Skocz do zawartości
Nerwica.com

Babilon

Użytkownik
  • Postów

    181
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Babilon

  1. Ludzie kochani! Zamiast narzekać, że cierpicie, ze macie lęki, nie śpicie itd. zróbcie coś z tym! Jezus jest tym który leczy wszystkie choroby i słabości. Wiele przeszliście w życiu koszmarnych rzeczy, których nikt nie zrozumie? On jeden wie to i rozumie.W dzisiejszych czasach jest "trend" żeby uciekać od Kościoła, od Boga, "nie wypada" w towarzystwie wspominac nawet na ten temat, bo to wstyd. A pomyślcie dlaczego tak jest? W całej Polsce sa w róznych miastach Msze z modlitwami o uzdrowienie fizyczne i wewnętrzne. Tylu ludzi tam jeździ i tych uzdrowień doznaje. Posłuchajcie w necie, poczytajcie, pojedźcie tam. Ostatnio przeczytałam bardzo piękną historię pewnej modelki polskiej, która zrobiła karierę za granicą i miała wszystko czego zapragnęla, tu jest ona opowiedziana, polecam. Tylko Bóg moze Wam pomóc, sami sobie nie pomożecie.MIłego dnia
  2. a propos częstego latania w nocy do wc w czasie ataków czy ktos wymyslił jakis sposób na to?chociaz wątpie
  3. iskra1, z tego co wiem, to niektóre antydepresanty można w ciązy, ja akurat nie brałam, ale wiem ze inni biorą/brali, więc sie nie przejmuj -- 12 lis 2013, 16:48 -- chce powiedziec tylko jedną rzecz, jak większośc osób w podobnymi problemami, mamy dylemat czy podołamy w ciąży (leki), a później z opieką nad dzieckiem, kazda która juz ma dziecko ten problem miała, ja tez. Uważam ze nie jest to przeszkodą nie do pokonania, i teraz, gdybym wiedziała to co teraz wiem, nie zwlekałabym tak długo z dzieckiem, tylko tyle, ze mam dzecko w najgorszym momencie życia, ale nie szkodzi, ważne że ono jest, bo to najwięsze szczęscie w moim życiu, niemiałam pojęcia ze bedzie ono taką radościa dla mnie, ze pomimo wszsytkiego chce sie dla tego dziecka życ i walczyć dalej -- 12 lis 2013, 16:50 -- nie zwlekajcie z decyzją o dziecku, mogłam je miec jak było ze mną o wiele lepiej, ale daje rady i zamierzam dawac rady dalej, pomimo ze czuje sie beznadziejnie, więć gdyby nie to dziecko to juz bym sie chyba wykończyła, a tak to mam cel i sens życia
  4. witam tym razem już jako mama. 2,5 miesiąca temu urodziłam córeczkę. Jak już pisałam wczesniej, będąc jeszcze w ciąży, łatwo nie było, choć nerwica nasiliła się pod koniec ciąży raczej z powodu ciągłych kłotni z mężęm, a nie łątwo sie uspokoić, wiedząć, ze nerwy szkodzą dziecku. Tak więc przyczyna myslę, ze tkwiła w tym, ze chyba mąż nie mógł zrozumieć, ze ja sie strasznie boje denerwowac, bo to szkodzi dziecku i wystarczyłóby zeby był trochę bardziej wyrozumiały, ale nie był. Brałam co pare dni mirzaten na spanie, u mnie problem jest głównie ze spaniem, czasem hydroksyzyna. Dziecko urodziłó sie zdrowe dzięki Bogu, i raczej nie wygląda na nerwowe, jest bardzo grzeczna i spokojna. Teraz z kolei napięćia na lini ja-mąż sięgają zenitu, ze prawie ze sobą nie rozmawiamy, do tego oczywisćie trzeba wstawac po nocy do dziecka, więć jestem ciągle niewyspana, nie kiedy nie zdąże usnąc do następnego karmienia, ale tak jak mówię, wynika to z nerwowej atmosfery w domu a nie z powodu dziecka. Gdyby nie mąż mysle ze byłó by w porządku, zajmowanie sie swoim dzieckiem to ogromna radość, więc tym bardziej mi przykro, ze nie mam do tego siły, ale podkreslam, żebyście sie nie zrażały, u mnie wszystkiemu jest winna kiepska atmosfera z powodu męża. A poniewaz ciągnie sie to od wielu miesiący to juz jestem nim wykończona, mam go juz tak dość, ze denerwuje mnie ze wszsytkim i w sumie najspokojniej jest jak sie nie odzywamy do siebie wogóle. Tak więc dziewczyny nie bójcie sie nerwicy w ciąży, to nie jest w/g mnie jakas wielka przeszkoda, dacie rade a dzidzius da wam dużo siły do pokonania wszsytkich przeciwności.
  5. Czy są jeszcze osoby zainteresowane tym tematem? Dla tych co jeszcze w ciąży nie sa, a chcą być, ale sie boją jak ją przeżyc w ciąży z nerwica, to chcę sie podzielić swoją opinią. Ja też bardzo sie tego bałam jak przezyje bez leków, z problemami ze spaniem itd. I teraz jestem już niedługo do porodu, więć chyba mogę sie juz wypowiedziec na ten tamat. Nie jest łatwo, ale można przeżyc! To jest obciążęnie psychiczne, bo człowiek chciałby zeby dziecko miałó spokój, nie byłó pod wpływem naszego stresu i leków, i mysle, ze dlatego jest bardzo ciężko z nerwicą w ciąży. Ale mozną wytrzymać, nie biore teraz leków na stałe, tylko sporadycznie na spanie (przed ciążą jadłam na stałe leki). I jestem pełna wiary, ze sobie poradze. Żałuje ze odkładałam tak długo dziecko z powodu tego, ze włąsnie balam sie jak to przeżyć. Teraz mam juz z górki, z dzieckiem wszsytko dobrze, jedynie problemy z napięciem brzucha, wieć tym bardziej nie moge sie denerwowac, bo macica jest na to wrażliwa, więc mam dodatkową motywacje do tego, zeby miec wszsytko gdzieś:-)
  6. Babilon

    ciąża a nerwica

    Czy jest na tym forum ktos z problemami nerwica/depresja itp. i jednoczesnie w ciąży? Zapraszam tu wszystkie brzuchatki.
  7. zgadzam sie z lukk79 i kasiątkiem. Zdecydowanie odradzam Ci na własnym weselu leki, bo ja z własnego doświadczenia wiem tylko jak działa lek plus mała lampka wina, a Ty na pewno wypijesz troche więcej i czegos mocniejszego, wtedy klapa na weselu juz pewna, a zona wkurzy sie na Ciebie na początku waszej wspolnej drogi Wiem, ze na kobiety to połączenie działa silniej niz u facetów, ale mimo wszsytko ja bym stanowczo odradzała, zwłaszcza ze nie próbowałes wczesniej tej mixtury. Chyba ze przetestujesz taki zestaw wczesniej przed tym slubem i ocenisz ile ewentualnie mozesz wypic do tego leku, ale na weselu tego nie testuj. Więc dołączam sie do porad innych, skoro kielich przed impreza Cie uspokoi, to nie ma sie nad czym zastanawiac, byle nie za duzo:-) Swoją drogą to nie mysl o tym jak wypadniesz itd. A co CIE to obchodzi? Olej to. Ja sie nad tym nie zastanawiałam w dniu slubu i wogole szłam spokojnie mając wszsytko gdzies. Mam problemy ze spaniem, wiec zalezało mi tylko zeby w miare sie wyspac. Wogóle nie mysl o tym jak będzie przebiegac impreza, przezyjesz jak kazdy inny dzień, w koncu to żadne mecyje, czym sie tu przejmowac. No jak byłbys panną młódą to jeszcze rozumiem, ze chcesz pięknie wyglądac itp, ale chłop czym ma sie martwic?! Idziesz o niczym nie mysląc i tyle. Co ci zalezy co kto pomysli, a niby co ma myslec?
  8. według mnie równiez mianseryna bardziej osłabia, zdecydowanie
  9. Babilon

    Co teraz robisz?

    http://www.karmimypsiaki.pl/images/kp-forum_bar.png
  10. rikuhod, fajnie by było, jak piszesz, iść na żywioł, ale to jest niezalezne ode mnie i scenariusze tego jak ktos czyms mnie zdenerwuje same pchaja mi sie do główy, nagle je widze lub słysze i od razu "trenuje" w myslach jak nalezy postąpic w takiej sytuacji,zeby po fakcie nie użerac sie z natrętnymi myslami na ten temat i miec w miare wolną głowe od męcząćych mysli. A mój mózg nie da sie oszukac, jesli wyliczy prawdopodobieństwo nerwowej sytuacji powyzej zera to juz "przygotowuje sie" na odpieranie ataku i przeprowadza "ćwiczenia, szkolenia" na wypadek gdyby to rzeczywiscie zaszło. Koszmar, a SSRI nie moge teraz brac (choc tez nie wiem czy mi pomagały, mialam lepsze okresy to ich nie brałam i tez był spokój) bo jestem w ciąży, dosc juz ze musze brac bardzo częśto na spanie relanium lub mirte i paracetamol:((, to juz wystarczająco mnie martwi, bo chciałabym jak inne babki w ciąży - nic nie brac, co za koszmar.
  11. znerwicowana92, miałam dokładnie to samo, od dawna mam juz z tym spokój. Najgorsze jest to, ze czlowiek juz sam wierzy, ze rzeczywiście tak mysli, ze nienawidzi Boga itp.Ja przyjęlam taką taktykę: to nie są moje mysli, wiem ze tak nie jest i nie walczyłam z nimi na siłe (wtedy tm bardziej przyjdą) tylko je lekcewazyłam, czyli byłam spokojna jak przychodzily, bo przeciez to TYLKO nerwica, nie zajmowałam sie nimi, nie analizowałam, strałam sie przeczekac i sobie odchodziły, w koncu znudziło je to, ze sie nimi nie interesuje i nie przychodzą wcale. Ale wierz mi ze miałam koszmar z tym i nie wiedziałam jak sie spowiadac z tego, i wogole jak powedziec na spowiedzi ze niby w miare porządna osoba a tu takie najgorsze bluźnierstwa. Na szczęscie moj ksiądz od razu sie zorientował ze to nerwica, co bardzo juz mi pomogło. NAwet zastanwaiałam sie czy nie jestem opętana albo cos. Miałam przez lata problem, a teraz w ogóle o tym nie mysle. Zastanów sie: boisz sie tych mysli, dlatego przychodzą w postaci bardzo natrętnej, a to z kolei dlatego ze prawda jest przeciwna, znaczy ze kochasz Boga no bo inaczej przeceiz byłoby Ci obojętne ze Go obrazasz, proste. I staraj sie nie skupiac na nich uwagi, niebój sie tego ze jest tak jak w tych myslach, nie musisz sobie co chwile powtarzac ze to nieprawda. Wbij to w swiadomosc: kocham Boga, bez względu na to jakie mysli chore mi do głowy przychodzą. Iniech sobie przychodzą ile chcą, zlekcewaz je, to sobie pojdą.
  12. Babilon

    czego aktualnie słuchasz?

    Bianka78, a słuchałaś moze Belle w wersji francuskiej i dokładnie tej z musicalu Notre Dame de Paris? Duzo lepsza wersja, ja tez słucham częśto
  13. paulita, wiem, nie twierdze przeciez ze Twoje lęki są miłe, tylko chodziło mi o to, ze dla mnie nie stanowiłyby problemu, ja wręcz mam niezwykły dar nieprzejmowania sie poważnymi sprawami:-) tylko pierdołami A poważnych nieszczęść, katastrof nie boje sie, zgodnie z tym co sama piszesz na niebiesko pod każdym swoim postem - „Bóg nigdy nie daje duszy większego ciężaru niż jest ona w stanie unieść", więc ja ufam Bogu ze nic juz gorszego (od nerwicy i niespania) na mnie nie spadnie.I Tobie zalecam to samo
  14. dziewczyny przestancie sie ciąć, bo to niczego nie rozwiązuje, a na co wam paskudne blizny które kiedys będą wyglądac podejrzanie!Problemy trzeba próbowac leczyc na wszsytkie sposoby, oszpecanie sie jest bez sensu, równie dobrze mozecie tłuc główą o mur, jak was rozboli to tez skupicie sie na bólu i zapomnicie o problemie, ale to zadne rozwiązanie.
  15. to dobrze ze chcesz podjąć terapię. To ci na pewno pomoze. Nie łam sie, niech cie nie przeraza ze jestes sam, nie jestes sam, na tym forum jest mnóstwo ludzi z jeszcze gorszymi problemami. Troche wiary w siebie i będzie dobrze. Odwagi i powodzenia
  16. nie przejmuj sie zdaniem rodziny, niby co masz robic, skoro w polsce nie masz pracy, a mówisz ze w niemczech zaczyna ci sie dobrze układac, Wiec postaraj sie poukładac sobie zycie tam gdzie ci dobrze, niezaleznie od błogosławieństwa rodziny, na które nie mozesz liczyc. Nie przejmuj sie tym, rób tak zeby dla ciebie byłó dobrze. Podziwiam cie , ze tak swietnie sobie radzisz w tej sytuacji. A zeby sie nie dołowac opinią rodziny to nie odbieraj telefonów, nie gadaj z nimi, to moze po jakims czasie sami zatęsknią. Najlepiej jest krytykowac, a nie pomyslą ile w tym jest ich winy. Jestes dzielną dziewczyna i dasz sobie rade. Pogódz sie z tym, ze póki co nie mozesz liczyc na ich wsparcie, skoro jakos ci sie uklada w niemczech to dasz sobie bez nich rade. MOze potrzezbują troche więćej czasu, zeby spojrzec na ciebie inaczej i pomyslec o swoich błędach.
  17. paulita, słuchaj, kazdy z nas kiedys umrze i prawdopodobienstwo dla kazdego z nas jest takie same, ze nagle sie odejdzie, jednak, wnioskuje ze jestes jeszcze b.mloda (a moze młodsza ode mnie), więc spoko, pozyjesz jeszcze dłuuugo i przestan myslec co sie stanie jak Cie zabraknie, bo to kompletnie bez sensu.Wolałabym miec takie natręctwa jak Ty, bo te moje z kolei są całkowicie realne i wysoce prawdopodobne, albo i pewne (jedynie nie znam szczegółów sytuacji która sie pojawi, ale pojawi sie z duzym prawdopodobienstwem) dlatego tak cięzko o nich nie myslec. I to jest dopiero problem. Gdybym miała takie cos jak Ty to kurcze pozyłabym spokojnie na tym swiecie. -- 27 mar 2013, 16:02 -- A nie macie tak jak ja ze denerwujecie sie sytuacjami, gdzie nie radzicie sobie lub źle radzicie sobie z ludzmi i to jest źródłem nerwicy? Kurcze tylko ja na tym swiecie tak mam?! Kurcze wolałabym jakies nierealne/malorealne lęki jak inni ludzie, a moje są takie realne i życiowe i NIEUNIKNIONE Jedynie chyba pozostaje zamknąc sie całkowicie w swojej wyobraźni, w swoim świecie, tak zeby NIC do mnie nie docierało, co ludzie mówią i nic do nich nie gadac.To chyba jedyne wyjscie, udac głupiego i głuchego
  18. Klakson, ja mam tak samo, tylko temat mysli jest inny. Ty przewidujesz ze cos złego sie stanie i reagujesz tak jakby sie to JUZ stało, zas ja przewiduje ze ktos/cos mnie zdenerwuje i juz sie tym denerwuje a przy nerwach jeszcze bardziej niz przy lęku sztywnieje kark, napinają sie nerwy, ból główy itd. Staraj sie lekcewazyc te mysli, pomimo zagrozenia któe przeczuwasz olac je i nie analizowac. Mnie sie niekiedy udaje, wtedy pomimo zagrozenia któe przeczuwam nie mysle o tym, albo rzadko i nie tak intensywnie, niejako godząć sie ze to czy tamto moze sie zdarzyc i nie mam gwarancji ze sie nie zdarzy, ale zyc trzeba. No i kontynuuj psychoterapie nawet jesli cie na początku zniechęci.
  19. dzięki za rady, jezeli Wam udaje sie ignorowanie mysli, to będe nad tym dzielnie pracowac. U mnie one dotyczą całkowicie realnych zdarzen. Tzn nie obawiam sie ze zrobie cos okropnego, czy ze stanie sie katastrofa, absolutnie nie o takie mysli chodzi. U mnie zawsze dotyczy to najogólniej rzecz biorąc obawy, ze spotka mnie z ludzmi sytuacja, w której sobie z tą osobą nie poradze (więć będe sie denerwowac i męczyc z myslami natrętnymi). Np. będzie ta osoba cos na mnie wymuszac, naciskac, natrętnie (co gorsza z uprzejmości) zachęcac zebym sobie cos np. wzięla czy zjadła itp (takie cos doprowadza mnie do furii, jak cos ktos proponuje więcej niz 1 raz, a ja tego nie chce, a są osoby które ponawiają "uprzejmie" 10 razy swoje propozycje, tego nie jestem w stanie wytrzymac, nawet pisac o tym nie moge spokojnie) albo ktos wyjedzie z chamstwem. Więc te natręctwa dotyczą takich własnie sytuacji, dlatego ze w odniesieniu do pewnych osób juz wystąpiły w przeszłości przynajmniej raz , albo i wiele razy i wiem, ze znowu tak będzie jak sie z tą osobą spotkam. Przewiduje więc wszsytkie mozliwe scenariusze i denerwuje sie okrutnie za kazdym razem, w koncu nawet jak nie pojawi sie identyczna sytuacja, którą przewidywałam to z kolei będzie inna podobna, tak czy inaczej zdenerwuje sie potwoernie a potem zjedzą mnie natręctwa przez najbliższe kilka dnil Wtedy będe z kolei odtwarzac te sytuacje 100 razy i zastanawiac sie jak nalezało postapic zeby sie nie zdenerwoac i teraz miec spokoj. I tak po wielu próbach odtwarzania tej sytuacji poddaje sie, bo okazuje sie ze nie ma roziwązania, nie dało sie (więc w przyszłosci tez sie nie da) uniknąc tych nerwów, więć jedyne co moge zrobic to unikac tych ludzi. (gorzej jesli to bliska rodzina, a dotyczy to wlasnie rodziny męża, wieć jestem w konflikcie bo nie chcąc mu robic przykrości wypada mi niestety do nich czasem iśc, jak chocby w swięta, dlatego nie cierpie zadnych swiąt). No a w relacjach z obcymi ludzmi z ulicy oczywiscie nie ma mozliwosci uniknąc kontaktu, bo dzięki Bogu nie jest jeszcze ze mną tak źle zebym sie bała z domu wyjsc, ale to tez jest nieraz żródlem jakichs natręctw, np. nerwowe sytuacje w kolejce, cos tam komus powiem, potem analizuje ze mozna byłó cos innego powiedziec itd, ale w chwili zdarzenia skupiam sie tylko na tym, zeby nie pozostac bierną i w razie potrzeby wyjechac na kogos, zebym mnie potem nie dręczyła mysl, ze dałam sie wykiwac itp. bo to by mnie kosztowało zas 2 dni myslenia o tym i przezywania tej sytuacji na nowo. Krótko mówiąc jak nie poradze sobie z kims tak zebym była zadowolona to juz mam pewne nerwy i odtwarzanie tej sytuacji 1000 razy. I chyba przyczyną tego ze tak robie (tak mi sie zdaje) jest to, ze sądze, ze jak sie juz "naucze" na kolejnych przykłądach, sytuacjach odpowiednio reagowac w takich nerwowych momentach to będe zyc spokojnie, dlatego ten wysiłek włózony w natręctwa ma jednak sens. Oczywiscie chyba jednak nie ma sensu, spróbuje sobie to wtłoczyc do głowy, ze tego nie da sie nauczyc, albo sie to robi albo nie, a radze sobie i tak duzo lepiej niz kiedys, gdy wogole bałam sie odezwac, bo nie wypada przeciez powiedziec cos niemiłego komus. Dzięki za Wasze cenne wypowiedzi.
  20. Babilon

    Aborcja

    nie wyobrazam sobie usunąć ciąży, nawet jednodniowej (gdyby taką dało sie wykryc) i nawet gdyby mi to dziecko akurat pokrzyżowalo plany życiowe, byłó z gwałtu, byłó chore itp. Jestem obecnie w ciązy i czuje więź z tą istotą odkąd sie dowiedziałam o niej, od tego czasu martwie sie o nią, staram sie zapewnic jej spokój, ograniczac leki, pomimo, ze sie przez to bardzo męcze. Zawsze jest na I miejscu w moich myslach, a moje zdrowie i samopoczucie na drugim. Aborcja z jakiegokolwiek powodu nie dałaby mi juz nigdy więcej spokojnie życ, czułabym sie najgorszej kategorii mordercą.
  21. hmm, własnie ciężko je olac, bo sie przylepiają do głowy i zawsze sie łudze, ze jak je przerobie TYLKO RAZ, to wyjdą, a w rezultacie przerabiam je 100 razy i wtedy rzeczywiscie wyjdą ale tylko dlatego ze juz jestem niezywa, więc nie mają kogo dręczyc;-( Dobrze, więc spróbuje je olewac za Twoją radą, skoro tak sie da -- 26 mar 2013, 17:33 -- czy juz nikt więcej nic nie moze powiedziec na ten temat?
  22. Babilon

    przewlekła bezsennosc

    mam tak od lat.Zazywałam leki i tez róznie było, czasem spałam, czasem nie i wpadałamw ciąg niespania na wiele dni, z którego wyjśc b. ciężko. Teraz jestem w ciąży i mam ograniczony wybór leków właściwie do relanium, które srednio działa na spania i na uspokojenie tez cienko, więć nie mając innego wyjscia jednak musze spac na relanium, raz za czas biorąć cos z "zakazanej listy" zeby odespac (mirtazapine). Robie tez przerwy czyli nie biore leków codziennie, w miare mozliwosci staram sie o jakies noce bez leków (czyli na samej melatoninie) i nieraz spie całkiem dobrze bez leków nasennych. ZMierzam do tego, ze wniosek jest u mnie taki, ze teraz ograniczając ilośc leków nasennych i nie biorąc ich kazdej nocy, często (jak jestem spokojna) mozna objechac noc na samej meli. Czyli inaczej mówiąć zauwazyłam ze nie ma statysytcznie istotnej róznicy w spaniu przy nieograniczonym dostępie do leków nasennych jak i przy ich ścisłym ograniczaniu. I ten zaskakujący wniosek doprowadził do tego, ze teraz wierze ze mozna spac bez zazywania na stale leków zapobiegawczo przed snem, tylko dopiero w razie potrzeby, gdy rzeczywiscie robi sie późno i nie mozna zasnąć. Oglonie to u mnie ciężko, całe życie uzaleznione od spania, ograniczone spotkania z ludzmi, bo unikam spotkan terminowych (bo potem moge byc akurat niezywa po ciężkich nocach), niekiedy wogóle nie funkcjonuje. A z niewyspania człowiek jest nerwowy i drażni go wszsytko
  23. no ale własnie mnie rehabilitant nie pokazał tych ćwiczen i nie zalecił jak mam je robic, więc widocznie wybrałam zły zestaw cwiczen
  24. i tak zwyczajnie odchodzą? I nie przyjdą znowu później? -- 26 mar 2013, 13:04 -- nikt inny nie ma jakichs sposobów? nikt na to nie cierpi? przeciez to forum głownie o nerwicy
  25. Najgorsze co mnie spotyka to atak natrętnych denerwujących mysli. Czyli przychodzą mi do głowy po 100 razy nerwowe sytacje, w których moge sie znaleźć a najbliższym, albo i całkiem odległym czasie. Chodzi mi o nerwowe, w sensie połączone ze złóścią, wkurzeniem, wyprowadzeniem z równowagi sytuacje. Oczywiscie nie są wyssane z palca tylko podobne juz kiedys wystąpiły w zetknięciu z tymi samymi osobami, czy w tych samych okolicznosciach i niestety moj mózg tworzy juz na tej podstawie "prawo serii" czyli jak raz sie to zdarzyłó to moze sie zawsze zdarzac w podobnych okolicznościach. I czasami mam tak ze widze w wyobraźni (nie tylko widze ale tez wyobrazam sobie, ze jestem w tej sytuacji, czuje te nerwy wyraźnie na sobie, słysze padające dialogi co kto powie itd, przezywam to całą sobą) pewną okropnie denerującą sytuacje. Poniewaz nie widze jej rozwiązania takiego w którym wyjde z niej spokojna bez zdenerwowania, to ta myśl wraca po 100 razy, bo łudze sie ze w koncu wymysle jak trzeba z niej wybrnąc zeby sie nie wkurzyc, rezultat jest zawsze przeciwny, za kazdym wyobrazeniem tej sytuacji irytuje mnie ona coraz bardziej i w rezultacie jestem wykonczona czyms co zaistnialo jedynie w mojej główie. Wiele z tych sytuacji nigdy sie nie zdarzy, z drugiej strony zdarzają sie inne nawet gorsze których nie przewidziałam. NIeraz mam tak, ze jak jeden wątek po mnie przejedzie to zaraz jest następny i następny, zwariowac mozna, jestem wtedy całkowicie wyłączona, noc do mnie nie dociera bo mysle tylko o tym. W rezultacie po tych wszyskich nerwach czuje sie juz tak wykonczona i wypruta, ze boje sie tej sytuacji i zaczynam myslec jak jej uniknąc czyli np. nie isc gdziec, nie spotkac sie z kims, nie odzywac sie do kogos do konca życia zeby mnie juz więcej nie denerwował. WIadomo tym sposobem, to czlowiek musiałby wnet z domu nie wychodzic. Mam pytanie do tych co mają podobnie jak sobie wtedy radzicie? Czy odpuszczacie od razu, wiedząc ze i tak będziecie sie 100 razy zadręczac daną sprawą czy tez wałkujecie ją mimowolnie tak jak ja? Czy udaje sie Wam wyrzucic to z głowy od razu na wstępie jak sie to pojawi i nie maltretowac sie takim masohizmem ? Jak to robicie? To jest wykańczające doszczętnie psychicznie i fizycznie i oczywiscie zadnego sensu nie ma. Prosze o porady i Wasze sposoby na radzenie sobie z takim upiorstwem.
×