Skocz do zawartości
Nerwica.com

scrat

Użytkownik
  • Postów

    2 093
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez scrat

  1. Poza tym że wypadły mu zęby z lewej strony, miał wstrząs mózgu połamany nos i rzygał krwią a potem spędził tydzień w szpitalu to nic... Uch, ale już z tego wyszedł? Tia, bo odpisałem najpierw tobie potem romelowi, tagi się posypały (forum dodało "dodano po blabla" i posypało tym wygląd), zmieniłem teraz ręcznie...
  2. Z gazami jest taka sprawa, że nie na każdego działają, czytałem opinie niektórych osób, które się na nim "przejechały" bo nawet psiknięty w oczy nic nie zrobił napastnikowi, Tak jest z popularnymi gazami Nato. Na pijanych albo z dużym poziomem adrenaliny działają dużo słabiej. Ale to nie dotyczy OC-17 - upewniłem się przed wybraniem. I sprawdziłem, oba - w stanie ostrego znieczulenia alkoholowego :) Po NATO piekły mnie oczy, ale generalnie byłem do życia, po OC-17... Totalny koszmar. Jeżeli ma metalowy koniec. Mój baton miał, skończyło się na zarekwirowaniu przez ochronę jakiegoś klubu. To też testowałem, ale przypadkiem - kumpel kupił i odbiło nam na tyle, żeby to na mnie sprawdzić :) Ukłucie i nic więcej... Ale mam nadzieję, że nic mu się nie stało? Dodano: Dzisiaj o godz. 10:32 pm Musisz zmienić podejście. Uwierzyć w siebie. Inaczej nic z tego nie będzie.
  3. Nie możesz iść do innego LO? Zacząć tego od zera.
  4. Może tak, może po prostu trauma po tym wydarzeniu o którym pisał, a może po prostu jest jeszcze małolatem i z wiekiem mu przejdzie - wiadomo że nastolatek bardziej się boi niż dorosły. Przypomniało mi się jak miałem naście lat, zacząłem kręcić z jedną dziewczyną... I zastanawiałem się co zrobię, jak ktoś do nas podejdzie. Teraz jest zupełnie inaczej, nie zaprzątam sobie tym głowy, po prostu zareaguję adekwatnie do sytuacji - najlepiej załagodzić konflikt... Bo w walkach ulicznych nie ma wygranych. Do tego stała reguła - przyłożysz najsilniejszemu, "przywódcy", to reszta się nie odważy nic zrobić... A najlepiej (o ile nie chce się sobie czegoś udowodnić) i tak liczyć na własne nogi i spieprzać, jeżeli jest możliwość.
  5. - Gdzie pani jedzie? - Do pracy, ale chyba bardzo się spóźniłam, bo już wszyscy wracają... Znajomy motorniczy kiedyś tak miał i nic się nie stało poza małym zatrzymaniem Niby nic, niby nic się nie dzieje, jak oblewam egzamin z powodu ataku biegunki, paniki, robię z siebie idiotę wychodząc do kibla 5 minut po wejściu do sali albo nawet mówiąc chłopakom, że nie, nie idę, nie jestem w stanie... Ale jednak... I do tego jeszcze ta świadomość - wychodzę - i już cały ruch staje. Nie, to nie dla mnie :) Odruchy to ogólnie bardzo fajna sprawa. W końcu po tylu latach na rowerze... Nie zastanawiam się, po prostu jadę :) Pewnie tak samo jest ze wszystkimi pojazdami.
  6. I to ma pewnie jakiś związek... Ja też czasem mam wrażenie, że nienawidzę ludzi. I wcale tego w sobie nie lubię :/ Święta prawda. Każdy ma przecież jakąś blokadę, a jak lepiej ją usunąć, jak nie podczas kontrolowanej walki... Ogólnie, jak ktoś nie widział, to warto ściągnąć i zobaczyć film szkoleniowy Combat56. Ale przede wszystkim trzeba przełamać strach, to on jest naszym głównym wrogiem, ale odpowiednio wykorzystany może być też sprzymierzeńcem... I to nie są tylko puste słowa.
  7. Chodzi raczej o ucieczkę z kabiny - przed ludźmi, ja cały czas czułbym, że mnie oceniają, że ode mnie zależy czyjeś życie, że jestem pod ogromną presją, że jeden mój błąd i koniec. Że dostanę biegunki i nie będę mógł wyjść, wysiąść, będę musiał tam siedzieć mimo wszystko, że nie ma sytuacji odwrotu, że nie mogę zostawić tramwaju z ludźmi na środku ulicy. Brzmi jakby to było strasznie łatwe... Chociaż może rzeczywiście, jeżeli już swoje przejeździłeś, to to jest łatwe niezależnie od nerwicy. To prawda, wtedy się po prostu reaguje. Ale co jeżeli masz akurat czas na myślenie? Mnie natręctwa by zabiły. A co do zawahania, to wiem po rowerze :) Już się nauczyłem że najczęściej lepiej wykonać nieprawidłowy manewr niż wprowadzić innych uczestników ruchu w błąd i w ostatniej chwili zmienić zdanie.
  8. To wszystko sprawa indywidualna i bardziej psychologiczna. Po prostu jedni wyglądają na ofiary a inni nie, a wyłapanie ofiary w tłumie to już połowa ataku. Zawsze można sprobówać trochę się zmienić - wyprostowana postawa, pewny, szybki krok, szeroko (ale nie za szeroko) nogi, pewne spojrzenie, nie uciekanie wzrokiem (ale też nie do przesady, żeby nie sprowokować agresora), a jak ktoś naprawdę się boi, to może spróbować poćwiczyć np. kickboxing, muay thai albo inną sztukę walki - głównie dla dodania pewności siebie. Pewności siebie dodają też różne akcesoria do samoobrony - polecam gaz OC 17 (można użyć ze sporej odległości) albo pałkę (baton) - ale status prawny tego drugiego jest nie do końca jasny, jedne przepisy określają jako broń (więc potrzebne zezwolenie) a inne nie (ale i tak trzeba być pełnoletnim, więc dla nielata/małolata niestety odpada). Inna sprawa, czy ktoś będzie miał odwagi użyć takiego gazu, czy pałki - ale w przezwyciężeniu tego strachu już tylko kursy samoobrony, czy sztuki walki, mogą pomóc. Padła jeszcze opcja pod tytułem telefon. Ja będąc małolatem zawsze nosiłem dwa telefony - jeden normalny i drugi jakiś stary, zdezelowany, właśnie na takie okazje. Na szczęście nie musiałem oddać. A odnośnie tego fragmentu - zależy jak ktoś wygląda. Ja nie jestem wysoki (180 cm), ale dosyć masywny (86 kg) - i mi właśnie pomogło takie wskoczenie na głęboką wodę. Zacząłem prowadzić nocny tryb życia, nie ustępować z drogi (poza oczywistymi sytuacjami, jak spora przewaga liczebna potencjalnego agresora), nosić telefon na szyi, na widoku. I były sytuacje kiedy się bałem, wiadomo, każdy się boi, różne rzeczy na ulicach w nocy widziałem... Ale jakoś mi to pomogło się zdystansować. Mimo wszystko. Tak jak rower. Nocna jazda to ogromna frajda, a na rowerze człowiek czuje się bezpieczniej, może z bezpiecznej pozycji obserwować ulice. I też oswaja się z miastem.
  9. Typowe. Mi przeszło bardzo prosto - wmówiłem sobie że jak odpukam to dopiero coś się stanie :) Może banał, ale pomaga. A też było paranoicznie, do tego stopnia że miałem przy łóżku deskę specjalnie po to żeby odpukiwać. Wprawdzie "w zastępstwie" pojawiły się tiki nerwowe... :) Ale wątpię żeby to miało związek. Zresztą z tego co zauważyłem dużo osób tak ma w mniejszym albo większym stopniu.
  10. Nikt tej decyzji nie podejmie za ciebie... Znajomy powiedział, że w takiej sytuacji zgnoił matkę tak bardzo jak się dało, zdeptał ją psychicznie, a potem ją przytulił i powiedział że od tego momentu zawsze może na niego liczyć. I to podobno pomogło. Ja bym nie mógł czegoś takiego zrobić, ona przecież zawsze chciała dla mnie dobrze... A jak wychodziło? Różnie. Ale to nie jej wina...
  11. Ja sobie tego nie wyobrażam. Już dawno stwierdziłem, że nie mógłbym być motorniczym, czy kierowcą autobusu - przecież tam sytuacja, w której nie masz możliwości wyjścia, jest normą. Jak sobie z tym radzisz? Nie czujesz się jak w klatce, bez wyjścia? A co do prawa jazdy - cholernie mi to chodzi po głowie od jakiegoś czasu. Póki co ostro katuję rower - może to głupie, ale na nim czuję się lepiej, bezpieczniej, niż na nogach... I myślę że w samochodzie czułbym się jeszcze lepiej i bezpieczniej. Chociaż perspektywa stania w korku bez wyjścia trochę mnie przeraża... Już nie mówiąc o egzaminach :/
  12. scrat

    Witam ;)

    Masz to gdzieś nagrane? :)
  13. scrat

    Witam ;)

    Tomek i Martusia? :) Witaj Kinia!
  14. Wiele rzeczy wypada, jeszcze więcej nie wypada - zależy po co piszesz tego bloga. Czy dla siebie, jako takie ujście emocji, pamiętnik dla bliskich, znajomych, czy może ogólnie, oficjalniej, dla ludzi... U mnie też była taka sytuacja - paru czytelników straciłem z powodu ostrego języka - no i trudno. Dla mnie blog jest moim wentylem bezpieczeństwa, ujściem, oczyszczeniem się, jak mam ochotę coś skląć to to robię i jak komuś to nie odpowiada... No to co zrobić, nikogo nie wyrzucam, ale też nie zmuszam :) A ogólnie odnośnie wątku - to wiele osób przeklina i to nie jest dla mnie oznaka braku kultury. Są ludzie, przy których nie powiedziałbym nawet "dupa", to takie mniej zażyłe kontakty. Przy bliskich, czy wśród kumpli, nie trzeba się powstrzymywać przed byciem sobą, rzeczami, które nam pomagają.
  15. scrat

    "Zęby mądrości"

    Pewnie u każdego inaczej... :) Tak jak ty, bardzo się bałem, ale w końcu trzeba było. Generalnie jak zwykle, dużo krzyku o nic - zastrzyk znieczulający (tego bałem się najbardziej :/) a potem poszło lekko (dla mnie, bo nic nie czułem, dla lekarza mniej, bo mocno się z tym siłował). Po wyrwaniu, jak znieczulenie przestało działać po jakimś czasie, trochę było czuć, ale żaden dramat. Tylko nie pij procentów przed zabiegiem - ja często dodawałem sobie trochę na odwagę chodząc do dentysty (bardzo sympatyczny facet, widział jak się boję i nie robił problemów ), ale to na normalne zabiegi - borowanie, kanały - przed wyrywaniu nie można, bo krew wolniej krzepnie (i może się zrobić suchy zębodół, albo jakieś inne powikłania).
  16. Nie rozumiem :) Też chciałbym to rozumieć :) To jest tak. 1. Pojawia się sytuacja wyzwalająca lęk. 2. Jeżeli "warunki biologiczne" sprzyjają, to pojawia się natręctwo. 3. Natręctwo wzmaga lęki. 4. Lęki wzmagają natręctwo. 5. I tak do usrania, albo do ustąpienia lęku. Warunki biologiczne to prozaicznie mówiąc niepusty brzuch. Bo u mnie to się biegunką objawia.
  17. DDA jak nic. Znakomita większość odpowiedzi TAK, może 3-4 na NIE. Ogólnie czytając te pytania (a tym bardziej odpowiedź...) czułem się jakbym czytał o sobie. Ale co ciekawe u mnie problem DDA występował jedynie we wczesnym dzieciństwie, skończył się jak miałem 9 lat - wtedy mama pozbyła się ojca z domu. A ok. 4 lat później pojawiły się pierwsze problemy (lęki i natręctwa), które pamiętam, i trwały przez całe dalsze życie, aż do teraz (22 lata). Ojciec się nad nami znęcał, często awanturował, ale raczej nie pił w domu - częściej spał na klatce, jak mama go nie chciała wpuścić. Nie przypominam sobie żebym to jakoś specjalnie odczuł. Chociaż jak sobie teraz przypomnę, to pamiętam bardziej sytuacje, chowanie się, nie emocje... To dziwne, bo zwykle pamięta się emocje... Możliwe że coś, co miało miejsce tak dawno temu i w tak krótkim okresie (w końcu 9 latek to jeszcze gówniarz) miało aż taki wpływ na mnie?
  18. U mnie jest podobnie. To często idzie w parze. Nie ma natręctw, to lęki da się opanować... Pojawiają się lęki, to od razu pojawiają się natręctwa...
  19. Robisz wielki błąd. Taki jaki ja kiedyś zrobiłem. Teraz już wiem, że jeżeli mam dla kogokolwiek żyć, to tylko dla siebie. Związek dziś jest, jutro go może nie być... Nieważne jak się zaangażujemy... I co wtedy? Świat się zawali, skoczysz z mostu? To nie jest ani dobre ani bezpieczne podejście. Nie mówię że ja tak potrafię. Ale się staram, wmawiam sobie, z lepszym lub gorszym skutkiem, że jest dobrze, znajduję zajęcia, udowadniam sam sobie, że to życie nie musi być tak beznadziejne jak jest. Na krótką chwilę pomaga. Od 3 dni mam smuta, totalnego, nic mi się nie chce, najchętniej bym się zakopał w pościeli i nie wychodził. Do tego boli mnie głowa i brzuch. A żeby tego było mało, dziewczyna się martwi, myślę że też trochę irytuje... No i co ja mam jej powiedzieć, "nie chce mi się żyć"? Ona też jest pesymistką, też ma ze sobą problemy, poważne, ale czasem mam wrażenie że lepiej sobie z tym wszystkim radzi niż ja... A czasem wprost przeciwnie. Tyle że ja lubię się czuć potrzebny, ciągnąć ją do góry, ona też lubi pomagać, ale ja z kolei nie lubię, jak ktoś mi pomaga... I stąd irytacje. Mówi że chce żebym był jej facetem a nie opiekunem... Ale to długi temat. I nie na ten wątek...
  20. Nikt nie mówił że świat jest sprawiedliwy. Trzeba jakoś sobie radzić, lepiej lub gorzej, ale starać się wygrać swoje życie, żeby było jak najlepiej. Zresztą, czasem mam wrażenie, że jesteśmy tu za karę. A czasem wprost przeciwnie.
  21. A tu link (po angielsku): http://www.prisonexp.org/
  22. Myślę że dużo, dużo więcej. Argumenty o wyjaławianiu z uczuć też do mnie nie przemawiają - gdyby tak było, to nasze społeczeństwo już dawno by upadło. Skoro człowiek potrzebuje masturbacji to znaczy, że tak ma być, tak natura to wymyśliła i nie ma sensu walczyć z samym sobą. Jeżeli ktoś ma z tego powodu wyrzuty sumienia, poczucie winy, jeżeli jest to niezgodne z jego religią to tylko świadczy na niekorzyść tej religii i to z tego trzeba się wyleczyć, a nie z naturalnych popędów.
  23. A to mnie już najbardziej oburzyło Co się stało Dzwoneczku? No właśnie... A Dzwoneczek nie odpisał. Mam nadzieję że wszystko w porządku...
×