jest tak samo prawdopodobne jak to, że ziarenka piasku ułożą się na plaży w konkretny, określony sposób. Nic nie będziemy wiedzieli. Fizyka kwantowa jest tak skomplikowana, że nie rozumie jej przeciętny doktorant fizyki. Jest to wiedza, która jest rozumiana właściwie tylko przez tych, którzy ją wytwarzają (o ile sami ją rozumieją), więc nie ma za bardzo możliwości zweryfikowania tej wiedzy, a przeciętni śmiertelnicy tylko mogą coś przyjąć na wiarę, że ktoś coś tam wyjaśnił. Poza tym fizyka kwantowa wkracza w takie obszary, że wymaga interpretacji filozoficznej - np. co oznacza istnieć, co oznacza być falą czy nie być falą itp. Czyli jest przyjmowaniem pewnego ludzkiego modelu patrzenia na rzeczywistość i rzutowaniem na nią naszych pojęć ludzkich. Cała nauka jest zresztą czymś takim, ale fizyka kwantowa być może przerasta nasz ludzki aparat poznawczy. torres, żeby podważyć istnienia Boga, podważasz swoją wartość, wolność, sens własnego istnienia, to że jesteś istotą duchową, możliwość bycia szczęśliwym za życia i po śmierci. Kurcze, naprawdę warto?
  11. torres, nie jesteś tym czymś, co napisałeś, że jesteś. Człowiek jest istotą duchową i intelektualną, więc nielogiczne jest, żeby go stworzyła materia. Duchowe może pochodzić tylko od duchowego. Intelektualne od intelektualnego. Nie jest możliwe, że kod DNA napisał się sam (nawet matematycznie jest to nieprawdopodobne), równie możliwe jest, że "Pan Tadeusz" napisał się sam. Człowiek bywa potworem, ale ma wybór i może się stać "aniołem" dla innych ludzi. Są ludzie, którzy poświęcają się dla innych, opiekują się całe życie ciężko chorymi czy oddają za kogoś życie. Nie można powiedzieć, że generalnie ludzie są nic nie warci. Jakoś potrafił przekazać tym wszystkim, którzy w Niego wierzą. A czy może być coś lepszego niż wieczne szczęście, wieczne życie bez tego, co teraz nam tak doskwiera, chorób, cierpienia, osamotnienia, niesprawiedliwości itd.? Świat na każdym kroku dowodzi istnienia siły wyższej.
  12. Jak najbardziej problem z przełykaniem może być zaburzeniem psychosomatycznym, czyli mieć podłoże psychologiczne, ale chyba nie rozwiążemy tego problemu na forum, bo na pewno jest złożony. Wyguglowało mi się za to coś takiego : http://centrummedyczne.ips.pl/poradnia/zaburzenia_psychosomatyczne -- 19 wrz 2014, 11:41 -- Był też podobny wątek: kula-w-gardle-globus-histericus-t34695.html
  13. Związek na odległość może stwarzać wiele iluzji, jeśli się widujecie rzadko, a porozumiewacie głównie przez skajpa, to uczucie między Wami może być w dużym stopniu wirtualne, nawet jeśli cała znajomość trwa niby już długo. Taka sytuacja, kiedy są przeszkody i nie ma dostępu do drugiej osoby, nakręca uczucia, ale to może nie wytrzymać potem zderzenia z rzeczywistością. Choć może będzie inaczej, może Wam by się udało, może to uczucie ma sens - nie wyrokuję. Byłam w bardzo podobnej sytuacji co dziewczyna, o której piszesz i myślę, że miałam problem z bliskością w ogóle, ostatecznie żadna z tych dwóch relacji nie przetrwała. W takich sprawach moim zdaniem trzeba się skonfrontować z rzeczywistością, wóz albo przewóz, bo gadać przez skajpa i zaprzątać sobie głowę kimś niedostępnym można miesiącami, ale nic z tego nie wynika.
  14. Moim zdaniem nie ma uwarunkowanej biologicznie "potrzeby zjedzenia każdego gatunku owocu". Jest głód, który można zaspokoić na różne sposoby, jedząc coś smacznego lub nie, coś wykwintnego czy fast-food, można mieć różne doznania przy jedzeniu, ale jak się najesz, to nie czujesz potrzeby zjedzenia czegoś innego. Ciągnąc tę metaforę.
  15. Nie zawsze odczuwa tak samo silną potrzebę i ma pewien wpływ na to, jak silnie ją odczuwa - czy się nakręca seksualnie (przez wyobraźnię), emocjonalnie czy nie. To nie jest tylko uwarunkowanie biologiczne, ale też właśnie chociażby emocjonalne - jeśli ktoś jest zakochany, to ma mniejsze zainteresowanie innymi kobietami poza tą jedną. No to jest właśnie dla mnie najmniej logiczne z tego co piszesz. Nie ma czegoś takiego jak "popęd do obcowania z inną kobietą". Jest jeden popęd, a nie wiele popędów do różnych kobiet. Może on przybierać różne realizacje czy ujawniać się w różnych pragnieniach, ale generalnie albo jest zaspokojony albo nie. Zmienność partnerów u gejów i niestałość ich związków jest faktem potwierdzonym statystykami, ale nie sądzę, żeby to był wzór dla nas i żeby to coś mówiło o naturze ludzkiej seksualności. Moim zdaniem homoseksualizm to raczej jej wypaczenie. Gdyby związki homoseksualne mogły zaspokajać emocjonalnie ludzi, którzy w nie wchodzą, to nie szukaliby oni gorączkowo ciągle czegoś nowego. Z homofobicznym pozdrowieniem.
  16. Nie do końca rozumiem, uważasz, że zaspokoić popęd można tylko uprawiając seks z każdym po kolei, kto tylko wpadnie ci w oko?
  17. Nieakceptacja seksu grupowego to radykalizm? Ciekawe. beladin, a skąd masz taką wiedzę, że nie jest w stanie? Tom92, nie widzę powodów, żeby kontakt z psychologiem (czy np. seksuologiem) miał Ci zaszkodzić, dobry psycholog powinien zmierzać do tego, żeby klient był w zgodzie z samym sobą, a nie wpływać na jego system wartości czy go podważać i namawiać klienta do zachowań, których on nie akceptuje. Osobiście nie polecam psychologa o nastawieniu psychoanalitycznym, według mnie to strata czasu- ale to moja opinia. Jeśli chodzi o Twoje pragnienia, fantazje, to one nagle nie znikną, będą się pojawiać i na razie musisz z tym żyć. Nie możesz sobie nagle wyciąć cząstki siebie, jeśli zaczniesz całkowicie wypierać te myśli, to stracisz kontakt z samym sobą. Ważne, żebyś ich nie dokarmiał (w końcu padną), a dokarmiał te, które uważasz za pożądane. Piszesz, że seks z Twoją partnerką jest satysfakcjonujący - to dobry punkt zaczepienia, na Twoim miejscu szukałabym tego, co podniecające, a w zgodzie z tym, czego chcesz (albo bliżej tego niż fantazje o seksie grupowym). Jeżeli takie myśli mimo to Ci się wgrają np. w trakcie seksu - trudno, ważne moim zdaniem żebyś nie wracał do nawyku samotnych maratonów z filmami. Moim zdaniem też jakiś czas zupełnego postu seksualnego mógłby pomóc - jeśli będziesz wygłodniały, będziesz potrzebował mniej silnych bodźców i łatwiej Ci się będzie cieszyć "zwyczajnym" seksem. Oczywiście nie jestem specjalistą, piszę tylko tak na czuja.
  18. Masz bardzo dobrą, zdrową wrażliwość, nie wiem po co ją sobie zatruwasz pornografią. Można chcieć być wiernym żonie, ale łatwiej to będzie osiągnąć komuś, kto wcześniej uprawiał seks ze stoma kobietami czy komuś, kto tego nie robił? To co robimy, przeżywamy kształtuje nas. Jeśli 10 razy będziesz się czuł super wyluzowany po 4 piwach, to będziesz chciał to przeżyć po raz 11-y. Jeśli przeżyłeś upojną noc na dzikiej plaży, to to miejsce, albo i inne podobne, będą w Tobie wywoływać wspomnienia i emocje. Nic co wpuścisz do środka nie ginie. Pornografia zmienia Ci gust, wrażliwość, nawyki seksualne i potrzeby - i na pewno nie na takie, które będą pomocne w stworzeniu opartego na miłości, trwałego związku. Zaraz się pewnie odezwie chórek osób, które będą mówiły, że pornografia im nie przeszkadza w niczym. Ale oszukują sami siebie. A nawet jeśli im nie przeszkadza, to warto zapytać, jakie mają podejście do trwałości związku, rozwodów, wierności, itd. i jak im wychodzi realizacja. A potem zapytaj swoich znajomych, którzy stworzyli udane, trwałe rodziny, czy oglądają pornografię.
  19. Jest takie powiedzenie "Wszyscy chcą naszego dobra. Nie dajmy go sobie zabrać."
  20. mark123, Twoja postać na tym forum to swoisty fenomen. Podejrzewasz u siebie masę zaburzeń, o jakim by problemie czy dziwactwie nie było mowy, to okazuje się, że też go masz (przynajmniej tak twierdzisz), a jednocześnie nie widać u Ciebie jakiejkolwiek woli, by coś się zmieniło na lepsze, nie mówiąc o chęci terapii. Zastanawia mnie, co dla Ciebie wnosi to, że kolejny raz przyznasz "ja też..." Człowieku, jeśli rzeczywiście masz te wszystkie problemy, pod którymi się zgłaszasz, to samo się nie poprawi...
  21. czesctoja, nie zawsze jest łatwo kochać babcię w ten sposób, żeby odczuwać bliskość, dzieli Cię z nią różnica pokoleniowa, często miłość babci jest specyficzna - wie co jest dla Ciebie dobre lepiej od Ciebie albo nie jest po prostu w stanie Cię za bardzo zrozumieć. Jeśli chodzi o Jezusa, to wiesz w teorii że Cię kocha, ale jest to zapewne dla Ciebie zupełna abstrakcja, Jezus nie przytuli, nie pocieszy (to znaczy niektórzy powiedzą, że tak, ale dlatego, że nauczyli się nawiązywać relację z Bogiem i odczuwać ją konkretnie w swoim życiu), to jakiś niewidzialny byt - ciężko odczuć z Nim bliskość, jeśli nie doświadczasz miłości i bliskości z człowiekiem. Miłość Boga przedstawia się na podobieństwo miłości ludzkiej - np. ojca do dzieci - potrzebny jest konkretny wzór, żeby go przenieść na Boga - jeśli ktoś nie ma tego wzoru, to będzie to dla niego abstrakcja. Piszesz że Twoja mama nie mieszka z Tobą, a jak się układała Twoja relacja z nią kiedy byłeś dzieckiem?
  22. Na straganie w dzień targowy takie toczą się rozmowy w Polsce.
  23. Był słabym premierem, zepsuł co się dało w Polsce. A teraz ucieka od odpowiedzialności i afery taśmowej do Brukseli z Polski. Widać na czym mu najbardziej zależy i nie jest to dobro obywateli w Polsce. Po aferze taśmowej widać jak PO rządziło w Polsce. A jednak nadal będą na nich głosować otumanieni ludkowie w Polsce.
  24. Premier rezygnuje ze swojego urzędu dla lepszej posady, olewa wyborców i wszystkich Polaków gdy za naszą granicą toczy się wojna, a lamusy cieszą się, że to nasz sukces. W Polsce.
  25. refren

    5-HTP

    Rzędu 50-100, a mała dawka SSRI to u mnie 37,5 mg wenlafaksyny (czyli dokładniej mała dawka SNRI) albo 10mg paroksetyny. Jak na kogoś nie działa, to może mógłby i 1000 zjeść, tylko po co?
×