Skocz do zawartości
Nerwica.com

refren

Użytkownik
  • Postów

    3 901
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez refren

  1. Obrażający są ludzie, nie prawda. To co obraźliwe bierze się z intencji obrażania. Idąc dalej, obrażanie jest formą agresji, bo agresja to działanie z chęcią wyrządzenia komuś szkody słowem lub czynem. A skąd w Tobie agresja, to już nie będę wnikać, może za mało jeszcze terapii.
  2. No to Ci się udało. Nawet popieram.
  3. No problem. Chrześcijańską.
  4. Chciałem pożartować, ale widzę, że to dla Ciebie poważny temat. A egzorcyzmy to nie żarty, jeszcze by jakiegoś diabła ze mnie wypędzili, stałbym się w miarę normalny i co bym biedny począł? "Patrole moralności" to dla mnie bzdurny temat, a nie poważny i to Ty je zapodałeś, więc bez sensu, że mnie o nie pytasz. Mnie mógłbyś zapytać, jak tam dzisiejsze egzorcyzmy i ile diabłów dziś ze mnie wyszło itp. Łapiesz. Ty uważasz, że istnieją patrole moralności, a ja że diabeł. Przy tym zostańmy. Nie łyknęłam dziś sertaliny, być może to zmienia moje podejście do życia na bardziej serio i może nieco czepialskie. Jestem niczym Kukiz na trzeźwo.
  5. No więc skoro otępienie i kalkulacja prowadzą do tego samego, do nawrócenia, to nadal niezbyt logiczne. Kalkulują ludzie nie otępiali, tylko przytomni (trzeba być przytomnym, żeby dbać o własny interes, każdy cwaniak jest na swój sposób inteligentny), choć interesowni i oceniamy to raczej negatywnie, ale nie w każdej sytuacji. Więc jeśli kalkulacja wymaga przytomności i z tego powodu ludzie się nawracają, a jednocześnie się nawracają ludzie z otępienia, to gdzie tu sens? Nawracają się z przytomności albo z otępienia... Rozumiem Wasze schematy, np. macie wbite do głowy "katolicy to hipokryci" i chcecie każdą dyskusję sprowadzić do swoich sloganów niby "argumentów", ale postarajcie się na chwilę od nich oderwać i pomyśleć. Kalkulacja to nie są czyste intencje, ale jednak ludzie uważają, że z jakichś powodów wiara im się opłaca (nie pójdą do piekła), więc widać naprawdę wierzą, że ono może istnieć lub istnieje. I co ciekawe, że im bliżej śmierci tym bardziej wierzą. Może w tym jest jakaś mądrość mimo wszystko (której i Wam życzę).
  6. Po pierwsze brednie, po drugie obraźliwe. Raczej nie świadczy o Twoim poukładaniu emocjonalnym.
  7. Czy zauważyłaś, że ja tam postawiłem przecinki a nie "i"? To jest wymienianie zjawisk, często rozłącznych. To Ty je złączyłaś, a nie ja. Nie rozumiesz. Nie piszę, że ci sami ludzie się nawracają z pragmatyzmu i otępienia. Tylko skoro uważasz, że jedni się nawracają z pragmatyzmu a inni z otępienia, to ja uważam, że to dziwne, że pragmatyzm i otępienie miałyby prowadzić do tego samego efektu. To są w pewnym sensie przeciwieństwa (choć nie dokładne, ale ciężko być jednocześnie otępiałym i pragmatycznym), to trochę tak, jakbyś napisał, że jedni się nawracają z mądrości a inni z głupoty.
  8. To znaczy że to samo zachowanie może być według Ciebie podyktowane pragmatyzmem i otępieniem... To chyba jedni tak bardzo nie tępieją, skoro zaczynają się zachowywać pragmatycznie, albo ci pragmatyczni są podejrzani w swoim pragmatyzmie, skoro robią to samo co ludzie z otępieniem.
  9. (Pisałam to nieraz na tym forum, ale się powtórzę), kiedyś miałam natręctwo, że jestem uzależniona od alkoholu i mi się wydawało, że puby mnie "wołają" i że butelki z alkoholem zachęcają mnie swoim widokiem, żeby się napić. Tak zadziałała nerwica, bo wtedy dużo słuchałam opowieści alkoholików.
  10. INTEL 1, los Cię nie rozpieszcza, współczuję, ale mu nie pomagaj dobić Cię, bo już sobie wystarczająco dołożyłeś. Kasa nie jest najważniejsza, a wałków i tak nie zrobisz, bo jesteś jakoś tam kontrolowany. I co to za pomysł żeby mieć sprawę w sądzie i jeszcze coś sobie dowalać? Może wyjedź gdzieś na jakiś czas jeśli możesz, skoro już nie masz siły walczyć, to odpocznij? (choć trochę strach Cię gdzieś puścić samego...). Oczywiście lepiej jakbyś był z synem, ale jak masz się przez to zarzynać, to może urlop? Nie mam zresztą rad, ale martwi mnie Twoja autodestrukcja bo wiem, że jak ktoś do niej dąży, to mu się zwykle udaje.
  11. Jeśli nie chcę być lesbijką, to nie będę eksperymentować np. całować się z kobietami, oglądać erotycznych filmów lesbijskich czy porno, co nie znaczy, że gdybym to robiła, to zostałabym lesbijką, pewnie nie, ale wychodzę z założenia, że może nie każdy jest monolitem i może można sobie rozchwiać orientację czy wzmocnić jakiś motyw. Nie zbadano do końca wpływów środowiskowych na kształtowanie się orientacji, są dane, że mogą mieć znaczenie (choć raczej w okresie dojrzewania, ja już jestem na to za stara). Podchodzę do tego jak do marihuany, niby jeden raz nie uzależnia, ale lepiej nie ryzykować. Pomijając to, że nie mam ochoty.
  12. ego, ale ksiądz odprawiający egzorcyzmy nie zabił Annelise. Hans, nie wiem jak partole moralności, pytanie skieruj do tych, którzy plotą te farmazony o jakichś religijnych opresjach, a egzorcyzmy niestety nie będą obowiązkowe, chociaż ja bym w ramach eksperymentu przeegzorcyzmowała uczestników tego forum, może ktoś by wyzdrowiał.
  13. zagubiona00, nie jesteś lesbijką. Na forum było sporo osób z tym natręctwem, to jeden z klasyków. Jeśli nie chcesz stworzyć związku z kobietą, to nie stworzysz, nikt Cię do tego nie zmusi, żadna "orientacja". Uwierz w swoją wolność. Skoro kochasz swojego chłopaka, podobają Ci się mężczyźni i możesz być w związku z mężczyzną, to hipotetycznie, nawet gdybyś była w jakimś stopniu "bi", to masz wybór, możesz być z mężczyzną, a nie z kobietą. Jeśli nie chcesz w swoim życiu wątków lesbijskich, to się nie rozbudzaj w tym kierunku. Potraktuj te myśli jak każde inne natręctwo. Analizowanie, "sprawdzanie" czy nie podobają Ci się kobiety nic nie da, nerwica potrafi stworzyć ułudę różnych uczuć, tak samo lęk może wywoływać reakcję paradoksalną - czujesz, myślisz o tym, czego się boisz, w dodatku w stanie ostrej nerwicy jesteś psychicznie jakby sparaliżowana, w kręgu lęków i ciężko w takim stanie dotrzeć do tego, co jest w Tobie autentyczne, spontaniczne. Choć można to wzmacniać np. oglądając ulubione filmy, czytając ulubione książki czy szukać nowych, wartościowych inspiracji.
  14. A czy zanim zacząłeś brać lamotryginę było u Ciebie lepiej z koncentracją?
  15. A na procesie nikt nie chciał odsłuchać podstawowego dowodu - wielogodzinnych taśm z nagranymi egzorcyzmami. A o niedbalstwo to chyba trzeba oskarżać lekarzy, chyba że sąd uznał, że księża niedbale odprawili egzorcyzmy... Żaden ksiądz nie bronił jej dostępu do lekarza, tylko że lekarz nic nie mógł zrobić. Oskarżonym w tym procesie powinien być szatan, bo to on doprowadził do śmierci, tylko że jak to zrobić, skoro sąd w niego nie wierzy?
  16. Z tego co wiem, najpierw była leczona, tylko lekarze byli bezradni i położyli na niej krzyżyk (nie ten katolicki).
  17. Ja nikomu nie życzę żadnego.
  18. I nie mówię, że cierpienie nie może być drogą do czegoś dobrego, ale lepiej nie interpretować jaki sens ma cudze cierpienie bo i z własnym nie od razu to wiemy i nie zawsze na tym świecie...
  19. Moim zdaniem mylisz dwie sprawy, przyczyny natręctw mogą być duchowe, ale to nie znaczy że natręctwa są wprost odzwierciedleniem walki duchowej między tym co "moje, stare", a tym co "nowe, wyższe, Boże". Osoba mająca natręctwo o powołaniu być może żyje w pustce duchowej, czuje że jej życie jest w jakimś stopniu jałowe i że mogłaby się zdobyć na coś więcej i z poczucia niewystarczalności wpada w lęk przed radykalnym wymogiem porzucenia wszystkiego i wstąpienia do zakonu. Ale to nie znaczy, że naprawdę ma powołanie, sprawą do przerobienia przy tym lęku może być nieznajomość Boga, brak relacji z nim, jeśli ktoś uważa, że myśl np o tym, że fajnie być zakonnicą, bo kiedy się idzie ulicą to wszyscy na ciebie patrzą to jest powołanie (nieodwracalne), to nie traktuje Boga zbyt serio. Narodzenie na nowo w przypadkach o których piszesz było dziełem łaski, człowiek nie może sobie sam nadać nowego imienia, zwykle też nie przemienia się w jednej chwili z siebie w zaprzeczenie siebie, takie rzeczy mogą się zdarzyć św. Pawłowi, ale nie można brać swoistych cudów czy nagłych olśnień za normę, zwykle zmianę wypracowuje się w ciągu całego życia powolnymi "ruchami" albo pod wpływem znaczących wydarzeń życiowych i nie można pewnych etapów przeskoczyć. Jak Bóg przemienia, to już przemienia, a nie pudłuje i zostawia z nerwicą ani nie wyprzedza sam siebie i nie mówi "za tydzień z Szawła masz być Pawłem". Osoby, które przyjmują nowe imię w zakonie same tego pragną. Zaczynam podejrzewać, że jesteś przełożonym albo przełożoną jakiegoś zakonu, który cierpi na brak powołań, ale to nie zwalnia ze stosowania zasad fair play w werbowaniu.
  20. To jakaś teoria z cyklu jednym poradnikiem wyjaśnię ci wszystko, owszem ogólnie człowiek działa raczej we własnym interesie i chce zaspokoić własne potrzeby różnego rzędu, jego działania są intencjonalne, zwykle robi to co w danej chwili uważa za słuszne i co jest zgodne z jego dążeniami (choć nie zawsze ma nad sobą kontrolę czy chce ją mieć) i co może mu przynieść satysfakcję, szuka też instynktownie takich relacji z innymi ludźmi, które przynoszą mu coś dobrego- ale nie wiem czy nazwałabym to wszystko kalkulacją i myśleniem ekonomicznym czy po prostu inteligencją, potrzebą afiliacji i posiadaniem preferencji (niektórym np. satysfakcję daje działanie na rzecz innych czy asceza, której większość ludzi chce uniknąć). A jakaś teoria o odnodze ewolucji to dla mnie pseudonaukowy gniot.
  21. refren

    Natręctwa myśli...

    Wydaje mi się, że to nic złego. A jeśli nawet nazwiemy to natręctwem to bez wątpienia taka myśl o konieczności modlitwy przed podróżą to "zdrowa" odsłona tej choroby. Na pewno niezdrowa będzie wiara, że jeśli tego nie zrobisz, to stanie się coś złego. To nieprawda. Ja miałam natręctwo, że coś mi się stanie, bo nie zapinam pasów kiedy jeżdżę busem, no i już zapinam, bo rzeczywiście może mi się coś stać, a życie to nie jest błaha sprawa, choć wcześniej olewałam pasy. Ale zwykle nie ustępuję natręctwom, nawet jak wyglądają na "słuszne", bo nadrzędną wartością jest dla mnie, żeby nie być zniewoloną przymusowymi myślami czyli zdrowie. Drugie natręctwo związane z podróżą mam takie, że mam poczucie winy kiedy się wpycham przy wsiadaniu do busa, bo to nie fair, że wchodzę przed ludźmi, którzy byli wcześniej, ale to olewam, bo wpycham się, kiedy muszę się uczyć albo przespać, a nie zawsze i mówię sobie, że widocznie inni nie są zdeterminowani, skoro się sami nie pchają.
  22. refren

    Prowokowanie ubiorem!

    My kobiety i tak wiemy, na kogo działamy, a na kogo nie. A od razu nago byłoby nudno, wyobraźnia musi pracować.
  23. Ambaras, nie wypowiadam się na temat Twoich predyspozycji, tylko na podstawie tego co piszesz wyciągam wniosek, że nie rozumiesz z czym borykają się ludzie z nerwicą. Masz swoją filozofię i stosujesz ją tam, gdzie według mnie nie jest to adekwatne, podkładasz pod nerwicę przeżycia duchowe i szukasz podobieństwa, ale jest to podobieństwo pozorne- dlatego właśnie ludzie, którzy to przeżywają, mają nerwicę, a nie zostają świętymi. I nie jest tak, że jedni i drudzy dostają takie same natchnienia i tylko jedni je przyjmują i zostają świętymi, a inni odrzucają i mają nerwicę. Może uważasz się za dobrego ducha, ale z perspektywy osoby, która się zmaga z problemem ileś lat i która czyta wypowiedzi innych osób z natręctwami na tle religijnym na forum mogę powiedzieć, że moim zdaniem możesz zrobić dużo szkody, bo to co piszesz idealnie można sobie pomieszać z opresyjnym "głosem', który wspiera natręctwa, a osoba w ostrej fazie nie będzie miała siły na subtelne analizy, że może jednak to coś innego. Według mnie Bóg nie walczy z naszymi pragnieniami, tylko ukazuje nam czasem ich bezsens i marność oraz wzmaga w nas pragnienia, które są dobre, zamiast tamtych. Jeśli mamy walczyć z pragnieniami w postaci pożądań, to nie da się tego zrobić bez pragnienia tej walki - czyli bez jakiegoś zobaczenia w tym sensu. Może "pragnienia" to śliskie słowo i powinnam raczej napisać, że Bóg nie gwałci podmiotowości człowieka, bo ta podmiotowość jest istotą człowieka (tak go Bóg stworzył) i dobrem samym w sobie. Człowiek zawsze musi działać w poczuciu sensu, nawet jeśli uznaje, że Bóg wie lepiej i zdaje się na pewną irracjonalność (tajemnicę, nieznane) powierzając Bogu swoją wolę, to jednak nadal zgodnie ze swoim wyborem i zachowując swoją integralność, a w nerwicy nie jest to możliwe. Czym innym jest głos Boga, a czym innym pokusa, udręczenie (myśli natrętne nie mające dla danej osoby pozytywnego potencjału). Nie wiem czemu to wszystko próbuję Ci tłumaczyć, bo prawdopodobnie i tak wiesz swoje i przyszedłeś z misją "uświadamiania" ludziom z problemami, że są niespełnionymi świętymi Franciszkami i Faustynami.
  24. Też weszłam w wątek, żeby zapytać o koncentrację, temat był już wiele razy poruszany, ale zapytam, czy też się czujecie na lamo uwstecznieni umysłowo? Mówiąc inaczej, problemy z myśleniem i koncentracją? Jeśli tak, jak to się objawia?
  25. Nie było tak, że św. Franciszek wcześniej myślał o tym, że na widok trędowatych powinien zamiast wstrętu odczuwać radość, bo Bóg tego chce albo się dręczył czy może czasem nie poczuł radości i czy to nie jest powołanie do pomagania im. To się po prostu stało z pomocą łaski. Nie rozmyślał o tym, nie walczył ze sobą, przeżył to, doświadczył. A natręctwo by tak działało, że by się męczył zawieszony w abstrakcji (w oderwaniu od konkretnej sytuacji) i konflikcie i nie umiał wyjść poza krąg lęków i analizowania samego siebie i nie wiedziałby co jest rzeczywistością a co złudą. Nie wiem czy powinieneś się wypowiadać w kwestii natręctw, bo nie rozumiesz chyba jakie problemy mają ludzie, a tym co piszesz możesz kogoś skłonić do wejścia po pociąg.
×