siostrawiatru

Michuj, dzięki ale "wytrwać" to dla mnie jak skoczyć ze spadochronem jak się ma lęk wysokości.

Nie jem prawie nic bo boję się że przytyję. Czasem skuszę się na coś słodkiego niby na pocieszenie, dla lepszego samopoczucia. A trwa to jakieś 3 miesiące.

Wenla nadal nie działa. Nie wiem co począć. Rzucić w diabły czy dalej łykać? Jezu, mam 29 lat a wszystko wydaje mi się z każdą minutą coraz trudniejsze. To co będzie za 10 lat? Jak dożyję oczywiście.

secretladykkk, to nawet się nie zanosi. To po prostu się dzieje. Tylko że ja jestem bardzo słaba i boję się całkowitej samotności.

Jak w ogóle coś zjem to najczęściej są to tabletki albo słodycze. Nie jem nic innego. Czym to można nazwać?

Przed chwilą: garść benzo i trzy mocne driny. To tyle jeśli chodzi o odstawienie jednego i drugiego.

secretladykkk, jeśli jeszcze nie mam nerwicy to na pewno szybko się jej nabawię. Życie jest do dupy.

Bezsilność, nic nierozumiejący mąż, smutek, ciągoty do alko i benzo.

Rano przymusowe wyjście. Wszędzie pełno ludzi. Później rozdrażnienie i poczucie beznadziei. Przed chwilą kłótnia z mężem i dwa mocne driny. Zostawił mnie jak zwykle i poszedł sobie. Samotność i ból.

shinobi, no udało Ci się mnie rozbawić. Dziękuję z całego serducha.

shinobi, no tak jeszcze mi tylko pokazywać się publicznie brakuje. Musiałabym na głowę upaść. Bez urazy, ale ja chcę pozostać anonimowa. Taka po prostu siostrawiatru. Nic więcej. Zagubiona duszyczka wśród wielu podobnym sobie.

Ja tylko chciałabym choć na chwilkę nie czuć bólu. Tylko tyle. Nigdy nie chcę kogoś urazić czy coś w tym stylu. Życie jest jakie jest i powinnam je przyjąć"na klatę" ale jak widać nie umiem. Umiem tylko klepać w kółko jak mi źle. Bezsens.

Oj chyba wszyscy Panowie na forum już mnie nienawidzą. Wiem przecież że nie wszyscy tacy są. Tylko po prostu źle się czuję. Bardzo źle i jakoś próbuję to odreagować. Przepraszam wszystkich Panów za moje posty.

Svafa, horrorem jest moje życie więc wychodzi na to , że to dlatego jestem szczupła.

Więc to tylko o tyłki chodzi? Wiadomo, że wygląd jest ważny bo to pierwsze na co zwracamy uwagę prawda? Ale k.. jeśli facet nie znając nawet Twojego imienia proponuje Ci seks i jeszcze strasznie się dziwi jak się nie zgadzasz to coś jest chyba nie tak. Chyba nie tędy droga.

Bonus, też zadaję sobie te pytania. Czasem wydaje mi się , że wszyscy zostaliśmy oszukani, bo od dziecka karmiono nas bzdurnymi bajeczkami o księżniczkach i księciach, o pięknej bezinteresownej miłości. To wszystko to chyba tylko właśnie takie bajki a ja przynajmniej łudzę się że może jednak jestem tą księżniczką dla kogoś. Tylko że to nie prawda bo to tylko wymyślone bajki.

agonista, to co mówisz to jedna sprawa, ale chodzi też o to, że jak jakiś facet (nie mój) zaczepia mnie na ulicy, w sklepie czy gdzieś. Bo ciągle mnie ktoś zaczepia.To czuję się właśnie tylko jak obiekt seksualny. Nic więcej. Bo wiem, że patrzy na mój tyłek bo niby skąd ma wiedzieć jaka jestem. Widzi kobietę i zaczepia w celu wiadomo jakim. Zdarza mi się że faceci wprost mówią mi "pieprzysz się?" To jak ja k.. mam się czuć? No jak dziwka właśnie.

detektywmonk, oczywiście masz rację tylko dlaczego większość mężczyzn na tym świecie tego nie rozumie? Jedyne co Bóg dał mi w tym życiu to ładne Ciało i co z tego mam? Same problemy i to od samego początku jak tylko zaczęłam wyglądać jak kobieta a nie dziewczynka. A najgorsze jest to że mężczyźni sprawiają że czuję się jak dziwka mimo tego że nie sypiam z każdym.

No właśnie. Dlaczego tak jest, że faceci patrzą tylko na wygląd a szczególnie na tyłek kobiet. Nie da się normalnie żyć bo każdy facet traktuje mnie jak obiekt seksualny. Dla żadnego nie jest ważne jaka jestem, jakie mam zainteresowania, pasje. Liczy się tylko to żeby zaciągnąć do łóżka. Rzygać się chce.

ekspert_abcZdrowie, tak byłam u lekarza. Obecnie leczę trzeci epizod depresji. Do terapii miałam trzy podejścia, ale nic z tego nie wyszło. Problem polega na tym, że ja nie umiem się otworzyć przed nikim. A co do autoagresji to zapewne masz rację bo kilka lat temu identyczne zdanie usłyszałam u psychiatry.

Boże kochany. Nic a nic nie rozumiem z tego co tu piszecie. Nie znam się na żadnych receptorach i innych dziadach. Ja chcę tylko się dowiedzieć dlaczego kilka lat temu mirta usypiała mnie przez rok codziennie tak samo a teraz po miesiącu nie działa wcale. Wygląda to tak: pierwsze 3 dni spałam w opakowaniu na kanapie przy włączonym tv bo nie wiedziałam kiedy usnęłam. Później już mogłam się normalnie położyć do łóżka i na momencie zasypiałam. Znowu po kilku dniach już musiałam dłużej leżeć ale zasypiałam w końcu a teraz po prostu nic. Przestało całkowicie działać. Więc o co chodzi?

JużTuByłem, wizytę mam dopiero 9 listopada.

No to co ja mam k.. powiedzieć jak na mnie to już chyba nic nie zadziała. Czemu kiedyś nie było tolerancji a teraz jest? Przecież to jest sprzeczne. Mam mętlik w głowie.

Kilka lat temu mirta przez rok usypiała mnie w każdej dawce. Najpierw 45mg potem 30 a na podtrzymanie 15mg i nawet ta piętnastka usypiała mnie tak samo jak 45ka. A teraz po prostu przestało działać po miesiącu. Nie wiem czemu.

Nie wiem co jest grane, ale w nocy bardzo mało spię, albo w ogóle, w dzień jestem nieprzytomna a sen i tak nie chce przyjść. Co jest z tym organizmem?