Skocz do zawartości
Nerwica.com

depas

Użytkownik
  • Postów

    2 260
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez depas

  1. barsinister, u mnie było inaczej, wszelkie problemy związane z braniem bupropionu (a było ich sporo) minęły praktycznie z dnia na dzień po odstawieniu. Brałem 150mg przez 2 miesiące, i mimo swoich plusów, dawał jednak zbyt dużo uboków. Nie było jeszcze tak źle kiedy brałem go z fluoksetyną, jednak po zmianie fluo na wenlę było już naprawdę do doopy. Ale zawrotów głowy na nim nie miałem.
  2. wieslawpas, brałeś wcześniej jakieś leki tego typu co perazyna, w sensie neuroleptyki, czy to jest Twój pierwszy?
  3. evolve, najwcześniej po miesiącu brania możesz zacząć myśleć o testach wątrobowych, wcześniej nie ma takiej potrzeby. Jeśli będziesz stosował Valdoxan dłużej (co najmniej kilka miesięcy), wtedy faktycznie warto sobie taki test zrobić.
  4. Dzięki, będą próbował, ale przy moim IQ na poziomie ameby, może być różnie :)
  5. Echem, nie chcę być upierdliwy, ale jestem mało bystry w sprawach komputerowo-internetowych, także proszę o podpowiedź - jak w dziale "czego aktualnie słuchasz" wkleić link żeby otwierał się na stronie, tak jak to wszyscy robią? Ja w swojej niewiedzy potrafię tylko wkleić link do otworzenia w nowym oknie, buuu...
  6. ladywind, może przesadzam, ale jednak pamiętam że trochę się wczoraj zrobiłem i pisałem różne rzeczy, pod którymi bym się dzisiaj nie podpisał. Dzięki za wyrozumiałość :)
  7. CórkaNocy, akurat ten środek jest zdecydowanie "mocny", ale nie w dobrym sensie. Jest dla niepoznaki zapakowany w śmiesznie małe opakowanie, taletki są malutkie jak rutinoscorbin, jednak jak dla mnie jest to bardzo silny lek, po którym niekiedy ledwie potrafiłem chodzić. Jeśli weźmie się go nasennie, leżąc w łóżku, daje radę, jednak w każdym innym wypadku, powoduje zaburzenia równowagi, zawroty głowy, spadki ciśnienia. Owszem, dobrze się po nim śpi, jednak znam lepsze środki po których się ladnie zasypia, Tisercin wydaje mi się za mocny. Poprosiłem doktora o ten środek, bo wyczytałem że ma działanie przeciwbólowe, a jako że jestem obecnie mocno połamany, liczyłem na złagodzenie bólu. Nic z tego, doświadczyłem wyłącznie niefajnych uboków itd. Generalnie - jak dla mnie ten środek można brać wyłącznie leżąc już w łóżku i chcąc zasnąć. Branie w innych pozycjach jest przykre i niewarte zachodu. Porównując do tego, chlorprotiksen wydaje mi się łagodny i przyjemny, mogłem go brać rano i funkcjonować, natomiast Tisercin urywa głowę i sprowadza do parteru.
  8. Potwierdzam, brałem 5 miesięcy 100mg sertraliny, plus jakieś 2 miesiące do tego buspiron. Najpierw w dawce 2X5mg, ostatecznie 3x10mg. I była różnica, było wyczuwalnie lepiej, mimo że początkowo buspiron pogorszył lęki i dodał pewną niezdrową ekscytację. Jednak po jakichś 3 tygodniach ewidentnie buspiron pomógł, a muszę zaznaczyć że nic tak mi nigdy nie pomagało jak benzo, niestety z różnych powodów nie mogę go brać. Zatem wyłączając benzo, nic tak mi na lęk nie pomogło jak właśnie buspiron. Tyle że wymagało to czasu, a nawet przebolenia paru tygodni pogorszenia objawów. W każdym razie, na pewno nie jest to lek który można wziąć doraźnie i oczekiwać poprawy.
  9. Dżejmson, dzięki za info, jednak mimo wszystko chcę zamienić mirtę na mianserynę. Po części dlatego że miko84 tak dobrze o nim pisał, ale też próbowałem tego leku jeszcze jako licealista - wtedy absolutnie ściął mnie z nóg i spasowałem po pierwszej dawce (30mg) i następnego dnia już się nie odważyłem go brać. Teraz jednak minęło mnóstwo czasu, wątroba już nie ta sama, i nie tylko jestem pewien że już tak mocno na mnie nie zadziała, ale po lekturze tegoż forum i innych materiałów, myślę że mianseryna będzie się dużo lepiej komponowała z wysoką dawką wenli niż mirta. Niech i sobie będzie że mirta to taka lepsza wersja mianseryny, jednak z tego co pamiętam miansa ma 11krotnie silniejsze działanie na któryś z recceptorów, nie pomnę teraz który. A i jako że nie obawiam się tycia, którego nigdy nie doświadczyłem na mircie - czemu nie?
  10. CórkaNocy, jeśli takie rzeczy działy się z Tobą po chlorprotiksenie, aż strach pomyśleć co by było gdybyś spróbowała NAPRAWDĘ mocnych neuroleptyków, jak Tisercin, Rispolept, nie wspominając o old-schoolowych haloperidolach i thorazinach. Może u mnie jest nietypowo, ale wszelkie neuroleptyki działają dość słabo, czasem wcale. Jedyne co zdają się robić, to ułatwiać zasypianie. Chlorprotiksen brałem 1 tabletkę rano i raczej nic nie czułem, po jakimś czasie już 4 nie robiły na mnie wrażenia. Wtedy poprosiłem doktora o coś mocniejszego. No i dostałem olanzapinę, która ogólnie jak dla mnie - osoby bez paranoidalnych jazd - była bezużyteczna, chyba żeby doliczyć przyrost wagi, bo poza tym nic dobrego.
  11. Ostatnio kiedy stawiłem się w aptece z receptą na Mirtagen, poprosiłem grzecznie o coś innego, ponieważ Mirtagen jest okropny w smaku, w sensie cały ten aspartam. Miałem nadzieję na jakąś mirtę nierozpuszczalną w paszczy, niestety, jedyne co wskórałem to Mirtor, czyli generalnie to samo, tylko drożej. Wychodzi na to że w PL nie ma już normalnych dawek mirty, są jedynie te nieszczęsne ulegające rozpadowi w paszczy. Długo tolerowałem ten chemiczny asparta-smak, ale z czasem jest co raz gorzej i nie mogę się doczekać następnej wizyty u lekarza, żeby zamienić to cholerstwo na 30mg mianseryny.
  12. MalaMi1001, wbrew temu co powiedział Ci lekarz, nie jest to BARDZO silny lek. Są dużo silniejsze. Brałem trochę neuroleptyków i uważam chlorprotiksen za jeden z łagodniejszych, aczkolwiek skutecznych leków. Jak zawsze dużo zależy od dawki, jedna tabletka na pewno nie zrobi Ci krzywdy i nie położy Cię na 48h.
  13. Echem, chciałbym z tego miejsca przeprosić kogokolwiek uraziłem swoimi wczorajszymi wpisami, zdaje się że nieco mnie poniosło i naskoczyłem na pewne osoby... Prawda jest taka że nie byłem w 100% trzeźwy i za bardzo emocjonalnie podszedłem do pewnych spraw. Przeczytałem po łebkach kilka wpisów i załączył mi się bulwers, na trzeźwo patrząc niepotrzebny i przesadzony. Zatem jeszcze raz, ktokolwiek poczuł się wczoraj urażony moimi wpisami - kłaniam się nisko i apologizuję. Postaram się trzymać z daleka od klawiatury kiedy jestem wcięty na przyszłość :)
  14. NieznanySprawca, pomijając już wszystko co napisałem powyżej, ja też mam generalnie duże doświadczenie ze stymulantami, przede wszystkim ze spidem, dawki rzędu w okolicach 2 g na dzień. I też miałem po tym kontrolę, wiedziałem co robię, i ogólnie nie było tragedii, nikogo nie zabiłem, sam też przeżyłem. Wiedziałem co robię, pewnie dla osoby z boku był to mocno psychodeliczny widok, a jednak zawsze lądowałem w swoim łóżku i dzień albo dwa dni później zasypiałem. Tyle że osoby chore, z manią, mają inaczej niż w miarę normalni, zdrowi ludzie na speedzie, jak ja czy Ty. To jest jedynie porównanie, jakaś namiastka stanu jaki im się przytrafia, nie jest to ta sama sytuacja. Po załadowaniu nam przechodzi po x godzinach, oni jadą przez tydzień albo i dłużej, często nic z tego nie pamiętając...
  15. Sorry, może za bardzo się uzewnętrzniłem :) Chodzi mi generalnie o to, że nie można relatywizować chorób psychicznych i wybierać sobie jakie objawy są fajne itd. Wk*rwiło mnie czyjeś pisanie że mania to może być fajna sprawa. Otóż nie jest, po prostu. Nigdy sam tego stanu nie doświadczyłem, ale gadałem na palarnii (czyli psycho pokoju spotkań) w domu bez klamek i wiem że ci ludzie cierpią, nie jest im dobrze bynajmniej i chcą się leczyć żeby taki stanów unikać, nie żeby mieć ich więcej. Faktycznie, nie sądzę żeby byli chętni swoje manie zamienić na bycie warzywem i wegetację łóżko-kibel, ale jednak sami zgłaszają się do szpitalii/poradnii szukając pomocy. Tym ludziom nie jest dobrze, nie są zadowoleni ze swojego trybu życia, bo nie mają nad nim żadnej kontroli. Dlatego porównałem to do dragów, z którymi mam mnóstwo doświadczenia, bo wiem jak kończą się takie sztucznie wywołane stany uniesienia i ekstazy - bardzo, bardzo źle. A ci ludzie są bardziej bez kontroli niż najgorszy ćpun... Przy czym ćpun (patrz: kiedyś ja) wie skąd to się wzięło i o co chodzi, ci ludzie po prostu płyną z prądem i robią niesłychane rzeczy, bez udziału substancji chemicznych. -- 10 wrz 2013, 19:07 -- miko84, rozumiem, a jednak po własnych doświadczeniach w miękkim domu, nie mogę tego puścić płazem. Tam spotyka się osoby tak ciężko chore, że nasze na tym forum narzekania i problemy z lekami, stają się po prostu śmieszne i niepoważne. 90% tu piszących albo się uczą, albo pracują, czyli jakby nie patrzeć - dają radę. W szpitalach widzi się osoby które nie potrafią zapalić papierosa, próbowały się wielokrotnie zabić, nie wiedzą gdzie są i kim są. Dlatego pier*olenie że po sertralinie mam zajady albo po wenli mi się czka, czasem mnie wyprowadzją z równowagi. Ale ok, już się uspokajam, inaczej jest na wolności a inaczej w domu bez klamek. Każdemu kto tam nie trafił, życzę powodzenia, proszę tylko, nie piszcie że mania albo paranoidalna schizofrenia są (albo mogą być) fajne. Amen.
  16. Jeszcze jedna rzecz o której warto pamiętać, łatwo i przyjemnie się pisze tu na forum osobom które nigdy nie trafią do psychiatryka, bo są wystarczająco normalne żeby funkcjonować w społeczeństwie i jakkolwiek jest im źle, nikt ich w domach bez okien nigdy nie zamknie. I tak tylko zajmowalibyście miejsce poważnie chorym osobom. Także piszcie sobie jak to fajnie jest mieć manię, a może i nawet czasem fajnie jest mieć schizofrenię - wow, psychodela za friko, haluny, ale czad!
  17. CórkaNocy, NieznanySprawca, macie rację, lekka hipomania jest zajebista, każdy by tak chciał! Zupełnie nie wiem czemu te osoby się leczą i biorą leki, skoro jest im tak zejebiście... Żyć nie umierać przecież. Ręce opadają. Polecam spędzić kilka tygodni w szpitalu psychiatrycznym, pogadać ze schizofrenikami, maniakami, osobami upośledzonymi umysłowo, borderline'ami, dwubiegunowcami. Wtedy zobaczycie jak tym osobom jest dobrze na świecie.
  18. Z tego co opowiadał mi koleżka leczący się w szpitalu z powodu manii, tak, człowiek jest w pełni świadomy tego co robi, czuje się królem świata, niczego i nikogo się nie boi, czuje subiektywnie że jest w stanie zrobić i osiągnąć wszystko. Generalnie czuje się nadczłowiekiem, dlatego przez wiele dni potrafi nie jeść i nie spać, trwonić całe swoje oszczędności, uprawiać hazard, czy na przykład jechać samochodem bez celu przez 3 dni na zachód. Także jest to stan chorobowy, nawet jeśli chwilowo przyjemny, zawsze kończy się zjazdem i masą problemów które się w czasie manii stworzyło, np. pustym kontem, być może złamanym nosem itd. Także bardzo proszę, nie jest to stan porządany, ci ludzie się na to leczą, bo tracą kontrolę nad swoim życiem. -- 10 wrz 2013, 18:12 -- NieznanySprawca, nie powiem, rozumiem że "lekka mania" jest lepszym stanem niż bycie zglebowanym warzywem. Ale generalnie są to skrajne przejawy choroby, podkreślam - choroby - i nie wiem czy można to relatywizować. Osoby po manii, zawsze spadają z wysoka na bardzo głęboki dół, cierpią i nierzadko niepamiętają nawet tych wzlotów. Za to mają dużo do posprzątania, np. puste konto itd. Dlatego właśnie porównałem to do przygód z amfetaminą, które jakby piękne się na żywo nie wydawały, zawsze kończą się zjazdem niżej niż kiedy się zaczynało, kacem, wyrzutami sumienia, moralniakiem itd. A nierzadko także tendencjami samobójczymi, bo to są skrajne stany, od euforii płynnie po niechęć do dalszego życia. Dlatego jest to ciężka choroba psychiczna, ciężka tak dla cierpiącego jak i dla rodziny, bliskich.
  19. Parę osób we wcześniejszych postach wypowiadało się w stylu "fajnie byłoby dla odmiany mieć manię". No więc jest to bzdura, osoby w manii tracą kontakt z rzeczywistością, podejmują skrajnie nieodpowiedzialne i niebezpieczne działania, ch*j z tym że subiektywnie są przeszczęśliwe, kiedy w rzeczywistości rujnują swoje i bliskich życie. Radzę trochę poczytać, albo tak jak ja miałem okazję, porozmawiać w cztery oczy z człowiekiem który leczył się w szpitalu z powodu manii, zanim zacznie się pisać takie bzdury. Jeśli niektórzy chcą bawić się w takie stany, zapraszam do dilera po 3 gramce amfetaminy, będzie podobnie. Tylko kto później ten bajzel do kupy pozbiera..?
  20. Niestety nie, te chwilowe dopaminowe zwyżki (na neuroleptykach) w całości ograniczały się do obsesyjnego grzebania w internecie, słuchania muzy itp. chwilowym przyjemnościom. Długofalowe, przyszłościowe myślenie u mnie całkowicie leży i nie wstaje.
  21. ladywind, no, według mojej atrakcyjnej pani doktór szpitalnej to właśnie świadczy o zaburzeniach osobowości, jej niemocy i konieczności dłuuuuugiej psychoterapii. Ale fakt faktem, że mimo iż tłumaczyła mi że u mnie leki są nieskuteczne i nie mogę sobie po nich zbyt wiele obiecywać, przepisała mi aż trzy: 800mg Depakine, 75mg trazodonu i 100mg sertraliny. Brałem ten zestaw 5 miesięcy i muszę przyznać że wyszedłem ze szpitala w dużo lepszym stanie niż kiedy do niego trafiłem, to jednak konfrontacja z realem okazała się nie do przejścia, i musiałem juz potem prywatnie ze swoim doktorem dokładać/zmieniać leki. -- 09 wrz 2013, 19:11 -- khaleesi, pisząc o tych dawkach miałem na myśli wenlafaksynę, nie sertrę. U nas w Polandzie są dostępne tylko dawki 37,5;75;150. Natomiast w hameryce również 300 i chyba także 450, choć i tam są to dawki rzadko spotykane. Dla przykładu, u nas nie uświadczysz dawki fluoksetyny innej niż 10-20mg, zaś w hameryce chodzą piguły 60mg. Nie wiem czy to źle czy dobrze, ale tak to wygląda. A i sertraliny bywa że przepisuje się i 300mg, choć znowu raczej nie w PL.
  22. Wydaje mi się że smutna prawda jest taka, że lekarze nie wiedząc jak pomóc niektórym ze swoich pacjentów, wymyślają im coraz to cięższe diagnozy, które mają przykryć ich nieskuteczne terapie. Tak właśnie postrzegam swoją szpitalną diagnozę mieszanych zab. osobowości, czyli po troszę wszystkiego. Lekarka, swoją drogą bardzo ładna kobieta w dokładnie moim wieku, stwierdziła wprost, że jest jej przykro że nie może zrobić dla mnie więcej i bardziej mi pomóc, ale niestety u mnie tylko terapia i jeszcze raz terapia. To tak, jakby trudnego pacjenta wysłać do innego specjalisty, bo nie potrafi się mu pomóc. Tak samo postrzegam to dodawanie w kółko nowych odmian CHAD itd., które wydaje mi się po prostu szukaniem nowych pacjentów - nowych konsumentów leków. Żeby nie było, nie podwarzam nikogo z nas tutaj problemów i zaburzeń, wydaje mi się tylko że psychiatrzy co raz bardziej odpływają w kosmos i łapią się nowinek żeby przykryc własne niedomagania, albo raczej niedomagania całej ich dziedziny, czyli szeroko pojętej psychiatrii. Umówmy się, tutaj nie da się zbadać krwi, zrobić rentgena, trzeba spekulować i eksperymentować, taką mają pracę nasi przyjaciele psychiatrzy. No, ale przynajmniej dobrze na swoim trudzie zarabiają...
  23. PS Na dłuższą metę nie chciały mi pomagać żadne SSRI, a brałem paro, fluo, sertrę, citalopram, escitalopram. Najlepiej wspominam z tego zestawu citalopram, ale brałem go do wenlafaksyny, zatem trudno stwierdzić jak działałby solo. Mogę tylko powiedzieć że jako jedyny esesaraj zadziałał od pierwszej tabletki, czyli od 10mg dorzuconych samowolnie do wenli wywołał przyjemne pobudzenie i to by było na tyle, skończyło się w drugim tygodniu. Sertralina 100mg początkowo wydawała się dawać radę, ale tylko do momentu kiedy musiałem wyjść do ludzi i szukać pracy, wtedy okazało się bardzo szybko że jednak nie daje rady i po 5 miesiącach zrezygnowałem. Także jak dla mnie, z tej grupy leków (mimo że nie ssri) tylko wenla. Co ciekawe, jej profil bardzo zależy od dawki, do 150mg to niby tylko kolejny esesaraj, do tego słaby, powyżej działa też na noradrenalinę, od 300mg w góre na dopaminę. Sertralina powinna mieć podobne właściwości, są raporty o zapaleńcach wrzucających jednorazowo 300-400mg żeby uzyskać to osławione działanie na dopaminę, ja jednak mimo wszystko, choć kilka paczek Asertinu wala się w szufladzie, nie planuję takich wyskoków.
×