
refren
Użytkownik-
Postów
3 901 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez refren
-
jedrzej20, jest dopiero wrzesień, może dałbyś sobie jeszcze czas z tym wf-em? Może się coś poprawi, przyzwyczaisz się do klasy, poza tym jak się skończy pogoda, to nie będziecie wychodzić już raczej na boisko, może będzie na wf-ie coś innego, co będzie dla Ciebie łatwiejsze? Nie wiem jaki jest ten wf-ista, ale może byś z nim pogadał na osobności, że jest Ci ciężko, powiedział o swoich problemach, może to też człowiek i Cię przestanie cisnąć a wręcz pomoże? Na wzięcie zwolnienia jest zawsze czas, dobrze mieć w głowie, że w razie czego jest taka możliwość ( i jeśli rzeczywiście wf ma być tylko traumą, to czemu nie?), ale może warto jeszcze spróbować? Może na przyszłość to się okaże korzystne, że ćwiczysz, fizycznie, w walce ze wstydem, może to będzie integrujące z innymi chłopakami? Moim zdaniem jeśli ktoś ma dystans do swoich słabości i potrafi się z nich śmiać, to ten dystans równoważyć może ograniczenia. A dołączając się do wspominek na temat wf, moją zmorą była koszykówka, nie miałam do tego nabożeństwa ( w dodatku byłam jedną z najniższych dziewczyn), snułam się po sali, starając się być w miarę blisko reszty, która grała i czekając na dzwonek.
-
Myślę, że trzeba ostrożnie, zacząć od mniejszej dawki i poczekać parę dni, na jednego to może w ogóle nie podziałać, na drugiego podziałać tak, że dostanie hipomanii, a na trzeciego tak, że będzie akurat. Mam, tak jak pisałam, różne doświadczenia z 5-htp, z których wynika na pewno jedna rzecz: nie jest to dziurawiec czy melisa, ale rzeczywiście wywiera jakiś efekt. W moim odczuciu działa jak niskie dawki SSRI.
-
widać, że batalia realizmu z antyrealizmem wciąż trwa i ujawnia się nawet w takich tematach Tak, uważam nie tylko że świat realny istnieje, ale co więcej, że to forum się w nim jako świat wirtualny nie mieści.
-
Myśli nie tworzą rzeczywistości. Myśli to tylko myśli, a nie zewnętrzna rzeczywistość. Owszem, nastawienie do życia jest ważne, wiara w siebie i w powodzenie swoich zamierzeń, ogólny optymizm na pewno zwiększa prawdopodobieństwo ich zrealizowania. Są postawy korzystne dla człowieka, na przykład wiara w swoją sprawczość (w to, że ma się wpływ na swój los/konentracja na tym, na co ma się wpływ). Czytałam też, że lekko zawyżona samoocena sprzyja powodzeniu w życiu (w przeciwieństwie do nawet lekko zaniżonej). Myślenie o czymś, na czym mi zależy, może kierunkować moją uwagę na ten cel, dzięki czemu dostrzegę szansę tam, gdzie bym ją może przegapiła bez tej koncentracji. Ale samo myślenie niczego nie powoduje w rzeczywistości zewnętrznej, wiara w to, że myśli mogą przyciągnąć jakieś zdarzenia, to magiczne myślenie i może być szkodliwe. Wszystkie "prawa karmy" czy myślenie "wszechświat mi sprzyja" to w istocie nadawanie boskich cech jakiejś nieokreślonej rzeczywistości, przypisywanie inteligencji wszechświatowi, to po prostu panteizm. (Nie do pogodzenia według mnie z wiarą katolicką). -- 13 wrz 2014, 12:50 -- Co do "potęgi podświadomości" to podoba mi się chyba to podejście: http://blog.krolartur.com/argument-twoja-podswiadomosc/
-
lucy1979, dla mnie bardzo zagadkowe są motywy Twojego posta, jesteś naładowana złością nie wiadomo z jakiego powodu. Zarzucenie komuś braku logicznego myślenia to nie jest to samo, co wytknięcie głupoty (może coś jest na rzeczy z tym Twoim logicznym myśleniem). Sama sobie wymyślasz, w jaką rolę chce wejść ona1993, by potem stwierdzić, że z niej wypadła i zarzucić hipokryzję.
-
Nie pamiętam jakiej firmy. Może znaczenie miało to, że za drugim razem brałam dwa razy po 50, a według producenta maksymalna dawka dobowa była 50.
-
czlowiek nie wchodzi na forum zeby czuc sie gorzej. To nie jest forum katolickie gdzie mozna sie spodziewac tego typu postow. Autorka mylnie zatytulowala temat wiec kazdy mogl wejsc i przeczytac jej post...nastepnym razem niech ostrzega ze chce leczyc wiara Candy14, ona1993 nie napisała nic złego ani atakującego czy wywierającego presję. Nie zwraca się do nikogo bezpośrednio, nie pisze, że dopóki się nie nawrócimy to będziemy chorzy, że brak wiary jest przyczyną nerwicy czy że jeśli się nie otworzymy na Boga, to będziemy się smażyć w piekle. Tymczasem na forum nieraz pojawiają się opinie na temat tego, że wiara jest patologią i przyczyną zaburzeń i nikogo to prawie nie oburza. Dziewczyna podzieliła się swoim doświadczeniem, wzmianka o modlitwie jest tylko częścią jej wypowiedzi. Jeśli ktoś napisze, że pomaga mu medytacja, wiara w Buddę czy prawo karmy, to z pewnością nie będziesz protestować, bo tylko na katolicyzm masz alergię.
-
To też ciekawe. http://psychoterapia.like.pl/rodzaje_psychoterapii-logoterapia-p12.html?sid=0ed7b731a6de16a0257c63b6e503a379 -- 11 wrz 2014, 15:18 --
-
nieboszczyk, eutanazja nie jest żadnym rozwiązaniem, ludzie jej chcą zwykle dlatego, że spotykają się z obojętnością otoczenia na swoje cierpienie i są osamotnieni. Czasem wystarczy trochę dobrej woli, żeby ich los się zmienił. http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/chcial-eutanazji-teraz-janusz-switaj-zaczyna-studia,361672.html
-
To, że się poczułaś gorzej po przeczytaniu tego, to Twój problem, a nie wina ona1993, nie wiem czemu inni mają nie mówić o Bogu, bo masz jakąś fobię. Nikt Cię nie zmusza do wiary i modlitwy.
-
Lepiej tego nie można ująć: "Bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi za waszą czułość w nieczułości świata za niepewność wśród jego pewności Bądźcie pozdrowieni za to, że odczuwacie innych tak, jak siebie samych Bądźcie pozdrowieni za to, że odczuwacie niepokój świata jego bezdenną ograniczoność i pewność siebie Bądźcie pozdrowieni za potrzebę oczyszczenia rąk z niewidzialnego brudu świata za wasz lęk przed bezsensem istnienia Za delikatność nie mówienia innym tego, co w nich widzicie Bądźcie pozdrowieni za waszą niezaradność praktyczną w zwykłym i praktyczność w nieznanym za wasz realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego Bądźcie pozdrowieni za waszą wyłączność i trwogę przed utratą bliskich za wasze zachłanne przyjaźnie i lęk, że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami Bądźcie pozdrowieni za waszą twórczość i ekstazę za nieprzystosowanie do tego co jest, a przystosowanie do tego, co być powinno Bądźcie pozdrowieni za wasze wielkie uzdolnienia nigdy nie wykorzystane za to, że niepoznanie się na waszej wielkości nie pozwoli docenić tych, co przyjdą po was Bądźcie pozdrowieni za to, że jesteście leczeni zamiast leczyć innych Bądźcie pozdrowieni za to, że wasza niebiańska siła jest spychana i deptana przez siłę brutalną i zwierzęcą za to, co w was przeczutego, niewypowiedzianego, nieograniczonego za samotność i niezwykłość waszych dróg bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi" /Kazimierz Dąbrowski/
-
1. Ulubiony kolor - różnie 2. Ulubione zwierzę - kot 3. Ulubiona pora roku - sierpień/wrzesień 4. Ulubiony gatunek muzyczny - pop, rock, folk, blues, hip hop - w zależności od nastroju 5. Ulubiony muzyk/zespół - Alan Stivelli 6. Ulubiony gatunek filmowy - obyczajowy-historyczny, gangsterski 7. Ulubiony pisarz - Gombrowicz, Pilch, Ziemkiewicz 8. Ulubiona potrawa - wątróbka w sosie malinowym 9. Ulubiony napój - herbata, pepsi, wódka z tonikiem 10. Ulubiony sport - ruch przy muzyce ( aerobik, zumba, taniec) 11. Rasa psa - sznaucer miniaturka czyli mój pies 12. Tytuł filmu - Va bank 13. Książka - nie mogę się zdecydować 14. Najlepszy i najgorszy przedmiot w szkole - najlepszy- j. polski, najg. - chemia organiczna 15. Ulubiony dzień tygodnia - nie mam 16. Ulubiona pora dnia - wieczór 17. Gra komputerowa - nie gram 18. Batonik - pawełek
-
Miałam dwa podejścia do 5-htp. Pierwszy raz brałam po odstawieniu wenlafaksyny 37,5 i przez 5 miesięcy udało mi się wytrzymać bez leku. Drugi raz też brałam 5-htp po odstawieniu wenla i bezpośrednio po tym zrobiły mi się huśtawki nastroju (euforia, nakręcenie/niepokój/depresja), które spowodowały podejrzenie u mnie CHAD. Co prawda już na wenla miałam lekką zwyżkę nastroju, ale to jeszcze nie było na tyle mocne, żeby przeszkadzało mi w czymkolwiek. Przeczytałam dziś na abc-zdrowie, że 5-htp może zwiększyć ryzyko zespołu maniakalnego. Niby artykuł to takie typowe bla bla bla, że leki tylko pod kontrolą lekarza i że 5-htp nie przebadany, ale może coś w tym jest z tym ryzykiem.
-
Dziwne, też mam problem z takimi huśtawkami, biorę dwa leki stabilizujące nastrój poza fluoksetyną i wcale nie jest łatwo wycyrklować, żeby było dobrze, ale mnie nie nakręcało. Z tym, że miałam to też przed fluoksetyną. A co na to lekarz? -- 10 wrz 2014, 14:25 -- Fluoksetyna i coaxil mają odwrotny mechanizm działania, te leki można ze sobą łączyć?
-
Mi akurat bardziej pomogła terapia dotycząca teraźniejszości i poznawczo-behawioralna (plus przewodnictwo duchowe oprócz terapii) niż analiza przeszłości, a sprawdzałam obie. Nie ma reguły, szkoda, że wielu psychologów pracuje według swojego nurtu terapii, a nie dopasowując się do potrzeb klienta.
-
Może to jest osobowość postmodernistyczna, a nie niedojrzała ? Na to jeszcze nie ma efki, ale pewnie kiedyś...
-
Lek potrzebuje czasu, żeby zacząć działać. Niedawno widziałam dziewczynę z podobnymi jazdami - że nie była pewna czy coś zrobiła czy nie, miała ZOK, silny ZOK się tak objawia.
-
Żaden lek nie zmieni Twojego myślenia w takim stopniu, żebyś zapomniała o czymś, o czym nie chcesz zapomnieć, lek nie czyści pamięci, tylko zmniejsza objawy nerwicy i możesz dzięki temu bardziej realistycznie ocenić, co jest prawdą, a co nie, ale nadal masz pełną świadomość. Jeśli chodzi o poczucie winy związane z odsuwaniem obsesyjnych myśli, to znam to z własnego doświadczenia i to świetny żer dla nerwicy. W momencie kiedy czujesz lęk, nie jesteś w stanie ocenić realnie ( w zgodzie z rzeczywistością) czy coś się wydarzyło naprawdę czy tylko Ci się wydaje, dlatego lepiej jak to odłożysz do momentu, kiedy lęk minie. W tym momencie, kiedy Cię to dręczy, nie ma sensu, żebyś się w to zaplątywała, lepiej to przeczekać.
-
Żeby lek zaczął działać, potrzeba ok dwóch tygodni, a pełny efekt uzyskuje się po jakichś 3 miesiącach. A to czy lek działa czy nie, nie zależy od prawdziwości myśli. Lek ma pomóc ogólnie na obsesyjne myśli i nie potrafi sam stwierdzić, które są prawdziwe a które nie. Można mieć obsesyjne myśli na temat czegoś, co jest realne, na przykład krostki na twarzy i lek też może na to pomóc, o ile ktoś ma szczęście, bo nie na każdego działają leki w równym stopniu. I Ameryki nie odkryje, ale najskuteczniejsze jest połączenie leczenia z terapią. A Asentra to dobry lek, powinno być niedługo lepiej.
-
Po pierwsze miłość to nie są emocje, bo te są czymś chwilowym i zmiennym (podczas kłótni nie będą pozytywne, a to nie znaczy, że się kogoś nie kocha), tylko uczucie (coś trwałego, trwała skłonność), a czasem miłość może być postawą jaką przyjmujemy wobec kogoś bez względu na uczucia. Po drugie, kiedy patrzysz na mamę, to towarzyszy Ci teraz lęk, który zaburza Twoje naturalne odczuwanie (paraliżuje je), a poza tym podsuwa Ci myśli czy wrażenie, że nie kochasz mamy.
-
Konflikt nie jest czymś nieustannym, nie jest on uwarunkowany "obiektywnie" tylko subiektywnie - jeśli nie możesz rozstrzygnąć co jest złe, a co dobre, to znaczy, że masz za mało informacji albo w tym momencie nie jesteś w stanie emocjonalnie tego rozstrzygnąć, bo jest w Tobie jakaś sprzeczność. To normalne, że pojawiają się w nas sprzeczności, ale normalne też jest, że podlegamy zmianie, różnym doświadczeniom i to, co na pewnym etapie życia jest konfliktem, na innym przestaje być. Człowiek jest istotą społeczną, ma w naturze egoizm, ale też potrzebę dostosowania się do otoczenia, więzi, a także altruizmu, działania dla dobra ogólnego (poczucia, że ma się na niego wpływ), a nawet działania dla przyszłych pokoleń czy "wieczności". Oczywiście nie wszyscy ludzie mają te funkcje w równym stopniu, ale "ja" nie jest skazane na permanentny antagonizm ze światem. Na przykład działanie użyteczne społecznie może być formą samorealizacji i dawać przyjemność. Nauczycielka, która uczy dobrze przykłada się do lekcji i ma skuteczne metody, ciekawe pomysły, ma satysfakcję z tego, że jest dobra w swojej pracy, spełnia swoje ambicje, zaspokaja potrzebę uznania (jeśli uczniowie i rodzice ją doceniają) i robi też dobrze dla uczniów. Oczywiście taki model idealny nie istnieje w 100-u procentach (bo wiemy jak wygląda rzeczywiście praca nauczyciela, "uznanie" oraz zarobki), ale chodzi mi o pokazanie prostej zasady.
-
Nie, to Ty masz wykrzywiony obraz wiary. Nie znam katolika, który by miał taki sposób jej rozumienia jak Ty. Czy wszyscy się mylimy, a Ty lepiej wiesz, w co wierzymy? Twoje podejście, że jeśli w czymś mówię "po ludzku", to znaczy, że mówię nie w zgodzie z religią jest trochę naiwne, a trochę tendencyjne. Mam za sobą ileś lat poszukiwań, lektur, rekolekcji, rozmów z księżmi i innymi katolikami, z tego co piszesz, to nie żyjesz wiarą, więc nie wiem czemu uważasz, że Twoje podejście jest słuszne. Jeśli chodzi o Boga karzącego, to jeśli Go widzimy tylko jako prokuratora potępiającego człowieka, bo nie odpowiada on jakiemuś wzorowi, to jest to tendencyjne. Owszem, są w Biblii fragmenty na temat kar, ale są też historie, w których Bóg czeka, aż ktoś "zmądrzeje", pozwala mu popełniać błędy, zanim ten ktoś odkryje wolę Boga (np. Jonaszowi). Nieraz też pozwala się poznać opornym za pomocą wielu znaków i cudów, bo nie od razu do nich dociera. Izrael jest chronicznie oporny, krnąbrny, a jednak Bóg nie rozwiązuje z nim przymierza i czasem już nawet macha ręką na ich występki, bo wie, że jak za wszystkie będzie karać, to ich zniszczy. Bóg bierze pod uwagę poziom rozwoju na jakim jest Izrael, o czym świadczy np. ten fragment Ewangelii: <> (Mk.10) Zanim przyszedł Jezus, Izrael nie miał wystarczająco ducha, żeby zachować wolę Boga co do nierozerwalności małżeństwa i rozróżnienie dobra i zła im się zatarło, ale Bóg dopiero wraz z przyjściem Jezusa chce oczyścić ich spojrzenie. Wcześniej funkcję wychowawczą pełniły przepisy prawa, ale nie było one doskonałe. Jeżeli wyciągamy z religii tylko nakazy, które człowiek ma spełniać, a pomijamy żywe działanie Boga, to jest to wizja jednostronna, więc nieprawdziwa. Bóg wymaga, ale też daje siłę, by te wymagania spełnić. Jeśli patrzymy tylko na wymaganie, to tak, jakbyśmy chcieli zdobyć Mount Everest bez odpowiedniego sprzętu. Poza tym do życia według wymogów wiary potrzebna jest jakaś konsekwencja, przygotowanie, podobnie nikt nie pójdzie nurkować w oceanie bez wcześniejszej nauki nurkowania. Na razie tyle, nie mam czasu i siły na tyle wątków, ile poruszasz, z drugiej strony na niektóre odpowiadam i i tak do nich wracasz, więc musiałabym się powtarzać. Ale jeszcze sporo rzeczy z tego co piszesz wymagałoby odpowiedzi. Przydałby się jakiś drugi "dyżurny katolik" na forum
-
poem, to wieje nerwicą na kilometr, oczywiście, że nie myślisz jak pedofil. Może pomogłoby to, że kiedy poczujesz przejaw sympatii do jakiegoś dziecka, to żebyś przyjrzała się temu uczuciu (jak patrzy się na film), prześwietliła je, to budzi lęk i ten lęk będzie Ci podsuwał obciążającą interpretację, ale gdybyś mimo tego uważnie się przyjrzała temu uczuciu, to zobaczyłabyś prawdopodobnie, że nie ma nic wspólnego z pedofilią i że nerwica Cię "oszukuje" stwarzając iluzję, że czujesz coś, czego nie czujesz. Nie wiem czemu nie ufasz sobie, każdy ma w sobie różne cząstki, też bardziej egoistyczną, samolubną czy złośliwą, czasem wręcz psychopatyczną, nie wszystko pokazuje się na zewnątrz, każdy coś "ukrywa", mamy cząstkę uspołecznioną i nią się posługujemy w kontaktach z innymi. Nie pokazujemy tej, która chce cisnąć w szefa zgniłym jajkiem itp. Nie można jednocześnie chcieć i czegoś nie chcieć. Przy natręctwach się boimy, że mamy jakieś "podświadome chęci", ale gdyby były podświadome, to byśmy ich w ogóle nie widzieli. Jeśli się obawiasz, że mogłabyś zrobić coś złego, to ten lęk mówi, że tego nie chcesz.