
refren
Użytkownik-
Postów
3 901 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez refren
-
Rozumiem Cię, też kiedyś tak miałam. Każde pójście do kościoła było męczarnią i to była trudna decyzja czy chodzić czy nie. Zdecydowałam się chodzić, ale poza tym unikałam tego, co mogłoby mnie męczyć, czyli właściwie wszystkiego związanego z religią. Z tego okresu mam jednak dwa dobre wspomnienia. Raz przed wyjściem do kościoła pomyślałam sobie coś na ten kształt "Boże, nie wytrzymam, znowu będzie kazanie i znowu się wbiję w poczucie winy, czemu mnie tak męczysz? Robię to tylko dla Ciebie". I akurat tego dnia nie było kazania wcale. Innym razem miałam podobnie przed wyjściem i kazanie wygłaszał gościnnie ksiądz, który opowiadał kawały zamiast umoralniania i powiedział (do dziś to pamiętam), że każda dziewczyna powinna rano patrzeć w lustro i dziękować Bogu za to, że jest taka ładna. To była dla mnie ulga, bo akurat dręczyłam siebie na tle, że jestem próżna (co było wyolbrzymieniem). To jest trudna decyzja czy chodzić w takiej sytuacji do kościoła czy nie. Nie namawiam do czytania Biblii w takim stanie, ale są też cytaty optymistyczne, np
-
Odrzucenie przez małżonka
refren odpowiedział(a) na paulina0609 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Też mnie to dziwi. -
Odrzucenie przez małżonka
refren odpowiedział(a) na paulina0609 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Myślę, że nie powinnaś brać do siebie mniejszego zainteresowania męża Tobą. Nie wiem na ile filmy, która ogląda mają na to wpływ, ale to niestety częsty schemat, że mąż ogląda filmy pornograficzne i nie widzi w tym nic złego, a żona wpada w kompleksy, przygnębienie, mimo że obiektywnie jest atrakcyjna, bo czuje się niewystarczająca. W dodatku inni ludzie nie rozumieją problemu: "co w tym złego, że czasem sobie obejrzy, większość facetów tak ma, nie szukaj dziury w całym". Nie wiem czy u Was to jest ten problem, ale nie powinnaś wpadać w kompleksy. Niedobrze, że jesteś samotna, nie masz jakichś koleżanek, znajomych? Koleżanki mogą dać dużo wsparcia. Jeśli Twojego męża interesuje komputer bardziej od Ciebie, to nie powinien sam otrzymać zainteresowania i uwagi wtedy, kiedy akurat on będzie potrzebował i mu się zachce. Nie ma sensu siedzieć i czekać aż Cię dostrzeże. Może ubierz się jak na randkę, umów się z koleżanką na kawę i wyjdź z domu. Możesz śmiało powiedzieć, że umówiłaś się z koleżanką, nie musisz kłamać, żeby wzbudzić zazdrość, i tak się zaniepokoi Twoim ubiorem. Taki pomysł. -
monk.2000, to co napisałam w tym wątku nie jest wynikiem zgłębiania "ścieżki kościelnej", piszę czym jest według mnie miłość i piszę o sferze wewnętrznej, psychicznej człowieka, mówię o kolejnych etapach, które według mnie się pojawiają w relacji damsko-męskiej ( jeśli się rozwija). Ale chyba nie zostałam zrozumiana. -- 10 lis 2014, 15:06 -- Uczucie może się wypalić i według mnie działa to tak, że wypala się właśnie chęć, by być z kimś do końca życia (czy wiara w to, że to jest możliwe). Można dalej się razem "telepać" na zasadzie przyzwyczajenia a jednocześnie unikać zobowiązania, bo czuje się w środku, że się nie ma sił, by je wypełnić. Wypalenie nie bierze się znikąd, dojście do niego trwa jakiś czas i to jest czas, w którym można zawrócić, jeśli komuś na tym zależy. Może się też brać stąd, że związek nigdy nie rokował na to, żeby ludzie byli razem do końca życia i właśnie się to ujawnia w postaci wypalenia.
-
Nie chodzi mi o to, że od początku się zakłada, że się będzie z kimś do końca życia, to byłoby niezdrowe. Mówię tylko, że miłość przychodzi z otwarciem w sobie takiej możliwości, która najpierw jest tylko możliwością potencjalną, a potem dojrzewa. Uważam, że dojrzała miłość jest chęcią, by z kimś być do końca życia, dlatego najpierw jest według mnie długo etap zakochania, zanim przyjdzie miłość, choć na etapie zakochania, jeśli ludzie są razem, mówią już o miłości. Nie mogę powiedzieć, że nigdy nikogo nie kochałam, bo jest inaczej, ale nigdy nie doszłam do etapu małżeństwa, mimo bycia w długoletnim związku, więc nie wiem czy głoszę jakieś pro-małżeńskie mity, mówię o rzeczywistości psychicznej, na podstawie własnych doświadczeń. Oczywiście ktoś może mieć inne doświadczenia.
-
torres, czy w takim razie jeśli kobieta Cię kręci, ale czujesz, że nie jest kimś wyjątkowym z kim byś chciał być na dłużej, to właśnie starasz się być z nią i nazywasz to miłością a kiedy spotykasz kobietę, w której widzisz nie tylko potencjalną kochankę ale towarzyszkę na cale życie, to nazywasz to chemią?
-
aha Dobrze wiedzieć.
-
Nie mówię że można na pstryknięcie palca się zakochać. Ale zakochanie to nie to samo co miłość. Między tym co się dzieje na zasadzie "chemii" a miłością jest pewna przestrzeń i dla mnie to nie jest ze sobą równe. Miłość według mnie jest traktowaniem kogoś nieinstrumentalnie, długoterminowo, a ostatecznie wyborem by z kimś być przez całe życie. To ostatnie wymaga czasu, ale miłość to chyba otwarcie w sobie takiej możliwości. Jeśli z góry wiem, że nie będę raczej chciała spędzić życia z jakimś facetem, że to się kupy nie trzyma, to go nie kocham, nawet jeśli mam chęć pójść z nim do łóżka. To chyba oczywiste.
-
"W rocznicę nocy kryształowej odbył się marsz przeciwko odradzaniu się w Polsce faszyzmu". Naprawdę tak trudno czasem pomyśleć? -- 09 lis 2014, 19:34 -- Równie dobrze możesz zapytać jakie znaczenie ma używanie frazy "polskie obozy koncentracyjne".
-
Ten marsz w ogóle nie powinien się odbyć. Protestować w rocznicę kryształowej nocy powinni w Niemczech, bo tam się odbyła, tam Niemcy mordowali wtedy Żydów i palili im domy, Polacy nie mają nic z tym wspólnego. Taki marsz utrwala myślenie, że to Polacy są winni zagładzie Żydów w trakcie wojny tak samo jak Niemcy, czyli jest działaniem wspierającym niemiecką politykę historyczną, która ma rozmiękczyć odpowiedzialność Niemców za ich zbrodnie. Organizacja takich imprez to jak pisanie "polskie obozy koncentracyjne". Więc organizatorzy albo świadomie nam szkodzą albo są debilami. Obstawiam to pierwsze, należałoby zbadać czy nie mają sponsorów za zachodnią granicą.
-
Genetyka nie jest wkurwiająca, o ile człowiek zdaje sobie sprawę, że jest wolną istotą, która nadaje swojemu życiu sens. Ujęłabym to tak: miłość to jest pewna postawa jaką przyjmujemy wobec pożądania kogoś czy fascynacji kimś. I tu jest wolność, to nie jest automatyczne, można przyjąć różne postawy.
-
Mnie denerwuje nowomowa psychologiczna i coachingowa, a zwłaszcza słowo "zadziało się, zadziać się", wyświechtane "nie czuję się z tym komfortowo"lub "czuję się z tym nie do końca komfortowo" (zamiast "przeszkadza mi to", "nie odpowiada mi to", a w ogóle kto powiedział, że masz się czuć komfortowo) oraz "tak sobie myślę, że..." , nadużywane "nie do końca" - np. "nie do końca się z tobą zgadzam" (czyt. mam inne zdanie), "nie do końca rozumiem, co masz na myśli" (czyt. bredzisz), "nie do końca chyba tak jest, że..." (czyt. nie masz pojęcia o czym mówisz), a także gadanie w kółko o "zadbaniu" "swoich granicach". Itp. Drażni mnie też wszechobecne, poprawne słowo "partner". Dla mnie partner może być w brydżu, biznesie albo w filmie przyrodniczym ("partner zapładnia samicę w momencie kiedy..."). Jeśli kogoś to urazi to sorry, ale zdecydowanie lepiej jak dla mnie brzmi mąż, narzeczony, chłopak ("facetowanie" też mnie trochę drażni, choć czasem to robię).
-
Czy traktuje kobiety jak obiekty seksualne ?
refren odpowiedział(a) na wiejskifilozof temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Po prostu głodnemu chleb na myśli. -
Rozumiem, że inni nie czują Boga, nie do końca natomiast rozumiem, czemu niektórzy obrażają Boga, w którego nie wierzą. A tak trochę poza dyskusją - spodobała mi się bardzo ta wypowiedź (mniejsza o cały artykuł, można to rozpatrywać odrębnie): http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1691,czy-mozliwy-jest-chrzescijanski-libertarianizm.html
-
torres, jeśli chodzi o empatię, to jest to zdolność zrozumienia czyjegoś sposobu myślenia, to jest właśnie to, czego radykalnie Ci brakuje - Twoje ciągłe zdziwienie tym, że ktoś nie dochodzi do takich samych wniosków jak Ty (nawet Bóg nie chce!) i kompletne niezrozumienie osób wierzących sprawiają, że moim zdaniem nie powinieneś zaliczać siebie do osób empatycznych. Mamy pod kopułą takie malutkie, plastikowe strzykawki z wodą święconą, do każdej jest przymocowane kropidełko i miniaturowy, plastikowy ksiądz na bateryjkę.
-
Może jeszcze nie jest za późno na seminarium? Może jest takie seminarium nie 6 letnie, a takie dla księży-techników, 2 letnie, kładące szczególny nacisk na techniki spowiedzi, zbieranie na tacę, gospodarowanie nieruchomościami i ruchomościami kościelnymi. Może refren coś podpowie, bo się na Forum najlepiej zna na tych sprawach. Klasyczne rodzaje pokut, współczesne kierunki spowiedzi, etykieta spowiednicza, budowa konfesjonału, bhp dla spowiedników, gerontologia, duszpasterskie podstawy seksuologii (teoria), klasyfikacja i podział grzechów, nowoczesne strategie wypytywnia - sam widzisz, że o samej spowiedzi jest tak dużo przedmiotów, że nie da się ich zrobić w dwa lata.
-
Dzięki :)
-
Biedna ta zakonnica, ubranie jej się podarło. Pewnie jest misjonarką w Afryce i nie ma pieniędzy na nowe.
-
Rozmarzyłem się o kuso odzianych zakonnicach z pejczami w dłoniach, ale perspektywa mszy po łacinie momentalnie sprowadziła mnie na ziemię. Cel etapowy osiągnięty.
-
Popęd seksualny ma sens, bo uzdalnia do miłości kobietę i mężczyznę. Popęd nie równa się miłość, ale to tak jak z ciastem, składniki to nie to samo co gotowe ciasto, ale bez nich ciasta nie upieczemy. A miłość między kobietą a mężczyzną ma sens.
-
No właśnie tak się czuję jakbym w tej kwestii nie miała, a na pewno nie wiem jak zrobić. Inaczej bym o tym tu nie pisała. Bo czym innym jest sobie pokląć na coś, a czym innym przekonać siebie, że przedmiot tych bluźnierstw nie istnieje, zwłaszcza gdy przez ileś tam lat wbijano mi do głowy, że tak. Nie, nie wiem jak sobie to wybić z głowy. Zwłaszcza gdy rozumowo nie da się istnienia świata nadprzyrodzonego wykluczyć( ani potwierdzić). I..no właśnie - ja nie jestem komputerem, żeby można było kliknąć delete i wymazać na zawołanie pewne niechciane idee z mojej pamięci. Problem może w tym, że nie masz pewności czy Bóg rzeczywiście nie istnieje, ale chcesz to przyjąć ze względu na swoje samopoczucie. A jest to błąd poznawczy, bo nie można przyjmować, że coś istnieje albo nie (czyli co jest prawdą) po to, żeby to dopasować do swoich potrzeb, ponieważ prawda jest czymś obiektywnym (nie można siebie raczej przekonać np. że nie istnieje Morze Bałtyckie, bo tak mi będzie lepiej). Jeśli nie masz przekonania że Bóg naprawdę nie istnieje (czy pewności) to będziesz w konflikcie, jeśli będziesz chciała w to uwierzyć. Może spróbuj pomyśleć co jeśli istnieje i co jeśli nie istnieje i co to dla Ciebie oznacza (czyli jak z tym żyć), bądź jak żyć z brakiem pewności czy Bóg istnieje. Albo jaka jest rola tych wyobrażeń religijnych w Twoim życiu i jak się pozbyć negatywnego wpływu tych wierzeń czy wychowania w sobie. To co masz wewnątrz jest od Ciebie zależne - czyli możesz jakoś zareagować na to że Bałtyk istnieje albo nie istnieje, albo że nie masz pewności czy istnieje - i zmienić swoją reakcję czy znaczenie tego czegoś w Twoim życiu, zobaczyć dlaczego jest to dla Ciebie negatywne doświadczenie i się od tego uwolnić (zniwelować uczucie, że to Ci zagraża i przyjąć jakieś konstruktywne dla siebie podejście). -- 29 paź 2014, 14:11 -- A jeśli chcesz się dowiedzieć czy Bóg istnieje, to musisz szukać jakichś dowodów które Cię przekonają że jest lub nie, a nie terapii. -- 29 paź 2014, 14:25 -- Nie mówię, że w ogóle terapia nie może Ci pomóc, ale raczej nie w kwestii przekonania Cię, że Bóg nie istnieje.
-
Hans, no może, np. msza po łacinie, a potem wykład o naturalnych metodach planowania rodziny albo czytanie encykliki potępiającej modernizm
-
Nie znacie dnia ani godziny.
-