Skocz do zawartości
Nerwica.com

refren

Użytkownik
  • Postów

    3 901
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez refren

  1. refren

    5-HTP

    Nie odczuwałam żadnych, chyba że stan mieszany CHAD (prawdopodobnie) można nazwać ubokiem, 5-htp brałam w dwóch różnych okresach życia i w różny sposób, samo i z lamotryginą. Mogę powiedzieć o nim zarówno dobre rzeczy jak i złe. Przez kilka miesięcy na 5-htp (50mg) wytrzymałam bez innych leków po odstawieniu wenlafaksyny, ale ogólnie byłam wtedy w dobrym stanie, po jakimś czasie przestałam brać i się pomału pogorszyło, ale nie wiem czy to ma związek, może to np. kwestia pory roku czy czasu od odstawienia leku. Drugi raz brałam też po odstawieniu wenla, 100 mg i się rozchwiałam (fazy euforii i depresji), ale nie wiem czy 5-htp miało tu znaczenie, czy samo odstawienie wenla, może nie miało, a może znaczące, a może je trochę nasiliło. Potem brałam z lamotryginą, ale nie mogłam systematycznie, bo łapałam "górki", za to ten specyfik pomógł mi przetrwać 6-dniowy rejs, wyciągał mnie dość szybko ze zjazdów (i to jest dla mnie pewne), brałam dwa albo trzy na dobę, inaczej bym nie wyrobiła. Podsumowując, nie da się stwierdzić na ile 5-HTP miało wpływ na mój stan, ale według mnie jest faktem, że podbija nastrój dość szybko po zażyciu czy nawet jest w stanie zupełnie go zmienić.
  2. refren

    5-HTP

    W przypadku leku jest to pewne, bo co do leków są pewne procedury, wiadomo co zawierają i trzeba przeprowadzić badania nad skutecznością, natomiast to, na co nie ma badań, kończy często jako suple, jeśli kupujemy z jakiegoś sklepu za granicą, to nie mamy żadnej możliwości złapania nieuczciwego producenta/sprzedawcy. Owszem, odczułam działanie 5-HTP, choć nie porównywałam np. z dziurawcem, który też ktoś mógłby wsadzić do takiej tabletki, ale działanie było dość silne i nie powiem, że to cukierki albo placebo.
  3. I dlatego powiedział, że z Tobą zerwał? Oczywiście, gdyby był zawsze nieczuły i zimny, to nie byłabyś uzależniona i nie byłby toksyczny dla nikogo, bo wszystkie kobiety by go omijały z daleka. Tylko że zamiast mu pomóc sama możesz wpaść w depresję, a ta jego niestabilność nie przemawia na jego korzyść (ani nie zwiększa szans na zdrowy związek...), widocznie on potrzebuje wyrozumiałej, ciepłej kobiety, która go będzie akceptować bezwarunkowo i koić jego problemy z poczuciem własnej wartości, ale czy to miłość? Nie powinnam oceniać, ale on sam Ci to chyba wyjaśnił... Być może Ty również nie wierzysz w siebie, dlatego chcesz faceta słabego, który Cię będzie potrzebował i będzie od Ciebie uzależniony, boisz się mieć takiego, który poradziłby sobie bez Ciebie.
  4. Do dumania jest co, owszem ludzie w związku wzajemnie na siebie wpływają i ktoś obdarzony empatią i bez problemów z bliskością, kochający drugą osobę będzie się starał, żeby ona się dobrze czuła, dlatego jeśli gość zranił dziewczynę, to pytanie czy te okoliczności występują, choć każdy popełnia błędy i nie ma związku, w którym nigdy nikt nikogo nie zranił. Z moich doświadczeń i obserwacji wynika, że im bardziej się oczekuje od mężczyzny zmiany, tym mniej prawdopodobne, żeby zaszła, poza tym jeśli on rzeczywiście się w końcu zmieni, to problemy mogą się dopiero zacząć, bo kobieta pokochała przecież toksycznego a nie normalnego i niekoniecznie umie kochać normalnego.
  5. NN4V, po co te wycieczki osobiste, nie za ładne to. O bilansie zysków i strat pisałam sama. Nie jestem fanką powierzchownego romantyzmu, miłość jest czym innym, ale to raczej nie jest wydumane oczekiwanie, żeby mężczyzna z którym się jest cię kochał i potrafił to stwierdzić. Nie skreślam gościa, różnie może jeszcze się ułożyć (choć też nie mam niezachwianego optymizmu tutaj), ale jeśli ma problem z deklaracją, to mógłby to załatwić przynajmniej bardziej elegancko niż mówić dziewczynie, że niepotrzebnie "wszystko sprowadza do miłości", to jest dla mnie porażka i brak empatii. No i kwestia dlaczego ma problem jest otwarta, to może niepokoić.
  6. Oczywiście że nie pasuje w 100%, bo każdy człowiek jest inny, ale z całą pewnością nadzieja, że "on się zmieni pod wpływem miłości" jest kopaniem sobie grobu, na takim schemacie myślenia trzymają się toksyczne związki. On się nie zmieni. Może w b. rzadkich przypadkach "on" się rzeczywiście zmienia, ale to wtedy, kiedy laska go rzuci, czasem docenia wtedy, co stracił, ale też może sobie znaleźć nową ofiarę, która będzie znosiła jego chłód i niepewność. Na razie Ty jesteś moim zdaniem ofiarą, a on wykorzystuje Twoje uzależnienie. Mam też wrażenie, że uparcie nie chcesz przyjąć pewnych rzeczy do wiadomości i trzymasz się kurczowo niezbyt uzasadnionej nadziei, na to nic nie poradzimy, czasem tak bywa, widocznie jeszcze za mało Cię umęczył i potrzebujesz jeszcze trochę się umordować, żeby mieć w końcu dość. Możliwe, że m.in. przez postępowanie ojca nie wierzysz w siebie, masz niskie poczucie własnej wartości, dobrze by było coś z tym zrobić, bo będziesz inaczej wchodzić w kolejne trudne związki.
  7. refren

    5-HTP

    Sama brałam 5-htp, ale tak się zastanawiam, skąd wiadomo, że w tych kapsułkach jest naprawdę to, co podają w opisie? Nie ma żadnej pewności...
  8. Kontynuowanie tej znajomości możesz przypłacić jeszcze większym załamaniem. Ja na przykład wolę mocny, ale krótki ból, może Ty wolisz dogorywać, ale im szybciej zakończysz, tym szybciej zaczniesz regenerację czyli dochodzenie do siebie. Bardzo romantyczna randka... Czyli pozwalasz, żeby to on dyktował warunki i ustalał czy "jesteście razem" czy nie. A Ty nie masz nic do powiedzenia, tylko czekasz na wyrok? Niemniej, jeśli będziesz się z nim spotykać po takim twierdzeniu to raczej ciężko o to, żeby Cię szanował, chyba że zdarzy się jakiś cud (tego nigdy nie można teoretycznie wykluczyć, w końcu nawet w totolotka ktoś wygrywa). Sama się dobiłaś czy może wystawiłaś na dobicie takim pytaniem. Nie mówię że to jest takie proste, zapewne na rozsądek wiesz, że to nie wzbudzi jego szacunku takie pytania i dalsze spotykanie się z nim po takich odpowiedziach, ale pewnie ból z jego powodu jest tak silny, że szukasz czegokolwiek, co by przyniosło ulgę (znam temat), jakiegoś potwierdzenia, że nie jest aż tak źle, a wychodzi na odwrót. Warto się tak męczyć?
  9. Są różne style miłości, nie każdy np. kocha romantycznie, może on uważa, że tylko romantyzm to miłość albo ma jakąś blokadę, ale moim zdaniem nie powinien Ci wyrzucać, że "wszystko chcesz sprowadzić do miłości", może on nie rozumie wrażliwości kobiet, ale nie brzmi to za dobrze. Nikt nie podejmie decyzji za Ciebie, sama musisz zdecydować czy masz siły, chęci i dość wyrozumiałości dla swojego faceta na dalszy związek, to jest subiektywne, bilans plusów i minusów, jeśli dla Ciebie związek jest udany i przeważa w Tobie głos na tak, to nie ma co tego kwestionować. Ważne żebyś się czuła dobrze i związek Cię nie wgniatał w ziemię, nie zabierał sił tylko dodawał.
  10. Nie chce Cię ranić, ale to zrobił, wystarczy przeczytać to co tutaj piszesz, żeby to zobaczyć. Moim zdaniem to on się powinien zastanawiać czy nie ma zbyt wyidealizowanego wyobrażenia miłości itp. i się dogadywać sam ze sobą, a nie przerzucać to na Ciebie - bo niby co masz zrobić z taką informacją? Co najwyżej zerwać, ale nie jest to takie łatwe i oczywiste i na pewno nie taki efekt chciał osiągnąć, więc jaki? Masz rozkminiać za niego? Pachnie mi to rozczulaniem się nad sobą, taki jestem biedny, bo nie chcę nikogo ranić, ale muszę, więc moja wrażliwa dusza cierpi, może jeszcze masz go pocieszać?...
  11. To powinno zamknąć sprawę, ale z natręctwami niestety nie jest tak łatwo. Ale na pewno zdrowy rozsądek mówi Ci, że powołanie nie wygląda tak, że na myśl o nim chce się umrzeć. Gdyby Bóg Cię rzeczywiście chciał w zakonie, to też byś tego pragnęła i jakoś by Cię do tego wyboru przygotował, Bóg nikogo nie gwałci i powołanie nie działa na zasadzie wyroku. Powołanie jest czymś co dotyczy garstki ludzi, dla innych jest owiane tajemnicą, dużo się też słyszy o "głosie Boga" itp, więc można sobie wyrobić wyobrażenie, że to coś na kształt magii czy doświadczenia mistycznego, ale to są pewne przenośnie, "odczytywanie woli Boga w swoim życiu" nie oznacza, że robi się coś zupełnie przeciwstawnego do swojej woli i swojego zdrowego rozsądku. To raczej mało duchowy powód, żeby zostać zakonnicą. Różne rzeczy mogą się wydawać nęcące, ale 90% z nich nie zrealizujemy i nie ma w nich głębszego sensu. To było chwilowe i raczej płytkie, więc nie ma co dopatrywać się w tym powołania. Równie dobrze możesz pewnego dnia pomyśleć, że ksiądz to ma fajnie (na niego się wszyscy gapią w kościele) i raczej Ci nie przyjdzie do głowy, że masz zostać księdzem Mi się na przykład wydaje, że fajnie jest grać w teatrze, a tańczyć w musicalu to już w ogóle super, ale na pewno tego nie zrealizuję, bo nie mam talentu ani umiejętności do tego (musiałabym ćwiczyć od jakichś 20 lat), poza tym podoba mi się wiele innych rzeczy. Natręctwa. A ja z kolei ciągle słyszę "głos wewnętrzny" który mówi "jesteś beznadziejna" często też na przykład "k.. mać", to raczej nie pochodzi od Boga Myślę że na razie daj sobie spokój z analizowaniem "głosów wewnętrznych" bo rozumiesz to magicznie i to nie współgra z Tobą, za to świetnie współgra z Twoją nerwicą.
  12. Że co? A do czego ma się sprowadzać związek jak nie do miłości? Jest to w takim razie związek ryzykowny, bo za jakiś czas możesz usłyszeć, że nie potrafi z Tobą być, że przecież nie mówił że kocha i nic Ci nie obiecywał. Choć wcale bym się nie zdziwiła, jakby kiedyś doszedł do wniosku, że jednak kocha i przepraszał, ale nie wiadomo ile mu to zajmie, dwa dni czy dwa lata i czy to rozwiąże problem, czy nie pojawią się następne - bo on chyba rzeczywiście nie umie być z kimś, jak sam powiedział. Takie słowa są raniące, moim zdaniem to brak empatii i wyobraźni, bo co ma czuć kobieta, która słyszy taki tekst? Związek z takim kimś może być trudny, bo może w innych sprawach też będzie widział tylko czubek własnego nosa i nie przejmował się tym, co czujesz, chociaż go nie znam i tylko wyciągam wnioski z tego co piszesz, może błędne.
  13. refren

    Natręctwa myśli...

    SCUD, wiele osób ma takie natręctwa, że zrobiliby krzywdę bliskim, to pewnie jest ciężkie, ale te myśli to nerwica, niektórzy nawet się boją, że np. schowali gdzieś nóż, żeby mieć pod ręką, a nic takiego nie miało miejsca. Jeśli boisz się, że coś zrobisz, to tego nie zrobisz. Ja na przykład na peronie metra bałam się, że skoczę pod pociąg i oczywiście nie skoczyłam, a ten lęk już mi przeszedł.
  14. To znaczy, że jest albo desperatem ale jest mu absolutnie wszystko jedno z kim będzie, skoro po dwóch miesiącach kompletnie nie znając drugiego człowieka chce z nim planować jakąś przyszłość. Według mnie niekoniecznie musi być desperatem i jest mu wszystko jedno, nie uogólniałabym, niektórzy się szybko zapalają i fascynują nowo poznaną osobą, która im się spodoba i jest to szczere, ale raczej nie będzie to głębokie i stabilne.
  15. Według mnie dobra droga, poczujesz się lepiej, a chłopak poczuje, że nie jest wszystko ok, jak będziecie się rzadziej widywać. Dobrze będzie, jak zaczniesz się więcej widywać z przyjaciółmi, chodzić do kina itp., to pomaga oderwać myśli od przykrych rzeczy, a nie ma sensu się zadręczać (wiem, łatwo powiedzieć). Nie koniecznie wygasa, w związku są lepsze i gorsze momenty, pozytywne emocje nie są zawsze na tym samym poziomie, czasami przygasają (bo dominują emocje złe), ale potem znowu wracają.
  16. Z tym że bycie w związku, w którym on nie wie też, nie wiem czy nie więcej. Nie uważam jednak, że jeśli mężczyzna ma wątpliwości, to sprawa stracona.
  17. Moim zdaniem jest jeden sposób na taką sytuację, odejść od delikwenta i raczej zerwać kontakt (żeby poczuł różnicę), jeśli rzeczywiście mu zależy, to po ok. dwóch miesiącach samotności to odkryje i dojdzie do wniosku, że kocha. Zerwanie jakoś dziwnie przyspiesza męskie docieranie do własnych uczuć. Oczywiście nie znam sytuacji, nie znam też innych sposobów, może jakaś kobieta coś kiedyś osiągnęła, np. wspierając swojego mężczyznę w wychodzeniu z meandrów jego zranień, lęków i wątpliwości, ale moje oczy tego nie widziały. Choć jeśli jest inna metoda, to może warto, bo ta kosztuje trochę zdrowia.
  18. bedzielepiej, a jak było w innych przypadkach, jakie są podobieństwa, a jakie różnice? Z przypisywaniem Ci desperacji bym się nie spieszyła, choć niektóre Twoje wypowiedzi są niepokojące, jak o tym, że chcesz szybko pokazać, że jesteś dobra w łóżku, czy że bierzesz, co się nawinie. Być może masz skłonność do "kochania za bardzo", tu jest orientacyjny test, polecam: http://www.kobieceserca.pl/psychotesty-czy_jestem_%20kobieta_%20uzalezniona_od_milosci.html.html Polecam też czytelnię: http://www.kobieceserca.pl/czytelnia.html Sama miałam niewłaściwe, jak mi się wydaje, schematy przy wyborze mężczyzn, to znaczy podświadomie wybierałam niedostępnych i odkrywałam, że znowu związek jest toksyczny. Z tym że można zdobyć wiedzę, rozszerzyć świadomość i wyłapywać takich mężczyzn dość szybko, bo oni od początku wysyłają sygnały, które powinny niepokoić. Tylko że emocjonalnie dalej mogą być pociągający, dlatego terapia jak najbardziej może pomóc zrozumieć siebie, przyjrzeć się swoim oczekiwaniom i emocjom. Znam bardzo konstruktywny przypadek dziewczyny, która przerobiła temat i zmieniła schematy, zwróciła potem uwagę na mężczyznę rokującego na dobry związek i wyszło z tego fajne małżeństwo, a jej byli "toksyczni" do tej pory nie wiedzą, czego chcą od życia. Nie wiem czemu znajomość, o której piszesz, skończyła się tak szybko, możliwe, że rzeczywiście, jak piszą inni, zależało Ci za bardzo, ale możliwe też (jedno nie wyklucza drugiego), że wybrałaś niedostępnego mężczyznę, uważam, że istnieje typ, który nazywam "niedostępnym dwubiegunowym", to znaczy najpierw jest nadmiernie nakręcony, podekscytowany, przysyła kwiaty itp., szybko ma plany na wspólne mieszkanie czy nawet małżeństwo, a potem równie szybko mu to przechodzi i pojawiają się schody. Dla mnie nadmierne podniecenie faceta na początku jest podejrzane, choć to może być pociągające. Ale ktoś, kto szybko się zapala, może być przyzwyczajony do jazdy na silnych emocjach, rozflirtowany, niestabilny i szybko szukać kolejnego wzlotu z kim innym. Tak nie myśl! Jak najbardziej są tacy, słowo zucha, tylko trzeba dać im szansę, w gruncie rzeczy mężczyźni lubią zdobywać i jeśli muszą się starać o kobietę, to dochodzą do wniosku, że jest wyjątkowa. Jeśli z kolei kobieta podaje się na tacy, to mogą ją potraktować instrumentalnie. A jeśli mężczyźnie się nie chce trochę postarać, to warto poczekać na następnego, bo ten pewnie nie ma za wiele do zaoferowania.
  19. refren

    Natręctwa myśli...

    lena.lena, współczuję. Moje natręctwa mówiły mi, że kocham kogoś, z kim nie miałam nic wspólnego i kto mnie irytował, przeszłam udręki, w końcu ten chłopak mi tak obrzydł, że wolałabym umrzeć niż się z nim spotkać, a jednak nadal wałkowałam "a może go kocham podświadomie i to od siebie odsuwam, a on jest mi pisany". To była bzdura, nie ma jakiejś podświadomości, która by wiedziała lepiej, czego chcemy od nas samych i której nie można się oprzeć, "ukrytej prawdy", takie rozdwojenie to byłaby schizofrenia, myśl o takiej "podświadomości" to typowy schemat myślenia nerwicowego. Osoba na tle której narosło to moje szaleństwo była dość przypadkowa i nie pamiętałabym już dawno, że ktoś taki był, gdyby nie te problemy psychiczne. Tak samo jest z tym chłopakiem, którego niby miałabyś kochać, to jest pewien straszak, jakim się posługuje Twoja nerwica, przypadkowa osoba, na jego miejscu mógłby być niedźwiedź i byś nie zauważyła różnicy.
  20. refren

    Dewiacja

    Masz prawo do takiego wyboru. Ale popędu się i tak nie pozbędziesz, tylko będzie Ci szedł w dewiacje - a te też są zagrożeniem, nawet gorszym, jeśli chodzi o grzech. Sama przyjemność seksualna nie jest czymś grzesznym tylko neutralnym. Bo to dla przeciętnego człowieka obrzydliwe.
  21. refren

    Dewiacja

    Wygląda to tak, jakbyś w jednym rzędzie stawiał kazirodztwo, pedofilię i przyjemność seksualną. To ostatnie nie jest złe. Tylko pożądanie skierowane na kobietę (która nie jest Twoją siostrą ani dzieckiem) może być "czyste", bo tylko miłość kobiety i mężczyzny "oczyszcza" przyjemność seksualną. Więc blokując sobie to co zdrowe, skazujesz siebie na to, co chore. (Oczywiście mogę się mylić, bo nie jestem specjalistą seksuologiem, do którego może powinieneś się udać. Nie wiem na ile Twoja przypadłość jest uleczalna, ale warto spróbować. Co do nieczystości, tak jak napisałam mówi nauka Kościoła, którą chyba się przejmujesz, skoro piszesz, że nie chcesz mieć grzechu). Opisywanie szczegółowo swoich dewiacyjnych wyobrażeń i przeżyć na forum moim zdaniem do niczego nie prowadzi, może jest jakąś formą zastępczej satysfakcji, ale tylko tyle. To znaczy rozumiem, że opisałeś na czym polega Twój problem i co Cię boli, bo nie masz pewnie z kim o tym pogadać, ale według mnie wystarczy tych szczegółów, już wiemy o co chodzi, nikt nie jest w stanie tego czytać, szanuj czytających, to temat do analizy być może dla terapeuty, a nie dla nas. Lepiej napisz ogólnie coś o sobie.
  22. refren

    Dewiacja

    A kim jest Twoja mentalność i psychika? To nie Ty? Zupełnie jakbyś pisał opinię psychologiczną obcej osobie. To znaczy "jawi" Ci się czy nie jako przyjemność? . Powinno czy jest? Nie można się (w sposób zdrowy?) odciąć od bodźców i przyjemności seksualnej, to część Ciebie, Twoja ważna funkcja. Jeśli nie odczuwasz przyjemności przed ślubem, to nie będziesz odczuwać i po. O większy niż masz będzie ciężko. Chaos już masz, teraz możesz już tylko wprowadzać porządek. Wiem, że to nie Twoja wina, że masz takie jazdy, ale to co piszesz jest niespójne. Spanie w jednym łóżku według Ciebie jest nieporządkiem, nie chcesz bodźców wywołujących przyjemność, a jesteś uzależniony od wyobrażeń, które są naprawdę wielkim nieporządkiem, więc dziwi mnie, że nagle dajesz sobie takie restrykcje w tej pierwszej kwestii, skoro masz większe problemy. Jeśli masz jakieś resztki zdrowych odruchów (dotyczących zwyczajnego seksu z kobietą, pragnienia bliskości - czyli tego tulenia, głaskania itd), to powinieneś się ich uczepić, żeby mieć alternatywę dla tych koprofilnych. Nie sądzisz?
  23. Jeśli są zbyt duże, to są zbyt duże, pytanie tylko czy rzeczywiście takie są, ale to mogą stwierdzić osoby zainteresowane. Dla mnie "introwertyk" i "ekstrawertyk" to nie są pojęcia, które by mi dawały wyobrażenie, kim ktoś jest, jeśli go nie znam, ani pojęcie, jaka może być relacja takich osób, to jak analiza czy rak pasuje do koziorożca z ascendentem w wodniku. Poza tym nikt nie jest w 100% introwertykiem czy ekstra, mi na przykład w testach wychodzi dokładnie pół na pół, choć jestem raczej wycofana i spokojna. Jeśli Ci coś leży na sercu, to wal konkretnie na czym ta różnica osobowości polega, czyli sytuacje, zdarzenia, odczucia, nazwiska. No dobra, ostatnie może być na priv
×