Skocz do zawartości
Nerwica.com

depas

Użytkownik
  • Postów

    2 260
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez depas

  1. miko84, lekarz postanowił pójść w olanzapinę, ponieważ stwierdził że za moją nadmierną lękliwość odpowiada dopamina, i że przeciwdepresanty (z paroma wyjątkami) nie działają na nią i tego problemu u mnie nie rozwiążą. O samej olanzapinie stwierdził że literatura co raz częściej dobrze pisze o jej działaniu w depresji i właśnie przeciwlękowo. No i fakt że do tej pory dobrze reagowałem na neuroleptyki (ale niestety działały krótko, jak to sam napisałeś) i że warto spróbować. Generalnie stwierdził że wciąż szukamy czegoś dla mnie najlepszego. Teraz tak, nie byłem zachwycony taką receptą, byłem bardzo pozytywnie nastawiony na miansę. Ale cóż, postanowiłem go posłuchać i przynajmniej spróbować. Jeśli kiedy przyjdę za miesiąc nie będzie poprawy, bardzo możliwe że spróbujemy właśnie mianserynę. Nie dostałem też olanzapiny za grosze, zapłaciłem 100%, on nie robi takich numerów :) A jeśli chodzi o leki dopaminowe, najsilniej na dopaminę działającym lekiem jest wydaje mi się bupropion, ale już go próbowałem nie sprawdził się - zwiększone lęki. Na olanzapinę być może nie zgodziłbym się, ale ponieważ nawet produkują ją w combo z ssri, postanowiłem dać jej szansę.
  2. Kiedyś również ciąłem się (i nie tylko to sobie robiłem) i widziałem w tym sens. Przynosiło ulgę, nie mogę zaprzeczyć. Moje skłonnoścci autodestrukcyjne i masochistycznne powodowały że sprawiał mi radość mój własny ból, widok krwi. Teraz po latach mam tylko mnóstwo blizn których się wstydzę. Od dawna tego nie robię i nie zamierzam więcej robić, ale jak najbardziej rozumiem że takie akcje mogą przynieść ulgę, ukojenie. Czy jest to dobre, nie sądzę, ale doraźnie pomagało, jak alkohol czy dragi. Ae wszystkie te rzeczy na dłuższą metę szkodzą, zresztą czysta destrukcja nigdy tak naprawdę w ostatecznycm rozrachunku nie pomaga.
  3. Ja czułem się bardzo kochany przez matkę, ale nie przez ojca. Jego odbierałem jako wroga i wrogość czułem od niego wobec siebie.
  4. Chyba polubię się z olanzapiną, wziąłem dziś pierwszą dawkę (na razie spróbowałem 2,5mg) i jest dobrze, uspokojenie, nie ma śladu po lęku. Jestem senny i w gruncie rzeczy chętnie położyłbym się spać, ale mocna kawa powinna pomóc. Jest to jednak raczej błoga senność, nie taka rozwalająca jak zdarzało mi się np. na kwetiapinie. Znając życie taki stan nie utrzyma się zbyt długo, trzeba się nim cieszyć póki trwa. Do auta jednak bym teraz nie wsiadł. Wydaje mi się że olanzapina będzie się ładnie komponować z SSRI - w Stanach pod nazwą Symbyax sprzedają ją w combo z fluoksetyną, chyba rozumiem dlaczego. Póki co, olanzapina nie jest zła. Teraz tylko trzeba czekać i patrzyć ile i jak szybko przytyję, bo od tego zdaje się nie ma ucieczki. -- 12 kwi 2013, 15:01 -- Mała poprawka - błoga senność ustąpiła miejsca tej zyczajnej, ciężkiej, nieprzyjemnej, typowej dla wszystkich neuroleptyków. Innymi słowy, wszystko wróciło do normy :) -- 15 kwi 2013, 19:04 -- Ciekawie na mnie działa olanzapina póki co - kiedy wezmę wieczorem ścina z nóg i muszę iść do wyra, z kolei następnego dnia jestem pobudzony, nawet za bardzo, coś jak po wypiciu za dużo kawy. O wiele za dużo.
  5. elfrid, mój doktor najwyraźniej pomyślał tak jak Ty, bo nie dał się namówić na mianserynę. Zamiast tego dał mi na wieczór olanzapinę - twierdzi że literatura co raz mocniej sugeruje dobre działanie przeciwdepresyjne i przeciwlękowe tego leku. Czemu nie, chętnie wypróbuję, do tej pory neuroleptyki dobrze na mnie działały, chociaż raczej krótko. Z drugiej strony, olanzapina jest w Usa sprzedawana jako combo z fluoksetyną, więc wychodzi na to że w połączeniu z SSRI ma potencjał przeciwdepresyjny. Więc od dzisiaj, wracam na połączenie antydepresanty + neurolptyk.
  6. To ciekawe co piszesz, doświadczałem takiego właśnie lęku od samego rana biorąc 30mg mirtazapiny, tyle że po jakimś czasie stosowania jej dołączyłem 20mg paroksetyny i to ją obwiniałem za taki stan i ogólnie za wszystko co było wtedy ze mną nie tak. Teraz myślę że może myliłem się i to jednak mirta tak na mni wpływała. Jest to istotne, dlatego że myślę/myślałem o dołożeniu sobie teraz 15mg na lepszy sen i lęki, i być może jest to nienajlepszy pomysł. Może zamiast tego powinienem spróbować mianseryny. Będę widział się dzisiaj z lekarzem, zobaczymy co powie.
  7. No właśnie, jak się okazało terapia to trudny i bolesny proces, i wbrew temu co myślałem, nie sprowadza się do słuchania i potakiwania przez terapeutę, ale jest to aktywne i agresywne wpływanie na pacjenta, coś jakby wychowywanie człowieka od nowa, tam gdzie nie został wychowany odpowiednio jako dziecko. Terapeuta przejmuje rolę agresywnego, wymagającego rodzica, który potrafi pochwalić, ale też rozliczyć, być surowym i okrutnym. Z jednej strony byłem mile zaskoczony takim rozwojem spraw, z drugiej jednak wystraszyłem się, nie byłem na to gotowy. Bardzo długo na tej terapi wydawało mi się że marnuję czas, że moje gadanie jest ch_ja warte i tylko tracę pieniądze, przyszedł jednak moment że zaczeły być stawiane konkretne wymagania z których byłem surowo rozliczany. Coś na zasadzie relacji z ojcem, którego nigdy nie szanowałem i uważałem za wroga, a tutaj musiałem nauczyć się że ten człowiek chce dla mnie dobrze - bo niby dlaczego miałby chcieć źle - jednak nie zamierza mnie grzecznie prosić, tylko będzie głośno i dosadnie domagać się pewnych rzeczy. A ja, jeśli chcę sobie pomóc, będę go szanować (czyli nie tak jak swojego prawdziwego ojca) i będę się słuchać. Innymi słowy, stworzę z nim zdrową i prawidłową relację ojciec-syn. Syn, który szanuje i boi się ojca, a nie tak jak było u mnie, syn który ojca nienawidzi, nie szanuje. Takie podejście, tego typu relacja była mi nieznana, dlatego stanowiła pewnego rodzaju szok i napawała lękiem, stąd moja wielokrotna w trakcie terapi ucieczka. Jak wspominałem, czułem się źle, bolało, bałem się, dlatego mogłem śmiało stwierdzić że facet mnie obraża, że sobie nie życzę, że nie za to mu płacę. Podejrzewam że wielu pacjentów tak właśnie zareagowało. Jednak staram się być szczery z samym sobą, dlateo wiedziałem że ten facet chce dla mnie dobrze, mimo że tak to nie wyglądało. Wydawało się że ten koleś mnie atakuje, wyśmiewa, poniża. Głęboko w środku czułem jednak że on jest po prostu szczery, boleśnie szczery i mówi mi prawdę prosto w oczy, wiedząc że mnie zaboli. Bliscy w moim życiu tego nie robili, nie chcąc mnie zranić. Ale jak też wspominałem, speniałem i uciekłem z terapii. Od tego czasu noszę się z zamiarem powrotu. Zobaczymy. Nie wiem jak mienli inni, ale kiedy czytam że ktoś chodził na terapię wiele miesięcy albo i dłużej i nic mu to nie dało, nie moge oprzeć się wrażeniu że ta osoba nie słuchała uważnie, albo terapeuta był do dupy i tylko słuchał grzecznie, nic nie wnosząc. Ja doświadczyłem terapii agresywnej, ultra szczerej i trudnej, dlatego z niej uciekłem, taka prawda. Zdecydowana większość naszych problemów jest w nas, wynika z przesadnej wrażliwości, tchórzostwa, błędnego postrzegania. Rolą terapeuty jest pokazać nam te rzeczy i rozliczać z postępów. Kto nie jest gotowy się zmienić, jak ja nie byłem, nie ma czego szukać na prawdziwej terapii i marnować pieniędzy/czasu. To nie świat jest zj_bany, to my mamy problem.
  8. Ja trafiłem na terapeutę, który bardzo poważnie podchodził do swojej pracy. Do tego stopnia że nie bał się mówić mi rzeczy co najmniej trudnych, żeby nie powiedzieć skrajnie bolesnych, jednak prawdziwych. Nie raz wychodziłem ze spotkania ze łzami w oczach, bo usłyszałem na swój temat gorzkie słowa. Jednak były to słowa prawdziwe, uczciwe, celne. Co z nimi pocznę, to już zależało ode mnie, niemniej dostawałem solidnego kopniaka w dupsko, wchodzono mi na ambicję, można powiedzieć że była to terapia inwazyjna. Momentami żywiłem do gościa nienawiść, czułem się upokarzany i krzywdzony, jednak jestem dość szczery wobec siebie, dlatego miałem cały czas przeświadczenie że to co robi ma sens, że próbuje (skutecznie) wzbudzić we mnie konkretne emocje i zmobilizować do działania. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw, myślałem że "terapia" sprowadza się do tego że pierdolę w kółko o sobie i jak to mi źle, okazało się jednak że jego rola nie będzie się ograniczać do słuchania i potakiwania. Dlatego, co tu kryć, speniałem i zrezygnowałem z terapii, zasłaniając się kwestiami finansowymi. Prawda jest jednak taka że nie byłem gotowy na taką skondensowaną dawkę gorzkiej prawdy na swój temat i nie miałem odpowiedzi, a odpowiedzią powinna być akcja i konkretne czyny z mojej strony. Jakby to powiedzieć... nie lubię tego faceta, boję się go, jednak uważam że jest bardzo dobrym specjalistą i wie co (ze mną) robi. A to że nie mam dobrej odpowiedzi na jego pytania, to już mój problem. Tak wygląda moje doświadczenie z terapią w nurcie psychodynamicznym, póki co. Cdn.
  9. heepis, postępuj zgodnie z zaleceniami lekarza, wygląda na to że chce Cię delikatnie wprowadzić w nowe leki, Afobam faktycznie przyda się na wprowadzkę paroksetyny. Doxepin możesz brać równocześnie z nowymi lekami, z czasem pewnie lekarz każe Ci przestać go brać i tyle. Afobamu nie musisz się obawiać jeśli będziesz go brać krócej niż miesiąc, a paroksetyna jak zaskoczy jest być może najlepszym lekiem na lęki. Powodzenia.
  10. kosmita, możesz łączyć Ketrel z moklobemidem.
  11. Tego się obawiałem, z benzo już to przechodziłem więc lepiej będzie jak zostawię phenibut w spokoju.
  12. nickyfour13, phenibut faktycznie działa przeciwlękowo? Jest w jakimkolwiek stopniu podobny do benzodiazepin?
  13. depas

    X czy Y?

    marzenia wolisz psy czy koty?
  14. To właśnie chyba jest typowe działanie SSRI, miejmy nadzieję że wprowadzą niedługo coś lepszego, jak na przykład leki o potrójnym działaniu receptorowym, na sertralinę, noradrenalinę i dopaminę. Niedawno czytałem że jest w fazie testów taki właśnie lek, w założeniu zdaje się coś jak kombinacja citalopramu i bupropionu.
  15. To różnie jest z tym działaniem citalopramu, dużo się naczytałem o jego działaniu sedującym, ale mnie od pierwszej dawki pobudzał jednak, pojawiła się też bezsenność. Wydaje mi się że na dłuższą metę citalopram, podobnie jak paro, nieco uspokaja, ale spotkałem też się z opiniami osób które ten lek nakręcał i to dość mocno na początku leczenia. Ten lek jako jedyny SSRI zadziałał na mnie już od pierwszej tabletki.
  16. 1 tabletka Valdoxanu to właściwie dawka początkowa, chyba nawet w ulotce jest napisane że po jakimś czasie powinno się zwiększyć do 2 niestety, a wiadomo jak to wygląda finansowo. Może za jakiś czas cena będzie u nas normalna, póki co dramat.
  17. Morus, Tramadol to nie jest to samo co Tilidin, ale jest to lek najbardziej podobny do niego z dostępnych w Polsce - opioidowy środek przeciwbólowy na bóle średnionasilone do mocnych. Są to leki o podobnej sile i działaniu, myślę że Tramadol będzie pomagał Ci tak samo jak Tilidin, może byc nawet będzie lepszy.
  18. miko84, a czy Tobie mirta podbijała lęk? Pytam bo myślę czy nie dołożyć sobie 15mg nasennie, ale też przeciwlękowo, a nie chciałbym lęku pogorszyć. -- 07 kwi 2013, 15:58 -- A jeśli chodzi o lęk na agomelatynie, początkowo było go mniej, była poprawa, jednak z czasem z powodu niespania jak należy zaczął się pogarszać.
×