
omeeena
Użytkownik-
Postów
6 031 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez omeeena
-
Cała nadzieja w dzisiejszej wizycie. Godzinę będę miała na nakreślenie dolegliwości i ich historii
-
bedzie.dobrze, święta racja, że zajmowanie się czymś to sposób na niemyślenie. Tak robiłam, kiedy miałam tylko lęki. Teraz, kiedy jestem taka wykończona, że nawet do WC idę po ścianie albo rzygam, ciężko się wziąć za cokolwiek. U mnie mechanizm był inny. Kiedy spadały na mnie jakieś problemy, radziłam sobie świetnie. Sypie się, kiedy znika powód długotrwałego stresu.
-
bedzie.dobrze, ja wszystko od doopy strony załatwiałam, bo mi się wydawało, że opękam to szybko, jak 11 lat temu. A tu goowno...Juz nawet nie pamiętam, jak to jest dobrze sie czuć. -- 23 paź 2012, 12:34 -- zenon1989, nie wiem, jak wygląda, bo jeszcze nie miałam tej przyjemności dostać od lekarza zalecenia.....ale wygadanie się przed kimś, kto kuma, o czum nawijasz, pomaga się wyciszyć
-
bedzie.dobrze, ile czasu Ci to zajęło?
-
Boże, jak rzygam!!! Prawie mdleję od mdłości! W głowie karuzela! Nie mogę nawet łyknąć leków na uspokojenie!!!
-
A ja chciałam być jak zawsze silna, mocarna i panować nad wszystkim i spróbować sobie poradzić własnymi siłami. Po 3 miesiącach muszę przyjąć, że poniosłam klęskę na całej linii. Dopiero teraz widzę, jaka jestem bezsilna
-
bedzie.dobrze, na szczęście ataki nie zdarzają się często. Wykańcza mnie codzienne spięcie, lęki, żołądek, brak sił i nadziei... Wolałabym żyć normalnie i mieć atak raz na miesiąc, niż wegetować tak, jak teraz. Zaczyna mnie przerażać to, że nawet córka przestaje być moją motywacją do działania (leczenia, terapii, szukania doktora...) Po prostu staję się warzywem
-
Madziulka29, gorąco faktycznie, mnie tak zlewa pot, że przesiąka nawet gruby szlafrok frotte. Ale nie wyobrażam sobie przytulenia się do kogoś, albo zwinięcia się w kłębek czy innej spokojnej pozycji. Mnie wtedy tak nosi, jakby mi silnik przytroczyli do nóg. Nie jestem w stanie nawet na moment przycupnąć! Kiedy się to dzieje nocą, to mogę chodzić w tę i z powrotem kilka godzin zasypiając na stojąco, potykając o własne nogi i obijając o ściany i meble. Zmęczenie usypia ciało, a wyostrzone zmysły nie pozwalają się mu zatrzymać.
-
kaja123, najważniejsze to być pod opieką dobrego lekarza. Bo wtedy się ufa i wierzy w poprawę. Zapisałam się na jutro do innego psychiatry. Może mi poleci dobrego psychologa...
-
Madziulka29, jak sobie wtedy radzisz? Dla mnie to najgorszy koszmar! Wiem, że oprócz czekania na zadziałanie proszków nic nie mogę zrobić. Chodzę, wołam, boję się, pragnę przestać czuć, nawet umrzeć...
-
Poczułam poprawę, więc napisałam do brata, że sama pojadę do mamy do szpitala. I jak tylko wysłałam smsa, zaczęłam panikować... Nic ze mnie nie będzie...
-
secretladykkk, wyobrażam sobie, jakie to podłe uczucie... Ja mam koło siebie tylko 17letnią córkę, której za nic nie chciałabym martwic swoją chorobą. Widzę, że nie rozumie, co się ze mną dzieje, boi się ataków, kilka razy dziennie pyta o samopoczucie, martwi się, pociesza mnie i przytula, choć w oczach strach i poczucie bezsilności. Staram się za wszelką cenę nie popsuć bliskości i porozumienia, które od lat mamy. A partner, to partner, tu więzy krwi nie istnieją...
-
secretladykkk, a wiesz chociaż czemu nie masz wsparcia? Nie rozumie Twojego stanu, czy go po prostu nie chce? -- 22 paź 2012, 15:24 -- Zapisałam się do psychiatry, który mnie przyjmował na ostrym w szpitalu. Sprawiał dobre wrażenie. Tylko nie wiem po co, bo mnie nie stać na prywatne leczenie. Co mi da jedna wizyta?
-
PYTAŁAM WCZORAJ O TUTEJSZY CZAT!!! CZY KTOŚ Z NIEGO KORZYSTA??? Kilka razy weszłam i puuuuuusto.
-
Mushroom, żołądek to w większej części kwestia cielesna, mam zapalenie śluzówki. Żrę 4 leki, a na jedzenie nie mogę patrzeć
-
Wymyślam kolejną wersję leczenia
-
Żołądek-sukinsyn na milimetr nie odpuszcza, ale.................NIE MIAŁAM DZIŚ JAZD!!!!!!!!!!!!!!!! I nie wiem, czy to skutek obecności brata, który był u mnie 2 dni, czy tego, ze zapomniałam wziąć wczoraj Coaxil. Sprawdziłyby się wtedy słowa Secretladykkk, że Coaxil robi z mózgu gąbkę
-
kaja123, słońce, ja nie zamierzam nikogo przekonywać do niczego. Po prostu nie mam komu się wypłakać i wyżalić, jesteście jedyni. Kieruję się Waszymi wskazówkami, bardzo za nie dziękuję, ale czasem zwyczajnie pozwólcie mi się wyżalić.
-
HansKlosz, ja to wszystko wiem.... w teorii... I gdybym wiedziała, że to się rozwinie w takim tempie i do takiego stopnia, nie polegałabym na lekach, które wg. lekarza miały mnie szybko postawić na nogi, tylko zabezpieczyła się z kilku stron. A ja słuchałam doktora, bo przecież się koorwa zna na temacie i zgodziłam się czekać z psychologiem do czasu, kiedy dobiorę leki. 3 miesiące minęły. Leków nie dobrałam, stanu umysłu nie poprawiłam, 20 godz na dobę napiertala mnie żołądek, nie jem, tracę siły, matka w szpitalu, nie dziwcie się, proszę, że już zwyczajnie po ludzku się poddaję.
-
Właśnie, a tutejszy czat? Działa w ogóle? Ktoś z niego korzysta? Otworzyłam kilka razy i nic się nie działo.
-
Primavera, ja doszłam już do takiego stanu, że podczas zjazdów leżeć nie mogę. Jakby umieszczenie ciała w pozycji poziomej wpływało na mózg. Dopiero jak odpuszcza, zmęczenie bierze górę i mogę się położyć. -- 20 paź 2012, 12:41 -- a za co na mnie i to parę lat? Za co na innych ? Czy zastanawianie się nad tym ma sens? Czy nie czas zaakceptować ten stan i przestać walczyć z wiatrakami bo tracisz energię. Jak dalej tak będziesz się miotać to faktycznie nie będziesz w lepszej formie bo wszystkie siły pożytkujesz na WALKĘ sama ze sobą. Ty zacznij ze sobą współpracować a nie walczyć. Dobrze by było gdybyś poszła do psychologa. Same leki sprawy nie rozwiążą. Wsciekanie się, obwinianie, użalanie nie ma sensu tylko pogłębia Twój stan. Jest jak jest i trzeba coś z tym zrobić nie jestes w tym sama bo jak widzisz jest tutaj tylko tak wielu ludzi z podobnymi problemami a ilu jeszcze gdzieś tam......... Kaja, na tym etapie, na którym jestem, robię to, co mogę. Leki nie pomagają, a lekarz mimo to każe wrócić do poprzedniej dawki, na psychologa nie mam już sił. Co znaczy zaakceptować swój stan? Leżeć, cierpieć, wyć i zdychać nie próbując nawet zająć myśli? Czemu próby pokonania niemocy są walka z wiatrakami? Przecież muszę jakoś egzystować. Na czym polega współpraca ze sobą? Dla mnie to terminy z Wikipedii, czarna dziura, próbuję po swojemu przeżyć dzień. A wściekanie się, użalanie, płacz, to emocje, których jeszcze nie tak dawno doradzałaś mi nie ukrywać. Zresztą co można więcej, kiedy czasem czujesz, że jesteś na dnie? Przerażenie i bezradność są chyba normalnym tego skutkiem...
-
Primavera, wg. mnie to proste. Kiedy psuje się ciało, mózg nam pomaga z tym walczyć. Ale kiedy szwankuje centrum dowodzenia ( co często przenosi się na ciało) zostaje tylko nadzieja...
-
zenon1989, ach, jak ja komuś powiem, że wolałabym np. nie mieć nogi, to patrzą na mnie ze zgrozą i przerażeniem i twierdzą, że nie wiem, co mówię. Ale wiem. Bo zaliczyłam już szpitale i różne operacje i wiem, że z tym daję sobie radę. Bo na ból jest wyjście. Prochy, wygodna pozycja, spokój, sen... A na jazdy psychy nie mam żadnego wpływu. Kiedy przychodzi atak, mogę tylko czekać. Chodząc, wyjąc i błagając o ulgę
-
Primavera, ja się doszukiwałam wrzodów albo nawet raka żołądka. Najpierw rzygałam pół dnia, potem torsje na pusto, teraz nieustanne mdłości i ścisk. Ale przebadałam się na wszystkie strony i jest ok. Lekarz mówi, że lek, który biorę, nie wpływa na żołądek i to wszystko objawy nerwicy. Zresztą nie biorę już 3xdziennie, tylko raz, a żołądek coraz gorzej. Ja się nie boję chorób. Jestem histerycznie nieodporna na ból i niecierpliwa, ale kiedy się wie, na czym się stoi i że kolejny dzień przyniesie poprawę, jest łatwiej znieść cierpienie. Przeciwstawiamy się czemuś zrozumiałemu, namacalnemu. Oczywiście zachorować teraz, w tym stanie, byłoby dla mnie końcem. Nie dałabym rady. Bez dwóch zdań sznur